Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrKukla2 z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 223532.38 kilometrów w tym 7915.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.36 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Samotnie

Dystans całkowity:155004.50 km (w terenie 2679.00 km; 1.73%)
Czas w ruchu:5773:13
Średnia prędkość:26.41 km/h
Maksymalna prędkość:750.00 km/h
Suma podjazdów:1721615 m
Maks. tętno maksymalne:205 (179 %)
Maks. tętno średnie:198 (101 %)
Suma kalorii:3214838 kcal
Liczba aktywności:2404
Średnio na aktywność:64.48 km i 2h 26m
Więcej statystyk
  • DST 202.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 08:34
  • VAVG 23.58km/h
  • VMAX 75.00km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 164 ( 84%)
  • HRavg 122 ( 62%)
  • Kalorie 5832kcal
  • Podjazdy 4370m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Calpe Trening Camp 7

Wtorek, 1 marca 2022 · dodano: 12.03.2022 | Komentarze 0

Na wtorek zapowiadano naprawdę dobrą pogodę w rejonie Costa Blanca. Postawiłem to wykorzystać i zaliczyć całodzienną wycieczkę krajoznawczą. Miałem problem aby wgrać kurs do Garmina więc na szybko stworzyłem trasę przy pomocy licznika. Na mapie brakowało kilku dróg i stąd wszystkie problemy. Mogłem wyznaczyć nieco inaczej trasę oddalając się dalej od Calpe ale wówczas nie miałbym okazji zaliczyć 2 ciekawych i trudnych podjazdów. Poranek był chłodny więc ubrałem się ciepło ale nie przemyślałem jednej kwestii, gdzie schowam ciuchy gdy zrobi się ciepło. Kieszonki miałem wypełnione żelami, bananami i batonami i na razie miejsca w nich nie było.
O godzinie 9 ruszyłem w trasę, z Calpe wjechałem drogą którą dotychczas tylko zjeżdżałem, do pokonania były m.in. trzy odcinki z nachyleniem ponad 10 %. Przed zjazdem było już mi
zbyt ciepło ale moment rozebrania wiatrówki przeciągnąłem aż do drugiego zjazdu na trasie, za Bennisą.
Dotychczas tempo mojej jazdy było zabójcze, niecałe 15 kilometrów jechałem 45 minut. Niby na trasie nie było dużych podjazdów a 400 metrów w pionie już się uzbierało. Kontynuując jazdę przez wioski wypatrywałem jakiegoś podjazdu. Dojechałem aż do Pego gdzie byłem po 90 minutach jazdy. Przez blisko 30 minut wspinałam się na Cal deVal de Ebo.
Widoki z podjazdu i przełęczy wynagradzały wszelki wysiłek jaki musiałem włożyć aby wdrapać się na szczyt, po kilku dniach nogi już były zmęczone. Na wysokości 520 m.n.p.m. było na tyle ciepło, że na zjazd nie musiałem naciągać rękawków. Krótko zjeżdżałem w dół do Val de Ebo skąd znowu wspinałam się w nieznanym mi kierunku. Do pokonania miałem kilka fragmentów z nachyleniem ponad 10 %. Dosyć dobrze sobie z tym radziłem ale zacząłem się nieco denerwować bo GPS wskazywał że za chwilę będę miał skręcić w prawo a widziałem tam jedynie przepaść. Bliżej skrzyżowania jednak widziałem wijącą się zboczem drogę, kontrolnie zatrzymałem się na skrzyżowaniu dróg i upewniłem że jadę we właściwym kierunku. Na początek zaliczyłem kilka hopek a następnie stromy i bardzo techniczny zjazd, nierówną drogą.

Cieszyłem się że mój rower został w domu, nie wyobrażałem sobie tego zjazdu na tradycyjnych hamulcach. W końcu dostałem się do jakiejś wioski skąd Garmin ciągnął mnie w kierunku Pego. Chciałem jechać w przeciwnym kierunku i tak też zrobiłem. Po krótkim płaskim odcinku wspinałem się w kierunku Al Petro łagodnym podjazdem. Tam znowu zagwozdka lokalizacyjna i skręt w kolejną boczną drogę, najpierw króciutki zjazd a następnie kilka kilometrów podjazdu równą drogą ale z fragmentami o ponad 10 % nachyleniu. Zbyt dużego wrażenia na mnie to nie zrobiło, większe już pojawiło się w momencie gdy zobaczył wierzchołki szczytów które dotychczas były zasłonięte górkami na które się wspinałem.
Zatrzymałem się więc na moment na kolejne zdjęcia i myślałem, że nieco odpocznę na zjeździe. Zanim tak się stało musiałem pokonać jeszcze blisko 3 kilometry miejscami wymagającego podjazdu. Nie zjeżdżałem na wariata tylko znowu kontrolowałem przebieg trasy w Garminie.

Już bez problemów kurs prowadził mnie wyznaczonymi drogami do Calpe. Miałem już połowę zaplanowanego przewyższenia na 40 % dystansu, nie wiedząc, że najtrudniejszy podjazd jeszcze przede mną. Profilaktycznie wsunąłem żela i ruszyłem na podjazd, znów boczną drogą. Czekało na mnie kilka ścian z nachyleniem dochodzącym do 20% z wypłaszczeniami i odcinkami szutrowymi. Zmęczył mnie ten podjazd, wjechałem bez postojów w całkiem niezłym tempie pokonując 500 metrów przewyższenia na 7 kilometrach podjazdu.
Że szczytu znów piękne widoki więc porobiłem fotki I ruszyłem na zjazd. Początkowo puściłem hamulce i rozpędziłam się do niemal 70 km/h. W drugiej części zjazdu już tak szybko nie jechałem, wysokie nachylenie, zakręty oraz wąska droga skutecznie zahamowały moje zapędy. W końcu dojechałem do głównej drogi i powoli zaczynałem rozglądać się za bufetem. Długo nic nie było, najpierw jadąc płaskim odcinkiem z bocznym wiatrem trochę zacząłem się nudzić, w końcu wyszukałem w liczniku restauracji i najbliższa była dopiero za jakieś 10 kilometrów. Przerywnikiem na trasie był krótki podjazd do miejscowości Benniares a później znowu nieco płaskiego i okazało się, żeby coś zjeść musze zjechać z trasy do miejscowości Muro de Alcoy. Tam wreszcie zjadłem konkretny posiłek – spaghetti Carbonara, wypiłem kawę i Colę z pomarańczą, która bardzo mi przypadła do gustu. Po przerwie ciężko było ruszyć w dalszą drogę więc szybko zatrzymałem się by uzupełnić bidony. Po tym postoju stopniowo się rozkręcałem w pagórkowatym terenie, ruch na drogach był znikomy a krajobraz za bardzo stabilny więc zrobiłem się senny, przerywnikiem były nieco trudniejsze fragmenty podjazdu i krótkie postoje wybijały mnie z tej monotonii.

W pewnym momencie GPS też zaczął dokładać swoje trzy grosze. Ciągnął mnie jakimiś opłotkami i przestałem się tym kierować. W końcu na trasie pojawił się podjazd który poczułem w nogach – Puerto de San Creuta. Zmęczyłem się nieco na podjeździe i musiałem się ubrać aby nie zmarznąć na zjeździe. Nie szalałem już czując zmęczenie i rozkojarzenie po niemal 170 kilometrach trasy i ponad 4000 metrów w pionie. Spokojnie zjechałem w dół w kierunku Callosa d’en Sarria. Lekki podjazd na trasie nie zrobił na mnie wrażenia i dojazd od Altei znowu mi się dłużył. Przed Calpe dostałem kolejnego kopa i w dobrym tempie pokonałem ostatnie kilometry, wyprzedzając wszystkich jak leci. Poza czterema literami nie czułem żadnego bólu i tylko minimalne zmęczenie. Sam jestem zaskoczony jak wytrzymały jest mój organizm, brakuje nieco lepszego tempa i innych elementów ale podstawy zbudowałem solidne więc jest na czym oprzeć przyszłą formę pozwalającą na starty w zawodach.




  • DST 147.00km
  • Czas 05:48
  • VAVG 25.34km/h
  • VMAX 60.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 183 ( 93%)
  • HRavg 133 ( 68%)
  • Kalorie 4091kcal
  • Podjazdy 2770m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Calpe Trening Camp 6

Poniedziałek, 28 lutego 2022 · dodano: 11.03.2022 | Komentarze 0

Nowy tydzień w Calpe zaczął się pogodnie ale chłodno. Z czasem jednak zrobiło się cieplej więc ruszyliśmy w górę, z zamiarem wjazdu na Port de Tudons położone na wysokości 1024 m.n.p.m. Wyjechaliśmy we 4 z Calpe a już za miasteczkiem zrobił się większy peleton z dwoma mocnymi Duńczykami na czele. Tempo było konkretne i oczywiście miałem nie małe problemy aby utrzymać się w grupie. Udawało się to jednak i nawet szybka jazda między samochodami nie odseparowała mnie od grupy. Młodzi kolarze zaciągli nas aż do Benidormu gdzie mieliśmy małe problemy lokalizacyjne ale szybko udało się trafić na właściwą szosę w kierunku Senji. Po wjeździe na szeroką szosę prowadzącą pod Port de Tudons czekało nas 17 kilometrów drogi prowadzącej w większości pod górę. Na podjeździe jechałem swoim tempem, zacząłem spokojnie by później stopniowo podkręcać tempo. Podjazd wcale mi się nie dłużył a wyprzedzający mnie co jakiś czas kolarze uświadamiali mnie, że wcale mocno nie jadę. Przełomowy moment na podjeździe nastąpił jak wyprzedziła mnie ta mocna dwójka Duńczyków, postanowiłem się do nich dokleić, dałem nawet jedną zmianę ale jazda z mocą około 350 Wat była dla mnie zbyt mocna i po 5 minutach mocnej jazdy puściłem koło. Aby się utrzymać musiałbym znowu dołożyć watów a na to stać mnie już nie było. Mocno jechałem jednak do końca podjazdu co pozwoliło na całkiem niezły czas na ostatnich 5 kilometrach podjazdu.

Na szczycie było jednak zimno więc ubrałem się szybko i zjechałem 1500 metrów w dół. Tam chwila postoju i powrót na szczyt już w spokojniejszym tempie dostosowanym do najspokojniej jadącego zawodnika z naszej grupy. Zjazd z przełęczy był dosyć szybki i przyjemny ale w moim przypadku wyglądało to dosyć słabo. Szybko po zjeździe nastąpił następny podjazd, kilka kilometrów wspinaczki ze stromymi fragmentami pokonałem już dużo spokojniej i na szczucie już tyle nie czekałem na towarzyszy. Zjazd to oczywiście powiększanie straty do grupki. Uratował mnie postój na kawę gdzie mogłem nieco odpocząć ale nie spodziewałem się, że po postoju będzie bardzo szybki i techniczny odcinek. Zostałem już na samym początku i nie miałem szans dojść więc zmieniłem trasę i wróciłem przez Cal de Rates. Na podjeździe pod Taudernę zrobiłem jedną tempówkę na 90 % FTP długości około 15 minut i już spokojnie jechałem dalej. Na Cal de rates było dosyć chłodno, założyłem co mam i zjechałem w dół poprawiając swój czas na zjeździe o 30 sekund.

Wracając do Calpe jechałem bezpośrednio do Benissy i zjechałem główną drogą omijając Fusterę. Zjazd był szybki ale nieco czasu straciłem w samym Calpe szukając otwartego sklepu rowerowego. Nic nie udało się zlokalizować więc wróciłem na kwaterę. Prawie 150 kilometrów i 2700 metrów pionu było na ten moment najlepszym wynikiem podczas pobytu w Calpe. Królewski etap czekał mnie już następnego dnia.




  • DST 71.00km
  • Czas 03:24
  • VAVG 20.88km/h
  • VMAX 73.00km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 138 ( 70%)
  • HRavg 108 ( 55%)
  • Kalorie 1818kcal
  • Podjazdy 1230m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Calpe Trening Camp 5

Niedziela, 27 lutego 2022 · dodano: 10.03.2022 | Komentarze 0

Po trzech dniach na długich trasach organizm potrzebował nieco luzu więc spokojnym tempem ruszyłem z grupą w kierunku Morajry na kawę. Wyjechałem nieco szybciej i sprawdziłem jedną drogę prowadzącą w górę Calpe wzdłuż drogi N332. Ciekawy teren ale nie na spokojną jazdę. Nie miałem też zbyt wiele czasu i na większym skrzyżowaniu na tej drodze odbiłem w kierunku drogi N332 i na czas dojechałem w miejsce spotkania. Dobrze znany i oklepany odcinek z Calpe w kierunku Fustery przejechaliśmy spokojnie, podjazd sobie odpuściłem luźno kręcąc na tyle grupy, robiąc postój na zdjęcia. Na zjeździe znowu miałem delikatne problemy przez które straciłem kontakt wzrokowy z grupą przed Teuladą. Tam skróciłem sobie drogę jadąc bezpośrednio do Morajry gdzie spotkałem się z resztą. Tam sporo czasu szukaliśmy wolnego stolika a później czekaliśmy na jedzenie. Mimo słońca nie było zbyt ciepło więc później ciężko było ruszyć.

Do Calpe wróciłem już sam wybierając możliwie górzystą trasę. Miałem jeszcze czas, siły i ochotę więc na koniec dołożyłem sobie 2 podjazdy pod Fusterę ćwicząc przy okazji zjazd. Spokojny wyjazd pozwolił mi naładować akumulatory przed kolejnymi dniami treningowymi.




  • DST 147.00km
  • Czas 05:23
  • VAVG 27.31km/h
  • VMAX 67.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 156 ( 80%)
  • HRavg 122 ( 62%)
  • Podjazdy 1640m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Calpe Trening Camp 4

Sobota, 26 lutego 2022 · dodano: 09.03.2022 | Komentarze 0

Trzeci poranek w Calpe był pochmurny, zapowiadano przelotne opady deszczu więc zabrałem się z grupą na płaską trasę. To był błąd bo jeszcze w Calpe miałem problem by utrzymać się w grupie. Pierwsze kilometry przetrzymałem aby na dłuższym zjeździe odpaść i zostać daleko z tyłu. Później udało się jeszcze doskoczyć i kilka kilometrów utrzymać na kole ale szybki, płaski odcinek prowadzący do Pego załatwił mnie ostatecznie. Jadąc swoim równym tempem nie miałem szans na dociągnięcie do grupy. Nie wiedziałem dokładnie jak jechać więc z Pego odbiłem w kierunku Denii. Wiele kilometrów walki z wiatrem kosztowało mnie sporo sił więc zatrzymałem się w centrum na kawę. Po przerwie ruszyłem niezłym tempem, pogoda się poprawiła więc ruszyłem w góry. Najpierw musiałem jednak przejechać kilka kilometrów po płaskim. Im bliżej gór tym jechało się lepiej i w końcu trafiłem na drogi które znałem z poprzednich dni. Najpierw malowniczy wąwozik a później nieco szybszy odcinek do Xialo skąd zaczyna się podjazd na Bernię. Ponad 10 kilometrów podjazdu zleciało szybko. Znowu miałem ułatwione zadanie widząc tabliczki z dystansem do końca i średnim nachyleniem na kolejnych kilometrach. Podjazd na papierze wyglądał inaczej niż w rzeczywistości. Fragmentami droga nieco opadała by później zaskoczyć nieco wyższym nachyleniem, wdrapałem się jednak dosyć szybko na szczyt gdzie zrobiłem przerwę na zdjęcia i ubranie się na zjazd.

Podczas zjazdu jeszcze kilka razy zatrzymywałem się robić zdjęcia. W końcu jednak zjechałem w dół, zrobiło się późno i chłodno więc po dojechaniu na Fusterę zjechałem najkrótszą drogą na kwaterę. Zjazd momentami był stromy i niebezpieczny ale udało się bezpiecznie dojechać do celu.

Zdecydowanie najłatwiejsza trasa okazała się dla mnie wyzwaniem, brakuje mnie jeszcze na płaskim i w grupie ale jest to kwestia rozjeżdżenia, po długiej przerwie od szosy i treningów po kilka godzin ciężko mi złapać odpowiedni rytm i stąd te problemy.




  • DST 146.00km
  • Czas 05:44
  • VAVG 25.47km/h
  • VMAX 61.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 163 ( 83%)
  • HRavg 123 ( 63%)
  • Kalorie 3758kcal
  • Podjazdy 2320m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Calpe Trening Camp 3

Piątek, 25 lutego 2022 · dodano: 09.03.2022 | Komentarze 0

Drugi dzień w Caple przywitał nas nieco gorszą pogodą. Udało się wyjechać o podobnej porze jak wczoraj ale trzeba było ubrać się cieplej. Przez cały dzień mogły pojawiać się przelotne deszcze więc pelerynka znalazła się w kieszonce. Wyjechaliśmy w 3 osoby w kierunku Morairy, z wiaterkiem przyjemnie się jechało po zmianach. Tempo było spokojne, nie znając okolicy nie wyrywałem się do przodu. Po kilkunastu kilometrach ruchliwymi szosami wjechaliśmy w bardziej boczne drogi a w dalszej kolejności w bardzo przyjemny wąwóz między górami. Tam trochę odstałem od grupki ale trzymałem cały czas zbliżony dystans. Po godzinie jazdy zaczęło kropić ale nie na tyle aby zmoknąć. Po 40 kilometrze trasy wjechaliśmy już w drogi które znałem z pierwszego dnia. W grupce utrzymałem się do Fustery a na technicznym zjeździe już odpadłem i jechałem swoim rytmem. Zjazd do Caple nie był zbyt dobrym wyborem bo musiałem albo zawrócić albo przejechać całe Calpe i ruszyć w kierunku Altei. Druga opcja wydawała mi się ciekawszą bo tam jeszcze nie byłem. Niestety musiałem jechać bardzo ruchliwą główną drogą do Altei. Tam po niecałych 80 kilometarch zatrzymałem się na kawę. Wpadł mi do głowy pomysł aby wrócić górami do Calpe.

Tak też zrobiłem i ruszyłem na zachód, cały czas podjeżdżając dojechałem do miejsca skąd odbiłem na Col de Rates. Z głównej szosy zjechałem w boczną dróżkę, tak prowadził mnie GPS. Podjazd wąską dróżką był ciekawy, szczególnie z powodu nachylenia rzędu 15 % które towarzyszyło mi na dłuższym odcinku. Na końcu dojechałem do głównej drogi i hopkami dotarłem na opustoszałe Col de Rates. Zjazd z góry wolny, chodny i asekuracyjny i powrót do Caple znaną już drogą. Ostatnim wyzwaniem dnia była Fustera skąd mogłem zjechać bezpośrednio na kwaterę ale znowu przeoczyłem skręt i musiałem przejechać przez Calpe.

W sumie wyszedł ciekawy trening, w niepewnej pogodzie, noga kręciła lepiej niż pierwszego dnia ale nie nie było żadnego przepalenia więc odczucia nie są zbyt obiektywne.




  • DST 135.00km
  • Czas 05:03
  • VAVG 26.73km/h
  • VMAX 67.00km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 186 ( 95%)
  • HRavg 142 ( 72%)
  • Kalorie 3502kcal
  • Podjazdy 2010m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Calpe Trening Camp 2

Czwartek, 24 lutego 2022 · dodano: 09.03.2022 | Komentarze 0

Pierwszy wyjazd w Calpe. Bez wprowadzenia ruszyłem w długą trasę. Na starcie miałem spory dylemat, jak się ubrać. Ostatecznie ubrałem się na około 15 stopni a było kilka więcej. Nie musiałem dokonywać korekt w ustawieniach roweru i mogłem skupić się na jeździe i czerpaniu przyjemności.

Na pierwszy rzut oka pomiar mocy wydawał się nieco zaniżać wskazania ale może to tylko moje złudzenie. W mieście spory ruch i kilka niebezpiecznych sytuacji. Po ponad 4 miesiącach przerwy od szosy nie czułem się całkiem pewnie na rowerze i podczas jazdy w grupie. Gdy tylko zaczął się podjazd od razu poczułem się jak ryba w wodzie. Noga się powoli rozkręcała, nie znając okolicy nie zakładałem tempa w jakim chcę jechać i dostosowałem się do grupy. Pierwsze 30 kilometrów prowadziło pagórkami a później rozpoczął się pierwszy konkretniejszy podjazd. Postanowiłem wjechać go możliwie mocno aby sprawdzić pomiar, nogę oraz ewentualnie zweryfikować strefy mocy. Ponad 6 kilometrów, równej i mocnej jazdy nie wystarczyło aby zaliczyć pełny 20 minutowy test. Zabrakło półtorej minuty a w końcówce musiałem nieco spuścić z tonu na trudnym technicznie odcinku. Przez ponad 18 minut utrzymałem super moc, równe 5 W/kg więc wydaje się, że pomiar dobrze działał na podjeździe a strefy nieco się zmieniły na korzyść. Regularność w treningach w ostatnim czasie przyniosła efekty w postaci mocniejszej nogi. Po podjeździe zjechałem jeszcze 2 kilometry w dół i już spokojniej wjechałem po raz drugi na Col de Rates. Test wypompował mnie konkretnie i gdy po krótkiej przerwie ruszyliśmy w dalszą drogę męczyłem się niemiłosiernie. Na podjeździe jakoś dawałem radę ale zjazdy czy płaskie odcinki to była straszna męczarnia, miałem problem z utrzymaniem koła. Stawałem na rzęsach aby się utrzymać i walczyłem sam ze sobą. Tętno było wysokie ale nie przywiązywałem do tego większej wagi. Po ponad 20 kilometrach zjazdu zatrzymaliśmy się na kawę w restauracji. Przerwa zrobiła mi bardzo dobrze i lepiej mi się później jechało. Jako najmłodszy w grupie dostałem zadanie do wykonania i przez dłuższy czas prowadziłem grupę, tempo dostosowałem do innych, na podjazdach nie szalałem a na płaskim dokręcałem utrzymując podobną moc. Ślad GPS w Garminie prowadził nas wąskimi a nieraz drogami w które wjechać się nie dało. W sumie musieliśmy nadrobić z tego powodu 5 kilometrów. Nudno na pewno nie było, w Polsce na znanych mi trasach na pewno odczucia byłyby inne a tutaj krajobraz robi swoje i aż chciało się kręcić i poznawać kolejne drogi. Po 125 kilometrach domknęliśmy pętlę i do Calpe było już niemal cały czas w dół. W nagrodę za efektywny trening pojechaliśmy do przyjemnej restauracji położonej nad samym morzem skąd rozprzestrzeniał się widok na centrum Calpe a także otwarte morze.

Po godzinie regeneracji czekało nas jeszcze 5 kilometrów w tym wymagający podjazd przy resturacji. Po 2 godzinach w słońcu i na krótko ubrałem wiatrówkę która spełniła swoje zadanie na ostatnich kilometrach. Warto było tutaj przyjechać, przyjemność z jazdy jest ogromna. Długa przerwa od szosy zrobiła swoje i teraz jazda jest czystą poezją, nawet wiatr, spory ruch na głównych szosach i pożyczony rower nie są utrudnieniem. Jak na pierwszy raz mogę być zadowolony z jazdy. Solidny początek zapowiada całkiem efektywne treningi w kolejnych dniach i solidna podstawę pod treningi podporządkowane już wyścigom jakie planuję już realizować w marcu.




  • DST 14.00km
  • Teren 4.00km
  • Czas 00:48
  • VAVG 17.50km/h
  • VMAX 31.00km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • Kalorie 347kcal
  • Podjazdy 220m
  • Sprzęt Evo 2
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd 2

Piątek, 18 lutego 2022 · dodano: 05.03.2022 | Komentarze 0

Po ćwiczeniach siłowych ruszyłem w spokojną rundkę. Nie ubierałem się nawet w kolarskie ciuchy tylko pojechałem w zwykłym ubraniu. Nie udało mi się zbyt wiele pokręcić ale prawie godzina wpadła. Pogoda bardziej przypominała tą z początku tygodnia niż wcześniejszych 2 dni. Powoli mam dość już tej huśtawki pogodowej która po prostu mi nie służy.




  • DST 53.00km
  • Teren 7.00km
  • Czas 02:32
  • VAVG 20.92km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Kalorie 1387kcal
  • Podjazdy 440m
  • Sprzęt Evo 2
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 9

Wtorek, 15 lutego 2022 · dodano: 05.03.2022 | Komentarze 0

Spokojny wyjazd na rowerze MTB., już drugi dzień udało się pokręcić na zewnątrz. Ruszyłem więc bocznymi dróżkami w kierunku Pierśca a następnie Skoczowa i Ustronia. Jechało się dosyć ciężko ale chyba nieco lepiej jak w ostatnich dniach. Nie potrafię przyzwyczaić się do zimna a zdrowie znowu ostatnio daje o sobie znać więc muszę być zadowolony z tego, że noga jakoś podaje mimo tego, że mocy w niej za bardzo nie ma. Wracając zrobiło się nieco cieplej ale nie na tyle aby było mi za gorąco w zimowych ciuchach.




  • DST 15.00km
  • Teren 6.00km
  • Czas 01:03
  • VAVG 14.29km/h
  • VMAX 37.00km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Kalorie 510kcal
  • Podjazdy 440m
  • Sprzęt Evo 2
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd 1

Poniedziałek, 14 lutego 2022 · dodano: 20.02.2022 | Komentarze 0

Po ponad 2 tygodniach ograniczeń związanych z kontuzją nadgarstka wreszcie mogłem go obciążyć i zdecydowałem się na krótką przejażdżkę. Rowery szosowe na razie muszą jeszcze poczekać, jeden nie obudził się jeszcze z zimowego snu a drugi stoi wpięty w trenażer. W tej sytuacji pojechałem na rowerze MTB zahaczając o teren. Warunki do jazdy w lesie dosyć dobre, zmarznięta ziemia w wielu miejscach pozwalała na szybszą jazdę i nie było czuć wiatru który hulał po polach i drogach aż miło. Z czasem jednak zrobiło się niebezpiecznie, pojawiło się sporo błota a im bliżej gór tym więcej lodu który w połączeniu z tabunem pieszych oznaczał kłopoty. Około 200 metrów przejechałem be problemu ale później gdy ludzi było tyle, że nie dało się ich ominąć zacząłem zwiedzać pobliskie krzaki co nie było dobrym pomysłem. Obyło się jednak bez start w ciele ale pozbyłem się tylnego błotnika który gdzieś się zakantował i pękł na pół. Odechciało mi się dalszej jazdy w terenie i pojechałem w kierunku Jaworza różnej jakości drogami. Miałem do czynienia zarówno z podmuchami wiatru jak i oblodzeniami nawierzchni, minąłem kilku rowerzystów ale żadnego na tradycyjnym rowerze. Wszyscy wyprzedzali mnie jak chcieli ale jak nie skończyłem treningu w rowie dobrze oceniając stan nawierzchni. Chciało się szpanować to poniosło się tego konsekwencje. W swoim tempie kontynuowałem jazdę ale czasu nie miałem za dużo więc już po godzinie dotarłem do domu. Przed jazdą nie zakładałem nic dłuższego więc jechałem w zwykłych ciuchach zabierając jedynie kask, wielu rowerzystów których mijałem zapomniało o ochronie głowy ale to nie był mój problem. Skupiłem się na sobie, poczułem wreszcie wiatr we włosach i chociaż na moment opuściłem jaskinię treningową.




  • DST 14.00km
  • Teren 11.00km
  • Czas 00:59
  • VAVG 14.24km/h
  • VMAX 29.00km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • HRmax 159 ( 81%)
  • HRavg 133 ( 68%)
  • Kalorie 461kcal
  • Podjazdy 420m
  • Sprzęt Evo 2
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 7

Czwartek, 6 stycznia 2022 · dodano: 06.01.2022 | Komentarze 0

Dawno nie śmigałem w terenie, taka myśl pojawiła się u mnie rano, jak się obudziłem. Spojrzałem za okno a tam sucha szosa ale i mocny wiatr i niska temperatura. To idealne warunki na to by schować się w lesie. Tak wiec wyjechałem około 8:30 zaledwie na godzinę ale to wystarczyło aby pośmigać w terenie. Odwiedziłem dzisiaj lasek w którym za dzieciaka się jeździło, wiele przez niemal 20 lat się nie zmieniło. W sumie w terenie nie było tak mokro jak można się było spodziewać. Na otwartym terenie było bardzo zimno a wiatr robił swoje i wjeżdżając w las poczułem ulgę. Trasa w lesie okazała się bardzo krótka, ledwie 150 metrów i trzeba było zawrócić, dróżek było jednak kilka więc pojawiło się kilka wariantów przejazdu. Mogłem spróbować przejechać na drugą stronę strumienia lub w okolice byłej strzelnicy myśliwskiej ale zostałem przy tej trasie. Na początku miałem trochę problemów, zaliczyłem nawet jedną niegroźną glebę i dwa razy się zatrzymałem nie mając odpowiedniej prędkości przelotowej. Im dłużej śmigałem w terenie tym czułem się bardziej pewnie, po kilkunastu minutach, żadne muldy, korzenie czy błoto przykryte liśćmi nie stanowiło dla mnie problemu. Starałem się dostosować prędkość do warunków, d warzy się to nie udało i musiałem gwałtownie hamować. Po około 25 minutach w lesie pogoda znacznie się pogorszyła, zaczął sypać śnieg więc ulotniłem się w kierunku domu. Po drodze też miałem problem z dostosowaniem prędkości, na starcie urwał mi się uchwyt od licznika więc Garmin Edge 830 został w domu i mogłem wreszcie przetestować w terenie zegarek Vivoactive 3. Sprawdził się w tych trudnych warunkach, nawet tętno brane z nadgarstka nie było tak wysokie jak się spodziewałem. W lesie przy technicznej jeździe wyzwoliłem sporo adrenaliny i czułem się jak na wyścigu, było to bardzo pozytywne uczucie i teraz będzie już łatwiej wybrać się z domu na techniczny trening. Ostatnio brakowało na to motywacji ale warunki pogodowe jak dla mnie były bardzo niesprzyjające.