Trening 78
Czwartek, 9 lipca 2020 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa
Km: | 56.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:54 | km/h: | 29.47 |
Pr. maks.: | 59.00 | Temperatura: | 15.0°C | HRmax: | 150150 ( 76%) | HRavg | 129( 66%) |
Kalorie: | 1140kcal | Podjazdy: | 700m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trzeci z rzędu wyjazd przed 7
rano, tym razem trasa pagórkowata w spokojnym tempie. Temperatura znów dosyć
niska i ten sam zestaw ciuchów co w poprzednich dniach. Trochę się guzdrałem i
zapomniałem m.in. bidonu wiec musiałem się wrócić do domu. Na szczęście nie
odjechałem daleko, nawet licznik nie zdążył zastartować. Początek bardzo
niemrawy, pierwsze kilometry były meczące a później już z górki. Szybko
przejechałem przez Jaworze a po wjeździe na główną drogę na Skoczów nie było
żadnych przeszkód. Jedynie wiatr wiejący z różnych kierunków wybijał z rytmu,
zdążyłem się już do tego przyzwyczaić i z tym radzić. Gdy zaczęły się podjazdy
noga obudziła się na dobre, wszystkie górki wchodziły lekko w równym tempie.
Zaskoczony byłem bardzo rozważną jazdą kierowców, żaden nie próbował wymuszać
pierwszeństwa, nikt nie mijał mnie na centymetry ani w żadnym niebezpiecznym
miejscu. Dojeżdżając do Skoczowa zauważyłem większą ilość samochodów, ominąłem
rondo przy targu bocznymi drogami i na utrudnienia trafiłem dopiero przed
kładką nad Wisłą. Pojawiło się więcej pieszych i rowerzystów i zrobił się mały
zator, skupiłem się na bezpiecznym przejeździe. Jadąc przez Skoczów również zachowywałem
dużą ostrożność. Na pewno zaoszczędziłem trochę czasu jadąc inną drogą niż główną
na Międzyświeć. Na trasę w kierunku Cieszyna wjechałem przed wiaduktem nad S52.
Krótki, wymagający podjazd na wiadukt dał mi w kość, później nie umiałem złapać
rytmu i dosyć szarpanym ale spokojnym tempem pokonałem odcinek z gorszą
nawierzchnią. Kolejny zaskakujący fakt był taki, że przez kilka kilometrów aż
do Goleszowa nie minął mnie żaden samochód, mogłem się skupić wyłącznie na
jeździe a nie obserwacji tego co dzieje się wokół. Kumulacja samochodów miała
miejsce na skrzyżowaniu w centrum gdzie chwile czekałem zanim skręciłem w lewo.
Nagrodą był kilkukilometrowy odcinek z wiatrem, jechało się bardzo przyjemnie
mimo tego, że na jednym ze skrzyżowań prawie doszło do kolizji. Winny był
kierowca ciężarówki który nie zatrzymał się na skrzyżowaniu i skręcając w lewo
wyjechał na przeciwny pas, przytomny kierujący samochodem osobowym zjechał na
pobocze i uniknął czołowego zderzenia. Wszystko działo się zanim dojechałem do
skrzyżowania i jednie musiałem nieco zwolnić aby zachować bezpieczny dystans.
Ta sytuacja nie miała wpływu na moje samopoczucie, dalej jechałem swoje w
dobrym tempie. Miałem tego dnia dużo szczęścia i także przez Ustroń
przejechałem szybko i bez zbędnych postojów na skrzyżowaniach. Bardzo polubiłem
odcinek z Lipowca do Brennej i nie odmówiłem sobie przejechania go po raz
kolejny, trochę mało jadłem i zapłaciłem za to niewielkim kryzysem na
podjazdach w Górkach i Grodźcu. Zanim na dobre zorientowałem się, że idzie ciężej
noga znów podawała lepiej. Kolejny dzień z rzędu żałowałem, że nie mam większej
ilości czasu i skierowałem się do domu. Na ostatnim zjeździe jadący z przeciwka
samochód zjechał na mój pas ale w porę zwolniłem i bezpiecznie przejechałem. Przed
domem zrobiło mi się gorąco, temperatura wzrosła i rękawki były już zbędne. Spokojny
trening zaliczony, powoli zaczyna mnie to znowu nudzić i trzeba będzie wprowadzić
więcej ćwiczeń aby urozmaicić treningi. Trochę nadrobiłem braki w wytrzymałości
i może to wystarczy aby w przyzwoitej formie wytrwać do końca sezonu.



