Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrKukla2 z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 229777.38 kilometrów w tym 8243.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.36 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2421965 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

Archiwum bloga

Podsumowanie 23 tygodnia 2021

Niedziela, 6 czerwca 2021 · dodano: 13.06.2021 | Komentarze 3

Na początku tygodnia nie sądziłem, że już w środę wsiądę na rower. Nie jest to powrót do tego co było wcześniej ale sama możliwość jazdy na rowerze w tym momencie już jest dobrym znakiem, że powoli wracam na właściwe tory. Bez sprawnego układu oddechowego męczyłem się strasznie przy mocniejszym wysiłku, kiedyś zmęczenie łapało mnie po trzech, czterech podjazdach na mocy powyżej FTP a w tym roku już po jednym byłem ujechany i nic się nie zmieniało przez dłuższy czas. Ostatecznie zdecydowałem się na konsultację lekarską, odwiedziłem kilku specjalistów którzy zalecili mi trzy dniową kurację antybiotykową. Od marca zrobiłem kilka testów na przeciwciała i za każdym razem wynik wyszedł pozytywny, ilość przeciwciał była zbyt duża aby poddać się szczepieniu. Wychodzi na to, że Covida miałem w okresie Grudzień-Luty i od tego momentu czułem się znacznie gorzej, byłem osłabiony, spadła moja odporność a od kwietnia obserwowałem stały spadek wydajności płuc która po badaniu wyszła tak niska, że gdyby nie to, że prowadziłem przez lata aktywny tryb życia i miałem ponad przeciętne Vo2Max to musiałbym na jakiś czas zostać podpięty na stałe pod tlen. Moja wydolność w krytycznym momencie była na granicy i niewiele brakowało abym musiał poddać się hospitalizacji. Jak sobie przypomnę walkę z wirusem który powoli zajmował mój organizm i dwa tygodnie w śpiączce w szpitalu to mi ciarki po plechach przechodzą. Od tego momentu minęło ledwie 2,5 roku, wówczas moja wydolność spadła do 0, obawiałem się powtórki bo przy ograniczonym dostępie do medycyny, rehabilitacji wracałbym do siebie przez kilka miesięcy. Po bezobjawowym zakażeniu Covid i silnych powikłaniach w najlepszym wypadku na jesień organizm wróci do normy ale w zasadzie ten sezon mam już z głowy. Walczyłem dzielnie z Covidem, robiłem wszystko aby się nie zakazić ale się nie udało. Tego co mnie spotkało w ostatnim czasie czy 2,5 roku temu nie życzę nikomu, nawet najgorszemu wrogowi. Czasem myślę, że swoje już wycierpiałem, limit pecha wyczerpałem ale życie pisze własny scenariusz i wychodzi na to, że moje jest pełne przeszkód i trudności. Wiem, że nie wszyscy tak na to patrzą, sądzą, że mają pecha bo np. nie są w stanie wycisnąć z własnego organizmu tyle ile ja byłem w stanie wycisnąć w 2019 i 2020 roku. Nic tak bardzo innych nie uwiera jak dobrobyt czy moc rywala, to jest typowe nie tylko dla kolarzy ale i innych ludzi w naszym kraju. Szukając pozytywów w tej sytuacji idzie wyciągnąć dobry wniosek, dla wielu poziom jaki obecnie prezentuję będąc bez formy i zdrowia jest nieosiągalny w szczycie możliwości.
Nie mogąc skupiać się na treningach i śrubowaniu FTP czy mocy szczytowych w krótszym czasie zająłem się techniką którą wciąż można poprawić. Korzystając z Garmina Edge 830 dostałem masę danych z miernika mocy których nie było na innych licznikach. Na pierwszy rzut wziąłem kadencję, już na starcie musiałem skorygować ustawienie bloków, konieczna była wymiana podkładki pod prawym blokiem z 2 na 1 mm i udało się równomiernie ustawić bloki względem osi pedału. Sama zmiana nie wpłynęła na komfort jazdy ale balans zmienił się i odchyłki rzędu 8 czy 10 % miedzy nogami spadły do maksymalnie 4 % co zdarzało się bardzo rzadko ponieważ zazwyczaj kręciłem równomiernie. Wszystko zależało jednak od kadencji, na podjeździe przetestowałem cztery pozycje. Pierwsza z nich to trzymanie kadencji 90-100 rpm na siedząco. Efektywność pedałowania wyszła na poziomie około 85 %. Uważam to za dobry wynik, stosując inną technikę wyszło mniej, ugniatając mięśnie na siedząco przez kilkanaście sekund efektywność nie przekraczała 70 %, przepychając korby na stojąco przez niecałą minutę efektywność była kolejne 10 % niższa a dodatkowo bujając rower na boki było jeszcze kilka % mniej. W tych wypadkach kadencja nie była wyższa niż 75 rpm. To utwierdziło mnie w przekonaniu, że jeżdżąc na wysokiej kadencji wykorzystywałem w najwyższym stopniu moc jaką byłem w stanie generować. Kolejny dowód na to jest taki, że kiedyś jeżdżąc na niskich kadencja po każdym treningu bolały mnie nogi i mięśnie a obecnie przy jeździe na kadencji ponad 90 nie bolą mnie nogi, obciążając układ oddechowy czy serce organizm szybciej się regeneruje niż przy siłowej jeździe gdy całe obciążenie idzie w mięśnie. Taki wniosek wyciągnąłem już w czasach gdy byłem kompletnym laikiem i łatwiej było znaleźć moje nazwisko studiując listę wyników od końca. Długo zajęło mi wyeliminowanie tego błędu ale obecnie siłowa jazda w ogóle mi nie podchodzi i nawet jak nie jestem w stanie jeździć miękko, 90 rpm nie jest problemem. Obecnie w tym elemencie nie widzę rezerw ale pewnie jakieś są i aby je wykorzystać musiałbym się udać na profesjonalny bike fitting, dokładniej ustawić bloki i zmienić nieco kąt ułożenia nogi podczas kręcenia korbą ale czy dałoby to wynik lepszy niż 1-2 % to nie jestem przekonany. Garmin Edge 830 daje dużo danych które uzyskiwałem dopiero podczas analizy treningu w programie np. przy dwóch bardzo podobnych treningach przy intensywności około 65 %, TSS około 150 i różnych kadencjach licznik podał różne czasy regeneracji. Różnica wyniosła 5 godzin na korzyść wyższej kadencji. Przy 95 czas regeneracji był niższy niż przy 91. To tylko potwierdza wcześniej wyciągnięte wnioski, pomijam już fakt, że jeżdżąc na wysokich kadencjach jestem w stanie również jeździć na dużo niższych, natomiast ugniatając mięsnie na kadencjach 70 czy przepychając korby na stojąco podczas większości aktywności mogę mieć problemy przy wyższych i nawet przy braku mocy jestem w stanie robić różnicę kadencją. Technika pedałowania jest bardzo ważna, w moim przypadku nie ma już praktycznie żadnych rezerw w tym aspekcie i przy obecnej technice pracują wyłącznie mięśnie nóg i mimo stałych ćwiczeń nad pozostałymi partiami mięśni bardzo rzadko zmuszam je do pracy podczas jazdy na rowerze.
Druga rzecz nad jaką pracowałem to technika zjazdu. Ostatnio przekonałem się, że dobry zjazd niekoniecznie musi być szybki, wystarczy go dobrze pokonać technicznie a dopiero później dołożyć nieco szybkości. Technika zjazdu wywodzi się w zasadzie od techniki pokonywania zakrętów, dodatkowo należy nauczyć się tzw. Refleksu czyli momentu w którym zacząć hamowanie i z jaką siłą to robić. Trening zjazdu zacząłem od jazdy po ścieżce rowerowej wokół lotniska gdzie znajduje się kilka wymagających łuków. Podczas kilku okrążeń wyćwiczyłem dobre nawyki których brakowało przez ostatnie miesiące. Jako testowy odcinek wziąłem sobie zjazdy z Przegibka. Początki oczywiście były trudne ale ostatnie zjazdy technicznie już wyglądały całkiem nieźle, znacznie ograniczyłem ilość naciśnięć na klamki do kolejno 2 na zjeździe do Międzybrodzia czy 3 na odcinku do Bielska. Zrezygnowałem z dokręcania na maksa na prostych ale i na to przyjdzie czas. Po treningu zawierającym po 5 zjazdów z Przegibka do Międzybrodzia I Straconki mógłbym już te zjazdy pokonywać z zamkniętymi oczami. Dobrym zjazdowcem nigdy nie byłem ale zawsze mogę się w tym elemencie poprawić. Motywować powinien mnie fakt, że zdesperowane osoby na zjeździe nadrabiają nade mną 20-40 % czasu jaki straciły na podjeździe. Już dawno nie biorę pod uwagę innych osób i skupiam się tylko na sobie. Zadowoli mnie każdy progres w technice bo tutaj mam ogromne rezerwy, może kiedyś spróbuję swoich sił w MTB gdzie technika ma chyba większe znaczenie niż siła czy moc a tej mi nie brakuje nawet w gorszym dla mnie momencie.
Obecnie moja technika pokonywania podjazdów jest na tyle dobra że nie ma co poprawiać. Do dobrego poziomu brakuje jedynie lepszej wydolności organizmu.
Mimo wyeliminowania wielu błędów w technice nie widać wyraźnego progresu. Kolarstwo jak każdy sport wymaga jednak dopasowania wielu elementów, w moim przypadku brakuje zdrowia co przekłada się na znacznie gorszą wydolność organizmu ale i tak wielu kolarzy chciałoby znaleźć się na poziomie jaki obecnie prezentuję będąc bez formy i daleki od szczytu możliwości które pozwalały nawet walczyć o zwycięstwo OPEN w czasówkach czy miejsce w TOP 20 w dosyć mocno obstawionym wyścigu. Już sam fakt, że byłem w stanie walczyć na takim poziomie mówi wiele i jeżeli miałbym wybierać pomiędzy stałą przeciętnością a dnem z okresem w którym miałem swoje 5 minut i zaliczyłem kilka wartościowych wyścigów czy czasówek to zdecydowanie wybieram tą drugą opcję. Przez ostatnie kilka lat nigdy nie olałem treningów z lenistwa czy na siłę wymyślanych powodów a jedyne przerwy zafundowały mi jedynie problemy zdrowotne. Biorąc pod uwagę to, że nie miałem styczności z profesjonalnym trenerem, wszystkie treningi opieram na własnym doświadczeniu, wnioskach wyciągniętych z kilku lat treningów prowadzonych metodą prób i błędów mogę czuć się spełnionym kolarzem. Słabszy okres w jakim się znalazłem może być dla mnie tylko motywacją do powrotu do tego co było wcześniej. Sport zawsze był moją wielką pasją ale tylko pasją, dodatkiem do życia, co odróżnia mnie od wielu osób które są w stanie zaniedbać pracę czy rodzinę tylko po to by zrobić wynik na jakimś wyścigu. Kiedyś też za bardzo przejmowałem się kolarstwem, niepowodzeniami których doznałem więcej niż inni ale w porę się opamiętałem, obecnie nie wymagam od siebie cudów, nie stawiam celów których nie jestem w stanie zrealizować, nie mam oczekiwań wynikowych. Jeżeli w ostatnich latach zawodziła mnie głowa to tylko przez „ Gwizdy Kolarskie”, do takich należą osoby które po zajęciu 7 czy 9 miejsca OPEN podczas TRR chciały rzucać rowerem i rezygnować z kolarstwa czy szpanowały wyższą średnią prędkością czy współczynnikiem mocy do tętna by na zawodach tracić po 30 minut czy godzinę na 100 kilometrowych wyścigach lub minutę na kilometr podczas kilkunastominutowych czasówek. Jeżeli byłem zły po zawodach to tylko na siebie, że popełniałem głupie błędy czy na to, że inni dawali mi zmiany na kresce po przejechaniu całej trasy na kole. Nie należę do wszechstronnych kolarzy ale moc miałem w najlepszym czasie ponad przeciętną i potwierdziłem to nie tylko podczas czasówek ale i treningowych przejazdów gdzie notowałem wiele życiówek na podjazdach. Osiągnąłem dobry poziom maksymalny i dlatego ciężko mi się pogodzić z tym, że obecnie nie jestem w stanie do niego nawiązać. Wiele osób się ze mnie obecnie śmieje nie biorąc pod uwagę faktu, że nawet teraz nie jest w stanie się utrzymać na moim kole nie mówiąc już o zostawieniu mnie w tyle. Gdybym mógł postawić wszystko na kolarstwo to mój poziom maksymalny pewnie by jeszcze wzrósł, dotarłem jednak do momentu w życiu, że wartościami nadrzędnymi są zdrowie, praca czy rodzina i to chyba już się nie zmieni. Jeden rok poświeciłem wyłącznie na kolarstwo i miałem z tego powodu same problemy, nie żałuję tego ale drugi raz tak bym nie postąpił. Moje poświęcenie było nic nie warte i dlatego nie zamierzam się już w ten sport za bardzo angażować. Inni są ważniejsi ale ich pracy nie widać. Jeżeli po raz kolejny miałbym wybierać pomiędzy kolarstwem i pracą za najniższą krajową a pracą za kilku krotnie wyższą pensję to bez zastanowienia wybrałbym opcję drugą, z roweru poza coraz mniej przyjemnymi wspomnieniami nie ma nic a bez pracy nie da się uczciwie żyć, zwłaszcza, że spokojna starość zależy tylko od tego ile uda się za życia oszczędzić i na to już zacząłem pracować. Rower dał mi dużo radości ale nie może być najważniejszy im jestem starszy tym bardziej to rozumiem. Przez większość życia uczyłem się, poświeciłem na to ponad 20 lat i w zasadzie nauka cały czas trwa i nie robiłem tego po to aby jeździć na rowerze tylko pracować za konkretne pieniądze nawet jeżeli wymaga to z mojej strony dużego poświęcenia.
Przez ostatnie 6 miesięcy miałem dużo czasu na przemyślenia, z pewnych względów było to potrzebne, mogłem przekonać się po raz kolejny, że piekło na ziemi może zdarzyć się więcej niż raz w życiu, mam nadzieję, że wyjdę z tej sytuacji silniejszy i z większą motywacją do dalszego życia, obfitującego w mniejszą ilość problemów i styczności z mniejszą ilością ludzi którzy nie będą w stanie zaakceptować tego, że mi coś wyszło lepiej niż im.
1.Waga w ostatnim tygodniu:
Chyba jedyny plus dni spędzonych w łóżku to spadek wagi o kilogram, straciłem głównie mięsnie i od razu to odczułem. Dane o tętnie spoczynkowym czy ciśnieniu nie odbiegały od normy, natlenienie też nie spadło poniżej 95 %. Powoli wracam do pełni zdrowia i może przy niższej wadze nie będę się tak męczył.
2.Obciążenie treningowe:
Przy przerwie w treningach pojawiły się wahania wartości ATL czy CTL oraz TSB którego wartości były cały czas dodatnie.
3.Najlepsze wartości mocy:
Nie było mocnych treningów więc i dobrych wartości mocy.
4.Dane liczbowe:
5.Informacje o podjazdach:
Podjazdów wyszło sporo ale katowałem tylko przełęcz Przegibek. Jakość może słaba ale obecnie muszę nadrabiać ilością.





Komentarze
PiotrKukla2
| 13:17 poniedziałek, 21 czerwca 2021 | linkuj Kiedyś dużo jeździłem na niskiej kadencji, nie było tygodnia bez treningu z powtórzeniami siłowymi. W pewnym momencie taki trening przestał przynosić rezultaty więc zacząłem redukować jego ilość i teraz naprawdę rzadko trenuję siłę. Po za tym przy większej ilości czasu na niskiej kadencji pojawiały się problemy z plecami czy kolanami i właśnie przez to w zeszłym roku na Tatrze po 100 kilometrach walczyłem już o dojechanie do mety bo plecy zaczęły protestować, podjazdów na stojąco było już zbyt dużo jak na jeden dzień. Pomijam już fakt, że mój organizm dużo dłużej regenerował się po siłowej jeździe niż na wyższych kadencjach. Przy jeździe na stojąco obciążamy większą ilość mięśni i dużo łatwiej doznać kontuzji. Argumentów mógłbym znaleźć więcej ale po co, najważniejsze aby robić swoje, każdy ma swoje jakieś teorie, nie zawsze prawdziwe, ważne by przynosiły dla nas jakieś efekty. Zdrowie w tym roku rozwaliło mi cały sezon i powrót do formy to na razie jest bardzo pobożne życzenie, zamierzam jednak walczyć a dopóki trwa walka, dopóty jest nadzieja.
Patrycjusz | 16:34 niedziela, 20 czerwca 2021 | linkuj Jeśli na niskiej kadencji spada ci tak drastycznie efektywność to znaczy, że właśnie tam masz największe rezerwy.
"Gwizdy Kolarskie”, do takich należą osoby które po zajęciu 7 czy 9 miejsca OPEN podczas TRR" niebezpiecznie blisko moich miejsc :)

Najważniejsze: życzę ci dużo ZDROWIA i szybkiego powrotu do formy! Liczę na dobrą rywalizację jeszcze w tym sezonie.
Patrycjusz | 16:18 niedziela, 20 czerwca 2021 | linkuj Trenowanie się samemu sprzyja wybieraniu treningów wg własnych preferencji. W skrócie najczęściej robimy to co lubimy robić, a nie to co jest nam potrzebne by pójść dalej. Przykładowo ja w tym roku nie przeprowadziłem ani jednego treningu szybkościowego po płaskim, czy czysto sprinterskiego – bo nie lubię. Jeśli nie idzie ci jazda siłowa to znaczy, że masz rezerwy w rozwoju siły na rowerze. Jeśli nie lubisz wstawać z siodełka to możliwe, że nauka jazdy w stójce może przynieść korzyści. Nie chodzi o sprawy oczywiste a np. o danie ulgi plecom czy odciążenie mięśni na ściance przez zmianę sposobu pedałowania.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa wykow
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]