Calpe Trening Camp 1
Środa, 23 lutego 2022
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m |
Wyjazd do Calpe stał się faktem. Na początek czekało mnie sporo spraw logistycznych i organizacyjnych. Dopięcie wszystkiego na ostatni guzik kosztowało mnie wiele sił ale cel został osiągnięty. Oczywiście musiałem pokonać sporo przeszkód różnego typu ale się udało. Przygotowania do podróży podzieliłem na kilka części i skupiłem się na każdej z osobna. Pierwszą z nich było załatwienie wszystkich dokumentów, od biletów przez certyfikaty Covidove po ubezpieczenie.
Następnie zająłem się bagażem który nie mógł przekroczyć określonej wagi i gabarytów . Ostatecznie udało się spakować najbardziej niezbędne rzeczy do walizki oraz podręcznego plecaka. Ostatnia część to przygotowanie mentalne. Dla mnie to najdłuższa podróż i dopiero drugi lot samolotem w życiu. Dopiero po przejściu przez te wszystkie kwestie mogłem wyruszyć w podróż. Przed wyjazdem nie mogłem zasnąć i zamiast o 2 już o 1 w nocy wyruszyłem w kierunku Krakowa. To był dobry ruch bo samochód zaparkowałem kawałek od lotniska na które musiałem jakoś się dostać. Przy 2 torbach poszło całkiem sprawnie, z rowerem byłoby gorzej. Dzięki opcji odprawy w Internecie zaoszczędziłem sobie nerwów i miałem sporo czasu na wejście do samolotu. Udało się jeszcze odpocząć przed wejściem do samolotu i odpowiednio wcześnie przejść przez bramkę. Przed wejściem do samolotu skontaktowałem się z organizatorem wyjazdu. Sam lot trochę mi się dłużył, ani na moment nie opuściłem miejsca siedzącego a inni przemieszczali się tam i spowrotem, próbowałem się zdrzemnąć ale nie wychodziło to więc podróż była niespokojna. Na lotnisku miałem chwilę strachu ponieważ nie umiałem zlokalizować w telefonie karty lokalizacji pasażera a telefon nie umiał połączyć się z Internetem więc musiałem wypełnić kartę ręcznie co kosztowało mnie nieco czasu. Nie musiałem natomiast czekać na bagaż i szybko zlokalizowałem osoby z którymi miałem spędzić następne dni. Ostatnie formalności na lotnisku nie trwały zbyt długo i dzięki temu, że było nas 5 a tylko 3 rowery nie musiałem do Calpe tłuc się autobusem tylko zmieściłem się w wynajętym samochodzie. W Calpe byliśmy po ponad godzinie jazdy, w tym czasie dowiedziałem się nieco o nowych znajomych i mogłem podziwiać okolicę. Pogoda była bardzo dobra do jazdy, brakowało tylko roweru. Po zakwaterowaniu w domu i skompletowaniu ekipy pojechaliśmy do centrum na jedzenie. Później podzieliliśmy się na 2 grupy, jedna pojechała do domku by przygotować się do pierwszej jazdy a ja czekałem na otwarcie wypożyczalni rowerów. Nie udało się tam wypożyczyć roweru który by mi odpowiadał więc szukałem innego. Udało się załatwić rower ale był dostępny dopiero kolejnego dnia. Na koniec dnia pojechaliśmy na zakupy i zjedliśmy dobrą rybę oraz wypiliśmy integracyjny kieliszek wina.
Następnie zająłem się bagażem który nie mógł przekroczyć określonej wagi i gabarytów . Ostatecznie udało się spakować najbardziej niezbędne rzeczy do walizki oraz podręcznego plecaka. Ostatnia część to przygotowanie mentalne. Dla mnie to najdłuższa podróż i dopiero drugi lot samolotem w życiu. Dopiero po przejściu przez te wszystkie kwestie mogłem wyruszyć w podróż. Przed wyjazdem nie mogłem zasnąć i zamiast o 2 już o 1 w nocy wyruszyłem w kierunku Krakowa. To był dobry ruch bo samochód zaparkowałem kawałek od lotniska na które musiałem jakoś się dostać. Przy 2 torbach poszło całkiem sprawnie, z rowerem byłoby gorzej. Dzięki opcji odprawy w Internecie zaoszczędziłem sobie nerwów i miałem sporo czasu na wejście do samolotu. Udało się jeszcze odpocząć przed wejściem do samolotu i odpowiednio wcześnie przejść przez bramkę. Przed wejściem do samolotu skontaktowałem się z organizatorem wyjazdu. Sam lot trochę mi się dłużył, ani na moment nie opuściłem miejsca siedzącego a inni przemieszczali się tam i spowrotem, próbowałem się zdrzemnąć ale nie wychodziło to więc podróż była niespokojna. Na lotnisku miałem chwilę strachu ponieważ nie umiałem zlokalizować w telefonie karty lokalizacji pasażera a telefon nie umiał połączyć się z Internetem więc musiałem wypełnić kartę ręcznie co kosztowało mnie nieco czasu. Nie musiałem natomiast czekać na bagaż i szybko zlokalizowałem osoby z którymi miałem spędzić następne dni. Ostatnie formalności na lotnisku nie trwały zbyt długo i dzięki temu, że było nas 5 a tylko 3 rowery nie musiałem do Calpe tłuc się autobusem tylko zmieściłem się w wynajętym samochodzie. W Calpe byliśmy po ponad godzinie jazdy, w tym czasie dowiedziałem się nieco o nowych znajomych i mogłem podziwiać okolicę. Pogoda była bardzo dobra do jazdy, brakowało tylko roweru. Po zakwaterowaniu w domu i skompletowaniu ekipy pojechaliśmy do centrum na jedzenie. Później podzieliliśmy się na 2 grupy, jedna pojechała do domku by przygotować się do pierwszej jazdy a ja czekałem na otwarcie wypożyczalni rowerów. Nie udało się tam wypożyczyć roweru który by mi odpowiadał więc szukałem innego. Udało się załatwić rower ale był dostępny dopiero kolejnego dnia. Na koniec dnia pojechaliśmy na zakupy i zjedliśmy dobrą rybę oraz wypiliśmy integracyjny kieliszek wina.