Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrKukla2 z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 223570.38 kilometrów w tym 7915.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.35 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2324726 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2020

Dystans całkowity:579.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:56:37
Średnia prędkość:23.79 km/h
Maksymalna prędkość:67.00 km/h
Suma podjazdów:9716 m
Maks. tętno maksymalne:187 (95 %)
Maks. tętno średnie:145 (74 %)
Suma kalorii:32437 kcal
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:52.64 km i 1h 53m
Więcej statystyk
  • DST 80.00km
  • Czas 03:02
  • VAVG 26.37km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • HRmax 176 ( 90%)
  • HRavg 138 ( 70%)
  • Kalorie 2165kcal
  • Podjazdy 1610m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 32

Czwartek, 23 kwietnia 2020 · dodano: 23.04.2020 | Komentarze 0

Ciężki trening za mną. Nogi przez ostatnią dobę dostały w kość. Przed jazdą czułem duży ból mięśni i zastanawiałem się czy nie odpuścić treningu i luźno pojechać w góry. Już nieraz udowodniłem, że łatwo się nie poddaje i ruszyłem przed 13 w kierunku Szczyrku. Już po wyjeździe chodziła mi po głowie myśl, że o czymś zapomniałem. Odrzuciłem ją szybko i skupiłem się na jeździe. Noga wcale tak źle nie podawała. Dużo większym utrudnieniem był przejazd przez Bielsko i wydostanie się w kierunku Szczyrku. Patrząc na liczbę samochodów na trasie czułem się jak w szczycie sezonu turystycznego zwłaszcza, że większość samochodów była z innych rejonów województwa czy kraju. Już prawie zapomniałem o rozgrzewce która jest kluczowa przy treningach z powtórzeniami na określonych mocach. Tym razem rozgrzewka była nietypowa, zamiast jednego dłuższego odcinka mocnej jazdy wprowadziłem trzy krótsze. Pierwszy zacząłem z opóźnieniem, najpierw zatrzymała mnie sygnalizacja świetlna a następnie samochód który postanowił się zatrzymać. Zostało mi około 90 sekund jazdy do szczytu wzniesienia i tyle też było mocnej jazdy. Drugi odcinek już lepszy, mógł zostać skrócony przez sygnalizacje świetlną ale udało się przejechać na zielonym. Trzeci odcinek za rondem w Buczkowicach. Na tym koniec mocnych akcentów rozgrzewkowych i wciśnięcie w siebie dawki węglowodanów. Przejazd przez Szczyrk nie różnił się od poprzednich lat, sporo ludzi i samochodów ale nietypowo wiatr w plecy. Dosyć szybkim tempem jechałem w górę Miasta. Przespałem moment początku tempówki i zacząłem ją około 500 metrów za późno. Wiało w plecy wiec i początek był szybki chociaż odrobinę za mocny. Później ustabilizowałem tempo i jechałem cały czas równo, delikatnie nad progiem FTP. Podjazd szybko leciał, duży wpływ miał wiatr który nieskromnie mówiąc wykonywał dużą robotę na podjeździe. Dzięki temu szybko byłem na szczycie przed planowanym końcem tempówki i z czasem nieznacznie słabszym niż rekordowy, gdybym się dzisiaj zagiął to mógłbym konkretnie wyśrubować ten rekord, jednak nie taki był cel. Przed zjazdem ubrałem wiatrówkę, wziąłem coś na ząb i ruszyłem bardzo spokojnie w dół. Zjazd był znów asekuracyjny, bo ostatnia rzecz jakiej obecnie potrzebuje to przedobrzyć i wylądować na barierkach lub na asfalcie. Nie zapomniałem jak się zjeżdża ale nie jest to czas na harce. Po zjeździe krótka przerwa, rozebranie kurtki i kolejny podjazd. Tym razem już tak różowo nie było, wiatr który pomagał na podjeździe od strony Szczyrku skutecznie utrudniał jazdę od strony Wisły. Ubite i zmęczone nogi już też dawały o sobie znać. Jazda była bardzo szarpana, przez wiatr wydawało mi się, że mam jakiś wór kamieni na plecach który trzeba targać pod górę. Średnia moc równa progowi FTP pozwoliła na niecałe 17 minut podjazdu a liczyłem, że wjadę ten odcinek w 16 minut bo noga na to pozwala. Na szczycie znów ubieranie kurtki, zakrywanie ust i nosa, jedzenie i kolejny spokojny zjazd w stronę Wisły. Chcąc wrzucić dużą tarcze z przodu przerzutka ani drgnęła, stan baterii był już niski, już wiedziałem, że miałem ją rano podłączyć do ładowania, najpierw nie miałem czasu a później zapomniałem. Na szczęście mogłem się obyć bez dużej tarczy i pozostała cześć trasy byłem w stanie objechać na małej z przodu. Trzeci podjazd nie różnił się zbytnio od drugiego, w końcówce już brakowało ale dałem z siebie wystarczająco dużo aby nie stracić tempa. Wiatr na tym podjeździe nie był dzisiaj łaskawy i dlatego podjazd zajmował mi około 40 sekund więcej niż zakładałem, tych sekund z kolei nie było na podjeździe od Szczyrku wiec wyszło na zero. Na szczycie znowu rytuał w postaci ubrania kurtki, jedzenia i jako bonus cyknąłem jedną fote. Zjazd do Szczyrku znowu wolny i asekuracyjny. Kilka lat temu musiałbym się postarać by zjechać w takim tempie i taką techniką a dzisiaj nie robi to na mnie znaczenia. Wiatr wiejący w twarz miał swoje plusy bo nie musiałem się przejmować brakiem dużej tarczy z przodu i spokojnie kręciłem na małej. Szczyrk bezpiecznie przejechałem, zrzuciłem kurtkę i przy dużo mniejszym niż dwie godziny wcześniej ruchu dojechałem do Bielska. Po drodze nogi odmówiły już posłuszeństwa, dostały nieźle w kość wiec nie byłem zdziwiony. Mimo to jechałem niezłym tempem i nawet na podjazdach jakoś to wyglądało. Zbliżając się do domu znowu musiałem się liczyć z większą ilością samochodów na trasie ale dało się przeżyć. Bateria w rowerze wytrzymała na tyle, że do końca treningu mogłem operować tylną przerzutką, straciłem na tym troch czasu na powrocie ale nie miało to dla mnie żadnego znaczenia. Pierwszy raz w tym roku byłem w stanie w letnim stroju wybrać się na podjazdy, na zjazdach mógłbym obyć się bez kurtki ale wolałem nie ryzykować. Kolejny wyjazd będzie spokojny a w niedziele pierwszy podjazd na czas w tym roku. Wszystko zależy od pogody, jak się nie uda to sprawdzę się w następnym tygodniu.

Informacje o podjazdach:



Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa


  • Czas 01:00
  • Kalorie 120kcal
  • Aktywność Ciężary

Siłownia 40

Środa, 22 kwietnia 2020 · dodano: 23.04.2020 | Komentarze 0

Dzisiaj zrezygnowałem z tradycyjnego treningu siłowego. Zamiast tego zająłem się transportem kostki brukowej. Przez ponad godzinę przewiozłem ponad 10 m2 w kilkunastu kursach. Jednorazowo zabierałem około 30 sztuk a taczka ważyła około 100 kilogramów. Jeden kurs to około 30 metrów, idealne ćwiczenie na kilka partii mięśni. Później już przyjemniejsza cześć czyli układanie kostki. Dawno tego nie robiłem ale szybko doszedłem do wprawy i metry leciały. Na pierwszy rzut udało się ułożyć prawie 1/3 całości, do piątku będzie koniec. To w sumie ostatni etap prac rozpoczętych już w marcu. Małymi krokami przy zgranej ekipie, bardzo zminimalizowanym kosztem i małej ilości czasu na to poświęconej udało się przekuć projekt w dzieło. Dobry moment na takie roboty, wcześniej więcej czasu spędzałem w pracy a i pogoda nie pozwalała na prace w ogrodzie. Później również może nie być czasu a kilka rzeczy jeszcze do zrobienia. Mało to ma wspólnego z treningiem ale jakiś efekt daje.
W związku z tym, że przynajmniej na razie nie będzie żadnych zawodów sportowych wprowadzam zastępcze sprawdziany formy. Celem tych prób czasowych będzie poprawa najlepszych swoich czasów na wyróżnionych podjazdach oraz zbliżenie się do najlepszych. Chciałbym aby te czasy były tak wyśrubowane, że bardzo trudnym zadaniem będzie ich poprawa w przyszłości. Wybrałem kilkanaście podjazdów o różnym stopniu trudności. Kolejność jest przypadkowa, tak po prostu mi się ułożyło i w takiej kolejności będę próbował się na podjazdach. Poniżej wersja robocza mini kalendarza:

Po 6 czasówkach nastąpi krótka przerwa przed drugą częścią. Wisienką na torcie ma być podjazd na Magurkę Wilkowicką, nastąpi to prawdopodobnie jesienią o ile sytuacja się nie zmieni. Na każdym z podjazdów mam już dobre czasy i poprawienie ich nie będzie łatwym zadaniem.




  • DST 50.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 25.00km/h
  • VMAX 58.00km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 179 ( 91%)
  • HRavg 137 ( 70%)
  • Kalorie 1358kcal
  • Podjazdy 1080m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 31

Wtorek, 21 kwietnia 2020 · dodano: 22.04.2020 | Komentarze 0

Pierwszy trening z zasłoniętymi ustami i nosem. Byłem ciekaw czy dam rade jechać bez ściągania chusty nawet przy mocnym tempie. Przed treningiem byłem już mocno zmęczony, szkoda, że innych prac nie da się przeliczyć na TSS, wówczas trening nie byłby potrzebny. Wyjechałem przed 14 w kierunku Przegibka. Musiałem delikatnie pokombinować aby zrobić dobrą rozgrzewkę, ukształtowanie terenu Bielska nie sprzyja dłuższej jeździe równym tempem. Ostatecznie znalazłem odpowiednią drogę ale swoje trzy grosze dołożył wiatr który skrócił odcinek. Rozgrzewka ani mocna jazda z wiatrem nigdy mi nie podchodzi i tak było tym razem. Wystarczyło na 4 minuty jazdy wzrastającym tempem a później wile minut spokojnego dojazdu do Straconki. Przed pierwszym podjazdem zrobiłem jeszcze mocniejszą minutę. Myślałem, że ściągnę chustę już na początku pierwszego powtórzenia. Nie zrobiłem tego, nogi nie potrafiły wskoczyć na właściwy rytm, męczyłem się, wytrzymałem połowę, a ostatecznie całość w buffie na twarzy. Ostatnie 500 metrów podjazdu już na spokojnie i odpuszczony zjazd w dół. Chwile czekałem aby nawrócić boi straszny ruch pojazdów był w Międzybrodziu. Drugi podjazd zacząłem spokojnie i dopiero po kilkudziesięciu metrach zwiększyłem tempo. Jechało się jakby lżej, lubię ten podjazd i pewnie to też miało wpływ na komfort. Również drugi podjazd pokonałem cały w chuście na twarzy. Przerwy na jedzenie czy picie pozwalały na zaczerpniecie świeżego powietrza. Z przyzwyczajenia zjechałem do Straconki a myślałem drugi raz jechać od Międzybrodzia. Trzeci wjazd był najmocniejszy ale szarpany ze względu na brak komfortowego przełożenia. Wytrzymałem po raz kolejny bez odkrywania nosa i ust. Nogi zmęczone już przed treningiem były jeszcze bardziej ubite. Do domu wracałem głownie z wiatrem wiec dosyć szybko przejechałem przez Bielsko. Dyspozycja dobra, na świeżości nie byłoby wiele lepiej. Jeszcze nigdy nie pokonywałem w takim tempie podjazdu z zasłoniętymi ustami i nosem. To kolejne cenne doświadczenie i potwierdzenie tego, że da się tak jeździć niezależnie od tempa, przynajmniej w temperaturach około 15 stopni. Przy wyższych może być problem ale tylko przy mocniejszej jeździe.

Informacje o podjazdach:




Miernik Mocy Garmin Vector 2

Poniedziałek, 20 kwietnia 2020 · dodano: 20.04.2020 | Komentarze 0

Kontynuując temat sprzętowy dużą role odgrywają akcesoria które nie są konieczne ale w dużym stopniu ułatwiają jazdę lub trening. Jednym z tych elementów jest miernik mocy. Zestaw do pomiaru mocy zakupiłem już dosyć dawno bo końcem 2017 roku. Wówczas stałem przed dylematem jaki miernik wybrać. Zależało mi przede wszystkim na tym abym mógł pomiar mocy przekładać miedzy rowerami. Ze względu na dużą rozbieżność osprzętu, w jednym rowerze miałem Ultegrę 11 rzędową, w drugim Sorę 9 rzędową a w trzecim jeszcze inny osprzęt 7 rzędowy w grę wchodziły tylko dwa rodzaje mierników mocy, piasta lub pedały. Bardziej do mnie przemawiał ten drugi typ pomiaru mocy który był dostępny w kilku wersjach. Z trzech firm na rynku dwie były dostępne od ręki. Kiedy byłem już zdecydowany na jednostronny pomiar Assioma Fevero Pro trafił się potestowy miernik mocy Garmin Vector 2 z obustronnym pomiarem i nie zastanawiałem się tylko go wziąłem. Wizualnie ten miernik nie prezentuje się najlepiej, z powodu zewnętrznych czujników widocznych z daleka.
Miernik mocy składa się z dwóch części. Korpusu pedału z podem mierzącym siłę przykładaną do korpusu oraz czujnika który odbiera sygnał i przesyła go do kompatybilnego odbiornika. Do zestawu dołączony był zestaw podkładek do węższych korb aby zachowana była odległość miedzy łańcuchem a wtyczką czujnika. Oprócz tego w zestawie był także Ant + Stick służący do łączności z oprogramowaniem komputerowym a czujnikami, klucz imbusowy, nakłądka na klucz dynamometryczny do przykręcenia pedałów z odpowiednią siłą, zestaw bloków z 7’ luzem oraz instrukcja.
Zamontowanie miernika to prosta sprawa. Najpierw montujemy korpusy pedałów, dokręcamy je w rękach do oporu a następnie sięgamy po klucz dynamometryczny i dokręcamy z siłą 34-42 N. Ważne jest aby oba pedały były dokręcone z taką samą siłą, inaczej pomiar zazwyczaj wychodzi niedokładny. Po zamontowaniu korpusów dołączamy czujniki. Czujniki dokręcamy z niewielką siłą, do momentu w którym nie zmieniają one położenia. Zaleca się aby czujnik był zamontowany pionowo w dół w momencie gdy ramie korby znajduje się na 9. Na tym kończymy montaż miernika. Druga sprawa to montaż bloków w butach. Tutaj również ważne jest ustawienie i siła z jaką dokręcamy bloki.
Przed pierwszą jazdą należy skalibrować miernik. U mnie pojawił się problem z powodu braku kompatybilnego odbiornika. Licznik który posiadałem nie miał funkcji kalibracja i przez 2 miesiące jeździłem z nieskalibrowanym miernikiem pokazującym wartości z powietrza. Po zakupie Garmina Edge 800 udało się skalibrować miernik i mogłem cieszyć się cyferkami na liczniku. Przez ponad dwa lata nie mam większych zastrzeżeń do tego miernika. Miałem kilka razy problem z czujnikami. Pierwszy raz czujnik co jakiś czas gubił sygnał. Po kilku wymianach baterii i reinstalacji oprogramowania problem zniknął. Drugi raz po którejś przekładce zapomniałem o podkładkach i przy pierwszej okazji wtyczka się wyczepiła, porwał ją łańcuch i czujnik do kosza. Następne problemy były związane z zawilgoconym czujnikiem którego za nic nie dało się wysuszyć. Najpierw coraz szybciej bateria była do wymiany a później czujnik w ogóle przestał działać. Po wymianie problemy zniknęły. Przez ponad 2 lata dwa razy musiałem wymieniać czujnik, koszt jednego to ponad 200 złotych. Inne części na razie nie zostały wymienione poza blokami które zużywają się. Dużą zaletą tego pomiaru jest fakt, że bez problemu dostępne są części zamienne.
Nowsza wersja miernika która przez jakiś czas chodziła mi po głowie jest pozbawiona zewnętrznych czujników ale pojawiają się duże problemy z łącznością zaobserwowane już u kilku użytkowników.
Dla osób szukających miernika kompatybilnego z kilkoma rowerami o różnych osprzętach Garmin Vector 2 jest dobrym rozwiązaniem. Używany zestaw w dobrym stanie idzie wyłapać za niezłą cenę. Konkurencyjny produkt firmy Assioma w wersji dwustronnej rzadko kiedy jest dostępny używany a koszt nowego to ponad 3000 złotych.
Gdybym dzisiaj miał kupować miernik mocy zdecydował bym się na montaż pomiaru na nowej korbie przez firmę InPeak. Gdyby to miał być pomiar dwustronny to uderzyłbym w Stages. W obu użytkowanych rowerach mam już napędy 11 rzędowe wiec problemów z kompatybilnością by nie było.
Zakup miernika mocy to była jedna z lepszych inwestycji której jak najbardziej nie żałuje. Zdecydowałem się na nią dosyć późno ale przynajmniej wiedziałem, że pomiar pomoże mi podnieść poziom sportowy i nie będzie zakupem bezwartościowym i będzie służył co najmniej kilka lat a nie po kilku miesiącach czy roku pójdzie w odstawkę wraz z rowerem.


Kategoria Inne


  • DST 33.00km
  • Czas 01:35
  • VAVG 20.84km/h
  • VMAX 57.00km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 142 ( 72%)
  • HRavg 116 ( 59%)
  • Kalorie 731kcal
  • Podjazdy 590m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd 11

Poniedziałek, 20 kwietnia 2020 · dodano: 20.04.2020 | Komentarze 0

Pierwszy wyjazd od 3 tygodni. Po ostatnich kilkunastu dniach kiedy trenowałem w domu lub przed nim, nie ruszając się z miejsca satysfakcja i frajda była potrójna. Jako osłonę twarzy wybrałem zwykłą chustę buff, zimą lub wczesną wiosną jeździłem z zasłoniętą twarzą nawet po kilka godzin i nie miało to dla mnie znaczenia, nie było żadnym utrudnieniem wiec jestem do tego przyzwyczajony. Czas na jazdę wygospodarowałem miedzy 13 a 15:30. Rower od ponad 2 tygodni stał nieruszany i musiałem go oczyścić bo pokrył go kurz. Przed jazdą zamontowałem miernik mocy ale zapomniałem go skalibrować. Chwile zastanawiałem się jak się ubrać, niby dosyć ciepło ale chłodny i dosyć silny wiatr wiec wybrałem bluzę zamiast kamizelki, rękawków i potówki i było idealnie.
Po wyjeździe przypomniałem sobie o kalibracji miernika i w pierwszym możliwym miejscu się zatrzymałem. Pomyliłem guziki w liczniku i przez przypadek zatrzymałem aktywność. Po szybkiej i udanej kalibracji ruszyłem dalej. Od rana ciężko pracowałem, najpierw przed komputerem, później przy domu i byłem zmęczony. Odzwierciedlało to wyraźnie podwyższone tętno ale nogi były całkiem dobre. Podjazdy jechałem na najlżejszym przełożeniu, wiele wolniej nie byłem w stanie bo straciłbym komfort jeżeli chodzi o kadencje, momentami spadała do 70. Standardowy dojazd do Straconki musiałem wydłużyć, a raczej chciałem by ominąć Szpital Wojewódzki. Do tego momentu dwa razy odsłoniłem twarz tylko po to aby napić się wody z bidonu. Jazda pod wiatr nie była przyjemna, nawet przy lekkim zjeździe nie przekraczałem 30 km/h. W końcu dostałem się na Bulwary Straceńskie. Pierwszy dzień po ich otwarciu przyciągnął tłumy ludzi, kilku z nich pojawiło się na ścieżce rowerowej i musiałem bardzo uważać. Po Straconki dojechałem wolnym ale równym tempem. Przed wjazdem do lasu skąd na Przegibek były niecałe 4 kilometry wyprzedziłem dwóch rowerzystów i musiałem minąć ekipie porządkową pracującą przy drodze. Na podjeździe noga podawała dosyć dobrze, momentami brakowało przełożenia i kadencja spadała do około 70 co było tym minimum którego chciałem się trzymać. Tętno było o 10 uderzeń wyższe przy tej mocy niż zwykle. Po dokładnie 16 minutach od miejsca w którym zawsze zaczynam mierzyć czas byłem na szczycie przełęczy. Tam również sporo samochodów i ludzi wiec zawróciłem i ruszyłem w dół. Zjazd sobie odpuściłem, zarówno pod względem szybkości jaki techniki. Uzupełniłem zapasy energii, poprawiłem okulary, chustę i bezpiecznie zjechałem do Straconki. Wiało w plecy wiec jechało się szybko i przyjemnie, w dobrym tempie pokonywałem także ścieżkę rowerową na Bulwarach ale w pewnym momencie wyskoczył z lewej rowerzysta i musiałem zwolnić. Ludzi było sporo wiec odetchnąłem z ulgą gdy znalazłem się po drugiej stronie drogi na Szczyrk, skończył się wąski i newralgiczny odcinek. Do domu wróciłem znowu z pominięciem odcinka prowadzącego obok szpitala. Na podjazdach tętno szło do góry a kadencja w dół. Na ostatnim zjeździe z wiatrem przyjąłem pozycje aerodynamiczną, nie jechał żaden samochód wiec szybko zjechałem w dół i bez zatrzymywania się na niebezpiecznym skrzyżowaniu już dużo wolniej przejechałem ostatnie 1500 metrów. W lesie w ostatnim czasie remontowano pobocze i sporo kamieni które były tam umiejscowione i dobrze ubite już jest na jezdni wiec uważałem by na żaden nie najechać. Przy jeździe tym tempem po 90 minutach chusta była sucha, na mocniejsze treningi będę zabierał 2 lub 3 chusty i zmieniał w momencie gdy jedna będzie już zawilgocona.




Podsumowanie 16 tygodnia 2020

Niedziela, 19 kwietnia 2020 · dodano: 19.04.2020 | Komentarze 0

Ostatni tydzień był dla mnie ważny. Zmieniło się kilka rzeczy a najważniejszą z nich jest fakt, że od 20 kwietnia znowu będzie można z czystym sumieniem jeździć na zewnątrz. Po kilku tygodniach owocnych treningów, w większości trenażerowych przystąpiłem do kolejnych już testów mocy. Od ostatnich robionych w domowym zaciszu minęło 12 tygodni co jest wystarczającym czasem aby wyniki z testów wyszły inne niż ostatnim razem. Jestem bardzo chimerycznym kolarzem, aby liczyć się w rywalizacji z innymi kilka rzeczy musi działać jak w zegarku, jedną z rzeczy które mnie dyskwalifikują i powodują, że nie osiągam spektakularnych sukcesów w wyścigach jest sprint. Tak dobrych sprinterów jak ja, można ze świeczką szukać i wśród tysięcy kolarzy może uda się znaleźć kilkanaście osób z którymi miałbym szanse na finiszu. Nie mogę rozwiązać tego problemu, za dużo musiałbym poświecić innych rzeczy które u mnie działają a gwarancji poprawy nie ma. Dlatego od dzisiaj nie zawracam sobie głowy krótkimi sprintami i nawet nie będę sprawdzał mocy maksymalnej na testach bo nie ma to sensu. Wraz ze wzrostem długości mierzonego odcinka moja dyspozycja jest lepsza. Jeszcze rok temu słabo radziłem sobie na 1 minutowych testach a teraz wygląda to już lepiej. Przy 5 minutowych próbach już jestem dosyć skuteczny a najlepiej czuje się na odcinkach 10 - 20 minutowych. Porównując wyniki testów z poprzednich lat to wygląda to bardzo podobnie w kontekście mocy 20 i 5 minutowej, zrobiłem postęp na odcinku 1 minuty. Jedyna różnica jaka rzuca się w oczy to niższa niż w poprzednich latach waga co winduje te wyniki na czołowe miejsca w tabeli a organizm wcale jeszcze nie jest w szczytowej dyspozycji. Jest to poziom z którego chciałem rozpocząć sezon startowy i na tle rywali zapewne wypadłbym nie najgorzej. Szukając [kolejnych pozytywów stwierdzam, że w tym roku mam więcej czasu na różne rzeczy i nawet przy tym, że rower jest na 4 lub nawet 5 miejscu wśród priorytetów udało się zrobić postęp z poziomu który jeszcze 5-6 lat temu uważałem za nieosiągalny. Pierwszy tegoroczny sprawdzian chociaż wirtualny okazał się potwierdzeniem dobrej dyspozycji jaką udało się dzięki wielu miesiącom treningów osiągnąć na tym etapie roku. To potwierdza jak ważna jest regularność, szczególnie, że z każdym rokiem o utrzymanie poziomu sportowego będzie trudniej nie mówiąc już o budowie go od zera. Obrany kierunek i droga okazała się słuszna, miedzy innymi z tego powodu, że nie zaniedbałem innych dziedzin życia co już w przeszłości mi się zdarzało i za co musiałem później zapłacić. Teraz najważniejsze będzie czerpanie przyjemności z każdej chwili spędzonej na świeżym powietrzu a reszta sama się ułoży, wierze, że ten sezon, chociaż inny niż poprzednie będzie dla mnie udany.
1.Waga w ostatnim tygodniu:

Okres około świąteczny nie sprzyja utrzymaniu stałej wagi. Rozbieżności były duże ale koniec końców na koniec tygodnia ważyłem mniej niż w ubiegłą sobotę.
2.Obciążenie treningowe:

Tydzień regeneracyjny zwykle wiąże się ze spadkiem obciążeń. Tym razem pozwoliło to na wyrównania ATL i CTL a w konsekwencji dostanie TSB którego nie widziałem już od stycznia.
3.Najlepsze wartości mocy:

Podczas testów i niedzielnego „wyścigu: osiągnąłem najlepsze tegoroczne wartości mocy. Wynik 60 minutowy jest zarazem życiówką, poprawiłem najlepszy wynik o całe 1 Wat ważąc prawie kilogram mniej. Ciężko porównywać wyniki osiągnięte na trenażerze z tymi z „realu” ale fakt pozostaje faktem.
4.Intensywność treningów:

W tym tygodniu była duża różnorodność treningów. Od jazdy regeneracyjnej przez treningi wytrzymałościowe, testy mocy po tempo wyścigowe. Osiągnąłem najlepszą w tym roku moc znormalizowaną. Biorąc pod uwagę sam „ wyścig” było to 293 Waty a z najlepszej godziny wyszło 300 Wat.
5.Dane liczbowe:

Czas w strefach:

Dane szczegółowe:

6.Analiza wyników testów:
W dniach 16-17 kwietnia przeprowadziłem kolejne już testy mocy. Sprawdzałem swoją maksymalną wydajność w czas 1,5,20 minut. Przed testami jak zwykle dużą uwagę przywiązałem do regeneracji a kluczową sprawą była waga w dniach testowych. Pod tym względem byłem dobrze przygotowany. Gorzej było z dyspozycją dnia a konkretnie tętnem które w dniach testowych było znacznie podwyższone a rozbieżność wynosiła nawet więcej niż 1 strefa. Na szczecie liczyła się tylko moc i nie musiałem się tym przejmować. Mam za sobą już sporo testów i wszystkie schematy wykorzystywane podczas prób znam na pamięć. Pierwsza próba 5 minutowa wyszła bardzo dobra. Nie liczyłem na więcej i zarówno w 2018 i w 2019 roku przy wyższej wadze na tym etapie sezonu byłem w stanie wygenerować ponad 10 Wat mniej niż podczas czwartkowego testu. Próba 1 minutowa była jeszcze lepsza , jedyny lepszy wynik osiągnąłem w ubiegłym roku będąc w życiowej formie, przy podobnej wadze wygenerowałem całe 7 Wat więcej. Wynik 20 minutowy również wyszedł bardzo zadowalający. Nigdy tak dobrze nie jechało mi się podczas testu, zwykle odliczałem sekundy do końca a tym razem ostatnie minuty poszły lepiej niż pierwsze. Przy tej wadze osiągnięty wynik jest gorszy tylko od życiowego z czerwca 2019 roku a równy najlepszemu wynikowi z 2018 roku gdy ważyłem ponad kilogram więcej. Wówczas ta moc pozwoliła na m.in. 2 miejsce Open w czasówce w Wilczycach. Testy tylko potwierdziły solidne przygotowanie do sezonu a także rezerwy które wciąż drzemią w moim organizmie.
Wyniki testów mocy:

Porównanie wyników testów z poprzednimi:

Zestawienie najlepszych wyników testu 20 minutowego:

Zestawienie najlepszych wyników testu 5 minutowego:

Zestawienie najlepszych wyników testu 1 minutowego:

7.Wstępny rozpis na kolejny tydzień:

W najbliższym tygodniu wracam na szosę. Przepisy stają się mnie restrykcyjne i znów będzie można jeździć na rowerze. Jazda w masce mi nie przeszkadza, zwłaszcza, że być może nie będę musiał z niej korzystać ze względu na niedawne problemy z płucami, ostatnia wizyta u lekarza przepadła i do końca nie wiem na czym stoję. Plan treningowy nieco zmodyfikowałem, brak wyścigów także ma swoje dobre strony, nie wymusza BPS i daje więcej luzu treningowego. W najbliższym czasie będę próbował trzymać się jednego schematu treningowego. W każdym tygodniu będę chciał robić dwa treningi ukierunkowane na poprawę konkretnych rzeczy. Jeden trening będzie typowo tlenowy. Oprócz tego będę ćwiczył w domu w celu podtrzymania poziomu jaki wypracowałem zimą podczas treningów siłowych i ogólnorozwojowych. Raz na tydzień lub dwa będę sprawdzał się na podjazdach, będzie to typowa próba czasowa która ma zastąpić starty w wyścigach czy czasówkach. Pierwszym sprawdzianem będzie podjazd na Kubalonkę. W dużej mierze będę jeździł po górach, rzadko zapuszczając się w „płaskie” tereny.




  • Czas 01:50
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trenażer 61

Niedziela, 19 kwietnia 2020 · dodano: 19.04.2020 | Komentarze 0

Po raz pierwszy zdecydowałem się na wyścig wirtualny na platformie Rouvy. Wybrałem trasę która najbardziej mi odpowiadała i pozwalała na przynajmniej godzinną rywalizacje. Jestem takim typem zawodnika dla którego bardzo ważna jest rozgrzewka. Ponad 30 minut przed początkiem „wyścigu” przystąpiłem do rozgrzewki. Oprócz kilkuminutowych odcinków w 1 strefie zrobiłem dwa razy schodki. To pozwoliło na odpowiednie rozgrzanie i złapanie rytmu. Później zostało oczekiwanie na start, w tym czasie podregulowałem trochę lewy blok tak aby się nie wypinał podczas mocniejszych zrywów. Kilka sekund przed starem załączyłem już trasę i od razu popełniłem błąd. Ruszyłem kilka sekund później, być może jakiś wpływ miał na to słaby sygnał internetowy ale bardziej był to mój błąd. W związku z tym na początkowym odcinku po płaskim goniłem resztę uczestników. Udało się przed pierwszą hopką i szybko wyselekcjonowała się grupa 4 zawodników i tak dojechaliśmy do pierwszego podjazdu. Nie wiedziałem nic o swoich rywalach i postanowiłem jechać swoje. Wrzuciłem obciążenie symulujące podjazd i przełożenie pozwalające na jazdę na kadencji około 80 przy 300 Watach. Jak nachylenie spadało poniżej 10 % to kadencja była wyższa niż 80 a jak było stromiej to niższa. Nie interesowałem się tym co dzieje się na trasie i zorientowałem się, że wyrobiłem już sobie przewagę. Postanowiłem trzymać to tempo jak najdłużej. Cały pierwszy, najdłuższy podjazd na trasie przejechałem na mocy około 95 % FTP. Ostatnie 200 metrów pokonałem z mocą przekraczającą próg. Na niskiej kadencji nie był to żaden wyczyn, zwłaszcza, że było gdzie odpocząć a rywale tracili już więcej. Przed drugim podjazdem był zjazd poprzedzony pagórkowatym odcinkiem z bardzo zmiennym nachyleniem, tam odpuściłem a na zjeździe nawet puściłem kilka razy korby. Gdy zaczął się podjazd to do mety było 10 kilometrów. Po analizie sytuacji na trasie mogłem odpuścić bo miałem wyraźną przewagę. Mimo to pokonałem podjazd tym samym tempem co pierwszy. Około 500 metrów przed szczytem pojawiła się informacja o premii górskiej. W głowie zapaliła się lampka i tempo poszło do góry. Zjazd nie był tak stromy jak poprzedni, bez interaktywnego trenażera, odzwierciedlającego nachylenie trenu ciężko zasymulować jazdę w dół. Jechałem spokojniej niż pod górę ale nie odpuściłem tego odcinka. Trzeci podjazd na trasie rozpoczął się szybko po zakończeniu poprzedniego. W nogach miałem już wymagające 20 kilometrów ale mimo to nie miałem problemu z utrzymaniem mocy na podjeździe. Ostatnie kilkaset metrów wspinaczki było strome, zwiększyłem opór trenażera, kadencja spadła i bałem się, że nie wytrzymam długo na kadencji poniżej 80, nie było tak źle. Rozluźniłem się na zjeździe i mało co nie przegapiłem momentu w którym nachylenie znowu wzrosło. Ostanie 1200 metrów prowadziło znów w górę, wykorzystałem to do poćwiczenia długiego finiszu. Z każdym metrem zwiększałem tempo, w końcówce moc doszła do 500 ale na więcej nie było mnie stać. Bałem się, że na zmęczeniu znów wyrwę blok z pedału i jeszcze coś sobie zrobię. Walczyłem z samym sobą a ostatni podjazd poszedł mi jak po sznurku. Jakbym tak finiszował na wyścigach to miałbym większe szanse niż na krótkich sprintach które kompletnie mi nie leżą. Po przekroczeniu mety chwile odpocząłem i na minimalnym obciążeniu pokręciłem jeszcze 15 minut. Konkretnie przepaliłem i sprawdziłem nogę, zrobiłem kilka rzeczy których jak dotąd mi się nie udało zrobić. Szkoda, że wyścigi na Rouvy nie są tak popularne jak na Zwifcie, jest ich dużo a te które nie wymagają interaktywnych trenażerów przyciągają bardzo mało uczestników. Trasa bardzo ciekawa, choćby z powodu, że miało to być ostatnie 27 kilometrów 5 etapu wyścigu dookoła Szwajcarii który prawdopodobnie w tym roku się nie odbędzie. Jak na pierwszy wirtualny wyścig w którym wziąłem udział poradziłem sobie bardzo dobrze. Nie miałem konkurencji więc na wynik nie zwracam uwagi. Bardziej interesują mnie cyferki. Jak dotąd najlepsza godzinna moc jaką wygenerowałem to 290 Wat, wówczas miałem 301 Wat mocy znormalizowanej. Dane z wyścigu wyglądają podobnie, 292 Waty w godzinę i 300 Wat mocy znormalizowanej w pomieszczeniu przy niższej niż wówczas wadze musi mnie cieszyć. Miałem jeszcze rezerwy i myślę, że stać mnie było na ponad 300 Wat w godzinę ale nie miałem odpowiedniej motywacji a konkretnie kilku rywali z którymi nie miałbym łatwo rywalizować. Kolejne wyścigi online chyba sobie odpuszczę i zacznę próbować sił na podjazdach gdzie moje akcje stoją najwyżej a na inny typ rywalizacji w tym roku nie ma co liczyć.




  • Czas 01:50
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 142 ( 72%)
  • HRavg 129 ( 66%)
  • Kalorie 1297kcal
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trenażer 60

Sobota, 18 kwietnia 2020 · dodano: 19.04.2020 | Komentarze 0

Po testach należał się odpoczynek a konkretnie luźny trening. Wybrałem kolejną nieznaną trasę w aplikacji i jazda. Mimo dobrej pogody zdecydowałem się na pozostanie w garażu ale otwarte drzwi miały zapewnić dostęp świeżego powietrza wiec warunki były prawie takie jak a zewnątrz.
Początek jazdy był ciężki, z każdą minutą kręciło się jednak coraz lepiej i po 20 minutach noga zaczęła podawać jak powinna. Nie miałem konkretnego planu na jazdę i postanowiłem poćwiczyć zmienną kadencje. Po 25 minutach jazdy na dosyć twardym obrocie i w 2 strefie mocy przypadało 5 minut na wysokiej kadencji i 1 strefie mocy. Udało się zrobić trzy takie serie. Na koniec skróciłem trochę jazdę bo miałem taką potrzebę. Dobra jazda przed jutrzejszym sprawdzianem na tle innych osób. Nigdy nie ścigałem się wirtualnie i 90 minut w tempie wyścigowym powinno być w sam raz jak na pierwszy raz. Przepalenie nogi dobrze mi zrobi zwłaszcza, że dzisiaj miałem być po pierwszym wyścigu o górskim profilu trasy, lepszej nogi bym na niego nie przygotował a dyspozycja rośnie z każdym tygodniem i w jakiś sposób trzeba się sprawdzić a bezproblemowo jeździć będzie można dopiero od poniedziałku i wtedy wdrażam plan B na sezon bo nawet jak będą wyścigi to przy takim zapotrzebowaniu na starty jakie będzie nie będę miał tam czego szukać.




Elektryczna grupa osprzętu Shimano

Piątek, 17 kwietnia 2020 · dodano: 17.04.2020 | Komentarze 0

Kolejny temat około sportowy dotyczący sprzętu. Jakiś czas temu stałem przed wyborem nowej grupy osprzętu do roweru sezonowego. Miałem dylemat jakiego producenta wybrać oraz czy ma to być grupa mechaniczna czy elektryczna. Z ciekawości postawiłem na osprzęt elektryczny chociaż nie byłem do niego całkowicie przekonany. Duże znaczenia miała tutaj cena, za niecałe 4000 złotych miałem pełną grupę osprzętu z hamulcami, korbą, kasetą i łańcuchem. Po normalnej cenie miałbym za tą kwotę jedynie zestaw modernizujący a za resztę musiałbym dopłacić. Cały zestaw jaki otrzymałem w tej cenie zawierał następujące elementy:
- Korba Shimano Ultegra FC-R8000 (50x34) 172,5
- Kaseta Shimano Ultegra CS-R8000 / CS-HG800 (11-28)
- Łańcuch CN-HG701 11rz
- Przerzutka przednia Shimano Ultegra FD-R8050 Di2
- Przerzutka tylna Shimano Ultegra RD-R8050 Di2
- Klamkomanetki Shimano Ultegra ST-R8050 2x11rz Di2
- Hamulce Shimano Ultegra BR-R8000/BR-R8010 p+t
- Łącznik SM-EW90 / EW-RS910
- Łącznik SM-JC41 wewnętrzny
- Bateria wewnętrzna SM-DN110
- Suport Shimano Ultegra SM-BB72-41B Press - Fit
- Ładowarka SM-BCR2 USB
- Przewód elektryczny Shimano Di2 EW-SD50 (350 mm) – 3 szt.
- Przewód elektryczny Shimano Di2 EW-SD50 (650 mm) – 1 szt.
- Przewód elektryczny Shimano Di2 EW-SD50 (1400 mm) – 2 szt.
- Linki i Pancerze Hamulcowe Shimano
Przez 2 miesiące osprzęt leżał w pudełku. Pierwsze co zrobiłem to znalazłem pełną instrukcję w Internecie bo nie miałem takiej w zestawie i dokładnie przestudiowałem. Później naładowałem baterie i próbnie podłączyłem zestaw. Dopiero za 3 razem się udało bo ciągle któryś przewód wczepiałem nie w to miejsce co powinienem. Jak się udało to nie miałem już dalszych problemów z zamontowaniem całości w rowerze.
Przez miesiąc miałem okazje korzystać z tego osprzętu. Później gdy zrezygnowałem z jazdy na szosie z wiadomych powodów rower stoi w domu. W tym czasie zdołałem jednak wyciągnąć sporo plusów ale i także minusów tego systemu. Pierwszy element który jest inny niż w mechanicznych grupach to klamkomanetki. Skomplikowany mechanizm do zmiany biegów zajmujący połowę klamkomanetki został zastąpiony silnikiem który odpowiada za zmianę przełożeń a sterowany jest za pomocą 2 przycisków. Dzięki temu serwis klamkomanetki został ograniczony do smarowania części odpowiedzialnej za poprawny ruch linek hamulcowych. Sama zmiana przełożeń jest łatwiejsza, szybsza i nie wymaga użycia dużej siły co znacznie ułatwia zmianę przełożeń również w warunkach zimowych w grubych rękawiczkach. Sam wygląd klamkomanetek nie różni się znacznie od tych stosowanych w grupach mechanicznych.
Drugi element który się zmienił na plus to przednia przerzutka. Dotychczas dużo czasu schodziło na poprawne ustawienie i wyregulowanie przedniej przerzutki a i tak zazwyczaj w niektórych położeniach słychać było tarcie łańcucha. Kosztem zwiększonej wagi spowodowanej zamontowaniem silniczka do zmiany przełożeń uzyskaliśmy nową jakość zmiany przełożeń. Zlikwidowano tzw. Półbiegi odpowiedzialne za korekty ustawień przerzutki w momencie gdy łańcuch znajdował się na skrajnych zębatkach kasety. Przerzutka sama koryguje ustawienie w zależności od położenia łańcucha na kasecie. Bezpośrednio z tym związany jest fakt blokady niektórych przełożeń, korzystając z dużej tarczy korby mamy do dyspozycji 10 zębatek kasety, na największej jest już zbyt duży przekos łańcucha i do poprawnego działania napędu takie przełożenie nie jest dostępne. Podobnie sytuacja wygląda z dwoma najmniejszymi zębatkami przy jeździe na małej tarczy z przodu. Na takich przełożeniach się nie jeździ i z automatu są one blokowane.
Kolejna rzecz na plus to brak strzelających i zużywających się linek przerzutowych. Przy odpowiednim i regularnym czyszczeniu i serwisowaniu napędu konieczna jest wymiana linek i najczęściej także pancerzy przynajmniej raz w roku. Wymaga to dużo pracy i czasu którego nie traci się przy osprzęcie elektrycznym bo przewody wytrzymują znacznie dłużej. Pomijam losowe zdarzenia które także przy mechanicznych grupach osprzętu się zdarzają np. uszkodzenie linki czy przewodu. Podłączone przewody w sposób poprawny nie wymagają częstej ingerencji.
Przy poprawnie serwisowanym sprzęcie i dobrze wyregulowanym napędzie przerzutki działają płynnie a ich zmiana jest szybsza niż w mechanicznych grupach.
Ważną cechą jest też fakt, że dostępność części zamiennych jest duża także w Polsce i nie trzeba czekać na realizacje zamówienia po kilka tygodni. Ceny u nas są trochę wyższe ale zawsze jest coś za coś, albo szybciej albo taniej.
Z ważniejszych zalet i plusów to byłoby na tyle.
Przy stosowaniu elektrycznych grup osprzętu mogą wystąpić też problemy. Jednym z nich które mi się trafiły były problemy z tylną przerzutką. Na wstępie trzeba zaznaczyć, że krzywy hak ma ogromne znaczenie przy zmianie przełożeń. Wówczas ciężko wyregulować tylną przerzutkę i przełożenia potrafią zmieniać się samoczynnie podczas jazdy. Taki problem pojawił się u mnie, na jednym z treningów podczas postoju rower mi się przewrócił na stronę przerzutek, hak się wykrzywił i przerzutka się rozregulowała. Po naprostowaniu udało się wyregulować przerzutkę ale nie na długo.
Drugi element jaki ma znaczenie to długość łańcucha. W mechanicznej grupie nie ma to tak kolosalnego znaczenia jak w elektrycznej gdzie każde ogniwo jest ważne, miałem za krótki łańcuch, przerzutka z czasem działała coraz gorzej aż łańcuch strzelił. Od tego czasu przerzutka działa dużo lepiej. Ustawienie przerzutki elektrycznej z pozoru wydaje się łatwiejsze ale wymaga poprawnego działania innych elementów napędu.
Kolejny problem jaki się pojawia przy osprzęcie elektrycznym to kontrola poziomu naładowania baterii. Już raz mi się zdarzyło, że przerzutki mi się wyłączyły po drodze ale w tym wypadku to był inny problem a konkretnie niedociśnięta dostatecznie wtyczka przewodu łączącego łączniki przewodów i wtedy kończy się na jeździe na jednym przełożeniu. Bateria starcza na około 1500 kilometrów i trzeba to kontrolować. Na rynku dostępny jest czujnik który wymaga dodatkowego przewodu. Dzięki temu rozwiązaniu na urządzeniach kompatybilnych z Di2 widzimy informacje o aktualnie wybranym przełożeniu i stanie baterii. Zdecydowałem się zainwestować w ten drobiazg aby nigdy po drodze nie zaskoczył mnie fakt rozładowanej baterii. Jeżeli przednia przerzutka przestaje działać to jest to sygnał o niskim poziomie baterii, od tego momentu tylna przerzutka działa jeszcze przez maksymalnie 2 godziny i da się dojechać do domu lub mety wyścigu ale wówczas o wyniku możemy zapomnieć, chyba, że nie trasa nie wymusza częstej zmiany przełożeń.
Po miesiącu użytkowania grupy Shimano Ultegra R8050 nie jestem do końca przekonany czy Di2 to był dobry wybór. Nie sprawdziłem go na wszystkich trasach a przede wszystkim w warunkach wyścigowych co dla mnie jest kluczowym argumentem decydującym za czy przeciw konkretnemu rozwiązaniu. Na treningach nie ma to dla mnie dużego znaczenia w jaki sposób zmieniają mi się przełożenia w rowerze. Na razie jest to dla mnie zabawka, za kilka lat może to być podstawowe wyposażenie każdego roweru a mechaniczne grupy odejdą do lamusa.




  • Czas 01:07
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 187 ( 95%)
  • HRavg 145 ( 74%)
  • Kalorie 804kcal
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trenażer 59

Piątek, 17 kwietnia 2020 · dodano: 17.04.2020 | Komentarze 0

Drugi, ważniejszy test zaliczony. Po wczorajszym wyciągnąłem wnioski i dużo bardziej przyłożyłem się do regeneracji. Czułem się lepiej ale tętno wciąż było podwyższone ale nie przejąłem się tym faktem bo od tętna niewiele zależy, liczy się głowa i nogi a te były dzisiaj w dobrej formie. Rozgrzewka przebiegała spokojnie, do momentu w którym zorientowałem się, że butelka wody została w miejscu do którego nie byłem w stanie sięgnąć podczas jazdy i musiałem zejść na moment. W momencie rozpoczęcia testu nie byłem chyba odpowiednio rozgrzany, dosyć długo szukałem optymalnego przełożenia, ruszyłem z niezłego poziomu który mimo wszystko udawało się utrzymywać. W momencie w którym zwykle zaczynało się dłużyć i każda minuta dłużyła się strasznie złapałem wreszcie rytm i ostatnie 8 minut testu wyglądało już bardzo dobrze. Głowa była spokojna, nie musiałem odliczać czasu do końca a noga podawała, bałem się zwiększać tempo aby nie zaburzyć równowagi i trzymałem cały czas moc w okolicy 340 Wat. W ostatniej minucie przyśpieszałem i udało się nawet fajnie zafiniszować. Test wyglądał znów książkowo, nie zacząłem zbyt mocno, cały czas byłem w stanie utrzymywać narzucone tempo, mogłem dołożyć w końcówce ale bałem się, że mnie odetnie i nie dojadę testu do końca. Tą różnice udało się wyrównać dobrym sprintem i wzrastającą mocą w czasie ostatniej minuty. Na ten moment nie stać mnie na więcej ale wciąż mam rezerwy które przy odpowiednim treningu powinno udać się wydobyć. Jest lepiej niż wiosną 2018 i 2019 roku i o to mi chodziło. Lepsze wyniki na testach miałem tylko w czerwcu, do najlepszych pewnie brakuje ale najlepszym wyznacznikiem jest poziom jaki prezentowałem w zeszłym roku gdy radziłem sobie najlepiej a generowana moc to potwierdzała. Po teście nie musiałem przerywać jazdy ale zminimalizowałem moc i ponad 15 minut luźno kręciłem obserwując spadek tętna. Podczas testu tętno skoczyło do 187, takiej wartości nie widziałem już dawno. Strefy tętna też się zmieniły ale według nich już dawno nie trenuje i jest to raczej dodatek do treningu niż coś kluczowego. Po dwóch dniach testów pora na trochę luzu a w niedzielę chciałbym się sprawdzić w wirtualnym wyścigu, jeszcze nie wiem czy będzie to pagórkowata trasa czy jeden podjazd.