Puchar Równicy 2020
Sobota, 10 października 2020 Kategoria 0-50, Samotnie, Szosa
Km: | 5.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:16 | km/h: | 18.75 |
Pr. maks.: | 39.00 | Temperatura: | 15.0°C | HRmax: | 188188 ( 96%) | HRavg | 179( 91%) |
Kalorie: | 273kcal | Podjazdy: | 380m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ostatnia czasówka w tym roku. Byłem bardzo zmotywowany do startu
ponieważ Równica to jeden z moich ulubionych podjazdów i zwykle na tej górze
jestem w stanie dać z siebie więcej niż na innych podjazdach w okolicy.
Ostatnie treningi były obiecujące, wywnioskowałem, że nogi podają nieźle i
wciąż tkwi w nich dużo mocy. Zdecydowałem się na dojazd do Ustronia na rowerze,
kilka rzeczy już po kilku minutach jazdy mówiło, że jest to mój dzień. Zwykle
gdy mam wysokie tętno przed startem później jestem w stanie dać z siebie wiele,
tak tez było tym razem, nie miałem również problemu z doborem przełożenia i
trzymaniem równej kadencji. Takie drobiazgi u mnie robią dużą różnice. Jedyne
co działało na moją niekorzyść to pogoda a raczej temperatura, znacznie lepiej
czuje się gdy jest ponad 20 stopni. Przy niższych wskazaniach często się szybko
wychładzam i nie chciałem doprowadzić do takiej sytuacji. Do ustronia
dojechałem w spokojnym tempie i byłem tam szybciej niż zakładałem. Chwilę
przerwy wykorzystałem na odbiór pakietu startowego i rozmowy z kolegami
klubowymi. Czułem się nieźle i postanowiłem wydłużyć maksymalnie rozgrzewkę,
nie widziałem sensu pojawiania się na starcie szybciej niż kilka minut przed
startem. Nie miałem pojęcia, że wystąpią aż takie komplikacje i starty będą
przyśpieszone. Przez godzinę cały czas kręciłem, najpierw luźno a później
trzeba było nieco przygrzać nogę, schemat rozgrzewki znam już na pamięć i
dzisiaj szło wszystko z automatu.. Dobrane obciążenie nie było za duże bo nie
miałem najmniejszych problemów z utrzymaniem mocy. Około 10 minut przed startem
bylem już w zasadzie gotowy do jazdy i gdybym przyjechał już na start to po
chwili bym startował. Odczekałem jednak kolejne 5 minut i przyjechałem na start
w momencie gdy ruch był już otwarty. Pozwolono mi startować bo skąd miałem niby
wiedzieć, że zaszły jakieś zmiany, sytuacja jest jaka jest, lepiej ograniczyć
kontakty z innymi do minimum i dlatego rozgrzewałem się z dala od linii startu.
Chwila minęła zanim wystartowałem, cudem udało się dokonać tego przed kolejką samochodów. Nie ruszyłem zbyt mocno, przez chwilę zastanawiałem się czy wpiąłem blok czy nie. Nie zdążyłem się rozpędzić i już pojawiła się ścianka. Powoli redukowałem przełożenia i szybciej niż myślałem zrzuciłem z blatu. Jechałem dosyć mocno ale nie było komfortowo bo musiałem trzymać się prawej strony a samochody już zaczęły mnie wyprzedzać. Jechałem mocno, momentami powyżej 400 Wat, chciałem jak najszybciej pokonać ten nielubiany przeze mnie odcinek, zrobiło się nerwowo, słyszałem klaksony samochodów jakbym to ja był zawalidrogą. Informacja o zamkniętej drodze między 11 a 12 była podana już wcześniej, do 12 było jeszcze 20 minut, wystarczająco abym dostał się na Równicę. Byłem prawdopodobnie jedyną osobą na czasówce która jechała wśród samochodów i to bardzo przeszkadzało. Skupiłem się na równej i mocnej jeździe. Bardzo dobrze pokonałem odcinek brukowy. Za kostką miałem niezły czas a bardziej odpowiadająca mi część podjazdu dopiero się zaczęła. Jechałem bardzo równo, mocno i efektywnie, sekundy leciały ale dystansu też szybko ubywało. Przez moment miałem nieco więcej komfortu bo zjeżdżający z góry kolarze nie pozwolili kierowcom na wyprzedzanie. Na łuku w lewo nieco zwolniłem, złapałem oddech i znów przyłożyłem. Za łukiem zaczęły mnie wyprzedzać samochody, nieco wybiło mnie to z rytmu ale gdy nawierzchnia się poprawiła już to nie przeszkadzało. Ciężko było mi się zorientować jak wygląda moja jazda na tle innych, brakowało tego porównania na co bardzo liczyłem. Inne miejsce startu niż to z którego zwykle zaczynam podjazd też nie sprzyjało porównaniom. Miałem się na czym skupić i trzymałem dalej tempo, kadencję, moc. Po 3 kilometrach zrobiło się niebezpiecznie, kierowcy zaczęli mieć do mnie pretensje, że blokuję ruch. Informacja o zamknięciu drogi miedzy 11 a 12 była podana kilka dni wcześniej, dla dobra kierowców otworzono ją 20 minut szybciej i to ja byłem poszkodowany w tej sytuacji. Na szczęście nie musiałem zwalniać i mogłem jechać swoje aż do ostatniego łuku w lewo, tam już był korek i miałem dwa wyjścia, zatrzymać się lub próbować przepchać do przodu, pewnie przedostałem się do przodu, kawałek dalej strażacy kierowali ruchem. Trochę przyblokowało to samochody ale nie na długo, wystarczającą motywacją był dla mnie fakt, że jak najszybciej chciałem być na mecie aby poczuć się bezpiecznie bo nerwowość kierowców sięgała już zenitu. Zupełnie nie rozumiałem dlaczego tak się stało i nie byłem w stanie się z tym pogodzić. Gdy zbliżałem się do wypłaszczenia planowałem dołożyć nieco Watów i wrzucić blat. Niestety nie byłbym w stanie tego dokonać ale również nie jechałem wolniej i słabiej niż wcześniej. Po dojeździe do wypłaszczenia było jeszcze gorzej, do samochodów doszli piesi a także kolarze jadący w przeciwnym kierunku, jechałem możliwie mocno ale momentami dużym slalomem, raz musiałem przyhamować, najgorsi byli kolarze którzy po przejechaniu trasy nie uszanowali tego, że inni jeszcze jadą, na poprzednich kilometrach straciłem może kilka sekund, na wypłaszczeniu również ale wiem, że ze swojej strony zrobiłem wszystko na co mnie stać. Na finisz brakło mi motywacji ale na tym straciłem może sekundę ale inni mogli mieć podobnie bo pieszych zwykle na Równicy jest sporo. Po wjeździe na metę szybko doszedłem do siebie. Tydzień temu nie byłem zadowolony ze swojej jazdy, tym razem było inaczej. Moja jazda była równa, mocna i efektywna, trzymałem cały czas równą i wysoką kadencje. Nie miałem z tym problemu a to oznacza, że miałem dobry dzień i go wykorzystałem. Po tego typu drobiazgach jestem w stanie szybko ocenić swoją dyspozycje a ta tego dnia była kapitalna. Po sprawdzeniu wyników byłem bardzo zaskoczony, okazało się, że wykręciłem drugi czas dnia, słabszy jedynie od piekielnie mocnego Alexea Kmetsa zostawiając za plecami m.in. zawodnika z młodzieżowego składu Team Novo Nordisk Development Przemysława Kotulskiego czy obiecujących juniorów z KS Żory. Skupiłem się na sobie, na tym czego mam pilnować i trzymając się założeń zrobiłem swoje. Nie myślałem o wyniku przed startem ani nie przejmowałem się faktem, że jestem zaliczany do grona faworytów. Pod wieloma względami jest to moja najlepsza czasówka, nigdy nie byłem tak mocny jak w tym roku, potwierdziłem to m.in. na kilku ostatnich czasówkach gdzie za każdym razem byłem w najlepszej 6 klasyfikacji, dawno nie jechałem tak równo zarówno pod względem mocy i kadencji, nie brakowało mi sił ani nie miałem najmniejszego kryzysu. Sytuacja na starcie i trasie nie wpłynęła znacząco na przebieg mojej walki z czasem na podjeździe na Równicę. Już wiele razy mówiłem, że podjazd na Równicę należy do moich ulubionych i zwykle jestem w stanie wydobyć ze swojego organizmu wszystkie rezerwy i tym razem też tak było. Moc z podjazdu jest nieco lepsza niż tydzień temu na czasówce. Ponad 2 lata czekałem na kolejne podium Open w Road Maraton, wtedy byłem drugi w mało licznej stawce, teraz obsada była mocniejsza i wyrównałem osiągnięcie z 2018 roku gdy w interwałowej czasówce w Wilczycach byłem drugi. Na ostatniej czasówce w Wiśle brakła niecała sekund do Top3. Na takie zwieńczenie życiowego sezonu właśnie liczyłem. Jest duża motywacja przed kolejnym miejmy nadzieje obfitującym w większą ilość imprez rowerowych sezonem. Teraz pora na prawdziwe roztrenowanie i przerwę od roweru która w moim przypadku jest konieczna.


Chwila minęła zanim wystartowałem, cudem udało się dokonać tego przed kolejką samochodów. Nie ruszyłem zbyt mocno, przez chwilę zastanawiałem się czy wpiąłem blok czy nie. Nie zdążyłem się rozpędzić i już pojawiła się ścianka. Powoli redukowałem przełożenia i szybciej niż myślałem zrzuciłem z blatu. Jechałem dosyć mocno ale nie było komfortowo bo musiałem trzymać się prawej strony a samochody już zaczęły mnie wyprzedzać. Jechałem mocno, momentami powyżej 400 Wat, chciałem jak najszybciej pokonać ten nielubiany przeze mnie odcinek, zrobiło się nerwowo, słyszałem klaksony samochodów jakbym to ja był zawalidrogą. Informacja o zamkniętej drodze między 11 a 12 była podana już wcześniej, do 12 było jeszcze 20 minut, wystarczająco abym dostał się na Równicę. Byłem prawdopodobnie jedyną osobą na czasówce która jechała wśród samochodów i to bardzo przeszkadzało. Skupiłem się na równej i mocnej jeździe. Bardzo dobrze pokonałem odcinek brukowy. Za kostką miałem niezły czas a bardziej odpowiadająca mi część podjazdu dopiero się zaczęła. Jechałem bardzo równo, mocno i efektywnie, sekundy leciały ale dystansu też szybko ubywało. Przez moment miałem nieco więcej komfortu bo zjeżdżający z góry kolarze nie pozwolili kierowcom na wyprzedzanie. Na łuku w lewo nieco zwolniłem, złapałem oddech i znów przyłożyłem. Za łukiem zaczęły mnie wyprzedzać samochody, nieco wybiło mnie to z rytmu ale gdy nawierzchnia się poprawiła już to nie przeszkadzało. Ciężko było mi się zorientować jak wygląda moja jazda na tle innych, brakowało tego porównania na co bardzo liczyłem. Inne miejsce startu niż to z którego zwykle zaczynam podjazd też nie sprzyjało porównaniom. Miałem się na czym skupić i trzymałem dalej tempo, kadencję, moc. Po 3 kilometrach zrobiło się niebezpiecznie, kierowcy zaczęli mieć do mnie pretensje, że blokuję ruch. Informacja o zamknięciu drogi miedzy 11 a 12 była podana kilka dni wcześniej, dla dobra kierowców otworzono ją 20 minut szybciej i to ja byłem poszkodowany w tej sytuacji. Na szczęście nie musiałem zwalniać i mogłem jechać swoje aż do ostatniego łuku w lewo, tam już był korek i miałem dwa wyjścia, zatrzymać się lub próbować przepchać do przodu, pewnie przedostałem się do przodu, kawałek dalej strażacy kierowali ruchem. Trochę przyblokowało to samochody ale nie na długo, wystarczającą motywacją był dla mnie fakt, że jak najszybciej chciałem być na mecie aby poczuć się bezpiecznie bo nerwowość kierowców sięgała już zenitu. Zupełnie nie rozumiałem dlaczego tak się stało i nie byłem w stanie się z tym pogodzić. Gdy zbliżałem się do wypłaszczenia planowałem dołożyć nieco Watów i wrzucić blat. Niestety nie byłbym w stanie tego dokonać ale również nie jechałem wolniej i słabiej niż wcześniej. Po dojeździe do wypłaszczenia było jeszcze gorzej, do samochodów doszli piesi a także kolarze jadący w przeciwnym kierunku, jechałem możliwie mocno ale momentami dużym slalomem, raz musiałem przyhamować, najgorsi byli kolarze którzy po przejechaniu trasy nie uszanowali tego, że inni jeszcze jadą, na poprzednich kilometrach straciłem może kilka sekund, na wypłaszczeniu również ale wiem, że ze swojej strony zrobiłem wszystko na co mnie stać. Na finisz brakło mi motywacji ale na tym straciłem może sekundę ale inni mogli mieć podobnie bo pieszych zwykle na Równicy jest sporo. Po wjeździe na metę szybko doszedłem do siebie. Tydzień temu nie byłem zadowolony ze swojej jazdy, tym razem było inaczej. Moja jazda była równa, mocna i efektywna, trzymałem cały czas równą i wysoką kadencje. Nie miałem z tym problemu a to oznacza, że miałem dobry dzień i go wykorzystałem. Po tego typu drobiazgach jestem w stanie szybko ocenić swoją dyspozycje a ta tego dnia była kapitalna. Po sprawdzeniu wyników byłem bardzo zaskoczony, okazało się, że wykręciłem drugi czas dnia, słabszy jedynie od piekielnie mocnego Alexea Kmetsa zostawiając za plecami m.in. zawodnika z młodzieżowego składu Team Novo Nordisk Development Przemysława Kotulskiego czy obiecujących juniorów z KS Żory. Skupiłem się na sobie, na tym czego mam pilnować i trzymając się założeń zrobiłem swoje. Nie myślałem o wyniku przed startem ani nie przejmowałem się faktem, że jestem zaliczany do grona faworytów. Pod wieloma względami jest to moja najlepsza czasówka, nigdy nie byłem tak mocny jak w tym roku, potwierdziłem to m.in. na kilku ostatnich czasówkach gdzie za każdym razem byłem w najlepszej 6 klasyfikacji, dawno nie jechałem tak równo zarówno pod względem mocy i kadencji, nie brakowało mi sił ani nie miałem najmniejszego kryzysu. Sytuacja na starcie i trasie nie wpłynęła znacząco na przebieg mojej walki z czasem na podjeździe na Równicę. Już wiele razy mówiłem, że podjazd na Równicę należy do moich ulubionych i zwykle jestem w stanie wydobyć ze swojego organizmu wszystkie rezerwy i tym razem też tak było. Moc z podjazdu jest nieco lepsza niż tydzień temu na czasówce. Ponad 2 lata czekałem na kolejne podium Open w Road Maraton, wtedy byłem drugi w mało licznej stawce, teraz obsada była mocniejsza i wyrównałem osiągnięcie z 2018 roku gdy w interwałowej czasówce w Wilczycach byłem drugi. Na ostatniej czasówce w Wiśle brakła niecała sekund do Top3. Na takie zwieńczenie życiowego sezonu właśnie liczyłem. Jest duża motywacja przed kolejnym miejmy nadzieje obfitującym w większą ilość imprez rowerowych sezonem. Teraz pora na prawdziwe roztrenowanie i przerwę od roweru która w moim przypadku jest konieczna.

