Trening 125
Czwartek, 8 października 2020 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa
Km: | 60.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:18 | km/h: | 26.09 |
Pr. maks.: | 60.00 | Temperatura: | 13.0°C | HRmax: | 156156 ( 80%) | HRavg | 137( 70%) |
Kalorie: | 1416kcal | Podjazdy: | 910m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po kolejnym dniu wolnym spowodowanym głownie brakiem czasu wyjechałem na około 2 godzinny trening po okolicznych hopkach. Zrobiło się chłodno wiec w ruch poszły cieplejsze ciuchy. Nie planowałem trasy którą miałem określać na bieżąco. Postanowiłem sprawdzić odcinki z nową nawierzchnią których pojawiło się kilka w okolicy Skoczowa. Na start jednak dobrze znana mi droga pod górami w Jaworzu i Bierach, po krótkim fragmencie prowadzącym główną drogą znów zjechałem w boczne, tym razem w Grodźcu. Jechało się ciężko ale powód był jeden, zachodni wiatr utrudniający mocno jazdę. Noga podawała całkiem nieźle i po pierwszych podjazdach na trasie czułem satysfakcje. Przed kolejnymi czekało mnie sporo zjazdu i płaskiego i wykorzystałem to do równej i szybkiej jazdy z wysoką kadencją, zwykle w takich momentach odpuszczałem. Szybko byłem w Skoczowie gdzie znowu korek do ronda, objechałem utrudnienia bocznymi drogami, sporo czasu zajęło mi przejechanie przez centrum Skoczowa. Wtedy zdecydowałem się na zaliczenie kilku zapomnianych podjazdów m.in. Wiślicy. Zanim tam dojechałem zaliczyłem dwa inne podjazdy. Jeden z nich dobrze znam a drugiego dawno nie jechałem. Pamiętałem tylko tyle, że w końcówce jest bardzo zły asfalt i nic się od tego czasu się nie zmieniło. Zaliczając te dwa podjazdy minąłem dookoła prawie cały Skoczów a przynajmniej jego najbardziej zatłoczoną cześć. Na zjeździe znów miałem pecha i trafiłem na moment z dużym ruchem i musiałem się zatrzymać przed skrętem na Wiślicę. Sam podjazd poszedł mi nieźle chociaż do najłatwiejszych nie należy. W końcówce podjazdu już pojawił się nowy asfalt który pokrył także bardzo złą nawierzchnie na zjeździe. Puściłem się odważnie w dół i przestrzeliłem jeden zakręt, cudem się wybroniłem przed upadkiem. Po zjeździe czekało mnie kilka płaskich kilometrów ale po złych nawierzchniach. Rzadko jeżdżę bocznymi drogami w okolicy Ochab i zwykle w przeciwną stronę, jadąc przez Kiczyce przegapiłem skręt w lewo i dołożyłem sobie kilka dodatkowych, nudnych, płaskich kilometrów. W Kowalach zaliczyłem kolejny podjazd po którym znowu musiałem swoje odstać na skrzyżowaniu. Doszło do niebezpiecznej sytuacji w której nie było wiadomo kto ma pierwszeństwo. Gdy się uspokoiło pojechałem alej w kierunku Łazów. Tego podjazdu nie zaliczyłem jeszcze w tym roku. Jechało się całkiem dobrze i postanowiłem dodać kilka podjazdów a chciałem już do domu wrócić najkrótszą drogą. Ostatecznie wróciłem dobrze znaną mi trasą dokładając kolejne 150 metrów przewyższenia i dwa dobre zjazdy. Noga na tym treningu podawała dużo lepiej niż przez ostatnie 2 tygodnie.
