Trening 76
Wtorek, 7 lipca 2020 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Samotnie, Szosa
Km: | 85.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:49 | km/h: | 30.18 |
Pr. maks.: | 60.00 | Temperatura: | 14.0°C | HRmax: | 139139 ( 71%) | HRavg | 120( 61%) |
Kalorie: | 1459kcal | Podjazdy: | 470m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pierwszy z porannych wyjazdów.
Tylko na takie mogę sobie pozwolić w tym tygodniu. Dawno nie jeździłem po
płaskim i stwierdziłem, że pojawił się odpowiedni moment. Przez ostatnie
kilkanaście dni jeździłem bez rękawków, potówki czy rękawiczek, pogoda zmieniła
się i temperatura wymusiła zaopatrzenie się w dodatkowe elementy garderoby.
Kilka dodatkowych minut na przygotowanie opóźniło nieco wyjazd ale nie miało to
absolutnie żadnego znaczenia. Na początek skierowałem się na Jaworze, na
głównej wciąż trwają prace drogowe, jest odcinek z ruchem wahadłowym i wolałem
to ominąć. Już od samego domu przez 1500 metrów miałem niemal cały czas pod górę,
to wystarczyło aby się rozgrzać i stwierdzić, że noga podaje. Po zjeździe do
ronda na Cieszyńskiej ruszyłem już w lepszym tempie, za bardzo nie miałem co się
rozpędzać bo już za moment musiałem pokonać kilka skrzyżowań. Na ostatnim z
nich sobie postałem przez kierowcę który chyba zasnął za kierownicą bo gdy
zapaliło się zielone nie ruszył się z miejsca, tylko on przejechał przed
zapaleniem się czerwonego świateł. Na szczęście zapaliła się warunkowa strzałka
i mogłem wjechać wraz z kilkoma samochodami na puste skrzyżowanie. Starty czasu
mogłem nadrobić na kolejnych szybkich kilometrach, trochę z rytmu wybiły mnie
podjazdy w Rudzicy ale później czekało mnie wiele płaskich kilometrów, aby mi się
nie nudziło musiałem zmagać się ze zmiennym wiatrem. Złapałem dobry rytm,
starałem się trzymać około 200 Wat i tak uciekały kolejne kilometry. Jedyne
urozmaicenie to skrzyżowania na których co jakiś czas musiałem się zatrzymywać.
Liczyłem na to, że w drugiej połowie trasy wiatr będzie bardziej sprzyjał. Cały
czas wiał bardziej z boku i więcej na tym traciłem niż zyskiwałem. Miałem
jeszcze sporo czasu i będąc w Goczałkowicach wybrałem dłuższą ale pełną
przeszkód drogę. Zupełnie nieznaną mi drogą dojechałem do torów w Goczałkowicach,
za tunelem zauważyłem, że zapory są zamknięte, myślałem, że wygrałem dobry los
na loterii a było zupełnie inaczej. Przyjechałem kilkanaście sekund za późno,
zapory zaczęły się podnosić i zanim dojechałem do skrzyżowania samochody na Szkolnej
już ruszyły. Musiałem czekać aż wszystkie przejadą, byłem cierpliwy czego nie
można było powiedzieć o kierowcach samochodów stojących za mną, po chwili już zaczęły
odzywać się klaksony. W końcu jednak mogłem jechać dalej w kierunku Uzdrowiska.
Chciałem minąć kostkę brukową znanym mi szlakiem. Gdy już dojeżdżałem do końca
i miałem wjechać na deptak w Goczałkowicach zatrzymała mnie blokada. Okazało się,
że teren Uzdrowiska jest odizolowany od osób trzecich i musiałem zawrócić. Nie
miałem za bardzo wyjścia i około 200 metrów pokonałem dwupasmówką. W tym czasie
jednak nie minął mnie żaden samochód wiec nie był to problem. Liczyłem na to,
że już nie będzie utrudnień ale w Czechowicach przypomniałem sobie o remoncie linii
kolejowej i występujących utrudnieniach w rejonie. Nie chciało mi się jechać
przez Czechowice i pojechałem na Zabrzeg, na drugą stronę torów dostałem się niewielkim
przejściem dla pieszych które mimo remontu jest czynne. Trochę czasu straciłem
na krążeniu po Goczałkowicach i Zabrzegu i musiałem się sprężyć. Wybrałem
najkrótszą drogę do domu, wiatr już tak nie przeszkadzał i szybko byłem w Międzyrzeczu.
Po podjeździe już zluzowałem, nawet jazda ścieżką była przyjemna. Wracając do
domu widziałem ciemne chmury nad górami, żadnego deszczu z nich jednak nie było
do popołudnia. Fajny trening zaliczony, nie zmienia to jednak faktu, że jazda
po płaskim nie należy do moich ulubionych ale czasami trzeba się pomęczyć.

