Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrKukla2 z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 229777.38 kilometrów w tym 8243.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.36 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2421965 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 104.00km
  • Czas 04:02
  • VAVG 25.79km/h
  • VMAX 59.00km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 184 ( 94%)
  • HRavg 143 ( 73%)
  • Kalorie 2854kcal
  • Podjazdy 2030m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 39

Poniedziałek, 4 maja 2020 · dodano: 04.05.2020 | Komentarze 0

Wczoraj nie udało się wyjechać na trening. Przerwy w opadach były krótkie, nawet drogi w tym czasie nie obeschły. Nie chciałem jeździć w deszczu a na trenażer też nie maiłem ochoty wiec zrezygnowałem z treningu. Był to duży błąd bo pociągnął za sobą kilka kolejnych. Wypocząłem po ostatnich treningach i na tym kończą się plusy. Kolejny dzień przywitał piękną pogodą więc ruszyłem z samego rana co było kolejnym błędem. W sumie mógłbym nie wyjeżdżać z domu lub odpuścić mocny trening, stając rano na wadze rwałem włosy z głowy, w tym roku nie widziałem takiej wartości na wadze, od wczoraj przybyło ponad kilogram, jeden dzień wolnego, mało ruchu i już takie rzeczy. Kilka razy sprawdzałem wagę ale nie chciała pokazać innych wartości. Zjadłem normalne śniadanie i ruszyłem na trening. Było zimno, za zimno jak dla mnie. Noga niby nie była zła ale czegoś mi brakowało. Pierwszy podjazd jakoś wjechałem, kolejny dopiero był za Bielskiem wiec miałem dużo czasu na rozkręcenie nogi. Dawno nie jechałem o tej porze prze miasto i było sporo samochodów, kilka razy przytrzymało mnie na światłach. Wyjeżdżając z Bielska ruszyłem mocniej, pierwsza część rozgrzewki poszła jako tako. Drugą chciałem zrobić na podjeździe pod Orle Gniazdo. Już wtedy czułem, że pod nogą nie ma odpowiednich pokładów mocy, liczyłem na to, że pójdzie lepiej na kolejnym podjeździe. Na zjeździe z Orlego trafiłem na mokrą nawierzchnie i pierwszy raz od dawna wybrudziłem rower. Na zjeździe zmarzłem, nie umiałem się rozkręcić, 7 stopni na termometrze dyskwalifikowało mnie z walki o dobry czas na podjeździe pod Salmopol. Mimo przeszkód nie poddałem się. Zatrzymałem się przed podjazdem, rozebrałem nogawki aby nie przeszkadzały, zbędnego balastu nie mogłem się pozbyć. Gdy nadeszła godzina próby ruszyłem mocno i tylko ze startu mogę być zadowolony, dawałem z siebie dużo na początku ale cała para szła w gwizdek. Nigdy nie radziłem sobie dobrze w niskich temperaturach a do tego musiałem walczyć z przeciwnym wiatrem. W normalnych warunkach i przy dobrej nodze po takim początku mógłbym kontynuować jazdę tym tempem ale niestety słabłem z każdą minutą. Wyjechałem się na początku pod wiatr i w momencie gdy miałem dołożyć nie było już z czego, brakowało 10-15 Wat, czas był słaby a nie było gdzie już zyskać. Ostatnie 1500 metrów miałem już iść na maksa i tak było tylko nie była to moc do której jestem przyzwyczajony i na jaką mnie stać ale ledwie 330 Wat co przy dzisiejszej wadze dawało tylko 5 W/kg. Walczyłem do końca ale na nic już nie liczyłem, jechałem na limicie i miałem niewielką przewagę nad swoim najlepszym czasem. Nie miałem już z czego zafiniszować. Poprawiłem swój czas o 10 sekund co dzisiaj było sukcesem a w normalnych warunkach porażką i kompromitacją. Stać mnie spokojnie na lepszy wjazd ale ciągle czegoś brakuje. Tyle rzeczy dzisiaj zawiodło i miałem ochotę na szczycie rzucić rowerem ale opamiętałem się w ostatniej chwili. W bardziej sprzyjających warunkach i lepszym dniu podejmę jeszcze raz próbę poprawy rekordu bo obecny nie zadowala mnie i przy tym co pokazałem ostatnio na Kubalonce wygląda bardzo słabo. Przez zjazdem zapomniałem ubrać kurtkę i musiałem się drugi raz zatrzymać. Nie udało się to co sobie zaplanowałem ale zebrałem się w sobie i ruszyłem na kolejne podjazdy. W planie była Kubalonka i Zameczek. Nie chciało mi się zjeżdżać do ronda wiec skręciłem w odkryty niedawno skrót i zaliczyłem krótki, wymagający podjazd. Na szczycie chwila przerwy na podziwianie widoków i zmiana decyzji o trasie. Zamiast na Kubalonkę ruszyłem do Wisły chcąc zaliczyć nieznane podjazdy. Pierwszy z nich okazał się fiaskiem, dojechałem do końca asfaltu i musiałem zawrócić, na przejeździe kolejowym pracowały służby porządkowe i zalecono mi zawrócić. Płyty wyglądały ciekawie ale musiałem obejść się smakiem. Drugi nieznany mi odcinek zaczynał się na rondzie w Wiśle. Skręciłem na zachód w kierunku Dziechcinki. Nawierzchnia pozostawiała do życzenia ale ruch był niewielki. Po 2500 metrach lekkiego podjazdu nachylenie gwałtownie wzrosło, droga zwęziła się i tak przez prawie kilometr. Jechałem z dużą rezerwą na bardzo niskiej kadencji. Podjazd skończył się nagle i musiałem zawrócić. Zjazd asekuracyjny, gdy zrobiło się szerzej sięgnąłem po bidon który na wertepach prawie wypadł mi z ręki, później podobna sytuacja z batonem. Z ulgą odetchnąłem gdy znalazłem się na rondzie. Zamyślony jechałem w kierunku Malinki i prawie przegapiłem skręt na ostatni nieznany mi odcinek. Podjazd trochę mnie zawiódł, skończył się szybko a nachylenie nie przekroczyło na moment 10 %. W końcówce fajne widoki ale nie zatrzymywałem się na zdjęcia. Po zjeździe doceniłem zalety chusty Buff i obowiązku zasłaniania ust i nosa. Cała Malinka była w dymie i bez chusty nie dało się oddychać. Na podjeździe pod Salmopol noga podawała nieco lepiej, były rezerwy a przy wyższej temperaturze mój organizm pracował wydajniej. W niezłym czasie i co najważniejsze po równej i efektywnej jeździe znalazłem się na szczycie. Przed zjazdem ubrałem kurtkę i ruszyłem spokojnie w dół. Po przejechaniu nierównego odcinka i wyprzedzeniu ciężarówki którą goniłem cały podjazd przyłożyłem się do jazdy i druga cześć zjazdu wyglądała dużo lepiej pod względem zarówno technicznym jak i szybkościowym. Po zjeździe zatrzymałem się w sklepie bo w bidonach już było sucho, napełniłem oba aby nie brakło wody. Do Bielska mimo, że pod wiatr dojechałem szybko i sprawnie, musiałem trochę nadłożyć drogi bo aż dwa radiowozy stały na skrzyżowaniu na którym zwykle wykonuje niedozwolony manewr aby skrócić sobie drogę do domu. Zaliczyłem dodatkowy podjazd dający 30 metrów przewyższenia. W domu miało być 2000 metrów i wyszła nadwyżka. Długi podjazd w Olszówce pokonałem w niezłym tempie. Na zjeździe odpuściłem bo był duży ruch i trening zakończyłem krótkim akcentem na stromym podjeździe. Na luzie dojechałem do domu. Zaskoczyła mnie duża ilość samochodów i turystów w górach, po weekendzie zwykle były pustki. Z dzisiejszego dnia jestem w połowie zadowolony, rano nogi nie współpracowały, później było lepiej. Zaliczyłem dobry trening, kolejny z 2000 metrów przewyższenia, mimo sporych przeszkód i niesprzyjających okoliczności poprawiłem swój czas na Salmopol. W tym roku jeszcze tam wrócę i spróbuje drugi raz bo wiem, ze stać mnie na więcej. Na to co się działo dzisiaj miało wpływ wiele czynników i nie mogę być zaskoczony, że nie zagrało jak trzeba. To, że jestem bardzo chimerycznym „kolarzem” dzisiaj znowu zostało potwierdzone. Mam nadzieje, ze podejścia do kolejnych podjazdów będą bardziej efektywne i pokażą moje możliwości. Z drugiej strony wybrałem bardzo niewdzięczny podjazd, żeby znaleźć się 10 miejsc wyżej w zestawieniu potrzeba czasu o 30 sekund lepszego. Poprawa o 10 sekund pozwoliła przesunąć mi się z 109 na 106 miejsce na segmencie. Liczyłem na top 100 do czego brakło 15 sekund. Moje niezadowolenie jest uzasadnione i wynika tylko z faktu dużych oczekiwań i presji jaką sam na siebie narzuciłem. Na kolejnych podjazdach jestem w stanie osiągnąć czasy dające miejsce w Top 10 i nad tym teraz będę pracował i się skupiał. Moc w nogach jest, trzeba tylko trafić z dyspozycją i to potwierdzić.



Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa ciepr
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]