Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrKukla2 z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 223022.38 kilometrów w tym 7915.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.35 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2021

Dystans całkowity:1580.00 km (w terenie 11.00 km; 0.70%)
Czas w ruchu:62:14
Średnia prędkość:25.39 km/h
Maksymalna prędkość:74.00 km/h
Suma podjazdów:21650 m
Maks. tętno maksymalne:184 (94 %)
Maks. tętno średnie:141 (72 %)
Suma kalorii:37834 kcal
Liczba aktywności:27
Średnio na aktywność:58.52 km i 2h 18m
Więcej statystyk

Podsumowanie czerwca

Środa, 30 czerwca 2021 · dodano: 09.07.2021 | Komentarze 0

Tegoroczny czerwiec w niczym nie przypominał poprzednich. Zamiast szlifować formę która na koniec miesiąca w skali roku była najlepsza walczyłem o powrót do zdrowia które kulało już od listopada ubiegłego roku. Kilkudniowa przerwa w treningach i ponad 4 tygodnie jazdy na niskich obciążeniach były chyba najlepszym dla mnie wyjściem. Mimo, że jestem znacznie słabszy niż w ubiegłym roku a nawet wiosną gdy czułem się mocny ale nie byłem w stanie trenować bez uczucia zmęczenia, teraz czuję się znacznie lepiej, szybciej przebiega regeneracja po treningach, jestem w stanie wytrzymać zaplanowane treningi które i tak są lżejsze niż w poprzednich latach ale wiosną był z tym problem. Jestem bardzo specyficznym człowiekiem i u mnie muszą grać wszystkie elementy, brak jednego sypie wszystko i wówczas nie wybijam się ponad przeciętność a nawet równam do najsłabszych, mimo tego, że wiele umiejętności u mnie stoi na wyższym poziomie niż u innych. Biorąc pod uwagę stracony czas oraz to, że już jest półmetek sezonu mogę ten sezon spisać na straty, nie mieć oczekiwań i cieszyć się jazdą. W ostatnim czasie miałem też dużo zmian w życiu osobistym, szykują się kolejne więc skupianie się tylko na treningach i próbie udowodnienia czegoś innym nie ma dla mnie sensu. Wiele rzeczy mi się zarzuca, traktuje niepoważnie ale ja na wszystko czego dokonałem i do czego doszedłem mam papiery i dowody. Nie byłoby tego dzięki ciężkiej i uczciwej pracy. Na formę sportową pracowałem latami, wykształcenie zdobywałem latami, kosztowało mnie to wiele wyrzeczeń, nie raz straciłem zaufanie do rodziny które później bardzo długo odzyskiwałem. Zrobiłem już w swoim życiu bardzo dużo, kiedyś napiszę na swój temat autobiografię. Jestem tylko człowiekiem, popełniłem w życiu wiele błędów, miałem słabsze okresy ale to jest normlane. Wypomina mi się tylko to co jest złe, o dobrych rzeczach nie wspomina. Nie stawia się mnie jako przykład, bo uważa się, że nikt normlany nie poświęca tyle na pracę czy inne obowiązki, spychając przyjemności na dalszy plan. Wolę dalej być sobą niż brać przykład z osób które mają dwie lewe ręce do pracy i tylko przyjemności w głowie. Przez lata zazdroszczono mi formy sportowej, wyników, za wszelką cenę chciano dorównać ale warunków w jakich przyszło mi trenować i pracować już nikt mi nie zazdrościł bo inni mają nieporównywalnie lepsze. Czasami sobie myślę, że co kilka lat trzeba zmieniać środowisko, w innym zazwyczaj jesteśmy bardziej doceniani i czujemy się potrzebni bardziej niż teraz. Zwykle do wszystkiego podchodziłem profesjonalnie, robiłem tylko to co potrafię i wiele uczyłem się od bardziej doświadczonych osób, słuchałem rad innych, liczyłem się z ich zdaniem. Dzięki temu znalazłem się tutaj gdzie jestem. Dopóki jestem młody i silny zamierzam pracować na pełnych obrotach, jak już dorobię się czegoś co będę mógł przekazać młodszym pokoleniom to zwolnię. Drugą młodość można przeżywać po czterdziestce a wtedy zazwyczaj sił jest mniej. Nikt nie powiedział, że przy natłoku pracy i obowiązków nie da się trenować, w moim przypadku ponad 10 godzin tygodniowo to norma. Nauczyłem się organizacji życia i planu dnia i dzięki temu mam czas na wszystko. Rower to dla mnie w tej chwili przyjemność, kiedyś traktowałem to zbyt poważnie, miałem zbyt wygórowane oczekiwania, w zeszłym roku zmieniłem podejście do sportu, zacząłem go traktować jako zabawę i dwa ostatnie starty zakończyłem kolejno na 1 i 2 miejscu OPEN. Gdyby nie to, przy tym co działo się ze mną przez ostatnie 7-8 miesięcy rower już leżałby w kącie a ja byłbym załamany swoim stanem zdrowia i nie miał głowy do niczego. Jeżeli to wszystkiego podchodzi się z dystansem można normalnie żyć i czerpać przyjemność. W dalszym ciągu do wszystkiego podchodzę profesjonalnie i jeżeli za coś się biorę to zaczynam od sprawdzenia jak dana rzecz wygląda od strony formalnej a później przystępuję do działania, przykładowo, od pewnego czasu mając zamiar korzystać z jakiegokolwiek pojazdu ( nawet roweru ) nie spożywam alkoholu, wyjeżdżam przy 0,0, wracam przy 0,0. Pomijając już fakt jak to wpływa na organizm i wydolność w danej chwili. Przykładów mogę podać więcej ale ich sens jest podobny. Może moje podejście jest, złe, niewłaściwe ale dzięki niemu zrobiłem więcej niż wówczas gdy moje życie było chaosem. Łatwo jest oceniać innych nie zastanawiając się nad czym czy my sami jesteśmy w porządku i jak pewne sprawy wyglądają u nas. W pracy na wiele rzeczy mam wpływ, dużo ode mnie zależy ale staram się spojrzeć na daną sprawę z kilku punktów widzenia i znaleźć najlepsze wyjście. Nikt nie jest doskonały i popełnia błędy, chodzi o to żeby je rozumieć i eliminować, liczyć się z innymi a nie czuć się kimś kogo bez względu na wszystko trzeba słuchać i podporządkować się wszystkiemu czego wymaga. Już kiedyś byłem w sytuacji, że nie chciano mnie słuchać, mimo tego, że byłem osobą decydującą o wielu sprawach, wyjściem z tej sytuacji okazała się zmiana otoczenia. Być może będę musiał po raz kolejny podjąć taką decyzję. Opierając się na własnym doświadczeniu mogę stwierdzić, że jeszcze takie decyzje nie przyniosły mi niczego złego. Zawsze po tym było lepiej a czasem nawet wyraźnie. Z moimi decyzjami później nie potrafiono się pogodzić i wypominano mi je ale teraz wiem, że lepiej było przerwać coś zawczasu niż męczyć si kolejne miesiące czy lata a przy okazji dać do myślenia innym, że nie wszystko co robią jest właściwe i refleksji nad własnym postępowaniem. Mam przed sobą całe życie, sporo jeszcze do zrobienia, nie szukam sobie na siłę zajęcia i czegoś co sprawi, że będę zauważony w otoczeniu. Będąc młodym za dużo myślałem o głupotach, miało to swoje dobre i złe strony ale tak się nie da „wegetować” przez dłuższy czas i bardzo jest mi żal osób które np. w wieku dwudziestu paru lat nie mają stałej pracy i naśmiewają się z innych, że tyle pracują. Obecnie jest taka sytuacja, że ludzi do pracy brakuje, kiedyś nie pracowało się z musu, teraz z wyboru. Mamy dobrobyt ale prawdziwe, dorosłe życie nie polega na zabawie tylko zapewnienia bytu sobie a później także własnej rodzinie, to powinna być najważniejsza wartość w życiu a często nią nie jest. Często bierze się przykład z innych osób które swoje już przepracowały, mają wcześniejsze emerytury i śmieją się z tych co muszą chodzić do pracy. Nie można wszystkich wrzucać do jednego wora i traktować tak samo, prędzej czy później wyjdzie które podejście jest lepsze, zatwardziałego, nietraktowanego poważnie pracusia dążącego do realizacji marzeń czy myślącego o tylko o przyjemnościach nieroba. Jestem przekonany, że w naszym pięknym kraju już wkrótce nie będzie żadnych dopłat i dofinansowań i wszystko zależy od nas, życie to nie bajka tylko kręta górska ścieżka i to od nas zależy w jakim kierunku idziemy, czy na skróty gdzie po drodze możemy wpaść w przepaść lub wrócić na początek czy szlakiem który przy stosowaniu się do zasad i przepisów doprowadzi nas bezpiecznie do celu. Łatwo jest oceniać innych ale najpierw należy ocenić siebie i zastanowić się co tak naprawdę dla nas jest ważne.
1.Waga w czerwcu:

W czerwcu nastąpił gwałtowny spadek wagi, przez kilka miesięcy próbowałem schudnąć i zrzuciłem ledwie połowę tego co chciałem. Przez 4 tygodnie czerwca zgubiłem resztę i jestem teraz w swojej wadze. Nie przekłada się to na razie na osiągi ale wszystko w swoim czasie. Parametry dotyczące ciśnienia, tętna spoczynkowego czy natlenienia były stabilne a w końcówce miesiąca nawet lepsze niż wcześniej.
2.Obciążenie treningowe:

W połowie miesiąca wartości CTL czy ATL gwałtownie spadły mimo solidnej ilości TSS. W końcu czerwca wróciłem do normalnych obciążeń i nastąpił gwałtowny wzrost wskaźników.
3.Najlepsze moce:

Słaby miesiąc i problemy z miernikiem mocy sprawiły, że nie było zbyt dobrych mocy.
4.Dane liczbowe:

Ilościowo był to dobry miesiąc, gorzej z jakością. Po ponad 3 latach użytkowania żegnam się z programem Golden Cheetach, może na krótko ale w lipcu będę testował wszystkie możliwości Garmin Connect a w sierpniu Treining Peaks.
5.Podjazdy:
Mimo przerwy w treningach udało się zaliczyć sporo podjazdów. W połowie roku zaliczyłem ich o 20 mniej niż w analogicznym okresie roku ubiegłego ale np. na Przegibku byłem o 3 razy więcej. Mimo tego, że dosyć dużo brakuje do poziomu z 2 ostatnich sezonów poprawiłem dwa rekordy na podjazdach i zaliczyłem jeden nowy odcinek.




  • DST 56.00km
  • Czas 02:07
  • VAVG 26.46km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • HRmax 176 ( 90%)
  • HRavg 132 ( 67%)
  • Kalorie 1383kcal
  • Podjazdy 830m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 65

Środa, 30 czerwca 2021 · dodano: 08.07.2021 | Komentarze 0

Wieczorny trening na pagórkowatej trasie. Znowu nie chciało się wyjeżdżać po 10 godzinach pracy ale zmotywowałem się jakoś i pojechałem. W zasadzie nie miałem żadnego planu, ten tydzień miał być luźniejszy aby w kolejnym wykonać większą pracę przed zbliżającym się maratonem po górach. Jechałem głównie bocznymi drogami obserwując znów bardzo niskie Waty na liczniku. Jazda bocznymi drogami ma swoje plusy i minusy, do tych drugich należy fakt, że wiele skrzyżowań i miejsc jest kompletnie niewidocznych i trzeba uważać na zjazdach o czym raz się przekonałem cudem unikając zderzenia z samochodem którego wyniosło na zakręcie na drugi pas. W tym momencie mi się odechciało dalszej jazdy ale dopiero wyjechałem z domu i przerwanie treningu sensu nie miało. Kolejne podjazdy jechałem spokojnie, na zjazdach i płaskim nie dokręcałem a na bocznych dróżkach gminy Skoczów wlekłem się strasznie. Przed Skoczowem dałem z siebie więcej na podjazdach a później postanowiłem przepalić nogę w Iskrzyczynie. Mogłem na zjeździe rozpędzić się jeszcze bardziej i od razu ruszyć z grubej rury, na samym początku straciłem kilka sekund i później mocna jazda wydawała mi się wolna i byłem pewny, że kiedyś mocniej i szybciej byłem w stanie pokonać ten podjazd, dosyć szybko doszedłem do siebie i kolejne podjazdy pokonywałem już spokojniej. Znowu zabrakło mi wody i musiałem dotankować bidony. Po postoju drugi przepał nogi, tym razem za późno zebrałem się na segment ale i tak poprawiłem najlepszy na nim najlepszy czas. Moc jaką generowałem była słaba albo po prostu miernik znów zaniżył Waty. Na tym skończyłem mocne zaciągi i spokojnie dojechałem do domu. Powrót był znacznie szybszy niż pierwsza połowa trasy ale nic to nie dało. Stać mnie na pojedyncze zrywy ale to wciąż mało, mocy brakuje, ciężko się zmotywować ale to na co się zdecydowałem dało czołowe czasy na segmentach więc całkiem źle nie jest. Wyjazd zasadniczo miał być luźny ale w trakcie nieco zweryfikowałem założenia, nie żałuję jednak tego bo fajnie było przepalić nogę na pagórkach.




  • DST 31.00km
  • Czas 01:12
  • VAVG 25.83km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • HRmax 142 ( 72%)
  • HRavg 119 ( 61%)
  • Kalorie 656kcal
  • Podjazdy 330m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd 17

Wtorek, 29 czerwca 2021 · dodano: 08.07.2021 | Komentarze 0

Dwa tygodnie temu postanowiłem, że popołudniami nie będę zapuszczał się w kierunku Przegibka więc ruszyłem w kierunku Skoczowa. Przed jazdą zamontowałem jeszcze nowy suport, Ultegrę zastąpił świeży egzemplarz Token Ninja, chyba nie ma lepszego w opiniach użytkowników suportu dedykowanego dla rowerów działających w standardzie Press-Fit. Na razie nie chce iść w ceramikę bo później już powrót do zwykłych byłby trudny a zawsze warto mieć jeszcze furtkę aby zyskać kolejne pojedyncze Waty na zmianie sprzętu. Po montażu suportu stwierdziłem, że korba nigdy nie obracała się tak lekko, zmieniłem też koła na karbonowe i łańcuch na czysty więc wyjazd miał charakter testowy. Przejechałem trasę którą kiedyś często jeździłem do momentu zamknięcia drogi w Skoczowie. Dzisiaj nie była to przyjemna jazda, zazwyczaj jeżdżę w takim kierunku aby wracać z wiatrem a teraz wiatr wiał ze wschodu wiec na powrocie miałem go przeciwko sobie. Coś mi w rowerze nie pasowało, co jakiś czas ocierało i w efekcie denerwowało. Nie zlokalizowałem tego problemu, ale nie miał on dużego wpływu na jazdę. Po wielu godzinach pracy nie chciało się bardzo jechać ale dwa dni przerwy wydawało mi się za dużo i taka przejażdżka dobrze mi zrobiła.


Kategoria 0-50, Cube '21, Samotnie, Szosa


  • DST 24.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:09
  • VAVG 20.87km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 676kcal
  • Podjazdy 240m
  • Sprzęt Hercules
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miasto 22

Poniedziałek, 28 czerwca 2021 · dodano: 30.12.2021 | Komentarze 0


Kategoria Miasto


Podsumowanie 26 tygodnia 2021

Niedziela, 27 czerwca 2021 · dodano: 06.07.2021 | Komentarze 0

Powolny powrót do obciążeń treningowych okazał się najlepszym wyjściem z trudnej sytuacji. W tym tygodniu zaliczyłem już dwa treningi na większych intensywnościach. Ciężko stwierdzić jaki to był wysiłek bo szukam rozwiązania problemu z miernikiem mocy który podaje zbyt niskie wartości. Stosowanie współczynnika korygującego niewiele pomaga bo gdy na płaskim moce są niższe o jakieś 10-15 % to na podjazdach już o około 5 % od tego co było przez ostatnie 2-3 lata gdy miernik działał stabilnie. Chyba pójdę na kompromis i ustawię miernik tak aby na podjazdach wskazywał w przybliżeniu dobre wartości lub obniżę FTP o kolejne 5 %. Na ten moment jest to główna przeszkoda powodująca, że nie mogę skupić się na treningach w 100 %. Pogoda płatała figle w ostatnim czasie i zamiast tradycyjnego czyszczenia roweru raz w tygodniu, musiałem go myć dwa razy po jazdach w mokrych warunkach. Organizm powoli wraca na dobre tory, parametry się stabilizują, samopoczucie coraz lepsze. Po zmianie pracy na taką, że zamiast 8 godzin pracuję po 9,10 a czasem nawet 12 godzin dziennie i w całkiem innych warunkach, siedzenie na tyłku zamieniłem na bardziej fizyczną pracę dzięki której w ciągu dnia przechodzę na nogach ponad 10 kilometrów a samochodem ponad 100 kilometrów. Godziny pracy są bardzo zmienne i zależą od aktualnej sytuacji w terenie. Organizacja pracy, czasu jest bardzo trudnym zadaniem i ostatnio skupiam się głównie na tym a rower zszedł jeszcze na dalszy plan niż był przez ostatnie miesiące. Na razie nie widać tego i jestem w stanie tyle samo jeździć jak wcześniej ale prędzej czy później się to odbije, z pracy zrezygnować nie mogę, obowiązki w domu mam, w wiele spraw muszę robić według grafików. Dzięki temu czas mam na wszystko, mało kto to rozumie ale jak się ma za dużo czasu to trudno zrozumieć tych co go nie mają i muszą kombinować aby znaleźć chwilę dla siebie. Wolę żyć tak, niż mieć za dużo czasu wolnego a za kilkanaście lat obudzić się i stwierdzić, że życie przeleciało a kolejne lata zależą już od innych osób i ich wsparcia. Zawsze znajdujemy sobie jakiś idoli, podlizujemy się nim, robimy wszytko aby stać się takimi samymi osobami często zapominając o tym co jest ważne i popełniając błędy których sami nie widzimy, moje błędy każdy prędzej czy później wytyka, wiele z nich udało się całkowicie wyeliminować, w drugą stronę to jednak nie działa i stwierdziłem, że nie warto patrzeć na innych i robić swoje. Prędzej czy później i tak wszyscy zostaniemy w jakiś sposób z życia rozliczeni, zwłaszcza z tego co po nas pozostanie. Ja już swoje w wielu aspektach zrobiłem, przekazałem wiedzę jaką udało się zdobyć przez lata nauki i kilka lat pracy na papier i dzięki temu kolejne pokolenie będzie miało lepszy start zawodowy. Wszystko co mam i do czego doszedłem jest podarte faktami, doświadczeniami oraz odpowiednimi dokumentami, uważam, że jak na swój wiek zrobiłem już bardzo dużo i znaczna część osób nie jest w stanie zrobić tyle przez całe życie. Ocenia się mnie jednak przez jakieś kryteria których zasadność można rozbić o kant stołu i dla wielu jestem niepoważnym i niegodnym zaufania człowiekiem, niektórzy myślą, że jestem tylko „kolarzem” tak naprawdę nie wiedząc o mnie nic. Może tak ma być, uczono mnie, żeby unikać takich ludzi więc chyba będę musiał wcielić te rady w życie i pójść własną drogą dzięki której będę miał znowu czystą głowę i święty spokój. Już raz to zrobiłem i wówczas podziałało, nie jestem kimś komu przesadnie na czymś zależy i może jest to moja wada ale dzięki temu nie zaniedbuję żadnego z aspektów życiowych mając również czas na przyjemności których jest proporcjonalnie mniej niż obowiązków.
1.Waga w ostatnim tygodniu:

Przez cały tydzień notowałem spadek wagi, cały czas miałem ten proces pod kontrolą i w sumie jestem zadowolony. Jedna rzecz z którą walczyłem dłuższy czas odpadła i waga jest już taka jak w ubiegłym sezonie. Pozostałe parametry dobre a nawet lepsze niż wcześniej. Organizm już jest na tyle silny aby trenować na właściwych obciążeniach.
2.Obciążenie treningowe:

Jakiś błąd wkradł się po programu i od 14 czerwca liczy mi dane od zera, stąd niska wartość CTL oraz kosmiczne TSB.
3.Najlepsza moc:

Moce są już lepsze niż przez ostatnie tygodnie. Miernik nie działa ja należy więc te dane należy traktować z przymrużeniem oka, tak czy siak brakuje jeszcze 7-8 % do tego co było w ubiegłym roku.
4.Dane liczbowe:

5.Informacje o podjazdach:

Przy dużej ilości Przegibków inne podjazdy zaliczyłem pierwszy raz w tym roku, z dobrymi czasami ale odbiegającymi od rekordowych. Przy tak wyśrubowanym poziomie ciężko jest poprawiać minimum jeden czas w tygodniu a podjazdów gdzie da się to zrobić przy obecnych możliwościach jest coraz mniej, w tym tygodniu się nie udało ale w kolejnym znów jest na to szansa.




  • DST 141.00km
  • Czas 05:22
  • VAVG 26.27km/h
  • VMAX 68.00km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • HRmax 181 ( 92%)
  • HRavg 136 ( 69%)
  • Kalorie 3739kcal
  • Podjazdy 2460m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 64

Niedziela, 27 czerwca 2021 · dodano: 05.07.2021 | Komentarze 0

Mocny trening na koniec tygodnia. Zaplanowałem ciekawą trasę będącą jednocześnie treningiem Jas-Kółek. Liczyłem na większe zainteresowanie i w składzie jaki się pojawił byłem jednym ze słabszych o czym przekonałem się już na pierwszych wspólnych podjazdach. Na jednym z nich zostałem na szarym końcu ale zdołałem szybko dojechać, przejazd przez pogórze cieszyńskie wyglądał w zasadzie cały czas tak samo, każdy podjazd minimalnie dzielił grupę, później znowu się łączyło i tak w kółko. Dopiero po przekroczeniu granicy jechaliśmy zwartym peletonem i wjechaliśmy na niektórym nieznane drogi. Jednego odcinka też nie znałem i dlatego na rondzie w Wędryni zrobiło się nerwowo, ostatecznie wybrany trakt okazał się lepszy bo całkowicie omijał główną drogę na Jabłonków. W Bystrzycy byliśmy tak szybko, że z rozpędu zaczęliśmy podjazd pod Loukcę, z 5 osobowej grupki tylko 2 osoby znały ten podjazd wcześniej. Początkowo jechaliśmy spokojnie, nie czułem się na tyle pewnie i mocno aby mocne tempo dyktować od podnóża. Dopiero gdy ładna, szeroka droga się skończyła ruszyłem mocniej ale wymagało tego nachylenie które przez około 300 metrów nie spadało poniżej 20 % a momentami pokazywało nawet 27 %. Ujechałem się na tej ściance i później próbowałem złapać rytm i oddech, jechałem równo i mocno, na tyle ile było mnie stać. Brakło mnie dopiero w końcówce ale i tak byłem zaskoczony, nie zakładałem, że spróbuję nawiązać do poprzednich czasów na tym podjeździe. Do najlepszego brakło ponad 30 sekund ale do drugiego już tylko 12 więc biorąc pod uwagę wszystkie czynniki jest to dobry prognostyk na kolejne tygodnie. Po podjeździe, gdy wszyscy dotarli na górę ustaliliśmy, że jedziemy jeszcze na Koziniec. Znowu wybraliśmy drogę której większość osób nie znała. Do pokonania był kolejny, ciekawy podjazd po którym jednak nastąpiło wypłaszczenie. Podjazd na Koziniec wjechałem już spokojniejszym tempem, nie miałem motywacji do mocnej jazdy, jechałem równym tempem, lubię ten podjazd i zwykle dobrze mi się go podjeżdża. Tym razem nie byłem pierwszy na szczycie, w tym momencie widoczny był progres jaki zrobili inni, wystarczy, ze jaz jestem w słabszej dyspozycji, nie daję z siebie 100 % a inni jadą na maksa i potrafią być szybcy pod górę, w zeszłym roku tak nie było. Na Kozińcu nastąpiło to o czym marzyłem już od kilkunastu minut czyli postój w bufecie na uzupełnienie płynów, kofola na szczycie góry zawsze smakuje lepiej. Po postoju nastąpiło przypadkowe ale miłe spotkanie z Patrykiem i Amadeuszem a później już walka o przetrwanie na trasie. Nie było na tyle słabszych ogniw w grupie aby nastąpiła zmiana trasy i jechaliśmy to co było zaplanowane, na trasie hopka goniła hopkę, tempo na większości było mocne, raz mi się udało odjechać ale nie mogłem cisnąć do woli tylko musiałem czekać na resztę aby nikt nie pomylił drogi. Po drodze trafiła się też niemiła niespodzianka a był nią brak asfaltu na kilkuset metrowym odcinku. Dwa kolejne podjazdy pokazały, że tego dnia nie jestem w stanie rywalizować z lepiej dysponowanymi zawodnikami. Sporo straciłem ale ostatni wspólny podjazd poszedłem już na całość i mimo, że straciłem to już nie tak dużo. Nie czułem się dobrze a w Cieszynie odezwały się znowu plecy ale wszystkie przyczyny od razu zlokalizowałem, jedną z nich są ostatnie kombinacje z ustawieniem bloków i szukaniem rozwiązania związanego z dużymi wahaniami wskazań mocy. Przez to ostatnie 25 kilometrów było męczące, podjazdy pokonywałem mocnym tempem często wstając z siodełka, jakoś doturlałem się do Skoczowa skąd już było łatwiej dostać się do Bielska. Idealnie wystarczyło picia i jedzenia bo do domu wróciłem już z pustym bakiem ale odciąć prądu nie zdążyło. Po tym treningu znowu jestem krok bliżej poziomu na jaki mnie stać, na razie jestem w stanie zmobilizować się na jeden podjazd, na długich radzę sobie całkiem nieźle ale im krótszy, wymagający większej mocy tym idzie mi gorzej. Po tym treningu łożysko suportu już nie nadawało się do użytkowania, po ostatnich kombinacjach z korbami, nie sprawdziłem dokładnie uszczelnienia łożysk, po jazdach w deszczu czy wodzie za dużo brudu dostało się do środka i zniszczyło łożysko. Zabawa w serwis nie ma sensu i czas kupić nowy suport. Gdyby nie to jazda na pewno byłaby bardziej przyjemna a czasy pod górę również kilka sekund lepsze. Na razie musi mi wystarczyć taka jazda, raczej nic się nie zmieni i tylko w niedzielę będę mógł jeździć dłuższe trasy.




  • DST 55.00km
  • Czas 01:54
  • VAVG 28.95km/h
  • VMAX 61.00km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • HRmax 154 ( 78%)
  • HRavg 126 ( 64%)
  • Kalorie 1358kcal
  • Podjazdy 650m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 63

Sobota, 26 czerwca 2021 · dodano: 05.07.2021 | Komentarze 0

Mimo wolnej od pracy soboty miałem dużo obowiązków i na rower czas znalazł się dopiero późnym popołudniem. Nie miałem jakoś ochoty na kolejny Przegibek i wybrałem się w kierunku Skoczowa gdzie ostatnio zaglądałem raczej rzadko. Rower po serwisie i czyszczeniu działał dobrze poza suportem który ostatnio zaczął stukać, wolałem tam nie zaglądać bo nie miałem jeszcze nowego na wymianę i bałem się, że jak go rozbiorę to nie uda się go złożyć spowrotem. Wahałem się czy nie założyć lżejszych kół ale mając w perspektywie zaliczenie podjazdów o sporym nachyleniu zostałem przy aluminiowych z kasetą 11-32. Warunki tym razem przypominały te z piątku gdy było pochmurno, chłodniej o kilka stopni, ostatnio jednak nie ma to dla mnie znaczenia i przy tym, że noga coraz lepiej kręci nawet przy 20 stopniach i braku słońca jechało mi się całkiem nieźle. Musiałem jednak zweryfikować swoje plany i zmienić trasę, w Skoczowie zamiast na Dębowiec gdzie wciąż remontowany jest kilkusetmetrowy odcinek drogi, ostatnio nadzoruję dużo większą inwestycję i wiem ile trwa remont krótkiego odcinka drogi. Ruszyłem więc na Goleszów mając przed sobą kilka mniejszych podjazdów niż na pierwotnej trasie, już odruchowo biorę dwa duże bidony i na 2 godziny to starcza więc na postoje nie liczyłem. Pojechałem trochę na pamięć i zaliczyłem dobrze mi znaną rundę zahaczając o Ustroń i Brenną, trzymałem się planu który zakładał spokojną jazdę. Miernik tym razem pokazywał nieco więcej Wat ale i tak mniej niż powinien na tej trasie. Różnice 20 Wat na podjazdach przy podobnej wadze były zauważalne ale jakoś mi to już nie przeszkadza. Nie spodziewałem się, że na trasie znów wezmę kąpiel. Jak tylko wjechałem do Jasienicy na drodze pojawiła się rzeka, w momencie byłem cały mokry i brudny, nie wspominając o rowerze. W Jaworzu dodatkowo zaczęło padać, szukając plusów tej sytuacji zaoszczędziłem trochę na wodzie, zamiast brać 2 pryszniców w domu wystarczył tylko jeden, schłodziłem się już na trasie i później tylko musiałem zmyć ten cały syf nagromadzony na drogach i oczywiście wyczyścić rower. Ta pogoda jednak w tym roku jest bardzo kapryśna, długo czekałem na lato które przyszło później niż zazwyczaj a i tak zdarzają się załamania pogody i deszcze, szkoda, że łapią mnie wtedy gdy jestem na trasie i wymuszają niemal codzienne czyszczenie roweru.




  • DST 34.00km
  • Czas 01:32
  • VAVG 22.17km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Kalorie 796kcal
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd 16

Piątek, 25 czerwca 2021 · dodano: 05.07.2021 | Komentarze 0

Huśtawki pogodowej ciąg dalszy. Pogoda znów gorsza jak dzień wcześniej i w zasadzie można tą jazdę nazwać czekaniem na deszcz. Po pracy i małej ilości snu byłem zmęczony wiec noga podawała nieco gorzej niż wcześniejszego dnia, znowu zapomniałem czujnika tętna więc jeden problem miałem z głowy i nie musiałem pilnować tętna. Zaliczyłem po raz 50 w tym roku Przegibek, mimo gorszego samopoczucia wjechałem w całkiem niezłym czasie i w 80 % w 1 strefie mocy, waga poszła w dół ale i miernik zaniża dane o jakieś 10 % co zaobserwowałem przez ostatni tydzień. Jadąc przez Bielsko zastanawiałem się czy faktycznie jestem taki słaby, na tej trasie nigdy nie miałem takich Watów a w podobnym tempie i czasie potrzebowałem średnio 10 Wat więcej co daje około 8 ?łości. Powoli te rozbieżności się stabilizują i już wiem o ile mogę skorygować FTP. Gdyby czas pozwolił to chętnie dodałbym pętelkę wokół lotniska i dłuższy wariant powrotu ale już na zjeździe z Przegibka dopadł mnie deszcz i towarzyszył do końca jazdy. Miałem darmową kąpiel a i zakurzony rower trochę się odświeżył przed właściwym myciem.




  • DST 57.00km
  • Czas 02:15
  • VAVG 25.33km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • HRmax 160 ( 82%)
  • HRavg 130 ( 66%)
  • Kalorie 1514kcal
  • Podjazdy 1070m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 62

Czwartek, 24 czerwca 2021 · dodano: 03.07.2021 | Komentarze 0

Po dniu gorszej pogody znowu wróciło słońce i wysoka temperatura. Nie miałem możliwości wyjechania wcześniej i kręciłem w największym upale. Postanowiłem w końcu zaliczyć podjazd pod Żarnówkę, większość dolinek w rejonie Soły już znam a ta była plamą na mojej mapie. Oczywiście nie byłbym sobą gdybym nie zaliczył dodatkowo przynajmniej jednego podjazdu na Przegibek. Pojechałem tradycyjną drogą do Straconki i zaliczyłem jeden z lepszych podjazdów w ostatnim czasie. Noga szła całkiem dobrze i musiałem się nawet pilnować aby nie przesadzić z tempem. W tym cieple szybko ubywało picia w bidonach i dobrze, że zabrałem dwa duże. Zjazd do Międzybrodzia początkowo dobry technicznie ale dwa ostatnie zakręty spaliłem a później nie umiałem jechać na tyle szybko aby zaliczyć ten zjazd do udanych. Cały czas byłem jakoś zamyślony i jadąc w kierunku Porąbki przegapiłem skręt w lewo, mijając drogę na Hrobaczą nie kapnąłem się i pomyłkę stwierdziłem dopiero przy Zaporze, przejechałem dodatkowo jakieś 3 kilometry zanim wjechałem na właściwą drogę. Podjazd okazał się nudny i po nierównej nawierzchni, do tego jechałem pod wiatr który wykorzystałem natomiast na zjeździe. Powrót pod Przegibek był jak zwykle męczący ale mimo ciepła czułem się całkiem nieźle, w końcówce rozpiąłem koszulkę aby ograniczyć pot ale zapomniałem o tym przed zjazdem i już wiem czemu dobry zjazd był tak wolny, dobre kilka sekund straciłem na aerodynamice która miała kluczowe znaczenie na tym zjeździe. Powoli kończył mi się czas więc ruszyłem najkrótszą drogą do domu. Wygląda na to, że naprawdę wróciłem do lat kiedy najlepiej czułem się w wysokich temperaturach. Nawet moc za bardzo przypomina tamte czasy.




  • DST 51.00km
  • Czas 01:58
  • VAVG 25.93km/h
  • VMAX 57.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Kalorie 1339kcal
  • Podjazdy 1040m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 61

Środa, 23 czerwca 2021 · dodano: 03.07.2021 | Komentarze 0

Pierwszy zaplanowany trening po przerwie, nie ukrywam, że bałem się go bardzo biorąc pod uwagę fakt, że ostatnio miernik mocy nie działa jak należy i podaje chyba niższe wartości co potwierdziło kilka wyjazdów z rzędu. Już na starcie skorygowałem swoje FTP obniżając je o 10 Wat co wydawało mi się słusznym i dosyć dokładnym zabiegiem. Ten trening właśnie oparty był na powtórzeniach FTP z krótką wstawką wyższej mocy i niższej kadencji. Oczywiście nie byłbym sobą gdybym nie popełnił kilku głupich błędów, pierwszym z nich było zbyt luźne podejście do rozgrzewki która ostatecznie była zbyt lekka. Jednym z powodów był znowu szwankujący miernik mocy, przez to pierwszy podjazd na papierze był za mocny a w rzeczywistości poszedł słabiej niż dwa kolejne. Miałem wyraźny problem z przejściem z wyższej kadencji na niższą, nie wstawałem z siodełka, wówczas byłoby łatwej. Po raz kolejny przekonałem się, że jakaś rozbieżność mocy występuje bo przy podobnej jeździe czasy jakie miałem były gorsze i analogicznie teraz potrzebowałem prawie 20 Wat mniej aby uzyskać wynik. Jakoś to po mnie spłynęło, zrobiłem swoje podczas 3 podjazdów. Warunki były trudne więc obrałem kierunek dom. Zjazdy tego dnia sobie podarowałem, na ten moment nie jestem w stanie skupić się jednocześnie na zjazdach i podjazdach. Najważniejsze, że po tym treningu czułem się nieźle bo ostatnie intensywne treningi były bardziej odczuwalne dla organizmu i znacznie dłużej się regenerowałem.