Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrKukla2 z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 223570.38 kilometrów w tym 7915.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.35 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2324726 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2020

Dystans całkowity:1624.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:67:32
Średnia prędkość:25.36 km/h
Maksymalna prędkość:68.00 km/h
Suma podjazdów:26860 m
Maks. tętno maksymalne:186 (95 %)
Maks. tętno średnie:143 (73 %)
Suma kalorii:39575 kcal
Liczba aktywności:27
Średnio na aktywność:64.96 km i 2h 30m
Więcej statystyk
  • DST 91.00km
  • Czas 03:06
  • VAVG 29.35km/h
  • VMAX 66.00km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 159 ( 81%)
  • HRavg 138 ( 70%)
  • Kalorie 2091kcal
  • Podjazdy 870m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 67

Wtorek, 23 czerwca 2020 · dodano: 23.06.2020 | Komentarze 0

Po kilku nieprzyjemnych dniach wreszcie wyszło słońce i można było z czystym sumieniem wyjechać na szosę. Czekałem na ten dzień z tego względu, że miałem w planie przetestowanie roweru na nowej ramie. Przed wyjazdem jeszcze kilka poprawek m.in. delikatna korekta ustawienia siodła czy montaż miernika mocy i w drogę. Nie mam ostatnio zaufania do prognoz pogody i wolałem ubrać się cieplej niż zmarznąć i dlatego ubrałem potówek, rękawki i rękawiczki których w okresie letnim zazwyczaj nie używam. Ostatnio wymieniałem bloki i coś jest z nimi nie tak bo potrafią się wypinać podczas jazdy w najmniej oczekiwanym momencie i już na starcie miałem z nimi problem. Pierwsze metry na tym rowerze wystarczyły aby stwierdzić, że rama jest niesamowicie sztywna, poprzednia w porównaniu z tą była miękka. Wiedziałem, że po drodze może mnie czekać wiele przerw na zmianę ustawień i pierwsza nastąpiła już po kilometrze. Za nisko ustawiłem siodło i musiałem podnieść sztycę o około 1 centymetr. Brak klucza dynamometrycznego spowodował, że musiałem bardzo ostrożnie dokręcać śrubę by zarówno trzymała sztycę jak i nie była dociągnięta za mocno. Udało się bo nie miałem już później problemów z opadającą sztycą. Znowu dopisało mi szczęście i od samego początku jechałem z wiatrem wiejącym w twarz. Dzielenie sobie radziłem z warunkami obserwując zachowanie roweru. Przez pierwsze 40 minut wyszły kolejne niedociągnięcia, zapomniałem sprawdzić zaciski kół przed jazdą a tylny nie trzymał zbyt dobrze i musiałem go poprawić. Drugi problem to poprowadzenie przewodu od Di2, musiałem go owinąć wokół pancerza bo latał na boki wydając irytujące dźwięki. Później nic się nie działo, wybrałem wymagającą trasę z wieloma podjazdami oraz odcinkami o złej nawierzchni. Kilka razy kierowcy podnieśli mi ciśnienie wykonując niebezpieczne manewry przez które musiałem awaryjnie hamować. Na kilku odcinkach dróg ruch był spory i żałowałem, że tamtędy jechałem. Noga nie była zbyt dobra i ogólnie jazda nie układała się po mojej myśli. Jadłem regularnie i dużo piłem przez co musiałem zrobić awaryjny postój w niezbyt komfortowym miejscu. Na jednym z wielu dziurawych odcinków najpierw wypadła mi pompka, zapomniałem zabezpieczenia i zdecydowałem się schować ją do kieszeni, później podczas konsumpcji batona jego połowa wylądowała na jezdni, podbiło mi rower i to wystarczyło, niby tylko połowa batona ale miałem wszystko wyliczone na styk i tego później brakowało. Kolejny dziurawy odcinek znowu mnie załatwił, popuściły stery a w dodatku wyprzedziło mnie kilku kolarzy z taką prędkością, ze wydawało mi się, że stoję w miejscu. Nim przedostałem się na drugą stronę Wisły zatrzymałem się ostatni raz i dokręciłem stery, widocznie zapomniałem dokręcić jedną ze śrub kluczem dynamometrycznym i przy pełnej nierównych i dziurawych odcinków trasie stery poluzowały się. Później mimo tego, że jeszcze towarzyszyły mi gorsze nawierzchnie nic się niepokojącego nie działo. Nie byłem zdecydowany którą drogą wrócić do domu i skierowałem się na Chybie. Po drodze dojechałem do ciągnika rolniczego, nie wiem czemu nie wyprzedziłem go, trochę odpocząłem jadąc za nim ale gdy skręcił na stacje benzynową przyśpieszyłem po to aby zwolnić przed skrzyżowaniem. Zjadłem ostatnią dawkę węglowodanów która musiała wystarczyć jeszcze na minimum 40 minut jazdy. Jechałem cały czas znanymi drogami, trochę na pamięć i dopiero gdy na rondzie w Ligocie skręciłem w prawo zorientowałem się, że lepiej było jechać na Mazańcowice. Pojechałem jednak na Międzyrzecze i później na Jasienicę. Dopiero wtedy poczułem, że wiatr mi sprzyja, wcześniej walczyłem z bocznymi i przeciwnymi podmuchami. Na podjeździe mocy już brakowało, czułem, ze bomba nadchodzi ale udało się bez niej dojechać do Jaworza skąd już blisko miałem do domu. Wracałem do domu z myślą, że za 2 godziny będę już w pracy a okazało się, że już dzisiaj mam wolne, gdybym wiedział to rano to wybrałbym się na dłuższą trasę. Po pierwszej jeździe jestem zadowolony, nie podoba mi się jedynie praca suportu i kilka mniejszych rzeczy które uda się poprawić. Po przyjeździe czyszczenie i dociągniecie śrub. Przez najbliższe dni zrobię kolejne testy ramy m.in. w górach czy na dłuższym dystansie. Ustawiona pozycja na początku jazdy okazała się optymalna i na razie nie będę w nią ingerował. Po dzisiejszej jeździe mam mieszane uczucia w odniesieniu do formy. Niby moc w nogach pozostała ale zmęczyłem się na tej trasie bardziej niż zwykle.


Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa


Podsumowanie 25 tygodnia 2020

Poniedziałek, 22 czerwca 2020 · dodano: 22.06.2020 | Komentarze 0

Liczyłem na to, że wreszcie pogoda się ustabilizuje i będzie można normalnie jeździć w sprzyjających warunkach odpowiadających porze roku ale niestety znów pogoda dyktowała warunki i ze względów bezpieczeństwa ostatni trening na szosie zrobiłem w środę. Idąc tokiem jakim rozpoczynałem treningi w listopadzie teraz miał być najważniejszy etap sezonu, mniej treningów, więcej ważnych startów. Obciążenia wyścigowego nie da się nadrobić treningiem i dlatego ciężko będzie utrzymać formę jaką udało się wypracować, liczby wskazują na to, że nigdy tak dobrze nie było i niestety sporo rzeczy powoduje, że nie mogę cieszyć się formą tylko patrzeć jak ulatuje. Jedyne co mogę zrobić to maksymalnie spowolnić ten proces ale czy to będzie możliwe to pokażą następne tygodnie. Ostatnio ciężko znaleźć motywacje, jak nie ma czasu to jest pogoda do jazdy, gdy pojawia się czas to znów nie ma pogody. Do tego problemy ze sprzętem odcisnęły swoje piętno na samopoczuciu. Przez poprzednie miesiące gdy również nie wszystko się układało jakoś to wyglądało ale ten tydzień był najgorszy od ponad roku. Żadnego ładu i składu nie można było się doszukać w tym co robiłem, zwykle w końcówce czerwca sporo jeździłem w różnym tempie i terenie a tym razem treningu było znacznie mniej. Sporo mnie kosztowało dojście do miejsca w którym teraz się znajduje. Miałem przez ostatnie dni więcej czasu do przemyśleń i ostatecznie stwierdziłem, że taki reset się przyda. Ostatnio na drogach jest bardzo niebezpiecznie, kierowcy nie zawsze respektują rowerzystów i kolarzy a kolarze nie zawsze respektują przepisy ruchu drogowego i z tego nie wynika nic dobrego. Zazwyczaj kończy się to źle dla rowerzystów ale przyczyna nie zawsze leży po stronie kierowców. Brak wzajemnego zrozumienia i szacunku wzmacnia jedynie wzajemną niechęć i pogarsza bezpieczeństwo. Dobre ubezpieczenie to nie wszystko i nie zawsze rekompensuje utratę zdrowia które jest najważniejsze. Idąc tym tropem odpuściłem sobie jazdę w ten weekend, drogi po ostatnich deszczach są mokre i śliskie, widoczność znacznie gorsza i nietrudno o wypadek który jest ostatnią rzeczą której teraz potrzebuję. Na horyzoncie widać pogodne dni wiec będzie się można nacieszyć jazdą. Sprawiedliwości na Świecie nie ma i przez ostatnie miesiące można było tego doświadczyć np. przez znacznie gorszą pogodę, gdy u nas padało na północnym-zachodzie było sucho i pogodnie, w innych rejonach można od tygodnia przekraczać granice a na Śląsku dopiero po tygodniu zezwolono wjazd na Słowację a Czechy dalej zamknięte i aby pojechać w przyległe granicy tereny trzeba nadłożyć drogi. Ludzie mieszkający na Śląsku są tacy sami jak gdzie indziej, wobec przepisów i prawa powinniśmy być równi a tak nie jest. Pomijam już fakt tego co Państwo robi dla określonych grup społeczeństwa a reszta za to płaci bo z tym nigdy się nie pogodzę, nie mam na to wpływu i dlatego nie chce zawracać sobie tym głowy. Myślę, że lepsze czasy nadchodzą i w ciągu najbliższych tygodni potrzeba jazdy na rowerze będzie zaspokojona w dwójnasób, ostatnie dwa tygodnie były słabsze w moim wykonaniu, dużo odpoczywałem i sił mi nie brakuje.
1.Waga w ostatnim czasie:

Mała ilość jazdy w końcówce tygodnia wpłynęła na wzrost wagi.
2.Obciążenie treningowe:

Słabszy okres zaowocował spadkiem wartości ATL i CTL.
3.Najlepsze wartości mocy:

Brak bardzo intensywnych treningów i powtórzeń spowodował, że najlepsze wartości mocy odbiegają od rekordowych.
4.Intensywność treningów:

Nie skupiając się na intensywności i ćwiczeniach analiza danych pod tym kątem nie ma większego sensu. Dominowały wysiłki tlenowe z krótkimi wstawkami na większej intensywności oraz jedna próba czasowa z dobrym rezultatem
5.Dane liczbowe:

Czas w strefach:

Dane szczegółowe:

6.Podjazdy:

Słaby to był tydzień również pod względem podjazdów. Jeden z nich mógł być rekordowy ale zabrakło kilku sekund. Sprawdziłem się w rywalizacji na segmencie i zgodnie z przypuszczeniami straciłem sporo do czołówki. Na innym podjeździe o równiejszym nachyleniu zapewne byłbym bliżej najlepszych.
7.Wstępny rozpis na kolejny tydzień:
W dalszym ciągu nie będę trenował według schematu. Mam nadzieje, że pogoda pozwoli na więcej niż w ostatnim czasie. W ciągu tygodnia może uda się ustalić kalendarz startów w tym roku. Jak się uda to wystartuje w kilku czasówkach. Dłuższe wyścigi raczej odpuszczam w tym sezonie.




Licznik Bryton Aero 60

Niedziela, 21 czerwca 2020 · dodano: 21.06.2020 | Komentarze 0

Kolejnym urządzeniem z jakiego mam okazje korzystać jest licznik Bryton Aero 60. Kupiłem go w miejsce wysłużonego już Garmina Edge 800. Mam go od niedawna ale poznałem już jego plusy i minusy.

Pierwszy argument jaki mnie przekonał do zakupu tego licznika to cena. Nie zależało mi na wersji z czujnikami i sam licznik z mocnym uchwytem, kablem do ładowania, instrukcjami i folią ochronną miałem za 600 złotych. Za Wahoo Elemnt Bolt musiałbym zapłacić 300 złotych więcej a za Garmina Edge 530 ponad 1000 złotych. Myślałem najpierw o Bryton Rider 530 lub 420. Przeciwko 530 stał fakt, że nie jest już wspierany aktualizacja oprogramowania, a 420 nie miał wszystkich funkcji na których mi zależało.
Drugi argument za tym licznikiem był taki, że nie lubię iść za modą i trendami i wybieram często niezbyt popularne rzeczy. Blisko 80 % osób korzysta z Garmina lub Wahoo a ledwie 20 % z produktów innych producentów.
Trzeci argument jaki zadecydował to fakt, że lubię eksperymentować i testować nieznane produkty. Miałem już licznik Mio Cyclo 105 który okazał się niewypałem, miałem Garmina Edge 800 który mi pasował ale często się zawieszał i wymagał przywracania ustawień fabrycznych. Mało popularny Bryton kusił mnie już przy poprzedniej zmianie licznika ale wtedy postawiłem na używanego Garmina.
Czwarty argument jest taki, że nie będzie mi go szkoda wyrzucić gdy nie będzie już nadawał się do użytku. Wydając 1000 złotych na licznik mam dużo większe obawy, że będę żałował wydanych pieniędzy za coś co w sumie nie jest tego warte a w momencie jakiejś poważniejszej awarii gorzej jest się pogodzić z tym faktem. Wydając 60 % tej ceny żal przy uszkodzeniu lub wyrzuceniu licznika będzie mniejszy.
Kolejny argument to solidny i unikatowy uchwyt który kosztuje około 150 złotych a tutaj był w zestawie. Uchwyt nie pasuje do innego licznika a jego kształt pozwala dodatkowo zabezpieczyć licznik przed wypadnięciem.
Mógłbym wymienić jeszcze kilka innych argumentów ale powyższe w zupełności mnie przekonały.
Licznik w podstawowej wersji, z uchwytem aero i instrukcją można już mieć za 550 złotych. Za wersje z czujnikami należy dopłacić ale mi nie były one potrzebne, urządzenie bez problemu działa z innymi czujnikami łączącymi się w standardzie Ant+ oraz Bluetooth.

Na pierwszy rzut oka urządzenie wygląda dosyć licho, wykonane jest z miękkiego tworzywa które łatwo jest uszkodzić i to niewątpliwie jedna z wad tego urządzenia. Bardzo ciężko znaleźć silikonowe etui które w przypadku np. Garmina dostępne jest od ręki.
Według producenta licznik wytrzymuje ponad 30 godzin. Ta wartość jest przeszacowana. Po kilku tygodniach użytkowania licznik rozładowywał się po 20-25 godzinach pracy. Z reguły nie korzystałem z podświetlenia ekranu, jeździłem wyłącznie za dnia, zazwyczaj w dobrych warunkach pogodowych. Korzystałem z dwóch czujników, miernika mocy i pomiaru tętna, kilka razy użyłem czujnika prędkości ale nie jest on niezbędny do prawidłowego pomiaru prędkości. Czasami również włączałem powiadomienia z telefonu i Bluetooth. Na trasie robiłem mało przerw i licznik ładowałem średnio co 10-12 dni. Na dłuższym czasie pracy baterii zależało mi bardzo ponieważ Garmin potrafił się rozładować na trasie po kilku godzinach jazdy z użyciem czujników. Licznik można podładować po drodze z użyciem Powerbanka co zadowoli długodystansowców.
Produkt jest w wersji guzikowej. Na początku ciężko było mi się przestawić z urządzenia dotykowego którego użytkowałem przez ostatnie 2 lata. Licznik posiada aż 7 guzików, w Garminie były trzy i to spore utrudnienie. Trochę trwało zanim załapałem który guzik za co odpowiada i wciąż zdąża mi się, że nacisnę nie ten co trzeba. Garmin po kilku godzinach w deszczu zawsze miał jakieś odchyłki, zazwyczaj nie działał poprawnie wysokościomierz. W tym liczniku na razie nie zauważyłem podobnych zjawisk.
Urządzenie posiada multum funkcji treningowych. Dane pochodzące z prędkości, tętna, mocy, kadencji i wysokości zadowolą nawet najbardziej wymagających użytkowników. Nie brakuje mu niczego poza nawigacją. Można korzystać z gotowych śladów lub wcześniej zapisanych kursów ale zaplanować trasy i celu podróży z poziomu urządzenia się nie da i to może być wada tego modelu. Garmin Edge 800 często służył mi jako nawigacja i może tej funkcji brakować. Do celów treningowych nie jest to konieczna funkcja. Dużym plusem jest również połączenie z czujnikiem od elektronicznego osprzętu dzięki czemu dostajemy informacje o aktualnie wybranym przełożeniu i stanie baterii.
W liczniku jest proste Menu, łatwo ustawić wszystko także z poziomu telefonu za pomocą Aplikacji Bryton Active. Ta właściwość jest zaczerpnięta z rozwiązań bardziej znanych producentów. Na początku pojawiły się niejasności, przeoczyłem polski podczas wyboru języka i sądziłem, że nie ma polskiego menu. Dosyć dobrze znam Angielski i nie miałem problemu z ustawieniem urządzenia. Dopiero po kilku tygodniach zauważyłem, że jest polskie menu.
Aktywności z urządzenia można pobierać na trzy sposoby. Pierwszy z nich jest najbardziej abstrakcyjny i podstawowy czyli ręczne zgranie aktywności poprzez podłączenie urządzenia do komputera. Drugi sposób to połączenie urządzenia z telefonem poprzez Bluetooh i przesłanie pliku. Trzeci jest najszybszy. Połączenie licznika poprzez WiFi i automatyczne przesłanie aktywności do platformy Bryton Active. W urządzeniu jest sporo miejsca i zapisując tylko aktywności jest miejsce na nawet 600 godzin.
Platformę Bryton Active można zsynchronizować z innymi platformami takimi jak TreaningPeaks czy Strava co znacznie ułatwia analizę treningów. W urządzeniu są zapisane gotowe treningi i testy w oparciu o moc czy tętno. Istnieje możliwość wgrania własnych treningów.
Za taką cenę nie można narzekać na to urządzenie mimo kilku wad jakie posiada.
Ustawienie menu trwa kilka minut. Dużo łatwiej jest zrobić to przy użyciu Smartfonu niż skakać po menu używając guzików. Włączenie licznik trwa kilka sekund po czym wchodzimy w Menu za pomocą guzika znajdującego się w prawym dolnym rogu. W menu mamy aż 6 punktów do wyboru. Pierwszy z góry to powrót do pierwszego pola treningowego. Drugi służy do przesyłania danych za pomocą WiFi. Trzecim wybieramy kurs. Kolejny to historia aktywności i podgląd każdej z nich. Piąty prowadzi do ustawień urządzenia a ostatni pozwala na wybór testów lub zapisanych treningów.

Ustawienie ekranów to już kwestia indywidualna. Możemy ustawić aż 5 stron od 4 do 10 pól danych na każdej z nich. Pola możemy dobrać według własnego uznania i potrzeby. W tej kwestii urządzenie nie odbiega od droższych modeli bardziej popularnych firm oferujących liczniki.
Dużym niedopracowaniem jest fakt, że do menu można wejść tylko wówczas gdy nie mamy włączonej aktywności. Zmienienie czegoś np. w ustawieniach ekranów można w tym czasie przeprowadzić wyłącznie z poziomu telefonu. Zmiana innych ustawień jest niemożliwa, w tym celu trzeba zakończyć aktywność i rozpocząć nowa po zmianie ustawień. Podobnie wygląda sytuacja z wyborem kursu którym chcemy podążać. To można rozwiązać w inny sposób. Włączyć kurs przed rozpoczęciem aktywności i po dojeździe do jego początku urządzenia zaczyna nawigować. Jest to spore utrudnienie a może nawet wada urządzenia ale da się do tego przyzwyczaić.
Mimo wszystko urządzenie jest warte swojej ceny. Niska popularność nie oznacza tego, że nie warto go kupić. Po kilku tygodniach testów wiem już o nim wszystko i ze swojej strony mogę polecić urządzenia tej firmy. Dla szukających kompletnego urządzenia treningowego jest to dobre rozwiązanie za niezbyt wysoką cenę.


Kategoria Inne


  • Czas 02:00
  • Kalorie 1668kcal
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trenażer 65

Niedziela, 21 czerwca 2020 · dodano: 21.06.2020 | Komentarze 0

Wczoraj nie zdecydowałem się na trening rowerowy i wykonałem tylko kilka ćwiczeń stabilizacyjnych i poświeciłem więcej czasu na rolowanie mięśni. Od piątku dni najdłuższa przerwa w opadach trwała kilka minut, nic nie przekonało mnie do wyjścia z domu i po raz kolejny siadłem na trenażer. Podobnie jak ostatnio postawiłem go pod zadaszeniem na świeżym powietrzu i było idealnie. Sesje poniżej 100 TSS nie są dla mnie treningiem, trzymając się 2 strefy musiałbym wysiedzieć minimum 2,5 godziny co obecnie jest zbyt dużym obciążeniem dla głowy i musiałem zmodyfikować założenia tak aby w czasie 2 godzin wskoczyło 100 TSS. Długie powtórzenia też nie są idealnym rozwiązaniem ponieważ organizm oddałby dużo potu czego chciałem uniknąć. Rozwiązanie przyszło szybciej niż myślałem, wybrałem jeden gotowy trening z dostępnej bazy wielu platform treningowych. Przy budowie formy taki rozkład obciążeń nie ma większego sensu, w przypadku utrzymania już jest bardziej przydatny. Już wcześniej przygotowałem miejsce treningu, dwa miesiące temu trenowałem tak dzień w dzień wiec problemu z tym nie było. Przygotowałem 4 bidony po 500 ml i 150 gram węglowodanów, do tego ręcznik i bluza na rozgrzewkę i schłodzenie organizmu po wysiłku. Bałem się, że padający deszcz w połączeniu z wiatrem będzie mnie dodatkowo chłodził ale nie było tak źle. Sam trening szybko przeleciał, w aplikacji treningowej miałem wgrany trening i ustawioną funkcje automatycznych okrążeń. Nie było to najlepsze rozwiązanie o czym przekonałem się podczas treningu. Kilka razy zmieniałem obciążenie zbyt późno. Największy problem miałem wówczas gdy podczas powtórzenia zdecydowałem się trzymać kadencje 55-60. Nie znoszę siłowej jazdy i to samo mówiły moje kolana, dużo lepiej czułem się kręcąc z kadencją ponad 100. Zrezygnowałem z pomiaru tętna podczas treningu, miałem zbyt dużo parametrów do pilnowania i tętno było tutaj zbyteczne. Byłem trochę zaskoczony, że bez większych problemów dotrwałem do końca treningu. Nie był to tak solidny trening jaki powinienem sobie dzisiaj zaaplikować ale lepsze to niż nic. Ten rok jest pierwszym w którym nie było jak na razie miesiąca kiedy nie korzystałem z trenażera. Pogoda w tym roku jest wyjątkowo kapryśna, niewiele wskazuje na to, że może się to zmienić w najbliższym czasie.



Kategoria Trenażer


  • Czas 01:30
  • HRmax 137 ( 70%)
  • HRavg 125 ( 64%)
  • Kalorie 1230kcal
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trenażer 64

Piątek, 19 czerwca 2020 · dodano: 21.06.2020 | Komentarze 0

Myślałem, że na początku tygodnia była zła pogoda ale to co dzieje się obecnie to jest kpina. Liczyłem że w czerwcu będzie już ciepło i pogodnie ale znów się przeliczyłem. Dzisiaj wracając z pracy co prawda nie padało ale i tak wróciłem mokry od pasa w dół, wcześniej przeszła taka ulewa, że drogi zamieniły się w rzeki i nawet błotniki nie pomogły. W minimalnym stopniu humor poprawił mi kierowca który próbował zajechać mi drogę i ściągło go przez rozmoknięte pobocze do głębokiego rowu i na 90 % uszkodził zawieszenie. Od ostatniego treningu minęły już 2 dni i na taką przerwę nie chciałem sobie pozwolić i zmusiłem się do wyciągnięcia trenażera. Nie miałem motywacji do mocnej jazdy i głowa pozwoliła na 90 minut jazdy w strefach 1-2. Noga podawała całkiem fajnie ale co z tego jak przez cały czas patrzyłem jak deszcz pada, momentami przestawało ale drobne krople ciągle z nieba leciały. Ciężko szukać pozytywów wiedząc, że w czasie kiedy będzie miał czas na więcej jazdy to pogoda będzie raczej barowa. W weekend miałem w planie zaliczyć kilka nowych podjazdów w Beskidzie Żywieckim i Makowskim m.in. Makowską Górę. W tym roku albo skracałem trasy albo zupełnie rezygnowałem z jazdy w górach. Może druga połowa roku będzie lepsza i uda się zaliczyć kilka ciekawych tras i nowe podjazdy. Wciąż mam nadzieje na chociaż jedną jazdę w weekend, jak się nie uda to spróbuje znów wsiąść na trenażer.


Kategoria Trenażer


  • DST 39.00km
  • Czas 01:32
  • VAVG 25.43km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 179 ( 91%)
  • HRavg 133 ( 68%)
  • Kalorie 951kcal
  • Podjazdy 670m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 66

Środa, 17 czerwca 2020 · dodano: 18.06.2020 | Komentarze 0

Po wczorajszym przepaleniu dzisiaj ciągnęło mnie w góry, chciałem zrobić nietypowy trening i ćwiczyć finisze na podjazdach z czym zwykle miałem problemy. Jak to ostatnio często bywa musiałem zadowolić się dużo krótszą jazdą w pobliżu domu. Nie miałem czasu aby wyjechać wcześniej a pogoda była bardzo niepewna, deszcze i burze wisiały w powietrzu i w każdej chwili mogły zaatakować. Postanowiłem objechać prawie wszystkie pagórki w okolicy. Jest ich kilka idealnie się nadają na sprinty 1-3 minutowe. Na rozgrzewkę pokonałem jeden długi podjazd, ciągnie się od samego domu przez ponad 2 kilometry. Kolejny już nie był spokojny. Na początek 1 minuta w 6 strefie mocy a dokładnie w okolicy 400 Wat. Nie zbiegło się to dokładnie z segmentem i kiedyś wjechałem go kilka sekund szybciej. Przed kolejnym miałem trochę czasu na odpoczynek. Następne dwa wyglądały bardzo podobnie, również nie było w tym miejscu segmentów a na pozostałych fragmentach podjazdów jechałem dużo wolniej i spokojniej. Kolejna próba już miała być dłuższa. Zbyt późno się do niej zabrałem i mało brakowało abym przestrzelił skrzyżowanie na którym skręcałem w lewo. Wysiłek dłuższy niż minuta był już odczuwalny i czas regeneracji dłuższy. Przed kolejnym już 3 minutowym akcentem nie miałem zbyt dużo czasu na odpoczynek. Miałem dużo szczęścia, że na skrzyżowaniu które znajduje się przed początkiem podjazdu nie musiałem się zatrzymywać i mogłem ruszyć z kopyta. Nie byłem zadowolony z tego powtórzenia, na łatwym fragmencie wypiął mi się blok i przez kilka sekund nie kręciłem tracąc na mocy i prędkości. Później jechałem już odpowiednio mocno ale słabszego momentu nie dało się zamaskować. Pogoda znacznie się pogorszyła, nad głową pojawiły się ciemne chmury a coraz bliżej słychać było grzmoty. Liczyłem, że uda się zaliczyć jeszcze 2,3 podjazdy. Pierwszy z nich był nijaki, za długi na 2 minuty a za krótki na 3 minuty mocnej jazdy. Po dwóch minutach odpuściłem mocną jazdę, kolejny krótki podjazd również pojechałem spokojniej. Po drodze musiałem zatrzymać się na moment, robiło się coraz bardziej nieciekawie ale nie poddawałem się. Cały czas czułem moc w nogach co mnie zaskoczyło bo zwykle po takich obciążeniach byłem już zmęczony. Mimo wszystko skracając kolejny podjazd o połowę poczułem ulgę bo nie byłem pewny czy wytrzymam 2 minuty. Zbliżając się do zjazdu zaczynało kropić, z każda chwilą padało coraz mocniej. Chciałem już jechać w kierunku domu ale zmotywowałem się do ostatniego mocniejszego podjazdu. To był chyba błąd, w deszczu musiałem się zatrzymać przed skrzyżowaniem i przepuścić kilkanaście samochodów. Ruszając z zatrzymania szybko osiągnąłem dobrą moc, trzymałem ją przez 2 minuty gdy zaczęły się schody, zagiąłem się i utrzymałem do końca. Słabszy moment był na skrzyżowaniu na którym trafiłem na wolniej jadącego rowerzystę i musiałem na moment przestać kręcić. Później już ciężko było osiągnąć dobrą moc. Wracając do domu modliłem się aby nie przyszło oberwanie chmury które nastąpiło jednak kilkanaście minut później gdy byłem już w domu. Z kolejnego dnia wycisnąłem co mogłem, przy kilku godzinach pracy i innych obowiązkach bardzo trudno znaleźć czas na rower a zmieszczenie się w oknie pogodowym to już nie lada sztuka. Miałem dużo szczęścia które zostało zrównoważone przez sekundowe straty do najlepszych czasów na kilku podjazdach. Noga solidnie przepalona ale patrząc na prognozy pogody to chyba na trening w normalnych warunkach trzeba będzie poczekać do przyszłego tygodnia.







  • DST 44.00km
  • Czas 01:49
  • VAVG 24.22km/h
  • VMAX 59.00km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 182 ( 93%)
  • HRavg 132 ( 67%)
  • Kalorie 1122kcal
  • Podjazdy 830m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 65

Wtorek, 16 czerwca 2020 · dodano: 17.06.2020 | Komentarze 0

Kolejny dzień w którym miałem mniej czasu niż się spodziewałem. Wyjechałem dosyć późno i nie liczyłem na nic więcej jak na kolejne 2 godziny tlenowej jazdy. Nie czułem się na siłach aby jechać mocniej, pogoda również nie zachęcała do jazdy, było znów chłodniej niż w ostatnich dniach, pochmurno i wiało. Gdy wyjechałem to nic się nie składało, nie potrafiłem trzymać mocy, szarpałem się strasznie, na mieście duży, rozpraszający całkowicie ruch pojazdów. W Straconce nawet miałem w głowie myśli aby zawrócić i nie męczyć się z Przegibkiem. Podjazd nie poszedł mi najlepiej, jechałem spokojnie ale czułem zmęczenie i nie byłem zadowolony ze swojej dyspozycji. Na zjeździe wpadłem na głupi pomysł i postanowiłem sprawdzić się na segmencie z Międzybrodzia na Przegibek w ramach rywalizacji #BikeStoreStravaChallenge. Nie byłem rozgrzany, miałem za dużo niepotrzebnych rzeczy, rower tez nie był przygotowany do ataku na podjazd. Ta decyzja była całkowicie spontaniczna i dlatego nie miałem żadnych oczekiwań. Zatrzymałem się na moment przed początkiem podjazdu. Ruszyłem mocno ze skrzyżowania ale nie potrafiłem znaleźć odpowiedniego rytmu, ciężko było zmotywować się do mocniejszej jazdy. Dłużyło mi się strasznie i czekałem na trudniejszy fragment podjazdu. O dobrym czasie mogłem zapomnieć, miałem około minutę straty do najlepszych w połowie podjazdu. Postanowiłem dać z siebie wszystko na ostatnich 3 kilometrach. Jechałem bardzo mocno, bez żadnej kalkulacji i w końcówce mnie brakowało, dałem z siebie absolutne maksimum i prawie poprawiłem swój rekord na tym segmencie ale jednak kilku sekund brakowało. Nie pamiętałem czasów innych osób na odcinku i byłem pewny, że mój czas nie daje miejsca w najlepszej 10. Nie zatrzymywałem się przed zjazdem, na odcinku w dół odpoczywałem i spokojnie wróciłem do domu. Wiem, że lepszego czasu nie byłbym w stanie w tym dniu, warunkach, na tym sprzęcie i bez rozgrzewki uzyskać i mimo niedosytu byłem zadowolony. Czekam już na pierwszą jazdę na nowej ramie, aby uzyskać lepszy czas na tym rowerze musiałbym zmienić korbę i suport, waga byłaby trochę lepsza a starty mocy mniejsze i kilkanaście sekund dałoby się urwać. Nie planuje kolejnych prób, zrobiłem swoje i ostatecznie na ten moment znalazłem się w najlepszej 10 klasyfikacji. Z tego nie najlepszego dnia udało się coś wycisnąć. Lubię takie momenty w których nie trzymię się planu treningowego bo często wychodzą wtedy fajne rzeczy.





Kategoria 0-50, Samotnie, Szosa


  • DST 59.00km
  • Czas 02:15
  • VAVG 26.22km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Kalorie 1568kcal
  • Podjazdy 780m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miasto 20

Poniedziałek, 15 czerwca 2020 · dodano: 30.12.2020 | Komentarze 0


Kategoria Miasto


  • DST 31.00km
  • Czas 01:30
  • VAVG 20.67km/h
  • VMAX 63.00km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • HRmax 132 ( 67%)
  • HRavg 109 ( 55%)
  • Kalorie 580kcal
  • Podjazdy 520m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd 18

Poniedziałek, 15 czerwca 2020 · dodano: 17.06.2020 | Komentarze 0

Po kilku intensywnych dniach należał się odpoczynek. Zwykle w poniedziałki rozjeżdżam nogi po weekendzie i tym razem było tak samo. W dalszym ciągu lepszy sprzęt nie poskładany i pojechałem na aluminiowym. Z planowanego szybkiego wyjazdu po pracy nic nie wyszło i do jazdy gotowy byłem kilkadziesiąt minut później niż zamierzałem. Nie miało to dużego wpływu na nic bo ruch na drogach był tak samo duży. Standardowo wybrałem się na Przegibek. Wyjeżdżając z domu nie spodziewałem się, że poprawie kilka niechlubnych rekordów na tej trasie. Pierwszy z nich to dojazd do Straconki, nigdy nie jechałem tak długo. Gdy tam już dojechałem to zacząłem podjeżdżać na Przegibek. Również podjazd jechałem najdłużej w tym roku, gdyby nie to, że w zeszłym roku raz udało mi się wjeżdżać kilkanaście sekund dłużej to czas byłby najgorszy od wielu lat. Tempo było całkowicie regeneracyjne, od wolniejszej jazdy powstrzymywały mnie jedynie przełożenia i kadencja którą starałem się utrzymywać na poziomie minimum 70. Na zjeździe poszedłem na całość, przyjąłem bardzo aerodynamiczną pozycje, był to prawdopodobnie najlepszy technicznie zjazd w tym roku ale szybkości brakowało i ciężko mi znaleźć wytłumaczalny powód takiego stanu rzeczy. Na zupełnym luzie wróciłem do domu, dla odmiany wiatr pomagał ale dużego znaczenia to nie miało. Po raz kolejny potwierdził się fakt, że na tym rowerze jeżdżę zauważalnie wolniej niż na karbonowym, sama różnica w wadze to prawie 3 kilogramy a i części są bardziej zużyte.




Podsumowanie 24 tygodnia 2020

Niedziela, 14 czerwca 2020 · dodano: 16.06.2020 | Komentarze 0

Ostatni tydzień poświęciłem na odpoczynek ale także na kolejne testy mocy. Pogoda nieco się poprawiła i pozwalała na większą swobodę w planowaniu wyjazdów co wcześniej było utrudnione. Dużo czasu poświęciłem na szukanie części do roweru. Nowa rama jest inna niż stara i sporo wymiarów nie pasuje. Udało się znaleźć wszystkie ale nie dotarły przed weekendem i jeszcze musze pomęczyć się na aluminiowym rowerze. Trzy dni odpoczynku wystarczyły aby uzyskać świeżość. Niezbyt dobrze wybrałem trasę na której wykonywałem próby na 5 i 1 minutę. Pierwsza próba poszła bardzo dobrze, wygenerowałem życiową moc, tego samego spodziewałem się po kolejnej próbie. Niestety musiałem próbować dwa razy, pierwszy zryw zacząłem lepiej ale musiałem go skończyć po kilkunastu sekundach z powodu zablokowanej drogi. Druga próba to życiowa moc ale lepsza od ubiegłorocznej o symboliczne 2 Waty. Spodziewałem się lepszego wyniku ale już wiem jakie błędy popełniam przy tej próbie. Bardzo naiwny byłem sądząc, że stać mnie na dużo podczas sprintu, wyniki 15 sekundowych akcentów wyszły słabe i ciężko mi szukać wytłumaczenia dlaczego tak się stało, nie jestem sprinterem i nigdy nie miałem wysokich mocy chwilowych i takie wyniki w sumie nie powinny nikogo dziwić. Dużo ważniejszą próba był test 20 minutowy. Najbardziej optymalny odcinek na tą próbę to podjazd pod Salmopol od Wisły. W trudnych warunkach poradziłem sobie bardzo dobrze i również podczas tej próby wygenerowałem najlepszą moc od czasu w którym korzystam z miernika mocy. Nie zawsze moc przekłada się na czas i tym razem tak nie było, czas wyszedł gorszy o minutę niż rok temu, jakiś udział miał w tym gorszy sprzęt, wyższa waga i pokrzywiona korba, suport nadający się do wymiany dały jakieś straty. Po teście nie poświeciłem wystarczająco dużo czasu na regeneracje organizmu. Dopiero w niedziele w połowie treningu nogi zaczęły podawać normalnie, tak jak byłem przyzwyczajony. Po kilku ostatnich miesiącach wymagających treningów przyszła pora na odrobinę luzu i więcej spontaniczności w treningach.
1.Waga w ostatnim czasie:

Ostatnio miałem delikatne wahania wagi, zwłaszcza wtedy gdy nie trenowałem i starałem się ograniczyć ilość spożywanych kalorii.
2.Obciążenie treningowe:

Mimo luźniejszego czasu pod koniec tygodnia wartości ATL i CTL osiągnęły najwyższe wartości w tym roku.
3.Najlepsza moc:

Osiągnięte wartości na 1,5 i 20 minut są rekordowe. Spodziewałem się tego ale przed testami nie byłem niczego pewny.
4.Intensywność treningów:

Treningi były zupełnie różne mimo, że dane o intensywności są bardzo podobne.
5.Dane liczbowe:

Czas w strefach:

Dane szczegółowe:

6.Podjazdy:

Pod tym względem był to słabszy tydzień ale i tak wpadł jeden nowy podjazd oraz rekord.
7.Wstępny rozpis na kolejny tydzień:
W ciągu najbliższych dwóch tygodni nie planuje treningów. Będę jeździł według samopoczucia i bazował na TSS. Na tej podstawie również będę dobierał obciążenia, określał czasy treningów i regeneracji.
8.Analiza wyników testów:
Ostatnie testy mocy dały życiowe rezultaty. Ciężko na to pracowałem i to swojego rodzaju nagroda w tym trudnym czasie i sezonie. Najważniejsze dale mnie są zawsze próby 5 i 20 minutowe bo w krótszych jestem po prostu słaby. Rok temu byłem pewny, że osiągniętych wyników nie będę w stanie poprawić. Miałem sporo racji bo czas i wysiłek jaki musiałem poświecić był ogromny i wspiąłem się na wyżyny możliwości mojego organizmu. Dane z miernika plasują mnie wysoko w hierarchii kolarzy ale to zaledwie jeden z elementów decydujących o właściwym poziomie sportowym a w konsekwencji wynikach sportowych które u mnie były zazwyczaj słabsze niż sugerowały to cyferki. Przede wszystkim zrezygnowałem z treningów wytrzymałościowych zimą i ich objętość była o połowę mniejsza niż zwykle. Obecnie dużo lepiej radze sobie podczas wysiłków beztlenowych z czym niejednokrotnie miałem problem i traciłem w tym elemencie. Ciągłe problemy ze sprzętem mają duży wpływ na przełożenie mocy na konkretne wyniki i nad tym musze pracować w najbliższym czasie.
Porównanie wyników z poprzednimi:

Dosyć znacznie poprawiłem wartości mocy. Na tym poziomie ciężko zrobić postęp i nawet najmniejsza różnica na plus daje dużo radości.
Porównanie wyników testów z ubiegłorocznymi:

Różnice są mniejsze ale wciąż jest to postęp , osiągnięty przy niższej wadze jest bardziej zauważalny. Utrzymanie tego poziomu bedzie trudne i spodziewam sie spadku micy w najbliższym czasie.