Trening 35
Wtorek, 28 kwietnia 2020 Kategoria Szosa, Samotnie, blisko domu, 0-50
Km: | 45.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:46 | km/h: | 25.47 |
Pr. maks.: | 61.00 | Temperatura: | 18.0°C | HRmax: | 181181 ( 92%) | HRavg | 135( 69%) |
Kalorie: | 1125kcal | Podjazdy: | 880m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Bardzo przyjemny poranek zachęcał do wyjścia z domu. Zrobiłem co miałem do zrobienia i o 8:30 wyjechałem w tradycyjnym kierunku. Prowizorycznie zabrałem do kieszonki rękawki które się jednak nie przydały bo nawet na zjazdach było ciepło. Na początek kontrola robót przy łataniu dziur, wpadłem jak śliwka w kompot. Roboty dopiero w połowie i na ostatnich metrach napotkałem kilkanaście dziur, chcąc je minąć bezpiecznie musiałem jechać poniżej 10 km/h. Na szczęście to jedyne przeszkody przed dojazdem do Przegibka. Nie zapomniałem o solidnej rozgrzewce, najpierw tradycyjne schodki a później finisz na kreskę ale źle dobrałem przełożenie i brakło kilku ząbków aby dać z siebie wszystko. Po tej rozgrzewce czułem się już ujechany a trening w zasadzie się jeszcze nie zaczął. Jakoś dojechałem do Straconki i ruszyłem mocno pod górę. Pierwsza minuta mocnej jazdy nie poszła tak jak powinna, przy kolejnych było jednak coraz lepiej i ostatnie powtórzenie w 1 serii weszło już prawie idealnie. Zjazd względnie spokojny, na początek wsunąłem potężną dawkę węglowodanów a później skupiłem się na technice. Zjechałem do skrzyżowania od którego na Przegibek jest dokładnie 4 kilometry. Po krótkiej przerwie i chwili spokojnej jazdy ruszyłem znów mocniej. Drugi podjazd i powtórzenia wyszły całkiem nieźle, przy ostatnim miałem jeszcze rezerwy ale nie chciałem niepotrzebnie wskakiwać do 7 strefy jak wszystkie poprzednie minutówki robiłem w 6 strefie mocy. Myślałem, że będzie gorzej zwłaszcza, że mój ostatni trening w 6 strefie mocy nie wypadł najlepiej i na krótszym odcinku nie byłem w stanie utrzymać nawet 390 Wat. Przez przełęcz przejechałem bez zatrzymywania i skupiłem się na technice zjazdu. Najpierw coś zjadłem, w momencie gdy droga zaczęła bardziej opadać w dół złożyłem się do zjazdu. Co jakiś czas lekko dokręcałem tylko raz używając hamulców na jednym z łuków na którym zawsze mam problem z dobraniem najbardziej optymalnego toru jazdy. Już myślałem, że będzie to najlepszy zjazd w moim wykonaniu w tym roku gdy około 500 metrów przed końcem z parkingu wyjechał samochód do którego dojechałem około 150 metrów przed przystankiem gdzie kończy się właściwy zjazd i musiałem wytracić prędkość. Dalej jechałem już spokojnie. Na długim, ciągnącym się podjeździe w Olszówce złapałem dobry rytm i jechałem równym tempem. Chcąc minąć remonty zdecydowałem się wracać dłuższą i trudniejszą trasą. Przejazd ulicą Skarpową to porażka, sporo samochodów. wyprzedzających na centymetry po to aby kilkanaście metrów dalej się zatrzymać, sporo dziur i ubytków w nawierzchni wybijających z rytmu. Dopiero na zjeździe ścieżka rowerową było lepiej i spokojniej. Na koniec dołożyłem jeszcze jeden krótki podjazd i minąłem kolejny remontowany odcinek i ruch wahadłowy. W nagrodę miałem 1500 metrowy zjazd do samego dołu./ to pozwoliło zluzować nogę. Na jutrzejszym treningu chciałbym zaliczyć większość okolicznych krótkich podjazdów, dawno nie trenowałem w tej okolicy i miła odmiana od Przegibka się przyda.