Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrKukla2 z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 223570.38 kilometrów w tym 7915.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.35 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2324726 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 181.00km
  • Czas 06:11
  • VAVG 29.27km/h
  • VMAX 68.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 176 ( 90%)
  • HRavg 141 ( 72%)
  • Kalorie 3341kcal
  • Podjazdy 2200m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 109

Niedziela, 22 września 2019 · dodano: 25.09.2019 | Komentarze 0

Kolejny dzień w którym plany zmieniły się wielokrotnie. Pętla którą wybrałem chodziła mi po głowie już jakiś czas temu, zazwyczaj brakowało czasu a także motywacji i w końcu się zdecydowałem. Wyjazd na wstępie opóźniony o godzinę z powodu całkowicie rozładowanego Garmina, na szczęście ładuje się dosyć szybko i wyjeżdżałem mając 35 ?terii i power-banka w rezerwie. Pogoda była bardzo ładna, zachęcająca do długiej jazdy czego nie można było powiedzieć o nogach. W ogóle nie chciały kręcić ale zamierzałem cieszyć się widokami i czerpać przyjemność z jazdy niezależnie od tego jak szybko i mocno jadę.
Wyjechałem o 8:30 gdy termometr wskazywał 13 stopni, całe 3 więcej niż godzinę wcześniej. Początek był obiecujący ale już po kilku minutach a konkretnie pierwszym podjeździe na trasie czułem, że nie jest to ten dzień gdy w nogach jest odpowiednia ilość mocy. Jechałem dalej, na płaskim i zjazdach spokojniej, na podjazdach mocniej i jakoś dojechałem do Straconki, tutaj już miałem pierwsze chwile zwątpienia i chciałem zawracać do domu. Pilnując czasu przyjąłem pierwszą dawkę jedzenia, tak się złożyło, że miało to miejsce przed samym początkiem podjazdu na Przegibek. Miałem motywacje do mocniejszej jazdy widząc przed sobą grupkę kolarzy. Gdy zrobiło się stromiej szybko zlikwidowałem dystans nas dzielący i jadąc swoim tempem wyprzedziłem wolniej podjeżdżających kolarzy. Równym tempem wjechałem na szczyt, miałem niezły czas i nie zastanawiałem się nad niczym i ruszyłem od razu w dół. Nie skupiłem się ani na technice ani na szybkości i dosyć wolno pokonałem techniczny fragment zjazdu a kawałek dalej kolarze których minąłem na podjeździe po kolei do mnie dojeżdżali i odjeżdżali. Po zjeździe miałem małą state i doskoczyłem do grupki. Po chwili gdy czułem, że tempo narzucane przez jednego z kolarzy jest dla mnie za mocne bez wahania puściłem koło mając w głowie dystans jaki jeszcze mnie czeka. Różnica stopniowo się powiększała i dużo większa zrobiła się dopiero na Zaporze w Tresnej gdzie cudem uniknąłem zderzenia z pojazdem włączającym się do ruchu a kolejny wykonywał manewr zawracania na podwójnej ciągłej linii i wtedy straciłem kolarzy z pola widzenia. Jechałem spokojnie aż do Żywca gdzie znowu musiałem się zatrzymać na skrzyżowaniu. Ruszając mocniej zapiekły mnie nogi ale mimo to starałem się jechać dosyć mocno, sekcja hopek na trasie Żywiec-Las poszła mi całkiem nieźle biorąc pod uwagę dyspozycje dnia. We znaki dawał się duży ruch pojazdów a także nienajlepsza nawierzchnia ale najważniejsze, że bezpiecznie pokonałem ten odcinek. Zjazd wykorzystałem na krótki odcinek i przyjęcie większej dawki energii przed zbliżającym się podjazdem na Przysłop. W Stryszawie byłem szybciej niż przewidywałem i zacząłem się zastanawiać czy nie zaliczyć np. Przełęczy Zubrzyckiej zamiast Przysłopa i Krowiarek lub dołożenia podjazdu pod Beskidzki Raj. Wahając się ruszyłem w kierunku centrum Stryszawy i przełęczy Przysłop. Wiedziałem, ze początek podjazdu jest łagodny i się ciągnie, tym razem dosyć szybko zleciał a gdy zrobiło się stromiej po raz kolejny przekonałem się o dzisiejszej niemocy. Niby na najtrudniejszym fragmencie ponad 15 % byłem w stanie jechać mocno ale na łatwiejszej części podjazdu nie byłem w stanie utrzymać mocy i wtedy podjąłem decyzje o jeździe prosto na Zawoje z pominięciem Beskidzkiego Raju. Zjazd krętą, dobrej jakości drogą został skutecznie spaprany przez samochody wymuszające ciągłe hamowanie nawet na prostych odcinkach. W Zawoi było nawet spokojnie ale po chwili pojawiło się więcej samochodów i pieszych. Zacząłem rozglądać się za otwartym sklepem ale poza stacją benzynową nic nie zauważyłem. Był tak duży ruch, że próba zjazdu na stacje znajdująca się po przeciwnej stronie była bardzo trudna i niebezpieczna wiec pojechałem dalej. Baterii w Garminie powoli ubywało wiec podłączyłem power-banka. Po krótkim postoju ruszyłem dalej, dosyć szybko i sprawnie dojechałem do najtrudniejszego fragmentu podjazdu pod Krowiarki. Na dobrą sprawę nie wiem gdzie zaczyna się ten odcinek i ruszyłem chyba za wcześnie. Chciałem utrzymać 300 Wat na całym podjeździe ale nie było to łatwe, podjazd ma bardzo zmienne nachylenie i równa jazda jest bardzo trudna. Im bliżej przełęczy tym było trudniej a samochodów na poboczu więcej. Na szczycie tłum ludzi i brak wolnej przestrzeni wiec zatrzymałem się na krótką chwile i powoli ruszyłem w dół. Kolejny postój w miejscu w którym pojawił się widok na zamglone Tatry, dużo lepszy widok pojawił się po wyjeździe z lasu wiec znowu się zatrzymałem. Gdy ruszyłem to zaczął dawać się we znaki silny południowo-zachodni wiatr co nie wróżyło nic dobrego na drugą cześć trasy. Po około 10 kilometrów drogi opadającej lekko w dół zauważyłem otwarty sklep i zatrzymałem się. Postój trochę się przedłużył i to był błąd. Nie umiałem się później rozkręcić. Nogi były słabe a tętno kosmicznie wysokie. Dzielenie walczyłem z wiatrem na odcinku Jabłonka-Lipnica i zdecydowałem się na kolejny postój zaraz za wjazdem na Słowację. Podziwiałem piękne widoki na Tarty i Fatrę ale sił nie odzyskałem. Po dojeździe do skrzyżowania z drogą w kierunku Korbielowa skończyła się męczarnia z wiatrem. W dalszym ciągu męczyłem się ale z wiatrem szło zdecydowanie łatwiej. Przed wjazdem do Polski kolejny przymusowy postój tym razem z powodu remontu mostu. Po wjeździe na szczyt od razu zacząłem zjeżdżać, pojawiło się także więcej samochodów i nie mogłem całkowicie puścić klamek. W bidonie już nie było nic i musiałem znowu zatankować. Tym razem postój był szybki i sprawny i po kilku minutach ruszyłem w dalszą drogę. Do Żywca jechało się fatalnie, głównie przez samochody i nerwowych kierowców trąbiących na mnie co chwile. Przez miasto przejechałem bez większych problemów a dojazd do Bielska już był spokojniejszy. Mocy w nogach nie było czego potwierdzeniem był fakt, że do Bielska holowałem dwóch rowerzystów, jednego na góralu z bardzo szerokimi oponami a drugiego starszego gościa na rowerze trekingowym z papierosem w ustach. To było najlepsze podsumowanie mojej dyspozycji. Ostatnie kilometry już mi się dłużyły i stopniowo zmniejszałem obciążenie i ostatnie kilka minut to był już zupełny luz. Tętno nie chciało spaść do 1 strefy ale nie przejmowałem się tym.
Cieszę się, że udało mi się przejechać tą trasę. Jechałem ją już trzeci raz i udało mi się poprawić czas o około 20 minut przy nie najlepszej dyspozycji. Była to ostatnia okazja na zaliczenie takiego dystansu który był zwieńczeniem tego innego ale równie ciężkiego jak poprzednie sezonu.







Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa lkazd
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]