Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrKukla2 z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 223570.38 kilometrów w tym 7915.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.35 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2324726 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 69.00km
  • Czas 02:45
  • VAVG 25.09km/h
  • VMAX 67.00km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • HRmax 160 ( 82%)
  • HRavg 134 ( 68%)
  • Kalorie 1676kcal
  • Podjazdy 1300m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 33

Piątek, 24 kwietnia 2020 · dodano: 24.04.2020 | Komentarze 0

W sumie nie był to planowany wyjazd bo miałem jechać dopiero w sobotę ale pojawiła się szansa a prognoza na jutro wyglądała gorzej wiec pojechałem. Nie zapominałem o naładowaniu Di2 ale nie sprawdziłem licznika, który po drodze się rozładował po 25 godzinach użytkowania, Garmin w tym czasie musiałby być już ładowany ze trzy razy. Po raz kolejny nie miało to wyraźnego wpływu na jakość dzisiejszego treningu.
Wyjechałem po solidnym obiedzie z dobrze kręcącą nogą. Liczyłem na szybki wyjazd z miasta ale trochę się przeliczyłem. Najpierw sporo ludzi utrudniających przejazd przez las i kładkę nad rzeką, udało się to nadrobić przez szybkie zjazdy z wiatrem. Na jednym z ważnych skrzyżowań w mieście trochę mnie przytrzymało ale nie było tak śle jak wczoraj kiedy czekałem chyba 2 minuty na włączenie się do ruchu. Kiedy myślałem, że wszystkie utrudnienia mam już za sobą trafiłem na opuszczony szlaban na przejeździe kolejowym. Na tym koniec utrudnień drogowych. Gdy dostałem się na ulice Górską to po raz pierwszy licznik wydało ostrzeżenie o słabej baterii. Jechałem dalej nie przejmując się tym faktem. Podjazd na Przegibek zacząłem spokojnie ale nie potrafiłem złapać dobrego rytmu pedałowania i długo mieszałem biegami. Wjechałem w spokojnym tempie i całkiem niezłym czasie. Na przełęczy nie zatrzymywałem się nawet na ubranie kurtki, zjadłem na szybko banana, drugą techniczną cześć zjazdu pokonałem już nieco lepiej. Na dalszym fragmencie nie dokręcałem ale z wiatrem jechałem całkiem szybko. Na skrzyżowaniu w Międzybrodziu biłem się z myślami czy zawracać czy jechać dalej na Żar lub Zarzecze. Jedno spojrzenie w kierunku szczytu wieży na Żarze wystarczyło abym ruszył w tym kierunku. Przed podjazdem znów coś zjadłem, wziąłem potężny łyk z bidonu w którym została już resztka wody i ruszyłem w kierunku szczytu. Złapałem dobry rytm ale w pewnym momencie musiałem wyhamować aby nie zostać potraconym przez samochód wyjeżdżający z parkingu, gościu w ogóle nie popatrzał czy może włączyć się do ruchu czy nie. Dobrze, że byłem na tyle przytomny by w porę zareagować. Po krótkim czasie wyłączył się licznik i zdecydowałem się włączyć jedyną aplikacje treningową jaką posiadam czyli Rouvy. Nie miałem czujnika prędkości wiec dane o prędkości były brane z powietrza. Od momentu wyłączenia licznika minęło około 30 sekund zanim rozpocząłem aktywność na telefonie. Starałem się jechać równym i niezamocnym tempem ale bez patrzenia na dane ciężko było to osiągnąć. Okazało się, że jadę w założonym tempie. Bardzo często na tym podjeździe łapał mnie kryzys i niezależnie od tempa męczyłem się strasznie. Tym razem było inaczej, pomimo wyraźnych rezerw jechało się nieźle i w dodatku łapałem kolejnych kolarzy. Poczułem się ja za starych, dobrych czasów, jak wyprzedzałem jakiegoś kolarza ten od razu łapał moje koło i próbował się na nim utrzymać za wszelką cenę, prędzej czy później i tak strzelał tracąc niepotrzebnie siły. Na podjeździe na Żar miałem dwa takie przypadki. Po krótkim zjeździe na którym dokręciłem ile się dało oczywiście nie przekraczając założonego pułapu mocy w podobnym tempie jak większość podjazdu wjechałem ostatnie kilkaset metrów na szczyt góry. Podjazd zajął mi nieco ponad 26 minut, liczyłem, że w tych warunkach i przy tym tempie nie wjadę poniżej 30 a tutaj kolejna miła niespodzianka. Długo nie zabawiłem na szczycie i zacząłem zjeżdżać. Po podjeździe przed zjazdem zatrzymałem się, ubrałem kurtkę i ruszyłem w dół, nie dokręcałem ale na zakrętach starałem się jechać technicznie. Nawet to wyszło ale prędkości wyraźnie brakowało. Podjazd na Przegibek mimo tego, że oszczędzałem się poszedł gładko. Na zjeździe znów trochę technicznej jazdy ale w granicach rozsądku. Do domu wróciłem już z ominięciem głównych dróg nadrabiając trochę, noga kręciła nieźle i nawet podjazdy nie stanowiły najmniejszych problemów. Na ostatnim trafiłem na korek który jednak szybko się rozładował. Po ostatnim zjeździe dojechałem do koparki za którą trzymałem się przez kilkaset metrów zanim odbiłem w innym kierunku. Blisko domu prawie się wysypałem w ostatniej chwili zjeżdżając z drogi by ominąć czołowe zderzenie z samochodem wyraźnie ścinającym zakręt, czułem żwir pod kołami ale nie utraciłem przyczepności. Szkoda tego, że licznik się rozładował bo trasa była fajna, czasy podjazdów zadowalające i brak porównania zjazdów do tych najlepszych w moim wykonaniu. Jutro dam nogom odpocząć a w niedziele ogień pod Kubalonkę i trzy inne spokojniejsze podjazdy. 


Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa razpr
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]