Trening 42
Niedziela, 23 kwietnia 2017 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa
Km: | 100.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:43 | km/h: | 26.91 |
Pr. maks.: | 50.00 | Temperatura: | 2.0°C | HRmax: | 156156 ( 80%) | HRavg | 130( 66%) |
Kalorie: | 2375kcal | Podjazdy: | 870m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzisiejsza pogoda to naprawdę porażka. Rano zapowiadało się na naprawdę ładny dzień i wyjechałem na wyczyszczonym po wczorajszym dniu Cube. Nie ujechałem 200 metrów i zaczęło padać. Wróciłem i zmieniłem rower, pod Twomark przyjechałem spóźniony. Jakoś nogi nie chciały kręcić i nawet będąc o planowanej 6:40 na Hulance już nikogo nie było. Jechałem swoim tempem i okazało się, że jakieś 2 minuty z przodu była grupa. Ich tempo było wyższe i nawet zawodnicy których w tamtym roku dublowałem na wyścigach się trzymali. Szkoda, że znowu pojechali bez nawet minuty czekania. Byłem trochę zły bo znowu musiałem sam się męczyć. Jakby chociaż raz jechali spokojnie to bym ich złapał, ale średnia prędkość jest ważniejsza. Jechałem w lekkim deszczu do Dankowic a później po suchych drogach. Różnica się powiększyła i już miałem ponad 5 minut straty. Na pagórkach w okolicy Oświęcimia popuściłem i popracowałem trochę nad kadencją. W Polance Wielkiej złapał mnie chwilowy ale mocny opad, nie wiem czy był to śnieg z deszczem czy grad ale w połączeniu z wiatrem w twarz trochę dał popalić. W Osieku już nie padało a kawałek dalej już były suche drogi. Skręciłem na Witkowice i poczułem, że jadę na obręczy, okazało się, że obręcz zrobiła dziurkę przy wentylu i dętka do kosza. Szybka wymiana, odzyskałem czucie w rękach i jazda dalej. Odechciało mi się już całkiem i dalsza jazda była już tylko by dojechać. Po paru kilometrach od wymiany zatrzymałem się i dokręciłem koło, słabo trzymał zacisk. Na wjeździe do Bielska kolejna dawka deszczu. Prawdziwa katastrofa była jednak później. Wyjechałem na szczyt przed zjazdem do Kamienicy i się zaczęło. Znowu jakiś śnieg walił, droga biała i kilka centymetrów śniegu wokół. Strasznie ślisko było i jakoś zjechałem. Dalej było trochę lepiej ale dalej śnieg sypał. Podobno od rana sypie a po drodze były miejsca nawet ze słońcem. Powoli zaczynam tracić nadzieję, że w tym roku będzie normalna pogoda do jazdy. Jak nie jest zimno to pada, jak nie pada to wieje, jak nie wieje to pada i tak w kółko. Ogólnie to ciekawa trasa, odwiedziłem drogi którym nie jechałem już x lat. W najbliższy weekend chyba odpuszczę sobie wszelkie wyścigi i zrobię w końcu kilka treningów w górach. Poprzedni tydzień był przez pogode odpoczynkowy to w tym muszę trochę dołożyć do pieca.
https://www.strava.com/activities/954048510
https://www.strava.com/activities/954048510