Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrKukla2 z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 229777.38 kilometrów w tym 8243.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.36 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2421965 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 122.00km
  • Czas 04:27
  • VAVG 27.42km/h
  • VMAX 70.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 185 ( 94%)
  • HRavg 133 ( 68%)
  • Kalorie 3209kcal
  • Podjazdy 2300m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 71

Niedziela, 11 lipca 2021 · dodano: 21.07.2021 | Komentarze 3

Niedzielny trening na podjazdach połączony z Rozpoczęciem Sezonu Jas-Kółkowego. Niestety nogi w niczym nie przypominały tych z 2 ostatnich dni. Planowałem zaliczyć 6-8 podjazdów w różnym tempie. Popełniłem kilka błędów które odbiły się później czkawką. Pierwszy z nich to podłączenie się do Twomarka który jechał w kierunku Wisły. Założeniem była spokojna jazda do Szczyrku. Dla innych może była spokojna, ja miałem spore problemy z utrzymaniem koła, nie mówiąc już o wyjściu na zmianę. W końcu stwierdziłem, że nie ma to sensu i puściłem koło tracąc dobre 5 minut na kilku kilometrach. Salmopol wjechałem spokojnie ale niczego to nie zmieniło, na zjeździe znów zostałem na kilkaset metrów, nic nie układało się jak trzeba. Żadnej poprawy nie było i kolejne wspólne kilometry to pokazały, podjazd pod zaporę w Czarnem znów odseparował mnie od grupy, tak źle zemną nie było już dawno. Na Zameczku postanowiłem nieco przepalić nogę, początek jechałem jeszcze spokojnie ale od górnej bramy już dołożyłem do pieca, kiedyś taki podjazd byłem w stanie cisnąć ponad 370 Wat a teraz 340 było maksimum jakie byłem w stanie utrzymać, przełożenia nie brakowało ale nie mogłem być z siebie zadowolony. Miałem jeszcze czas i gdybym wiedział jak później rozwiną się sprawy zaliczyłbym jeszcze jeden podjazd przed rywalizacją z Jas-Kółkami. Byłem kilka minut przed czasem a oczekiwanie przedłużyło się do blisko 30 minut. Do rywalizacji podszedłem na spokojnie, bez specjalnego przygotowania, parcia na wynik czy oczekiwań. Wiedziałem, że w tym roku jestem znacznie słabszy niż przez ostatnie 2 lata i dlatego nie liczyłem nawet na nawiązanie walki z czołówką. Od rana czułem się niezbyt dobrze a gdy siadłem na rower moje przypuszczenia potwierdziły się. Gdy przez różne sprawy losowe start się opóźniał zacząłem zajmować się innymi sprawami. Gdy usłyszałem słowo start byłem kompletnie nieprzygotowany, ustawiłem się tradycyjnie z tyłu aby inni nie mówili, że nie dałem im szansy. Zanim wystartowałem, pierwsi mieli już kilkanaście sekund przewagi. Po starcie kolejny zawód, moc którą w zeszłym roku utrzymywałem bez problemu przez ponad 15 minut byłem w stanie utrzymać ledwie kilkadziesiąt sekund. Początek jechało mi się wręcz fatalnie, z trudem dojechałem do grupy numer 4, długo trwało zanim dociągnąłem do kolejnej a przez pół podjazdu zbliżałem się do grupki pościgowej. Przez kilka sekund wiozłem się na kole ale później jechałem już swoje, oczywiście na tyle ile było mnie stać. Po chwili na kole został już tylko Marcin a odległość do samotnie jadącego Otfina stopniowo się zmniejszała. Na Kubalonce brakowało dosłownie kilku metrów które udało się zniwelować na zjeździe. Zależało mi przede wszystkim na tym aby nikt z tyłu już nie dojechał, zjazdu nie mogłem odpuścić ale ryzykować też nie zamierzałem. Do Otfina i Marcina miałem kilka metrów starty po zjeździe które niestety powiększyły się po tym jak zaliczyłem dwie duże, widoczne dziury po skręcie z głównej drogi. Obrałem zły tor jazdy i dlatego tak się stało, zrobiło się za to ciekawiej bo nie potrafiłem zniwelować niewielkiej straty na płaskim . Na szczęście nie zapomniałem jak się podjeżdża i na ostatnim podjeździe dałem już z siebie wszystko co miałem pod nogą. Nie było tego dużo ale wystarczyło na selekcję dzięki której każdy wjechał w bezpiecznej odległości. Przez moment widziałem nawet podium na horyzoncie ale starta była zbyt duża. Podjazd na Olecki poszedł mi znacznie lepiej niż Kubalonka ale i tak poniżej tego na co mnie stać, nie wspominając już o najlepszych latach. W końcówce trochę się pogubiłem, słyszałem, że meta jest na końcu ostatniej ściany ale nikogo tam nie było, odpuściłem ostatni odcinek ale na ostatnie 200 metrów znów się zagiąłem bo nie byłem pewny, czy zza pleców ktoś mi nie wyskoczy i przegram 4 miejsce jak frajer. Dowiozłem jednak pozycję do mety, powinienem być niezadowolony z 4 miejsca ale tym razem musiałem o nie ostro walczyć a zwykle przegrywałem podium nieznacznie mając znacznie większą przewagę nad kolejnymi miejscami. W tym roku jednak jestem słaby, od życiowej formy dzieli mnie przepaść, nie potrafię wyjść z przeciętności i muszę cieszyć się z tego co jest bo równie dobrze mógłbym nie zmieścić się w TOP 10 patrząc na to ile osób właśnie teraz jest w życiowej formie. Nie traktowałem tych zawodów jako wyścigu sezonu tylko dobrego treningu przed tym co czeka mnie w kolejny weekend.
Po rywalizacji szybko się zebrałem i zjechałem do Istebnej by wjechać po raz czwarty na Kubalonkę, podjazd pokonałem spokojnie czując jeszcze zmęczenie po dwóch poprzednich. Na przełęczy jeszcze czekałem na resztę Jas-Kółek, ci co mnie mijali mieli inne plany i nie zatrzymali się przy karczmie. Gdy dotarła grupa która miała zamiar się zatrzymać byłem już spragniony i dlatego zamówiłem sporo płynów. Po 30 minutowym postoju ruszyłem w 3 osobowej grupce w dół, zjazd odpuściłem, po wizycie w sklepie już byłem przygotowany na deszcz ale takiego rozwoju sytuacji się nie spodziewałem. W ciągu 15 minut spadło tyle deszczu ile normalnie przez kilka godzin ciągłych opadów. Byłem przemoknięty, nie było już motywacji, nogi nie chciały kręcić. Podjazd pod Salmopol szedł strasznie topornie i dlatego jechałem go tak długo, w żaden sposób nie potrafiłem się zagrzać i postój na przełęczy tylko pogłębił ten stan. Zjazd nie był miłym przeżyciem ale w tych warunkach jamie panowały dojazd do domu z Salmopolu zajął niecałą godzinę, zwykle jadąc identyczną drogą nie mieściłem się w tym czasie. Jazda grupką też miała w tym swój udział. Ogólnie nie był to mój najlepszy dzień ale założenia treningowe zrealizowałem, zszedłem też na ziemię widząc ile mi brakuje do najlepszych a w zeszłym roku deptałem im już po piętach. Strasznie przewrotny jest ten sport, ze szczytu łatwo spaść w dół, gorzej jest się podnieść. Cieszę się z tego co jest bo wiem ile kosztowało mnie czasu i zdrowia aby w ogóle wrócić do mocnych aktywności, jeżeli prawdą jest, że po kilku dobrych sezonach każdemu trafia się słabszy a później jest znów lepiej to mogę stwierdzić, że w moim przypadku może być tylko lepiej. Walczyłem do końca o swoje i myślę, że dałem z siebie wszystko. Będąc w formie często nie byłem w stanie wycisnąć z siebie wszystkich rezerw a miałem już dni kiedy będąc bez formy robiłem rzeczy wydające się niemożliwe do wykonania, np. Rajd z Metą na Równicy w 2014 roku. Spory czas bez treningu, dobry rajd a tydzień później umieranie na trasie Rajczy Tour. Oceniam ten dzień jednak tylko jako dobry trening co było najważniejszym celem.





Komentarze
PiotrKukla2
| 19:59 niedziela, 25 lipca 2021 | linkuj Swoje już zrobiłem, wiele osób może tylko pomarzyć o tym co mi udało się dokonać przez ostatnie 10 lat. Takie są fakty, mimo wielu przeciwności wytrwałem w kolarstwie i dalej zamierzam robić swoje, wiele osób zupełnie bezinteresownie mnie wspiera nie oczekując nic w zamian ale są tacy których zadowolił by mnie upadek i powrót do poziomu sprzed 10 lat gdy na zawodach walczyłem o to by nie być ostatnim. Obecnie skupiam się tylko na sobie, nie interesuje mnie co robią inni, jak trenują a tym bardziej co gadają. Nie każdy może wygrywać zawody czy znaleźć się w czołówce, ja posmakowałem jednego i drugiego więc mogę czuć się spełnionym nawet wtedy jak nie uda się nawiązać już do tego poziomu. Kolarzem może jestem marnym ale mam głowę na karku, twardo stąpam po ziemi i wiem co jest ważne. Przejmować się gadaniem nie zamierzam, to inni mają problem, nie ja i tego się będę trzymał.
PiotrKukla2
| 19:59 niedziela, 25 lipca 2021 | linkuj Licznik cały czas jest włączony, już jakiś czas temu zauważyłem, że Garmin robi jakieś dziwne podsumowanie, przy treningach tlenowych podaje najczęściej dłuższy czas odpoczynku niż wtedy gdy pojawiają się akcenty po nadprogowe. Żartami Jas-Kółek przestałem się już przejmować, nawet w słabszym dla mnie okresie mało kto był w stanie nawiązać ze mną rywalizację. Wiele osób już lata temu postawiło sobie za cel objechanie mnie na zawodach lub podczas treningów. Pomijam fakt, że dzieje się to zazwyczaj gdy mam problemy techniczne lub jadę na pół gwizdka. Alexey Kmets jeździ w innej lidze, zawsze będzie traktowany inaczej i jego zwycięstwa czy przewagi nikogo nie dziwią, w moim przypadku jest inaczej, część osób pamięta czasy gdy walczyłem o to by nie być ostatnim w wynikach zawodów, mój progres i droga jaką pokonałem w kierunku czołówki najwyraźniej ich uwiera, nikt nie bierze pod uwagi różnicy wieku jaka nas dzieli. W kategorii do 29 lat jeżdżę w tym klubie w zasadzie sam a powyżej 40 jest już sporo osób. Sportowo jest to przepaść której nikt nie bierze pod uwagę, w 2020 roku osiągnąłem bardzo wysoki poziom, zrobiłem wyniki o których większość może tylko pomarzyć które są warte więcej niż jedno zwycięstwo Alexea nikt nie potraktował mnie poważnie.
Patryk | 09:18 czwartek, 22 lipca 2021 | linkuj Coś tu masz źle wyliczane w korzyściach treningowych. Wyłączasz licznik na postojach? Jeśli tak, to Garmin nie przelicza prawidłowo bodźców treningowych.
Co się przejmujesz głupimi gadkami "nie dałeś nam szans"? To są najprawdopodobniej żarty albo ostry ból dupy :) Na starcie zawodów Jas-kółkowych trzeba być czujnym, zwartym i gotowym, bo jak ruszy A. Kmets to jeńców nie bierze!
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa namoc
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]