Trening 8
Niedziela, 10 marca 2019 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, b'Twin 2019, Trening 2019
Km: | 112.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:13 | km/h: | 26.56 |
Pr. maks.: | 56.00 | Temperatura: | 5.0°C | HRmax: | 157157 ( 80%) | HRavg | 136( 69%) |
Kalorie: | 1976kcal | Podjazdy: | 870m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wyjazd dzisiaj na trening to był jeden z głupszych pomysłów jakie ostatnio przyszły mi do głowy. Temperatura poniżej 3 stopni i silny wiatr potęgujący zimno nie są tym czego mój organizm potrzebuje i jazda w tych warunkach może przynieść także skutki negatywne, np. infekcje z którą będę musiał walczyć przez kilka dni. Miał to być taki rodzaj testu i tylko dlatego zdecydowałem się na trening na zewnątrz. Chwile zastanawiałem się jak się ubrać ale szybko dobrałem odpowiedni zestaw i w drogę. Wyjechałem kilka minut wcześniej niż wczoraj, wiatr był jakby mniej odczuwalny a organizm dosyć dobrze wypoczęty. Po kilku minutach spokojnej jazdy gdy wjechałem na główną drogę to zaczęła się walka z wiatrem. Planowałem często zmieniać kierunek aby odcinki pod wiatr były jak najkrótsze a w samej końcówce nie musieć walczyć z czołowymi podmuchami. Taka taktyka zdała dzisiaj egzamin. Na początku miałem trochę dłuższy odcinek z wiatrem a następnie jechałem z czołowym lub bocznym wiatrem. Cały czas starałem się jechać równym tempem i trzymałem względnie stałą moc. Jechało się całkiem dobrze i nawet nie odczuwałem doskwierającego chłodu. Znowu miałem problem z wyjęciem czegokolwiek z kieszonki i przy każdej próbie wolałem się zatrzymać. Po wjeździe do Czech zrobiło się trochę cieplej, przynajmniej tak wskazywał termometr. Wiatr na otwartej przestrzeni był bardziej odczuwalny ale zbliżałem się do momentu w którym miałem zmienić kierunek jazdy i skorzystać trochę z wiatru wiejącego w plecy. Nie było tak dobrze, przez pewien czas walczyłem jeszcze z wiatrem bocznym a po wjeździe do Karwiny już jechałem z wiatrem. W mieście skorzystałem ze ścieżek rowerowych. Po wjeździe do Polski trochę przekombinowałem i zamiast jechać najprostszą drogą do Pruchnej pojechałem przez Babilon. Nadrobiłem trochę drogi i przy okazji zaliczyłem kilka dodatkowych podjazdów na których moja dyspozycja w dalszym ciągu jest słaba. Później dosyć szybkim tempem dojechałem do Zaborza by zacząć kolejną potyczkę z przeciwnym wiatrem. Czułem zbliżający się kryzys a także nadciągające z południowego zachodu chmury deszczowe. Na wszelki wypadek wciągnąłem żela którego wziąłem profilaktycznie i jechałem dalej. Jechało się ciężej ale mogło być gorzej. Dojeżdżając już do Świętoszówki zaczynało kropić. Z każdą chwilą opady były mocniejsze. W Jaworzu wpadłem na kolejny niezbyt trafny pomysł i skręciłem na rondzie w prawo zamiast jechać najkrótszą drogą. W Jaworzu rozpadało się na dobre. Do końca podjazdu dojechałem w strefie 2 a później odpuściłem. Miałem zrobić jeszcze rozjazd ale pojechałem prosto do domu. Najdłuższy i chyba najtrudniejszy trening w tym roku zaliczony. Mogę powiedzieć, że jest trochę lepiej ale wciąż dużo brakuje do dobrego poziomu. Wydłużyłem już czas aktywności do 4 godzin i na razie nie mam dużych niekontrolowanych kryzysów podczas jazdy. To co mnie spotkało jest procesem zupełnie dla mnie naturalnym. Wyeliminowanie tego problemu powinno nastąpić w ciągu kilku tygodni regularnych treningów. Nie żałuje, że pojechałem na trening, na trenażerze bym się męczył a pomimo wielu obaw nie odczułem żadnych niepożądanych skutków treningu w tych warunkach.







