Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrKukla2 z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 229777.38 kilometrów w tym 8243.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.36 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2421965 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 129.00km
  • Czas 04:41
  • VAVG 27.54km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 184 ( 94%)
  • HRavg 138 ( 70%)
  • Kalorie 3152kcal
  • Podjazdy 2190m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 80

Niedziela, 12 lipca 2020 · dodano: 13.07.2020 | Komentarze 0

Myślałem, że ostatnio poranki były chłodne, zmieniłem zdanie widząc dzisiejsze 8 stopni na termometrze co pośrednio wymusiło na mnie zmianę trasy. Wstałem o odpowiedniej porze aby przejechać zaplanowany odcinek ale bałem się bardzo zbytniego wychłodzenia na zjazdach co nie jest mi potrzebne. Ciężko było się zmobilizować, najchętniej poleżałbym w łóżku dłużej, przez ostatnie kilkanaście dni wstawałem wcześnie rano i jakaś odmiana jest potrzebna ale będę musiał z tym poczekać minimum do kolejnej soboty. Wszystkie sprawy dopiąłem na ostatni guzik, zjadłem solidne śniadanie, napełniłem bidony, przygotowałem jedzenie, rower już wczoraj był gotowy wiec nie musiałem się o to martwić. Jedyny dylemat to strój, ostatecznie wybrałem cieplejsze ciuchy bo lepiej mieć co zdejmować niż marznąć. Pierwszy raz założyłem nowy strój Martombike, na pierwszy rzut oka nie poczułem, żadnej różnicy w odniesieniu do innych strojów w jakich jeżdżę. Po wyjściu na zewnątrz faktycznie było zimno ale liczyłem, że na rowerze chociaż trochę się zagrzeje. Wyjechałem kilka minut przed 7 ze sporym zapasem ale nie planowałem zbyt pokręconej trasy tylko możliwie najkrótszą przez Leszną do Czech. Na początek Jaworze i już pierwsze oznaki dobrego dnia, zwykle gdy czuje się nieźle mam wysokie tętno, taki paradoks, zazwyczaj wysokie tętno oznacza brak formy ale u mnie jest inaczej. Wysoki rytm serca współgrał z dobrze kręcącą od samego startu nogą. Jazda opustoszałymi drogami ma w sobie jakiś urok, zwykle co niedziele tego doświadczam wiec tym razem nie zrobiło to na mnie wrażenia. Kilometry szybko uciekały, jechałem cały czas ze sprzyjającym wiatrem. Miałem dobry czas przejazdu mimo spokojnej jazdy. Na trasie do granicy kilka niespodzianek, jedna z nich to spory odcinek nowej nawierzchni w Goleszowie, druga już nie tak przyjemna która wymusiła postój zaraz za granicą. Zauważyłem drobny problem z pompką a dokładnie jej uchwytem który bardzo niepewnie trzymał pompkę, miałem ze sobą więcej opasek zaciskowych i jedną musiałem użyć aby pompka pewnie trzymała się w uchwycie. Po tym postoju nastąpił zjazd na którym zmarzłem, perspektywa postoju nie bardzo mi się uśmiechała wiec pojechałem kawałek w stronę Cieszyna, po nawrocie jechałem bardzo wolno ale i tak na rondzie 5 minut musiałem odczekać zanim dojechała grupa. Pojawiło się kilkanaście osób ale spodziewałem się, że jeszcze kolejni zawodnicy dołączą przed startem. Po dojechaniu do grupy podobnie jak tydzień temu trzymałem się z tyłu, dopiero po kilku kilometrach przesunąłem się do przodu aby dać przynajmniej jedną zmianę. Współpraca w grupie układała się dobrze, momentami tempo było trochę zbyt wysokie ale poziom zawodników jest tak zróżnicowany, że takie sytuacje się zdarzają. Po zejściu ze zmiany, im bliżej Jabłonkowa i Bukowca tym gorzej to wyglądało ale sytuacja na drodze nie była też tak klarowna jak wcześniej, dużo pieszych czy skrzyżowań nie sprzyjało grupowej jeździe. W końcu jednak dojechaliśmy na miejsce startu. Sporo czasu minęło zanim nastąpił start, dojeżdżając byłem dobrze rozgrzany a później już miałem wątpliwości czy moje nogi będą pracowały właściwie. Po długim postoju w końcu ruszyliśmy w kierunku Ochodzitej. Pierwszy sprawdzian formy w bezpośredniej rywalizacji z innymi zawodnikami stał się faktem. Mi nie pozostało nic innego jak obserwacja zachowania dwóch najsilniejszych zawodników w stawce. Moja forma uprawniała mnie do walki o czołowe lokaty wiec od samego startu byłem czujny. O spokojnej jeździe mogłem zapomnieć już 300 metrów po starcie, jak tylko zaczął się trudniejszy podjazd Patryk zaatakował, byłem najbliżej niego wiec szybko się zebrałem i skoczyłem za nim. W międzyczasie to samo zrobił Amadeusz i już nastąpił podział na grupki. Patryk mocno pracował aż do wypłaszczenia, ja dopiero łapałem rytm a Amadeusz męczył się na tym podjeździe. Mimo to Patryk nie potrafił nam odskoczyć na więcej niż kilka metrów. Na wypłaszczeniu Patryk odpuścił nieco i przewodnictwo objął Amadeusz. Na zjeździe nieco odstałem od towarzyszy, szybko jednak nadrobiłem straty i dyktowałem tempo na podjeździe po wjeździe do Polski. Moja zmiana była odrobinę za długa, jednak wielkiego wpływu na dalszy przebieg rywalizacji to nie miało. Na kolejnym kilometrze z rondem pracowali towarzysze a moja zmiana przypadła na kolejnym trudniejszym odcinku. Generowałem dobre waty, mimo wyraźnie utrudniającego jazdę wiatru jechaliśmy dosyć szybko. Po zejściu ze zmiany miałem znów problem z blokiem, już wiem jaka była tego przyczyna. Ta sytuacja miała niewielki wpływ na układ sił, koledzy nieco odskoczyli ale byłem w stanie doskoczyć. Na wypłaszczeniu w Istebnej, przed wjazdem do Koniakowa znów byłem na zmianie, tempo nie było tak mocne jak na wcześniejszych ściankach, koledzy oszczędzili trochę sił i już na kolejnym trudniejszym fragmencie miałem problem z utrzymaniem tempa. Wytrzymałem jednak na kole do wypłaszczenia gdzie pojawiło się więcej samochodów, za Kościołem dałem ostatnią mocną zmianę, gdy Patryk dla swoją, jeszcze mocniejszą to już mnie brakło. Walczyłem jeszcze o zniwelowanie start ale różnica się powiększała. Na kolejnym wypłaszczeniu poszedł decydujący atak Amadeusza. Wykorzystał łatwiejszy fragment trasy i odjechał. Patryk już nie był w stanie odpowiedzieć a ja miałem za dużą stratę. Dawałem z siebie cały czas wszystko, kręciłem dobre waty, starałem się trzymać Patryka w zasięgu wzroku, udało się zmniejszyć stratę w momencie gdy Patryk musiał zwolnić przez wolno jadący samochód. Kilku sekundową różnice udało się utrzymać do mety. Amadeusz jechał dużo szybciej i odskoczył, na drugie miejsce miałbym szanse jakby podjazd był dłuższy, jechałem cały czas mocno, nie byłem w stanie nic dołożyć a taką moc utrzymałbym jeszcze jakiś czas. Nie wiedziałem co dzieje się z tyłu, byłem zadowolony z wywalczonego trzeciego miejsca, rywale byli dzisiaj silniejsi ale do ich poziomu brakuje mi już niewiele. Oczywiście mogłem coś dzisiaj dołożyć, zrobić kilka rzeczy lepiej ale i tak wyszło bardzo dobrze. Jeszcze rok temu o takim poziomie mogłem pomarzyć a teraz byłem przez 90 % trasy w grze o zwycięstwo i to z mocnymi zawodnikami. Sprawdzian wyszedł dobrze i jestem spokojny o pierwsze zawody w ogólnopolskiej a nawet międzynarodowej stawce. Po wjechaniu na metę od razu pojechałem się pokręcić aby nogi trochę odpoczęły. Później kolejny długi postój zanim zebraliśmy się wszyscy. Po takiej jeździe zasłużyłem na odrobinę relaksu. Chciałem jeszcze zaliczyć kilka podjazdów wiec nie zdecydowałem się na małe co nieco. Odrobina kofeiny i to co najlepsze na Ochodzitej czyli tradycyjna Szarlotka w zupełności zaspokoiły moje potrzeby. Postój był na tyle długi, że później znów było mi zimno. Zjazd tylko pogorszył sytuacje a podjazd na Kubalonkę zacząłem dosyć słabo. Dobry rytm złapałem dopiero w połowie ale przeciwny wiatr skutecznie utrudniał szybką jazdę. Mimo to w dobrym czasie wjechałem na przełęcz. W bidonach już była susza, po wolnym zjeździe rozpędziłem się tak bardzo, ze przejechałem sklep. Musiałem zwrócić, w sklepie sporo ludzi i przede mną trafił się klient robiący duże zakupy. Sporo czasu stałem w kolejce do kasy aby zapłacić za butelkę wody. Kolejny podjazd był krótki ale z nachyleniem dochodzącym do 20 %, tam trafiła się kolejna niespodzianka i nowiutka nawierzchnia na około 200 metrowym odcinku, dalej już stary ale dosyć równy asfalt. Spokojnie wdrapałem się na szczyt skąd miałem widok na całą Wisłę. Nie było jednak zbyt wiele czasu aby podziwiać widoki i ruszyłem dalej. Na zjeździe krótki postój a później błąd nawigacyjny i kluczenie wąskimi dróżkami, dojechałem jednak do głównej drogi. Znów miałem lekki kryzys ale szybko minął, niestety wiatr dawał się we znaki. Podjazd na Salmopol zacząłem nieźle, później trzymałem stałą moc ale w pełni usatysfakcjonowany przejazdem nie byłem. Ponad 16 minut walki z podjazdem to nie jest dobry czas, w tym roku wjeżdżałem już szybciej i może dlatego ten wjazd wydaje mi się słaby. Na zjeździe znów sobie kompletnie nie radziłem, dopiero ostatni kilometr wyglądał lepiej, przejazd przez Szczyrk to znowu huśtawka, raz szybciej, raz wolniej. Dojechałem do kilku kolarzy, jeden z nich trzymał się blisko mnie, nie czułem się zbyt bezpiecznie w dużym ruchu i skręciłem w równoległą drogę do Buczkowic. Później ruch się już rozładował i jechało się lepiej i luźniej. Przed wjazdem do Bielska miałem mały incydent z kierowcą, był bardzo nerwowy i nie podobało mu się, że jadę drogą. Nie miałem innego wyjścia, ścieżka zaczynała się kilkaset metrów dalej, oczywiście na nią wjechałem, jechałem szybciej niż wielu rowerzystów poruszających się drogą. Jak zwykle przystopowały mnie skrzyżowania z przejazdami dla rowerów. Nie miało to już tak dużego znaczenia bo wcześniej nie straciłem dużo czasu w Szczyrku czy jadąc pod wiatr i znów miałem lekki zapas. W Bielsku znowu trochę kluczyłem bocznymi trafiając na kolejne utrudnienia. Do domu wróciłem pagórkami, pierwszy podjazd do ronda dosyć spokojny a na kolejnym dołożyłem trochę do pieca. Spory ruch i dziurawa nawierzchnia zrobiły swoje ale poczułem pieczenie w nogach zwłaszcza na ostatnich metrach podjazdu. Później już zjazd, miałem po drodze jeszcze podjechać oddać głos ale spora ilość samochodów wyjeżdżających z drogi prowadzącej do lokalu wyborczego skutecznie mnie zniechęciła. Dojeżdżając do domu spadło na mnie kilka kropel. Po kąpieli, obiedzie i krótkim odpoczynku pojechałem oddać głos. Sporo czasu stałem w kolejce. Po powrocie tylko zdążyłem zamknąć za sobą drzwi i lunęło. Miałem dużo szczęścia. Kolejny fajny dzień się trafił. Poza plusami takimi jak dobra noga i walka do końca o rezultat pojawiły się też minusy takie jak kolejny brak adaptacji do temperatury, brak odpowiedniej rozgrzewki czy bardzo słabe zjazdy. Cały czas mam nad czym pracować i to mnie nakręca. Ostatnie tygodnie były ciężkie więc najbliższe kilka dni poświęcam a reset przed kolejną dawką treningu.


Podjazdy:





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa ieini
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]