Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrKukla2 z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 229777.38 kilometrów w tym 8243.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.36 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2421965 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 96.00km
  • Czas 03:52
  • VAVG 24.83km/h
  • VMAX 67.00km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • HRmax 183 ( 93%)
  • HRavg 142 ( 72%)
  • Kalorie 2744kcal
  • Podjazdy 2230m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 49

Sobota, 23 maja 2020 · dodano: 24.05.2020 | Komentarze 0

Pierwszy konkretny sobotni trening w tym roku. Zwykle w soboty nie jeździłem, szykowałem się na niedzielę i postanowiłem to zmienić. Najlepsza opcja jaka była to wyjazd rano i powrót przed zapowiadanymi opadami deszczu. Tak też zrobiłem, byłem gotowy na wyjazd o 7 i ruszyłem nawet kilka minut wcześniej. Na starcie mała niespodzianka, słaba bateria miernika mocy, liczyłem na to, że wytrzyma cały trening i nie wracałem się do domu po nowe baterie. Ruszyłem w dosyć niskiej temperaturze ale byłem odpowiednio ubrany i czułem się komfortowo. Po kilku minutach jazdy stwierdziłem, że nie jest to mój dzień, nogi jakieś słabe i ciężko było czerpać przyjemność z jazdy. Potwierdził to podjazd na Przegibek gdzie męczyłem się strasznie, na zjeździe puściłem się odważnie, nic mi nie przeszkadzało i szybko dostałem się do Międzybrodzia. W drugiej części zjazdu walczyłem z przeciwnym ale niezbyt silnym wiatrem. Po zjeździe zacząłem myśleć o rozgrzewce która była konieczna aby wskoczyć na właściwe obroty. Gdy tylko skończył się krótki zjazd nad jeziorem to ruszyłem mocniej, mocny początek nie znalazł odzwierciedlenia w końcówce, nie utrzymałem stałej mocy, odzwyczaiłem się jazdy po płaskim i nawet mocne akcenty mi nie wychodzą gdy nachylenie terenu jest niskie. Po pierwszym postoju na trasie znowu musiałem się rozkręcić. Druga tempówka była już dużo lepsza, na stałej mocy i kadencji. Przed podjazdem dnia którym dzisiaj była Łysina musiałem zrzucić zbędne warstwy ciuchów. Temperatura była niższa niż podczas ostatnich prób czasowych, ledwie 8 stopni, zwykle nie był to mój klimat i w sumie niczego po obie nie oczekiwałem. Bałem się zostawiać w krzakach bidony czy zbędne na podjeździe rzeczy wiec jechałem ze zbędnym balastem wynoszącym około 2 kilogramy. Ruch na drodze był tak duży, że nie byłem w stanie się rozpędzić i ruszałem praktycznie z miejsca. Start był efektywny i początek wyglądał obiecująco. W głowie zapaliła się lampka i po chwili zluzowałem trochę bo takiej mocy na całym podjeździe nie byłbym w stanie utrzymać. Jechałem cały czas równo i mocno do łuku w prawo, po nim niepotrzebnie zwolniłem, blisko 20 Wat mniej generowałem przed kolejnym łukiem. Straciłem tutaj kilka sekund, niby nic a miało znaczenie. Przed krótkim zjazdem na moment zrzuciłem ząbek niżej i wróciłem do mocy rzędu 360-370 Wat, wahałem się czy wrzucać blat na zjeździe i znów kilka sekund w plecy. Niezbyt płynnie zacząłem najtrudniejszy fragment podjazdu, do budynków jechałem z delikatną rezerwą którą wykorzystałem za skrzyżowaniem. Jechałem już co mam licząc, że uda się wjechać poniżej 10 minut do wypłaszczenia. Niestety brakło kilku sekund, z poprzedniego czasu urwałem dokładnie minutę, dużo i mało. Wygenerowałem życiową moc w czasie 10 minut, okazało się, że ponad połowę podjazdu jechałem z niesprzyjającym wiatrem. Do najlepszych na segmencie straciłem ponad 30 sekund co pozostawiło drobny niedosyt. Gdybym wjechał 5 sekund szybciej to niedosyt byłby mniejszy. Zabrakło mi motywacji aby dać z siebie wszystko na ostatnich 500 metrach do punktu widokowego i ten odcinek przejechałem już spokojniej. Na drodze było pełno pieszych i nawet nie dojechałem do końca asfaltu tylko w momencie gdy droga zaczęła opadać w dół zawróciłem. Przed stromym zjazdem zatrzymałem się, złapałem oddech, uzupełniłem zapasy energii i ruszyłem w dół. Zjazd wyglądał równie dobrze jak podjazd. W głowie miałem jeszcze 3 podjazdy i chciałem je pojechać mocniejszym tempem niż w ostatnią niedziele gdy po maksymalnym tempie na podjeździe nie byłem w stanie generować dobrej mocy. Miałem dużo czasu aby trochę się zregenerować, na podjazdach odpuszczałem, wypłaszczenia i zjazdy też pokonywałem z rezerwami. Sprawnie dojechałem do Czernichowa i w gratisie zaliczyłem podjazd ul. Widokową, wjechałem tak aby tylko zaliczyć podjazd i przygotować się na Żar. Założyłem sobie, że przez 18 minut będę generował średnio 300 Wat. Początek potraktowałem ulgowo a mocniej ruszyłem dopiero za pierwszym łukiem w lewo. Wykalkulowałem, że po 18 minutach będę zaczynał zjazd i tej wersji się trzymałem, nachylenie podjazdu nie jest stałe więc i moc nie była zbyt równa. Odcinek wymierzyłem co do joty i na wypłaszczeniu przed zjazdem pojawiłem się po 18 minutach generując w tym czasie ponad 300 Wat. Na szczycie nie było zbyt dużo ludzi więc zrobiłem dłuższy postój i ruszyłem w dół z myślą o kolejnym technicznym i możliwie szybkim zjeździe. Gdy tylko wdrapałem się na pagórek puściłem hamulce. Zjazd wyglądał nieźle, udało się ominąć wszystkie dziury i technicznie pokonać zakręty, momentami mogłem jechać szybciej ale to szczegół. Czas przestał być moim sprzymierzeńcem i na planowany Nowy Świat nie byłem w stanie wjechać. W zamian za to zaliczyłem inny, krótszy ale równie trudny podjazd – Groniaki. Jechałem tam kilka razy, zawsze na maksa, dzisiaj chciałem wjechać równo w 5 strefie mocy. Udało się generować dobrą moc przez 6 minut, jechałem na bardzo niskiej kadencji, dużo na stojąco, dużego pola manewru nie miałem bo nachylenie rzędu 16-18 % trzymało na prawie 1000 metrach. To już jest Sztajfa, nie lubię takich podjazdów ale zwykle sobie na nich dobrze radze z prostego powodu, chce podjeżdżać jak najkrócej aby szybko mieć podjazd za sobą. Dzisiaj czułem się nawet nieźle ale mając kilka podjazdów w nogach zapasów nie miałem zbyt dużych ale gdybym wiedział to urwałbym około 5 sekund co dałoby rekordowy czas. Na zjeździe znów puściłem się odważnie i szybko byłem na głównej drodze. Na deser pozostał tylko Przegibek. Byłem już ujechany ale w dobrym tempie wjechałem na szczyt. Znowu plecy dały o sobie znać i zrezygnowałem z szybkiego i technicznego zjazdu. Gdy tylko znalazłem się w Bielsku to zaczęło padać, w lekkim deszczu jechałem do domu, wybrałem najkrótszą trasę, nie był to zbyt dobry wybór, na głównych drogach duży ruch i kilka razy przytrzymały mnie skrzyżowania i światła. Pozostało przedostać się przez Lotnisko gdzie też tłumy i byłem w domu. Wyrobiłem się w czasie który sobie założyłem. Za dużo straciłem na postojach przez co nie wjechałem na Nowy Świat. Dobry trening za mną a nogi zaczynają wreszcie ze mną współpracować i od razu widać efekty. Nie spodziewałem się życiowej mocy na 10 minut, po raz kolejny sam siebie zaskoczyłem. Najwyższy czas zmienić koła na lżejsze i atakować kolejne podjazdy i łamać rekordy.



Informacje o podjazdach:


Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa tegoa
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]