Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrKukla2 z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 223022.38 kilometrów w tym 7915.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.35 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2020

Dystans całkowity:579.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:56:37
Średnia prędkość:23.79 km/h
Maksymalna prędkość:67.00 km/h
Suma podjazdów:9716 m
Maks. tętno maksymalne:187 (95 %)
Maks. tętno średnie:145 (74 %)
Suma kalorii:32437 kcal
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:52.64 km i 1h 53m
Więcej statystyk
  • DST 75.00km
  • Czas 04:00
  • VAVG 18.75km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Kalorie 1490kcal
  • Podjazdy 300m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyrównanie kilometrów

Czwartek, 30 kwietnia 2020 · dodano: 31.12.2020 | Komentarze 0


Kategoria Szosa, w grupie


Podsumowanie Kwietnia

Czwartek, 30 kwietnia 2020 · dodano: 01.05.2020 | Komentarze 0

Kwiecień zwykle wiąże się z początkiem sezonu startowego a także rozkwitem życia towarzyskiego które w miesiącach zimowych było ograniczone. W tym roku jednak jest inaczej. Cała ta sytuacja ma swoje wady ale też i zalety. Trzeba umieć spojrzeć na coś tak aby zawsze znaleźć jakieś pozytywy i wyciągnąć jak najwięcej wniosków. Po pierwsze dopiero teraz można zauważyć jak piękne, beztroskie i bogate było dotychczas nasze życie. Prawie wszystko było dozwolone, prawie wszystko można było kupić, można było robić co się chce, z kimś się chce i kiedy chce, itp. W ogóle niedocełnialiśmy tego co mamy i doszło do sytuacji, ze większość produktów z których korzystamy to wyroby z eksportu, wyprodukowane poza granicami Polski za niższą cenę. Cały Świat oparty jest na pieniądzach i wokół nich się wszystko kreci. Ale czy naprawdę to jest najważniejsze. Często zapomina się o czymś co jest bezcenne, warte każdych pieniędzy a tym czymś jest zdrowie, życie własne i bliskich. Doceniamy to dopiero wtedy gdy to tracimy i najczęściej jest za późno, spalony dom, uszkodzony samochód czy skradziony rower można z czasem odbudować a zdrowia czy życia nie da się przywrócić. Cała ta sytuacja jest bardzo poważna i wszystkie żarty odnoszące się do tematu Korona wirusa są nie na miejscu. Sporo osób narzekało, że Państwo wprowadza różnego rodzaju ograniczenia. Nie zrobiono tego we Włoszech, Francji i Hiszpanii i sytuacja wygląda tam obecnie dramatycznie. W Polsce postąpiono inaczej i dzięki temu udało się ograniczyć rozprzestrzenianie się Wirusa. Rząd zrobił swoje tak jak swoje powinni robić ludzie czyli stosować się do zaleceń. Gdy były ograniczenia w przemieszczaniu się gro osób miało to w d…e i zachowywało się jak ‘Święte Krowy”, gdy zniesiono część ograniczeń i wprowadzono nakaz noszenia maseczek lub zakrywania twarzy innymi rzeczami znowu pojawia się problem i najwięcej osób spośród tych co się do tego nie stosują to Kolarze. Na ulicach widać sporo osób bez masek i chust nawet w pobliżu twarzy. W przypadku kontroli żadne wymówki jakie pojawiały się przy wcześniejszych obostrzeniach nie powinny być uwzględniane. Przepisy są jednoznaczne dla wszystkich i wszyscy się do nich powinni stosować. Sprawiedliwość zawsze zwycięża i kilka osób się już o tym boleśnie przekonało również w obecnej sytuacji. Możemy 20 razy jechać i nie spotkać Kontroli a za 21 razem zostać złapani. Za jazdę po alkoholu zabierane jest prawo jazdy, za jazdę bez maseczki jest tylko mandat. Nie potrafiąc stosować się do przepisów w małych sprawach, do większych nie powinniśmy być dopuszczani. Prawo jest prawem a obowiązkiem Obywatela jest się do niego stosować. Obecna sytuacja jest trudna i trudna będzie do momentu w którym zagrożenie nie minie a nawet dłużej. Ten rok na pewno będzie inny niż poprzednie, myślenie o przyjemnościach to ostatnia rzecz w tym trudnym dla wszystkich czasie. Są ważniejsze sprawy niż rozmyślać czy będą wyścigi, trzeba cieszyć się chwilą bo nie wiadomo co przyniesie jutro.
Dla mnie ten miesiąc był wyjątkowo trudny. Niepewna stała się moja przyszłość jeżeli chodzi o prace bo w obecnej sytuacji ciężko jest zmienić pracę a w obecnej nie jestem już niezbędny i jak się uda „przeczekać” ten trudny czas to może będzie lepiej. Druga strona medalu jest taka, że mam więcej czasu na inne rzeczy, nie zmieniło to jednak mojego podejścia do sportu, treningu, roweru. Nie poświęcam na to więcej czasu a dzięki nieco lepszej regeneracji znacznie poprawiła się moja odporność zarówno na choroby jak i zmęczenie. Duży minus jest taki, że co miesiąc przybywa mniej pieniędzy ale spokojnie za to da się wyżyć na poziomie i nie martwić się o przyszłość finansową. Przez cały kwiecień dużo czasu spędzałem w ogrodzie, wiosenne porządki zabrały dużo czasu i sił ale pojawiły się też czynności których nie wykonuje się zbyt często, zwłaszcza w ostatnim czasie. Mój organizm został poddany dużej próbie, praca wykonana zimą podczas treningów siłowych się przydała i mogłem ją wykorzystać do ciężkich prac w ogrodzie
Wśród wielu ważnych decyzji jakie podjąłem w ostatnim czasie było dobrowolne poddanie się kwarantannie domowej. Miałem ten komfort, że nikt mnie nie kontrolował i mogłem bez przeszkód wyjść po zakupy co robiłem raz w tygodniu. Taka sytuacja miała swoje plusy ale i też minusy. Plusów było zdecydowanie więcej. Miałem dużo czasu na różne rzeczy którego zbyt często brakuje. Nie musiałem przerywać treningów tylko realizować je w domu bez myśli, czy uda się przejechać cały trening bez kontroli. Zastosowałem się do zaleceń Rządu, nie łamiąc obostrzeń siedziałem w domu. Minusem był fakt, ze brakowało mi zmiany otoczenia, dom, ogród po kilku dniach już się znudził. Miałem za dużo czasu i marnowałem go na przeglądaniu mediów społecznościowych czego zazwyczaj nie robię i denerwowałem się tym co ludzie tam wypisywali. To były dwa największe minusy 19 dniowej kwarantanny jakiej się poddałem. Nie ubyło mnie przez to, nie stałem się gorszym człowiekiem i przede wszystkim nie igrałem z Prawem.
Treningowo był to słabszy miesiąc niż marzec. Jeździłem mniej z nieco wyższą intensywnością. Już na początku miesiąca pogodziłem się z faktem, że w tym roku wyścigów raczej nie będzie i budowa formy stricto wyścigowej nie ma większego sensu wiec nieco zmodyfikowałem plan treningowy tak aby wykorzystać moje atuty dzięki którym uzyskuje dobre rezultaty w czasówkach. Pierwsze 19 dni kwietnia trenowałem wyłącznie na trenażerze. Wtedy miałem dobrą podbudowę pod formę wyścigową, brakowało kilku jazd w grupie, kilku treningów w zmiennym tempie oraz 2-3 treningowych startów aby wskoczyć na poziom pozwalający na walkę o coś więcej na wyścigach. Więcej niż połowa z tych czynników była niemożliwa do zrealizowania, mimo to zrobiłem kilka treningów w zmiennym tempie. Noga była dosyć solidna jak na początek kwietnia. Później więcej czasu poświeciłem na powtórzenia progowe czy poprawę Vo2Max co potwierdziło się dobrymi wynikami na testach. Gdy obostrzenia zostały zluzowane i jazda na rowerem w innych celach niż podstawowe znów była możliwa wróciłem do treningów na szosie. Już wtedy myślałem innymi kategoriami czerpiąc jak najwięcej przyjemności z jazdy a mniej patrząc na cyferki i założenia treningowe. Gdybym nie przyłożył się do treningów w zimie to pewnie bym całkiem olał ten temat i jeździł wyłącznie rekreacyjnie ale szkoda tych kilku miesięcy wytężonej pracy. Lubię jeździć po górach a przy dobrej nodze sprawia to jeszcze większą przyjemność. Celem na ten rok jest poprawa najlepszych czasów na podjazdach i dlatego wymyśliłem sobie cykl kilku czasówek na których celem będzie zbliżenie się do czasów czołówki i poprawa własnych wyników z poprzednich lat. Taki układ pozwala luźno trenować i zaginać się raz w tygodniu na danym podjeździe. Pierwsza próba wyszła nadspodziewanie dobrze mimo nie najlepszej dyspozycji dnia. Mimo braku wyścigów i bezpośrednich starć z innymi, jest spora szansa na życiowy sezon w tym roku. Rower ma stałe miejsce w moim życiu i dzięki temu, że jest tylko odskocznią od ważniejszych rzeczy nie ma sytuacji w której zajmuje zbyt dużo czasu i przez to zaniedbane są inne sprawy bez których to życie nie miałoby sensu a sama jazda na rowerze nie byłaby możliwa. Taki układ powoduje, że czerpie dużą przyjemność z jazdy na rowerze, treningów czy sprawdzianów. Robię to bo lubię, nie muszę nikomu nic udowadniać i patrząc z perspektywy czasu wiele się zmieniło. Zacząłem myśleć innymi kategoriami, albo robię coś na poważnie i na 100 % albo wcale. Takie podejście pomogło mi już wiele razy i dzięki temu wiem ile czasu marnowałem na głupoty we wcześniejszych latach. Ciężka sytuacja pozwoliła przemyśleć parę spraw i spojrzeć na nie w zupełnie innym świetle.
1.Waga w ostatnim miesiącu:
Udało mi się ustabilizować wagę. Mimo dużej ilości czasu spędzanej w domu nie uzyskałem zbędnego „balastu” a to co było udało się zamienić w mięsień. Nie mam już czego zrzucać i chciałbym się skupić na utrzymaniu wagi i parametrów które mam obecnie.
2.Obciążenie treningowe:
Wstępne założenie było takie, żeby wartości ATL i CTL szły powoli do góry. PO modyfikacjach w treningach udało się utrzymać je na zbliżonym poziomie przed majowym wzrostem.
3.Najlepsze wartości mocy:
Najlepsze wartości mocy w kwietniu uzyskałem podczas testów i mocnych treningów. Wszystkie są niewiele gorsze od życiowych co na tym etapie sezonu jeszcze mi się nie zdarzyło i taki fakt bardzo cieszy.
4.Intensywność treningów:
Przed aktualizacja stref trenowałem dosyć mocno głównie z tego powodu, że poprzednie strefy były już nieaktualne. Później intensywność nieco spadła przy podobnej ilości TSS.
5.Podsumowanie liczbowe:
Czas w strefach:
Dane szczegółowe:
6.Podsumowanie podjazdów:
Przez 10 dni zaliczyłem 18 podjazdów, poprawiłem jeden czas i kilka razy zbliżyłem się do najlepszych wyników na różnych podjazdach.
Pierwszy atak na czas zaliczony, udało się znacznie poprawić swój czas i zbliżyć do najlepszych:




  • Czas 01:00
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 134 ( 68%)
  • HRavg 81 ( 41%)
  • Kalorie 137kcal
  • Aktywność Ciężary

Siłownia 41

Czwartek, 30 kwietnia 2020 · dodano: 01.05.2020 | Komentarze 0

Bardzo efektywny trening siłowy. Wprowadziłem kilka nowych ćwiczeń wzmacniających słabo rozwinięte partie mięśni. Musiałem bardzo się skupić aby poprawnie wykonać każde ćwiczenie co jest kluczowym elementem układanki. Po kilku ćwiczeniach miałem już dość. Na szczęście ostatnie ćwiczenie było mi bardzo znane i robię go już z automatu co pozwoliło na trochę więcej luzu. Po treningu sporo czasu poświeciłem na rolowanie mięśni.




  • DST 26.00km
  • Czas 01:01
  • VAVG 25.57km/h
  • VMAX 57.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Kalorie 486kcal
  • Podjazdy 300m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd 13

Czwartek, 30 kwietnia 2020 · dodano: 01.05.2020 | Komentarze 0

Krótki wyjazd w luźnym tempie. Celem było wyłącznie przetestowanie sprzętu po serwisie i delikatnych korektach ustawień siodła. Nie miałem za dużo czasu i wyjazd na Przegibek odpadał wiec pojechałem znaną na pamięć rundę przez Wieszczęta. To był jeden wielki błąd, przyjemności z jazdy nie było żadnej, na trasie pełno samochodów, korków i utrudnień powodujących ciągłe używanie hamulców. Noga za specjalnie nie podawała a warunki też nie były idealne. Po wczorajszym treningu dokładnie wyczyściłem rower, nasmarowałem m.in. stery, dokręciłem wszystkie śruby i każda od ostatniego serwisu około 2 tygodnie temu popuściła, jeżdżąc po dziurach i nierównych drogach wcale mnie to nie zdziwiło. Rower nie wymagał większej uwagi, wszystko działa jak należy, powoli kończy się suport, łańcuch pociągnie jeszcze z 1500 kilometrów, koła mimo trudnych warunków w jakich są użytkowane nie wymagają centrowania a łożyska kręcą się jak nowe. Przerzutki nie wymagają regulacji. Po czyszczeniu rower chodzi bez najmniejszych wad i usterek. W najbliższym czasie mam zamiar założyć koła karbonowe aby przyjemność z jazdy była jeszcze lepsza. W trakcie ostatnich jazd we znaki dawały się przeciążone ostatnio plecy, zwykle wiązało się to ze złym ustawieniem siodła. Mam zdjęcia kilku stosowanych ustawień i pierwsza zmiana wpłynęła nie tylko na komfort ale i jakość jazdy ponieważ zmieniła się także technika pedałowania na lepszą i efektywniejszą, dzięki temu więcej mocy idzie tam gdzie trzeba a straty są zminimalizowane, jeszcze czeka mnie wymiana bloków i wtedy jeszcze więcej mocy pójdzie w korby a nie będzie marnowane. Mimo wielu utrudnień pokonałem tą trasę w około godzinę, kilka minut szybciej niż zwykle. Dużo lepiej jeździ mi się na Przegibek, mimo przejazdu przez miasto jest bezpieczniej i płynniej niż przedzieranie się przez zwężenia, światła, ruch wahadłowy. Dzisiaj nie miałem na to czasu bo ten wyjazd nie był planowany. Być może w najbliższych dniach będę musiał skracać planowane trasy i mała zaliczka się przyda.




  • DST 48.00km
  • Czas 01:59
  • VAVG 24.20km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 176 ( 90%)
  • HRavg 134 ( 68%)
  • Kalorie 1264kcal
  • Podjazdy 1030m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 36

Środa, 29 kwietnia 2020 · dodano: 30.04.2020 | Komentarze 0

Solidny trening odhaczony. Wyjechałem o podobnej jak wczoraj porze w przyjemnej temperaturze pozwalającej na jazdę na krótko. Trasę zaplanowałem taką aby zaliczyć większość pagórków w Jaworzu. Od samego domu przez prawie 2 kilometry było cały czas pod górę. Jechałem bardzo spokojnym tempem. Po kilku kilometrach czekał mnie przerywnik w postaci krótkiego odcinak bez asfaltu. Jakoś bezpiecznie przejechałem, następnie pierwszy dłuższy zjazd i dojazd do Nałęża. Tam pierwsze przepalenie nogi. Sądziłem, że 3 minuty na progu FTP wystarczą aby rozgrzać nogę przed siłowymi powtórzeniami. Gdy dojechałem do najbardziej stromego podjazdu w okolicy gdzie nachylenie w końcówce dochodzi do 20 % dobrałem niewłaściwe przełożenie i pierwszy podjazd zacząłem na wysokiej kadencji. Dopiero w końcówce kadencja spadła do poziomu jakiego miałem się trzymać. Mimo jazdy na 90-95 % podjazd skończył się dokładnie w momencie gdy minęły 3 minuty siłowej jazdy. Na domiar złego nie mogłem zawrócić bo na końcu drogi stał samochód i było strasznie ciasno co połączeniu z nachyleniem terenu spowodowało, że musiałem zejść z roweru, obrócić go i dopiero ruszyć w dół. Jadąc w dół myślałem o skróceniu powtórzeń do 2 minut ale zostałem przy dłuższych ale nie na maksymalnej możliwej do wygenerowania i powtórzenia mocy w tym czasie. Przy kolejnych powtórzeniach zastosowałem już dużą tarcze, trzymałem niską kadencje od początku a w końcówce spadła ona nawet poniżej 45. Nie byłem zadowolony z mocy ale wiedziałam, że jest rezerwa i przy kolejnych trzymałem się tych samych przełożeń i kadencji i dlatego 4 ostatnie powtórzenia wyglądały bardzo podobnie. Później szybko coś zjadłem i ruszyłem na objazd kolejnych podjazdów, pierwszy z nich pojechałem spokojnie a przy kolejnych już dawałem z siebie więcej ale nie maksa. Pierwszy mocniejszy pokonałem w okolicy progu i nieco mocniej w końcówce, brakło trochę do najlepszego czasu na segmencie ale byłem przekonany, że kończy się on w momencie końca asfaltu a okazało się, ze zawiera jeszcze cały odcinek szutrowy na którym się dodatkowo zatrzymałem. Prawie 5 minut mocnej jazdy zostało w nogach a „KOM-y” na takich odcinkach mnie nie kręcą więc ruszyłem dalej na kolejny podjazd. Jedyny podjazd na którym uzyskałem niezadowalający mnie czas to Kalwaria, głównie ze względu na to, że na początku jest ścianka a później wypłaszczenie i lekkie nachylenie do końca. Trzymając stałą moc straciłem dużo na początku i niewiele zyskałem w końcówce, do rekordu brakło 30 sekund, to dużo i mało na tym 1100 metrowym odcinku. Po tym podjeździe miałem jechać przez las i zaliczyć jeszcze raz szutrowy odcinek, o tym, że jest tam segment przypomniałem sobie w momencie gdy już zjeżdżałem ulicą Zdrojową. Dwa ostatnie podjazdy pokonałem dosyć skutecznym tempem. Przed nimi jednak odpocząłem nieco na łatwiejszym odcinku. Za skrzyżowaniem w Jasienicy ruszyłem mocniej, stopniowo zwiększałem tempo, w jednym momencie musiałem zwolnić i się upewnić czy mogę wjechać na skrzyżowanie za którym na węższej już drodze jechałem w 5 strefie mocy przez kolejne 90 sekund. Cały odcinek zajął mi 5 minut, do najlepszego czasu brakło niewiele, sam podjazd wydawał mi się łatwy. Ostatni odcinek to ulica Turystyczna prowadząca do szlaku na Błatnią. Tutaj trochę się zagapiłem, ruszyłem za późno i mimo dosyć szybkiego początku i końcówki pokonanej w okolicy progu do mojego najlepszego czasu zabrakło sekundy. To niewiele patrząc na to jak jechałem. Warunki i moc w nogach pozwalały na zebranie dzisiaj kilku „KOM-ów” ale nie było to celem. Celem były powtórzenia na siłę i kilka podjazdów. Po ostatnim z nich niewiele brakowało do 1000 metrów przewyższenia wiec wróciłem trudniejszą trasą i przekroczyłem kilometr w pionie. Trening niby wymagający ale zmęczenia po nim nie czułem. Mimo wszystko trzeba odpocząć przed dwoma wyjazdami w góry i niedzielną próbą czasową na Salmopol, dopiero wtedy mam dać z siebie wszystko a pozostałe zrywy są u mnie zazwyczaj z mniejszymi lub większymi rezerwami. Podjazdy które zwykle dawały mi w kość dzisiaj okazały się łatwe i za krótkie, jakby się wypłaszczyły.




  • DST 45.00km
  • Czas 01:46
  • VAVG 25.47km/h
  • VMAX 61.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 181 ( 92%)
  • HRavg 135 ( 69%)
  • Kalorie 1125kcal
  • Podjazdy 880m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 35

Wtorek, 28 kwietnia 2020 · dodano: 28.04.2020 | Komentarze 0

Bardzo przyjemny poranek zachęcał do wyjścia z domu. Zrobiłem co miałem do zrobienia i o 8:30 wyjechałem w tradycyjnym kierunku. Prowizorycznie zabrałem do kieszonki rękawki które się jednak nie przydały bo nawet na zjazdach było ciepło. Na początek kontrola robót przy łataniu dziur, wpadłem jak śliwka w kompot. Roboty dopiero w połowie i na ostatnich metrach napotkałem kilkanaście dziur, chcąc je minąć bezpiecznie musiałem jechać poniżej 10 km/h. Na szczęście to jedyne przeszkody przed dojazdem do Przegibka. Nie zapomniałem o solidnej rozgrzewce, najpierw tradycyjne schodki a później finisz na kreskę ale źle dobrałem przełożenie i brakło kilku ząbków aby dać z siebie wszystko. Po tej rozgrzewce czułem się już ujechany a trening w zasadzie się jeszcze nie zaczął. Jakoś dojechałem do Straconki i ruszyłem mocno pod górę. Pierwsza minuta mocnej jazdy nie poszła tak jak powinna, przy kolejnych było jednak coraz lepiej i ostatnie powtórzenie w 1 serii weszło już prawie idealnie. Zjazd względnie spokojny, na początek wsunąłem potężną dawkę węglowodanów a później skupiłem się na technice. Zjechałem do skrzyżowania od którego na Przegibek jest dokładnie 4 kilometry. Po krótkiej przerwie i chwili spokojnej jazdy ruszyłem znów mocniej. Drugi podjazd i powtórzenia wyszły całkiem nieźle, przy ostatnim miałem jeszcze rezerwy ale nie chciałem niepotrzebnie wskakiwać do 7 strefy jak wszystkie poprzednie minutówki robiłem w 6 strefie mocy. Myślałem, że będzie gorzej zwłaszcza, że mój ostatni trening w 6 strefie mocy nie wypadł najlepiej i na krótszym odcinku nie byłem w stanie utrzymać nawet 390 Wat. Przez przełęcz przejechałem bez zatrzymywania i skupiłem się na technice zjazdu. Najpierw coś zjadłem, w momencie gdy droga zaczęła bardziej opadać w dół złożyłem się do zjazdu. Co jakiś czas lekko dokręcałem tylko raz używając hamulców na jednym z łuków na którym zawsze mam problem z dobraniem najbardziej optymalnego toru jazdy. Już myślałem, że będzie to najlepszy zjazd w moim wykonaniu w tym roku gdy około 500 metrów przed końcem z parkingu wyjechał samochód do którego dojechałem około 150 metrów przed przystankiem gdzie kończy się właściwy zjazd i musiałem wytracić prędkość. Dalej jechałem już spokojnie. Na długim, ciągnącym się podjeździe w Olszówce złapałem dobry rytm i jechałem równym tempem. Chcąc minąć remonty zdecydowałem się wracać dłuższą i trudniejszą trasą. Przejazd ulicą Skarpową to porażka, sporo samochodów. wyprzedzających na centymetry po to aby kilkanaście metrów dalej się zatrzymać, sporo dziur i ubytków w nawierzchni wybijających z rytmu. Dopiero na zjeździe ścieżka rowerową było lepiej i spokojniej. Na koniec dołożyłem jeszcze jeden krótki podjazd i minąłem kolejny remontowany odcinek i ruch wahadłowy. W nagrodę miałem 1500 metrowy zjazd do samego dołu./ to pozwoliło zluzować nogę. Na jutrzejszym treningu chciałbym zaliczyć większość okolicznych krótkich podjazdów, dawno nie trenowałem w tej okolicy i miła odmiana od Przegibka się przyda.




  • DST 34.00km
  • Czas 01:35
  • VAVG 21.47km/h
  • VMAX 59.00km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 134 ( 68%)
  • HRavg 107 ( 54%)
  • Kalorie 17kcal
  • Podjazdy 580m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd 12

Poniedziałek, 27 kwietnia 2020 · dodano: 28.04.2020 | Komentarze 0

Poniedziałek zazwyczaj jest u mnie dniem regeneracyjnym, tym razem wykorzystałem go aktywnie. Wyjeżdżając było chłodno wiec zdecydowałem się na cieplejsze ciuchy. Później trochę problemów, najpierw z przedostaniem się przez las gdzie trwały intensywne prace budowlane przy łataniu kilkunastu dziur które od były bardzo uciążliwe. Później walka z ciężarówkami blokującymi kilka dróg przed pierwszym podjazdem. Na podjeździe również drobne przeszkody i musiałem kilka razy depnąć przez co tętno skoczyło wyraźnie w górę. Na zjeździe nadrobiłem trochę czasu ale kolejne podjazdy znów szły bardzo topornie, sporo utrudnień i tak aż do Olszówki gdzie było trochę spokojniej. Gdy dostałem się już do Straconki to mogłem trochę zluzować głowę i przestać się skupiać na tym co dzieje się wokół. Na podjeździe pod Przegibek złapałem jakiś sensowny rytm i udało się go utrzymać. Na przełęczy sporo ludzi wiec szybki nawrót i spokojny ale dobry technicznie zjazd. Powrót był dużo spokojniejszy zwłaszcza dla głowy. Aby minąć wszystkie remonty na drogach których w okolicy jest kilka zdecydowałem się nadrobić ponad kilometr ale wrócić bezpieczną drogą. Idealna jazda na początek tygodnia.




Podsumowanie 17 tygodnia 2020

Niedziela, 26 kwietnia 2020 · dodano: 27.04.2020 | Komentarze 0

Ostatni tydzień był bardzo wymagający dla mnie ale nie pod względem treningów. Po ponad 3 tygodniach spędzonych w domu lub na podwórku bez zbędnego wychodzenia, nie chodziłem nawet do pracy miło było bez żadnych wyrzutów sumienia wyjechać z domu. Dużo czasu poświeciłem na wiosenne prace koło domu obciążając znacznie organizm który nie był tak wydajny i męczył się dużo bardziej przy treningach i innych rzeczach. Pogoda bardzo sprzyjała spędzaniu czasu na zewnątrz wiec obowiązki zawodowe wykonywałem wczesnym rankiem lub późnym wieczorem będąc cały czas pod telefonem aby ważne rzeczy załatwiać od ręki. Do dzisiaj nie umie się przyzwyczaić do nowej rzeczywistości bo zwykle pracowałem „ od do” i poza tymi godzinami nie interesowała mnie praca a teraz muszę być dostępny prawie całą dobę i to trochę przeszkadza.
Pod względem treningowym był to dobry tydzień. W sumie tylko dwa dni poświeciłem na realizacje założeń treningowych a pozostałe to była typowa jazda a nie trenowanie. Mimo to nabiłem sporo TSS oraz zaliczyłem sporo podjazdów których brakowało w poprzednich tygodniach. Zmieniłem co nieco w ustawieniach roweru i wpłynęło to na jakość jazdy. Po ostatnich testach i aktualizacji stref podczas treningów zbliżyłem się do najlepszych czasów na kilku podjazdach. Noga jeszcze nie jest w szczytowej dyspozycji, formy wyścigowej nie ma i na razie nad nią nie pracuje. Przede wszystkim z powodu braku treningów w grupie i konfrontacji z innymi nie jestem w stanie wskoczyć na poziom który pozwoli na skuteczną rywalizacje w wyścigach. Robię to co lubię najbardziej czyli jeżdżę podjazdy, także na czas i być może ten sezon będzie tak wyglądał do końca. Pierwsza próba czasowa na Kubalonkę pokazała, że jestem w stanie rywalizować z najlepszymi w tym roku. Zawodnicy którzy mają podobne czasy to byli lub obecni kolarze zawodowi, czołówka MTB w Polsce a najlepszy czas należy do zawodnika który kilka lat temu z powodzeniem walczył z Elitą w wyścigach pracując normalnie na etacie czego nawet wielu amatorów nie robi i poświęca swój czas wyłącznie na jazdę na rowerze. Od wielu lat jeżdżę dobrze po górach, w zeszłym roku nauczyłem się wreszcie zjeżdżać i dodatkowo poprawiłem swoją dyspozycje na podjazdach. Wygląda, że w tym roku będzie jeszcze lepiej, pierwsze tygodnie jazdy po górach dobrze obrazują, że dobrze przeprowadzona zima podparta kilkoma solidnymi sezonami przynoszą efekty oraz postęp na który liczyłem. Zasuwałem sporo czasu na treningach i teraz widzę tego efekty. Myślę, że w następnych tygodniach będzie coraz lepiej.
1.Waga w ostatnim czasie:

2.Obciążenie treningowe:
W dalszym ciągu bazuje na tych samych obciążeniach. Dopiero w następnych tygodniach planuje stopniowy wzrost TSS.
3.Najlepsze wartości mocy:
W ostatnim tygodniu uzyskałem najlepszy tegoroczny wynik na 10 minut.
4.Intensywność treningów:
Po aktualizacji stref mocy intensywność treningów nieco spadła.
5.Podsumowanie liczbowe:

Czas w strefach:

Dane szczegółowe:

6.Podsumowanie podjazdów:

W ostatnim tygodniu wróciłem do zaliczania podjazdów. Zaplanowałem jeden atak na rekordowy czas i się powiódł. Czas na Kubalonkę poprawiłem o 52 sekundy i uzyskałem wynik który chyba już nie zostanie pobity. Pozostałe czasy była adekwatne do tempa jakim je pokonywałem. Na kilka czasów wpływ miał wiatr. Kolejne tygodnie myślę, ze będą wyglądać podobnie. W najbliższym czasie zaczynam jeździć także ścianki których na razie unikałem.
7.Wstępny rozpis na kolejny tydzień:

W ostatnich tygodniach przyglądałem się swojej dyspozycji. Wiem gdzie są rezerwy, w poprzednim tygodniu skupiałem się na progu FTP a tym razem skupię się głównie na Vo2Max bo krótkie zrywy typu sprint na kreskę kompletnie mi nie wychodzą. Znowu zaplanowałem dwa treningi z założeniami i trzy inne. Głównie będę jeździł po górach, w niedziele drugi atak na czas, tym razem Salmopol od Szczyrku gdzie mój rekord ma już trzy lata. Nie spodziewam się czasu na miarę czołówki ze względu na to, że przejeżdżał tamtędy Tour de Pologne.




  • DST 107.00km
  • Czas 04:00
  • VAVG 26.75km/h
  • VMAX 63.00km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 181 ( 92%)
  • HRavg 138 ( 70%)
  • Kalorie 2674kcal
  • Podjazdy 1920m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 34

Niedziela, 26 kwietnia 2020 · dodano: 26.04.2020 | Komentarze 0

Nie tak wyobrażałem sobie ten dzień. Wczoraj bardzo obciążyłem swoje ciało, zwłaszcza plecy i ręce wieczorem miały dość. Zafundowałem sobie kilka zabiegów regeneracyjnych, m.in. kąpiel w wannie z hydromasażem, od razu było lepiej. Dużo czasu poświeciłem nogom, po raz pierwszy w tym roku wygoliłem je do zera i posmarowałem maścią regeneracyjną czego z reguły nie robię. Po ponad 8 godzinach snu czułem się nieźle. Nie wpychałem w siebie zbyt dużo jedzenia, wziąłem więcej na trasę. Zwlekałem jeszcze kilkanaście minut z wyjazdem, upewniłem się czy wszystko mam i czy i tym razem któraś bateria się po drodze nie rozładuje. Temperatura nie zachęcała do jazdy, było wyraźnie chłodniej niż np. w piątek. Ubrałem ciepłą bluzę, nogawki oraz zaryzykowałem i wziąłem nowe spodenki których jeszcze nie używałem. Po wyjeździe czułem, że noga podaje dosyć dobrze, zdanie zmieniłem po pierwszym podjeździe na którym trochę się męczyłem. Skierowałem się najkrótszą drogą w kierunku wyjazdu z Bielska na Szczyrk. Zauważyłem dosyć wzmożony ruch w tym kierunku ale tragedii nie było. Pierwszą cześć rozgrzewki zrobiłem na odcinku Bielsko-Szczyrk. Po 3 minutach mocniejszej jazdy jechało się odrobine lepiej. Przez Szczyrk przejechałem bez zatrzymywania się. Podjazd na Salmopol zacząłem dosyć spokojnie, dopiero ostatnie 1600 metrów pojechałem mocniej w celu przepalenia nogi. Na sczycie już sporo ludzi i samochodów, ubrałem kurtkę aby nie zmarznąć na zjeździe ale to się nie udało i wychłodziłem się strasznie na tym zjeździe. Ostatnie 3 kilometry do ronda to istna walka z wiatrem i walka z samym sobą czy na rondzie nie zawrócić i zrezygnować z próby czasowej. Kolejną rzeczą która wybiła mnie z rytmu to zaparowane okulary i brak chusteczek do czyszczenia. Chcąc czy nie chcąc musiałem zatrzymać się w sklepie. Kupiłem jakieś chusteczki nawilżające, jedną z nich przetarłem twarz, drugą okulary a pozostałe 8 schowałem na zapas. Przy okazji rozebrałem kurtkę i spokojnym tempem ruszyłem dalej. Nie byłem jeszcze gotowy do mocnej jazdy, na kolejnym postoju rozebrałem nogawki, wyrzuciłem opakowania z batonów które już zjadłem i ruszyłem jak na ścięcie. Spodziewałem się męczarni i walki z czasem o poprawę wyniku sprzed 2 lat. Zwykle mierze czas na odcinku 3400 metrów odpuszczając pierwszy kilometr podjazdu na Kubalonkę który jest łatwy. Dłuższy odcinek byłby dzisiaj dal mnie zabójczy i niemożliwy do przejechania w równym i mocnym tempie. Nim ruszyłem mocniej odkryłem twarz aby móc swobodnie oddychać. Ruszyłem dosyć mocno i przez pierwsze 30 sekund generowałem średnio 6 W/kg co było zdecydowanie za dużo. Założyłem, ze dobrze będzie jak utrzymam 350 Wat na całym podjeździe i takiej mocy się trzymałem, jechałem równo, mocno walcząc z czasem, zmiennym wiatrem który w większości był sprzyjający i sporą liczbą samochodów utrudniających pokonywanie podjazdu. Czułem, że dobrego czasu nie będzie i tak było aż do ostatniego łuku w prawo gdzie dojechałem w niecałe 8 minut. Miałem zapas mocy który zamierzałem wykorzystać w samej końcówce, zbierałem się długo do tego i nic nie wyszło. Około 200 metrów przed końcem odcinka wyprzedził mnie samochód który później wyraźnie zwolnił, na szczęście nie musiałem hamować ale gdybym był sekundę szybciej na szczycie to wylądowałbym na zderzaku tego samochodu, kończyłem podjazd w tempie które trzymałem przez większą cześć podjazdu. Nie było kryzysu, dałem z siebie wszystko, nie znałem czasów czołówki poza najlepszym do którego brakło ledwie kilka sekund. Nie musiałem strasznie długo dochodzić do siebie, szybko się ubrałem rezygnując z nogawek które na kolejnych podjazdach mogły tylko przeszkadzać a było kilka stopni cieplej niż w momencie wyjazdu. Zjechałem do Istebnej nie szarżując tempa i znowu musiałem się zatrzymać. Rozebrałem kurtkę i ruszyłem na Kubalonkę w wyraźnie słabszym tempie i z zakrytą twarzą. Sporo osób mnie mijało pod drodze, zdarzyły się nawet grupy wieloosobowe. Gdy wdrapałem się na Kubalonkę to zatrzymałem się na dłuższą chwile, później tego żałowałem bo noga kręciła coraz gorzej. Na zjeździ znów mijałem wiele osób w tym duet Jas-Kółkowy który mijałem już na pierwszym zjeździe z Białego Krzyża. To właśnie ten szczyt było ostatnim celem na ten dzień. Zjechałem do ronda w Wiśle gdzie znów chwila poświęcona na rozebranie kurtki. Przez 7 kilometrów jechało się nieźle, głownie z jednego powodu, sprzyjającego wiatru. Podjazd na Salmopol chciałem wjechać równym tempem z mocą 300 Wat. Na początku był to nieosiągalny pułap ale z czasem noga pozwoliła na więcej. Spodziewałem się czasu około 17 minutowego a wyszło prawie 30 sekund mniej. Jednak goła noga pozwala coś zyskać nad zarośniętą. Na szczycie tłumy jakich się nie spodziewałem, brak choćby jednego wolnego miejsca parkingowego, ludzi jak mrówek, uciekałem stamtąd jak najszybciej. Zjazd zacząłem asekuracyjnie ale później zjeżdżałem już technicznie i sporo szybciej. Przez Szczyrk przejechałem najszybciej jak mogłem, warunki nie pozwalały na zbyt wiele a nie chciałem się zbytnio forsować. W końcu zdecydowałem się na rozebranie kurtki i jechało się nieco lepiej. Dobre tempo utrzymałem do wjazdu do Bielska. Z postojem który zajął mi około minut wjeżdżałem do Bielska przed upływem 30 minut od rozpoczęcia zjazdu z Salmopolu. Dalej również jechałem dosyć mocnym tempem. Na jednym z ostatnich podjazdów pokazano mi moje miejsce w szeregu i słabe możliwości moich mięśni w odniesieniu do rowerów elektrycznych. W nagrodę za to jeden z delikwentów wylądował na asfalcie bo nie zauważył, że wjechał na rondo wprost pod koła samochodu. Nic mu się nie stało wiec jechałem dalej swoim tempem. Po ostatnim zjeździe już odpuściłem. Jeszcze musiałem się przebić przez zatłoczony Park ale nie miałem z tym problemów. Nie był to mój najlepszy dzień, dyspozycja na pewno mogłaby być lepsza, nawet w takich momentach jestem w stanie się zmobilizować na jeden mocny odcinek. Poprawiłem swój czas na podjeździe o ponad 50 sekund lądując wśród najlepszych z niedużymi szansami na wypadnięcie z najlepszej 10 co znaczy dla mnie więcej niż kilkanaście „KOM-ów” na płaskich odcinkach gdzie moc w nogach jest tylko jednym z czynników ( wcale nie najważniejsza ) o tym kto osiągnie najlepszy czas a w górach już trzeba prezentować jakiś poziom aby się liczyć na segmentach. Po pierwszym sprawdzianie wiem, że może być tylko lepiej, mam jeszcze rezerwy, także sprzętowe i chrapkę na poprawę kolejnych rekordów na podjazdach. Dzisiaj nie było idealnie a koniec końców wyszedł topowy czas.
Informacje o podjazdach:


Kategoria Szosa, Samotnie, 100-200


  • DST 69.00km
  • Czas 02:45
  • VAVG 25.09km/h
  • VMAX 67.00km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • HRmax 160 ( 82%)
  • HRavg 134 ( 68%)
  • Kalorie 1676kcal
  • Podjazdy 1300m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 33

Piątek, 24 kwietnia 2020 · dodano: 24.04.2020 | Komentarze 0

W sumie nie był to planowany wyjazd bo miałem jechać dopiero w sobotę ale pojawiła się szansa a prognoza na jutro wyglądała gorzej wiec pojechałem. Nie zapominałem o naładowaniu Di2 ale nie sprawdziłem licznika, który po drodze się rozładował po 25 godzinach użytkowania, Garmin w tym czasie musiałby być już ładowany ze trzy razy. Po raz kolejny nie miało to wyraźnego wpływu na jakość dzisiejszego treningu.
Wyjechałem po solidnym obiedzie z dobrze kręcącą nogą. Liczyłem na szybki wyjazd z miasta ale trochę się przeliczyłem. Najpierw sporo ludzi utrudniających przejazd przez las i kładkę nad rzeką, udało się to nadrobić przez szybkie zjazdy z wiatrem. Na jednym z ważnych skrzyżowań w mieście trochę mnie przytrzymało ale nie było tak śle jak wczoraj kiedy czekałem chyba 2 minuty na włączenie się do ruchu. Kiedy myślałem, że wszystkie utrudnienia mam już za sobą trafiłem na opuszczony szlaban na przejeździe kolejowym. Na tym koniec utrudnień drogowych. Gdy dostałem się na ulice Górską to po raz pierwszy licznik wydało ostrzeżenie o słabej baterii. Jechałem dalej nie przejmując się tym faktem. Podjazd na Przegibek zacząłem spokojnie ale nie potrafiłem złapać dobrego rytmu pedałowania i długo mieszałem biegami. Wjechałem w spokojnym tempie i całkiem niezłym czasie. Na przełęczy nie zatrzymywałem się nawet na ubranie kurtki, zjadłem na szybko banana, drugą techniczną cześć zjazdu pokonałem już nieco lepiej. Na dalszym fragmencie nie dokręcałem ale z wiatrem jechałem całkiem szybko. Na skrzyżowaniu w Międzybrodziu biłem się z myślami czy zawracać czy jechać dalej na Żar lub Zarzecze. Jedno spojrzenie w kierunku szczytu wieży na Żarze wystarczyło abym ruszył w tym kierunku. Przed podjazdem znów coś zjadłem, wziąłem potężny łyk z bidonu w którym została już resztka wody i ruszyłem w kierunku szczytu. Złapałem dobry rytm ale w pewnym momencie musiałem wyhamować aby nie zostać potraconym przez samochód wyjeżdżający z parkingu, gościu w ogóle nie popatrzał czy może włączyć się do ruchu czy nie. Dobrze, że byłem na tyle przytomny by w porę zareagować. Po krótkim czasie wyłączył się licznik i zdecydowałem się włączyć jedyną aplikacje treningową jaką posiadam czyli Rouvy. Nie miałem czujnika prędkości wiec dane o prędkości były brane z powietrza. Od momentu wyłączenia licznika minęło około 30 sekund zanim rozpocząłem aktywność na telefonie. Starałem się jechać równym i niezamocnym tempem ale bez patrzenia na dane ciężko było to osiągnąć. Okazało się, że jadę w założonym tempie. Bardzo często na tym podjeździe łapał mnie kryzys i niezależnie od tempa męczyłem się strasznie. Tym razem było inaczej, pomimo wyraźnych rezerw jechało się nieźle i w dodatku łapałem kolejnych kolarzy. Poczułem się ja za starych, dobrych czasów, jak wyprzedzałem jakiegoś kolarza ten od razu łapał moje koło i próbował się na nim utrzymać za wszelką cenę, prędzej czy później i tak strzelał tracąc niepotrzebnie siły. Na podjeździe na Żar miałem dwa takie przypadki. Po krótkim zjeździe na którym dokręciłem ile się dało oczywiście nie przekraczając założonego pułapu mocy w podobnym tempie jak większość podjazdu wjechałem ostatnie kilkaset metrów na szczyt góry. Podjazd zajął mi nieco ponad 26 minut, liczyłem, że w tych warunkach i przy tym tempie nie wjadę poniżej 30 a tutaj kolejna miła niespodzianka. Długo nie zabawiłem na szczycie i zacząłem zjeżdżać. Po podjeździe przed zjazdem zatrzymałem się, ubrałem kurtkę i ruszyłem w dół, nie dokręcałem ale na zakrętach starałem się jechać technicznie. Nawet to wyszło ale prędkości wyraźnie brakowało. Podjazd na Przegibek mimo tego, że oszczędzałem się poszedł gładko. Na zjeździe znów trochę technicznej jazdy ale w granicach rozsądku. Do domu wróciłem już z ominięciem głównych dróg nadrabiając trochę, noga kręciła nieźle i nawet podjazdy nie stanowiły najmniejszych problemów. Na ostatnim trafiłem na korek który jednak szybko się rozładował. Po ostatnim zjeździe dojechałem do koparki za którą trzymałem się przez kilkaset metrów zanim odbiłem w innym kierunku. Blisko domu prawie się wysypałem w ostatniej chwili zjeżdżając z drogi by ominąć czołowe zderzenie z samochodem wyraźnie ścinającym zakręt, czułem żwir pod kołami ale nie utraciłem przyczepności. Szkoda tego, że licznik się rozładował bo trasa była fajna, czasy podjazdów zadowalające i brak porównania zjazdów do tych najlepszych w moim wykonaniu. Jutro dam nogom odpocząć a w niedziele ogień pod Kubalonkę i trzy inne spokojniejsze podjazdy. 


Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa