Podsumowanie sezonu 2017
Niedziela, 31 grudnia 2017
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m |
Dobiegł do końca kolejny już rok, wypada go jakoś
podsumować. Sezon 2017 był już dla mnie kilkunastym w mojej przygodzie z
rowerem. Ten sezon był dla mnie zdecydowanie najlepszy ale i bardzo pechowy. Celowo
użyłem słowa przygoda a nie kariera jak to popularnie się mówi bo karierę to
robi min. Michał Kwiatkowski. Każdy kolarz który nie zarabia na tym sporcie
jest Amatorem i nawet jeżeli ktoś ściga się w Elicie a nie jeździ w żadnym
klubie i nie czerpie z tego korzyści finansowych to jest Amatorem. Już prędzej
Zawodowcem nazwać można osobę która za dobre wyniki dostaje nagrody finansowe.
W tym roku zrozumiałem wiele rzeczy które pomogły mi podjąć kilka decyzji,
stwierdziłem, że droga którą obrałem już jakiś czas temu jest dobra i może
zaprowadzić mnie dużo dalej niż jestem obecnie. Mogłem rozpocząć współpracę z
lepszą grupą jednak zdecydowałem się na kolejny sezon w Jas-Kółkach. Wiem, że w
oczach wielu osób jestem słaby jednak moje osiągnięcia mówią same za siebie,
przyjmując jakiekolwiek sensowne kryteria moja postawa wypada lepiej niż innych
i jak ja jestem słaby to większość osób jest beznadziejna.
Ten sezon mógł wyglądać zupełnie inaczej. Miałem jednak nieco szczęścia i startując z bardzo niskiego poziomu i walcząc z problemami zdrowotnymi, ciężką i mozolną pracą doszedłem do bardzo wysokiego poziomu. Tylko ciężka praca może przynieść sukces i nawet będąc „Talentem” bez solidnego treningu nie będzie dobrego efektu. Miałem przed sobą jasny cel i do niego dążyłem. Po poprzednim sezonie stałem się posiadaczem lepszego roweru, nie nastawiałem się na jakieś szczególnie lepsze osiągi i ten sprzęt używałem tylko wtedy kiedy potrzebowałem. W minionym roku po raz pierwszy udało się wyjeździć więcej niż 100 godzin wytrzymałości przed sezonem. Solidny filar był zrobiony i można było zacząć budować kolejne elementy układanki które miały w ostatecznym rozrachunku przełożyć się na formę sportową. Żeby wszystko nie wyglądało tak pięknie to pech musiał wtrącić swoje trzy grosze. Dnia 26 marca nie zapamiętam dobrze, po pierwszym obiecującym wyjeździe w góry podczas jazdy w grupie zdarzyła się sytuacja na którą nie miałem wpływu ale ona miała wpływ na dalszy przebieg tego sezonu. Upadki są częścią tego sportu i ta sytuacja mogła przydarzyć się każdemu. Dosyć szybko wyszedłem z tego i mogłem wrócić do treningów. Poza tym, że przez cały sezon nie czułem się pewnie podczas jazdy w grupie nie obyło się bez żadnych poważniejszych konsekwencji. Zaledwie tydzień później rozpoczął się już okres startowy. Pierwszym przetarciem w tym roku było Rozpoczęcie Sezonu z Jas-Kółkami. Nie byłem jeszcze w pełni sił po kraksie i nie nastawiałem się na nic konkretnego lecz jazda i czas jaki osiągnąłem pozwoliły na pozytywne myślenie. Pierwszym poważniejszym testem miał być wyścig w Sobótce z którego w ostatniej chwili zrezygnowałem. Tym samym prawdziwy test nastąpił w Orzeszu podczas tradycyjnej jazdy indywidualnej na czas. Warunki były trudne i pojechałem na miarę możliwości i udało się poprawić najlepszy czas. Początkiem maja pojechałem na pierwszy wyścig ze startu wspólnego. Wyścig na Górze Świętej Anny w tym roku wyglądał inaczej, trasa trudniejsza i start łączonych kategorii wiekowych. To powinien być standard a nie tylko jednorazowy przypadek. Już na dzień dobry pomimo mniejszego tłoku na starcie kilka osób które przyjechały na ostatnią chwilę musiało się ustawić z przodu, kilka nawet poza sektorem. W sumie miałem to w nosie i później na trasie i tak wszystko się wymieszało. Miałem trochę pecha i zamiast ukończyć w czołówce musiałem zadowolić się jazdą w 2 grupie i mocnym finiszem. W maju miałem okazję kilka dni pojeździć po Jesenikach. Fajne tereny, pogoda dopisała i udało się zaliczyć kilka fajnych podjazdów i uzyskać bardzo dobry czas na Pradziada, czas który pewnie jest w 10 najlepszych wjazdów w całym roku. Jednym z ważniejszych startów w pierwszej części sezonu był Klasyk Radkowski. Z samego startu jestem zadowolony, jednak pozostał pewien niedosyt, brakło szczęścia. Forma zwyżkowała, tydzień po Radkowie poprawiłem czas na Lysą Horę o ponad 2 minuty. Był to jeden z lepszych podjazdów w moim wykonaniu w całym sezonie. Forma i szczęście dopisały także podczas Rajczy Tour. Pogoda była wreszcie taka jak lubię czyli ciepło i słonecznie i udało się dojechać do mety w czołówce. Nie byłem jeszcze gotowy na 2 dobre starty w ciągu 2 dni i dzień później na ciekawej czasówce w Moravce pojechałem słabo. Następnym testem miał być Bahenec, nie udało się wystartować, w ramach rekompensaty poprawiłem czas na Przegibek o niecałe 30 sekund. Po zmianie terminu wyścigu na Pustevny następnym testem był Javorovy. W zeszłym roku pojechałem dobrze, w tym roku chciałem zaprezentować się jeszcze lepiej. Pojechałem bardzo dobrze jednak trochę brakło do podium.
Szczyt formy miał trafić na Pętlę Beskidzką, ciężko na to pracowałem, trzy królewskie treningi z przynajmniej 3000 metrów przewyższenia oraz kilka innych sprawiły, że byłem bardzo dobrze przygotowany do startu. Maraton zaczął się dobrze, na Zameczku byłem w czołówce. Trochę zbyt mocno pojechałem podjazd bo na szczycie brakowało sił i wyprzedzali mnie kolejno zawodnicy którzy wjechali ze stratą na Zameczek, nie wiadomo skąd pojawił się zawodnik którego nie było na starcie i wyglądał świeżo a większość zawodników była już ujechana. Jechałem w 2 grupie, z przodu było kilka osób a do naszej grupki dołączył się jakiś turysta na trekkingu. Jechałem na końcu i po zjeździe do Istebnej ten koleś nie wyhamował i wjechał w moją przerzutkę. Wszystko się pokrzywiło, przerzutka przestała działać poprawnie i nie mogłem korzystać z 2 ostatnich koronek. Grupa oczywiście odjechała i po próbach gonitwy odpuściłem i przez resztę rundy jechałem w większej grupie. Miałem jeszcze nadzieje na dobry rezultat gdy na 2 rundzie podczas stromego podjazdu mój łańcuch nie wytrzymał i strzelił. Już wtedy mi się odechciało i do mety dojechałem już bez walki. To był jeden z gorszych dni w całym roku. Myślałem, że czasówka na Zameczek poprawi mi humor, znowu coś nie poszło tak jak trzeba i pozostał niedosyt. To był punkt zwrotny tego sezonu. Od tego momentu już prawie nic nie wychodziło jak powinno. Wiele startów musiałem odpuścić, z różnych powodów, nie wszystkich zależnych ode mnie. Forma spadła, pomimo tego wystartowałem w Przełomach Wisłoka. Wyścig fajny lecz szybki, za szybki jak dla mnie. Organizacyjnie wszystko wyglądało dobrze, wreszcie normalny start, bez przekrętów. Tego nie można powiedzieć o Road Trophy. Organizacja startu była fatalna, wszyscy robili co chcieli a tracili na tym ci którzy uczciwie czekali na start. Czekanie pół godziny po to by startować z przodu nie miało sensu jak „Gwiazdy” przed samym startem wpychały się do przodu i tak startowało się z dalszego miejsca. Sytuacja na Pętli i Road Trophy skłoniły mnie do przemyśleń i podjęcia decyzji. Po RT przyszły spore wahania formy, kompletnie nie wyszły Górskie Mistrzostwa. Noga była, bomba jednak zrobiła swoje i do mety dojechałem ostatkiem sił. Główny cel drugiej części sezonu też musiałem odpuścić, wpływ na to miała kraksa z początku sezonu. Nie mogłem pojawić się na umówionych badaniach koniecznych do wyrobienia licencji. Przez cały sezon jakoś nie miałem chęci na wyrobienie licencji a przez pewne sprawy nie mogłem pojawić się w biurze zawodów dzień przed startem i bez licencji nie mogłem wystartować w GMP. Ostatnim startem przed roztrenowaniem była jazda Parami na Czas w Żmigrodzie. W październiku wziąłem jeszcze udział w Rajdzie z metą na Równicy gdzie zająłem 2 miejsce. W połowie października nastąpiło Zakończenie Sezonu, po ambitnej jeździe zająłem 3 miejsce. Dzień później zupełnie spontanicznie wziąłem udział w Uphilu na Stożek. Ciekawe zawody, ostatni raz na szlaku startowałem 10 lat temu. Po drodze były jakieś pojedyncze jazdy w terenie. Był to wyjazd sentymentalny, na MTB stawiałem swoje pierwsze kroki w tym sporcie. Nie poszło mi najgorzej i zakończyłem sezon dokładnie takim samym miejscem jak w ubiegłym roku w czasówce na Równicę. Myślę, że nie był to jednorazowy epizod i w przyszłości będę miał okazję wystartować w podobnych zawodach na MTB. Ostatnie dwa tygodnie października to już luźne jazdy i odstawienie roweru na całe 4 tygodnie. Po odpoczynku po 2 tygodniach wróciłem do treningów, najpierw na siłowni a później także na rowerze lub trenażerze.
Po sezonie przeanalizowałem i przemyślałem dokładnie wszystko i wyciągnąłem sporą liczbę wniosków:
- W całym okresie przygotowawczym, startowym i roztrenowania jeździłem i trenowałem sporo. Udało się znacznie podnieść poziom wytrenowania, ciężko będzie w przyszłości osiągnąć wyższy pułap. Nie jest to niemożliwe lecz trudne do zrealizowania. W tym celu zainwestowałem w miernik mocy. Studiowałem ten temat bardzo długo, przeczytałem sporo wiadomości, artykułów i opinii. Ze względu na fakt, że posiadam kilka rowerów grę wchodziły dwa rodzaje pomiaru mocy. Pomiar w piaście byłby dobry, lecz konieczność częstych zmian kaset i ustawień koła odrzuciłem ten rodzaj miernika. Pozostał tylko pomiar zlokalizowany w pedałach. Udało się załatwić w bardzo dobrej cenie testowy zestaw Garmin Vector 2. Nie wyglądał na używany i zdecydowałem się na zakup. Na razie uczę się jeździć z pomiarem, nie wiem czy jest dobrze ustawiony. Decyzja o zakupie pomiaru chodziła mi po głowie już rok temu. Przez rok myślałem czy warto i biorąc pod uwagę kilka czynników zdecydowałem się. Nie kupiłem pomiaru po to aby pokazać jaki jestem silny ani dlatego, że jest coraz bardziej popularny. Kupiłem go dlatego, że mój staż i doświadczenie jest na tyle duże, że warto spróbować wprowadzić coś nowego do treningu. Moje osiągnięcia są na tyle dobre, że dzięki pomiarowi będę łatwiej mógł określić swój poziom i spróbować go poprawić.
- Przed sezonem zrobiłem sobie ogólny zarys sezonu, co roku wygląda on tak samo, póki co nie będę go zmieniał bo jest dobry.
- Zbliżający się sezon podzieliłem na dwie części. Pierwsza zakończy się w czerwcu. Druga potrwa od połowy lipca do października. Zawsze sezon traktowałem jako jedną całość, zazwyczaj w pewnym momencie przychodził dołek i często nie było czasu na dłuższy trening. Forma w tym okresie falowała i często ten stan przeciągał się do końca sezonu. Przerwa w połowie sezonu dobrze mi zrobi. Zmniejszyłem liczbę ważnych startów do minimum i na nich będę się koncentrował.
- Przez kilka ostatnich lat zaliczyłem kilkadziesiąt startów, na większości z nich chciałem walczyć o wynik. Zazwyczaj to nie wychodziło i konieczne są zmiany. Przez lata startów poznawałem swoje słabe i mocne strony. W 2018 roku zamierzam startować w zawodach. Wyścigi a przynajmniej ich większość będę traktował treningowo. Przed każdym wyścigiem będę sobie ustalał cele i podczas wyścigu je realizował, nie będę się nastawiał na walkę o wynik. Nieraz tak było, że oczekiwania innych były za duże i jak nie wychodziło to był zawód. Swoją moc będę chciał pokazać na czasówkach czy wyścigach pod górę. Liczba takich startów nie będzie jednak przeważająca w kalendarzu.
- Sezon 2017 był decydujący przy ustalaniu kalendarza startów. Dam sobie jeszcze czas do Pucharu Równicy, jeżeli nic się nie zmieni w odniesieniu do 2017 roku to nie będę startował w Road Maraton. Nie mam zastrzeżeń do wysokości wpisowego, zabezpieczenia tras, pakietów startowych, bufetów czy nagród. Organizacja startu pozostawia jednak sporo do życzenia. Ustawienie maty na starcie lub wpuszczanie pojedynczo do sektora to nie jest duży problem. Mogłoby to wyeliminować cwanictwo do minimum. Klasyfikację Drużynową i „równe” traktowanie wszystkich uczestników pozostawię bez komentarza. To się chyba nigdy nie zmieni. Klasyfikacja Drużynowa w żaden sposób nie oddaje poziomu sportowego prezentowanego przez poszczególne „Teamy”. To by miało jakiś sens przy oddzielnych startach kategorii wiekowych.
- Przez kilka lat próbowałem dołączyć do czołówki jadącej w pierwszej grupie na wyścigach. Okazało się, że dołączenie do pierwszej grupy jest trudniejsze niż się w niej utrzymanie. Miałem okazję kilka razy jechać w pierwszej grupie. Zauważyłem, że w 20 – 30 osobowym peletoniku pracuje 5 – 10 osób a reszta trzyma się tylko po to by dać zmianę na finiszu. Każdy kto zna się na treningu, ściganiu i kolarstwie ten bardziej doceni tego który próbuje nadawać tempo peletonowi a także zachowa trochę sił na finisz nawet jeżeli go przegra z zawodnikiem który nie pracował na trasie. Patrzenie tylko i wyłącznie na wynik jest bez sensu. W tym roku na każdym wyścigu dałem chociaż jedną zmianę, nawet jak nie miałem już sił to przynajmniej na moment pojawiałem się na czele. Bardziej mnie to satysfakcjonuje niż „oczko” wyżej w wynikach.
- W minionym roku miałem okazję jeździć na rowerze z karbonową ramą. Poza zwiększoną sztywnością i zmniejszoną wagą nie zauważyłem większych różnic. Trochę na tym rowerze jeździłem, głównie na zawodach a także na weekendowych i grupowych treningach. Niestety jedna sytuacja jaka się zdarzyła w tym roku spowodowała, że być może straciłem tą ramę na zawsze. Podczas nieszczęsnej Pętli Beskidzkiej. Poza urwanym łańcuchem i rozregulowaną przerzutką skrzywił się hak i jego mocowane w ramie, przerzutka wyregulowana działała ale im dłużej jeździłem tym bardziej było wszystko wykrzywione. Po sezonie posłałem rower do serwisu. W międzyczasie skończyła się gwarancja na ramę i wszelkie naprawy lub wymianę ramy na nową będę musiał sfinansować z własnej kieszeni. Rower był oglądany przez kilku mechaników i nikt nie zauważył rysy na ramie. Po sezonie próbowano doprowadzić wszystko do porządku, nie pomogło wyprostowane haka, wymiana przerzutki na nową. Okazało się, że rama jest pęknięta, a przy próbie wyprostowania mocowania haka może zostać zupełnie uszkodzona. Zastanawiam się czy to naprawiać, znam kilka osób które jeżdżą już kilka lat na klejonej ramie czy wymieniać ramę na nową. Myślałem, że większego pecha mieć nie mogę, a jednak.
- W tym roku było kilkanaście osób na które mogłem liczyć niezależnie od sytuacji. Sporo jednak było osób które uważały mnie za oszusta. Jak nie potrafią mi dorównać poziomem to już szukają „dziur w całym”. Ciągle tylko słyszą, że „Ja jeszcze wygram ten wyścig” , „Ja wam jeszcze pokażę” , są to tylko słowa, z mówienia i obiecywania nic nie będzie. Czas biegnie szybko, zamiast go marnować można zacząć trenować. Im szybciej się coś zacznie tym będzie się bliżej celu.
- W tym sezonie wiele rzeczy mi się nie układało, wiele razy musiałem wybierać pomiędzy dwoma ważnymi elementami życia i nigdy nie były to wybory łatwe. Zdrowie, rodzina czy praca zawsze były, są i będą ważniejsze niż trening czy zawody. Mógłbym sądzić inaczej ale trzeba myśleć przyszłościowo, teraz inni mnie potrzebują, kiedyś ja będę potrzebował innych. Mam nadzieję, że w nowym sezonie takich wyborów będzie jak najmniej.
- W tym roku często trenowałem w grupie. Te treningi zazwyczaj nie wyglądały tak jak powinny. Często przed treningiem było zapowiadane, że trening będzie spokojny, będzie trenowana jazda w grupie. Nawet jeżeli początkowo tak było to trafiał się ktoś kto zobaczył, górkę, wiadukt i cokolwiek i od razu gaz a reszta za nim. Rzeczywistość okazywała się brutalna, jazda 40 - 50 km/h nie była spokojna a słabsi zawodnicy lub tacy co nie czują się dobrze w grupie mieli problem z utrzymaniem koła a co dopiero na dawanie zmian. Taki trening nie przynosi za wielu korzyści. Trenuje się po to by osiągnąć jak najlepszy poziom i pokazać go w zawodach. Zbytnie napalanie się na średnie, dystanse czy porównania z innymi na treningach najczęściej nie idzie w parze z dobrą jazdą na zawodach i weryfikacja umiejętności często jest brutalna. Ja dalej będę robił swoje, jak będzie trzeba to na treningi będę jeździł do Katowic, tam jest to lepiej zorganizowane i każdy znajdzie swoją grupę.
Ten sezon był długi, pełen różnych przygód, sytuacji i zdarzeń. Pomimo tych wszystkich sytuacji udało się zrealizować prawie wszystkie cele:
Plany na 2017:
Nawiązać do wyników z 2016 i próbować je poprawić - zrealizowane
Wygrać jakiś wyścig, czasówkę lub maraton – zrealizowane
Wyrobić licencję i znaleźć się w 10 na Mistrzostwach Polski Cyklosport – nie zrealizowane
Czerpać przyjemność z jazdy - zrealizowane
Zadbać o zdrowie – zrealizowane
Sezon startowy 2017:
W tym roku liczba startów była podobna do poprzednich lat. Większość startów była udana. Najgorsze rezultaty uzyskałem tam gdzie miałem pecha, najważniejsze, że udało się po raz pierwszy wygrać kategorię wiekową, było to co prawda na jednym etapie Road Trophy. Frekwencja może nie najwyższa, większość z rywali, podobno się oszczędzała przed kolejnymi etapami, ale zwycięstwo to zwycięstwo. Wypadło kilka imprez, m.in. Bahenec czy Górskie Mistrzostwa Polski.
Wynik: 2/34
Ocena: 5/5
Wynik: 34/198 OPEN 7/25 A
Ocena: 5/5
Wynik: 59/220 OPEN 22/45 A
Ocena: 4/5
Wynik: 24/130 OPEN 7/19 A
Ocena: 5/5
Wynik: 4/38 OPEN 2/3 M2
Ocena: 4/5
Ocena: 5/5
Wynik: 40/118 OPEN 10/16 A
Ocena: 3/5
Wynik: 7/39(114) OPEN 5/7A
Ocena: 5/5
Wynik 47/57 OPEN 10/11 A
Ocena: 2/5
Wynik: 9/86 OPEN 4/12 A
Ocena: 4/5
Wynik: 37/121 OPEN 11/22 A
Ocena: 4/5
Ocena: 3/5
Wynik: 8/20
Ocena: 2/5
Wynik: 26/52 OPEN 11/11 A
Ocena: 4/5
Wynik: 2/32
Ocena: 5/5
Wynik: 3/17
Ocena: 4/5
Wynik 16/48 OPEN 6/19 A
Ocena: 4/5
Cały sezon był bardzo dobry, przyjmując kryteria wynikowe jakie sobie założyłem to jako nieudane starty musiałbym zaliczyć: Górę Świętej Anny, Przełomy Wisłoka i Żmigród. To jedyne imprezy które w klasyfikacji generalnej kończyłem poza 10 w kategorii wiekowej. Ogólnie to tych nieudanych zawodów było więcej. Gdyby był organizowany konkurs na pechowca roku to moja kandydatura stałaby bardzo wysoko. Mam nadzieję, że w nadchodzącym roku pech mnie opuści. Zmieniam podejście do startów i może to pójdzie w parze ze szczęściem.
Poniżej przedstawiam zestawienie moich startów od 2009 roku, czyli od momentu kiedy amatorsko uczestniczę w zawodach.
Poza startami w zawodach sporo trenowałem, zaliczyłem sporo podjazdów i wpadło trochę rekordów czasowych, kilka z nich przypadkiem a kilka takich które ciężko będzie poprawić. Nie wszystkie rekordy są uwzględnione, kilka podjazdów muszę dodać dopiero do spisu.
Prawie wszystkie rekordy w 2017 roku:
Nie na wszystkich podjazdach poprawiłem swoje rekordy, większość z podjazdów zaliczyłem w latach 2011-2017, tak przedstawiają się najlepsze czasy w poszczególnych latach:
Dokładniejsze zestawienie z czasami wszystkich podjazdów w 2017 roku. W tabeli podałem także:
1. Orientacyjną moc podaną przez Stravę, nie jest to dokładny i pewnie sporo zawyżony pomiar, arkusz stworzony jest już na 2018 rok gdzie będę jeździł z pomiarem mocy.
2. Orientacyjną moc określoną w w/kg.
3. Tętno, nie zawsze dokładne, czasem jeździłem bez opaski.
4. Współczynnik VAM mówiący o szybkości pokonywania przewyższenia.
5. Punkty określone na podstawie Stravy a konkretnie zależności pomiędzy moim czasem a najlepszym czasem w 2017 zapisanym na Stravie. Punkty bazowe dla najlepszego czasu w danym roku są zależne od kategorri podjazdu, przyjąłem następujące wartości:
Ten sezon mógł wyglądać zupełnie inaczej. Miałem jednak nieco szczęścia i startując z bardzo niskiego poziomu i walcząc z problemami zdrowotnymi, ciężką i mozolną pracą doszedłem do bardzo wysokiego poziomu. Tylko ciężka praca może przynieść sukces i nawet będąc „Talentem” bez solidnego treningu nie będzie dobrego efektu. Miałem przed sobą jasny cel i do niego dążyłem. Po poprzednim sezonie stałem się posiadaczem lepszego roweru, nie nastawiałem się na jakieś szczególnie lepsze osiągi i ten sprzęt używałem tylko wtedy kiedy potrzebowałem. W minionym roku po raz pierwszy udało się wyjeździć więcej niż 100 godzin wytrzymałości przed sezonem. Solidny filar był zrobiony i można było zacząć budować kolejne elementy układanki które miały w ostatecznym rozrachunku przełożyć się na formę sportową. Żeby wszystko nie wyglądało tak pięknie to pech musiał wtrącić swoje trzy grosze. Dnia 26 marca nie zapamiętam dobrze, po pierwszym obiecującym wyjeździe w góry podczas jazdy w grupie zdarzyła się sytuacja na którą nie miałem wpływu ale ona miała wpływ na dalszy przebieg tego sezonu. Upadki są częścią tego sportu i ta sytuacja mogła przydarzyć się każdemu. Dosyć szybko wyszedłem z tego i mogłem wrócić do treningów. Poza tym, że przez cały sezon nie czułem się pewnie podczas jazdy w grupie nie obyło się bez żadnych poważniejszych konsekwencji. Zaledwie tydzień później rozpoczął się już okres startowy. Pierwszym przetarciem w tym roku było Rozpoczęcie Sezonu z Jas-Kółkami. Nie byłem jeszcze w pełni sił po kraksie i nie nastawiałem się na nic konkretnego lecz jazda i czas jaki osiągnąłem pozwoliły na pozytywne myślenie. Pierwszym poważniejszym testem miał być wyścig w Sobótce z którego w ostatniej chwili zrezygnowałem. Tym samym prawdziwy test nastąpił w Orzeszu podczas tradycyjnej jazdy indywidualnej na czas. Warunki były trudne i pojechałem na miarę możliwości i udało się poprawić najlepszy czas. Początkiem maja pojechałem na pierwszy wyścig ze startu wspólnego. Wyścig na Górze Świętej Anny w tym roku wyglądał inaczej, trasa trudniejsza i start łączonych kategorii wiekowych. To powinien być standard a nie tylko jednorazowy przypadek. Już na dzień dobry pomimo mniejszego tłoku na starcie kilka osób które przyjechały na ostatnią chwilę musiało się ustawić z przodu, kilka nawet poza sektorem. W sumie miałem to w nosie i później na trasie i tak wszystko się wymieszało. Miałem trochę pecha i zamiast ukończyć w czołówce musiałem zadowolić się jazdą w 2 grupie i mocnym finiszem. W maju miałem okazję kilka dni pojeździć po Jesenikach. Fajne tereny, pogoda dopisała i udało się zaliczyć kilka fajnych podjazdów i uzyskać bardzo dobry czas na Pradziada, czas który pewnie jest w 10 najlepszych wjazdów w całym roku. Jednym z ważniejszych startów w pierwszej części sezonu był Klasyk Radkowski. Z samego startu jestem zadowolony, jednak pozostał pewien niedosyt, brakło szczęścia. Forma zwyżkowała, tydzień po Radkowie poprawiłem czas na Lysą Horę o ponad 2 minuty. Był to jeden z lepszych podjazdów w moim wykonaniu w całym sezonie. Forma i szczęście dopisały także podczas Rajczy Tour. Pogoda była wreszcie taka jak lubię czyli ciepło i słonecznie i udało się dojechać do mety w czołówce. Nie byłem jeszcze gotowy na 2 dobre starty w ciągu 2 dni i dzień później na ciekawej czasówce w Moravce pojechałem słabo. Następnym testem miał być Bahenec, nie udało się wystartować, w ramach rekompensaty poprawiłem czas na Przegibek o niecałe 30 sekund. Po zmianie terminu wyścigu na Pustevny następnym testem był Javorovy. W zeszłym roku pojechałem dobrze, w tym roku chciałem zaprezentować się jeszcze lepiej. Pojechałem bardzo dobrze jednak trochę brakło do podium.
Szczyt formy miał trafić na Pętlę Beskidzką, ciężko na to pracowałem, trzy królewskie treningi z przynajmniej 3000 metrów przewyższenia oraz kilka innych sprawiły, że byłem bardzo dobrze przygotowany do startu. Maraton zaczął się dobrze, na Zameczku byłem w czołówce. Trochę zbyt mocno pojechałem podjazd bo na szczycie brakowało sił i wyprzedzali mnie kolejno zawodnicy którzy wjechali ze stratą na Zameczek, nie wiadomo skąd pojawił się zawodnik którego nie było na starcie i wyglądał świeżo a większość zawodników była już ujechana. Jechałem w 2 grupie, z przodu było kilka osób a do naszej grupki dołączył się jakiś turysta na trekkingu. Jechałem na końcu i po zjeździe do Istebnej ten koleś nie wyhamował i wjechał w moją przerzutkę. Wszystko się pokrzywiło, przerzutka przestała działać poprawnie i nie mogłem korzystać z 2 ostatnich koronek. Grupa oczywiście odjechała i po próbach gonitwy odpuściłem i przez resztę rundy jechałem w większej grupie. Miałem jeszcze nadzieje na dobry rezultat gdy na 2 rundzie podczas stromego podjazdu mój łańcuch nie wytrzymał i strzelił. Już wtedy mi się odechciało i do mety dojechałem już bez walki. To był jeden z gorszych dni w całym roku. Myślałem, że czasówka na Zameczek poprawi mi humor, znowu coś nie poszło tak jak trzeba i pozostał niedosyt. To był punkt zwrotny tego sezonu. Od tego momentu już prawie nic nie wychodziło jak powinno. Wiele startów musiałem odpuścić, z różnych powodów, nie wszystkich zależnych ode mnie. Forma spadła, pomimo tego wystartowałem w Przełomach Wisłoka. Wyścig fajny lecz szybki, za szybki jak dla mnie. Organizacyjnie wszystko wyglądało dobrze, wreszcie normalny start, bez przekrętów. Tego nie można powiedzieć o Road Trophy. Organizacja startu była fatalna, wszyscy robili co chcieli a tracili na tym ci którzy uczciwie czekali na start. Czekanie pół godziny po to by startować z przodu nie miało sensu jak „Gwiazdy” przed samym startem wpychały się do przodu i tak startowało się z dalszego miejsca. Sytuacja na Pętli i Road Trophy skłoniły mnie do przemyśleń i podjęcia decyzji. Po RT przyszły spore wahania formy, kompletnie nie wyszły Górskie Mistrzostwa. Noga była, bomba jednak zrobiła swoje i do mety dojechałem ostatkiem sił. Główny cel drugiej części sezonu też musiałem odpuścić, wpływ na to miała kraksa z początku sezonu. Nie mogłem pojawić się na umówionych badaniach koniecznych do wyrobienia licencji. Przez cały sezon jakoś nie miałem chęci na wyrobienie licencji a przez pewne sprawy nie mogłem pojawić się w biurze zawodów dzień przed startem i bez licencji nie mogłem wystartować w GMP. Ostatnim startem przed roztrenowaniem była jazda Parami na Czas w Żmigrodzie. W październiku wziąłem jeszcze udział w Rajdzie z metą na Równicy gdzie zająłem 2 miejsce. W połowie października nastąpiło Zakończenie Sezonu, po ambitnej jeździe zająłem 3 miejsce. Dzień później zupełnie spontanicznie wziąłem udział w Uphilu na Stożek. Ciekawe zawody, ostatni raz na szlaku startowałem 10 lat temu. Po drodze były jakieś pojedyncze jazdy w terenie. Był to wyjazd sentymentalny, na MTB stawiałem swoje pierwsze kroki w tym sporcie. Nie poszło mi najgorzej i zakończyłem sezon dokładnie takim samym miejscem jak w ubiegłym roku w czasówce na Równicę. Myślę, że nie był to jednorazowy epizod i w przyszłości będę miał okazję wystartować w podobnych zawodach na MTB. Ostatnie dwa tygodnie października to już luźne jazdy i odstawienie roweru na całe 4 tygodnie. Po odpoczynku po 2 tygodniach wróciłem do treningów, najpierw na siłowni a później także na rowerze lub trenażerze.
Po sezonie przeanalizowałem i przemyślałem dokładnie wszystko i wyciągnąłem sporą liczbę wniosków:
- W całym okresie przygotowawczym, startowym i roztrenowania jeździłem i trenowałem sporo. Udało się znacznie podnieść poziom wytrenowania, ciężko będzie w przyszłości osiągnąć wyższy pułap. Nie jest to niemożliwe lecz trudne do zrealizowania. W tym celu zainwestowałem w miernik mocy. Studiowałem ten temat bardzo długo, przeczytałem sporo wiadomości, artykułów i opinii. Ze względu na fakt, że posiadam kilka rowerów grę wchodziły dwa rodzaje pomiaru mocy. Pomiar w piaście byłby dobry, lecz konieczność częstych zmian kaset i ustawień koła odrzuciłem ten rodzaj miernika. Pozostał tylko pomiar zlokalizowany w pedałach. Udało się załatwić w bardzo dobrej cenie testowy zestaw Garmin Vector 2. Nie wyglądał na używany i zdecydowałem się na zakup. Na razie uczę się jeździć z pomiarem, nie wiem czy jest dobrze ustawiony. Decyzja o zakupie pomiaru chodziła mi po głowie już rok temu. Przez rok myślałem czy warto i biorąc pod uwagę kilka czynników zdecydowałem się. Nie kupiłem pomiaru po to aby pokazać jaki jestem silny ani dlatego, że jest coraz bardziej popularny. Kupiłem go dlatego, że mój staż i doświadczenie jest na tyle duże, że warto spróbować wprowadzić coś nowego do treningu. Moje osiągnięcia są na tyle dobre, że dzięki pomiarowi będę łatwiej mógł określić swój poziom i spróbować go poprawić.
- Przed sezonem zrobiłem sobie ogólny zarys sezonu, co roku wygląda on tak samo, póki co nie będę go zmieniał bo jest dobry.
- Zbliżający się sezon podzieliłem na dwie części. Pierwsza zakończy się w czerwcu. Druga potrwa od połowy lipca do października. Zawsze sezon traktowałem jako jedną całość, zazwyczaj w pewnym momencie przychodził dołek i często nie było czasu na dłuższy trening. Forma w tym okresie falowała i często ten stan przeciągał się do końca sezonu. Przerwa w połowie sezonu dobrze mi zrobi. Zmniejszyłem liczbę ważnych startów do minimum i na nich będę się koncentrował.
- Przez kilka ostatnich lat zaliczyłem kilkadziesiąt startów, na większości z nich chciałem walczyć o wynik. Zazwyczaj to nie wychodziło i konieczne są zmiany. Przez lata startów poznawałem swoje słabe i mocne strony. W 2018 roku zamierzam startować w zawodach. Wyścigi a przynajmniej ich większość będę traktował treningowo. Przed każdym wyścigiem będę sobie ustalał cele i podczas wyścigu je realizował, nie będę się nastawiał na walkę o wynik. Nieraz tak było, że oczekiwania innych były za duże i jak nie wychodziło to był zawód. Swoją moc będę chciał pokazać na czasówkach czy wyścigach pod górę. Liczba takich startów nie będzie jednak przeważająca w kalendarzu.
- Sezon 2017 był decydujący przy ustalaniu kalendarza startów. Dam sobie jeszcze czas do Pucharu Równicy, jeżeli nic się nie zmieni w odniesieniu do 2017 roku to nie będę startował w Road Maraton. Nie mam zastrzeżeń do wysokości wpisowego, zabezpieczenia tras, pakietów startowych, bufetów czy nagród. Organizacja startu pozostawia jednak sporo do życzenia. Ustawienie maty na starcie lub wpuszczanie pojedynczo do sektora to nie jest duży problem. Mogłoby to wyeliminować cwanictwo do minimum. Klasyfikację Drużynową i „równe” traktowanie wszystkich uczestników pozostawię bez komentarza. To się chyba nigdy nie zmieni. Klasyfikacja Drużynowa w żaden sposób nie oddaje poziomu sportowego prezentowanego przez poszczególne „Teamy”. To by miało jakiś sens przy oddzielnych startach kategorii wiekowych.
- Przez kilka lat próbowałem dołączyć do czołówki jadącej w pierwszej grupie na wyścigach. Okazało się, że dołączenie do pierwszej grupy jest trudniejsze niż się w niej utrzymanie. Miałem okazję kilka razy jechać w pierwszej grupie. Zauważyłem, że w 20 – 30 osobowym peletoniku pracuje 5 – 10 osób a reszta trzyma się tylko po to by dać zmianę na finiszu. Każdy kto zna się na treningu, ściganiu i kolarstwie ten bardziej doceni tego który próbuje nadawać tempo peletonowi a także zachowa trochę sił na finisz nawet jeżeli go przegra z zawodnikiem który nie pracował na trasie. Patrzenie tylko i wyłącznie na wynik jest bez sensu. W tym roku na każdym wyścigu dałem chociaż jedną zmianę, nawet jak nie miałem już sił to przynajmniej na moment pojawiałem się na czele. Bardziej mnie to satysfakcjonuje niż „oczko” wyżej w wynikach.
- W minionym roku miałem okazję jeździć na rowerze z karbonową ramą. Poza zwiększoną sztywnością i zmniejszoną wagą nie zauważyłem większych różnic. Trochę na tym rowerze jeździłem, głównie na zawodach a także na weekendowych i grupowych treningach. Niestety jedna sytuacja jaka się zdarzyła w tym roku spowodowała, że być może straciłem tą ramę na zawsze. Podczas nieszczęsnej Pętli Beskidzkiej. Poza urwanym łańcuchem i rozregulowaną przerzutką skrzywił się hak i jego mocowane w ramie, przerzutka wyregulowana działała ale im dłużej jeździłem tym bardziej było wszystko wykrzywione. Po sezonie posłałem rower do serwisu. W międzyczasie skończyła się gwarancja na ramę i wszelkie naprawy lub wymianę ramy na nową będę musiał sfinansować z własnej kieszeni. Rower był oglądany przez kilku mechaników i nikt nie zauważył rysy na ramie. Po sezonie próbowano doprowadzić wszystko do porządku, nie pomogło wyprostowane haka, wymiana przerzutki na nową. Okazało się, że rama jest pęknięta, a przy próbie wyprostowania mocowania haka może zostać zupełnie uszkodzona. Zastanawiam się czy to naprawiać, znam kilka osób które jeżdżą już kilka lat na klejonej ramie czy wymieniać ramę na nową. Myślałem, że większego pecha mieć nie mogę, a jednak.
- W tym roku było kilkanaście osób na które mogłem liczyć niezależnie od sytuacji. Sporo jednak było osób które uważały mnie za oszusta. Jak nie potrafią mi dorównać poziomem to już szukają „dziur w całym”. Ciągle tylko słyszą, że „Ja jeszcze wygram ten wyścig” , „Ja wam jeszcze pokażę” , są to tylko słowa, z mówienia i obiecywania nic nie będzie. Czas biegnie szybko, zamiast go marnować można zacząć trenować. Im szybciej się coś zacznie tym będzie się bliżej celu.
- W tym sezonie wiele rzeczy mi się nie układało, wiele razy musiałem wybierać pomiędzy dwoma ważnymi elementami życia i nigdy nie były to wybory łatwe. Zdrowie, rodzina czy praca zawsze były, są i będą ważniejsze niż trening czy zawody. Mógłbym sądzić inaczej ale trzeba myśleć przyszłościowo, teraz inni mnie potrzebują, kiedyś ja będę potrzebował innych. Mam nadzieję, że w nowym sezonie takich wyborów będzie jak najmniej.
- W tym roku często trenowałem w grupie. Te treningi zazwyczaj nie wyglądały tak jak powinny. Często przed treningiem było zapowiadane, że trening będzie spokojny, będzie trenowana jazda w grupie. Nawet jeżeli początkowo tak było to trafiał się ktoś kto zobaczył, górkę, wiadukt i cokolwiek i od razu gaz a reszta za nim. Rzeczywistość okazywała się brutalna, jazda 40 - 50 km/h nie była spokojna a słabsi zawodnicy lub tacy co nie czują się dobrze w grupie mieli problem z utrzymaniem koła a co dopiero na dawanie zmian. Taki trening nie przynosi za wielu korzyści. Trenuje się po to by osiągnąć jak najlepszy poziom i pokazać go w zawodach. Zbytnie napalanie się na średnie, dystanse czy porównania z innymi na treningach najczęściej nie idzie w parze z dobrą jazdą na zawodach i weryfikacja umiejętności często jest brutalna. Ja dalej będę robił swoje, jak będzie trzeba to na treningi będę jeździł do Katowic, tam jest to lepiej zorganizowane i każdy znajdzie swoją grupę.
Ten sezon był długi, pełen różnych przygód, sytuacji i zdarzeń. Pomimo tych wszystkich sytuacji udało się zrealizować prawie wszystkie cele:
Plany na 2017:
Nawiązać do wyników z 2016 i próbować je poprawić - zrealizowane
Wygrać jakiś wyścig, czasówkę lub maraton – zrealizowane
Wyrobić licencję i znaleźć się w 10 na Mistrzostwach Polski Cyklosport – nie zrealizowane
Czerpać przyjemność z jazdy - zrealizowane
Zadbać o zdrowie – zrealizowane
Sezon startowy 2017:
W tym roku liczba startów była podobna do poprzednich lat. Większość startów była udana. Najgorsze rezultaty uzyskałem tam gdzie miałem pecha, najważniejsze, że udało się po raz pierwszy wygrać kategorię wiekową, było to co prawda na jednym etapie Road Trophy. Frekwencja może nie najwyższa, większość z rywali, podobno się oszczędzała przed kolejnymi etapami, ale zwycięstwo to zwycięstwo. Wypadło kilka imprez, m.in. Bahenec czy Górskie Mistrzostwa Polski.
- 1.Rozpoczęcie Sezonu – czasówka 02.04.17
Wynik: 2/34
Ocena: 5/5
- 2.Orzesze – czasówka 22.04.17
Wynik: 34/198 OPEN 7/25 A
Ocena: 5/5
- 3.Klasyk Annogórski – wyścig 06.05.17
Wynik: 59/220 OPEN 22/45 A
Ocena: 4/5
- 4.Bohuminska Casovka -czasówka 14.05.17
Wynik: 24/130 OPEN 7/19 A
Ocena: 5/5
- 5.Klasyk Radkowski – maraton 20.05.17
Wynik: 4/38 OPEN 2/3 M2
Ocena: 4/5
- 6.Rajcza Tour – maraton 03.06.17Bardzo dobry start. Prawie spóźniłem się na start. Nie przeszkodziło to mi w jeździe w czołówce. Na samym finiszu mógłbym urwać jeszcze kilka sekund.
Ocena: 5/5
- 7.Velka Cena Frydku Mistku – czasówka 17.06.17
Wynik: 40/118 OPEN 10/16 A
Ocena: 3/5
- 8.Tour de Javorovy – wyścig 18.06.17
Wynik: 7/39(114) OPEN 5/7A
Ocena: 5/5
- 9.Pętla Beskidzka – maraton 01.07.17
Wynik 47/57 OPEN 10/11 A
Ocena: 2/5
- 10.Zameczek – czasówka 02.07.17
Wynik: 9/86 OPEN 4/12 A
Ocena: 4/5
- 11.Przełomy Wisłoka – maraton 29.07.17
Wynik: 37/121 OPEN 11/22 A
Ocena: 4/5
- 12.Road Trophy – etapówka 12 – 14.08.17Jedyna etapówka w sezonie. Dobry początek, później żeby nie było za dobrze to musiałem mieć pecha. Jeden zawalony etap i po dobrym wyniku w generalce. Na plus 1 miejsce w kategorii na czasówce.
Ocena: 3/5
- 13.Górskie Mistrzostwa Jas-Kółek 27.08.17
Wynik: 8/20
Ocena: 2/5
- 14.Żmigród – czasówka parami 10.09.17
Wynik: 26/52 OPEN 11/11 A
Ocena: 4/5
- 15.Rajd z metą na Równicy 01.10.17
Wynik: 2/32
Ocena: 5/5
- 16.Zakończenie Sezonu – wyścig 14.10.17
Wynik: 3/17
Ocena: 4/5
- 17.Uphill Podium Stożek – czasówka 15.10.17
Wynik 16/48 OPEN 6/19 A
Ocena: 4/5
Cały sezon był bardzo dobry, przyjmując kryteria wynikowe jakie sobie założyłem to jako nieudane starty musiałbym zaliczyć: Górę Świętej Anny, Przełomy Wisłoka i Żmigród. To jedyne imprezy które w klasyfikacji generalnej kończyłem poza 10 w kategorii wiekowej. Ogólnie to tych nieudanych zawodów było więcej. Gdyby był organizowany konkurs na pechowca roku to moja kandydatura stałaby bardzo wysoko. Mam nadzieję, że w nadchodzącym roku pech mnie opuści. Zmieniam podejście do startów i może to pójdzie w parze ze szczęściem.
Poniżej przedstawiam zestawienie moich startów od 2009 roku, czyli od momentu kiedy amatorsko uczestniczę w zawodach.
Poza startami w zawodach sporo trenowałem, zaliczyłem sporo podjazdów i wpadło trochę rekordów czasowych, kilka z nich przypadkiem a kilka takich które ciężko będzie poprawić. Nie wszystkie rekordy są uwzględnione, kilka podjazdów muszę dodać dopiero do spisu.
Prawie wszystkie rekordy w 2017 roku:
Nie na wszystkich podjazdach poprawiłem swoje rekordy, większość z podjazdów zaliczyłem w latach 2011-2017, tak przedstawiają się najlepsze czasy w poszczególnych latach:
Dokładniejsze zestawienie z czasami wszystkich podjazdów w 2017 roku. W tabeli podałem także:
1. Orientacyjną moc podaną przez Stravę, nie jest to dokładny i pewnie sporo zawyżony pomiar, arkusz stworzony jest już na 2018 rok gdzie będę jeździł z pomiarem mocy.
2. Orientacyjną moc określoną w w/kg.
3. Tętno, nie zawsze dokładne, czasem jeździłem bez opaski.
4. Współczynnik VAM mówiący o szybkości pokonywania przewyższenia.
5. Punkty określone na podstawie Stravy a konkretnie zależności pomiędzy moim czasem a najlepszym czasem w 2017 zapisanym na Stravie. Punkty bazowe dla najlepszego czasu w danym roku są zależne od kategorri podjazdu, przyjąłem następujące wartości:
a. HC - 30 punktów
b. 1 - 25 punktów
c. 2 - 20 punktów
d. 3 - 15 punktów
e. 4 - 10 punktów
f. <4 - 5 punktów
Poniżej ranking stworzony przez Stravę:
1. Dla podjazdów na Śląsku:
2. Dla podjazdów w południowej Polsce:
Te wszystkie zestawienia mówią same za siebie. Byłem jednym z lepszych górali wśród kolarzy w Polsce w całym sezonie. Niektórzy uważają inaczej, że to jest niemożliwe i nieuczciwe. Zamiast kombinować niech się wezmą za trening. W następnych latach zamierzam zdobywać kolejny raz te same podjazdy i także nowe jeszcze nieodkryte. Czy będą podobne czasy, wyjdzie w praniu.
Liczbowo ten sezon był bardzo dobry. Lepszy od kilku ostatnich, ilość kilometrów i średnia prędkość w zasadzie nic nie mówią, liczy się jakość oraz sposób w jaki przekłada się to wszystko na rezultaty w ważnych momentach. Można jeździć szybko, sprawiać wrażenie mocnych a na zawodach nie pokazywać nic.
Z faktów wartych odnotowania w tym roku był krótki obóz treningowy w Jesennikach, wycieczka na Pradziada oraz solidnie przepracowany cały okres przygotowawczy.
Prawie wszystkie trasy w 2017:
Statystyki:
W sezonie 2018 szykuje się kilka zmian. Przygotowuję się do niego podobnie jak w ubiegłych latach. Same treningi w sezonie będą się nieco różnić. Planuję pojechać w sezonie na dwa obozy treningowe. Jeden prawdopodobnie w maju w Bukowinie, drugi w lipcu/sierpniu w Podgórzynie gdzie w tym roku odbędą się Górskie Mistrzostwa Polski. Ważnymi startami w pierwszej części sezonu będą czasówki górskie. W drugiej będę się starał przygotować do GMP.
Cele na 2018:
Mieć więcej szczęścia
Zaliczyć nowe podjazdy i poprawić rekordy na innych
Czerpać przyjemność z jazdy
Uzyskać formę podobną jak w 2017 i pokazać się z dobrej strony
Dobre wyniki w czasówkach i imprezach z cyklu Spac
Wystartować w Górskich Mistrzostwach Polski
Cele ( z * ):
Wygrać OPEN na jakiś zawodach
Powalczyć o medal na GMP
Osiągnąć wynik 5 W/kg na teście FTP
Cele ( z * ) są ambitne i nie będą miały wpływu na ocenę całego sezonu
Bardzo wstępny kalendarz startów na pierwszą część sezonu:
Bardziej szczegółowy kalendarz:
Takie małe porównanie mojej sylwetki na przestrzeni lat:
2009:( nr. 41 )
2011:
2013:
2015:
2017:
b. 1 - 25 punktów
c. 2 - 20 punktów
d. 3 - 15 punktów
e. 4 - 10 punktów
f. <4 - 5 punktów
Poniżej ranking stworzony przez Stravę:
1. Dla podjazdów na Śląsku:
2. Dla podjazdów w południowej Polsce:
Te wszystkie zestawienia mówią same za siebie. Byłem jednym z lepszych górali wśród kolarzy w Polsce w całym sezonie. Niektórzy uważają inaczej, że to jest niemożliwe i nieuczciwe. Zamiast kombinować niech się wezmą za trening. W następnych latach zamierzam zdobywać kolejny raz te same podjazdy i także nowe jeszcze nieodkryte. Czy będą podobne czasy, wyjdzie w praniu.
Liczbowo ten sezon był bardzo dobry. Lepszy od kilku ostatnich, ilość kilometrów i średnia prędkość w zasadzie nic nie mówią, liczy się jakość oraz sposób w jaki przekłada się to wszystko na rezultaty w ważnych momentach. Można jeździć szybko, sprawiać wrażenie mocnych a na zawodach nie pokazywać nic.
Z faktów wartych odnotowania w tym roku był krótki obóz treningowy w Jesennikach, wycieczka na Pradziada oraz solidnie przepracowany cały okres przygotowawczy.
Prawie wszystkie trasy w 2017:
Statystyki:
W sezonie 2018 szykuje się kilka zmian. Przygotowuję się do niego podobnie jak w ubiegłych latach. Same treningi w sezonie będą się nieco różnić. Planuję pojechać w sezonie na dwa obozy treningowe. Jeden prawdopodobnie w maju w Bukowinie, drugi w lipcu/sierpniu w Podgórzynie gdzie w tym roku odbędą się Górskie Mistrzostwa Polski. Ważnymi startami w pierwszej części sezonu będą czasówki górskie. W drugiej będę się starał przygotować do GMP.
Cele na 2018:
Mieć więcej szczęścia
Zaliczyć nowe podjazdy i poprawić rekordy na innych
Czerpać przyjemność z jazdy
Uzyskać formę podobną jak w 2017 i pokazać się z dobrej strony
Dobre wyniki w czasówkach i imprezach z cyklu Spac
Wystartować w Górskich Mistrzostwach Polski
Cele ( z * ):
Wygrać OPEN na jakiś zawodach
Powalczyć o medal na GMP
Osiągnąć wynik 5 W/kg na teście FTP
Cele ( z * ) są ambitne i nie będą miały wpływu na ocenę całego sezonu
Bardzo wstępny kalendarz startów na pierwszą część sezonu:
Bardziej szczegółowy kalendarz:
Takie małe porównanie mojej sylwetki na przestrzeni lat:
2009:( nr. 41 )
2011:
2013:
2015:
2017:
komentarze
Bardzo rozbudowane podsumowanie sezonu. Życzę zrealizowania wszystkich celów :)
Cena Continenttalu to czasówka pod górę? Patrycjusz - 12:16 środa, 3 stycznia 2018 | linkuj
Komentuj
Cena Continenttalu to czasówka pod górę? Patrycjusz - 12:16 środa, 3 stycznia 2018 | linkuj