Info
Ten blog rowerowy prowadzi PiotrKukla2 z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 223570.38 kilometrów w tym 7915.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.35 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 2324726 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Kwiecień32 - 0
- 2024, Marzec31 - 0
- 2024, Luty20 - 0
- 2024, Styczeń30 - 0
- 2023, Grudzień10 - 0
- 2023, Listopad12 - 0
- 2023, Październik16 - 0
- 2023, Wrzesień29 - 0
- 2023, Sierpień32 - 0
- 2023, Lipiec32 - 0
- 2023, Czerwiec30 - 0
- 2023, Maj37 - 0
- 2023, Kwiecień29 - 0
- 2023, Marzec25 - 0
- 2023, Luty28 - 0
- 2023, Styczeń32 - 0
- 2022, Grudzień34 - 0
- 2022, Listopad28 - 0
- 2022, Październik22 - 0
- 2022, Wrzesień28 - 0
- 2022, Sierpień33 - 0
- 2022, Lipiec34 - 0
- 2022, Czerwiec35 - 0
- 2022, Maj41 - 0
- 2022, Kwiecień34 - 0
- 2022, Marzec32 - 0
- 2022, Luty26 - 0
- 2022, Styczeń38 - 0
- 2021, Grudzień38 - 0
- 2021, Listopad34 - 0
- 2021, Październik29 - 0
- 2021, Wrzesień32 - 0
- 2021, Sierpień38 - 0
- 2021, Lipiec30 - 3
- 2021, Czerwiec32 - 6
- 2021, Maj28 - 6
- 2021, Kwiecień30 - 0
- 2021, Marzec34 - 4
- 2021, Luty33 - 0
- 2021, Styczeń35 - 0
- 2020, Grudzień34 - 3
- 2020, Listopad19 - 0
- 2020, Październik32 - 1
- 2020, Wrzesień34 - 1
- 2020, Sierpień38 - 1
- 2020, Lipiec33 - 2
- 2020, Czerwiec34 - 0
- 2020, Maj37 - 1
- 2020, Kwiecień38 - 0
- 2020, Marzec41 - 0
- 2020, Luty38 - 0
- 2020, Styczeń44 - 0
- 2019, Grudzień43 - 1
- 2019, Listopad43 - 0
- 2019, Październik33 - 0
- 2019, Wrzesień32 - 1
- 2019, Sierpień38 - 0
- 2019, Lipiec33 - 0
- 2019, Czerwiec34 - 1
- 2019, Maj36 - 0
- 2019, Kwiecień36 - 0
- 2019, Marzec37 - 1
- 2019, Luty29 - 1
- 2019, Styczeń34 - 0
- 2018, Grudzień27 - 3
- 2018, Listopad1 - 0
- 2018, Październik14 - 0
- 2018, Wrzesień24 - 2
- 2018, Sierpień26 - 3
- 2018, Lipiec27 - 2
- 2018, Czerwiec29 - 1
- 2018, Maj27 - 3
- 2018, Kwiecień25 - 3
- 2018, Marzec28 - 0
- 2018, Luty32 - 3
- 2018, Styczeń34 - 1
- 2017, Grudzień30 - 1
- 2017, Listopad16 - 1
- 2017, Październik18 - 6
- 2017, Wrzesień19 - 0
- 2017, Sierpień25 - 1
- 2017, Lipiec26 - 2
- 2017, Czerwiec24 - 1
- 2017, Maj26 - 5
- 2017, Kwiecień25 - 0
- 2017, Marzec20 - 2
- 2017, Luty33 - 2
- 2017, Styczeń21 - 0
- 2016, Grudzień32 - 0
- 2016, Listopad22 - 0
- 2016, Październik8 - 0
- 2016, Wrzesień15 - 4
- 2016, Sierpień20 - 1
- 2016, Lipiec22 - 0
- 2016, Czerwiec24 - 1
- 2016, Maj16 - 0
- 2016, Kwiecień19 - 0
- 2016, Marzec23 - 1
- 2016, Luty26 - 0
- 2016, Styczeń24 - 1
- 2015, Grudzień26 - 0
- 2015, Listopad16 - 0
- 2015, Październik17 - 1
- 2015, Wrzesień16 - 2
- 2015, Sierpień23 - 5
- 2015, Lipiec19 - 0
- 2015, Czerwiec20 - 0
- 2015, Maj22 - 2
- 2015, Kwiecień24 - 0
- 2015, Marzec23 - 2
- 2015, Luty20 - 0
- 2015, Styczeń5 - 0
- 2014, Grudzień19 - 0
- 2014, Listopad11 - 0
- 2014, Październik15 - 2
- 2014, Wrzesień15 - 1
- 2014, Sierpień19 - 0
- 2014, Lipiec24 - 1
- 2014, Czerwiec17 - 0
- 2014, Maj19 - 0
- 2014, Kwiecień30 - 0
- 2014, Marzec30 - 0
- 2014, Luty24 - 1
- 2014, Styczeń22 - 0
- 2013, Grudzień26 - 3
- 2013, Listopad9 - 0
- 2013, Październik30 - 0
- 2013, Wrzesień20 - 0
- 2013, Sierpień28 - 0
- 2013, Lipiec31 - 1
- 2013, Czerwiec20 - 0
- 2013, Maj22 - 0
- 2013, Kwiecień21 - 0
- 2013, Marzec21 - 0
- 2013, Luty25 - 0
- 2013, Styczeń23 - 0
- 2012, Grudzień11 - 0
- 2012, Listopad11 - 0
- 2012, Październik9 - 0
- 2012, Wrzesień20 - 0
- 2012, Sierpień19 - 1
- 2012, Lipiec27 - 1
- 2012, Czerwiec27 - 0
- 2012, Maj19 - 0
- 2012, Kwiecień26 - 0
- 2012, Marzec22 - 1
- 2012, Luty13 - 0
- 2012, Styczeń23 - 5
- 2011, Grudzień16 - 1
- 2011, Listopad22 - 0
- 2011, Październik35 - 0
- 2011, Wrzesień39 - 0
- 2011, Sierpień39 - 7
- 2011, Lipiec41 - 7
- 2011, Czerwiec40 - 9
- 2011, Maj41 - 13
- 2011, Kwiecień35 - 29
- 2011, Marzec37 - 10
- 2011, Luty21 - 4
- 2011, Styczeń5 - 4
- 2010, Grudzień23 - 4
- 2010, Listopad46 - 16
- 2010, Październik47 - 11
- 2010, Wrzesień15 - 9
- 2010, Sierpień37 - 14
- 2010, Lipiec71 - 8
- 2010, Czerwiec56 - 3
- 2010, Maj40 - 1
- 2010, Kwiecień43 - 2
- 2010, Marzec25 - 0
- 2010, Luty7 - 0
- 2010, Styczeń2 - 0
- 2009, Grudzień17 - 0
- 2009, Listopad35 - 0
- 2009, Październik48 - 0
- 2009, Wrzesień34 - 1
- 2009, Sierpień43 - 0
- 2009, Lipiec40 - 0
- 2009, Czerwiec37 - 0
- 2009, Maj46 - 0
- 2009, Kwiecień42 - 0
- 2009, Marzec17 - 0
- 2009, Luty9 - 0
- 2009, Styczeń7 - 0
- 2008, Listopad6 - 0
- 2008, Październik30 - 0
- 2008, Wrzesień35 - 0
- 2008, Sierpień27 - 0
- 2008, Lipiec31 - 0
- 2008, Czerwiec28 - 0
- 2008, Maj31 - 0
- 2008, Kwiecień28 - 1
- 2008, Marzec26 - 0
- 2008, Luty25 - 0
- 2008, Styczeń14 - 0
- 2007, Maj5 - 0
- 2007, Kwiecień18 - 0
- 2007, Marzec21 - 0
- 2007, Luty10 - 2
- 2003, Listopad1 - 0
Sierpień, 2018
Dystans całkowity: | 1749.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 57:58 |
Średnia prędkość: | 26.98 km/h |
Maksymalna prędkość: | 85.00 km/h |
Suma podjazdów: | 22650 m |
Maks. tętno maksymalne: | 188 (96 %) |
Maks. tętno średnie: | 175 (89 %) |
Suma kalorii: | 35576 kcal |
Liczba aktywności: | 25 |
Średnio na aktywność: | 69.96 km i 2h 31m |
Więcej statystyk |
- DST 163.00km
- Czas 05:56
- VAVG 27.47km/h
- VMAX 85.00km/h
- Temperatura 22.0°C
- HRmax 188 ( 96%)
- HRavg 148 ( 75%)
- Kalorie 4690kcal
- Podjazdy 2420m
- Sprzęt Agree GTC SL
- Aktywność Jazda na rowerze
GMJ 2018
Niedziela, 19 sierpnia 2018 · dodano: 26.08.2018 | Komentarze 0
Przyszedł dzień kolejnych Górskich Mistrzostw Jas-Kółek.
Zawody traktowałem jako dobry trening i z taką myślą wyjechałem z domu.
Wyjechałem trochę później niż myślałem i musiałem jechać dosyć mocno by zdążyć.
Po drodze zjadłem śniadanie i wypiłem cały bidon wody. W Wiśle spotkałem dwójkę
z Jafi Sport i wspólnie zaczęliśmy podjazd pod Kubalonkę. Jechałem średnim
tempem i w idealnym czasie byłem na szczycie. Zjazd do Istebnej zacząłem już
sam i zapomniałem o remoncie drogi na Zaolzie. Po zjeździe przelałem zabraną
butelkę wody do bidonu i przedarłem się na miejsce startu.
Z kilkuminutowym poślizgiem wystartowaliśmy w 20 osobowym
platoniku. Na start czekał nas podjazd na Połom, początkowo droga łagodnie
wznosiła się w górę by w końcówce zaskoczyć dwucyfrowym nachyleniem. Jechałem
swoim tempem które nie było za dobre i trzymałem się z tyłu. Noga nie podawała
najlepiej i męczyłem się, jak zrobiło się stromiej to przesunąłem się nieco do
przodu i na wzniesieniu byłem około 6 miejsca. Różnice nie były duże i na
łatwiejszych fragmentach które nastały zacząłem tracić. Kilka osób pomyliło
drogę i zrobiło się małe zamieszanie. Na zjeździe straciłem kontakt z
kilkunastoosobowym peletonem i po skręcie w lewo miałem kilkadziesiąt metrów do
odrobienia. Odrabiałem stopniowo, jechałem równym tempem i przed skrętem na
Stecówkę byłem już na przodzie. Trochę mocniejsze tempo narzucone przez
najsilniejszych i zostało nas 5 i tak jechaliśmy do zjazdu z Kubalonki. Na
zjeździe nieco odstałem od reszty a z tyłu zaczęli się zbliżać kolejni
zawodnicy. Po przejechaniu ronda w Wiśle było nas 10 a tempo nadawało 5-6 osób.
Dobra, równa jazda trwała do początku podjazdu na zaporę w Czarnem. Tam znowu
mocniejsze pociągnięcie i zaczęło się dzielić, czwórka odjechała a ja miałem
kilka metrów starty. Jechałem swoim tempem, gdy zorientowałem się, że jadę cały
czas w takiej samej odległości od czołówki to parę razy mocniej nacisnąłem i
dojechałem do najlepszych. Z tyłu blisko był Marek ale nie zdołał do nas
dołączyć. Pierwsza konkretna selekcja nastąpiła na podjeździe pod Zameczek.
Zwycięzca z ubiegłego roku wziął sprawy w swoje ręce i narzucił takie tempo, że
nikt nie był w stanie z nim jechać. Ja postanowiłem jechać swoim tempem i z
dosyć dużą startą wjechałem jako 4 na szczyt. W zasięgu wzroku miałem Darka a z
tyłu blisko był Otfin. Po szybkim zjeździe do Istebnej utworzyła się 4 osobowa
grupka pościgowa. Nie wiedzieliśmy ile mamy starty do Patryka i dogonienie go
nie było nadrzędnym celem. Podążając za
Otfinem wjechaliśmy nieco łatwiejszą drogą przez Olecki. Jadąc swoim tempem
zrobiłem niewielką różnicę nad współtowarzyszami i zaczekałem na nich na wypłaszczeniu.
Na Kubalonce zauważyliśmy Patryka zmieniającego dętkę. Wyścig zaczął się na
nowo. Zjazd zaczęliśmy w 4 i znowu się rozjechaliśmy. Zawodnik z Pressingu
został z tyłu a trójka Jas-Kółek w bliskiej odległości od siebie pojawiła się
na nawrocie w Wiśle. Za rondem zaczęliśmy współpracować i bardzo dobrym tempem
dojechaliśmy do podnóża Kubalonki. Różnice nad pozostałymi uczestnikami były
bezpieczne i wiele wskazywało na to, że Górskim Mistrzem zostanie jeden z
naszej trójki. Na początku podjazdu na Kubalonkę narzuciłem dobre tempo i
trzymałem go do szczytu. Nikt nie odważył się dać mi zmiany i jako pierwszy
wjechałem na Przełęcz. Byłem pewny, że koledzy mnie zostawią, bo straciłem dużo
sił i jedno mocniejsze pociągnięcie mogło wystarczyć bym został z tyłu.
Jechaliśmy dalej razem, pagórkowaty odcinek do Stecówki był ostatnim fragmentem
trasy którą przejechaliśmy razem. Na Stecówce nagle Otfin zaatakował. Dobrze zjeżdża i mógł wypracować dużą
przewagę, ja nie ruszyłem za nim od razu i przez moment miałem chwilę
zawahania. Spory ruch samochodów i pieszych na Stecówce spowodował, że w pewnym
momencie jechałem na czołówkę z samochodem ale udało mi się wyratować. Nie patrzyłem do tyłu a Otfin
a już nie było widać. Na zjeździe ze Stecówki znowu niebezpieczna sytuacja,
jadący wolno rowerzysta na MTB prawie wypchał mnie z drogi. Musiałem
przyhamować i straciłem kolejne sekundy. Drugą część zjazdu do Zaolzia
przejechałem już bardzo dobrze. Darka nie było widać, nie jechałem na maksa ale
chyba różnica była tak duża, że musiałbym całkowicie zwolnić by mnie dogonił.
Jechałem więc dalej i jeszcze przed Koczym Zamkiem zobaczyłem znikającą w
oddali koszulkę Otfina. Gdy zaczął się podjazd to szybko do niego dojechałem i
jadąc już na maksa zacząłem budować przewagę. Przed ostatnimi stromiznami
różnica była już na tyle duża, że mogłem zwolnić i spokojniej wjechać na metę.
Dałem z siebie ile mogłem, nie wstając z siodełka w dobrym tempie wjechałem na
metę. Pojechałem jeszcze kawałek dalej by trochę rozkręcić nogi na niższym
tętnie.
Po roku przerwy znowu mogę się cieszyć z tytułu GMJ. Przed
startem w ogóle o tym nie myślałem, przyjechałem tylko na trening, ale na
ostatnich 20 kilometrach miałem przypływ mocy i to wystarczyło. Gdyby nie ten
atak Otfina na zjeździe to rywalizacja na ostatnim podjeździe mogłaby być
bardzo ciekawa. Szkoda też defektów innych zawodników bo wtedy byłoby jeszcze
ciekawiej. Jestem zadowolony bo to był pierwszy dzień pod Road Trophy w którym
jechało mi się dobrze. Jeszcze nie jest to optymalny poziom ale do niego już
nie dużo brakuje.
Po około godzinnym postoju ruszyłem w drogę powrotną do
domu. Na zjeździe do Kamesznicy musiałem hamować i nie byłem w stanie się
rozpędzić do dobrej prędkości. W Kamesznicy dużo samochodów i maksymalne
skupienie na każdym łuku, zakręcie by nie zderzyć się czołowo. Nogi zmęczone i
ciężko się kręciło, w Milówce doszedł silny wiatr z którym walczyłem aż za
Węgierską Górkę. Ruch umiarkowany i nawet przez Węgierską bez większych
problemów. Jak skręciłem w prawo na Przybędzę to miałem pustą drogę aż do
Lipowej a do Buczkowic wyprzedziło mnie zaledwie kilka samochodów. W Buczkowicach stanąłem nad rzeką i
schłodziłem się, po tej kuracji jechało się dużo lepiej. W Bielsku znowu
ścieżką rowerową i przedzieranie się przez zatłoczony rejon kąpieliska. Na
koniec 10 minut zupełnie luźnej jazdy.
- DST 61.00km
- Czas 01:58
- VAVG 31.02km/h
- VMAX 59.00km/h
- Temperatura 21.0°C
- HRmax 152 ( 77%)
- HRavg 123 ( 63%)
- Kalorie 1090kcal
- Podjazdy 380m
- Sprzęt Agree GTC SL
- Aktywność Jazda na rowerze
Trening 83
Sobota, 18 sierpnia 2018 · dodano: 26.08.2018 | Komentarze 0
Plan na ten dzień był inny. Miałem jechać na wyścig do Czech
ale perspektywa spędzenia kolejnej soboty poza domem nie bardzo do mnie
przemawiała, dodatkowo nie czułem się jeszcze dobrze wypoczęty, więc na tym
wyścigu tylko bym się męczył więc sobie odpuściłem. Zamiast wyścigu
zafundowałem sobie dwugodzinny trening. Nie planowałem żadnej trasy, chciałem
jechać tak, by wracać z wiatrem i jedynym słusznym kierunkiem był Skoczów. Noga
podawała lepiej niż w czwartek ale tętno dalej było niskie, za niskie.
Dojeżdżając do Skoczowa miałem dylemat, jechać na Strumień czy Ustroń. Jakoś nogi
same skierowały mnie na południe i najpierw jechałem z bocznym wiatrem a
później wiało w plecy. Jadąc główną drogą co chwilę wyprzedzały mnie samochody
z rowerami. Domyśliłem się, że w Wiśle jest maraton MTB. Po dojeździe do Wisły
zawróciłem i początkowo walczyłem z silnym wiatrem. Od Ustronia już jechałem z
bocznym a od Skoczowa z wiatrem w plecy. Pod koniec jechało się nawet lepiej
niż na początku.
- DST 128.00km
- Czas 04:40
- VAVG 27.43km/h
- VMAX 60.00km/h
- Temperatura 25.0°C
- HRmax 160 ( 82%)
- HRavg 128 ( 65%)
- Kalorie 1917kcal
- Podjazdy 1330m
- Sprzęt Agree GTC SL
- Aktywność Jazda na rowerze
Trening 82
Czwartek, 16 sierpnia 2018 · dodano: 26.08.2018 | Komentarze 0
Dłuższy spokojny trening. Przejechałem już dawno planowaną
pętlę wokół Beskidu Małego, wybrałem trochę łatwiejszy wariant bez sztywnych
podjazdów przy jeziorze Mucharskim i nie wiem czy to nie był błąd. Na ten dzień
miałem mnóstwo planów, Objazd Babiej, Trening w Beskidzie Morawsko-Śląskim czy
Małej Fatrze czy zaliczenie kliku podjazdów w Beskidzie Małym.
Wyjechałem chwilę po 8 i był to duży błąd. Na drogach spory ruch a dodatkowo miałem duże
szczęście i zaliczyłem wszystkie czerwone światła w mieście. Na wyjeździe z
miasta dodatkowo remont mostu i ruch wahadłowy na którym straciłem kolejne
minuty.
Po wydostaniu się z aglomeracji na moment był spokój, ruch
wahadłowy zatrzymał samochody i do Wilkowic dojechałem bezproblemowo. Na
skrzyżowaniu znowu swoje musiałem odczekać i dopiero skręciłem w lewo w
kierunku Hucisk. Na podjeździe już czułem, że będzie ciężko a to był dopiero
początek. Interwałowa trasa tego dnia była jeszcze bardziej odczuwalna niż
zwykle i dlatego jechałem spokojniej. Po przejechaniu Tresnej na niebie
pojawiła się dziwna mgła która dalej stawała się coraz gęstsza. Myślałem nawet
zawrócić ale wiedziałem, że nie zapowiadali deszczu i ta mgła jest tylko
przejściowa. Już za Ślemieniem wypogodziło się, ale żeby było ciekawiej to
zaczęło wiać i kolejne kilometry to była
droga przez mękę. Nie umiałem jechać a w Suchej Beskidzkiej pojawiło się więcej
samochodów i spore utrudnienia. Krótki odcinek główną szosą też nie należał do
przyjemnych i dopiero po skręcie na nieznane mi drogi w Zembrzycach uspokoiło
się na tyle, że mogłem sprawdzić jak mam jechać dalej. Praktycznie pustą drogą
dojechałem do skrzyżowania którego nie miałem na mapie i omyłkowo skręciłem w
lewo na Wadowice a miałem jechać prosto na Stryszów. Szybko się ocknąłem bo
zbliżałem się znów do głównej drogi a miałem jechać wschodnią stroną jeziora.
Kiedy trafiłem na właściwą szosę to jechałem praktycznie bez ruchu
samochodowego patrząc na niedawno powstały zbiornik wodny. Po krótkim czasie
zrobiłem postój i stwierdziłem, że jadę prosto na Wadowice omijając podjazdy po
północnej stronie jeziora. Po głowi chodziła mi jeszcze Lanckorona ale na
dodatkowe około 40 kilometrów jakoś nie miałem ochoty. Powoli zaczynało
brakować wody i zacząłem rozglądać się za sklepem. Po przejechaniu pagórków, na
jednym ze zjazdów1) mignął mi sklep ale nie
zdążyłbym się zatrzymać i dopiero po wjeździe na drogę 52 zatrzymałem się w
sklepie.
Po krótkiej wizycie w sklepie zorientowałem się, że
zakorkowana jest droga w kierunku Wadowic. Myślałem, że po problemach w Bielsku
i Suchej dalej już przejadę bez kłopotów. Wpakowałem się jak „ Z deszczu pod
rynnę”. Mogłem ominąć utrudnienia bocznymi drogami, nie wiedziałem w jakim są
one stanie i zostałem przy przepychaniu się między samochodami. Dosyć sprawnie
przesuwałem się do przodu, raz jezdnią, raz poboczem, po chwili już kierowcy
zrobili mi pas przy krawędzi jezdni i szybko znalazłem się w Wadowicach. Cały
ten korek zaczynał się na rondzie i nawet nie myślałem o jeździe przez miasto i
skręciłem w prawo a tam dalszy ciąg utrudnień. Dopiero kolejne skrzyżowania i
ronda stopniowo rozładowywały zakorkowaną drogę. Za Wadowicami poczułem wiatr
na plecach i mogłem trochę nadrobić. Dobre nie trwało zbyt długo i w
Andrychowie znowu korki. Jakoś się przedostałem na drugi koniec miasta i za
miastem znowu luźniej. Dogoniłem jakiegoś młodego kolarza na MTB. Młody
dzielnie dawał radę ale na podjeździe już został z tyłu. Samochody które
wyprzedzałem na wjeździe do Wadowic dopiero w Kętach zdołały do mnie dojechać.
Ponad 20 kilometrów przejechałem w podobnym czasie rowerem co inni samochodem.
Ostatnie 10 kilometrów do Bielska prowadziło boczną drogą
bez ruchu pojazdów. W Bielsku znowu więcej samochodów i kolejny remont drogi o
którym nie miałem pojęcia. Jakoś przejechałem i zaliczyłem kolejną serię
czerwonych świateł. Na koniec zafundowałem sobie dużą Kofolę za solidny
trening.
- DST 21.00km
- Czas 01:03
- VAVG 20.00km/h
- VMAX 50.00km/h
- Temperatura 20.0°C
- HRmax 133 ( 68%)
- HRavg 103 ( 52%)
- Kalorie 386kcal
- Podjazdy 240m
- Sprzęt Agree GTC SL
- Aktywność Jazda na rowerze
Rozjazd
Środa, 15 sierpnia 2018 · dodano: 26.08.2018 | Komentarze 0
Pierwszy wyjazd po etapówce. Nogi zmęczone, tętno strasznie
niskie. Przy okazji sprawdziłem rower po gruntownym czyszczeniu i smarowaniu.
Wszystkie dziwne piski i zgrzyty w bębenku i korbie wyeliminowane. Trochę wody
i już wszystko daje dziwne odgłosy.
Założyłem też nową oponę na tył i mam nadzieję, że kapcie się skończą.
Krótki wyjazd a po jeździe druga część regeneracji w
basenie.
- DST 9.00km
- Czas 00:21
- VAVG 25.71km/h
- VMAX 50.00km/h
- Temperatura 25.0°C
- HRmax 185 ( 94%)
- HRavg 174 ( 89%)
- Kalorie 299kcal
- Podjazdy 320m
- Sprzęt Agree GTC SL
- Aktywność Jazda na rowerze
Road Trophy 2018 Etap 4
Poniedziałek, 13 sierpnia 2018 · dodano: 26.08.2018 | Komentarze 0
Ostatnim etapem tegorocznego Road Trophy była jazda
indywidualna na czas. Dobrze się zregenerowałem i byłem zmotywowany do jak
najlepszej jazdy. Dużo przed startem wyjechaliśmy z miejsca zakwaterowania i
bez problemów dojechaliśmy na miejsce startu. Pojechałem od razu sprawdzić
drogę prowadzącą wzdłuż granicy i po około kilometrze nawierzchnia robiła się
coraz gorsza aż w końcu przeszła w zupełny teren i zawróciłem. Przed wyjazdem
na rozgrzewkę znalazł się jeszcze czas na zdjęcia i rozmowy z innymi uczestnikami.
Chciałem zrobić krótką rozgrzewkę, ale nie spodziewałem się, że potrwa całe 30
sekund. Zauważyłem kolejny kapeć w tylnym kole i zamiast się rozgrzewać to
musiałem wymieniać dętkę. Na szczęście miałem do dyspozycji pompkę serwisową i
mogłem napompować odpowiednią ilość powietrza. Zdążyłem jeszcze około minutę
pokrążyć i musiałem ustawić się na starcie. Miernik mocy nie działa poprawnie i
jechałem bardzie na czucie.
Ruszyłem od razu wpinając się w pedały i nie straciłem tym
razem nic na starcie. Brak rozgrzewki spowodował, że przez pierwsze dwie minuty
nie umiałem złapać odpowiedniego rytmu i męczyłem się strasznie. Kiedy złapałem
dobry rytm to moja jazda wyglądała już bardzo dobrze i jechałem bardzo mocno.
Na dłuższych prostych widziałem zawodnika z Belgii startującego minutę przede
mną. Nie byłem w stanie się do niego zbliżyć a dodatkowo po skręcie w lewo
złapał mnie lekki kryzys. Udało mi się go przezwyciężyć i ostatnie 2 kilometry
jechałem już ile mogłem. Nie byłem zadowolony ze swojego tempa a okazało się,
że jest ono bardzo dobre i sukcesywnie wyprzedzałem zawodników. Udało się
prześcignąć trzy osoby i na ostatnie kilkaset metrów wjechałem już nieźle
ujechany. Względnie łatwy odcinek do mety poszedł mi średnio ale czas wyszedł
niezły. Byłem pewny, że czołówka dołoży mi z 3 minuty a straciłem dużo mniej.
Bardzo dobra czasówka w moim wykonaniu dała mi miejsce na podium co uratowało
mi ten dosyć pechowy wyścig.
Ostatecznie zająłem 7 miejsce w kategorii wiekowej co
zapewnia mi podium w Klasyfikacji Górskiej całego cyklu. Na wyścig przyjechałem
przygotowany dobrze, miałem problem z regeneracją i przez to 3 etap nie poszedł
mi tak jak bym chciał. Wiem co zrobiłem źle i postaram się to na następną
etapówkę poprawić. Na taki stan rzeczy na pewno miało wpływ zmęczenie tym
sezonem. Sporo wyścigów za mną, patrząc na czołówkę to ciężko jest tam znaleźć
zawodnika z podobną ilością startów. Muszę być zadowolony, że pomimo problemów
z oponami i dętkami a także odwodnieniem ukończyłem ten wyścig i to na całkiem
niezłym miejscu.
Co roku jestem dobrze przygotowany do tego wyścigu i co roku
mam na nim pecha. Albo łapię masę gum albo urywam linki od przerzutki. Może tak
musi być i nie mogę pokazać swoich możliwości ale zaczyna mnie to już irytować.
Kilka osób już mi powiedziało dlaczego towarzyszy mi taki pech i coś w tym
jest. Defekty to nie zawsze moja wina a znajdą się znawcy którzy twierdzą
inaczej. Najprawdopodobniej był to mój ostatni udział w Road Trophy.
- DST 70.00km
- Czas 03:00
- VAVG 23.33km/h
- VMAX 50.00km/h
- Kalorie 1390kcal
- Podjazdy 500m
- Sprzęt Agree GTC SL
- Aktywność Jazda na rowerze
Dojazdy, rozgrzewki, rozjazdy, itp.
Poniedziałek, 13 sierpnia 2018 · dodano: 14.08.2018 | Komentarze 0
- DST 109.00km
- Czas 03:49
- VAVG 28.56km/h
- VMAX 79.00km/h
- Temperatura 24.0°C
- HRmax 175 ( 89%)
- HRavg 151 ( 77%)
- Kalorie 2037kcal
- Podjazdy 1950m
- Sprzęt Agree GTC SL
- Aktywność Jazda na rowerze
Road Trophy 2018 Etap 3
Niedziela, 12 sierpnia 2018 · dodano: 14.08.2018 | Komentarze 3
Po słabo przespanej nocy czułem zmęczenie, regeneracja nie przebiegła jak powinna i byłem pełen obaw przed najdłuższym etapem tegorocznego Road Trophy. Zjadłem porządne śniadanie, wypiłem sporo płynów. Sprawdziłem i nasmarowałem wyczyszczony sprzęt który jednak odczuł sobotnie mokre warunki i wydawał z siebie dźwięki. Nie przeszkodziło to i nie wpływało na jazdę więc wolałem nic z tym nie robić by nie przedobrzyć. Zrobiłem dobrą rozgrzewkę i ustawiłem się na starcie. Tym razem wybrałem miejsce w trzecim rzędzie i po starcie nie miałem takich problemów jak dzień wcześniej. Kilka pozycji straciłem już po starcie, kilka przed pierwszą stromizną i kilka przed podjazdem na przełęcz Koniakowską. Na szczyt wjechałem z niezbyt dużą startą ale czułem, że nie ma odpowiedniej mocy. Na zjeździe wszystko się rozciągło i musiałem gonić, udało się dospawać do około 35 osobowego peletonu i tak dojechaliśmy do Milówki. Na podjeździe zacząłem się przesuwać do przodu aż znalazłem się na czele. Dałem zmianę ale nie trwało to długo, tempo nie było zbyt mocne i gdy poszła poprawka to ledwo się utrzymałem. Na moment straciłem kontakt ale jakoś udało się złapać tyły i tak zaczął się zjazd do Tarlicznego. Nie byłem w stanie przesunąć się do przodu i były to ostatnie momenty mojej jazdy z najlepszymi. Przed podjazdem popuścił mi czujnik od pomiaru mocy a po skręcie na podjazd i podkręceniu tempa widziałem jak czołówka się oddala. Niestety byli tam wszyscy rywale z mojej kategorii, nie chciałem za wszelką cenę próbować ich złapać i traciłem kolejne sekundy. Z przodu był Darek i myślałem, że uda mu się utrzymać w głównej grupie. Pod koniec podjazdu miernik mocy przestał działać a czujnik zaplątał mi się w łańcuch i urwał. Myślałem, że zaraz urwę łańcuch, dziwne zachowanie łańcucha trwało aż do zjazdu gdzie pozostałości wtyku wypadły i jechałem już bez danych z pomiaru mocy. Przed skrętem na Sól dojechało do mnie dwóch zawodników a z przodu było widać Darka który też się nie utrzymał z najlepszymi. Po skręcie na Sól Darek miał problem z łańcuchem a dwójka mi odjechała. Jechałem swoim tempem, nie goniłem a z tyłu już widziałem 4 zawodników. Jak do mnie dojechali to zaczęliśmy współpracować, we trzech dawaliśmy fajne, równe zjazdy i drogi ubywało. Ubywało tez picia w bidonach, zorientowałem się, że za mało piję i zacząłem przywiązywać do tego większą wagę. Przez Słowację tempo było niezłe i po skręcie z głównej drogi złapał mnie pierwszy większy kryzys tego dnia. Odstałem od grupy po przejechaniu granicy w Jaworzynce i do bufetu jechałem swoim tempem. Złapałem niestety tylko jeden bidon, chęć dołączenia do grupy z którą jechałem wcześniej była większa i na niecałe 50 kilometrów musiało mi wystarczyć około 750ml picia. Siły wróciły i nawet zacząłem dawać zmiany w grupie. Na podjeździe pod Kotelnicę już nas zostało 4 i tak też jechaliśmy aż do Soli. Nawadniałem się solidnie i wody już brakowało. Tempo narzucone przez Darka i Adama Galmana było już dla mnie za mocne i puściłem koło. Przed granicą jeszcze widziałem kolegów z grupy ale ich nie dogoniłem. Wyprzedziłem tylko jednego rywala z mojej kategorii wiekowej, nic mi to nie dało bo miał już do mnie starty po 2 etapach. Na zjeździe i dojeździe do Polski pracowałem na tyle solidnie, że utrzymywałem niecałą minutę starty do grupki z Darkiem. Cudem wcisnąłem żel, niewiele to dało bo po skręcie w kierunku Krążelki już czułem zbliżające się skurcze. Zwolniłem strasznie i przed sobą nie widziałem już nikogo. Po skręcie w prawo na rozwidleniu dróg już czułem skurcz w lewej nodze. Zatrzymałem się na moment, rozmasowałem, w bidonie jeszcze miałem pół łyka wody, było to za mało, ale zawsze coś. Kolejny raz skurcz atakował po około 300 metrach. Widziałem już mroczki przed oczami i Czułem już za sobą kolejną grupę i do bufetu doczłapałem przed nimi. Na bufecie napełnienie dwóch bidonów, wypicie około 500 ml płynów, zjedzenie arbuza i po 2 minutach postoju ostatnie 10 kilometrów. Ruszyłem razem z Patrykiem i tak jechaliśmy aż do mety. Była to droga przez mękę, jechałem już tylko na dojechanie, każda próba wstania z siodełka kończyła się atakiem skurczów. Człapanie do mety trwało długo, nie wyprzedził mnie nikt w tym czasie i z ulgą zobaczyłem na jezdni napisy informujące o dystansie do mety. Po przekroczeniu linii mety usiadłem na trawie i nie mogłem się ruszyć przez kilka minut. Dopiero po wypiciu prawie litra wody, spożyciu magnezu i owoców byłem w stanie stanąć na własnych nogach. Mój żołądek też się zbuntował i musiałem skorzystać z toalety. Po ponad 20 minutach mogłem zjechać w dół i zjeść konkretny posiłek. Był to jeden z gorszych dni na rowerze w tym roku. Wszystko mogło się skończyć dużo gorzej. Najważniejsze, że się nie poddałem i ukończyłem ten trudny etap. Kolejne starty czasowe nie miały już dla mnie znaczenia. Stan w którym się znalazłem był częściowo moją winą a także problemów zdrowotnych które wpłynęły na moją zdolność regeneracji a także wydolność w wyższych temperaturach. Straciłem bardzo dużo wody i wartości energetycznych i dobrze, że nie skończyłem gdzieś w rowie a nawet w szpitalu. Szczęściem w nieszczęściu był fakt, ze największe problemy miałem przed bufetem.
- DST 71.00km
- Czas 02:25
- VAVG 29.38km/h
- VMAX 77.00km/h
- Temperatura 17.0°C
- HRmax 182 ( 93%)
- HRavg 160 ( 82%)
- Kalorie 1564kcal
- Podjazdy 1550m
- Sprzęt Agree GTC SL
- Aktywność Jazda na rowerze
Road Trophy 2018 Etap 2
Sobota, 11 sierpnia 2018 · dodano: 14.08.2018 | Komentarze 0
Po dotarciu
na kwaterę bardzo szybki serwis koła. Kolega
Adam poratował mnie oponą i pomógł mi w
wymianie dętki i opony. Zdążyłem na szybko zmienić ciuchy, zabrać potrzebne rzeczy
i trzeba było jechać na start drugiego etapu. Nie byłem wcale zregenerowany i
czułem, że będzie ciężko. Rozgrzewka była także w trybie ekspresowym, chcąc coś
nadrobić do rywali musiałem ustawić się z przodu.
Ustawiłem się w pierwszym rzędzie,
sporo zawodników jak zwykle przyjechało na ostatnią chwile i ustawiło z przodu.
Był taki ścisk, że nie mogłem się ruszyć ani o centymetr. Dopiero gdy wszyscy
ruszyli to mogłem się wpiąć, sprawiło to tyle problemów, że byłem bliski upadku
a za mną słyszałem niecenzuralne słowa. Ruszyłem dopiero po wjeździe na drogę
już ze stratą. Tempo nie było zbyt spokojne a do tego przepychanki i traciłem
kolejne pozycje. Gwoździem do trumny było zwężenie na około kilometr od startu.
Tam zostałem przyblokowany i byłem praktycznie na końcu peletonu. Wystarczył
kilometr by stracić bardzo dobrą pozycję startową, ciężko jest wyeliminować lęk
po kilku kraksach. Nadrobić też nie miałem jak, przed pierwszą stromizną
oczywiście spowolnienie i już zrobiła się dziura. Noga nie podawała najlepiej i
męczyłem się strasznie by dojechać do ogona peletonu. Podjazd na przełęcz Koniakowską
też poszedł mi słabo, na zjeździe nie poszalałem i na drugi podjazd wjechałem
już z ogromnymi stratami. Na szczęście na tym podjeździe zaczęła noga podawać i
zacząłem przesuwać się do przodu. Jechałem cały czas mocno i stopniowo doganialiśmy
kolejnych zawodników. Uformowała się około 10 osobowa grupka w której
jechaliśmy przez większą część etapu. Grupa może liczna ale chętnych do
współpracy było może 6 osób. To wystarczyło aby jechać dobrym tempem ale trochę
denerwowało. Z przodu nie było nikogo widać i pozostało mocno pracować aby nikt
nas nie dogonił. Przed Jaworzynką już grupa stopniała o jedną osobę. Na
podjeździe miałem delikatny kryzys ale szybko minął i wróciłem na czoło i do
wjazdu na główną drogę dyktowałem mocne tempo. Po wjeździe do Czech grupa trochę
się rozleniwiła i wyglądało to tak, że praktycznie sam dyktowałem tempo aż do
Mostów. Tam mocniejsze tempo podyktowała dwójka zawodników i spłynąłem na tył
grupy. Do bufetu było przeważnie w dół wiec tempo było szybkie. Na bufecie
zwolnienie i po raz kolejny wyjechałem na przód grupy. Dosyć trudny podjazd w
lesie poszedł całkiem dobrze, we dwóch podyktowaliśmy takie tempo, że grupa się
rozciągła a po zjeździe już było nas mniej. Dojechał do nas zawodnik który z
nami wcześniej nie jechał i tempo wzrosło. Na dojeździe do Hyrczawy grupa zaczęła
się dzielić, udało się zespawać a mocna jazda spowodowała, że zaczęliśmy
doganiać kolejną grupkę. Trzech zawodników przeskoczyło a po wjeździe do Polski
połączyliśmy się w jedną grupę. Na zjeździe zacząłem tracić i podjazd do
centrum Istebnej zacząłem z kilkusekundową startą. Szybko nadrobiłem i w
połowie podjazdu zacząłem przesuwać się do przodu. Tempo szło mocne i się podzieliliśmy.
Na szczycie podjazdu byłem jako 2, na wypłaszczeniu nie dałem rady jechać tak
mocno jak na stromym podjeździe i znowu zostałem lekko z tyłu. Po skręcie na metę
miałem około 10 sekund do kilku zawodników. Byłem pewny, że meta jest na samym
szczycie i nie jechałem na maksimum możliwości. Jak się okazało meta jest niżej
i praktycznie bez żadnych zysków i start do poprzedzających mnie w generalce
zawodników przejechałem przez matę.
Awansowałem o jedno oczko w kategorii a w
OPEN o prawie 50 miejsc. Pomijając fakt, że nie byłem dobrze przygotowany do
tego etapu oraz słabą dyspozycje na początku to mogę być zadowolony. Dyspozycja
na trasie pozwalała na jazdę z czołówką. Patrząc na dane z licznika to był to
jeden z lepszych wyścigów jakie pojechałem w tym sezonie. Defekt z pierwszego
etapu pośrednio wpłynął na drugi i pozostaje niewielki niedosyt po pierwszym
dniu rywalizacji.
- DST 5.00km
- Czas 00:13
- VAVG 23.08km/h
- VMAX 41.00km/h
- Temperatura 13.0°C
- HRmax 181 ( 92%)
- HRavg 175 ( 89%)
- Kalorie 221kcal
- Podjazdy 250m
- Sprzęt Agree GTC SL
- Aktywność Jazda na rowerze
Road Trophy 2018 Etap 1
Sobota, 11 sierpnia 2018 · dodano: 14.08.2018 | Komentarze 0
Przed drugim wyścigiem etapowym w tym roku nie byłem pewien
swojej formy, zrobiłem co mogłem aby dobrze się do niego przygotować. Sprzęt
sprawdziłem już trzy dni przed startem i wszystko chodziło idealnie. Wyczyszczony
i nasmarowany rower był gotowy do startu. Nieco gorzej było z moim
przygotowaniem, małe problemy ze zdrowiem jakie mi ostatnio towarzyszyły
postawiły mój start pod znakiem zapytania. Ostatecznie jednak udało się stanąć
na starcie. Na dzień dobry swoje trzy grosze dołożyła pogoda i wyjazd na rozgrzewkę
odkładałem tak długo jak się dało. Ostatecznie wyjechałem w deszczu, noga
podawała bardzo dobrze, jazda po mokrym nie należała do przyjemnych i po kilku
minutach jasny strój już był mokry i brudny. Po dobrej rozgrzewce pojechałem na
start.
Na starcie oczywiście
kilka sekund w plecy, nie mogłem się wpiąć. Ruszyłem dynamicznie i mocno i
trzymałem mocne tempo cały czas. Po kilkuset metrach zwolniłem lekko i dalej
jechałem już równym tempem. Wszystko wyglądało bardzo dobrze do momentu gdy na
jednym z łuków musiałem zjechać na pobocze na którym leżała masa żwiru. Dodatkowa
wyrwa w asfalcie i mokra jezdnia sprawiły, że ledwo utrzymałem przyczepność.
Zjazdu na pobocze by nie było gdyby nie grupka kolarzy zjeżdżająca z mety i
ścinająca zakręt. Po tym chwilowym zwolnieniu wróciłem na dobry rytm ale
jechało się coraz gorzej. Po 6 minutach podjazdu i 2800 metrach od startu
jechałem już na obręczy. Miałem do wyboru trzy opcje, zrezygnować, iść piechotą
do mety lub zmienić dętkę. Wziąłem się za wymianę, w tych warunkach nie było to
przyjemne. Wymiana szła bardzo topornie a mnie po kolei mijali wszyscy rywale.
Nie sprawdziłem dokładnie opony, przejeżdżając dłonią po powierzchni
wyciągnąłem tylko kawałek kamienia który wbił mi się w oponę. Napompowałem
około 5 bar i chciałem już jechać bo czas leciał. Dodatkowe 30 sekund walczyłem
z łańcuchem i wreszcie ruszyłem na ostatnie 2 kilometry czasówki. Osiem minut
postoju sprawiło, że nogi były już tak twarde, że jechałem już słabiej. Ostatni
odcinek na Pietraszonkę pojechałem dobrze ale nie na miarę mojej obecnej formy.
Na mecie byłem po czasie który mi dawał 2 miejsce … od końca. Straty ogromne a
szans odrobienia nie było tak dużo. Czas samej jazdy dałby mi 2 miejsce w
kategorii i około 10 OPEN. Po przejechaniu przez linię mety od razu zacząłem
zjeżdżać. Nie ujechałem jednak daleko i po 800 metrach już byłem bez powietrza
z tyłu. Dzięki pomocy wozu serwisowego ekipy z Belgii dostałem się do biura
zawodów. Nie dostałem tam dętki i po zjedzeniu makaronu 6 razy dopompowując
powietrze jakoś dotarłem na kwaterę. Tak „dobrze” Road Trophy jeszcze nie
zacząłem. Siedząc przy makaronie byłem już bliski rezygnacji z dalszej jazdy
ale stwierdziłem, że chociażby jeszcze milion kłód rzucono mi pod nogi to ten
wyścig ukończę.
- DST 92.00km
- Kalorie 1830kcal
- Podjazdy 1250m
- Sprzęt Triban 5
- Aktywność Jazda na rowerze
Miasto 17
Piątek, 10 sierpnia 2018 · dodano: 18.09.2018 | Komentarze 0