Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrKukla2 z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 223570.38 kilometrów w tym 7915.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.35 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2324726 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 219.00km
  • Czas 08:02
  • VAVG 27.26km/h
  • VMAX 74.00km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • HRmax 180 ( 92%)
  • HRavg 142 ( 72%)
  • Kalorie 3931kcal
  • Podjazdy 2300m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 30

Niedziela, 14 kwietnia 2019 · dodano: 14.04.2019 | Komentarze 0

Najdłuższy, najlepszy i najcięższy trening w tym roku zaliczony. Na początek miałem problemy ze wstaniem z łóżka. Aby wystartować z Katowic o rozsądnej porze musiałem z domu wyjechać przed 7 by zdążyć na pociąg. Wstałem około 6:15 i miałem za mało czasu na przygotowanie się. Największy problem miałem z ubraniem, ostatecznie wybór padł na wiosenne nogawki, bluzę, ciepłe ochraniacze na buty, dwie pary skarpet, zimowe rękawiczki, dwie chusty buff, spodnie przeciwdeszczowe i kurtkę Warm Pack. Do plecaka schowałem kamizelkę, letnie rękawiczki i czapeczkę pod kask. Zabrałem spory zapas jedzenia który miał wystarczyć na cały dystans. Rozrobiłem dwa bidony napoju, w jednym isotonic a w drugim carbo. Do plecaka schowałem 2 małe butelki wody oraz dwa pojemniki, po jednym z iso i carbo. Zapas był w sumie na około 8 bidonów. Rower już wczoraj przygotowałem, podobnie buty, kask i okulary. Pomyślałem o wszystkim, telefon i licznik miały pełną baterię, tylko pogoda była nie za bardzo. Zimno, lekka mgła i niemrawo wychodzące słońce. Około 7:30 zacząłem się ubierać i 15 minut później byłem gotowy do jazdy. Na starcie komunikat o słabej baterii miernika mocy, wymieniałem baterie na początku grudnia i mają za sobą już około 150 godzin pracy i wierzyłem, że wytrzymają do końca jazdy. Na początku jechało się źle, byłem całkowicie wypoczęty i tętno było podwyższone. Nie przejąłem się tym faktem i zamierzałem sugerować się wyłącznie wskazaniami mocy. Po przejechaniu około kilometra zauważyłem psa który zaczął mnie gonić, wyglądał groźnie i miałem dużego stracha, słusznie bo skoczył do mojej nogi i rozerwał i tak dziurawy już ochraniacz na buty. Całe szczęście, że miałem je na nogach i skończyło się tylko na rozerwanym ochraniaczu. Ciśnienie już zostało podniesione, ale jechałem dalej. Po pierwszym podjeździe który poszedł dosyć słabo i dojeździe do ronda po raz kolejny podniesiono mi ciśnienie. Jadąc sobie spokojnie prawym pasem musiałem w popłochu uciekać na chodnik bo jakiś idiota za kółkiem postanowił sobie zmienić pas, trudno było mnie nie zauważyć i nie było żadnych przeszkód aby ten samochód jechał lewym pasem. Zatrzymałem się na moment i pozbyłem się ochraniaczy na buty. Przejazd przez miasto nie był szybki i przyjemny, zaliczyłem prawie wszystkie czerwone światła i straciłem kilka cennych minut. Gdy cieszyłem się, że przedostałem się przez miasto to wydarzyła się kolejna nerwowa i niebezpieczna sytuacja. Jadąc drogą z pierwszeństwem musiałem uciekać na przeciwny pas bo z podporządkowanej drogi wyjechał rozpędzony samochód. Nie zatrzymał się na Stopie i chyba nawet nie popatrzył czy może wjechać na skrzyżowanie. Puściły mi nerwy i rzuciłem kilka niecenzuralnych słów. Na tym incydencie złe przygody się skończyły. W dalszym ciągu jechało się ciężko, warunki były trudne a noga jeszcze nieodpowiednio rozgrzana. Za Bestwiną zatrzymałem się na chwilę by wyjąć coś do jedzenia z plecaka. Nie zdecydowałem się na zmianę ubioru i tak jechałem dalej, bez ciekawych sytuacji aż do drugiego postoju w Rajsku. Rozebrałem spodnie i znowu wrzuciłem coś na ząb. Oświęcim minąłem dobrze mi znaną drogą łączącą się bezpośrednio z trasą na Chrzanów. Za miastem małe utrudnienia, remont drogi i zwężenie, jakoś przejechałem i noga powoli zaczynała się rozkręcać. Po chwili skręciłem w lewo na Chełmek i kontynuowałem jazdę aż do Jaworzna gdzie czekał mnie kolejny postój. Tym razem kurtkę Warm Pack zastąpiłem kamizelką a zimowe rękawiczki letnimi. Znowu coś zjadłem i wrzuciłem kilka batonów do kieszeni aby je mieć bardziej pod ręką. Za autostradą A4 odbiłem w prawo na drugie już zwężenie na trasie. Utrudnienia były na krótkim odcinku i dalej był już fajny, równy asfalt. Po przecięciu drogi 79 zauważyłem przed sobą kolarza, gdy zacząłem się zbliżać zorientowałem się, że to Andrzej. Dojechałem do niego i dalej jechaliśmy już razem. Towarzysz pokazał mi kilka ciekawych dróg, jechaliśmy po równych i dobrych zmianach. Na jednym sztywnym podjeździe każdy jechał swoim tempem. Gdy wyjechaliśmy na główną drogę w kierunku Olkusza to wiatr był bardziej odczuwalny a droga prowadziła lekko w górę. Po około 10 kilometrach rozdzieliliśmy się, po wjeździe na szczyt wzniesienia i zjeździe do Żurady nie wiedziałem jaki kierunek obrać czy jechać na Sołuszową i później w kierunku Skały czy odbić na Krzeszowice i zaliczyć kilka podjazdów w tamtej okolicy. W Olkuszu zdecydowałem, że jadę na Krzeszowice i tak też zrobiłem. Przegapiłem skręt i musiałem zawrócić. Jedzenie w kieszonkach się skończyło, w bidonach też coraz mniej picia. Zapas z plecaka wykorzystałem podczas postoju w Jaworznie i aby uzupełnić bidony to konieczny był postój w sklepie. Na postoju szybko wyciągnąłem jedzenie z plecaka, kilka batonów wylądowało w kieszeni a przede mną kilka dosyć wymagających podjazdów. Wjechałem je w całkiem dobrym tempie, po skręcie w kierunku Paczółtowic na krótkim ale stromym podjeździe przytkało mnie, męczyłem się z podjazdem a w nagrodę zjazd do miejscowości i skręt w prawo na jeszcze sztywniejszy podjazd. Dałem z siebie tam prawie maksa i trochę się ujechałem. Na zjeździe do Krzeszowic mogłem trochę odpocząć. W bidonach już bardzo mało picia i zacząłem wypatrywać jakiegoś sklepu. W Krzeszowicach skręciłem w kierunku Miękini i czekał mnie długi i wymagający podjazd. Jechałem dosyć mocno, nachylenie było zmienne i podjazd kosztował mnie trochę sił. Po zjeździe do Woli Filipowskiej zatrzymałem się w sklepie i napełniłem bidony a także zakupiłem zapas wody na dolewkę do dwóch bidonów. Przy okazji skorzystałem z WC na pobliskiej stacji paliw i mogłem ruszać dalej w kierunku Tenczynka. Trochę czasu straciłem na przejeździe kolejowym a później kilka razy musiałem zatrzymać się na skrzyżowaniach. Pomimo niedzieli ruch na drogach nie był aż tak duży a pech chciał, że akurat gdy dojeżdżałem do skrzyżowania to jechało najwięcej samochodów. Po przedostaniu się na drugą stronę autostrady A4 czekały na mnie kolejne, krótkie podjazdy. Tempo jakie na nich utrzymywałem było dobre, żadnych oznak kryzysu a w nogach już prawie 140 kilometrów. Po przejechaniu drogi 780 przegapiłem skręt w kierunku Czernichowa i znowu się wracałem, dobrze, że mam nawigację i szybko naprawiłem swój błąd. Odcinek do mostu nad Wisłą był nieciekawy, sporo dziur i wąskich uliczek. Szybko przedostałem się na południową stronę rzeki i dotarłem do drogi Oświęcim- Kraków. Kawałek musiałem nią przejechać, ale nie było tragedii. W nagrodę czekał mnie dłuższy podjazd. Podjeżdżało się całkiem dobrze, zrobiło się cieplej i napoje z bidonów szybko znikały. Na szczycie zatrzymałem się, znowu przełożyłem jedzenie do kieszonek. Zdjąłem kamizelkę i napełniłem bidony. Zjadłem coś przy okazji i po niewielkim zjeździe i krótkim podjeździe czekał na mnie przyjemny odcinek kończący się w Tomicach. Nie dokręciłem dobrze bidonu i zachlapałem siebie i rower isotonicem. Gdy czekałem na wjazd na drogę 28 do Wadowic to wytarłem rower ręcznikiem, później się tak rozpędziłem, że przegapiłem skręt w skrót do Wieprza i gnałem przez Wadowice. Nie było tragedii a dzięki jeździe głównie z wiatrem dystans szybko leciał. Po 170 kilometrach nie czułem żadnego kryzysu a noga kręciła dużo lepiej niż w pierwszej części jazdy. W Nidku ostatni postój w sklepie i ostatnie 40 kilometrów jazdy. Trasa w dalszym ciągu pagórkowata z dosyć dobrą nawierzchnią. Bałem się trochę o przejazd przez Kęty. Obawy były słuszne, na rynku odbywał się Jarmark i ludzi było jak mrówek. Nie straciłem na przejeździe wiele czasu i zaczynałem już odczuwać oznaki przepełnienia. Nie byłem w stanie już nic przełknąć a picie też nie wchodziło. Zatrzymałem się na krótką chwilę i później jechało się już lepiej. Nie czułem głodu ale w dalszym ciągu jadłem aby nie złapał mnie kryzys. Dobrym tempem dotarłem do Bielska i równie dobrze przejechałem przez miasto. Na koniec dołożyłem sobie kilka podjazdów bo brakowało mi niewiele do 8 godzin i 400 TSS. Na szczycie ostatniego trudniejszego podjazdu zluzowałem i w spokojnym tempie kontynuowałem jazdę. Przed końcem zatrzymałem się po makaron w sklepie i równo po 8 godzinach zameldowałem się w domu. Spokojnie mogłem jechać dalej, picia już nie było, jedzenie jeszcze miałem na około godzinę jazdy.
Przed jazdą miałem pewne obawy i cele na ten dzień. Udało się zaliczyć zaplanowaną ilość godzin, bez kryzysu i w całkiem dobrym tempie. Myślę, że wytrzymałościowo jestem już dobrze przygotowany i mogę skupić się na podjazdach i treningu na określonych mocach i powtórzeniach. Jedyną rzeczą jaką muszę zmienić to czas przerw, dzisiaj aż godzinę straciłem na postojach. Spory wpływ miała na to pogoda a także zbyt zachowawcze podejście do tematu jedzenia i picia. Myślę, że spokojnie przejechałbym tą trasę z mniejszą ilością picia i jedzenia.








Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa eraln
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]