Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrKukla2 z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 223022.38 kilometrów w tym 7915.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.35 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2020

Dystans całkowity:1811.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:75:21
Średnia prędkość:26.76 km/h
Maksymalna prędkość:68.00 km/h
Suma podjazdów:20860 m
Maks. tętno maksymalne:182 (93 %)
Maks. tętno średnie:144 (73 %)
Suma kalorii:36675 kcal
Liczba aktywności:33
Średnio na aktywność:69.65 km i 2h 17m
Więcej statystyk

Podsumowanie Marca

Wtorek, 31 marca 2020 · dodano: 01.04.2020 | Komentarze 0

Marzec jest zawsze dla mnie ważnym miesiącem. W tym roku powodów do zadowolenia jest niewątpliwie mniej. Wiele rzeczy w ciągu miesiąca zmieniło się o 180 stopni i to stawia cały ten rok w zupełnie innym świetle. Czasami potrzeba trzęsienia ziemi aby coś zmieniło się na lepsze. Normalnie szykowałbym się do pierwszych wyścigów a na razie o tym można zapomnieć i skupić się na bezpiecznym funkcjonowaniu i załatwianiu niezbędnych potrzeb i niestety trzeba zrezygnować z przyjemności. Rower jest dla mnie lekarstwem na wiele rzeczy i na razie nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez jazdy na rowerze. Bardzo przyłożyłem się do treningu zimą i ciężko mi jest zmienić podejście o 180 stopni. Nie wiem jak wszystko wpłynie na przebieg kolejnych miesięcy czy lat, wiele rzeczy wskazywało na to, że po tym sezonie przechodzę na Kolarstwo Romantyczne, bez regularnych treningów i przede wszystkim startów w zawodach, obiecałem to sobie i bliskim mi osobom i ciężko będzie już znaleźć motywacje do powtórzenia tego co zrobiłem przez kilka ostatnich miesięcy. Może tak musiało być, że jak nie brak formy, defekty sprzętowe czy po prostu brak szczęścia które nie pozwalały na pokazanie moich możliwości to pojawiła się siła wyższa która wpłynęła na to, że ten sezon może być bez rywalizacji w zawodach. Na razie nic nie jest przesądzone i może coś z tego roku jeszcze będzie ale coraz bardziej w to wątpię.
Na początku Marca sytuacja wyglądała jeszcze normalnie, przynajmniej w Polsce. W tym miesiącu zwykle stawiam fundamenty pod formę w sezonie. W tym roku ta podstawa jest szczególnie dobra. Nie miałem większych problemów podczas jazdy. Nie wyjeździłem tylu godzin w tlenie co w kilku poprzednich latach ale zaliczyłem sporo 4-5 godzinnych sesji treningowych a jedna z nich trwała nawet 7 godzin. Zwykle 80 % treningów poświęcałem na wytrzymałość tlenową, w tym roku równie dużo czasu przeznaczyłem na intensywniejsze treningi. Zwykle pierwsze spotkanie z górami było bolesne a dyspozycja daleka od optymalnej. W tym roku jest inaczej, w górach byłem już kilka razy, solidna noga pozwala sprawnie pokonywać podjazdy z rezultatami nieodbiegającymi od najlepszych a warunki do jazdy po przełęczach nie są jeszcze optymalne. Pierwsze zjazdy do których przyłożyłem się od stron technicznej były równie dobre jak w najlepszym okresie ubiegłego roku a kilka klas lepsze niż na początku zeszłego roku gdy zaczynałem prace nad poprawą dyspozycji zjazdowej. Nie wiem jak radze sobie w grupie bo nie miałem okazji tego sprawdzić. Dłuższe odcinki w mocniejszym tempie też jeszcze nie wyglądają optymalnie, brakuje tempa wyścigowego nad którym miałem pracować podczas kwietniowych startów. Mam wszystko aby wdrożyć plan B przygotowany na wypadek gdyby wszystkie zawody w tym roku zostałyby odwołane. W takim wypadku wykorzystam swoje dobre strony i chciałbym wyśrubować statystyki dotyczące podjazdów. Jest kilka podjazdów które zaliczyłem już wiele razy i np. do 100 brakuje niewiele i jest szansa aby w tym roku dojść do tej liczby. Drugi wariant jest taki, że jestem w stanie poprawić swoje najlepsze czasy na wielu podjazdach a na tych które są wyśrubowane zbliżyć się do najlepszych wyników. Jak będzie można jeździć tak jak dotąd to od połowy kwietnia będę robił sprawdziany na podjazdach. Jeden tydzień – jeden podjazd pokonany maksymalnym możliwym tempem. Ile uda się zaliczyć podjazdów to nieważne, ważne żeby nie zmarnować kilku miesięcy treningów. Jestem zdania, że jak teraz odpuszczę to za rok przy podobnym nakładzie pracy nie osiągnę już takiego poziomu a całego życia na rower i poddawanie organizmu takiemu wysiłkowi poświęcić nie mam zamiaru, mój czas jest teraz i teraz jestem w stanie osiągnąć maksymalny poziom. Innych osób do współpracy nie potrzebuję, wyścigów również a samotna jazda również przynosi mi frajdę i najlepsze osiągniecia jakie dotychczas zdobyłem to wszystko były czasówki gdzie trzeba dać z siebie 100 % i nie patrzeć na innych i dlatego nie zamierzam odpuścić tego sezonu i sprawdzać się regularnie na podjazdach.
1.Waga w ostatnim miesiącu:

Cały czas waga utrzymuje się na stałym poziomie, delikatnie wahają się takie parametry jak masa mięśniowa czy % zawartość tkanki tłuszczowej. W poprzednich latach te wahania były dużo większe.
2.Obciążenie treningowe:

Duża dawka treningów w marcu wpłynęła na duży wzrost CTL i ATL. Taki stan pojawia się co roku a od kwietnia różnice są mniejsze i pod koniec maja parametr CTL zazwyczaj był wyższy niż ATL. W porównaniu do poprzednich lat w tym roku wartości są odrobine wyższe ale w granicach rozsądku.
3.Najlepsze wartości mocy:

W tym miesiącu nie robiłem żadnych testów mocy i te osiągnięte wartości są niższe od maksymalnych.
4.Intensywność treningów:

W marcu dominowały treningi tlenowe o intensywności 60-70% FTP. Pojawiło się też sporo treningów na wyższej intensywności jak i jazd regeneracyjnych na intensywności poniżej 50 % FTP.
5.Dane liczbowe:

Czas w strefach:

Dane szczegółowe:

6.Porównanie danych z poprzednimi sezonami:

* - Wartość szacowana, niepodparta testem.
W poprzednich sezonach formę budowałem głównie na treningach tlenowych, w tym roku takich treningów % było mniej a objętościowo nie jeździłem dużo mniej w tlenie niż w poprzednich latach. Na tyle dobrze przepracowałem okres zimowy, że jazdy po 4-5 godzin nie stanowiły dla mnie problemu, inaczej było w poprzednich latach gdy w zasadzie każdy taki wyjazd kończył się „bombą” lub dużym kryzysem. W tym roku mimo bardzo zmiennej i kapryśnej pogody zaliczyłem więcej podjazdów niż w poprzednich latach.
7.Dane o podjazdach:

W marcu zaliczyłem już jeden nowy podjazd i pobiłem dwa rekordy czasowe co dobrze wróży przed sezonem.
8.Zmodyfikowane cele na ten rok:
Niestety sytuacja rozwija się tak dynamicznie, że moje cele oparte głównie na startach w wyścigach chyba nie mogą być zrealizowane. Z tego powodu zdecydowałem się na przyjęcie nowych:
Wszystkie cele oparte będą na podjazdach które bardzo lubię i można powiedzieć, że się w nich specjalizuję. Cele podzieliłem sobie na dwie grupy. Pierwsza z nich dotyczy zaliczenia konkretnych podjazdów a druga jest bardziej ambitna.
Cele podstawowe:
1.W 2020 roku pojawić się 100 razy na Przełęczy Przegibek ( dowolnym podjazdem )
2.Wjechać po raz 100 na Salmopol od strony Szczyrku ( brakuje 10 podjazdów )
3.Wjechać po raz 150 na Równicę ( brakuje 29 podjazdów )
4.Wjechać po raz 50 na Górę Żar ( brakuje 1 podjazd )
5.Wjechać po raz 50 na Kubalonkę od Wisły ( brakuje 1 podjazd )
6.Wjechać po raz 10 na Magurkę ( brakują 2 podjazdy )
7.Wjechać po raz 200 na Przegibek od Bielska ( brakuje 20 podjazdów )
8.Wjechać po raz 100 na Salmopol od Wisły ( brakuje 29 podjazdów )
9.Wjechać po raz 50 na Kubalonkę od Istebnej ( brakuje 20 podjazdów )
10.Zaliczyć w sumie 400 odjazdów w 2020 roku
Cele dodatkowe:
1.Poprawić rekordy czasowe na znanych podjazdach
2.Wygenerować 6 W/kg na podjeździe dłuższym niż 5 minut
3.Zmierzyć się na czas przynajmniej z 15 podjazdami
4.Wjechać na Górę Żar w czasie krótszym niż 21 minut
5.Wjechać na Kocierz od Targanic w czasie krótszym niż 12 minut
6.Wjechać na Magurkę w czasie krótszym niż 16 minut
7.Wjechać na Łysinę w czasie krótszym niż 12 minut
8.Wjechać na Przełęcz Łysą w czasie krótszym niż 4 minuty
9.Znaleźć się w najlepszej 10 rankingu Strava na przynajmniej 5 podjazdach z czasami osiągniętymi w 2020 roku
10.Poprawić swoją moc i dyspozycję na podjazdach
Takie cele sobie wyznaczyłem jako zastępcze, ile z nich uda się zrealizować to czas pokaże. Mój własny sezon wyścigowy nie musi być gorszy i mniej atrakcyjny niż starty w wyścigach organizowanych w których miałem zamiar brać udział.




  • DST 32.00km
  • Czas 01:07
  • VAVG 28.66km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • HRmax 177 ( 90%)
  • HRavg 143 ( 73%)
  • Kalorie 792kcal
  • Podjazdy 430m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 30

Wtorek, 31 marca 2020 · dodano: 31.03.2020 | Komentarze 0

Krótki i szybki spontaniczny wyjazd w przerwie od pracy. Przed jazdą i w trakcie popełniłem sporo błędów które staram się eliminować. Wiele wskazywało, że nie uda się wyjechać i będę musiał przeprosić się z trenażerem, pojawiła się okazja to ją wykorzystałem. Pierwszym błędem było to, że pojechałem kilka godzin po ostatnim posiłku i nie zabrałem dużej ilości jedzenia myśląc, że starczy energii. Drugi błąd to wybór trasy, potrzebowałem odcinek na którym da się pojechać 10 minut w ciągu i taki też wybrałem ale warunki wietrzne były dzisiaj niesprzyjające i cały odcinek był z wiatrem wic nie starczyło na 10 minut. Ubrałem się szybko i w kilka minut byłem gotowy do jazdy. Dojazd i rozgrzewka bez większych problemów. W jednym miejscu musiałem uważać na ekipę remontową blokującą prawy pas jezdni. Rozgrzewkę zacząłem później bo znowu zacząłem bawić się licznikiem po drodze i nie widziałem ekranu z potrzebnymi danymi. Na rozgrzewce noga jeszcze była dobra. Z dobrym nastawieniem rozpocząłem pierwszy sprint. Już wtedy wiedziałem, że nie będę w stanie trzymać mocy powyżej 400 Wat przez 40 sekund i trzymałem się dolnej granicy 6 strefy. Z wiatrem jechało się bardzo szybko, powtórzenia były w miarę równe ale drogi za szybko ubywało i po 9 powtórzeniu byłem zmuszony odpuścić aby nie robić go na zjeździe ani odcinku bez asfaltu. Na zjeździe uzupełniłem zapasy energii i ruszyłem drugi raz. Czułem, ze jestem coraz słabszy, powtórzenia nie wchodziły tak jak powinny i ostatnie dwa to już prawdziwa walka z samym sobą. Dotrwałem do końca, na moment się zatrzymałem i ruszyłem w stronę domu. Nie chciało mi się już dokręcać do 100 TSS i zrobiłem tylko dwa brakujące wcześniej powtórzenia i najkrótszą drogą dotarłem do domu. Trening wyszedł intensywny ale z powodu braku energii nie tak dobry jakbym oczekiwał. Takim akcentem kończę Marzec, w kwietniu przewiduje podobną intensywność treningową tylko na mniejszej objętości i być może z oczywistych powodów z dużą dawką trenażera.





Podsumowanie 13 tygodnia 2020

Niedziela, 29 marca 2020 · dodano: 30.03.2020 | Komentarze 0

Ostatni tydzień przyniósł dużo zmian na wielu polach. W dalszym ciągu nie mogę normalnie pracować ale ta sytuacja ma też swoje plusy. Sytuacja w kraju robi się coraz poważniejsza, dochodzą coraz bardziej restrykcyjne obostrzenia i tylko patrzeć jak wyjdzie całkowity zakaz opuszczania domów. Sytuacja jaka jest taka jest, staram się do niej dostosować i bez celu nie opuszczam terenu posesji. Na zakupach jestem raz w tygodniu, do pracy zaglądam 2 razy w tygodniu w celu wypełnienia obowiązków a tak poza tym wyjeżdżam tylko na treningi i to też nie codziennie. Na razie wśród najbliższych mi osób i współpracowników nie ma osób chorych i dlatego mam jeszcze komfort, że z domu wychodzić mogę i to jest największy plus jaki można znaleźć. Pozostałe czynności wykonuje tak jak wcześniej i nie widzę potrzeb aby coś zmieniać. Więcej czasu poświęcam na sprzątanie i robię to częściej niż zazwyczaj. Przy większej ilości czasu jaki obecnie mam nie przeznaczam więcej czasu na trening ale właśnie na porządki i drobne roboty w domu lub na działce. Stad też często nie potrafię wstrzelić się w okna z najlepszą pogodą i jeżdżę w gorszych warunkach. Jestem psychicznie gotowy na to, że sytuacja nie zmieni się w ciągu kilku tygodni lub miesięcy na lepszą chociaż bardzo na to liczę bo obecnie normalnie nie jest i sporej grupie ciężko jest zaakceptować sytuacje w której wszyscy się obecnie znajdujemy.
Ostatni tydzień pod względem treningowym był bardzo dobry. Trenowałem intensywniej niż wcześniej i zrealizowałem aż 4 intensywne jednostki treningowe. Dyspozycja z wielu powodów jest bardzo zmienna i zdarzają się dni gdy noga kreci już fajnie ale też takie gdy nie jestem w stanie jechać na odpowiedniej mocy i mecze się nawet przy jeździe w 2 strefie. Nad tym muszę popracować w najbliższym czasie. Ogólnie mój obecny poziom jest lepszy niż zakładałem, coraz lepiej idą podjazdy, nawet na ściankach których zaliczyłem w tym roku mało idzie mi lepiej niż w analogicznych okresach lat poprzednich. Nie zrobiłem ostatnio testów mocy ale czuje, że wcześniej wyznaczone strefy są już nieaktualne i dlatego robiąc powtórzenia w konkretnych strefach, trzymam się bliżej górnej granicy strefy. W tym roku również generowana moc ma lepsze przełożenie na osiągane czasy na podjazdach, w zeszłym roku przy podobnej wadze i mocy na 5 kilometrowym podjeździe osiągałem czasy nawet 2 minuty gorsze niż obecnie. Pod tym względem nie tracę dużo do najlepszych. W dalszym ciągu pojawiają się dni w których mam problem z jazdą na zmiennej kadencji. Szczególnie nie dogaduje się z jazdą siłową i muszę poszukać jakiejś recepty na to. Przez lata wypracowywałem nawyk jazdy na wysokiej kadencji i na takiej czuje się najlepiej. Dalej nie jestem koneserem średnich prędkości. W tym elemencie tracę nawet do przeciętnych i słabych kolarzy marzących o generowaniu takich mocy jak ja i o dobrych czasach na podjazdach. Nie zamierzam na siłę poprawiać tego parametru tylko trzymać się swoich utrwalonych i efektywnych metod treningowych. Jeszcze dużo pracy przede mną, ostatnio pojawiły się kolejne problemy ze sprzętem ale już sobie z nimi poradziłem. Zrobiłem wszystko aby najlepiej przygotować się do sezonu i bez względu na to jaki będzie jego przebieg zamierzam trenować dalej i robić postępy.
1.Waga w ostatnim tygodniu:

2.Obciążenie treningowe:

3.Czas aktywności:

4.Wstępny rozpis na kolejny tydzień:

Zapowiada się kolejny ciekawy i intensywny tydzień. Pod koniec tygodnia pogoda ma się poprawiać i jak nie będzie innych przeszkód to chciałbym trochę pośmigać po górach.
5.Podjazdy:

W tym tygodniu udało się dwa razy wyskoczyć w góry. Żadnego podjazdu nie pojechałem na maksa, dwa wjechałem średnim tempem a pozostałe na poziomie FTP. Mimo to czasy wyszły niezłe w tym jeden rekordowy.




  • DST 110.00km
  • Czas 04:11
  • VAVG 26.29km/h
  • VMAX 68.00km/h
  • Temperatura 9.0°C
  • HRmax 175 ( 89%)
  • HRavg 139 ( 71%)
  • Kalorie 2860kcal
  • Podjazdy 1990m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 29

Niedziela, 29 marca 2020 · dodano: 29.03.2020 | Komentarze 0

Kolejny kluczowy moment w roku czyli zmiana czasu na letni już za nami. Teraz więcej czasu będzie na popołudniowe treningi bo dłużej będzie można jeździć za dnia, bez oświetlenia. Mimo zmiany czasu poranek był cieplejszy niż w poprzednich dniach. Zjadłem szybkie ale wartościowe śniadanie i szybko byłem gotowy do jazdy. Miałem dylemat jak się ubrać ale wybrałem chyba najbardziej optymalny zestaw ciuchów i przed 9 ruszyłem w drogę. Drogi puste, żywej duszy wiec nie musiałem przykładać zbyt dużej uwagi do obserwacji otoczenia. Po kilku minutach stwierdziłem, że noga jest całkiem niezła i zacząłem się nawet zastanawiać nad utrudnieniem trasy ale zostałem przy wcześniej ustalonym planie. Pierwszy podjazd wjechałem w niezłym tempie z dosyć niską kadencją. Przy lotnisku natknąłem się na dużą ilość biegaczy i ludzi z psami. Mimo pustej drogi zdecydowałem się na jazd ścieżką rowerową co było błędem bo musiałem uważać na zwierzęta i ludzi niepotrafiących rozróżnić ścieżki rowerowej od ciągu pieszego. Pierwszy samochód minął mnie dopiero po 4 kilometrach od wyjazdu z domu. Kolejnym był radiowóz a następnym karetka pogotowia. Ulice były niemal zupełnie puste. Nie chciałem tracić czasu na jazdę bocznymi drogami i w obecnej sytuacji zdecydowałem się na jazdę główną drogą na Szczyrk. Bardzo dziwnie czułem się jadąc tak pustymi drogami, na pewno było bezpieczniej ale jakoś tak „nienormalnie”. Przy wyjeździe z Bielska wiatr miał już duży wpływ na jazdę, wiało z kierunku w którym jechałem i byłem gotowy na wiele kilometrów walki z żywiołem. Podjazd na Piekło odpuściłem, wjechałem bardzo średnim tempem z niezbyt wysoką kadencją. Po zjeździe już jechało się ciężej, droga pięła się lekko do góry a wiatr utrudniał jazdę. Po raz pierwszy od dawna jadąc tą trasą nie wjechałem na ścieżkę rowerową biegnącą wzdłuż drogi. Przejazd przez Szczyrk to już prawdziwa walka z czołowym wiatrem. Przed Salmopolem zatrzymałem się upewnić czy na pewno zabrałem wiatrówkę aby nie zamarznąć na zjazdach. Kurtka była pod ręką wiec mogłem bez obaw ruszyć w góry. Po godzinie jazdy od domu byłem przy wyciągu w Solisku. Miałem wjechać spokojnie na przełęcz ale wyszło jak zwykle i ruszyłem mocno. Jak już ruszyłem to trzymałem stałą moc w okolicy FTP. Nieźle noga podawała, czułem komfort termiczny i nawet w końcówce podjazdu gdy było wyraźnie chłodniej nie było mi zimno. W niezłym czasie pokonałem podjazd, na szczycie więcej osób niż na trasie. Przerwa na założenie kurtki i uzupełnienie energii trochę się przedłużyła. Zjazd zacząłem wolno, asekuracyjnie, dopiero w połowie pozbierałem się i poprawiłem techniczną stronę. Mimo wiatrówki czułem przenikający chłód, długi zjazd nie pozwolił na powrót komfortu termicznego. Mimo to zatrzymałem się by zdjąć kurtkę przed kolejnym podjazdem. Według planu miałem jechać na Zameczek i tak też kierował mnie licznik. Postanowiłem jechać inną drogą, znalazłem na mapie ciekawą alternatywę i chciałem ją sprawdzić. Za bardzo zaufałem licznikowi który kazał zawrócić i tak też zrobiłem. Szukałem drogi w prawo ale jej nie było i znowu musiałem zawrócić i pojechać w kierunku ronda w Wiśle. W końcu znalazłem tą wąską dróżkę w którą chciałem skręcić. Początek nie wyglądał ciekawie, im dalej tym lepiej. Po kilkuset metrach nachylenie gwałtownie poszło do góry i pojawiły się płyty miedzy którymi był pasek nierównego asfaltu. To taki znak charakterystyczny dla tych okolic w których takich dróżek jest więcej. Nie zamierzałem „iść w trupa” i szybko wrzuciłem największą koronkę w kasecie a kadencja spadła poniżej 70 na nachyleniu dochodzącym do 18 %. Odcinek płyt nie był długi i pojawił się znowu asfalt z serpentyną. Spodziewałem się, że za zakrętem nachylenie wzrośnie a tam nie było nawet 10 %, przed końcem podjazdu pojawiły się jeszcze wie krótkie ścianki a nawet odcinek zjazdu. Za skrzyżowanie na szczycie zatrzymałem się podziwiając widoki. Widoczność była słaba i po chwili ruszyłem na południe. Dojechałem do skrzyżowana na którym mogłem odbić w lewo na ściankę lub w prawo i zjechać do głównej drogi. Moje nogi jeszcze są za słabe i nieprzygotowane do jazdy po sztajfach i wybrałem łatwiejszy wariant. Szybko znalazłem się na głównej drodze tuż przed początkiem podjazdu na Kubalonkę. Podjazd pokonałem równym tempem zbliżonym do tego jakie trzymałem podczas wspinaczki na Biały Krzyż. Wjechałem w czasie który nie bardzo odbiegał od rekordu a rezerwy jeszcze były. Zjazd tradycyjnie niezbyt szybki i podzielony na słabszą i lepszą część z tych samych powodów co poprzednio. W Istebnej znowu się zatrzymałem i rozebrałem kurtkę i ruszyłem na najdłuższy ale składający się z kilku sekcji podjazd. Próbowałem trzymać równą moc także na wypłaszczeniach ale nie było to możliwe i nawet wyższa moc niż FTP na trudniejszych fragmentach nie dała takiej średniej mocy jak na poprzednich podjazdach. Na mierzonym odcinku poprawiłem swój najlepszy czas o 2 minuty chociaż nigdy nie jechałem całego odcinka tak mocnym tempem to i tak jest nieźle. Na ostatnim odcinku zbliżyłem się do rekordu z czasu gdy będąc w wysokiej formie pokonałem go na maksa. Przy Karczmie na Ochodzitej pustki, zaraz za mną dojechał jakiś kolarz ale byłem w bezpiecznej od niego odległości. Przerwa znowu lekko się przedłużyła i po prawie 5 minutach przestoju ruszyłem na ostatnie kilka kilometrów trasy z wiatrem w plecy. Postanowiłem jechać przez Kamesznicę gdzie czekał krótszy zjazd na którym musiałem się niemal zatrzymać przez służby porządkowe robiące coś przy drodze. Pozwoliło to na rozwiniecie mniejszej prędkości przez co było bezpieczniej. Odcinek przez Kamesznicę podzielony był na dwie części, przez koło 2 kilometry wiatr wiał w plecy a na kolejnych 4 zmagałem się z bocznymi podmuchami. Ostatni postój na trasie zrobiłem w Milówce gdzie zdjąłem kurtkę, przepakowałem kieszonki aby jedzenie było pod ręką i ruszyłem na ostatnie 45 kilometrów. Do ronda w Milówce z wiatrem dojechałem szybko a później walka z żywiołem który był jedyną przeszkodą. Nogi po mocnych podjazdach też już nie pracowały tak dobrze jak wcześniej, drogi i wioski były zupełnie opustoszałe, zwykle szybki przejazd przez Węgierską Górkę był niemożliwy a teraz pokonałem cały odcinek bez zatrzymania. Czułem się jakbym był w „Innym Świecie” który niekoniecznie jest lepszy niż znany wcześniej. Przed podjazdem na głównej drodze odbiłem w lewo na Przybędzę. Zapomniałem jak stromy jest ten podjazd, nie miałem zbytnio sił na mocną jazdę wiec oszczędnie wjechałem, w połowie tylna przerzutka nie chciała mi zrzucić przełożenia ale po chwili wszystko wróciło do normy. Lekki kryzys złapał mnie w Radziechowach, wsunąłem żela energetycznego, podjazdy przemęczyłem nie mogąc złapać rytmu ale dalej szło już lepiej. Starałem się jechać równo i nawet się to udawało a większe wahania wynikały głównie ze zmian siły wiatru i ukształtowania terenu. Za rondem w Buczkowicach prawie wypuściłem bidon z ręki nie mogąc trafić do koszyka, na szczęście nic nie jechało i jadąc wzdłuż linii dzielącej pasy nie stwarzałem zagrożenia dla innych użytkowników drogi. Do Bielska dojechałem w dobrym tempie, tam trafiłem na jedynego nerwowego kierowcę który musiał mnie strąbić jak omijałem studzienkę lewą stroną. Po chwili zjechałem na ścieżkę rowerową i próbowałem nią jechać szybkim tempem ale nie było to możliwe. Do domu wróciłem dłuższą drogą mijając wiele miejsc rekreacyjnych gdzie ludzi mimo zakazów było co nie miara. Po dojeździe do lotniska odpuściłem i dobrze bo na ostatnich 2 kilometrach musiałem bardzo uważać na pieszych którzy byli wszędzie, nawet na krótkim odcinku ścieżki rowerowej mimo faktu, że obok mili do dyspozycji równie szeroki chodnik. W domu pojawiłem się szybciej niż zamierzałem mimo sporej ilości czasu straconego na postojach. Ze względu na warunki była to najtrudniejsza trasa jaką pokonałem w tym sezonie. Dyspozycja była dzisiaj zmienna, dobrze noga podawała na podjazdach, zjazdy odpuściłem a z wiatrem nie umiałem dzisiaj skutecznie walczyć i ostatnie 40 kilometrów było bardziej przemęczone niż przejechane, mam co poprawiać w swojej jeździe ale biorąc pod uwagę fakt, że dopiero kończy się marzec to moja dyspozycja jest dobra. W sumie nie liczyłem na nic więcej. Zaczynam czerpać przyjemność z jazdy i dlatego warto było pomęczyć się trochę w zimie.


Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa


  • DST 57.00km
  • Czas 02:02
  • VAVG 28.03km/h
  • VMAX 60.00km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • HRmax 151 ( 77%)
  • HRavg 130 ( 66%)
  • Kalorie 1236kcal
  • Podjazdy 640m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 28

Sobota, 28 marca 2020 · dodano: 28.03.2020 | Komentarze 0

Poranek chociaż chłodny zachęcał do wyjścia na rower. Mogłem jechać także przed 16 ale wtedy na pewno byłbym zmęczony już przed jazdą. Szybko się zebrałem i już przed 8 byłem gotowy do jazdy. Zaplanowałem trasę z dużą ilością krótkich podjazdów i niewielkimi płaskimi odcinkami. Wyjeżdżając było mi zimno w dłonie ale wiedziałem, że temperatura ma rosnąć wiec nie brałem dwóch par rękawic tylko od razu pojechałem w cienkich. Już po wyjeździe z domu czułem, że noga podaje bardzo dobrze i zamierzałem czerpać jak najwięcej przyjemności z jazdy. Po chwili jednak zszedłem na ziemię, zapominałem już jak się jeździ wśród dużej ilości samochodów bo w ostatnim czasie ruch był znacznie mniejszy niż zwykle. Już na pierwszym kilometrze dwukrotnie wymuszono na mnie pierwszeństwo a na jednym z zakrętów prawie zderzyłem się z ciężarówką, kierowca w porę zareagował i zjechał na prawą stronę, trochę strachu się najadłem ale bezpiecznie mogłem jechać dalej. Na głównej drodze było spokojniej ale parkingi przy sklepach wypełnione po brzegi i kolejki do wjazdów i znowu musiałem jechać bardzo ostrożnie. Im dalej od Bielska tym było spokojniej. Jechało się całkiem dobrze, teoretycznie jechałem pod wiatr ale nie był on odczuwalny. Trzymałem dobre tempo, nawet na podjazdach nie jechałem dużo mocniej. Od początku trzymałem wysoką kadencje i dlatego na podjazdach łańcuch lądował na największych koronkach kasety a rytm nie schodził poniżej 85. Na zjeździe za bardzo się rozpędziłem i tętno skoczyło do góry osiągając wyższe wartości niż wcześniej na podjazdach. Szybko się opamiętałem i jechałem swoim, wcześniej założonym i wypracowanym tempem. Ukształtowanie terenu wpływało na częste zmiany przełożeń, dzięki temu różnice kadencji i mocy były stosunkowo niewielkie. Wjeżdżając do Ustronia spodziewałem się większego ruchu samochodów i pieszych ale ku mojemu zaskoczeniu było pusto i spokojnie. Szybko przejechałem przez miasto, hopki przed Goleszowem dały mi w kość, na zjeździe przyjąłem bardziej aerodynamiczną pozycje, skupiłem się na drodze i przejechałem skrzyżowanie na którym miałem odbić w lewo. Odpadł jeden wymagający podjazd ale za to musiałem przejechać przez Goleszów gdzie ludzi było więcej niż w Ustroniu. W nagrodę dostałem pustą drogę na szybkim zjeździe gdzie zadzwonił telefon. Zjechałem w boczną uliczkę i zrobiłem krótką przerwę. Nawet w sobotę musiałem załatwić jedną sprawę służbową i dlatego wolałem się zatrzymać niż podczas jazdy skupiać się na rozmowie zamiast na obserwacji drogi. Okazało się, że niecałe 200 metrów dalej jest skrzyżowanie na którym chciałem skręcić w prawo a już byłem gotowy jechać tą drogą którą wróciłbym do Goleszowa a chciałem dostać się do Ogrodzonej. Bardzo przyjemnie jechało się wąską drogą wśród pól, tak skupiłem się na podziwianiu krajobrazów, że wjechałem w jedyną dziurę na tej trasie. Na szczęście była tak mała, że nic się nie stało. Na zjeździe już nie było tak przyjemnie, droga zanieczyszczona, ciasne zakręty i słaba widoczność skłoniły mnie do zmniejszenia prędkości. Gdy wjechałem na główną drogę to musiałem wyminąć dwie duże grupy pieszych idących wzdłuż drogi. Nie umiałem złapać rytmu na krótkim podjeździe i dopiero na wypłaszczeniu szło lepiej. Kombinowałem jak ominąć Skoczów aby mieć jak najmniejszy kontakt z samochodami i pieszymi i wybrałem najbardziej optymalną trasę. Przez ponad 5 kilometrów minął mnie zaledwie jeden samochód a kolejne 3 spotkałem już w Skoczowie. Na moście nad Wisłą spotkałem 2 pieszych i na tym się skończyło. Dalsza droga mimo kilku wymagających podjazdów była przyjemna. Jedyna niebezpieczna sytuacja spotkała mnie w Grodźcu gdzie samochód którego kierowca rozmawiał przez telefon znalazł się na moim pasie i w ostatniej chwili mnie zauważył i zmienił tor jazdy. Byłem gotowy już gwałtownie zahamować a nawet wjechać do rowu. Znowu na strachu się skończyło, mimo obecnej sytuacji i wyraźnie mniejszego ruchu dalej niebezpieczne sytuacje mają miejsce i to mnie trochę denerwuje, że przez czyjąś głupotę mogą wyniknąć większe niż zwykle problemy zwłaszcza zdrowotne. Nie zniechęciłem się do dalszej jazdy. Na szczęście kolejnych podobnych zdarzeń już nie było. Przed ostatnim podjazdem zrobiło mi się już gorąco. Do domu było blisko wiec nie myślałem nawet o rozbieraniu warstwy ciuchów. W dobrym tempie dojechałem do końca wzniesienia i już luźno kręcąc dojechałem do domu. Moja dyspozycja to dalej sinusoida, zdarzają się lepsze dni ale też takie w których noga nie chce kręcić. Na razie jest tak, że zazwyczaj dobrą nogę mam wtedy gdy jadę lżejszy trening, druga rzecz jaką zauważyłem jest taka, że wtedy gdy mam czas lub chce zrobić mocniejszy trening to zazwyczaj pogoda jest mniej sprzyjająca niż w inne dni. Może za kilka tygodni pogoda się ustabilizuje i nie będzie już takich wahań i wtedy nie będę zwracał uwagi na to.


Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa


  • DST 83.00km
  • Czas 03:14
  • VAVG 25.67km/h
  • VMAX 59.00km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • HRmax 182 ( 93%)
  • HRavg 144 ( 73%)
  • Kalorie 2348kcal
  • Podjazdy 1640m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 27

Piątek, 27 marca 2020 · dodano: 27.03.2020 | Komentarze 0

Czekałem na ten dzień z niecierpliwością, w końcu miała być pogoda i czas na zaliczenie konkretnego treningu na podjazdach. Poranek był chłodny ale szybko temperatura rosła i po 8 jak wyjeżdżałem to było 5 stopni i początkowo trochę marzłem. Niestety nogi dzisiaj nie były takie jak powinny. Męczyłem się nawet na płaskiej drodze z wiatrem. Wierzyłem, że po rozgrzewce nogi puszczą ale było to bardziej życzenie niż wiara we własne możliwości. Do Ustronia chciałem dojechać trzymając się możliwie daleko od miasta i dlatego wybrałem dojazd dwupasmówką która dodatkowo idealnie nadaje się na rozgrzewkę. Dosyć szybko dojechałem do tej drogi i postanowiłem sprawdzić nogę. Dosyć łatwo wskoczyłem na obroty i trzy minutowe strzały wyszły bardzo dobrze. Przed pierwszym podjazdem zatrzymałem się na moment. Zrobiło się dosyć ciepło i zdecydowałem się rozebrać kamizelkę. Nie pamiętałem dokładnie w którym miejscu mam zacząć powtórzenie aby skończyć go przed wypłaszczeniem. Coś mi świtało, że zwykle przy 15 minutowych powtórzeniach zaczynałem przed zakrętem. Tam właśnie ruszyłem mocniej a po chwili przypomniałem sobie, że wówczas byłem mocniejszy i nie zaszkodziłoby rozpocząć później. Chciałem utrzymać 300 Wat na całym odcinku, po 3 minutach, przed skrzyżowaniem z główną drogą miałem o 10 Wat więcej i postanowiłem utrzymać ten poziom do końca podjazdu. Jechałem równo trzymając kadencje 80 - 90. W jedynym miejscu w którym nawierzchnia pozostawia dużo do życzenia natrafiłem na grupkę pieszych i musiałem zwolnić i mało brakowało abym musiał się zatrzymać. Dalszą cześć podjazdu przejechałem już bez przeszkód. Do linii poboru opłat brakowało około 100 metrów w momencie gdy kończyłem pierwsze powtórzenie. Przed zjazdem zatrzymałem się tylko na momencik, ubrałem kamizelkę, wyciągnąłem coś do zjedzenia i bardzo wolno ruszyłem w dół. Tak wolno dawno nie zjeżdżałem, od strony technicznej zjazd wyglądał ja te z „najlepszych” lat. Po zjeździe znowu przerwa na rozebranie się i nawrót. Drugi wjazd wyglądał bliźniaczo podobnie do pierwszego. Zacząłem go kawałek dalej, tym razem szybciej złapałem rytm i dobrze się jechało do pierwszego łuku w prawo na którym znowu musiałem zmienić tor jazdy, tym razem przez samochód który akurat pojawił się w tym momencie. Do szczytu już bez przygód ale dosyć często zmieniałem przełożenia bo jakoś nie umiałem złapać rytmu. Przed zjazdem znowu krótki postój, ubranie kamizelki i wyciągniecie jedzenia. Zjazd chyba jeszcze gorszy niż za pierwszym razem. Ostatni podjazd zacząłem nieźle ale z czasem zaczęło brakować mocy, dłużyło się strasznie i był nawet moment, że chciałem odpuścić ale jakoś zebrałem się w sobie i dociagłem do końca w założonym tempie. Dokładnie w tym samym miejscu co wcześniej tym razem wyprzedziłem rowerzyste. Po trochę dłuższej przerwie ruszyłem w dół. Ten zjazd już miał jakieś ręce i nogi ale do dobrego mu daleko. Powrót do domu był drogą przez mękę Cały czas z wiatrem w twarz i na zmęczonych nogach, dołożyłem sobie kilka podjazdów ale chyba tylko na dobicie bo w dobrym tempie nie byłem w stanie ich wjechać. W domu byłem przed założonym czasem ale nie miałem ochoty dokręcać kilometrów. Być może to ostatni dłuższy wyjazd w tym tygodniu. Jutro czas nie pozwoli a w niedziele może już nie być odpowiedniej pogody.

Informacje o podjazdach:


Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa


  • Czas 01:00
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 120 ( 61%)
  • HRavg 76 ( 38%)
  • Kalorie 120kcal
  • Aktywność Ciężary

Siłownia 36

Czwartek, 26 marca 2020 · dodano: 28.03.2020 | Komentarze 0


Kategoria Zima, Zima 2020


  • DST 26.00km
  • Czas 01:04
  • VAVG 24.38km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • HRmax 139 ( 71%)
  • HRavg 116 ( 59%)
  • Kalorie 500kcal
  • Podjazdy 260m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd 10

Czwartek, 26 marca 2020 · dodano: 27.03.2020 | Komentarze 0

Krótki wyjazd, musiałem podjechać w jedno miejsce i dodatkowo sprawdziłem rower. Po ostatnich problemach z łańcuchem musiałem zmienić jego długość i na nowo go skuć. Wydłużyłem go o dwa ogniwa w odniesieniu do wcześniejszej długości i spiąłem nową spinką. Spinka ciężko wchodziła i dopiero mocniejsze naciśniecie korby spowodowało, że wskoczyła na swoje miejsce. Nie miałem znów zbytnio czasu ale na godzinę udało się wyskoczyć. Warunki lepsze niż w ostatnich dniach, noga niekoniecznie. Starałem się trzymać 1 strefy mocy, nie zawsze to było możliwe. Zdecydowałem się pojechać stałą trasą i dlatego pierwsza połowa była szybka i z wiatrem w plecy. Później zaczęły się schody. Na podjazdach wyskakiwałem znacznie poza przyjęty próg mocy, wiało w twarz i dlatego jechałem wolno i z niską kadencją, dodatkowe obciążenie nie ułatwiało zadania. Przed dwoma ostatnimi podjazdami musiałem się zatrzymać, pozbyłem się dosyć ciężkiej teczki z dokumentami i po dosyć długiej bo prawie 10 minutowej przerwie ruszyłem w kierunku domu. Noga w końcówce pracowała lepiej ale nic nie skłoniło mnie do wydłużenia jazdy bo grafik na kolejne godziny miałem dosyć napięty. Luźniejszy dzień powinien dobrze mi zrobić przed kolejnymi 3 w których czekają mnie wymagające treningi. Przed jazdą zapomniałem skalibrować licznik i z automatu pokazało, że startuje z poziomu morza a w rzeczywistości tak nie było i musiałem później kalibrować wysokości.




  • Czas 01:30
  • Temperatura 9.0°C
  • HRmax 166 ( 85%)
  • HRavg 134 ( 68%)
  • Kalorie 1168kcal
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trenażer 47

Środa, 25 marca 2020 · dodano: 27.03.2020 | Komentarze 0

Po wczorajszych przygodach nie miałem wystarczającej ilości czasu na doprowadzenie sprzętu do użytku i z dwojga złego wybrałem trenażer. Szybciej było przełożyć pomiar mocy do drugiego roweru który przystosowałem do trenażera niż bawić się w zmiany koła lub na szybko sprawdzać łańcuch. Czasu na jazdę też nie miałem dużo i nawet lepiej, że nie pojechałem na szosę bo raczej nie byłbym w stanie zrealizować wszystkich założeń treningowych. Na początku miałem drobne problemy z łącznością z czujnikami ale szybko się z tym uporałem i mogłem przystąpić bez przeszkód do treningu.
Zacząłem z wysokiej kadencji i dosyć dobrze noga podawała to utrzymywałem cały czas wysoki rytm. Musiałem jakoś rozgrzać nogę wiec po kilku minutach jazdy na stałej mocy zwiększyłem obciążenie i tak 4 razy aż doszedłem do mocy progowej. Później chwila na dostarczenie węglowodanów i byłem gotowy do pracy w 5 strefie. Chciałem trzymać kadencje w okolicy 70 ale nie byłem w stanie, zupełnie odzwyczaiłem się od niskich kadencji i nie lubię takiego przepychania, łatwiej wtedy utrzymać moc ale gorzej utrzymać koncentrację. Przedział 75-80 okazał się łatwiejszy do utrzymania. Początek to tradycyjne szukanie przełożenia na którym najlepiej utrzymać właściwą moc, po kilkudziesięciu sekundach się udało i mogłem się skupić na trzymaniu stałego tempa. Czas szybko leciał i już było po pierwszym powtórzeniu. Nie musiałem nawet zbytnio odpoczywać i do drugiego przystępowałem równie świeży jak do pierwszego. Zastosowałem lżejsze przełożenie ale większy opór trenażera i łatwiej było trzymać niższą kadencję, pod koniec odcinka już doszedłem do wyższej kadencji ale 80 nie przekroczyłem. Równie szybko jak wcześniej zregenerowałem siły przed ostatnimi 8 minutami w 5 strefie. Czas już się dłużył, obciążenie też zastosowałem większe przez co moc jaką generowałem była nieco wyższa niż podczas 2 pierwszych powtórzeń. Nie planowałem już żadnych akcentów ale brakowało mi do 100 TSS i dołożyłem dwa 60 sekundowe sprinty na bardzo wysokiej kadencji i mocy w okolicy FTP. Tętno podczas tych powtórzeń rosło dużo szybciej i różnica miedzy najniższym a najwyższym była większa niż w podczas wcześniejszych 8 minutowych prób. Kadencja ma wpływ na tętno, im wyższa tym zmiany tętna są większe. Ostatnie kilka minut to stopniowa redukcja obciążenia. Trening na papierze wyszedł mocny ale nie odczułem go zbytnio i pewnie gdybym trenował na zewnątrz obciążenie byłoby znacznie bardziej odczuwalne. 


Kategoria Trenażer, Zima, Zima 2020


  • DST 35.00km
  • Czas 01:30
  • VAVG 23.33km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • Kalorie 690kcal
  • Podjazdy 740m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miasto 13

Wtorek, 24 marca 2020 · dodano: 28.03.2020 | Komentarze 0


Kategoria 0-50, Miasto