Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrKukla2 z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 229777.38 kilometrów w tym 8243.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.36 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2421965 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 87.00km
  • Czas 03:30
  • VAVG 24.86km/h
  • VMAX 65.00km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 182 ( 93%)
  • HRavg 138 ( 70%)
  • Kalorie 1730kcal
  • Podjazdy 1800m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 55

Poniedziałek, 1 czerwca 2020 · dodano: 02.06.2020 | Komentarze 0

Niezbyt szczęśliwy początek kolejnego miesiąca. Nastawiłem się na trening w górach, w ciągu dnia kilka razy pojawiła się spora niepewność i niewiele brakowało abym w ogóle nie wyjechał z domu na trening. Wychodząc z pracy byłem jednak bardzo pozytywnie nastawiony i nawet spore opóźnienie spowodowane obowiązkami które musiałem wypełnić nim wyjechałem nie wpłynęło na moją motywacje. Wyjechałem przed 16 i pierwszy raz od miesiąca nie musiałem śpieszyć się do domu, cel miałem jeden, poprawić swój czas na Przegibek. Zanim tam dojechałem już zaliczyłem kilka wpadek i nieprzyjemnych sytuacji. Pierwsza z nich miała miejsce już kilkaset metrów od domu, wjeżdżając do lasu pojawiła się mokra nawierzchnia i kilka jezior na drodze. Pierwsze przejechałem z minimalną prędkością i praktycznie nie ubrudziłem roweru. Przy kolejnym już nie miałem tyle szczęścia, byłoby to możliwe gdyby nie zbliżający się z bardzo dużą szybkością samochód. Wybierając miedzy wybrudzeniem roweru a prysznicem z góry na dół przystałem na pierwsza opcję, przejechałem szybko przez ogromną kałuże a gdy samochód z impetem wjechał w wodę słyszałem rozprysk za sobą ale woda mnie nie dotknęła. Kolejne dwie sytuacje miały miejsce na skrzyżowaniach już w Bielsku, tam kilku kierowców znowu dawało popis szybkości i nie sygnalizowało swoich zamiarów, przekonał się o tym boleśnie jeden pieszy który musiał uciekać z jezdni i potknął się o krawężnik. Nic poważnego mu się nie stało ale jego winy nie było, przechodził prawidłowo przez przejście dla pieszych a kierowca nawet nie zwolnił. Bałem się co będzie dalej ale nie było tak źle. Jakoś się rozgrzałem przed podjazdem na Przegibek, nie chciałem się zatrzymywać przed rozpoczęciem czasówki i dlatego już w domu ubrałem się jak najlżej a cieplejsze ciuch wziąłem do kieszeni. Dosyć szybko znalazłem się w Straconce. Gdy nadeszła godzina próby to ruszyłem z kopyta. Początek wyglądał obiecująco ale na tym mógłbym zakończyć opis mojej walki z czasem na tym podjeździe. Jechałem cały czas równo, jednak czas szybko leciał. Już w połowie miałem za słaby czas jak na walkę o rekord. Walczyłem do końca ale swojego najlepszego wyniku nie poprawiłem. Nie udało się wskoczyć do TOP 10 na tym podjeździe i dla mnie to rozczarowanie. Rozczarowany jestem warunkami które po raz kolejny były niesprzyjające, marzyłem o tym aby jechać przy bezwietrznej pogodzie ale znów z tego nic nie wyszło, wiatr hulał na całym podjeździe i to on rozdawał karty. Na szczycie miałem ochotę rzucić rowerem ale w porę się opamiętałem, odechciało mi się dalszej jazdy ale nie chciałem marnować czasu bo kto wie kiedy po pracy znowu będę mógł wyskoczyć na kilka godzin w góry. Na technicznej części zjazdu do Międzybrodzia trochę sobie poszalałem ale później uszło ze mnie powietrze i już bez ciśnienia zjechałem do skrzyżowania. Nie wiedziałem gdzie jechać, Nowy Świat, Magurka, Żar czy Kocierz. Wybrałem Kocierz ale od południowej strony, po drodze chciałem jeszcze zaliczyć trzy krótsze podjazdy. Pierwszy z nich to ulica Akacjowa w Międzybrodziu Żywieckim, krótki ale stromy podjazd. Tydzień temu tam zjeżdżałem a po raz ostatni w górę jechałem tam kilka lat wcześniej. Wjechałem takim tempem na jakie pozwoliło przełożenie i kadencja którą chciałem utrzymać na poziomie minimum 70. Końcowy fragment podjazdu znajdował się w lesie gdzie było mokro, pobliski potok szumiał tak głośno, że nic poza nim nie słyszałem. Po zjeździe równie stromą ulicą Widokową do głównej drogi ruszyłem w kierunku Oczkowa. Całkiem nieźle poszedł mi podjazd po kostce ale oczekiwanie na wyjazd na główną drogę spowodowało, że siły znów odeszły. Długo zbierałem się w sobie i dopiero przed kolejnym, zupełnie mi nie znanym podjazdem zaczęło jechać się lżej. Na początku wspinaczki pod Oczków pojawił się komunikat o słabej baterii, znowu zapomniałem naładować licznik, o Di2 pamiętałem a o liczniku nie pomyślałem. Liczyłem na to, że uda się wjechać na szczyt i poszukać jakiejś zastępczej aplikacji w telefonie. Początek podjazdu wydawał mi się nudny ale później zrobiło się ciekawiej. Ostatnie kilkaset metrów było strome, nachylenie przekraczało 10 % i wrzuciłem co mam. Jechałem z rezerwą ale nie chciałem dawać z siebie wszystkiego na tym podjeździe i dlatego nie zwiększałem tempa. Na szczycie zatrzymałem się, widok był wspaniały, cały Beskid Żywiecki jak na dłoni. Znalazłem w telefonie dwie aplikacje rowerowe, Endomondo i Rouvy. Zapis trasy robiło tylko Endomondo, sygnał z Internetu był tak słaby, że niemożliwe było pobranie innej, załączyłem synchronizacje aplikacji z moim kontem i ruszyłem w dół. Cała operacja trwała kilkanaście minut i dopiero przed podjazdem Na Kocierz udało się włączyć i ustawić aplikacje, niestety nie wiedziało czujnika mocy i musiały wystarczyć dane o tętnie. System GPS w telefonie tak rzadko używałem, że nie chciało mi znaleźć sygnału. Ruszyłem spokojnie na Kocierz i po kilku minutach licznik padł. Telefon dalej nie łapał sygnału GPS i czas pomierzyłem ręcznie. W zaokrągleniu na segmencie wyszło około 13 minut, moc określiłem orientacyjnie według czasów jakie miałem tam wcześniej. Tętno mierzyło cały czas i w przybliżeniu mam dane z podjazdu, oprócz śladu na mapie i przewyższenia. Na Kocierzu wreszcie udało się złapać sygnał GPS ale nie na długo. Zjazd w dół należał do najlepszych w moim życiu, jechałem szybko, technicznie i bardzo pewnie pokonywałem kolejne zakręty. Dopiero na ostatnim musiałem hamować bo pojawiły się samochody. Kolejny podjazd na trasie to ścianka w Targanicach, wjechałem siłą woli i długi zjazd Wielką Puszczą odpuściłem. Do pokonania został mi jeszcze jeden podjazd, Przegibek. Zacząłem go bez woli walki ale na ostatnich 3 kilometrach rozkręciłem się i w dobrym tempie wjechałem na Przegibek. Od dziewczyn pokonujących podjazd dowiedziałem się o poważnym w skutkach wypadku w Wilkowicach. Nikt nie znał szczegółów i nie wiedziałem kto ucierpiał. Automatycznie odpuściłem zjazd i spokojniej przejechałem przez Bielsko. Przze problem z licznikiem i telefonem odpuściłm jeden podjazd którego brakło do 2000 metrów przewyższenia.
Wymagający to był dzień, znów brakło szczęścia, niestety nie miały go również dwie dziewczyny potrącone przez samochód. Nigdy takich informacji nie przyjmuje się dobrze i całym sercem jestem przy nich i liczę na to, że oboje wyjdą z tego. Na drogach jest niebezpiecznie a w obecnych czasach chyba jeszcze bardziej i na pewno trudniej dojść do zdrowia niż np. rok temu. Sporo ostatnio się czyta o zdarzeniach z udziałem rowerzystów i kierowców. Wina leży po obu stronach, nikt nie jest bez winy, raz zawini kierowca, innym razem rowerzysta. Brak wzajemnego szacunku i poszanowania powoduje niechęć kierowców do rowerzystów i odwrotnie. Najbardziej zaczynają denerwować mnie użytkownicy rowerów elektrycznych, wielu z nich powoduje nerwowe sytuacje i często nie potrafi dostosować prędkości do warunków panujących na drodze, napędzając rower siłami własnych mięśni spojrzenie na niektóre sytuacje jest inne niż wówczas gdy możemy skorzystać ze wspomagania. To powoli jest plaga z którą prędzej czy później trzeba będzie zacząć walczyć bo niepotrzebnych kolizji i niebezpiecznych sytuacji będzie więcej i ciężko będzie szukać winy wyłącznie u kierowców samochodów.
W domu po analizie podjazdu na Przegibek stwierdziłem, że ta moc powinna dać czas około 30 sekund lepszy. Warunki były trudne, z reguły na takie trafiam, na tym podjeździe miałem już super czas osiągnięty w zupełnie innych warunkach i sytuacji i dając z siebie wszystko nie byłem w stanie go poprawić. Kolejną próbę podejmę w momencie gdy nie będzie wiatru lub będzie bardzo słaby i wtedy gdy nie będę po 8 godzinach pracy. Idealnym podsumowaniem mojego wysiłku jest życiowa moc na 10 minut, do ostatniego wyniku dołożyłem kilka Wat. Noga się rozkręca, sezon już w pełni i być może niedługo odbędzie się jakiś wyścig. Nie będzie ich dużo w moim kalendarzu ale za to same konkretne i wymagające gdzie o wynik będzie ciężko ale dla mnie im trudniej tym lepiej. Na czasówkach na 90 % byłbym w czołówce a na wyścigach musiałbym coś dołożyć do swojej jazdy aby być konkurencyjnym. Na razie jest jeszcze czas się podciągnąć, do tego momentu będzie pewne już czy i jakie wyścigi się w tym roku odbędą. Dwa starty w Czechach są już niemal pewne, trzeci planowany jest na wrzesień, do tego kilka czasówek i krótki ale treściwy sezon zaplanowany.



Kategoria Samotnie, Szosa



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa losic
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]