Trening 108
Czwartek, 3 września 2020 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa
Km: | 79.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:59 | km/h: | 26.48 |
Pr. maks.: | 75.00 | Temperatura: | 14.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 1229kcal | Podjazdy: | 1790m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pierwszy konkretny wrześniowy trening. Wiele wskazywało na to, że nie uda się wyjechać na dłużej niż 2 godziny. Z każdym dniem coraz bardziej daje mi się we znaki mała ilość snu i dlatego wyjazdy przed 8 raczej nie wchodzą w grę. Mając trzy opcje do wyboru zdecydowałem się na Równice, ze względu na trzy różne warianty podjazdu i najszybszy podjazd do podnóża. Remonty w okolicy wciąż trwają i nie chcąc stać w korkach, musiałem na początku dołożyć około kilometr. Dobrze znam ten odcinek, jedyna wada to prawie 1500 metrów podjazdu na start. Nie chciało mi się jechać ale ten tydzień jak na razie wyglądał blado i chciałem przełamać ten niechlubny trend. Gdy dojechałem do głównej drogi wybrałem już najkrótszy wariant dojazdu do Ustronia. Rozgrzałem się dobrze, jechałem chyba z wiatrem bo szybko znalazłem się u podnóża Równicy. Pierwszy raz zwykle wjeżdżam główną drogą i tak też było tym razem. Od razu złapałem właściwy rytm, dobrałem optymalne przełożenie i gdy tylko zrobiło się stromo również dobrałem odpowiednie przełożenie, do kostki jechałem dłużej niż zwykle przy podobnej mocy. Odcinek brukowy poszedł mi nawet nieźle, za kostką podmuch wiatru przesuwał kolorowe liście po drodze. Znowu trafiłem na prace porządkowe przy drodze i musiałem podzielić swoją uwagę i nie byłem w stanie odpowiednio skupić się na jeździe. Po 10 minutach dołożyłem 40 Wat i na takiej mocy jechałem kolejną minutę po czym wróciłem do FTP i z taką mocą dokończyłem podjazd. Nie byłem do końca zadowolony, szczególnie z końcówki podjazdu ale nie było czasu się nad tym zastanawiać, ubrałem się na zjazd i spokojnie zjechałem do Jaszowca. Zmarzłem nieco mimo tego, że specjalnie zimno nie było, nie mogłem się skupić na technice jazdy i dlatego olałem ten temat. Przed drugim podjazdem znów przerwa na rozebranie jednej warstwy ciuchów. Identycznie jak kilka tygodni temu drugi podjazd zaczynał się 1300 metrowym odcinkiem kostki brukowej, początek słabszy ale później złapałem dobry rytm i szło coraz lepiej. Gdy wjechałem na główną szosę, zauważyłem przed sobą kolarza, nie umiałem go dogonić, a wręcz traciłem dystans. Po 10 minutach gdy zwiększyłem moc zbliżyłem się ale gdy zacząłem generować mniej mocy to dystans znów rósł. Gdy dojeżdżałem do końca podjazdu nie dziwiłem się, że nie byłem w stanie dogonić tego kolarza, był to Petr Swaczyna, znacznie lepszy niż ja kolarz. Przed schroniskiem odpuściłem ale udało się poprawić lipcowy czas, co prawda tylko o sekundę ale jednak. Drugi zjazd wyglądał chyba jeszcze gorzej niż pierwszy. Chciałem o tym szybko zapomnieć i skupiłem się na tym co mnie jeszcze czeka czyli trzecim podjeździe na dużym już zmęczeniu. Początek wyglądał słabo, nie umiałem złapać rytmu, dobrać przełożenia i męczyłem się aż do zakrętu. Tam już miałem blisko 15 sekund gorszy czas niż zazwyczaj. Ostatnie 4 kilometry podjazdu bardziej mi odpowiadają i tam jechało mi się już dużo lepiej. Problem pojawił się dopiero w momencie gdy chciałem zwiększyć moc, w tym momencie zwątpiłem w zasadność dalszej walki z podjazdem. Po tej minucie która była słabsza niż w poprzednich podjazdach już męczyłem się do końca z doborem przełożenia, moja jazda była strasznie szarpana. Dojechałem jakoś do końca podjazdu ale rekordu znów nie poprawiłem, tym razem brakło 12 sekund. Byłem zmęczony, nie miałem już czasu i przed parkingiem zawróciłem. Trzeci zjazd wyglądał już dużo lepiej, jedynie w kilku miejscach popełniłem błędy techniczne które zabrały nieco czasu. Ostatecznie był to dosyć szybki zjazd, liczyłem, że uda się w godzinę być w domu. Mimo walki ze zmiennym wiatrem i zmęczonymi nogami udało się dojechać szybciej, po drodze poćwiczyłem nieco technikę. Zwłaszcza zjazdy wyglądały nieźle a na podjazdach już nie miałem problemów z trzymaniem równej i wysokiej kadencji. Temperatura na koniec treningu była już przyjemna i zacząłem się gotować ale do domu było blisko i nie traciłem czasu na rozbieranie się. Dobry to był trening, forma jak na wrzesień jest dobra, mam nadzieje, że uda się wystartować w przynajmniej jednych zawodach i ją potwierdzić.


Podjazdy:


Podjazdy:
