Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrKukla2 z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 223570.38 kilometrów w tym 7915.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.35 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2324726 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 107.00km
  • Czas 04:00
  • VAVG 26.75km/h
  • VMAX 63.00km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 181 ( 92%)
  • HRavg 138 ( 70%)
  • Kalorie 2674kcal
  • Podjazdy 1920m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 34

Niedziela, 26 kwietnia 2020 · dodano: 26.04.2020 | Komentarze 0

Nie tak wyobrażałem sobie ten dzień. Wczoraj bardzo obciążyłem swoje ciało, zwłaszcza plecy i ręce wieczorem miały dość. Zafundowałem sobie kilka zabiegów regeneracyjnych, m.in. kąpiel w wannie z hydromasażem, od razu było lepiej. Dużo czasu poświeciłem nogom, po raz pierwszy w tym roku wygoliłem je do zera i posmarowałem maścią regeneracyjną czego z reguły nie robię. Po ponad 8 godzinach snu czułem się nieźle. Nie wpychałem w siebie zbyt dużo jedzenia, wziąłem więcej na trasę. Zwlekałem jeszcze kilkanaście minut z wyjazdem, upewniłem się czy wszystko mam i czy i tym razem któraś bateria się po drodze nie rozładuje. Temperatura nie zachęcała do jazdy, było wyraźnie chłodniej niż np. w piątek. Ubrałem ciepłą bluzę, nogawki oraz zaryzykowałem i wziąłem nowe spodenki których jeszcze nie używałem. Po wyjeździe czułem, że noga podaje dosyć dobrze, zdanie zmieniłem po pierwszym podjeździe na którym trochę się męczyłem. Skierowałem się najkrótszą drogą w kierunku wyjazdu z Bielska na Szczyrk. Zauważyłem dosyć wzmożony ruch w tym kierunku ale tragedii nie było. Pierwszą cześć rozgrzewki zrobiłem na odcinku Bielsko-Szczyrk. Po 3 minutach mocniejszej jazdy jechało się odrobine lepiej. Przez Szczyrk przejechałem bez zatrzymywania się. Podjazd na Salmopol zacząłem dosyć spokojnie, dopiero ostatnie 1600 metrów pojechałem mocniej w celu przepalenia nogi. Na sczycie już sporo ludzi i samochodów, ubrałem kurtkę aby nie zmarznąć na zjeździe ale to się nie udało i wychłodziłem się strasznie na tym zjeździe. Ostatnie 3 kilometry do ronda to istna walka z wiatrem i walka z samym sobą czy na rondzie nie zawrócić i zrezygnować z próby czasowej. Kolejną rzeczą która wybiła mnie z rytmu to zaparowane okulary i brak chusteczek do czyszczenia. Chcąc czy nie chcąc musiałem zatrzymać się w sklepie. Kupiłem jakieś chusteczki nawilżające, jedną z nich przetarłem twarz, drugą okulary a pozostałe 8 schowałem na zapas. Przy okazji rozebrałem kurtkę i spokojnym tempem ruszyłem dalej. Nie byłem jeszcze gotowy do mocnej jazdy, na kolejnym postoju rozebrałem nogawki, wyrzuciłem opakowania z batonów które już zjadłem i ruszyłem jak na ścięcie. Spodziewałem się męczarni i walki z czasem o poprawę wyniku sprzed 2 lat. Zwykle mierze czas na odcinku 3400 metrów odpuszczając pierwszy kilometr podjazdu na Kubalonkę który jest łatwy. Dłuższy odcinek byłby dzisiaj dal mnie zabójczy i niemożliwy do przejechania w równym i mocnym tempie. Nim ruszyłem mocniej odkryłem twarz aby móc swobodnie oddychać. Ruszyłem dosyć mocno i przez pierwsze 30 sekund generowałem średnio 6 W/kg co było zdecydowanie za dużo. Założyłem, ze dobrze będzie jak utrzymam 350 Wat na całym podjeździe i takiej mocy się trzymałem, jechałem równo, mocno walcząc z czasem, zmiennym wiatrem który w większości był sprzyjający i sporą liczbą samochodów utrudniających pokonywanie podjazdu. Czułem, że dobrego czasu nie będzie i tak było aż do ostatniego łuku w prawo gdzie dojechałem w niecałe 8 minut. Miałem zapas mocy który zamierzałem wykorzystać w samej końcówce, zbierałem się długo do tego i nic nie wyszło. Około 200 metrów przed końcem odcinka wyprzedził mnie samochód który później wyraźnie zwolnił, na szczęście nie musiałem hamować ale gdybym był sekundę szybciej na szczycie to wylądowałbym na zderzaku tego samochodu, kończyłem podjazd w tempie które trzymałem przez większą cześć podjazdu. Nie było kryzysu, dałem z siebie wszystko, nie znałem czasów czołówki poza najlepszym do którego brakło ledwie kilka sekund. Nie musiałem strasznie długo dochodzić do siebie, szybko się ubrałem rezygnując z nogawek które na kolejnych podjazdach mogły tylko przeszkadzać a było kilka stopni cieplej niż w momencie wyjazdu. Zjechałem do Istebnej nie szarżując tempa i znowu musiałem się zatrzymać. Rozebrałem kurtkę i ruszyłem na Kubalonkę w wyraźnie słabszym tempie i z zakrytą twarzą. Sporo osób mnie mijało pod drodze, zdarzyły się nawet grupy wieloosobowe. Gdy wdrapałem się na Kubalonkę to zatrzymałem się na dłuższą chwile, później tego żałowałem bo noga kręciła coraz gorzej. Na zjeździ znów mijałem wiele osób w tym duet Jas-Kółkowy który mijałem już na pierwszym zjeździe z Białego Krzyża. To właśnie ten szczyt było ostatnim celem na ten dzień. Zjechałem do ronda w Wiśle gdzie znów chwila poświęcona na rozebranie kurtki. Przez 7 kilometrów jechało się nieźle, głownie z jednego powodu, sprzyjającego wiatru. Podjazd na Salmopol chciałem wjechać równym tempem z mocą 300 Wat. Na początku był to nieosiągalny pułap ale z czasem noga pozwoliła na więcej. Spodziewałem się czasu około 17 minutowego a wyszło prawie 30 sekund mniej. Jednak goła noga pozwala coś zyskać nad zarośniętą. Na szczycie tłumy jakich się nie spodziewałem, brak choćby jednego wolnego miejsca parkingowego, ludzi jak mrówek, uciekałem stamtąd jak najszybciej. Zjazd zacząłem asekuracyjnie ale później zjeżdżałem już technicznie i sporo szybciej. Przez Szczyrk przejechałem najszybciej jak mogłem, warunki nie pozwalały na zbyt wiele a nie chciałem się zbytnio forsować. W końcu zdecydowałem się na rozebranie kurtki i jechało się nieco lepiej. Dobre tempo utrzymałem do wjazdu do Bielska. Z postojem który zajął mi około minut wjeżdżałem do Bielska przed upływem 30 minut od rozpoczęcia zjazdu z Salmopolu. Dalej również jechałem dosyć mocnym tempem. Na jednym z ostatnich podjazdów pokazano mi moje miejsce w szeregu i słabe możliwości moich mięśni w odniesieniu do rowerów elektrycznych. W nagrodę za to jeden z delikwentów wylądował na asfalcie bo nie zauważył, że wjechał na rondo wprost pod koła samochodu. Nic mu się nie stało wiec jechałem dalej swoim tempem. Po ostatnim zjeździe już odpuściłem. Jeszcze musiałem się przebić przez zatłoczony Park ale nie miałem z tym problemów. Nie był to mój najlepszy dzień, dyspozycja na pewno mogłaby być lepsza, nawet w takich momentach jestem w stanie się zmobilizować na jeden mocny odcinek. Poprawiłem swój czas na podjeździe o ponad 50 sekund lądując wśród najlepszych z niedużymi szansami na wypadnięcie z najlepszej 10 co znaczy dla mnie więcej niż kilkanaście „KOM-ów” na płaskich odcinkach gdzie moc w nogach jest tylko jednym z czynników ( wcale nie najważniejsza ) o tym kto osiągnie najlepszy czas a w górach już trzeba prezentować jakiś poziom aby się liczyć na segmentach. Po pierwszym sprawdzianie wiem, że może być tylko lepiej, mam jeszcze rezerwy, także sprzętowe i chrapkę na poprawę kolejnych rekordów na podjazdach. Dzisiaj nie było idealnie a koniec końców wyszedł topowy czas.
Informacje o podjazdach:


Kategoria Szosa, Samotnie, 100-200



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa obser
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]