Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrKukla2 z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 223570.38 kilometrów w tym 7915.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.35 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2324726 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Kwarantanna

Dystans całkowity:b.d.
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Maks. tętno maksymalne:187 (95 %)
Maks. tętno średnie:145 (74 %)
Suma kalorii:18734 kcal
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:0.00 km
Więcej statystyk
  • Czas 01:51
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 174 ( 89%)
  • HRavg 139 ( 71%)
  • Kalorie 1419kcal
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trenażer 52

Wtorek, 7 kwietnia 2020 · dodano: 08.04.2020 | Komentarze 0

Wczoraj miałem do załatwienia jedną sprawę na mieście i w pewnym sensie byłem zmuszony do skorzystania z roweru. Wyjeżdżając bałem się jak cholera, na starym, sypiącym się rowerze, z błotnikami, oświetleniem i dzwonkiem w cywilnych ciuchach wyglądałem śmiesznie. Ten wyjazd utwierdził mnie w przekonaniu, że nie warto obecnie jeździć na rowerze bo przyjemność z tego żadna. Już po kilometrze napotkałem Straż Miejską i musiałem się tłumaczyć gdzie i po co jadę. Puścili mnie i kawałek dalej to samo pytanie od Policjanta. Chyba nigdy nie stresowałem się tak jadąc na rowerze. Stres był tym większy, że na jeden ważny dokument czekałem 20 minut. Wracając minąłem dwa Patrole Policji którzy nie reagowali a kilometr przed domem drugie spotkanie ze Strażnikami Miejskimi, potwierdzenie wcześniejszej wersji i do domu. Tego wyjazdu w ogóle by nie było gdyby nie Telefon i zmiana terminu z 7.04 na 6.04. Rozumiem pytania służbistów bo to świadczy o tym, że dobrze wykonują swoją prace, mają ograniczyć przemieszczanie się osób na terenie miasta i to robią. Gdybym nie miał przekonywującego argumentu lub nie mógł go potwierdzić to przy pierwszym spotkaniu bym zawrócił do domu. Nie opłaca się jeździć, spokój sumienia mogę uzyskać w innych sposób a kłopoty ewentualne z prawem dla mnie mają większe znaczenie niż dla innego, przeciętnego człowieka.
Dzisiejszy dzień to był kolejny test, tym razem dla całego organizmu a nie tylko głowy. Do treningu przystępowałem na zmęczeniu, inaczej niż w ciągu ostatniego tygodnia. Rozpisane obciążenie było ekstremalne, nawet dla wypoczętego organizmu. Wiedziałem, że będzie ciężko i byłem gotowy na tak duży wysiłek. Przed samym treningiem walczyłem z przednią przerzutką, musiałem wymienić linkę bo stara zakleszczyła się w klamkomanetce i nie szło jej ruszyć. Kilkanaście minut opóźnienia przez to miałem ale miałem dużo czasu i dlatego nie przejmowałem się tym faktem. Po raz kolejny wystawiłem trenażer przed garaż i dzięki temu nie potrzebowałem dodatkowego chłodzenia. Mimo zmęczenia noga jakoś kręciła na rozgrzewce. Po przepaleniu było odrobinę lepiej ale czułem zmęczenie które mogło mieć znaczenie szczególnie w końcówce treningu. Niestety przerzutka nie działała jak powinna i na rozgrzewce korzystałem z małej tarczy, przy ćwiczeniach z dużej, w spokojniejszych momentach również zrzucałem na małą. Przed pierwszym powtórzeniem spadły mi okulary które miałem założyć w momencie gdy pojawi się słońce. Zdecydowałem się sięgnąć po nie na moment przestając kręcić. Obciążenie jakie założyłem wymagało również zwiększenia oporu trenażera, przełożenie 52x11 i 3 poziom oporu na trenażerze pozwoliły na utrzymywanie kadencji około 55 przy mocy oscylującej obok 350 Wat. Wytrzymanie tego przez 3 minuty było bardzo dużym wysiłkiem nie tylko dla zmęczonych nóg ale i głowy. Po 3 powtórzeniach miałem już dość i biłem się z myślami czy nie darować sobie kolejnych. Zmusiłem się do ukończenia serii składającej się z 5 interwałów i był to ekstremalny wysiłek. Przed drugą serią musiałem pójść po drugą butelkę wody bo tej mogło braknąć. Szybko się uwinąłem i po około 10 minutach ruszyłem z drugą serią. Długość i ilość powtórzeń miała być uzależniona od dyspozycji, ta nie była najlepsza i stanęło na 5 interwałach o długości 2 minut na nieco większej mocy niż wcześniej. Lepiej szło mi na kadencji 57-60 niż 54-56 i dlatego regulowałem opór trenażera w trakcie powtórzeń i skakałem z kadencją. Ulgę poczułem gdy miałem za sobą 5 powtórzenie. Ubite nogi wolno się regenerowały, do końca trasy było jeszcze daleko i zdecydowałem się na 10 minutową wstawkę w 2 strefie. Dopiero 5 minut przed końcem jazdy czułem jak nogi zaczynają puszczać ale do pełnej regeneracji to nie wystarczyło.
Nienawidzę tego typu treningów, niska kadencja nie należy do moich ulubionych, maksymalny wysiłek i trenażer jako dodatek spowodowały, ze był to jeden z najcięższych treningów jakie miałem okazje zrobić. Najważniejsze, że zawsze widzę efekty tych treningów i tylko dlatego się na nie decyduje.




  • Czas 03:10
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 150 ( 76%)
  • HRavg 128 ( 65%)
  • Kalorie 2191kcal
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trenażer 51

Niedziela, 5 kwietnia 2020 · dodano: 05.04.2020 | Komentarze 0

Kolejny dosyć spokojny trening. Pogodziłem się już z faktem, że w najbliższym czasie będę zdany na treningi trenażerowe i dzięki temu dużo lżej się kręciło. Dobra pogoda skłoniła mnie do wyjścia w plener i to był kolejny dobry wybór. Mając doświadczenie z kilku poprzednich dni przygotowałem dużo jedzenia i picia na wypadek jakby energii brakowało. Jedyny błąd to postawienie trenażera przed drzwiami do garażu gdzie było strasznie nierówno. Przygotowałem dodatkowe atrakcje jakby dopadła mnie monotonia ale nie musiałem z nich korzystać.
Wybrałem bardzo ciekawą ale i wymagającą trasę ale nie umiałem jej włączyć. Pomogło zrestartowanie telefonu i coś przestawiło się w ustawieniach, że prędkości nie były naturalne ale nie przejmowałem się tym. Po kilku minutach jazda była bardzo niekomfortowa, trenażer pod wpływem drgań zmienił położenie i nie był stabilny. Podjąłem szybką decyzje o przeniesieniu go w inne miejsce, przez to pojawiła się pierwsza, nieplanowana przerwa. Po przerwie zorientowałem się, ze nie włączyłem licznika którego używam jako zabezpieczenie gdyby trening z aplikacji się nie zapisał. W innym miejscu kręciło się lepiej, w słońcu było ciepło a podmuchy wiatru pozwoliły poczuć się jak na szosie. Po przedłużonej rozgrzewce noga kręciła już bardzo dobrze i wskoczyłem do 2 strefy mocy. Równa jazda mogła by być nudna wiec zaplanowałem zmienne tempo, po jeździe w 2 strefie wskakiwałem do 3 strefy i tak kilka razy. Czas bardzo szybko leciał, jedzenia nie ubywało tak szybko a i piłem mniej niż w poprzednich dniach. Niestety nie pomogło to i musiałem zrobić przerwę na wizytę w toalecie. Po postoju już w spokojniejszym tempie dokręciłem do końca trasy. Profil trasy sprawił, że trzymając równą moc w czasie kilku minut wykres prędkości wyglądał jak EKG. W rzeczywistości by tak nie było, ta trasa na interaktywnym trenażerze byłaby znacznie trudniejsza ale jest to tylko dodatek motywujący do realizacji założeń treningowych. Przez ponad 3 godziny jazdy nazbierało się 150 TSS i cały tydzień kończę z minimalną nadwyżką która służy jako zaliczka przed kolejnym tygodniem, ostatnim przed tygodniem regeneracyjnym.




  • Czas 02:00
  • Temperatura 13.0°C
  • HRmax 137 ( 70%)
  • HRavg 126 ( 64%)
  • Kalorie 1409kcal
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trenażer 50

Sobota, 4 kwietnia 2020 · dodano: 04.04.2020 | Komentarze 0

Przed treningiem znowu problem z aplikacją Rouvy i ostatecznie wybrałem inną trasę z gorszym jakościowo filmem. Napięty grafik dnia uległ lekkiej modyfikacji i trening zacząłem z godzinnym opóźnieniem bez posiłku przed jazdą. Pogoda na zewnątrz bardzo dobra wiec zdecydowałem się na plenerowy trening. Wystawiłem trenażer przed garaż i ustawiłem go na nachylonym podjeździe co okazało się dużym błędem. Ubrałem się cieplej niż zwykle co nie było błędem ponieważ przez cały czas odczuwałem komfort termiczny i nawet ręcznik nie był potrzebny.
Całą trasę chciałem pokonać równym spokojnym tempem. Rozpocząłem od rozgrzewki na której noga szybko zaczęła fajnie kręcić. Na początku zorientowałem się, że licznik i ręcznik zostały w domu. Jedzenia i picia wziąłem na 2 godziny i liczyłem, że w tym czasie uda się przejechać całą trasę. Jazda na trenażerze na powietrzu jest zupełnie inna niż w garażu. Po kilkunastu minutach spokojnej jazdy na wysokiej kadencji zwiększyłem tempo. Mój trenażer jest już zużyty i z czasem moc przy tym samym obciążeniu i kadencji maleje i kilka razy zwiększałem opór trenażera. Po około 45 minutach jazdy w jednej pozycji zacząłem czuć cztery litery. Zwykle taki stan pojawiał się u mnie po niecałych 2 godzinach. Duży wpływ na to miało ustawienie trenażera na podjeździe. Co jakiś czas musiałem zmieniać położenie na siodełku a nawet wstawać z niego na kilka sekund. Poza tym nie miałem żadnych problemów i dosyć szybko czas leciał. Odrobinę za późno zmniejszyłem tempo i zaledwie 8 minut jechałem na luzie co nie pozwoliło się w pełni zregenerować. Wody brakło po 2 godzinach a jedzenia nic nie zostało. Po przejechaniu trasy jeszcze kilka minut kręciłem luźno bez pomiaru aktywności. Na jutro zaplanowałem ciekawą trasę w zmiennym tempie i kadencji. Jak się uda to znów pokręcę w plenerze.




  • Czas 03:12
  • Temperatura 11.0°C
  • HRmax 171 ( 87%)
  • HRavg 140 ( 71%)
  • Kalorie 2299kcal
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trenażer 49

Piątek, 3 kwietnia 2020 · dodano: 03.04.2020 | Komentarze 0

Wybrana dzisiaj trasa była zdecydowanie najlepszą jaką przejechałem wirtualnie, czułem się jak w górach mimo tego, że nie ruszyłem się z miejsca. Treningi domowe również mogą być ciekawe i wymagające. W tym tygodniu tak sobie poukładałem plan zajęć, że dzisiaj znowu miałem więcej czasu na trening. Dzisiaj udało się włączyć film który nie chciał działać wczoraj. Zaplanowałem imitację treningu górskiego i w dużym stopniu dzisiejsza jazda przypominała jazdę po górach. Przed jazdą przygotowałem odpowiednią ilość jedzenia i picia i o 10 byłem gotowy do jazdy. Początek tradycyjnie spokojny ale szybko zaczął się pierwszy podjazd i po 15 minutach od startu ruszyłem mocniej. Pierwszy podjazd wjechałem średnim tempem, na zjeździe mogłem całkowicie odpuścić bo prędkość była generowana automatycznie, coś jak jazda w pozycji aerodynamicznej bez kręcenia na zjazdach. Drugi podjazd już nie był taki spokojny. Cały czas trzymałem moc oscylująco wokół progu FTP. Podjazd nie był długi ale stromy, nachylenie nie spadało poniżej 10 %. Po zjeździe nie mogłem wskoczyć na obroty, przed stromym fragmentem podjazdu był długi odcinek dojazdowy prowadzący lekko pod górę. Najkrótszy podjazd jednocześnie był najtrudniejszym, nachylenie w przeważającej części wynosiło ponad 20 %, tam też dałem z siebie najwięcej. Dalsza cześć trasy wyglądała podobnie, zjazd, łagodny odcinek dojazdowy do kolejnego podjazdu, raz w górę, raz w dół i kolejny podjazd. Wszystkie podjazdy wyglądały bardzo podobnie, przeważały fragment z nachyleniem ponad 10 % przedzielone wypłaszczeniami. Nie były długie i dlatego nie brakowało mocy pod nogą bo na każdym wypłaszczeniu czy zjeździe miedzy podjazdami odpuszczałem. Po dwóch godzinach jazdy miałem potrzebę skorzystania z toalety. Wykorzystałem w tym celu zjazd, zszedłem z roweru, załatwiłem co trzeba, przyniosłem jeszcze butelkę wody bo już brakowało i przed końcem zjazdu byłem spowrotem na rowerze. Ostatnia godzina dłużyła się, zmienne tempo, ciekawy film obrazujący trasę spowodowały, że nie przejmowałem się czasem i dopiero na ostatnie 15 minut ubrałem słuchawki i włączyłem audiobooka. Po ostatnim zjeździe zostało jeszcze kilka kilometrów drogi biegnącej lekko w górę. Przy całkowicie luźnym tempie dotarcie do końca trasy zajęło mi jeszcze 15 minut. Czuje się jak po zwyczajnym treningu w górach, ze zmiennym tempem na podjazdach. Było kilka rzeczy które mi nie pasowały, m.in. brak dopływu świeżego powietrza w końcówce jazdy, mimo otwartych drzwi garażu mocno gotowałem się już na ostatnim podjeździe i końcowym odcinku. Mimo wszystko dobry trening zaliczony, jadąc wcześniej ustaloną pętlę na szosie wyszłoby tyle samo przewyższenia tylko na 100 kilometrach i trochę więcej TSS których licznik pokazał 200. W weekend spokojniejsze jazdy również na trenażerze.





  • Czas 01:30
  • Temperatura 9.0°C
  • HRmax 169 ( 86%)
  • HRavg 129 ( 66%)
  • Kalorie 1153kcal
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trenażer 48

Czwartek, 2 kwietnia 2020 · dodano: 03.04.2020 | Komentarze 0

Pierwszy trening trenażerowy w tym miesiącu. Patrząc za okno chciało się bardzo wyjechać zwłaszcza, że miałem zaplanowaną trasę z podjazdami w Beskidzie Małym. Znalazłem co prawda bardzo podobną trasę w Rouvy ale od rana miałem problem z synchronizacją. Komputer nie widział czujników a telefon w ogóle nie chciał włączyć aplikacji. Walczyłem z tym prawie 2 godziny i spasowałem. Udało się uruchomić aplikacje na telefonie i ostatecznie wybrałem trasę której nie zdążyłem przejechać w zimie a film znajdował się już na karcie i mogłem go włączyć. Zdecydowałem się na trening który miałem robić dopiero w sobotę i to też lekko zmodyfikowany. Ostatnio powtórzenia w 5 strefie wchodzą mi bardzo dobrze i dlatego mimo dużej ilości zmarnowanego czasu byłem pewny, że trening konkretnie wejdzie w nogi. Już od startu same problemy z rowerem, lewa klamkomanetka odmówiła współpracy i musiałem się zatrzymać, docisnąć bardziej oponę do rolki i dzięki temu miałem większy wachlarz obciążenia na małej tarczy z przodu. Rozgrzewka nie wyszła jakbym chciał, trzymałem moc oscylującą w dolnej granicy strefy 5 a powtórzenia chciałem robić na mocy odpowiadającej połowie tej strefy. Po rozgrzewce ruszyłem mocniej z zamiarem 3 powtórzeń po 8 minut. Dobrałem takie przełożenie aby kadencja wynosiła przynajmniej 85. Po kilku minutach jazdy stwierdziłem, że zrobię 5 powtórzeń po 5 minut na stałej mocy. Po pierwszych 5 minutach czułem się nieźle, szybko się zregenerowałem, przy drugim powtórzeniu już wybrałem przełożenie na którym była niższa kadencja. Znowu bez problemów przetrwałem całe 5 minut. Czas odpoczynku dłużył mi się strasznie. Trzecie powtórzenie to znowu twardsze przełożenie ale i mniej komfortowa jazda, lepiej się czułem generując trochę wyższą moc na wyższej kadencji. Przy czwartym powtórzeniu zastanawiałem się ile jeszcze zostało do końca, trochę mi się dłużyło. Cały czas łatwo się regenerowałem i myślałem, że jadę już 2 godziny a za sobą miałem nieco ponad godzinę jazdy. Na ostatnie powtórzenie wybrałem już bardzo twarde przełożenie i trzymałem kadencje około 70. W tej sytuacji utrzymanie właściwej mocy to była bułka z masłem i dlatego szybko czas przeleciał. Na deser dołożyłem sobie jeszcze dwa sprinty przedzielone kilkoma minutami jazdy w 1 strefie. Brakowało niewątpliwie przełożenia, nie lubię sprintów na trenażerze i dlatego wyniki ponad 600 Wat w czasie 10 sekund muszę uznać za dobre chociaż wiem, że stać mnie na więcej ale nie w takich warunkach. Dokręciłem spokojnie do 90 minut. Mocna jednostka treningowa weszła fajnie w nogi, jak uda się ogarnąć temat aplikacji w telefonie to jutro jadę 3 godzinną trasę z kilkoma podjazdami w tempie którym chciałem jechać dzisiaj pętle przez Beskid Mały.