Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrKukla2 z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 223022.38 kilometrów w tym 7915.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.35 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2019

Dystans całkowity:1649.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:57:38
Średnia prędkość:25.87 km/h
Maksymalna prędkość:75.00 km/h
Suma podjazdów:22984 m
Maks. tętno maksymalne:196 (100 %)
Maks. tętno średnie:164 (84 %)
Suma kalorii:29716 kcal
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:61.07 km i 2h 13m
Więcej statystyk

Podsumowanie Maja

Piątek, 31 maja 2019 · dodano: 31.05.2019 | Komentarze 0

Wreszcie kończy się miesiąc w którym nie miałem na nic czasu a niezbyt sprzyjająca pogoda miała duży wpływ na liczbę i długość treningów. Maj był pierwszym miesiącem w którym skupiałem się na intensywności treningów, sesje treningowe z powtórzeniami na określonych mocach stanowiły większość a dodatkowo udało się zaliczyć pokaźną liczbę podjazdów. Późniejsze rozpoczęcie sezonu startowego przyniosło kilka plusów a same starty dały mi dokładny obraz formy w jakiej się znajduję. Jestem bardzo zadowolony bo musiałem nieźle się nakombinować aby regularnie trenować i tylko kilka razy zmuszony byłem użyć trenażera. Podobny maj miał miejsce trzy lata temu, wtedy też pogoda płatała figle a ciepłe dni można było policzyć na palcach. Wszystkie treningi oparłem na pomiarze mocy i TSS, przy niezbyt dużej ilości czasu musiałem robić intensywne jednostki aby liczba TSS się zgadzała. Z zaplanowanych jednostek wypadły tylko trzy, jeden tlen, jeden trening z podjazdami i jeden z powtórzeniami w 5 strefie mocy. Brakować może przede wszystkim tego ostatniego a na siłę nie będę chciał tego nadrobić. W tym roku wprowadziłem także zmiany sprzętowe, w poprzednich latach trenowałem na gorszym sprzęcie a lepszy wyciągałem raz w tygodniu i na zawody. Najczęściej kończyło się to defektami w najmniej spodziewanym i oczekiwanym momencie czyli podczas zawodów. Zakup drugiego kompletu kół okazał się strzałem w dziesiątkę, używanie lepszych kół podczas zawodów i wybranych treningów jest idealną opcją. Jak na razie defekty mnie omijają a regularnie serwisowany sprzęt daje większą swobodę. Drobne usterki się zdarzają, takie jak np. spadniecie łańcucha czy popuszczenie jakiejś śruby na nierównościach. Podczas dwóch startów skupiłem się na odnalezieniu zagubionej przyjemności z jazdy w grupie, motywacji do startu w wyścigach oraz sprawdzeniu swojej ogólnej formy. Dopiero po drugim starcie wszystko zaczyna wracać do normy. Aspekty które w poprzednich latach u mnie kulały udało się poprawić, dużo lepiej czuję się w grupie, zjazdy pod względem technicznym wyglądają dużo lepiej a problemy z odpowiednią rozgrzewką i słabym początkowym fragmentem wyścigu też udało się chociaż częściowo wyeliminować. Jest to dla mnie ważniejsze niż najlepszy wynik w zawodach. Oczywiście czeka mnie dużo pracy nad ustabilizowaniem tego i to jest jeden z celi na ten sezon. Poprawienie słabych stron da mi dużo więcej niż ulepszenie dobrych. Pod koniec miesiąca zaczęło mi się jeździć dużo przyjemniej, treningi pomimo, że są ciężkie to idą łatwiej niż gdy męczyłem się na rowerze. Wzrost formy jest efektem dobrze przepracowanych ostatnich 4 miesięcy. Wiele wskazuje na to, że w czerwcu będę miał dużo więcej czasu na rower i mam zamiar to wykorzystać zarówno do dłuższych treningów jak i krótszych z powtórzeniami.
1.Waga w maju:

Moja waga z każdym tygodniem szła w dół. Jest już coraz bliższa optymalnej przy której jeździ mi się najlepiej i notowałem najlepsze osiągnięcia. Najważniejsze, że tracę głownie zbędny tłuszcz a mięśnie zostają.
2.Obciążenie treningowe:

Regularne treningi powodują stały wzrost CTL, obciążenie treningowe utrzymuję na zbliżonym poziomie a ujemna wartość TSB świadczy o tym, że do optymalnej formy jeszcze brakuje.
3.Wygenerowana moc:
3.1.Krótkie odcinki:

3.2.Dłuższe odcinki:

Moce w większości czasów są lepsze niż w ubiegłym miesiącu. Nie wiem jak aktualnie wygląda moje FTP oraz maksymalne wartości mocy w innych odcinkach czasowych. Wszystkie najlepsze wyniki są osiągnięte podczas jednego z kilku powtórzeń w serii lub podczas wyścigu. Pod tym względem wygląda to nieźle. Na razie nie byłem w stanie przełożyć mocy generowanych na treningach na zawody.
4.Intensywność treningów:

Spora liczba intensywnych treningów dała dużo TSS a moc znormalizowana rzadko spadała poniżej 200 podczas pojedynczej sesji treningowej.
5.Podsumowanie liczbowe:
5.1.Podsumowanie z programu Golden Cheetach:
5.1.1.Podsumowanie ogólne:

5.1.2.Czas w strefach:

5.1.3.Podsumowanie szczegółowe:

5.2.Wstępny rozpis na czerwiec:
W najbliższym miesiącu w dalszym ciągu skupie się na intensywności. Zamierzam zaliczyć sporo podjazdów ora zjazdów które będę szlifował do bólu. Wszystko w dalszym ciągu podporządkowuje wyścigowi TRR. Dużym wyznacznikiem będzie test FTP który chciałbym przeprowadzić około 20 czerwca. Mam w planie wystartować w kilku wyścigach. Nie wiem jeszcze dokładnie jakich ale na pewno będą to wyścigi górskie:

W dalszym ciągu będę robił swoje, trenował na 100 % a jaki to da rezultat to wyjdzie w praniu. Czołówka jest za daleko z przodu i nie chce za wszelką cenę zmniejszać tego dystansu. Nie chce się porównywać i być porównywany do najlepszych bo różnimy się pod wieloma względami. Nie mam tyle czasu, zdrowia, możliwości i predyspozycji aby przykładać się i poświęcać treningom jaki inni. Może się to zmieni za rok czy dwa ale na chwile obecną nie ma takiej możliwości. Popularne w Polsce traktowanie wszystkich na jedno kopyto nie prowadzi do niczego dobrego. Powoduje to niepotrzebne napięcie i oczekiwania których nie jest w stanie się spełnić a często prowadzi do zupełnego zniechęcenia.
Traktowanie startów, treningów i całej otoczki wokół kolarstwa jako zabawy i odskoczni od problemów życia codziennego jest podejściem amatorskim. Są dużo ważniejsze rzeczy których zaniedbanie może powodować nieodwracalne skutki czego niektóre osoby najwyraźniej nie rozumieją. Nie musząc chodzić do pracy na 8 godzin i zajmować się problemami życia codziennego osiągniecie sukcesu jest dużo łatwiejsze.
5.3.Informacje o podjazdach:

Udało się zaliczyć sporo podjazdów. Wpadło kilka nowych oraz kilka rekordów czasowych. Moja dyspozycja rośnie i być może już niedługo będę osiągał czasy na poziomie rekordowych.




  • DST 44.00km
  • Czas 01:46
  • VAVG 24.91km/h
  • VMAX 57.00km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • HRmax 184 ( 94%)
  • HRavg 133 ( 68%)
  • Kalorie 800kcal
  • Podjazdy 800m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 51

Czwartek, 30 maja 2019 · dodano: 30.05.2019 | Komentarze 0

Po wczorajszym treningu siłowym nakierowanym na górne partie ciała nogi były świeże a jedyną przeszkodą w przeprowadzeniu treningu mogła być pogoda. Wyjechałem dosyć wcześnie i było zimno. Obrałem tradycyjny kierunek i tam miało być jeszcze zimniej. Nic nie przekonało mnie do nogawek i wyjechałem w krótkich spodenkach pomimo 10 stopni na termometrze. O dziwo bardzo dobrze kręciła noga a zwykle w takich temperaturach miałem duże problemy. Podczas przejazdu przez miasto zrobiłem dwa sprinty 15 sekundowe i jeden 5 sekundowy podczas którego byłem w stanie wygenerować ponad 1000 Wat w czasie sekundy. Dobre i to, taką moc widziałem tylko raz w zeszłym roku. W okolicy ulicy Górskiej były spore korki, ale udało się jakoś przedostać do Straconki. Krótki postój przed podjazdem i ogień. Ostatni taki trening miałem równo dwa tygodnie temu. Ruszyłem mocno i już pierwsze minutowe powtórzenie było mocniejsze niż ostatnim razem. Odpoczynek w 2,3 strefie szybko zleciał i kolejne powtórzenie. Musiałem przepuścić ambulans i jechałem trochę zbyt lekko, pod koniec zwiesił się licznik i policzył o kilka sekund za dużo. Kolejne powtórzenia były już lepsze a odpoczynek po ostatnim musiałem kończyć już na zjeździe. Odpuściłem sobie szybki zjazd, wykorzystałem ten czas na uzupełnienie energii. Zjechałem około 600 metrów dalej niż planowałem zaczynać drugą serie powtórzeń. Spokojnie dojechałem do brukowanego mostku i ogień. Druga seria była lepsza, z każdym powtórzeniem generowałem lepszą moc a podczas ostatniego dałem z siebie wszystko. Znowu czas odpoczynku wykroczył poza podjazd i kończyłem go na zjeździe. Zjazd zimny, sporo samochodów ale udało się go wykorzystać na trening techniki. Dalsza droga już na sporym zmęczeniu ale pod koniec zacząłem powoli odzyskiwać siły. Na szczęście nadchodzą dni z dużo lepszą pogodą i może ciężkie treningi nie będą taka katorga jak obecnie.




Informacje o podjazdach:





  • DST 52.00km
  • Czas 02:05
  • VAVG 24.96km/h
  • VMAX 64.00km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 176 ( 90%)
  • HRavg 130 ( 66%)
  • Kalorie 890kcal
  • Podjazdy 980m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 50

Wtorek, 28 maja 2019 · dodano: 29.05.2019 | Komentarze 0

Pierwszy mocny trening od ponad tygodnia. Pogoda bardzo niepewna, deszcz wiszący w powietrzu i nieoptymistyczne prognozy przywiały trochę wątpliwości ale wyjechałem tak jak planowałem. Przejazd przez Bielsko spokojny, z kilkoma 30 sekundowymi akcentami. Po dojeździe do ulicy Żywieckiej chciałem sprawdzić jedną drogę będącą alternatywnym dojazdem do Straconki. Niestety dłuższy fragment nie ma dobrej nawierzchni. Próbując zrobić tam 30 sekundowy sprint, walczyłem z samochodami, dziurami i żwirem który powodował ślizganie się kół. Jakoś przejechałem ale chyba na razie zostanę przy standardowej trasie.
Zaplanowałem interwały w 5 strefie mocy z kadencją 70-80 i po dojeździe do mostu w Straconce ruszyłem mocno. Starałem się jechać równo, nie bardzo wychodziło a czas jakoś dłużył się. Przetrwałem jakoś 5 minut i już musiałem wprowadzić drobne korekty. Zacząłem za późno i powtórzenie kończyłem na łuku i wypłaszczeniu. Spokojnie zjechałem i zacząłem drugie powtórzenie. Wyszło bardzo podobnie ale zmęczenie narastało. Przy trzecim razie musiałem zwolnić na kilka sekund przez kolumnę pieszych która pojawiła się na drodze. Tak się złożyło, że każde kolejne powtórzenie było mocniejsze a pod koniec ostatniego miałem już dość. Później wpadłem na niezbyt dobry pomysł i wjechałem na szczyt Przegibka. Zjazd znowu był techniczny i dosyć szybki. Powrót do domu już nerwowy, uciekałem przed deszczem który zaczął padać 5 minut po powrocie do domu.
Ujechałem się nieźle i o to chodziło.




Zaliczony podjazd:




  • DST 34.00km
  • Kalorie 670kcal
  • Podjazdy 320m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miasto 10

Poniedziałek, 27 maja 2019 · dodano: 19.09.2019 | Komentarze 0


Kategoria Miasto


  • DST 31.00km
  • Czas 01:15
  • VAVG 24.80km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 129 ( 66%)
  • HRavg 110 ( 56%)
  • Kalorie 420kcal
  • Podjazdy 280m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd 11

Poniedziałek, 27 maja 2019 · dodano: 29.05.2019 | Komentarze 0

Najcieplejszy poranek w tym roku trzeba było wykorzystać. Po weekendzie nogi były zmęczone i nie pozostało nic innego jak rozjazd. Pojechałem po raz kolejny na dobrze znana mi trasę przez Skoczów. Dosyć mocno wiało i tak się złożyło, że większą część trasy walczyłem z czołowymi lub bocznymi podmuchami. Pod koniec nogi puściły i kręciły dużo lepiej.





Podsumowanie 21 tygodnia 2019

Niedziela, 26 maja 2019 · dodano: 29.05.2019 | Komentarze 0

Ostatni tydzień był czasem odpoczynku. Pogoda była zła a czasu nie miałem za dużo. Po wcześniejszych tygodniach byłem bardzo zmęczony a dodatkowo pojawiło się przeziębienie z którym walczyłem przez cały tydzień. Nie przeszkodziło to wystartować w sobotnim wyścigu. Poziom sportowy był bardzo wysoki i obawiałem się, że zupełnie sobie nie poradzę. Podejście zawodników, kibiców i kierowców zupełnie inne niż w Polsce. Zawodnicy zachowywali się bardzo mądrze, nikt słaby nie znalazł się z przodu po starcie, każde zwężenie, skrzyżowanie, dziura w drodze była wcześniej sygnalizowana a na długim i bardzo nerwowym odcinku dojazdowym do pierwszej selekcji na podjeździe zdarzyła się jedna kraksa. Mając w myślach to co dzieje się w Road Maraton to tych kraks byłoby na pewno więcej a peleton podzielił się na grupki dużo wcześniej, nie przez poziom sportowy a przez słabych zawodników puszczających koło i inne sytuacje które często mają miejsce. Zamiast dobrej pozycji startowej postawiłem na rozgrzewkę i dzięki temu nie miałem dużych problemów po starcie. Czułem się dobrze, chyba za dobrze i dlatego gdy na jednym z nierównych i wyboistych zjazdów popuściło mi mocowanie licznika i musiałem schować go do kieszeni. Cały czas trenuje w oparciu o wskazania mocy, strefy i czas i brak stałego podglądu na dane był dla mnie strzałem w kolano. Jazda na wyczucie nigdy nie wychodziła mi najlepiej, nie zażynałem się na maksa ale brak regularnego jedzenia spowodował spory kryzys. Przed startem obrałem dobrą taktykę, po raz pierwszy od dawna nie jechałem mocno podjazdów aby nadrobić trochę czasu a starałem się odważniej zjeżdżać i skupić na lepszej komunikacji w grupie. Taka taktyka zdawała dobrze egzamin a na podjazdach miałem rezerwy. Dobrze wyglądałem na tym wyścigu i nawet słabsza ostatnia cześć tego nie zmieni. Zupełnie inaczej jeździ się wyścigi 2-3 godzinne niż 4 godzinne. Te krótsze można przejechać na zapasach z kieszonek i dwóch bidonach a na dłuższych trzeba już skorzystać z bufetu i inaczej rozłożyć siły. Profil trasy tego wyścigu był bardzo charakterystyczny, długi, szybki odcinek z kilkoma krótkimi podjazdami i długimi łagodnymi zjazdami, później kilka podjazdów, głównie wąskich o nienajlepszej nawierzchni a na koniec znowu łatwiejszy ale bardzo meczący odcinek. Był to jeden z ciekawszych i lepiej zorganizowanych wyścigów w jakich miałem okazję startować. Myślę, że nie był to mój ostatni start w Czechach a po tym co usłyszałem w Rajczy to nie wiem czy chce wracać do startów w cyklu Road Maraton. Poza wyścigiem udało się zaliczyć dwa dobre treningi. Zdecydowanie lepiej czuje się już na zjazdach i mogę zacząć pracować nad ich szybkością.
1.Waga w ostatnim tygodniu ( tylko dni z aktywnościami rowerowymi ):

Waga zaczęła iść w dół. Nie wpłynęło to zbytnio na dyspozycje.
2.Obciążenie treningowe:

Podczas odpoczynku na moment TSB przekroczyło 0. Po sobotnim wyścigu wszystko wróciło do stanu z ostatnich tygodni.
3.Wartości mocy:
3.1.Na krótkich odcinkach:

3.2.Na dłuższych odcinkach:

Podczas sobotnich zawodów osiągnąłem najlepszą moc godzinną w tym roku.
4.Intensywność treningów:

Najlepszą moc znormalizowaną osiągnąłem podczas wyścigu.
5.Podsumowanie liczbowe:
5.1. Podsumowanie z programu Golden Cheetach:
5.1.1. Podsumowanie ogólne:

5.1.2.Czas w strefach:

5.1.3. Podsumowanie szczegółowe:

5.2.Wstępny rozpis na 22 tydzień 2019:
Po luźniejszym tygodniu wracam do cięższych treningów. Znowu nie będę miał czasu na dłuższe treningi w tygodniu i skupie się na krótkich, intensywnych aktywnościach. W weekend być może wystartuje w wyścigu lub zaliczę kolejny długi dystans z podjazdami w roli głównej. Nie planuje określonej liczby TSS ale chciałbym aby podczas każdej pojedynczej aktywności było ich więcej niż 100.
5.3.Podjazdy zaliczone w minionym tygodniu:

Udało się zaliczyć kilka nowych podjazdów oraz jeden trening z dobrze mi znanymi wzniesieniami. Czasy nie są najlepsze, ale nie skupiałem się na tym.




  • DST 95.00km
  • Czas 03:52
  • VAVG 24.57km/h
  • VMAX 68.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Kalorie 1692kcal
  • Podjazdy 1610m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 49

Niedziela, 26 maja 2019 · dodano: 29.05.2019 | Komentarze 0

Po wczorajszym wyścigu należał się spokojny rozjazd. Bardzo dobra pogoda nakłoniła mnie do zmiany planów i pojechałem na około 4 godzinny trening z trzema podjazdami. Nie był to najlepszy pomysł, nogi ciężkie, zmęczone, nie zregenerowane a trasa wymagająca. Przeziębienie znowu dało o sobie znać i organizm zamiast walczyć ze zmęczeniem walczył z objawami infekcji.
Wyjechałem po 8 i było przyjemnie ciepło. Przejazd przez Bielsko spokojny, wolny, bez problemów. Następnie chciałem jechać trochę mocniej a nie wychodziło to zbyt dobrze. Za Bielskiem wjechałem na ścieżkę rowerową, musiałem uważać aby nie uszkodzić kół i szytek. W pewnym momencie na ścieżce pojawił się samochód, chcąc go minąć na mojej drodze pojawiła się gałąź. Na szczęście jechałem dosyć wolno i uderzenie zostało zamortyzowane przez kask. Dalsza droga już bez problemów. Po skręcie na Szczyrk zaczęło się jechać odrobine lepiej. Im bliżej Salmopola tym szło ciężej, tradycyjnie ostatni odcinek był pod wiatr. Podjazd zacząłem spokojnie i trzymałem w miarę równe tempo. Bez przeszkód dotarłem na szczyt i po krótkiej przerwie zacząłem zjazd. Skupiłem się na technice i wyszło bardzo dobrze, zabrakło trochę szybkości, ale było mokro, wiało i ruch pojazdów utrudniał szybkie pokonywanie zakrętów. Dosyć szybko dotarłem do ronda gdzie skręciłem w lewo na Istebną. Po minięciu krótkiego zwężenia złapałem rytm który utrzymałem aż do samej przełęczy. Luźna jazda nie sprawiała problemów a nagrodą był dłuższy postój w bufecie. Udało się skorzystać pomimo zamkniętego dla gości lokalu i trochę odpocząć. Po postoju jechało się odrobine lepiej i było to widać na ostatnim podjeździe dnia. Na szczycie nawet się nie zatrzymywałem i zacząłem kolejny dobry zjazd. Znowu starałem się skupić na technice i pod tym względem nie mam zastrzeżeń. Musze nauczyć się dokręcać na prostych i kolejny progres na zjazdach powinien stać się faktem. Zjazd przez dziurawy i zatłoczony Szczyrk nie należał do przyjemnych a dalej tez nie było lepiej. Przejazd przez Bielsko odpuściłem. Wolnym i spokojnym tempem dojechałem do domu. Kolejne podjazdy zaliczone, zjazdy bardzo dobre i miło spędzony czas bez żadnych konkretnych założeń treningowych.



Informacje o podjazdach:




  • DST 8.00km
  • Czas 00:20
  • VAVG 24.00km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 169 ( 86%)
  • HRavg 130 ( 66%)
  • Kalorie 211kcal
  • Podjazdy 20m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozgrzewka i rozjazd

Sobota, 25 maja 2019 · dodano: 18.12.2019 | Komentarze 0




  • DST 143.00km
  • Czas 04:20
  • VAVG 33.00km/h
  • VMAX 75.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 196 (100%)
  • HRavg 159 ( 81%)
  • Kalorie 2298kcal
  • Podjazdy 2050m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mamut Tour 2019

Sobota, 25 maja 2019 · dodano: 26.05.2019 | Komentarze 0

Długo czekałem na ten start. Wyścig o którym myślałem już dwa lata temu był idealną okazją do sprawdzenia swojej aktualnej formy. Do końca nie wiedziałem czy uda się wystartować a w dodatku przez kilka dni walczyłem z przeziębieniem którego do końca nie zdołałem wyleczyć. Mając do wyboru trzy dystanse wybrałem ten średni z wysokim poziomem i dużą liczbą uczestników. Będąc na miejscu zaskoczyła mnie baza w której zlokalizowane było miasteczko zawodów, teren dosyć spory, dużo miejsc parkingowych, dostęp do kilku toalet, pryszniców, bufetów. Trasa wyścigu zaczynała się i kończyła około 200 metrowym odcinkiem kostki brukowej. Załatwienie formalności w biurze było chwilą, każdy wiedział w której kolejce się ustawić i dlatego wszystko szło szybko i sprawnie. Na starcie wszystkich dystansów oraz maratonu MTB i wyścigów dla poszczególnych kategorii młodych kolarzy zebrało się około 800 osób. Organizacyjnie było to załatwione perfekcyjnie. Na początek startował dystans C ( 80 km ) później łączony A ( 220 km ) i B ( 143 km ) a następnie MTB i Gravel. Dopiero po wystartowani u głównych wyścigów do boju ruszyli młodzi miłośnicy kolarstwa. Z pierwszego pozoru wydawało mi się, że dystanse A i B powinny startować przed dystansem C ale rozwidlenie dróg na trasie było w takim miejscu, że wyprzedzenie słabszych zawodników z wyścigu startującego wcześniej w przyjętym układzie startów było bezkolizyjne.
Przed startem przygotowałem odpowiednią ilość jedzenia oraz dwa bidony picia. Pojechałem na rozgrzewkę i nie zdążyłem z niej wrócić a już startował pierwszy dystans. Już po starcie się podzielił na kilka grup a tempo nie było jakoś ekstremalnie wysokie. Gdy dojechałem już na start to sektor już był pełny i podobnie jak około 80 osób musiałem stanąć w drugiej części. Gdy ruszyliśmy to od razu tempo było wysokie, chyba za wysokie jak dla mnie. Męczyłem się strasznie i musiałem być maksymalnie skupiony bo w ponad 200 osobowym peletonie o kraksę nie było trudno. Udało się przedostać kilka pozycji do przodu ale na większy zysk nie było co liczyć. Skupiłem się na utrzymaniu pozycji w peletonie, runda nie była zamknięta i co jakiś czas pojawiały się samochody co powodowało tzw. Efekt sprężyny. Nawierzchnia nie była najlepsza a po około 10 kilometrach pojawiła się kostka brukowa. Dłuższego i trudniejszego podjazdu nie było widać i tak było jeszcze przez wiele kilometrów. Po około 15 kilometrów pojawił się lekki zjazd i tam miałem delikatne problemy i zostałem za peletonem. Zebrało się nas kilka osób i udało się dogonić główną grupę. Na około 20 kilometrach popuściła śruba od mocowania licznika, wypadła gumowa uszczelka która zabezpieczała uchwyt przed przesunięciem się i uchwyt był całkiem luźny. Przesunąłem go w prawo na nieco grubszą cześć kierownicy ale przeszkodą były linki i przy całkiem równej drodze może zdałoby to egzamin ale na tej trasie ciężko było o super nawierzchnie i nie ryzykowałem takiego rozwiązania. Chcąc czy nie chcąc licznik wylądował w kieszeni i to było już dla mnie poważne utrudnienie. Jestem przyzwyczajony do jazdy z czujnikami i nie bardzo byłem pewny jazdy „na oko”. Największym problemem jaki się pojawił było mierzenie czasu w którym miałem przyjmować kolejne dawki energii. Przestałem się tym przejmować i znowu skupiłem się na trzymaniu w grupie. Peleton dzielił się i łączył wiele razy, powoli przesuwałem się do przodu ale czub był za daleko. Gdy pojawił się fajny fragment a stawka była przerzedzona na tyle, że swobodnie mogłem przeskoczyć kilkanaście miejsc do przodu to wydarzyła się kraksa i przede mną pojawili się zawodnicy którzy chcieli ją minąć. Ucierpiało 4 zawodników a kilkunastu musiało się zatrzymać. Pojawiła się dziura którą zacząłem spawać, na szczęście droga prowadziła lekko w górę i miałem łatwiej. Udało się doskoczyć i dociągnąć za sobą kilku zawodników a kilkunastu kolejnych miało problemy. Do pierwszego dłuższego podjazdu coraz mniej czasu a peleton znowu się podzielił na kilka grupek. Byłem w trzeciej z nich, różnice były małe i szybko znowu się połączyliśmy. Nie wiem co działo się z przodu ale wiedziałem, że na tym pierwszym odcinku trasy straciłem sporo sił. Przed podjazdem byłem w peletonie który zaczął się dzielić na podjeździe. Z przodu szło mocne tempo a moja jazda pozwoliła coś nadrobić i na szczycie znaleźć się za drugą grupą. Zjazd był bardzo niepewny, momentami mokro, żwir i wyrwy. Gdy nachylenie spadło to przeleciała koło mnie kilkuosobowa grupa i nie miałem szans na reakcję. Nie lubię takich zjazdów gdy nachylenie nie przekracza 3 %. Po zjeździe i skręcie w prawo dogoniła mnie dosyć duża grupa zawodników i udało się do niej załapać. Na początku nie pracowałem a później dałem dwie bardzo mocne zmiany co zaowocowało dogonieniem najpierw jednej a później drugiej dużej grupy. Nie wiem kiedy minęliśmy bufet a w bidonach picia ubywało. Przez brak ciągłego podglądu na licznik nie jadłem regularnie. Jechało się bardzo dobrze, wiedziałem, że znalazłem się w właściwym towarzystwie. Mając już pewne doświadczenia z krajowych wyścigów nie pchałem się na czoło a jazda w peletonie nie sprawiała mi tak dużych problemów jak jeszcze rok temu. Dobrą dla mnie sytuacją był fakt, że w grupie było po kilku zawodników z tych samych grup i to właśnie oni głównie nadawali tempo. W połowie trasy pojawił się krótki ale ciekawy podjazd na którym grupa się podzieliła, kilku zawodników odpadło, ja czułem, że nie jadę na maksa a i tak wjechałem z przodu. Początek zjazdu nie wyglądał dobrze a druga część już dużo lepiej i dzięki temu nie puściłem grupy. Za późno zjadłem żela i w dalszej części wyścigu za to zapłaciłem. Do następnego podjazdu nie działo się nic ciekawego, tempo nie tak wysokie jak na początku wyścigu i dlatego nie musiałem skupiać się na utrzymaniu koła grupy. Przed podjazdem kilku zawodników się zatrzymało, nastąpiło rozluźnienie i wykorzystałem ten fakt do przesunięcia się do przodu. Przegapiłem moment podkręcenia tempa i kilku zawodników odjechało. Ja jechałem swoje i na szczycie stawka była dosyć rozciągnięta. Na zjeździe nieco zaryzykowałem ale przed jednym z zakrętów się zawahałem i wytraciłem zbyt dużo prędkości. Przed ostatnim, najdłuższym podjazdem dojechało do mnie kilku zawodników. Dwóch zawodników przy dużej prędkości się zderzyło, bardzo nieciekawie to wyglądało ale nie było czasu aby się zatrzymać. Wcześniej zdążyłem skonsumować kolejnego żela i myślałem, że starczy energii na cały podjazd. Na początku pojawiło się dosyć duże nachylenie i zaczynałem zbliżać się do osób które były z przodu. Gdy skończył się teren zabudowany i krótki odcinek w lesie to wyjechało się na otwartą polane i pojawiała się ściana do nieba. Bardzo ciekawy widok, kilkadziesiąt różnych koszulek na tle nieba i trawy wyglądało bardzo ładnie. Jechałem cały czas dosyć dobrym tempem. Wyprzedzałem kolejnych zawodników i przed wypłaszczeniem dojechałem do zawodników którzy mi odjechali na poprzednim podjeździe. Do początku zjazdu prowadził jeszcze odcinek z bardzo zmiennym nachyleniem. W tym momencie dopadł mnie spory kryzys z którym później długo walczyłem. Zaczynałem tracić kontakt z nimi a z tyłu nie było nikogo. Jeden z zawodników minął mnie na początku zjazdu, kolejny kawałek dalej i dopiero gdy trzeci mnie minął to udało mi się złapać koło. Zjechałem dosyć dobrze ale jazda bez grupy w względnie łatwym terenie nie miała większego sensu. Szybko dojechała do mnie mała grupa i w sumie było nas około 10 osób. Kryzys nie chciał mnie opuścić ale walczyłem dzielnie i zawziąłem się na tyle aby w dobrze współpracującej grupie dojechać do bufetu. W tej grupce wszyscy pracowali i o to chodziło. Niestety na bufecie musiałem się zatrzymać. W bidonach było już zupełnie pusto, jedzenia na styk. Zatrzymało się nas kilku a reszta pojechała. Postój był szybki i sprawny, napełnienie dwóch bidonów i zabranie banana zajęło mi około 40 sekund. W oddali było widać dwie grupy, samotnie ciężko było dogonić. Zaczynałem tracić motywację i włączyłem tryb ekonomiczny. Dojechał do mnie zawodnik który jechał na 220 kilometrów. Nie miałem ambicji aby za wszelką cenę jechać jego tempem i po kilku minutach odpuściłem. Minąłem rozwidlenie dróg skąd do mety pozostało 21 kilometrów. Samotnie walczyłem z trasą, z tyłu nie było widać nikogo. Dopiero po kilku kilometrach jazdy równym tempem dojechało do mnie trzech zawodników, chwile z nimi jechałem a później zostałem z jednym z zawodników i już we dwóch do mety. Najpierw po równych zjazdach a później gdy widziałem, że kolega nie daje rady wychodzić na zmian to popuściłem lekko i w równym tempie dojechaliśmy do kostki brukowej prowadzącej do mety. Nie byłbym sobą gdybym nie próbował zafiniszować. Ruszyłem mocno i bez problemu byłem w stanie wygenerować ponad 700 Wat. Nie byłem przesadnie zmęczony, ostatnie 30 kilometrów po bufecie mogłem pojechać mocniej, lepiej i wtedy pewnie bardziej czułbym nogi.
Z przebiegu wyścigu jestem zadowolony. Do zwycięzcy straciłem około 25 minut, do zawodników z którymi się trzymałem przez większą część wyścigu około 10 minut. Pojechałem dobrze, na miarę obecnych możliwości. Taktyka jaką obrałem była dobra, siły wyższe spowodowały, że mój wynik był nieco gorszy. Sprzęt przygotowałem perfekcyjne, poza uchwytem do licznika nic nie zawiodło. Koła spisały się dobrze, przetrwały tą trasę a w najbliższym okresie wysyłam je na serwis w celu sprawdzenia naciągu szprych i stanu bębenka. Najbardziej żałuję, że nie miałem stałego podglądu na licznik. Mając dostęp do danych a w szczególności do czasu byłbym w stanie dokładnie rozplanować siły, wiedzieć kiedy mam jeść i może tego kryzysu by nie było. Przegapiłem pierwszy bufet a na drugim nie było już bidonów do zabrania i musiałem się zatrzymać. Wiele zawodników miało przewagę w postaci własnych bufetów i samochodów technicznych co było dozwolone.
Organizacja tego wyścigu stała na bardzo wysokim poziomie, wszystkie szczegóły dopięte na ostatni guzik. Super zabezpieczona trasa pomimo faktu, że wyścig odbywał się w otwartym ruchu a zabezpieczone były wszystkie skrzyżowania. W Polsce nieraz po przejechaniu czołówki znikają także osoby zabezpieczające trasę a na tym wyścigu służby stały jeszcze długo po przejechaniu czołówki. Przed czołowymi zawodnikami jechał radiowóz policyjny a dalsze grupy były pilnowane przez motocykl. Jeden z nich filmował cały wyścig, dzięki dobrej jeździe w pierwszej części wyścigu dosyć często byłem filmowany. Bufety dobrze zaopatrzone, szybka obsługa, na podobnym poziomie co w Polsce. Poziom zawodów bardzo wysoki, czołowi zawodnicy w Polsce mieli problem z utrzymaniem czołowej grupy a liczba zawodników w poszczególnych kategoriach i prezentującej wysoki poziom jest bardzo duża. O przynależności do poszczególnych grup decydowały detale. Jedynym elementem który mógł wyglądać lepiej to drogi, sporo nierównych, wąskich dróg z niezbyt dobrą nawierzchnią. Bogate pakiety startowe, atrakcyjne nagrody i wiele innych decydują, że wyścig ten doczekał się już fajnego jubileuszu – 25 lat. W Polsce na palcach jednej ręki można policzyć takie wyścigi.
Wszystkie osoby które narzekają na wysoki poziom kolarstwa amatorskiego w Polsce polecam ten wyścig jako porównanie. Zawodnicy którzy w Polsce nie mają konkurencji tutaj ją znajdą. Ciekawostką dotyczącą tego wyścigu jest fakt, że w poprzednich latach na starcie pojawiali się zawodnicy którzy mają w swoim CV także starty w wyścigach World Tour i niekoniecznie wygrywali ten wyścig.
Wracając do celu w jakim pojechałem do Czech mogę stwierdzić, że w mniejszym lub większym stopniu zrealizowałem wszystkie zadania. Najważniejszym celem było sprawdzenie swojej aktualnej formy. Profil trasy i tempo w pierwszej części spowodowały weryfikacje założeń, na początku straciłem sporo sił i na podjazdach nie pokazałem rzeczywistych możliwości. Dobrze czułem się w peletonie, byłem w stanie trzymać się wyżej niż na samym ogonie a gdyby tempo było lżejsze to być może byłoby jeszcze lepiej. Dużo lepiej zjeżdżam, już nie tracę tyle sił na doganianie grupy po zjazdach. Brak podglądu na licznik spowodował, że nie rozłożyłem dobrze sił, nie jadłem regularnie i doprowadziłem do niepotrzebnego kryzysu który sprawił, że w drugiej części wyścigu nie szło mi już tak dobrze. Pewien wpływ miało także przeziębienie z którym walczyłem w ostatnich dniach, zwykle taki stan odbierał mi znaczne pokłady energii a tym razem osłabienie nie było tak widoczne. Moja forma na tym etapie sezonu jest dobra. Lepiej czuję się w dużej grupie a zjazdy wyglądają dużo lepiej. Wiem nad czym mam pracować aby poprawić swoją dyspozycję wyścigową.




  • DST 54.00km
  • Czas 01:42
  • VAVG 31.76km/h
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 48

Wtorek, 21 maja 2019 · dodano: 24.05.2019 | Komentarze 0

Przez ostatnie ciągłe zmiany pogody złapałem jakieś przeziębienie które pojawiło się zaraz po weekendzie. Po całkowicie wolnym poniedziałku postanowiłem zrobić spokojną rundkę. Z katarem i kaszlem nie był to najlepszy pomysł a kolejna okazja do jazdy na zewnątrz może pojawić się dopiero w weekend. Po sobotnich problemach z kołami nie zdążyłem jeszcze się im dokładnie przyjrzeć i nie miałem innego wyjścia jak jazda na wyścigowych stożkach z szytkami.
Wyjechałem około 16 na dobrze znaną mi trasę do Ustronia i s powrotem. Wybór kierunku jazdy był uwarunkowany od pogody. Niebo na południowym zachodzie było najjaśniejsze a dookoła ciemne chmury. Początkowo myślałem o pętli przez Przegibek i Zarzecze, później po głowie chodził objazd Goczałkowic a ostatecznie wybrałem trasę która pod względem trudności znajduje się pomiędzy dwoma wyżej wymienionymi. Zachodni wiatr nie pozwalał na szybką jazdę, przed Skoczowem dwa razy zaczęło kropić ale nie przerodziło się to w większy deszcz. Na jednym ze zjazdów coś przykleiło mi się do szytki i tarło o ramę, zatrzymałem się, pozbyłem się problemu, sprawdziłem dokładnie oba koła i ruszyłem dalej. Pomimo lekkiego osłabienia i ciągłego sięgania do kieszonki po chusteczki jechało się nieźle. Po skręcie w lewo na Ustroń walczyłem z bocznym wiatrem który nieznacznie zmieniał kierunek i w efekcie jazda nie była zbyt równa. W całkiem dobrym czasie dojechałem do nawrotu i tym samym teoretycznie trudniejszą cześć trasy miałem za sobą. Szybko zorientowałem się, że nie będzie tak łatwo jak myślałem. Wiatr wiał bardziej z północy i miał wpływ na jazdę. Trzymałem równą moc, noga podawała i dosyć szybko przejechałem przez Ustroń i dotarłem do Skoczowa. Szybką jazdę kontynuowałem do podjazdu na którym zwolniłem aby jechać w 3 strefie. Pagórkowaty odcinek do Jaworza poszedł bardzo dobrze i po dojechaniu do ronda wjechałem w korek. Myślałem, że za chwile się to rozładuje i będę mógł jeszcze kawałek jechać fajnym tempem. Gdy zorientowałem się, że nic z tego to zwolniłem a gdy zobaczyłem spory sznur podjazdów za sobą to zjechałem na pobocze i puściłem wszystkich. Gdy zrobiło się luźniej to ruszyłem na ostatnie 2 kilometry w spokojniejszym już tempie. Do pojazdów tworzących korek dojechałem na rondzie przy wjeździe do Bielska. Znowu zaczęło kropić, do domu blisko i nie chciałem zmoknąć. Moment w którym musiałem się zatrzymać wykorzystałem na skasowanie licznika i już w bardzo wolnym tempie dojechałem do domu. Nie minęło ani 5 minut jak lunęło. Miałem idealne wyczucie czasu. Na trasie którą często jeździłem i notowałem czasy poprawiłem najlepszy wynik o ponad 5 minut. Zwykle traciłem 2-3 minuty na skrzyżowaniach a tym razem odliczyć mógłbym zaledwie 30 sekund co i tak daje najlepszy czas. Na ten fakt złożył się dobrze przygotowany sprzęt, warunki na trasie oraz dyspozycja dnia. Był to także najszybszy przejazd w tym roku. Podobna dyspozycja w weekend bardzo by mnie ucieszyła.