Trening 123
Sobota, 3 października 2020 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa
Km: | 131.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:35 | km/h: | 28.58 |
Pr. maks.: | 63.00 | Temperatura: | 22.0°C | HRmax: | 177177 ( 90%) | HRavg | |
Kalorie: | 2610kcal | Podjazdy: | 1350m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po czasówce pozostało mi wrócić
do domu. Miałem do przejechania około 50 kilometrów co powinno zająć około 2
godziny. Miałem do zabrania dodatkowy bagaż którego nie było wcześniej. Wyjechałem
o 16:50 i pierwsze kilometry do jazda z silnym wiatrem w plecy. Na wjeździe do
Wadowic na liczniku miałem ponad 40 km/h mimo bardzo umiarkowanej średniej
mocy. Przez miasto przejechałem szybko i bez najmniejszych problemów. Takie
pojawiły się za miastem gdzie jeden z kierowców wyprzedził mnie na centymetry,
zjechałem odruchowo na bok gdzie było sporo liści i tylne koło na moment
straciło przyczepność. Miałem nieco strachu ale na tym się skończyło, za
Wadowicami walczyłem z dużym ruchem ale jechałem z bocznym, lekko pomagającym
wiatrem, momentami wiatr pomagał bardziej i jechałem około 40 km/h. Ta trasa mi
odpowiada, gdyby nie duży ruch to byłoby idealnie. Po niecałej godzinie jazdy
byłem już w centrum Ket gdzie straciłem najwięcej czasu na jednym skrzyżowaniu.
Swoje musiałem odczekać aby objechać rynek, później już znowu spokojnie na
drogach. Ciężko zrobiło się w lesie miedzy Ketami a Kozami gdzie wiatr
przeszkadzał ale później znów zmienił kierunek. Wjeżdżając do Kóz miałem za
sobą godzinę jazdy i ponad 30 kilometrów na liczniku. Dużo mniej dzieliło mnie
od domu. Jechałem cały czas równym tempem z wysokim tętentem które towarzyszyło
mi w zasadzie od rana ale wciąż była to 2, momentami 3 strefa. Będąc już w
Bielsku zapadał zmrok, nie chciało mi się zatrzymywać i wyciągać lampki i
postanowiłem dojechać ciągiem do domu. Na ostatnim zjeździe puściłem się
odważnie, mogłem dokręcić bardziej i kilka sekund szybciej bym zjechał ale i
tak było nieźle, w łuki wszedłem szybko, pewnie, optymalnym totem. Ostatnie
kilometry już na luzie, częściowo po ścieżce rowerowej. Przejechanie 50
kilometrów zajęło mi mniej niż 100 minut, nie należę do szybkich kolarzy,
jeżdżę wyraźnie wolniej niż inni i taki czas na tym dystansie jest dla mnie
dobry.