Trening 47
Środa, 20 maja 2020 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Samotnie, Szosa
Km: | 77.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:33 | km/h: | 30.20 |
Pr. maks.: | 73.00 | Temperatura: | 18.0°C | HRmax: | 154154 ( 78%) | HRavg | 136( 69%) |
Kalorie: | 1688kcal | Podjazdy: | 780m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Na ten dzień miałem już gotową trasę ale wypadły sprawy które spowodowały, że musiałem skrócić trening o godzinę i zmienić trasę, skrócił się dystans ale wzrosła ilość przewyższeń ale również ilość i długość odcinków z dziurawą i nierówną nawierzchnią. Pogoda była przeciętna, niby słonecznie ale dosyć chłodno i wiatr. Ciężko było wstrzelić się w aurę z odpowiednim strojem i ostatecznie pojechałem na krótko z rękawkami i rękawiczkami w kieszeni które się nie przydały. Doszedłem już do takiego momentu w sezonie w którym już po kilku minutach jestem w stanie ocenić czy mam dobry czy zły dzień. Początek trasy prowadził pod górę, jechałem takim tempem aby nie wykraczać poza 11 strefę a na trudniejszym odcinku trzymałem się drugiej strefy. Kilka minut jazdy i jeden 300 metrowy podjazd pozwolił stwierdzić, że noga jest całkiem dobra i kreci lepiej niż we wtorek. Początek trasy prowadził głównymi drogami, dosyć szybko dojechałem do ronda w Jaworzu. Tam też ruszyłem z kopyta, ciężko było wstrzelić się w odpowiednią strefę mocy ale z czasem jechałem już głownie w strefie 2 na dosyć równej kadencji i bez skoków tętna co ostatnio było normą. Po przejechaniu przez Jasienicę skierowałem się na Skoczów ale chciałem za wszelką cenę minąć to miasto ze względu na roboty drogowe na Wiślance tworzące gigantyczne korki. Do Ustronia dojechałem bocznymi, dziurawymi, częściowo rozkopanymi drogami przez Górki Wielkie. Momentami tak trzęsło, że modliłem się aby rower się nie rozleciał. Nie było tak źle ale trochę czułem nadgarstki po kilku takich odcinkach. Praktycznie do końca trasy jechałem raz lepszą, raz gorszą drogą walcząc z zmiennym wiatrem. Sporym ułatwieniem na gorszej jakości nawierzchni ach było to, że ruch samochodów był niewielki. Mimo optymalnej temperatury nie oszczędzałem picia w bidonach i jadłem regularnie. Kilka razy musiałem mocno zwolnić, ale sytuacji w których konieczny był postój praktycznie nie było. Na koniec dołożyłem sobie podjazd i w domu pojawiłem się kilka minut przed planowanym powrotem. Po drodze dołożyłem kilka kilometrów, jechałem dobrym tempem i miałem zapas czasowy. W sumie ten trening był jednym z lepszych, równiejszych w ostatnim czasie, mimo tego, że nieźle sobie radzę w beztlenie, moja jazda podprogowa nie wyglądała zbyt dobrze ale wygląda na to, że wszystko idzie ku dobremu. Oby tak dalej i po mocnych próbach czasowych będę w stanie jeszcze przejechać w dobrym tempie kilka podjazdów z czym ostatnio był problem.

