Ponikiew Time Trial 2020
Sobota, 3 października 2020 Kategoria 0-50, avg>30km\h, Samotnie, Szosa
Km: | 6.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:12 | km/h: | 30.00 |
Pr. maks.: | 37.00 | Temperatura: | 23.0°C | HRmax: | 190190 ( 97%) | HRavg | 180( 92%) |
Kalorie: | 206kcal | Podjazdy: | 170m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Od ostatniego startu minęły trzy
tygodnie, w tym czasie starałem się utrzymać regularność treningów. Nie było to
łatwe i dopiero ostatni tydzień był gorszy. Mimo to postanowiłem wystartować w
czasówce organizowanej przez Klub Sportowy Aquila Peleton Wadowice. O tej
imprezie usłyszałem już w 2018 roku, wtedy nie pasował mi termin. Po raz
pierwszy pojawiłem się na starcie w 2019 roku, organizacyjnie wszystko było
dopięte na ostatni guzik i już wtedy mogłem powiedzieć, że ta czasówka znajdzie
stałe miejsce w moim kalendarzu. Tegoroczna edycja zapowiadała się obiecująco,
jedną z widocznych zmian jest elektroniczny pomiar czasu mówiący o tym, że
impreza się rozwija. Obstawa zawodów była bardzo podobna jak rok temu, zarówno
ilościowo jak i jakościowo, przed startem był jeden wyraźny faworyt ale to nie
on odgrywał najważniejszą role tylko utrudniający wszystkim jazdę południowy
wiatr który raz zawiewał bardziej ze wschodu, raz z zachodu.
Przed startem nie miałem żadnych oczekiwań. Po słabym tygodniu postanowiłem dojechać na start na rowerze nadrabiając braki treningowe, jechałem w miarę spokojnie ale nie odmówiłem sobie okazji do zaliczenia podjazdu na Przegibek. Początek był trudny, byłem bardzo niezadowolony ze swojej dyspozycji, jednak im bliżej Wadowic tym jechało się lepiej. Po drodze nie obyło się bez kilku niespodzianek, m.in. połamanych drzew tarasujących drogi czy remontu mostu w Andrychowie. Nie wpłynęło to jednak na wydłużenie czasu dojazdu i w biurze zawodów pojawiłem się planowo o 13:15. To wystarczyło aby znaleźć się w połowie listy startowej. Do startu miałem jeszcze 90 minut. Czas szybko zleciał, najpierw na jedzeniu, pogaduchach z dawno nie widzianymi znajomymi z innych zawodów czy wreszcie na rozgrzewce. Rozgrzewka była bardzo dokładna i efektywna. Na start przyjechałem dobrze przygotowany ale nie liczyłem na cuda.
Często miałem problem z efektywnym wystartowaniem ale tym razem ruszyłem szybko, pewnie i mocno. Po kilkudziesięciu sekundach jednak spuściłem z tonu i starałem się złapać rytm i trzymać równą kadencje, było to bardzo trudne i moja jazda była mniej lub bardziej szarpana. Wydawało mi się, że słabo jadę, na pierwszym trudniejszym fragmencie trasy prędkość spadła poniżej 30 km/h i później ciężko się było już rozkręcić i zamiast 35-37 km/h doszedłem do 34 km/h. Po trzech kilometrach już nawet tyle nie byłem w stanie utrzymać, pracowałem cały czas mocno i myślami byłem już na ostatnim kilometrze gdzie było bardziej odpowiadające mi nachylenie, przed wjazdem na trudniejszy odcinek byłem po około 9 minutach. Do tego momentu wyprzedziłem dwie osoby co niewiele mówiło o jakości mojej jazdy. Czułem już zmeczenie, jechało się ciężko ale dałem z siebie maksimum na ostatnich 1300 metrach podjazdu, doping przed metą wyzwolił ze mnie wszystkie moce i zafiniszowałem. Blisko minutę dochodziłem do siebie po czasówce, ujechałem się, rok temu miałem lepszą moc ale 15 sekund gorszy czas. Po 2 minutach i uzupełnieniu poziomu płynów dowiedziałem się, że mam najlepszy czas i ponad 10 sekund lepszy niż drugi. Na końcowe wyniki jeszcze musiałem poczekać bo jeszcze około 30 osób nie dotarło do mety. Nie czekałem jednak na dojazd wszystkich i spokojnie zjechałem na dół. Warunki wciąż były trudne i wszyscy walczyli ze zmiennym wiatrem. Kilkanaście minut oczekiwania na wyniki minęło szybko i byłem już pewny, że po 10 latach startów, wielu miejscach na podium w kategorii i kilku w OPEN po raz pierwszy wykręciłem najlepszy czas na czasówce. Kolejny dowód na to, że obecny sezon jest dla mnie życiowy. Ze swojej jazdy nie jestem w pełni zadowolony ale w tym wypadku nie ma co wyciągać z tego wniosków skoro wystarczyło to aby być najszybszym.
Organizacja imprezy stała na wysokim poziomie. Niskie wpisowe, bogaty pakiet startowy, optymalne zabezpieczenie trasy, dobra atmosfera i sponsorzy. Pod tym względem ląduje w czołówce tych w jakich miałem okazje brać udział.

Przed startem nie miałem żadnych oczekiwań. Po słabym tygodniu postanowiłem dojechać na start na rowerze nadrabiając braki treningowe, jechałem w miarę spokojnie ale nie odmówiłem sobie okazji do zaliczenia podjazdu na Przegibek. Początek był trudny, byłem bardzo niezadowolony ze swojej dyspozycji, jednak im bliżej Wadowic tym jechało się lepiej. Po drodze nie obyło się bez kilku niespodzianek, m.in. połamanych drzew tarasujących drogi czy remontu mostu w Andrychowie. Nie wpłynęło to jednak na wydłużenie czasu dojazdu i w biurze zawodów pojawiłem się planowo o 13:15. To wystarczyło aby znaleźć się w połowie listy startowej. Do startu miałem jeszcze 90 minut. Czas szybko zleciał, najpierw na jedzeniu, pogaduchach z dawno nie widzianymi znajomymi z innych zawodów czy wreszcie na rozgrzewce. Rozgrzewka była bardzo dokładna i efektywna. Na start przyjechałem dobrze przygotowany ale nie liczyłem na cuda.
Często miałem problem z efektywnym wystartowaniem ale tym razem ruszyłem szybko, pewnie i mocno. Po kilkudziesięciu sekundach jednak spuściłem z tonu i starałem się złapać rytm i trzymać równą kadencje, było to bardzo trudne i moja jazda była mniej lub bardziej szarpana. Wydawało mi się, że słabo jadę, na pierwszym trudniejszym fragmencie trasy prędkość spadła poniżej 30 km/h i później ciężko się było już rozkręcić i zamiast 35-37 km/h doszedłem do 34 km/h. Po trzech kilometrach już nawet tyle nie byłem w stanie utrzymać, pracowałem cały czas mocno i myślami byłem już na ostatnim kilometrze gdzie było bardziej odpowiadające mi nachylenie, przed wjazdem na trudniejszy odcinek byłem po około 9 minutach. Do tego momentu wyprzedziłem dwie osoby co niewiele mówiło o jakości mojej jazdy. Czułem już zmeczenie, jechało się ciężko ale dałem z siebie maksimum na ostatnich 1300 metrach podjazdu, doping przed metą wyzwolił ze mnie wszystkie moce i zafiniszowałem. Blisko minutę dochodziłem do siebie po czasówce, ujechałem się, rok temu miałem lepszą moc ale 15 sekund gorszy czas. Po 2 minutach i uzupełnieniu poziomu płynów dowiedziałem się, że mam najlepszy czas i ponad 10 sekund lepszy niż drugi. Na końcowe wyniki jeszcze musiałem poczekać bo jeszcze około 30 osób nie dotarło do mety. Nie czekałem jednak na dojazd wszystkich i spokojnie zjechałem na dół. Warunki wciąż były trudne i wszyscy walczyli ze zmiennym wiatrem. Kilkanaście minut oczekiwania na wyniki minęło szybko i byłem już pewny, że po 10 latach startów, wielu miejscach na podium w kategorii i kilku w OPEN po raz pierwszy wykręciłem najlepszy czas na czasówce. Kolejny dowód na to, że obecny sezon jest dla mnie życiowy. Ze swojej jazdy nie jestem w pełni zadowolony ale w tym wypadku nie ma co wyciągać z tego wniosków skoro wystarczyło to aby być najszybszym.
Organizacja imprezy stała na wysokim poziomie. Niskie wpisowe, bogaty pakiet startowy, optymalne zabezpieczenie trasy, dobra atmosfera i sponsorzy. Pod tym względem ląduje w czołówce tych w jakich miałem okazje brać udział.
