Wpisy archiwalne w miesiącu
Wrzesień, 2018
Dystans całkowity: | 1198.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 42:20 |
Średnia prędkość: | 28.30 km/h |
Maksymalna prędkość: | 67.00 km/h |
Suma podjazdów: | 12320 m |
Maks. tętno maksymalne: | 190 (97 %) |
Maks. tętno średnie: | 179 (91 %) |
Suma kalorii: | 21503 kcal |
Liczba aktywności: | 23 |
Średnio na aktywność: | 52.09 km i 1h 50m |
Więcej statystyk |
Trening 93
Środa, 5 września 2018 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa, Trening 2018
Km: | 40.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:21 | km/h: | 29.63 |
Pr. maks.: | 48.00 | Temperatura: | 14.0°C | HRmax: | 175175 ( 89%) | HRavg | 132( 67%) |
Kalorie: | 627kcal | Podjazdy: | 430m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po za tym, że nie miałem dużej ilości czasu to było lepiej niż we wtorek. Chciałem wyjechać już po 6, miałbym więcej czasu na konkretniejszy trening, ale jak zobaczyłem co jest za oknem to stwierdziłem, że lepiej poczekać na poprawę pogody, w takich warunkach jeszcze się najeżdżę. Poprawa pogody przyszła po 8, ale o 9 musiałem być w domu więc wyjechałem dopiero około 9:30. Trening był krótki ale dosyć mocny. Noga nie podawała najlepiej i w sumie to męczyłem się podczas jazdy. Na koniec jak to częśto u mnie bywa było nieco lepiej pomimo wcześniejszych dosyć mocnych akcentów.
Trening 92
Wtorek, 4 września 2018 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Samotnie, Szosa, Trening 2018
Km: | 50.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:38 | km/h: | 30.61 |
Pr. maks.: | 58.00 | Temperatura: | 18.0°C | HRmax: | 179179 ( 91%) | HRavg | 137( 70%) |
Kalorie: | 763kcal | Podjazdy: | 370m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dosyć ciężki dzień, nie miałem bardzo czasu na dłuższy trening i musiałem maksymalnie zagospodarować czas jaki miałem. Założyłem lemondkę i miałem zamiar ustawić jak najlepszą pozycję. Już po wyjeździe same problemy, jazda na lemondce była bardzo utrudniona a czasem nawet niemożliwa. Dawno nie było takiego ruchu na drogach, biorąc pod uwagę daną godzinę. Żeby trening nie był zbyt lekki to zrobiłem dwie serie 1 minutowych wysiłków. Było ciężko utrzymać założoną moc, kilka razy wymuszono na mnie pierwszeństwo. Coraz częściej mam wrażenie, że kierowcy jak widzą rowerzystę to robią wszystko by mu utrudnić jazdę. Powrót do domu też nie był spokojny. Kilka niebezpiecznych sytuacji mogło skończyć się źle. Po treningu zarówno nogi jak i głowa były zmęczone.
XV Rajd z Metą na Równicy
Niedziela, 2 września 2018 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: | 62.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:25 | km/h: | 25.66 |
Pr. maks.: | 61.00 | Temperatura: | 15.0°C | HRmax: | 190190 ( 97%) | HRavg | 138( 70%) |
Kalorie: | 1263kcal | Podjazdy: | 790m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Na koniec bardzo dobrego tygodnia treningowego nastąpił 15
już Rajd z Metą na Równicy. Zwykle był to dla mnie ważny sprawdzian, nawet jak
forma lub zdrowie nie dopisywały to potrafiłem z siebie wykrzesać dużo. Ten rok
jest zupełnie inny i nie nastawiałem się kompletnie na ten dzień. Treningi w
ostatnim czasie są ukierunkowane pod wyścigi na rundach i dlatego nastawienie
było nieco inne.
Przed wyjazdem z domu padało i nie wiedziałem jak się ubrać, ostatecznie wziąłem kurtkę do kieszonki i jechałem bez rękawków. Kombinezon z dwoma kieszeniami nadał się idealnie i przed 7:30 wyjechałem z domu. Jechałem spokojnie, w Jaworzu dołączył do mnie Piotr Jasiński i tak wspólnie dojechaliśmy do Skoczowa. Nie było trzeba czekać na Jas-Kołki i gdyby nie przedłużający się postój na skrzyżowaniu spotkalibyśmy się idealnie za skrzyżowaniem. Po kilku minutach czekania ruszyliśmy razem w kierunku Ustronia gdzie złapał nas deszcz. Padało dosyć mocno, ja ten czas wykorzystałem na uzupełnienie energii, myślałem, że znowu problem energetyczny da o sobie znać ale nie było tak źle. Noga podawała całkiem dobrze i jadąc w kierunku Równicy przestało padać. Oczekiwanie na start pod Równicę przedłużało się, byliśmy trochę wcześniej, ale warunki nie zachęcały do zbyt długiego stania w miejscu. Próbowałem się trochę rozgrzać ale nie była to zbyt długa i efektywna rozgrzewka. Na stracie byłem jak zwykle z tyłu i to nie był zbyt dobry pomysł. Ruszyłem dosyć mocno, ale noga nie była na tyle dobra by na początkowym odcinku jechać tempem najlepszych. Na stromiznę wjechałem już ze stratą i nie mogąc złapać swojego rytmu bardzo powoli, topornie jechałem pierwszy trudniejszy fragment. W stosunku do poprzednich lat straciłem na tym początkowym odcinku sporo czasu. Na kostce też nie szło tak jak powinno, później już było lepiej. Szybko znalazłem się za najlepszą czwórką a gdy w połowie podjazdu wyprzedziłem Marcina to złapałem już dobry rytm i jadąc cały czas równo i mocno zacząłem zmniejszać dystans do podium. Równa jazda do końca dała mi spory zysk czasowy ale nie wystarczyło to do 3 miejsca. Czas wyszedł dobry, co prawda sporo gorszy niż w ubiegłym roku, był to najlepszy czas wjazdu w tym roku i z tego jestem zadowolony. Patrząc na wszystkie dane to ciężko byłoby coś dodać z siebie. Jedynie tego początku szkoda bo będąc bliżej najlepszych może bym urwał trochę sekund. Znam swoje miejsce w szeregu i dzisiejsza jazda i czas tylko to potwierdziły. W Tym roku jestem trochę słabszy w górach a i warunki były inne niż rok temu, stąd pojawiła się różnica w czasie. Na górze szybko doszedłem do siebie, długi postój trochę mnie rozleniwił. Na zjeździe uważałem jak nigdy i bezpiecznie znalazłem się na dole. Nie minęły 2 minuty jak lunęło. Chwila schronienia pod mostem i decyzja o powrocie przez Górki. Do mostu na Wiśle w Zawodziu padało a później już tylko kropiło. W butach już było mokro, przez okulary nie widziałem nic a na drogach jedna wielka rzeka. Przed Świętoszówką złapała mnie krótkotrwała ulewa, po niebezpiecznym zjeździe już nie padało ale wody na drodze było jeszcze więcej. Nie byłem jeszcze przemoczony ale wszystko było przede mną. W Jasienicy wjechałem w dużą kałużę, wody było prawie do piast a dodatkowo z impetem w tą kałużę wjechał dostawczy bus. Prysznic jaki miałem przypominał wylanie solidnego wiadra wody i już byłem kompletnie przemoczony a w butach chlupało. Dalej już nie padało ale mokre ciuchy ciążyły bardzo i do domu dojechałem najkrótszą drogą. Z butów i skarpetek nazbierałem ponad 500 ml wody. Rower do czyszczenia, ciuchy do prania. Nie musiałem czyścić łańcucha, osuszyłem go i nałożyłem świeży smar, taki mały plus jazdy w takich warunkach.
Przed wyjazdem z domu padało i nie wiedziałem jak się ubrać, ostatecznie wziąłem kurtkę do kieszonki i jechałem bez rękawków. Kombinezon z dwoma kieszeniami nadał się idealnie i przed 7:30 wyjechałem z domu. Jechałem spokojnie, w Jaworzu dołączył do mnie Piotr Jasiński i tak wspólnie dojechaliśmy do Skoczowa. Nie było trzeba czekać na Jas-Kołki i gdyby nie przedłużający się postój na skrzyżowaniu spotkalibyśmy się idealnie za skrzyżowaniem. Po kilku minutach czekania ruszyliśmy razem w kierunku Ustronia gdzie złapał nas deszcz. Padało dosyć mocno, ja ten czas wykorzystałem na uzupełnienie energii, myślałem, że znowu problem energetyczny da o sobie znać ale nie było tak źle. Noga podawała całkiem dobrze i jadąc w kierunku Równicy przestało padać. Oczekiwanie na start pod Równicę przedłużało się, byliśmy trochę wcześniej, ale warunki nie zachęcały do zbyt długiego stania w miejscu. Próbowałem się trochę rozgrzać ale nie była to zbyt długa i efektywna rozgrzewka. Na stracie byłem jak zwykle z tyłu i to nie był zbyt dobry pomysł. Ruszyłem dosyć mocno, ale noga nie była na tyle dobra by na początkowym odcinku jechać tempem najlepszych. Na stromiznę wjechałem już ze stratą i nie mogąc złapać swojego rytmu bardzo powoli, topornie jechałem pierwszy trudniejszy fragment. W stosunku do poprzednich lat straciłem na tym początkowym odcinku sporo czasu. Na kostce też nie szło tak jak powinno, później już było lepiej. Szybko znalazłem się za najlepszą czwórką a gdy w połowie podjazdu wyprzedziłem Marcina to złapałem już dobry rytm i jadąc cały czas równo i mocno zacząłem zmniejszać dystans do podium. Równa jazda do końca dała mi spory zysk czasowy ale nie wystarczyło to do 3 miejsca. Czas wyszedł dobry, co prawda sporo gorszy niż w ubiegłym roku, był to najlepszy czas wjazdu w tym roku i z tego jestem zadowolony. Patrząc na wszystkie dane to ciężko byłoby coś dodać z siebie. Jedynie tego początku szkoda bo będąc bliżej najlepszych może bym urwał trochę sekund. Znam swoje miejsce w szeregu i dzisiejsza jazda i czas tylko to potwierdziły. W Tym roku jestem trochę słabszy w górach a i warunki były inne niż rok temu, stąd pojawiła się różnica w czasie. Na górze szybko doszedłem do siebie, długi postój trochę mnie rozleniwił. Na zjeździe uważałem jak nigdy i bezpiecznie znalazłem się na dole. Nie minęły 2 minuty jak lunęło. Chwila schronienia pod mostem i decyzja o powrocie przez Górki. Do mostu na Wiśle w Zawodziu padało a później już tylko kropiło. W butach już było mokro, przez okulary nie widziałem nic a na drogach jedna wielka rzeka. Przed Świętoszówką złapała mnie krótkotrwała ulewa, po niebezpiecznym zjeździe już nie padało ale wody na drodze było jeszcze więcej. Nie byłem jeszcze przemoczony ale wszystko było przede mną. W Jasienicy wjechałem w dużą kałużę, wody było prawie do piast a dodatkowo z impetem w tą kałużę wjechał dostawczy bus. Prysznic jaki miałem przypominał wylanie solidnego wiadra wody i już byłem kompletnie przemoczony a w butach chlupało. Dalej już nie padało ale mokre ciuchy ciążyły bardzo i do domu dojechałem najkrótszą drogą. Z butów i skarpetek nazbierałem ponad 500 ml wody. Rower do czyszczenia, ciuchy do prania. Nie musiałem czyścić łańcucha, osuszyłem go i nałożyłem świeży smar, taki mały plus jazdy w takich warunkach.
Trening 91
Sobota, 1 września 2018 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, Trening 2018
Km: | 61.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:02 | km/h: | 30.00 |
Pr. maks.: | 52.00 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | 164164 ( 84%) | HRavg | 126( 64%) |
Kalorie: | 1400kcal | Podjazdy: | 350m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po trzech mocniejszych treningach i dniu przerwy dobrze
zrobiła luźniejsza jazda. Nadrobiłem też zaległości w spaniu i od razu lepiej
się jechało. Wyjechałem trochę za późno bo ruch na drogach już był całkiem
spory. Nie planowałem konkretnej trasy, nie chciałem zbyt dużej ilości
podjazdów by jechać w miarę stałym tempem. Po wyjeździe na bardziej odkryty
teren zorientowałem się, że całkiem mocno wieje i to w twarz. Kierunek wiatru
nieznacznie się zmieniał a jego siła była raczej stała. Do Goczałkowic nic
ciekawego się nie działo, po wjeździe na ścieżkę rowerową zwolniłem nieco i dojeżdżając
do ostatniego z 3 występujących po sobie skrzyżowań musiałem sporo zwolnić. Z
podporządkowanej wyjechał radiowóz, nie ustępując pierwszeństwa pieszym
oczekującym na przejściu, wśród nich była osoba na wózku inwalidzkim i kobieta
z wózkiem dziecięcym. Świetny przykład dla innych kierowców, później się
dziwimy, że są nerwowi jak widzą rowerzystę na drodze. Po krótkiej jeździe
ścieżką skręciłem w lewo w boczną drogę do Łąki. Tam kolejna dziwna sytuacja,
jakaś kobieta przywiązała sobie grabie do bagażnika roweru w taki sposób, że
zajmowały całą szerokość jezdni, dobrze, że nic nie jechało i zdążyła skręcić w
pole przed moim przejazdem. Po wjeździe na główną drogę jazda była bardzo
przyjemna, wiatr pchał mnie aż do Strumienia. Nie jechałem mocno a przed
Strumieniem dojechał do mnie jakiś kolarz i jechaliśmy razem aż do Chybia. Od
Strumienia walczyłem z bocznym wiatrem i jechałem trochę mocniej. Do podjazdu
przed Rudzicą dojechałem w miarę równo a na samym podjeździe małe przepalenie.
Noga podawała całkiem nieźle i dalej mogłem sobie odpuścić i oszczędzić nieco
sił. Na koniec trochę krótkich podjazdów w Jaworzu oraz problem ze strzelającą
korbą.