Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrKukla2 z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 223570.38 kilometrów w tym 7915.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.35 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2324726 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 91.00km
  • Czas 03:06
  • VAVG 29.35km/h
  • VMAX 66.00km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 159 ( 81%)
  • HRavg 138 ( 70%)
  • Kalorie 2091kcal
  • Podjazdy 870m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 67

Wtorek, 23 czerwca 2020 · dodano: 23.06.2020 | Komentarze 0

Po kilku nieprzyjemnych dniach wreszcie wyszło słońce i można było z czystym sumieniem wyjechać na szosę. Czekałem na ten dzień z tego względu, że miałem w planie przetestowanie roweru na nowej ramie. Przed wyjazdem jeszcze kilka poprawek m.in. delikatna korekta ustawienia siodła czy montaż miernika mocy i w drogę. Nie mam ostatnio zaufania do prognoz pogody i wolałem ubrać się cieplej niż zmarznąć i dlatego ubrałem potówek, rękawki i rękawiczki których w okresie letnim zazwyczaj nie używam. Ostatnio wymieniałem bloki i coś jest z nimi nie tak bo potrafią się wypinać podczas jazdy w najmniej oczekiwanym momencie i już na starcie miałem z nimi problem. Pierwsze metry na tym rowerze wystarczyły aby stwierdzić, że rama jest niesamowicie sztywna, poprzednia w porównaniu z tą była miękka. Wiedziałem, że po drodze może mnie czekać wiele przerw na zmianę ustawień i pierwsza nastąpiła już po kilometrze. Za nisko ustawiłem siodło i musiałem podnieść sztycę o około 1 centymetr. Brak klucza dynamometrycznego spowodował, że musiałem bardzo ostrożnie dokręcać śrubę by zarówno trzymała sztycę jak i nie była dociągnięta za mocno. Udało się bo nie miałem już później problemów z opadającą sztycą. Znowu dopisało mi szczęście i od samego początku jechałem z wiatrem wiejącym w twarz. Dzielenie sobie radziłem z warunkami obserwując zachowanie roweru. Przez pierwsze 40 minut wyszły kolejne niedociągnięcia, zapomniałem sprawdzić zaciski kół przed jazdą a tylny nie trzymał zbyt dobrze i musiałem go poprawić. Drugi problem to poprowadzenie przewodu od Di2, musiałem go owinąć wokół pancerza bo latał na boki wydając irytujące dźwięki. Później nic się nie działo, wybrałem wymagającą trasę z wieloma podjazdami oraz odcinkami o złej nawierzchni. Kilka razy kierowcy podnieśli mi ciśnienie wykonując niebezpieczne manewry przez które musiałem awaryjnie hamować. Na kilku odcinkach dróg ruch był spory i żałowałem, że tamtędy jechałem. Noga nie była zbyt dobra i ogólnie jazda nie układała się po mojej myśli. Jadłem regularnie i dużo piłem przez co musiałem zrobić awaryjny postój w niezbyt komfortowym miejscu. Na jednym z wielu dziurawych odcinków najpierw wypadła mi pompka, zapomniałem zabezpieczenia i zdecydowałem się schować ją do kieszeni, później podczas konsumpcji batona jego połowa wylądowała na jezdni, podbiło mi rower i to wystarczyło, niby tylko połowa batona ale miałem wszystko wyliczone na styk i tego później brakowało. Kolejny dziurawy odcinek znowu mnie załatwił, popuściły stery a w dodatku wyprzedziło mnie kilku kolarzy z taką prędkością, ze wydawało mi się, że stoję w miejscu. Nim przedostałem się na drugą stronę Wisły zatrzymałem się ostatni raz i dokręciłem stery, widocznie zapomniałem dokręcić jedną ze śrub kluczem dynamometrycznym i przy pełnej nierównych i dziurawych odcinków trasie stery poluzowały się. Później mimo tego, że jeszcze towarzyszyły mi gorsze nawierzchnie nic się niepokojącego nie działo. Nie byłem zdecydowany którą drogą wrócić do domu i skierowałem się na Chybie. Po drodze dojechałem do ciągnika rolniczego, nie wiem czemu nie wyprzedziłem go, trochę odpocząłem jadąc za nim ale gdy skręcił na stacje benzynową przyśpieszyłem po to aby zwolnić przed skrzyżowaniem. Zjadłem ostatnią dawkę węglowodanów która musiała wystarczyć jeszcze na minimum 40 minut jazdy. Jechałem cały czas znanymi drogami, trochę na pamięć i dopiero gdy na rondzie w Ligocie skręciłem w prawo zorientowałem się, że lepiej było jechać na Mazańcowice. Pojechałem jednak na Międzyrzecze i później na Jasienicę. Dopiero wtedy poczułem, że wiatr mi sprzyja, wcześniej walczyłem z bocznymi i przeciwnymi podmuchami. Na podjeździe mocy już brakowało, czułem, ze bomba nadchodzi ale udało się bez niej dojechać do Jaworza skąd już blisko miałem do domu. Wracałem do domu z myślą, że za 2 godziny będę już w pracy a okazało się, że już dzisiaj mam wolne, gdybym wiedział to rano to wybrałbym się na dłuższą trasę. Po pierwszej jeździe jestem zadowolony, nie podoba mi się jedynie praca suportu i kilka mniejszych rzeczy które uda się poprawić. Po przyjeździe czyszczenie i dociągniecie śrub. Przez najbliższe dni zrobię kolejne testy ramy m.in. w górach czy na dłuższym dystansie. Ustawiona pozycja na początku jazdy okazała się optymalna i na razie nie będę w nią ingerował. Po dzisiejszej jeździe mam mieszane uczucia w odniesieniu do formy. Niby moc w nogach pozostała ale zmęczyłem się na tej trasie bardziej niż zwykle.


Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa luzla
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]