Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrKukla2 z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 223570.38 kilometrów w tym 7915.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.35 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2324726 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Maraton

Dystans całkowity:4876.00 km (w terenie 14.00 km; 0.29%)
Czas w ruchu:172:50
Średnia prędkość:28.21 km/h
Maksymalna prędkość:90.00 km/h
Suma podjazdów:73677 m
Maks. tętno maksymalne:205 (103 %)
Maks. tętno średnie:198 (101 %)
Suma kalorii:115378 kcal
Liczba aktywności:40
Średnio na aktywność:121.90 km i 4h 19m
Więcej statystyk
  • DST 154.00km
  • Czas 05:22
  • VAVG 28.70km/h
  • VMAX 71.00km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • HRmax 196 (100%)
  • HRavg 155 ( 79%)
  • Kalorie 4122kcal
  • Podjazdy 2700m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pętla Beskidzka 2015

Sobota, 4 lipca 2015 · dodano: 05.07.2015 | Komentarze 0

Ważny wyścig w moim kalendarzu. W tym roku przygotowałem dobrą formę ale coś zawiodło i wynik jest trochę gorszy niż się spodziewałem ale mogę być zadowolony. Na dystansie MARATON obsada dosyć silna co zapowiadało ciekawą walkę. Dobrze się rozgrzałem i ustawiłem z przodu co dało mi dobrą pozycję wyjściową. Po starcie trochę straciłem ale nie na tyle by utracić kontakt z czołówką. Na podjeździe pod Zameczek dojechałem do czuba i się trzymałem. Na zjeździe ze Stecówki trochę odstałem ale dalej udało się złapać czołówkę i razem jechaliśmy dalej, po drodze jeden zawodnik z mojej kategorii zaatakował i uciekał przez 25km,  tempo było momentami szarpane co trochę mnie wybijało z rytmu. Ostatecznie w Lalikach zostaję za czołówką w małej grupce i razem jedziemy do Milówki gdzie za rondem przez chwile nieuwagi odstaję i już nie doganiam grupki. Złapało mnie czerwone światło, zatrzymałem się, w Węgierskiej Górce przepuszczam jakąś grupę kolonijną i jadę dalej. Przypomniałem sobie że, jeszcze nic nie jadłem i wcinam batona. W bidonach już pusto, dopiero 50 km a ja już wypiłem prawie 2l wody na trasie, maskara. Na bufecie napełniam bidony i dalej jadę sam aż do podjazdu na Kocierz gdzie odcina mi prąd. Zatrzymuję się, zjadam żela i 2 batony, w międzyczasie wyprzedza mnie duża grupa, łapię jej ogon i wjeżdżam na szczyt i zjazd, w miarę szybko zjechałem i kolejny podjazd na Beskidek Targanicki. Korzystam z zębatki 30 z przodu i szybko wjeżdżam na szczyt i zjeżdżam do bufetu. Tam biorę 10 bananów, jem arbuza i napełniam bidony i w 4 osobowej grupce jedziemy dalej. Przed Tresną kolega z Polartu zostaje i dalej we trzech, dogania nas jakiś gość bez numeru i chce ciągnąć ale ja mu na to nie pozwalam i sam prowadzę grupę aż do Zarzecza. Później po zmianach jedziemy do Szczyrku gdzie mnie odcina po raz drugi, znowu sie zatrzymuję. Jem 4 banany zostawiając sobie jeszcze 2 na zapas. Pod Salmopol wjeżdżam na 5 razy a potem odzyłem i do mety wyprzedziłem jeszcze 10 osób. W sumie wynik wyszedł nie najgorszy, lepsi ode mnie zawodnicy mieli podobne lub nawet większe problemy, pogoda zrobiła swoje. U mnie zawiodło BPS, zbyt nieregularne posiłki w ostatnim tygodniu i praca na słońcu dzień przed startem ale nie było źle i sezon nie kończy się w lipcu. Jeszcze kilka wyścigów w tym sezonie i może jeszcze uda się pokazać swoją moc.
https://www.strava.com/activities/338937328




  • DST 90.00km
  • Czas 03:14
  • VAVG 27.84km/h
  • VMAX 67.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 1882kcal
  • Podjazdy 1500m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rajcza Tour 2014

Sobota, 20 września 2014 · dodano: 21.09.2014 | Komentarze 0

Ostatni maraton w tym roku, nie ma o czym pisać, tak słabo to już dawno nie było, trzeba się wsiąść za siebie i więcej jeździć na rowerze. 
Pogoda w dniu startu bardzo zmienna, przed startem padało, potem było już lepiej i praktycznie na sucho przebiegał cały wyścig.
Po krótkiej rozgrzewce ustawiłem się z tyłu sektora i jechałem cały czas w ogonie. Na pierwszym podjeździe trochę zyskałem, ale starata do czołówki wynosiła już ponad 5 minut, na zjeździe kompletnie odpuściłem, bo i tak nie umię zjeżdżać, wyniku i tak nie miałem szans osiągnąć więc jechałem dosyć wolno, ok.40km/h cały czas a i tak wszyscy mnie mijali. Dopiero po zjeździe do Rajczy złapałem grupkę i z nią jechałem z przerwami aż do mety, wszystkie podjazdy jechałem mocniej kilka razy odjeżdżając grupie, na zjazdach znowu traciłem i tak wyglądał cały maraton. Trochę też straciłem na przejeździe kolejowym w Milówce a potem już w grupie, współpracując dojechałem do Rajczy i potem do mety juz samotnie, spiąłem się na finisz i fajnie zafiniszowałem, moc jakaś tam była ale nie taka jaka być powinnna. Ostatecznie jestem 105 w OPEN i 12 w kategorii. Kolejne treningi dopiero w następny weekend. 




  • DST 130.00km
  • Czas 04:22
  • VAVG 29.77km/h
  • VMAX 82.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 205 (103%)
  • HRavg 167 ( 83%)
  • Kalorie 3989kcal
  • Podjazdy 2440m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Galicja Road Maraton 2014

Sobota, 14 czerwca 2014 · dodano: 16.06.2014 | Komentarze 0

Długo oczekiwany wyścig, najważniejszy start w pierwszej części sezonu. Długo się szykowałem, próbowałem się dobrze do niego przygotować, niestety przy tej liczbie treningów nie udało się osiągnąć optymalnej formy. Planowany na ten weekend szczyt formy został co prawda osiągnięty czyli plan treningowy zadziałał, ale forma była porównywalna do zeszłorocznej, a miało być nieco lepiej.
Do Nowego Wiśnicza przyjechałem po 8:00, wizyta w biurze, krótka rozmowa ze znajomymi i szykowanie sprzętu. Przed startem przeszła ulewa, akurat wtedy, gdy ruszałem na rozgrzewkę. Zrezygnowałem z dalszej rozgrzewki i po deszczu ustawiłem się na starcie, bylem gdzieś bliżej początku niż końca stawki. Po starcie tempo było od razu wysokie, cały czas jechałem tempem czołówki, nerwówka była duża, bo ciągle ktoś próbował się wcisnąć do przodu. Na pierwszej zmarszczce ci co się pchali zostawili przerwę za czołówką i musiałem gonić, niestety moje próby okazały się nieskuteczne i na premii górskiej traciłem już około minuty do czołówki. Na zjeździe złapałem jakąś grupę i jechałem z nimi dalej, niestety z około 15 osób pracowały 3-4 osoby i szybko na kolejnej górce oderwaliśmy się od reszty. W grupie pozostał m.in. Piotr Wrona i Szymon Sikora. Niestety zaczęły się problemy, poluzowała się klamkomanetka, po ostatniej wymianie linki musiałem ją zbyt lekko dokręcić. Szukałem imbusa w kieszeni, ale niestety zostawiłem je w samochodzie. Niestety dalsza jazda nie była przyjemnością i puściłem koło, minęła mnie jeszcze jedna grupa z którą udało się utrzymać do około 30 kilometra. Tam na podjeździe pożyczyłem imbusa i wziąłem się za dokręcanie klamkomanetki. Niestety trwało to około 5 minut, starta była już spora, w trakcie postoju wyprzedziło mnie z 50 osób. Dalsza jazda to samotna gonitwa pod wiatr, wyszarpałem się nieźle ale nikogo nie dogoniłem, dopiero na podjeździe na bufet dogoniłem kilka osób, ale szybko zostawiłem ich w tyle, dojeżdżając na bufet widziałem przed sobą około 30 osobową grupę, po postoju na bufecie złapałem koło dwóch zawodników i omyłkowo skręciliśmy w lewo a nie w prawo,
po szaleńczym zjeździe około 80 km/h po kilku kilometrach zauważyłem pomyłkę, znaleźliśmy się spowrotem na trasie lecz kilka kilometrów przed bufetem. Wróciliśmy tą samą drogą, spory podjazd był do pokonania na którym urwałem resztę i dojechałem do bufetu. Nadrobiłem 11 km i straciłem prawie 30 minut. Dalsza jazda to gonitwa, mało kto próbował złapać koło, wyprzedzałem pojedynczych kolarzy, dopiero przed 2 bufetem na  stromym podjeździe dogoniłem jakąś grupę, szybko ich zostawiłem i dalej jechałem sam, po zjeździe dogonił mnie jeden zawodnik i razem zgodnie współpracując dotarliśmy do mety. Na ostatnim podjeździe wyprzedziłem jeszcze kilka osób i ostatecznie zająłem  miejsce 84 w OPEN i 13 w kategorii H. Starta do zwycięzcy to 48minut a do 2m to już tylko 40min. Gdyby nie te moje przygody to spokojnie dojechałbym w drugiej grupie i otarłbym sie o podium w kategorii. Z formy bylem zadowolony, jazda też nie była zła, solo przez połowę trasy i walka z wiatrem. Kolejny wyścig w planach to Pętla Beskidzka, w tym roku jadę dystans PRO, potraktuję go całkowice treningowo.




  • DST 50.00km
  • Czas 01:56
  • VAVG 25.86km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Kalorie 990kcal
  • Podjazdy 1100m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ustroń

Sobota, 17 maja 2014 · dodano: 17.05.2014 | Komentarze 0

Długo oczekiwany wyścig. Niestety pogoda tradycyjnie jak na każdym tegorocznym wyścigu była deszczowa. Mokro, zimno i ślisko tak można podsumować warunki jakie panowały na trasie. Długo wahałem się, czy w ogóle startować, ostatecznie zdecydowałem się. Do startu byłem nie przygotowany, nie robiłem rozgrzewki, nie brałem żadnej elektroniki na trasę i planowałem jechać spokojnie.
Na starcie ustawiłem się z tyłu i wolnym tempem jechałem w kierunku Równicy, ci co startowali za mną mnie wyprzedzali kolejno jeden za drugim. Kiedy zaczął się podjazd to trochę zacząłem nadrabiać, chociaż mogłem tam jechać szybciej, na zjeździe znowu sporo tracę, jechałem tam jak dziecko bardzo wolno, podjazd po kostce też odpuściłem, niewiele tam zyskałem. Po dojeździe na rundy każdy podjazd jechałem dobrym tempem nie odbiegającym za bardzo od czołówki a na zjeździe traciłem to co wypracowałem, na drugiej rundzie złapałem jakąś grupę i praktycznie z nią dojechałem do podnóża Równicy. Podjazd wjechałem nieco szybciej i wyprzedziłem jeszcze około 20 kolarzy. Przed szczytem zgubiłem okulary i się po nie wracałem , przez co straciłem około minuty. Na metę wjechałem nie czując żadnego zmęczenia, czyli wysiłek jaki włożyłem w ten wyścig był mały. W dobrych warunkach, czyli bez deszczu i na suchym, na pierwotnie planowanej trasie, jadąc na miarę moich możliwości wynik bylby dużo lepszy, myślę że, ok.35 OPEN.




  • DST 126.00km
  • Czas 03:48
  • VAVG 33.16km/h
  • VMAX 67.00km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • HRmax 197 ( 98%)
  • HRavg 163 ( 81%)
  • Kalorie 3562kcal
  • Podjazdy 2000m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Velo Carpathica 2013

Niedziela, 22 września 2013 · dodano: 22.09.2013 | Komentarze 0

Ostatni wyścig z cylku Road Maraton tradycyjnie odbywał się w Bieszczadach. Trzeci raz z rzędu miejscem startu były Ustrzyki Dolne. Trasa maratonu przebiegała przez malownicze tereny Bieszczad i okolic zalewu Solińskiego. Frekwencja nie zapowiadała się duża, ostatecznie nazbierały się 74 osoby. Pogoda także nie zapowiadała się dobra, ostatecznie nie była taka tragiczna. Dojazd w Bieszczady w tym roku był dużo lepszy niż w poprzednich latach, głównie ze względu na autostradę pod Tarnów która w zeszłym roku jeszcze była nieczynna, wyjazd w czwartek także sprawił, że ruch na drogach był mniejszy niż początkiem weekendu.
Start w tym roku miał znajdować sie przy pływalni "Delfin" w Ustrzykach Dolnych. Korzystając z okazji, w piątek wybrałem się na krótki objazd okolicy w celu rozruszania nogi przed wyścigiem. Noga o dziwo była mocna i świeża co nastrajało optymizmemem przed startem. Zrobiłem trochę ponad 30km i wróciłem na kwaterę.
W dzień startu obudziłem się po 6 i od razu poszedłem pod prysznic. Po dobrym i sytym śniadaniu poszedłem do biura po numer startowy. Przed budynkiem pływalni pełno samochodów, głównie od kolarzy. Spotkałem sporo znajomych z różnych drużyn. W Bieszczadach zwykle mało ludzi ponieważ większość uczestników innych imprez z cyklu RM ma tam daleko, jedynie drużyny walczące o punkty przyjeżdżają. Po powrocie z biura skończyłem przygotowywać bidony i przebrałem się w strój do jazdy. Ubrałem krótkie spodnie i nogawki, koszulkę i bluzę i czapeczkę pod kask, z pośpiechu zapomniałem o ochraniaczach na buty. O 8:20 wyjechałem na rozgrzewkę i o 9:05 ustawiłem się na starcie. Z mojej kategorii było 8 zawodników z czego dwóch mocarzy z WLKS Krakus. Wiedziałem, że o pudło bedzie ciężko lecz zamierzałem podjąć walkę.
O 9:10 nastąpił start, pierwsze kilometry prowadziły głównie w dół i przez miasto, tempo przekraczało 40km/h. Po skręcie na Ustrzyki Górne nastąpił start ostry. Tempo nie było jakioś szalono wysokie i przez wiele kilometrów jechaliśmy dużą grupą nieraz zajmując całą szerokość szosy co powodowało wielokrotnie niebezpieczne sytuacje, niejednokrotnie kierowcy dzwonili na policję. Trzymałem się bardziej prawej strony i środka peletonu. Podjazdy przed Ustrzykami Górnymi podzieliły trochę peleton ktory wciąż liczył około 50 osób. Do Ustrzyk Górnych dojechaliśmy ze średnią prędkością 35km/h. Na szcęście za Ustrzykami zaczęły się dwa najdłuższe podjazdy na trasie. Tam niestety ktoś jadący z przodu puścił koło i między mną a czołówką była około 100metrowa przerwa, szybko ją zniwelowałem tracąc trochę sił i na szczyt wjechałem w czołówce, na zjeździe trochę odstałem ale przy pomocy kilku mocniejszych zawodników dojechałem do czołówki i kolejny podjazd pokonałem w dobrym tempie bedąc w czołówce. Zjazd trochę niebezpieczny, grupa sie rozciągnęła, na szczęście ci co byli z przodu zwolnili i znowu się zjechaliśmy. Po tym zjeździe zostało około 30 kolarzy w czołówce. Około 80 kilometra był wypadek, samochod dachował i leżał w rowie, akcja ratownicza spowodowała, że nasza grupa musiała trochę zwolnić i przepuścić strażaków którzy przechodzili przez jezdnię. Kolejne kolometry prowadziły pagórkowatym terenem w kierunku Polańczyka, równym tempem dojechaliśmy do Polańczyka. Tam na podjeździe trochę odstałem i na zjździe znowu starciłem, nie byłem sam i przy pomocy dwócj zawodników znowu byłem w czołówce. Do Soliny dojechałem w tej grupce, podjazd przez osiedle rozciągnął grupę i potem znowu musiałem gonić, udało się i podjzad w Łobozewie zacząłem w czołówce, tempo poszło konkrtene i na szczycie byłem około 15 miejsca na czele drugiej grupki, niestety stromy szybki zjazd odciął mnie od tej grupy i kolejne kilometry pokonałem już samotnie. Próbowałem z początku gonić, byłem pewny, że z przodu są 3 osoby z mojej kategorii, po chwili stwierdziłem, że gonitwa jes bez sensu i ostatecznie jechałem swoim tempem. Podjazd do mety pojechałem w miarę dobrze i prawie dogoniłem jednego zawodnika. Finisz musiałem odpuścić ponieważ jakiś miejscowy kierowca jechał sobie 15km/h środkiem pasa i nie mogłem go minąć. Ostatecznie metę przejechałem jako 24 w OPEN i 3 w kategorii H(za zawodnikami z Krakusa). Trochę padało na trasie i było zimno.
Z wynku jestem bardzo zadowolony, sezon rozpocząlem bardzo źle a zakończylem miłym akcentem. Starta do pierwszego zawodnika to 2min i 20s, czyli nie tak dużo jak na 125km. Z wstępnych obliczeń sezon kończę na 8 miejscu w Generalce z 370pkt czyli wynik taki jak przed dwoma laty.
Wyjazd w Bieszczady oceniam na plus. Gdybym nie pojechał to w generalce spadłbym na 11 miejsce. Tym wyścigiem kończę sezon startowy, zastanawiam się jeszcze nad Czasówką 7777 w Gliwicach.




  • DST 123.00km
  • Czas 03:50
  • VAVG 32.09km/h
  • VMAX 70.00km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • HRmax 185 ( 92%)
  • HRavg 156 ( 77%)
  • Kalorie 3882kcal
  • Podjazdy 1400m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rajcza TOUR 2013

Sobota, 14 września 2013 · dodano: 14.09.2013 | Komentarze 0

/5190269
Kolejny maraton zaliczony. Pogodowo zapowiadało się nieciekawie, jak sie okazało było całkiem znośnie. Wynik słaby, brak treningu w ostatnim czasie wyszedł.
Przed startem jeszcze padało, im bliżej 10 to pogoda zaczęła się poprawiać i ostatecznie wystartowaliśmy bez opadów.
Runda honorowa prowadiła nas do byłego przejścia granicznego na Przełęczy Ujsolskiej. Tradycyjnie na tym odcinku starciłem sporo czasu, nie mogłem się wkręcić w odpowiedni rytm i zostałem z tyłu, przed samą granicą trochę podgoniłem i byłem tuż za czołówką niestety samotnie nie byłem w stanie ich dojść i zaczekałem na tyły. Uformowała się około 15-osobowa grupa pościgowa i jechaliśmy równym mocnym tempem w kierunku Namiestowa i Przełęczy Glinne, współpraca dobrze się układała i na bufet wpadliśmy całą grupką ze sporą już stratą do czołówki, zatrzymaliśmy się i dojechała kolejna grupka i z bufetu ruszyliśmy już wspólnie. Niestety na zjeździe przy próbie wrzucenia łańcucha na blat, łańcuch spada całkowicie, po próbach go nałożenia zjazd pokonuję bez napędu i niestety tracę kontakt z grupą i dalsza jazda to samotna walka z wiatrem i trasą. Łańcuch udało się nałożyć bez stawania przy pomocy manetki i goniłem grupę, niestety na zjeździe nic nie odrobiłem. Górka za Jeleśnią trochę mnie do grupy przybliżyła. Dogoniłem jej ogon na Przelęczy u Poloka a na zjeździe znowu starciłem. W Juszczynie gdzie już odpuściłem gonitwę, z bocznej drogi wyjechał samochód i niestety nie maiłem gdzie uciec i wleciałem do rowu, na szczęście rów był wykoszony i w miarę czysty, pozbierałem się, straty w zdrowiu żadne, rower też cały. Ruszyłem w dalszą drogę, dogoniłem ten samochód kilka kilometrów dalej i zaczęła się wymiana zdań, przez niego prawie przegapiłem skręt. Boczne dróżki jakoś przeleciały, raz przegapiłem skręt, szybko sie nawróciłem i przed bufetem udało się dogonić Leszka Traczyka i razem dojechaliśmy po zmainach do Rajczy. Z Rajczy każdy swoim tempem dojechał do mety. Na podjeździe wyprzedziłem jeszcze 4 osoby i wpadłem na metę. Ostatni podjazd jechalo się lepiej niż pierwszy.
Na mecie posiliłem się herbatą, oglądnąlem wyniki i zjechałem do Rajczy. Makaron trochę dodał mi sił. Powrót do domu bez przygód.




  • DST 137.00km
  • Czas 04:36
  • VAVG 29.78km/h
  • VMAX 83.00km/h
  • Temperatura 31.0°C
  • HRmax 187 ( 93%)
  • HRavg 151 ( 75%)
  • Kalorie 4041kcal
  • Podjazdy 2380m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Road Trophy 2013 Etap 3

Niedziela, 18 sierpnia 2013 · dodano: 19.08.2013 | Komentarze 0

Ostatni etap etapówki to długa trasa przez Słowację. Miałem, pewne obawy które okazały się słuszne.
O 9:00 wystartowaliśmy w kierunku Koniakowa. Ustawiłem się pośrodku grupy i tą pozycję utrzymałem aż d o pierwszego podjazdu. Na podjeździe sporo nadrobiłem, na zjeździe niewiele straciłem i podjazd pod Zapasieki poszedł dobrze i byłem w dobrej grupce przed Zwardoniem. Mały kryzys złapał mnie przed granicą, po chwili odżyłem i trzymałem się w grupce aż do Oszczadnicy gdzie niestety odpadłem. Nie miałem sił gonić na zjeździe i samotnie jechałem aż do ronda w Starej Bystrzycy. Przyłączyłem się do grupy z którą dotarłem do mety. Podjazd serpentynami zrobił na mnie wrażenie, jechałem na czele grupki spokojnym tempem, przed szczytem zatrzymałem się na bufecie. Ostatnie kilometry pokonałem w grupce dając równe zmiany, nawet na zjeździe co mnie samego zaskoczyło., Na podjeździe pod Ochodzitą trzymałem się w grupie chociaż miałem moc by odjechać. Ostatecznie wynik trochę poniżej oczekiwań, trasa dzisiaj mi nie służyła.
Wynik: 8/14 H 62/120 OPEN
Z wyniku byłem zadowolony lecz pozostał niedosyt, trochę pechowych sytuacji było, gdyby mnie to to czas byłby w okolicy 10,5 h.
Wynik: 8/14 H 53/111 OPEN 11:00:14 +1:14:13




  • DST 101.00km
  • Czas 03:37
  • VAVG 27.93km/h
  • VMAX 79.00km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • HRmax 191 ( 95%)
  • HRavg 149 ( 74%)
  • Kalorie 3032kcal
  • Podjazdy 2070m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Road Trophy 2013 Etap 2

Sobota, 17 sierpnia 2013 · dodano: 19.08.2013 | Komentarze 0

Drugi etap Road Trophy przebiegał trasą klasycznej Pętli Beskidzkiej z dodatkami w postaci podjazdu obok bunkrów w Węgierskiej Górce i przełęczy Kotelnica w Nieledwiii. W moim przypadku to etap znowu niezbyt udany. Pomimo dobrej regeneracji po pierwszym dniu, miałem problemy po starcie.
Start nastąpił o 9:00 z Zaolzia. Ustawiony byłem z przodu i tą pozycję utrzymywałem aż do skrętu na Połom, tam niestety złapały mnie skurcze i musiałem zwolnić, straciłem sporo pozycji, przed Stecówką puściło, jechałem asekuracyjnie, trochę nadrabiałem, na zjeździe z Kubalonki trochę odstałem i kawałem musiałem jechać samotnie, przed podjazdem na Salmopol uformowała się większa grupa i tak zgodnie jechaliśmy do podnóża podjazdu. Podjazd nas podzielił, najpierw na dwie grupy, potem jeszcze bardziej, ja ruszyłem do przodu i ostatecznie wyprzedziłem około 10 osób i złapałem grupę z którą przejechałem przez zatłoczony Szczyrk i dalej aż do Twardorzeczki gdzie niestety puściłem koło i samotnie dotarłem na bufet. Zatankowałem bidony i jechałem sam do Ciśca gdzie złapał mnie Zdzichu Kalinowski i jeszcze jeden kolarz i współpracowaliśmy aż do Nieledwii gdzie każdy jechał swoim tempem, na zjeździe do Tarlicznego zwolniłem i pan Kalinowski dojechał do mnie i razem dojechaliśmy do Kamesznicy. Ostatni podjazd na metę poszedł dobrze, sporo tam nadrobiłem i ostatecznie wynik nie był najgorszy.
Gdyby nie te problemy to czas byłby około 3:30 co dawałoby 6 miejsce w kategorii i około 45 OPEN.
Wynik: 9/15 H 62/120 OPEN




  • DST 70.00km
  • Czas 02:39
  • VAVG 26.42km/h
  • VMAX 73.00km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • HRmax 194 ( 96%)
  • HRavg 158 ( 78%)
  • Kalorie 2267kcal
  • Podjazdy 1700m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Road Trophy 2013 Etap I

Piątek, 16 sierpnia 2013 · dodano: 19.08.2013 | Komentarze 0

Kolejna etapówka w moim wykonaniu. Wynik dużo lepszy niż przed rokiem lecz poniżej moich aktualnych możliwości. Przygotowanie do wyścigu trwało miesiąc i było dobrze przeprowadzone.
Pierwszy etap startował o 12:00 z Istebnej Zaolzia, po krótkiej rozgrzewce ustawiłem się w środku peletonu, nie był to najlepszy pomysł, mimo, że na starcie niewiele straciłem to byłem na straconej pozycji. Krótki odcinek po płaskim był trochę nerwowy, pierwszy podjazd i już ludzie panikują i schodzą z rowerów. Musiałem zejść z roweru i podejść kawałek, sytuacja powtórzyła się jeszcze raz na kolejnym podjeździe z płytami. Byłem już na samym końcu stawki i musiałem się przebijać do przodu, ruszyłem z kopyta i wyprzedziłem około 30 osób. Na zjeździe nic nie straciłem i na kolejnym podjeździe znowu trochę nadrobiłem. Złapałem jakąś grupę i jechałem z nimi przez lasy do Jaworzynki. Podjazd trochę nas podzielił, na granicy wszystko się zjechało i było nas około 30 osób. Współpraca się nie układała i grupę prowadziliśmy w dwie osoby, był to błąd z mojej strony. Dopiero na podjeździe pod bufet trochę się to podzieliło. Na bufecie zatankowałem bidony i dalej jechałem w trochę mniejszej grupie, kolejny podjazd był łatwy i doszliśmy kolejną grupę. Współpraca ładnie się układała a podjazdy dzieliły grupę. Przed metą był podjazd z początku etapu, czyli Koczy Zamek z Koniakowa przez Rastokę. Znowu tam schodziłem bo ktoś dostał skurczy i stanął. Udało się dojechać do innych i ich objechać.
Ostatecznie z wyniku byłem średnio zadowolony, gdyby nie te sytuacje na podjazdach to mógłbym urwać spokojnie około 5-10 min.
Wynik:7/15 H 47/124 OPEN




  • DST 77.00km
  • Czas 02:37
  • VAVG 29.43km/h
  • VMAX 82.00km/h
  • Temperatura 33.0°C
  • HRmax 198 ( 98%)
  • HRavg 163 ( 81%)
  • Kalorie 2447kcal
  • Podjazdy 1300m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Karpacki Maraton Rowerowy 2013

Sobota, 27 lipca 2013 · dodano: 29.07.2013 | Komentarze 0

Dopiero trzeci start w tym roku. Z wyniku jestem połowicznie zadowolony, mogło być lepiej lecz mogło być też gorzej.
Trasa była mi znana z zeszłego roku, zapamiętałem, że na trasie były dwa bufety, w tym roku niestety był tylko jeden.
Po dobrej rozgrzewce stanąłem na starcie blisko przodu. O 10:00 nastąpił start, tempo spokojne, przejazd przez miasto za radiowozem. Trzymałem się blisko przodu, niestety przy zjeździe z głównej drogi trochę zostałem z tyłu i musiałem gonić. Pierwszy podjazd przejechany mocno i udało się dojechać w czołówce. Na zjeździe wszystko się zjechało i było nas około 30 osób z przodu. Kolejne podjazdy to podzieliły, zostałem sam pomiędzy pierwszą a drugą grupa, nie goniłem a grupa dojechała do mnie dopiero po kilometrze. W tej 6-osobowej grupie dojechałem aż do bufetu, tam trochę zamieszania, zabrałem butelkę wody do kieszonki która wypadła kawałek dalej, gdy goniłem grupę. Niestety grupy już nie dogoniłem, przed podjazdem po płytach betonowych złapał mnie mały kryzys, wypiłem resztkę wody, zjadłem batona i po wjechaniu na górkę, siły wróciły. W międzyczasie wyprzedziło mnie kilka osób. Do mety dojechałem już samotnie. Przy wjeździe na główną drogę byłem 20m za grupa ale zostałem zablokowany i już mi odjechali. Do mety dotarłem z czasem o 2 min lepszym niż przed rokiem. Miejsce trochę gorsze, przy trochę mocniejszej obstawie.
5/21 H
31/120 OPEN