Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrKukla2 z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 229777.38 kilometrów w tym 8243.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.36 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2421965 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 76.00km
  • Czas 02:42
  • VAVG 28.15km/h
  • VMAX 61.00km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 157 ( 80%)
  • HRavg 132 ( 67%)
  • Kalorie 1673kcal
  • Podjazdy 1000m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 83

Sobota, 18 lipca 2020 · dodano: 19.07.2020 | Komentarze 0

Kolejny dzień z mokrymi drogami. Wczoraj wyczyściłem cały rower i dlatego możliwie długo zwlekałem z wyjazdem. Aby jechać wyłącznie po suchych drogach musiałbym czekać do popołudnia. Przed 10 zdecydowałem się wyjechać na wcześniej umyśloną trasę, od startu nic się nie układało. Zapomniałem naładować licznik i dlatego włączyłem aplikacje w telefonie która jednak nie działała poprawnie i ciągle gubiła sygnał z czujników. Pierwsze kilometry były bardzo ciężkie, nie umiałem wskoczyć na obroty. Gdy jechałem ścieżką wzdłuż lotniska wypadła mi pompka. Nie wiedziałem gdzie dokładnie poleciała i gdy ją odnalazłem od razu schowałem do kieszonki aby sytuacja się nie powtórzyła. Trochę wybiło mnie to z rytmu a był to dopiero początek serii dziwnych zdarzeń jakie wydarzyły się podczas prawie 3 godzinnej jazdy. Pierwsze skrzyżowanie przejechałem bez zatrzymania i to jedna z niewielu takich sytuacji na trasie. Na kolejnym już musiałem zwolnić i cały zjazd pokonać na klamkach, trafił się wolno jadący samochód którego w żaden sposób nie byłem w stanie wyprzedzić. Już wtedy żałowałem, że wybrałem tą drogę, jadąc bocznymi może bym mniej tracił na skrzyżowaniach czy zjazdach, chociaż jest ich tam więcej. Drugi zjazd na trasie wyglądał lepiej ale musiałem na końcu hamować by zatrzymać się na skrzyżowaniu. Do kolejnego skrzyżowania dojechałem szybko ale sytuacja się powtórzyła. Dalej nie było lepiej, duży ruch, ciągłe zmiany prędkości i kolejne przymusowe hamowania zużywające okładziny hamulcowe. Nawet zbliżający się podjazd na Przegibek niewiele zmienił, ciągle moja jazda nie wyglądała tak efektywnie jak zazwyczaj. Na podjeździe męczyłem się strasznie, w momencie gdy wyprzedziło mnie dwóch młodych kolarzy z KS AVATAR poczułem się staro i nawet przez głowę przeszły myśli o odpuszczeniu sportowej jazdy na rzecz całkowitej turystyki rowerowej. Nie chciałem rywalizować z młodymi i w założonym tempie dojechałem do szczytu. Zjazd znów fatalny, pojawił się wolno jadący samochód który skutecznie mnie blokował, nie chciałem łamać przepisów i za wszelką cenę go wyprzedzać wiec jechałem kilkanaście metrów za nim. Odjechał mi dopiero po wjeździe do Międzybrodzia. Tam kolejna niewytłumaczalna sytuacja, jechałem przepisowo prawą stroną jezdni gdy zostałem strąbiony przez nerwowego kierowcę który nazwał mnie zawalidrogą, bezpośrednim skutkiem tej sytuacji był fakt, że odruchowo zjechałem do samej krawędzi, podbiło mi rower na nierównej drodze, upadek był bliski ale na szczęście wypadł tylko bidon. Wróciłem się po niego ale zguby nie znalazłem, czekała mnie jazda na jednym bidonie i umiejętne dawkowanie picia aby go nie brakło. Wizyty w sklepie nie planowałem i dlatego nie wziąłem niczego zakrywającego twarz. Dalsza cześć zjazdu do skrzyżowania już bez werwy. Później gdy poczułem, że wiatr jest odrobine sprzyjający motywacja wróciła. Szybko pokonałem ruchliwy odcinek wzdłuż jezior. Podjazd w Tresnej poszedł sprawnie ale czułem, że nogi nie pracują idealnie. Odcinek w kierunku Oczkowa pełny pagórków dał mi nieźle w kość. Później było raz lepiej raz gorzej, gdy czułem wiatr w plecy rozwijałem duże prędkości ale prawie na każdym skrzyżowaniu musiałem się zatrzymać. Drugi dłuższy i trudniejszy podjazd na trasie poszedł mi lepiej niż Przegibek. Duży wpływ na to miał także sprzyjający wiatr i dobra nawierzchnia. Na zjeździe chciałem poćwiczyć technikę, z rytmu wybiła mnie nierówna, miejscami dziurawa nawierzchnia a w końcówce pojawił się bardzo wolno jadący samochód, grzecznie za nim jechałem aż do skrzyżowania przy Kościele. Tam musiałem mocno zwolnić a samochód w tym czasie odjechał wyjeżdżając przed samochód dostawczy jadący od strony Ślemienia. Już wtedy nie czułem się bezpiecznie na drodze a najgorsze czekało mnie za kilkanaście minut. Droga do Żywca poszła bardzo szybko, lekko w dół i z wiatrem sprzyjającym. Koncentrowałem się na bezpieczeństwie ale nie zawsze to było możliwe, na wyprzedzanie na centymetry czy na podwójnej ciągłej, pod prąd, z telefonem w ręku to była rzeczywistość. Ruch na tej drodze był ogromny, przy wjeździe do Żywca odrobine się uspokoiło, by później zmienić się w drogowy chaos. W końcu nie wytrzymałem i wjechałem na nierówną ścieżkę rowerową. Aby tam się dostać musiałem pokonać wysoki krawężnik, ciekawe kto takie coś wykonał lub zaprojektował, w Czechach jakoś mają ścieżki na które wjeżdża się bez uskoków kilkucentymetrowych. Jadąc tą ścieżka zastanawiałem się gdzie mnie zaprowadzi, dojechałem do ronda za którym musiałem skręcić w prawo, kawałek jeszcze jechałem w kierunku centrum, przy próbie zrzucenia z blatu łańcuch spadł a dokładnie w momencie gdy się zatrzymałem i przestałem kręcić. Błąd był po mojej stronie, gdy nałożyłem łańcuch to odrobinę rozładował się ruch i bezpiecznie dojechałem do ronda i mogłem ruszyć w kierunku kolejnego na którym skręciłem w prawo. Do Łodygowic znów w dużym ruchu ze sporą ilością niewłaściwych manewrów, wyprzedzanie na centymetry, przejścia w miejscach niebezpiecznych czy wolna jazda slalomem rowerzystów to tylko niektóre sytuacje jakie występowały na drodze. Czułem się jak w dżungli gdzie również można się wszystkiego spodziewać. Bezpieczniej zrobiło się w Wilkowicach gdzie cały ruch skierował się na Bystrą. Do pełni szczęścia brakowało tylko postoju na przejeździe kolejowym. Jedyny przejazd jaki miałem po drodze do domu zatrzymał mnie, tam również ciekawa sytuacja, stojący za mną samochód postanowił zawrócić, wjechał w boczną drogę, tam nawrócił i w momencie w którym przejechał pociąg jednak zmienił zdanie i ruszył w tym kierunku co ja. Bezpośrednio za przejazdem musiałem pokonać bardzo nierówny odcinek, nie liczyło się nic poza bezpiecznym przejazdem. Później byłem w stanie rozpędzić się i osiągnąć fajne prędkości mimo bocznego wiatru. Ostatni odcinek w mieście o dziwo był bezpieczny, mały ruch i postój tylko na jednym z wielu skrzyżowań. Dojeżdżając do domu brakowało kilku metrów do 1 kilometra w pionie, zdecydowałem się dojechać do skrzyżowania i osiągnąłem dokładnie 1000 metrów przewyższenia. To już trzecia taka sytuacja w tym roku, okrągła wartość lepiej wygląda niż np. 996 metrów. Mimo wszystko był to dobry dzień i dobre rozpoczęcie urlopu. Niestety pandemia znów atakuje i w Czechach już odwołali jeden wyścig, to tam głownie miałem startować i zastanawiam się czy nie odpuścić startu w Mamut Tour, z drugiej strony pojawiła się szansa na start w Tatra Road Race i mając do wyboru te dwa wyścigi stawiam na Zakopiańskie Piekło. Jak się nie uda startować w Czechach to liczba starów spadnie do 5-6 ale to niewiele zmienia i cele jakie sobie stawiam są podobne. Na razie jednak jest jeszcze czas na to by myśleć o startach, priorytetem jest utrzymanie dobrej nogi i kolejne treningi już będą bardziej specjalistyczne.



Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa zonen
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]