Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrKukla2 z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 223022.38 kilometrów w tym 7915.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.35 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2020

Dystans całkowity:1624.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:67:32
Średnia prędkość:25.36 km/h
Maksymalna prędkość:68.00 km/h
Suma podjazdów:26860 m
Maks. tętno maksymalne:186 (95 %)
Maks. tętno średnie:143 (73 %)
Suma kalorii:39575 kcal
Liczba aktywności:27
Średnio na aktywność:64.96 km i 2h 30m
Więcej statystyk

Podsumowanie Czerwca

Wtorek, 30 czerwca 2020 · dodano: 03.07.2020 | Komentarze 0

Połowa roku minęła. Zwykle wiązało się to z Pętlą Beskidzką która w tym roku z wiadomych względów się nie odbędzie. Był to ważny punkt mojego sezonu i zwykle byłem w najwyższej formie. Taki paradoks się trafił, nie ma Pętli a forma słabsza niż kilka tygodni wcześniej. Miesiąc zacząłem z wysokiego C, od rekordowej mocy na 10 minut. Dzielnie walczyłem o kolejne rekordy czasowe na podjazdach. Z czasem odszedłem od planu treningowego i to był błąd. Po testach mocy gdzie osiągnąłem aż 3 życiowe moce kolejno na 1, 5 i 20 minut. Później pojawiły się schody, forma zaczęła falować, pogoda wtrącała swoje trzy grosze i trenowałem mało i chaotycznie co odbiło się na spadku dyspozycji. Zwykle taki stan pojawiał się w sierpniu lub wrześniu i zazwyczaj było tak samo, żadnych sygnałów i nagły spadek wydolności. Ciężko znaleźć drugiego zawodnika z takimi przypadłościami. Forma prezentowana na początku miesiąca była życiowa, przyjemnie pokonywało mi się wszystkie podjazdy, osiągane czasy dawały miejsca w czołówce na segmentach Strava, ważny aspekt był taki, że nazwiska w czołówce się pokrywały i na dobrą sprawę miałem tylko kilku konkurentów którzy atakowali te same podjazdy. Inni pojawiali się na co drugim lub co trzecim i kręcili podobne czasy jak ja. Rok temu zaledwie na 2,3 podjazdach byłem w stanie zbliżyć się do tych zawodników a na pozostałych odstawałem wyraźnie. To wyraźny skutek progresu jaki poczyniłem przez ostatnie miesiące. Ciężko to jednak porównywać bo w poprzednich latach regularnie startowałem w wyścigach z różnym skutkiem a w tym roku obciążenia są zupełnie inne chociaż cyferki wyglądają podobnie. Był to trudny miesiąc ale nie widzę powodu do wyraźnych zmartwień i radyklanych zmian. Jak dobrze pójdzie to w tym roku stanę na starcie oficjalnych zawodów i sprawdzę się na tle innych rywali. Może będą to tylko czasówki, wyścigi z różnych względów odpuszczam w tym roku i raczej zdania nie zmienię. W lipcu liczę przede wszystkim na stabilizacje pogody, czasu będę miał nieco więcej a reszta jakoś sama się poukłada.
1.Waga w ostatnim miesiącu:

2.Obciążenie treningowe:

Mocny początek miesiąca z życiową formą oraz wysokimi wartościami ATL i CTL a później słabszy czas i zjazd formy.
3.Najlepsze wartości mocy:

Dobrze widać, że lepiej było na początku czerwca, im dalej w las tym gorzej. Poprzeczka zawieszona jest wysoko i wyniki które rok temu były bardzo dobre w tym wydają się słabsze.
4.Intensywność treningów:

Z intensywnością było różnie, starałem się przeplatać mocne jednostki treningowe z typowymi treningami wytrzymałościowymi. Wychodziło to raz lepiej, raz gorzej.
5.Dane liczbowe:

Liczbowo ten miesiąc był niezły, trochę mało przewyższeń ale nie zawsze dało się jeździć na zewnątrz a tym bardziej po górach. W poprzednim roku na tym etapie miałem mniej kilometrów i przewyższeń.
Czas w strefach:

Dane szczegółowe:

6.Podjazdy:

Mimo wielu trudności zaliczyłem sporo podjazdów. Poprawiłem kilka rekordów oraz poznałem nowe odcinki. Mimo wszystko ciężko będzie poprawić te czasy ale wciąz jest kilka podjazdów na ktorych rekordy są w zasiegu i zwłaszcza te segment bede atakował w lipcu. 




  • DST 48.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 24.00km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 177 ( 90%)
  • HRavg 133 ( 68%)
  • Kalorie 1231kcal
  • Podjazdy 1000m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 72

Wtorek, 30 czerwca 2020 · dodano: 01.07.2020 | Komentarze 0

Pierwszy trening w tym tygodniu. Po ostatnim dużo czasu poświeciłem na regeneracje i byłem ciekawy czy coś to dało. Zastanawiałem się czy jechać tlen czy jednak mocniejszy trening. Postanowiłem jednak przepalić nogę i zaliczyć kolejny tryptyk Przegibkowy. Podjazd nie wybacza błędów i nieprzygotowania i to idealny sprawdzian nogi. Nie miałem za dużo czasu i dlatego wyjechałem stosunkowo późno. Odbiło się to na rozgrzewce której w zasadzie nie było. Nie odbiło się to na jakości treningu po podjazdy miałem jechać ze zmienną, rosnącą mocą. Dosyć szybko dojechałem do Straconki, mimo dużego ruchu nie musiałem się nigdzie zatrzymywać po drodze. Pierwszy podjazd zacząłem nieźle, według planu. Zwiększenie mocy było płynne podobnie jak wzrost tętna, gorzej było przy kolejnym ale wtedy duży wpływ na moc miało nachylenie i zmienny wiatr. Dobrą moc utrzymałem do końca czyli przez 3 minuty a później odpuściłem. Jechałem już w 2 strefie do końca podjazdu i symbolicznie zabrakło kilku sekund aby złamać 10 minut na segmencie. Zjazd jak to zwykle przy ćwiczeniach spokojny, poświęcony na jedzenie. W sumie ponad 10 minut minęło zanim rozpocząłem drugi podjazd, po dobrym początku zabrakło płynnego przejścia na wyższą moc zarówno po pierwszych 3 minutach jak i kolejnych. Zwłaszcza ta druga zmiana nie wyglądała dobrze. Później jednak jechałem równo i mocno w założonej strefie i dzięki temu powtórzenia nie wyszły gorzej niż za pierwszym razem. Ważne dzisiaj było także tętno i również nie było zmian, można powiedzieć, że tętna były takie same podczas pierwszego jak i drugiego podjazdu. Drugi podjazd chciałem sobie odbić podczas trzeciego i znów wybrałem wariant z Międzybrodzia. Po kolejnej 10 minutowej przerwie ruszyłem energicznie i tym razem płynnie przechodziłem na wyższe moce. Tętno było nieznacznie wyższe ale w granicach normy. Błąd popełniłem na końcu zbyt słabo wciskając przycisk okrążenia i do powtórzenia zaliczyło również 20 sekund spokojniejszej jazdy. W rzeczywistości był to najmocniejszy podjazd. Waga dnia i mieszający wiatr wpłynęły na to, że czasy wyszły średnie ale porównywalne do innych pokonywanych z podobną mocą i techniką. Zjazd do Straconki odpuściłem chociaż było wyjątkowo spokojnie i można było popuścić się o szybką i techniczną jazdę bez awaryjnego hamowania. Nie dokręcałem już dystansu i czasu i najkrótszą drogą wróciłem do domu. Brakowało kilku metrów do 1000 przewyższenia i zaliczyłem je przy domu. Noga była już lepsza niż przez ostatnie dni ale do dobrego poziomu brakuje ale wierze, ze uda się na niego wrócić.
Ostatnio dużo czytałem o zdarzeniach drogowych z rowerzystami których jest coraz więcej. Podczas jazdy obserwowałem głownie rowerzystów i stwierdziłem kilkanaście złamań przepisów, nie wspominam już o jeździe bez kasku zwłaszcza osób których sprzęt jest warty fortunę. Rowerzyści na drogach nie są świeci, również łamią przepisy ale w zdarzeniach z kierowcami nie mają żadnych szans na wyjście bez szwanku. Wina leży po obu stronach i niektórzy kierowcy naprawdę mają silne argumenty aby rowerzystów nie lubić. Nie daje im to jednak prawa do łamania przepisów i narażania na niebezpieczeństwo innych uczestników ruchu bo zarówno pieszy jak i rowerzysta jest dużo słabszy na drodze i nie ma szans w zderzeniu z samochodem. Nie bez powodu w przepisach pieszy czy rowerzysta stoi wyżej niż kierowca samochodu. Nie zmienia to jednak faktu, że potrzebne są zmiany w przepisach dotyczących wydawania, posiadania i użytkowania prawa jazdy, częstsze badania kierowców nie byłyby złym rozwiązaniem a często kierowcy nieumyślnie łamią przepisy i doprowadzają do niebezpiecznych sytuacji. Są to uprawnienia jak każde inne i powinno się je odnawiać, dobry i myślący kierowca przejdzie badania i testy a ten który uzyskał uprawnienia szczęśliwie lub przez przypadek prędzej czy później wpadnie, w ten sposób wyeliminuje się przynajmniej cześć zagrożeń i zmaleje liczba niebezpiecznych sytuacji na drogach. Pomijam już przypadki gdy ktoś wsiada za kółko bez uprawnień, dla zabawy lub będąc w stanie w którym nie powinien prowadzić bo to już przejaw zwykłej głupoty.







  • DST 55.00km
  • Czas 02:32
  • VAVG 21.71km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Kalorie 306kcal
  • Podjazdy 660m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miasto 21

Poniedziałek, 29 czerwca 2020 · dodano: 30.12.2020 | Komentarze 0


Kategoria Miasto


Podsumowanie 26 tygodnia 2020

Niedziela, 28 czerwca 2020 · dodano: 01.07.2020 | Komentarze 0

Kolejny trudny tydzień zakończony. Był pełny wzlotów i upadków na różnych płaszczyznach, m.in. rozregulowany organizm przez zmiany pogodowe i obciążenia jakim był poddawany przez ostatnie tygodnie. Spodziewałem się spadku dyspozycji ale nie w postaci słabych, nie kręcących nóg w których jednak zostało trochę mocy z pierwszej połowy miesiąca. Kiedyś już miałem podobne przypadki wiec wiedziałem co zrobić aby wyeliminować problemy i przywrócić nogi do stanu używalności. Cały czas nie da się utrzymywać wysokiego poziomu, u mnie kryzys objawił się w taki sposób, z każdego dołka się kiedyś wychodzi i z taką myślą wkraczam w kolejny tydzień. Chcąc szybko wyjść z dołka dalej forsowałem swój organizm, niby zaliczyłem tylko dwa mocne treningi ale obciążenie było znaczne, wyższe niż w 2 ostatnich tygodniach. Podstawowym problemem jaki się pojawił to zmiana pogody, kiedyś dobrze radziłem sobie w wysokich temperaturach a obecnie jest z tym dużo gorzej, głównie z tego powodu, że w tym roku było zaledwie kilka dni w których temperatura przekroczyła 25 stopni i organizm zupełnie się odzwyczaił. W takich warunkach posiłki powinny być inaczej zbilansowane, powstały niedobory np. magnezu czy białka i już proces regeneracji został zaburzony. W ostatnich dniach bardziej zaprzyjaźniłem się z rolerem, zafundowałem sobie kilka kąpieli w wodzie z rozpuszczonym magnezem i zmieniłem trochę jadłospis. Delikatną poprawę już widać ale oczekiwany efekt nie został jeszcze osiągnięty. Drugim powodem spadku dyspozycji było odejście od planu treningowego i bardziej spontaniczne podejście do sportu, efekt był taki, że trochę odpoczęła głowa a organizm się rozregulował. Mniej pożądanym skutkiem był wzrost wagi ale jak ma dzięki temu wrócić wcześniejsza dyspozycja to warto jakiś czas pomęczyć się z dodatkowym kilogramem. W sumie to cały lipiec mam na poprawę dyspozycji aby w sierpniu i wrześniu być w stanie rywalizować na wysokim poziomie w czasówkach. Wpływ na to ma również brak obciążeń wyścigowych, na treningach nie da się wszystkiego zrobić i w pełni zasymulować warunków panujących na wyścigu. Przez to wiele mocnych treningów na papierze wyglądało na lżejsze a w rzeczywistości bardzo obciążały organizm a nie znajdowało to potwierdzenia w parametrach ATL, CTL czy TSB.
Druga strona medalu jest taka, że pogoda poprawiła się na tyle, że udało się normalnie jeździć. Zaliczyłem nowy podjazd, poprawiłem kilka rekordów, w tym jeden już wiekowy. Wreszcie przetestowałem nową ramę i większych wad nie widzę. Przy większym rozmiarze rama jest lżejsza od poprzedniczki o 400 gram to jest dużo biorąc pod uwagę jak wychudzone są obecnie rowery. Przetestowałem ją w każdym możliwym terenie i jedynie nie jestem zadowolony z jazdy po kostce brukowej ale nigdy nie była to moja domena i ten argument nie jest decydujący. Rama jest niesamowicie sztywna, dużo łatwiej utrzymać moc czy zerwać się do finiszu, jedynie suport nie działa jak należy i w najbliższym czasie będzie raczej konieczna wymiana. Rower jest na razie w wersji przejściowej, z nowym widelcem czy pełni sprawną tylną przerzutką będę mógł ostatecznie stwierdzić czy jest dużo lepszy niż poprzednik.
1.Waga w ostatnim tygodniu:

Wahania wagi były spore, od początku tygodnia waga rosła a później znów zaczęła spadać jednak nie osiągnęła wartości z wcześniejszych tygodni.
2.Obciążenie treningowe:

Po słabszym okresie parametr TSB osiągnął najwyższe w tym roku wartości. Końcem tygodnia gdy zaaplikowałem więcej TSS parametr CTL był najwyższy w tym roku.
3.Najlepsze moce:

Do najlepszych mocy tegorocznych się nie zbliżyłem.
4.Intensywność treningów:

Intensywności treningów mimo że na papierze były podobne w rzeczywistości okazały się różne. Podczas treningów tlenowych kręciłem się w zakresie 60-70% FTP a przy górskich trasach z mocnymi pociągnięciami przekroczyłem 70 % intensywności.
5.Dane liczbowe:

Czas w strefach:

Dane szczegółowe:

6.Podjazdy:

Niby był to słaby tydzień ale patrząc na podjazdy można znaleźć pozytywy. Udało się poprawić aż 5 rekordów i zaliczyć jeden nowy podjazd. Inna ciekawostka jest taka, że tym razem zaliczyłem więcej różnych podjazdów i mniej niż połowa to wjazdy na Przegibek których mam już w tym roku sporo.
7.Wstępny rozpis na kolejny tydzień:
Na razie nie planowałem treningów ze względu na słabszą dyspozycje. Skupie się na treningach tlenowych, pojawią się również dwie mocniejsze jednostki. Prawdopodobnie na początku i końcu tygodnia.




  • DST 112.00km
  • Czas 04:28
  • VAVG 25.07km/h
  • VMAX 61.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 180 ( 92%)
  • HRavg 140 ( 71%)
  • Kalorie 3087kcal
  • Podjazdy 2470m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 71

Niedziela, 28 czerwca 2020 · dodano: 29.06.2020 | Komentarze 0

Dzisiaj moja bezradność sięgnęła już zenitu. Wreszcie miałem czas, byłem przygotowany mentalnie na ciekawą i długą trasę z nowymi dla mnie podjazdami. W nocy nie spałem za dobrze i byłem pewny, że obudzi mnie budzik. Stało się inaczej, kilka minut przed planowaną pobudką przyszła burza i kolejna dawka deszczu. Nie zanosiło się na szybką poprawę pogody wiec poszedłem spać dalej. Jak już wstałem to było znów strasznie mokro. Na ta trasę mogłem jechać tylko wcześnie rano ze względu na ruch na drogach który z każdą godziną wzrasta. W tej sytuacji pozostało mi krążenie po okolicznych wzniesieniach. Nie miałem ochoty na przedzieranie się przez Szczyrk czy Wisłę i wybrałem Beskid Mały. Plan zastępczy był ambitny, jak najwięcej przewyższeń. Wyjechałem już dosyć późno i wysoki ruch i duża liczba turystów towarzyszyły mi już od samego początku. Na starcie wydawało mi się, że nogi są lepsze niż w ostatnich dniach. Takie uczucie miałem do podjazdu na Przegibek który brutalnie zweryfikował możliwości moich nóg. Na dodatek wiatr wiał ze wschodu czyli dokładnie z przeciwnego kierunku jaki był w prognozach. Po zjeździe do Międzybrodzia myślałem o zaliczeniu podjazdu na Nowy Świat, z tej drogi leciała normalna rzeka wiec pojechałem prosto, podobnie wyglądał podjazd na Hrobaczą Łąkę i liczyłem, że może do Targanic uda się dojechać lepszą drogą. Przejazd przez Wielką Puszcze dłużył mi się strasznie, żeby nie było nudno to musiałem mijać spore ilości naniesionego żwiru i luźnych kamieni. Jakoś dojechałem do ostatnich 700 metrów gdzie znów sporo wody i żwiru. Wjechałem nieco mocniej i poprawiłem najlepszy tegoroczny czas, chociaż do rekordowego zabrakło 30 sekund. Na zjeździe trochę nadrobiłem ale znowu straciłem przed skrzyżowaniem. Aby wjechać na główną drogę musiałem swoje odstać i przepuścić kilkadziesiąt samochodów. To ostatecznie utwierdziło mnie w przekonaniu, że w kierunku Andrychowa czy Wadowic nie ma co się pchać. Ruszyłem wiec na Kocierz, podjazd dosyć wymagający z łatwiejszym początkiem na którym zwykle traciłem sporo czasu. Tym razem tam zyskałem a w końcówce już nie udało się nic zyskać i tylko dzięki dobremu początkowi wjechałem poniżej 15 minut. Dawno nie miałem sytuacji w której podjazd pod górę nawet niezłym tempem nie sprawiał mi nawet najmniejszej przyjemności. Przed podjazdem na Żar chciałem zaliczyć jeszcze dwa krótsze. Pierwszy to mało znane osiedle Wysokie w Kocierzu Moszczanickim. Jechałem tam w zeszłym roku i chciałem poprawić czas. Jechałem równo, mocno i mimo tego, że kręciłem dzisiaj wyłącznie głową jechałem nie tylko po rekord ale i najlepszy czas w rankingu Strava, nawet wypięty blok po drodze mnie nie zatrzymał. Niestety segment jest tak ulokowany, że kończy się w środku osiedla już po zjeździe, byłem pewny, że tak nie jest i przed zjazdem zawróciłem tracąc pierwszego Koma w tym roku. Do kolejnego podjazdu było stosunkowo blisko ale najpierw trzeba było zjechać, gdyby nie rowki odprowadzające wodę które skutecznie utrudniają jazdę pewnie ta droga byłaby cała zalana wodą i nie miałbym możliwości tam wjechać. Udało się całkowicie bezpiecznie zjechać i wjechać spowrotem na główną. Na kolejnym wzniesieniu również chciałem atakować rekord. Podjazd sprawdziłem 4 tygodnie temu i wiedziałem, że najtrudniej jest w drugiej części. Zanim tam dojechałem to przyjąłem kolejną dużą dawkę węglowodanów. Moje zapędy już skutecznie zostały zweryfikowane na początku podjazdu gdzie musiałem zwolnić by minąć dużą grupę pieszych. Później również mogłem dać z siebie więcej, gdy zrobiło się stromiej to nie zostawiłem już żadnych rezerw, resztkami sił utrzymałem dobre tempo do końca, wcześniejszy czas poprawiłem o ponad 40 sekund. Po wartościach mocy widziałem, że przy dobrej nodze stać mnie na więcej. Przed zjazdem musiałem złapać oddech. Po chwili ruszyłem w dół a następnie w kierunku kolejnego podjazdu. Znowu coś zjadłem, picia w bidonie ubywało i zacząłem myśleć o wizycie w sklepie. Popełniłem błąd i zamiast zatrzymać się przy najbliższej okazji czekałem do momentu gdy moja dyspozycja jeszcze spadła. Przed podjazdem na Żar zaliczyłem jeszcze jeden krótszy na którym symbolicznie poprawiłem rekord. Na Żar ruszałem z niewielką ilością picia i celem był bufet na szczycie. Podjazd był męczarnią, kiedyś zwykle miałem problemy na tym podjeździe. Mimo wszystko w dobrym czasie pokonałem podjazd ale to co zobaczyłem na szczycie skłoniło mnie do natychmiastowego zjazdu. Na zjeździe jechałem slalomem mijając pieszych i w końcu mogłem zatrzymać się przy wodopoju. Niestety lokal był zamknięty i musiałem zadowolić się napojami ze sklepu. Napełniłem bidony, uzupełniłem kalorie, wypiłem ponad 500 ml płynów na miejscu i ruszyłem w dalszą drogę. Trochę odżyłem ale dyspozycja była daleka od oczekiwanej i zrezygnowałem z trzech podjazdów jakie chciałem jeszcze zaliczyć. Dwa z nich to ściany które pewnie by mnie pokonały i ruszyłem w kierunku Przegibka. Na ostatnich 3 kilometrach przepaliłem trochę nogę. Wiele rezerw już nie było a czas i moc jak na ten dzień wyszła niezła. Po mocnym podjeździe odpuściłem zjazd i już myślałem o odpoczynku który czekał mnie za kilkadziesiąt minut. Musiałem jeszcze przejechać przez Bielsko i pokonać kilka podjazdów. Poszły dosyć dobrze biorąc pod uwagę wcześniejsze problemy na trasie. Musze coś zrobić z nogami bo dopiero połowa sezonu a takie nogi miałem zwykle w końcówce sierpnia lub września i rzadko coś z nich później wyciskałem. Trening mimo wszystko udany, chciałoby się więcej ale nie zawsze jest to możliwe.

Podjazdy:


Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa


  • DST 56.00km
  • Czas 02:04
  • VAVG 27.10km/h
  • VMAX 61.00km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • HRmax 164 ( 84%)
  • HRavg 137 ( 70%)
  • Kalorie 1369kcal
  • Podjazdy 820m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 70

Sobota, 27 czerwca 2020 · dodano: 29.06.2020 | Komentarze 0

Słabszej dyspozycji ciąg dalszy. Nie wiem dlaczego ale wciąż nogi nie kręcą jak powinny. Nie chciało mi się za bardzo jechać ale już wczoraj niewiele pojeździłem i nie chciałem pozwolić na kolejną przerwę która znowu odbiłaby się czkawką. Wyjechałem dosyć późno ale rano to mogłem co najwyżej popływać, po kolejnej dawce deszczu ulice zamieniły się w rzeki. Nie miałem planu na trasę a czas również był mocno ograniczony więc pojechałem standardową pętlę przez Przegibek, Zarzecze, Wilkowice. Staram się nie dublować tras treningowych i musiałem zmodyfikować chociaż fragment aby różniła się od tej którą przejechałem dwa tygodnie temu. Nogi znów słabe, bez mocy i tak przez cały trening. Apogeum trafiło się na podjeździe pod Przegibek gdzie walczyłem z bezsilnością. Innym problemem tego dnia był brak współpracy, jechałem z kilkoma kolarzami fragmenty trasy i doczekałem się tylko dwóch zmian. Pierwszą z nich dostałem na finiszu podjazdu na Przegibek a drugą w Wilkowicach również na końcu podjazdu. Miałem jeszcze jeden cel treningu, sprawdzić czy jazda w bardzo jasnym i widocznym stroju coś zmieni w kulturze jazdy kierowców. Nic to nie dało, na trasie znowu przytrafiło się kilka bardzo niebezpiecznych sytuacji z których tylko jedna była moją winą a pozostałe powstały z winy kierowców łamiących przepisy ruchu drogowego. Po 2 godzinach jazdy w wysokiej jak na ostatnie tygodnie temperaturze wystarczyło abym wylał z siebie sporo potu mimo niezbyt mocnego tempa jakim jechałem. Nie na taką dyspozycje liczyłem na tym etapie sezonu i ciężko mi jest pogodzić się z tym, że jak inni szczytują ja zaczynam dołować.


Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa


  • DST 16.00km
  • Czas 00:42
  • VAVG 22.86km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Kalorie 259kcal
  • Podjazdy 170m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd 19

Piątek, 26 czerwca 2020 · dodano: 29.06.2020 | Komentarze 0

Kolejny wyjazd o którym chciałbym szybko zapomnieć. Nie udało się przejechać zbyt wielu kilometrów ale to wystarczyło aby wydarzyło się kilka nieprzyjemnych sytuacji. Zamiast tradycyjnie jechać na Przegibek postanowiłem kręcić blisko domu z prostego powodu, zbierało się na burze. Liczyłem na to, że uda się pokręcić przynajmniej godzinę. Można powiedzieć, że jazda dla mnie skończyła się już po kilku minutach. Po wczorajszej ulewie na drogach znowu sporo żwiru i kamieni. Przy dużym ruchu ciężko było ominąć wszystkie takie miejsca i w jednym z nich dobiłem tylną oponę, było to trudne zadnie bo jechałem na wysokim ciśnieniu ale dla chcącego nic trudnego. Pomijam już fakt, że było to na skrzyżowaniu z przejściem dla pieszych i byłem wyprzedzany przez samochód i nic nie mogłem zrobić poza uderzeniem w krawężnik co nie byłoby zbyt rozsądnym działaniem. Trochę czasu straciłem na wymianę dętki, ostatniego kapcia złapałem w tym samym miejscu również podczas jazdy regeneracyjnej, tym razem skończyło się na uszkodzonej dętce. Kolejny cel jaki musiałem to stacja benzynowa i kompresor. Dopompowałem około 5 bar małą pompką i to musiało wystarczyć. Nie udało się tam dojechać bez przygód po drodze, przed jednym ze skrzyżowań na którym miałem pierwszeństwo musiałem gwałtownie hamować i byłem pewny, że mała ilość ciśnienia w tylnym kole wystarczy aby uszkodzić dętkę. Na szczęście nic się nie stało. Gdy dojechałem na stacje i dopompowałem koło zaczęło padać. W drobnym deszczu jechałem w kierunku domu, nie zmokłem ale chęci do jazdy spadły do zera wiec wróciłem do domu. Kilkanaście minut później przyszła burza z ulewnym deszczem. Chyba w tym roku nie będzie dobrej pogody, najdłuższe przerwy od deszczu trwają kilkanaście godzin a to mało aby drogi wyschły i były czyste od żwiru czy kamieni. Moja chęć do sportowej jazdy spada z każdym tygodniem a takie dni jak dzisiaj zdarzają się coraz częściej. Zawsze staram się szukać pozytywów ale tym razem ich nie znalazłem.




  • DST 121.00km
  • Czas 04:26
  • VAVG 27.29km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • HRmax 183 ( 93%)
  • HRavg 141 ( 72%)
  • Kalorie 3108kcal
  • Podjazdy 1860m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 69

Czwartek, 25 czerwca 2020 · dodano: 26.06.2020 | Komentarze 0

Dawno planowałem przejechać tą trasę, ciągle coś nie pasowało, albo nie było czasu, pogody czy chęci. Dzisiaj trafił się idealny moment wic pojechałem. Na początek postanowiłem objechać zalaną przez wodę drogę, później wjechałem na stałą trasę do Bielska. W porównaniu do wczoraj ruch był mniejszy ale jechało się strasznie ciężko. Pogoda wreszcie letnia, kiedyś taką preferowałem a dzisiaj od samego startu się gotowałem, zupełnie odwykłem od jazdy w upale. Nie takiej dyspozycji się spodziewałem ale jechałem dalej licząc się z tym, że ten dzień może być dla mnie kryzysowy. Z Bielska chciałem wyjechać jak najszybciej, nie udało się, przytrzymały mnie wszystkie skrzyżowania z sygnalizacjami. Dopiero gdy wjechałem do Bystrej nie traciłem czasu na postojach. Do pierwszego konkretniejszego podjazdu na trasie było daleko co nie znaczy, że miałem łatwo. Pagórkowaty odcinek dał mi nieźle w kość. Cały czas zastanawiałem się gdzie podziały się moje nogi sprzed 1-2 tygodni, czułem się jakbym kilka tygodni nie siedział na rowerze. Dziwne uczucie ale prawdziwe, i towarzyszyło mi przez cały dzień. Na zjeździe myślałem trochę odpocząć ale czy tak się stało, to nie wiem, chciałem szybko przedostać się przez ruchliwą drogę Żywiec-Milówka, samochodów nie było zbyt dużo i sprawnie znalazłem się w Wieprzu. Od tego momentu miałem już pod górę przez prawie 12 kilometrów. Dopiero 4 ostatnie kilometry podjazdu są bardziej wymagające. Nim tam dojechałem musiałem się na moment zatrzymać, źle oceniłem początek podjazdu i nie zdążyłem skonsumować całego batona. Chciałem poprawić swój czas na tym podjeździe, głównie ze względu na to, że ma już prawie 8 lat. Rozpocząłem dosyć spokojnie, kilka razy musiałem zwalniać przez wolno jadące samochody. Z każdą minutą jechałem mocniej i ostatnie 3 były już na limicie, nie miałem już z czego dołożyć, czas poprawiłem o ponad minutę a jakieś rezerwy jeszcze były zwłaszcza patrząc na wskazania mocy. Na zjeździe nie miałem za bardzo możliwości przyjąć dawki węglowodanów. Zrobiłem to dopiero w Sopotni, przez nieuwagę prawie pomyliłem drogę i w ostatniej chwili powstrzymałem się od skręcenia w lewo a miałem jechać prosto. Obiema drogami dojechałbym w to samo miejsce, ta którą wybrałem była krótsza. Po chwili dojechałem do skrzyżowania z drogą do Sopotni Wielkiej. Już dawno chciałem tam pojechać, ostatni raz byłem tam kilkanaście lat temu, nigdy nie dojechałem jednak do końca drogi. Na mapie droga asfaltowa miała prawie 10 kilometrów, jeden z dłuższych podjazdów w okolicy. Niestety moje wcześniejsze spostrzeżenia okazały się trafne, na ciągnącym się odcinku złapał mnie kryzys, walczyłem z samym sobą. Udało się wjechać bez postojów, niestety asfalt kończy się nagle, nic ciekawego w tym miejscu nie było i nie zatrzymywałem się. Postój zrobiłem przy wodospadzie gdzie panował przyjemny chłodek, w potoku płynącym wzdłuż szosy poziom wody był wysoki, adekwatny do ilości opadów jakie zanotowano przez ostatnie dni. Nie miałem ustalonej drogi powrotnej i jechałem na spontana, przestrzeliłem jedno skrzyżowanie, nawet nie wiem kiedy i dojechałem do miejsca z którego zaczynałem podjazd. Odbiłem w prawo i pagórkowatą drogą dojechałem do Jeleśni. Później znowu trochę zjazdu i postój w sklepie. Uzupełniłem bidony, 500 ml wody wypiłem na miejscu i ogień pod kolejną górę. Zapomniałem, że wybierając alternatywny podjazd pod Rychwałdek czeka mnie ściana, dałem z siebie prawie maksa, upał zrobił swoje i nieźle się ujechałem poprawiając swój najlepszy czas o kilkanaście sekund. Dwa rekordy na podjazdach to jedne z niewielu plusów jakie mogę wyciągnąć z tego dnia. Myślałem, że uda się zaliczyć jeszcze przynajmniej 2 podjazdy ale moja dyspozycja siadła na tyle, że wybrałem najkrótszą drogę do domu. Podjazd na Przegibek dłużył mi się strasznie, pokonałem go już na oparach. Nogi nie pozwoliły na więcej, brakowało dodatkowego chłodzenia i skutkiem był dosyć słaby czas. Na zjeździe trochę technicznej jazdy a później walka z upierdliwymi pieszymi a w końcówce samochodami. Zbliżając się do domu zbierało się na burze ale udało się dojechać na sucho. Patrząc na trzy ostatnie dni mogę powiedzieć, że może być tylko lepiej. Widać światło w tunelu w postaci dobrych podjazdów ale do dyspozycji sprzed kilkunastu dni brakuje sporo, spodziewałem się tego ale liczyłem, że nogi będą ze mną współpracować. Liczę na to, że kolejne treningi będą lepsze.
Podjazdy:


Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa


  • DST 40.00km
  • Czas 01:41
  • VAVG 23.76km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 152 ( 77%)
  • HRavg 126 ( 64%)
  • Kalorie 943kcal
  • Podjazdy 780m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 68

Środa, 24 czerwca 2020 · dodano: 25.06.2020 | Komentarze 0

Jedna niezbyt intensywna jazda wystarczyła aby stwierdzić, że w ostatnim czasie za dużo odpoczywałem. Nogi zupełnie się nie zregenerowały, były twarde i za bardzo nie chciało mi się wyjeżdżać bo wiedziałem, że jazda na pewno nie będzie przyjemna. Ostatecznie wyjechałem z myślą, że w trakcie jazdy nogi puszczą i będzie lepiej. Już po starcie duży problem, ostatnie deszcze znowu zalały okoliczne drogi i musiałem przejechać przez dwie duże kałuże, na moje szczęście nie było wtedy żadnych samochodów i mogłem zwolnić prawie do zera i tylko lekko zbrudzić rower. Później kilka akcji kierowców przez które musiałem awaryjnie hamować, dwa razy zablokowało mi koło i cudem uniknąłem bliskiego spotkania z asfaltem. Nie wiem czy kierowcy jeszcze myślą, wyprzedzanie na wąskiej niewidocznej drodze a później gwałtowne hamowanie zdarza się już któryś raz, na razie miałem dużo szczęścia i z każdej sytuacji wyszedłem cało. Później próbowałem jechać ścieżką rowerową ale i tam kierowcy nie dawali mi spokoju, najpierw jeden zatrzymał się i otworzył drzwi, na szczęście było pod górę i jechałem wolno, dalej wyjeżdżający z posesji samochód strąbił mnie po czy z impetem wjechał na drogę wprost pod jadący samochód, mało brakowało aby był dzwon. Dalej zrezygnowałem z jazdy ścieżką, naliczyłem chyba 5 samochodów zaparkowanych na ścieżce na odcinku 700 metrów. Te samochody stoją tam dosyć często, było to już zgłaszane odpowiednim służbom i zero reakcji. Straciłem na tym sporo czasu i nerwów ale jechałem dalej. Po raz pierwszy od dawna na bulwarze w Straconce były pustki, niepewna pogoda i odpowiednia godzina miały wpływ na taki stan rzeczy. Trochę czasu zyskałem ale chyba tylko po to aby stracić na podjeździe. Męczyłem się niemiłosiernie na podjeździe pod Przegibek, w międzyczasie okazało się, że mam jednak mniej czasu i muszę skrócić trasę. Jak wdrapałem się na opustoszały Przegibek podjąłem decyzje, że po 3 kilometrach zjazdu zawracam. Początek zjazdu wyglądał bardzo dobrze od strony technicznej, po 1000 metrach dojechałem do wolno jadących samochodów i dobra jazda się skończyła. Dosyć wolno dojechałem do miejsca w którym chciałem zawrócić, niestety samochody wymusiły na mnie zmianę decyzji, było ich tak dużo, że musiałem pokonać 500 metrów dodatkowego zjazdu a później także podjazdu. Drugi podjazd poszedł lepiej ale nie znaczy, że dobrze. Nogi jakie były na stracie takie były przez cały trening. Słabszą dyspozycje próbowałem sobie powetować na zjeździe, można powiedzieć, że zjazd był bliźniaczy do poprzedniego. Po obiecującym początku dojechałem do samochodów które wyprzedziły mnie na przełęczy i wlekłem się połowę zjazdu, dopiero na ostatnich 500 metrach przed Straconką samochody jechały dużo szybciej i ja również. Na Bulwarach znowu pustki i dlatego szybko przejechałem, w porę kapnąłem się, że lepiej będzie wrócić inną drogą aby minąć te dwie kałuże. Tak też zrobiłem ale żałowałem, lepiej było przejechać mniej ruchliwą drogą z utrudnieniami niż być strąbionym z góry na dół za tamowanie ruchu na bocznej, wąskiej, dziurawej drodze którą sporo osób jeździ z Bielska do Jaworza. Po krótkim przerywniku ścieżki rowerowej znowu walczyłem z samochodami także na lokalnych dróżkach. Była to kolejna męcząca jazda, na słabe nogi niewiele mogłem poradzić a sytuacja na drogach jest jaka jest i trzeba się do tego przyzwyczaić, lepiej raczej w najbliższym czasie nie będzie.



Kategoria 0-50, Samotnie, Szosa


Cube Litening C:62 Pro 2017

Wtorek, 23 czerwca 2020 · dodano: 23.06.2020 | Komentarze 0


Niedawno rama karbonowa którą użytkowałem ponad 3 lata uległa poważnemu uszkodzeniu. W 2017 roku rower przewrócił się na tylną przerzutkę która od tego czasu nie działała jak należy co doprowadziło do uszkodzenia mocowania haka w ramie. Udało się to naprawić ale nic nie jest wieczne. Po dwóch latach intensywnego użytkowania przez problemy ze szwankującym napędem rama uległa ponownemu uszkodzeniu, mocowanie haka puściło całkowicie, do tego pojawiło się pękniecie na tylnych widełkach co jest raczej nienaprawialne a gwarancji na to nie ma. Mogłem inwestować w tą ramę i próbować to naprawić ale uznałem, że lepiej dołożyć i mieć nową, nienaruszoną ramę. Wybrałem większy rozmiar aby rama miała większe zastosowanie, ma służyć nie tylko do sportowej jazdy ale i turystycznej na którą z czasem się przerzucę. Ciężko dostać dobrą ramę nie wydając majątku i na razie nie znalazłem takiej którą dałoby się kupić w komplecie z widelcem. Najważniejsze, że rama ma dożywotnią gwarancje a widelec wcale nie musi być do kompletu, ważne aby był kompatybilny z ramą a stary nie pasuje, rama posiada inne stery a większy rozmiar wymusił zastosowanie przedłużki widelca, takie rozwiązanie na jakiś czas jest dobre ale na dłuższą metę może doprowadzić nawet do uszkodzenia ramy w tym miejscu. Później okazało się, że potrzebna jest też redukcja do przedniej przerzutki, stara rama miała średnice rury 34,9 mm a nowa ma 31,8 mm. Hak tylnej przerzutki ma inny kształt i jest łatwiej dostępny na rynku. Montując komponenty stwierdziłem, że ucierpiała też tylna przerzutka ale na szczęście konieczna jest tylko wymiana wózka, przerzutka działa dobrze i prawidłowo zmienia biegi a tylko wózek jest krzywy i uszkodzony. To są drobiazgi nie wymagające dużego wkładu finansowego. Liczyłem się z tym, że rower na tej ramie będzie cięższy niż na starej ze względu na rozmiar. Ostatecznie okazało się, że waga nieco spadła co jednak nie ma dla mnie znaczenia. Po kilku modyfikacjach w ciągu 6 miesięcy złożyłem praktycznie nowy rower, ze starego zostały tylko kierownica, mostek, sztyca, siodło i koszyki na bidony. Mam nadziej, że kilka lat obędzie się bez takich inwestycji, czeka mnie dużo innych wydatków, cały czas oszczędzam finanse ale one mają być przeznaczone na inny cel.
Pełna specyfikacja roweru:

Z ciekawości zważyłem rower. Na kołach karbonowych, z koszykami na bidony, uchwytem na licznik i pompkę, bez pedałów wyszło około 6,9 kg. Z kołami aluminiowymi 7,5 kg. Na poprzedniej ramie rower ważył kolejno 7,3 kg i 7,9 kg. Nie pamiętam czy ta waga była z pedałami czy nie. Jak widać masa nie odbiega od tej jaką mają rowery na ramach bardziej znanych i cenionych marek.