Październikowy raport
Czwartek, 31 października 2024 Kategoria Podsumowanie Miesiąca
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m |
Październik był najważniejszym miesiącem w tym roku dla
mnie. Nie z powodu ważnych zawodów sportowych czy wyzwań osobistych czy
zawodowych. Był ważny z powodu zdrowia, musiałem poddać się operacji która ma
wpłynąć na to, że znowu będę w stanie dawać z siebie 100 % możliwości, nie
tylko podczas treningów i startów ale i w pracy.
Analiza danych zawsze jest dla mnie ważna, w tym momencie zeszła jednak na dalszy plan. Mimo tego, że nie zwracałem na dane większej uwagi, utrzymywałem wagę na zbliżonym poziomie a pozostałe parametry osiągały również stabilne, książkowe wartości.
Po wyjeździe treningowo – krajoznawczym w Alpy Julijskie znowu złapałem potrzebną świeżość, nie było okazji sprawdzić się już w zawodach ale kilka razy sprawdziłem nogę na podjazdach i dołożyłem kolejne rekordowe wyniki m.in. na flagowym dla mnie podjeździe pod Równicę gdzie w końcu, po 17 latach od pierwszego wjazdu złamałem granicę 15 minut. To właśnie ten podjazdu uświadomił mi, że drzemie we mnie potencjał bo już w 3 wjeździe, w 2007 roku mając 15 lat wjechałem poniżej 20 minut, ciemna strona tego pamiętnego wjazdu na Równicę jest taka, że zaliczyłem fatalnie wyglądający upadek na zjeździe i nigdy nie byłem w stanie zjeżdżać tak dobrze jak podjeżdżam. Kończyłem ten sezon z dobrą nogą i spokojną głową która pozwala teraz spokojnie przechodzić proces rehabilitacji po zabiegu.
Po zabiegu kilka dni spędziłem w łóżku, niewiele się ruszając a następnie stopniowo zwiększałem aktywność w ciągu dnia. Po 2 tygodniach, po zdjęciu szwów zacząłem pracować nad ruchliwością mięśni, stawów, ścięgien, odciążając jednocześnie mięśnie brzucha i okolice operowanej przepukliny brzusznej. Z każdym dniem obserwuję delikatny progres. Po 22 dniach od zabiegu pierwszy raz wsiadłem na trenażer, chociaż mogłem to uczynić już tydzień szybciej. Miałem jednak obawy i wolałem się trochę rozruszać przed powrotem do znanej mi bardzo dobrze dyscypliny sportu.
Przez najbliższe 2 tygodnie będę kontynuował rehabilitację po zabiegu. Chodzenie nie przynosi już dyskomfortu i udało się wydłużyć już czas aktywności do 2 godzin. To pozwoli podczas zimowych wieczorów bez problemu wytrzymywać 2 godzinne sesje na trenażerze. Na sezon mam już gotowy ogólny plan treningowy. Oczywiście na razie nie ma mowy o wysoko zawieszonej poprzeczce, zamierzam powoli, krok po kroku łamać kolejne bariery i w spokoju budować formę na sezon startowy. Z 2024 roku wyciągnąłem masę wniosków, każdy udany trening i start analizowałem bardzo dokładnie, analizowałem dany dzień pod względem żywienia, nawodnienia, odczuć treningowych i błędów jakie popełniałem w trakcie treningów czy startów. Jestem dużo mądrzejszy i mimo bardzo dobrego sezonu sporo rzeczy da się poprawić i udoskonalić.
Plan treningowy podzieliłem sobie na kilka bloków. Pierwszy właśnie trwa i ma na celu rehabilitację i powrót organizmu do pełnej ruchliwości. Drugi to podstawy treningowe typu budowa wytrzymałości tlenowej, głównie na trenażerze oraz podstaw do treningów siłowych które czekają mnie w styczniu. Zimą znowu mam w planie wyjazd treningowy, jest kilka opcji do rozważenia ale raczej będzie to jak co roku kontynentalna Hiszpania, być może w 2 tygodniowych turnusach. Wiosną w zależności od dyspozycji zamierzam przeprowadzić kilka eksperymentów treningowych które mają przygotować organizm do treningów w wysokich strefach gdzie mam ogromne rezerwy. Jak nic się nie wydarzy to po latach chciałbym wrócić do treningów grupowych których brakowało w poprzednich latach. Jak wszystko pójdzie zgodnie z zamysłem to w przyszłym sezonie moje przygotowanie do startów wspólnych będzie znacznie lepsze niż w tym roku gdzie poza świetnym FTP i zdolnością do jazdy ze stałą mocą nie byłem w stanie być konkurencyjny dla innych i dlatego miałem wyniki tylko w czasówkach. Z utrzymaniem FTP nie powinno być większych problemów bo jestem już tak doświadczonym zawodnikiem, że nawet brak treningów których celem jest poprawa FTP ( jak w sezonie 2023 ) pozwala mi na czasówkach walczyć o czołowe miejsca.
Najbliższy czas poświęcam także na optymalizację sprzętów. Rozważam zakup nowych kół do Basso a także lżejszego kokpitu do Gianta aby zejść z wagą tego sprzętu poniżej 7 kilogramów. Startować mam zamiar na obu sprzętach, w zależności od długości, ukształtowania terenu i ogólnej charakterystyki trasy. Basso lepiej radzi sobie na długich dystansach i tam gdzie potrzeba szybkości a Giant daje minimalną przewagę na podjazdach gdzie liczy się waga i nie potrzeba hamulców tarczowych. Różne warianty ustawień będę sprawdzał na treningach i wyjazdach treningowych. W tym roku zaniedbałem nieco temat ogumienia, szytki Continental Competition używałem przez 3 lata i bieżnik jest już niemal zupełnie zdarty, do pierwszej gumy nie planuję wymiany. Na drugich kołach do Gianta miałem również już 3 sezon zamontowane opony – Continental Ultra Sport w rozmiarze 30 milimetrów. Toporne opony poza komfortem nie dawały odczucia szybkości, jedyną gumę złapałem w Hiszpani na podjeździe. W Basso stosowałem opony Pirelli P Zero i po 2 pełnych sezonach złapałem pierwszą gumę. Opony są już jednak zużyte ponad 10000 kilometrów na nich przejechałem i miałem wrażenie, że w tym sezonie straciły już swoje właściwości. Nowych opon jeszcze nie wybrałem, w Basso pozostaję jednak przy 28 milimetrach a w podstawowym zestawie kół do Gianta wracam do 25 milimetrów, po wymianie osprzętu na Campagnolo, 30 wchodzą na styk a gdy pojawi się trochę brudu na oponach lub hamulcach już słychać tarcie. W szosie pozostaję jednak przy dętkach, system bezdętkowy mam w MTB i to mi wystarczy, w treningowych kołach Gianta zmierzam przetestować dętki TPU które są najlżejszymi dostępnymi na rynku. Na razie rozważam wszystkie za i przeciw odnośnie wszelkich inwestycji w sprzęt, w przypadku braku większych inwestycji fundusze zaoszczędzone na sprzęcie mam zamiar przeznaczyć na dodatkowy zimowy wyjazd treningowy.
Analiza danych zawsze jest dla mnie ważna, w tym momencie zeszła jednak na dalszy plan. Mimo tego, że nie zwracałem na dane większej uwagi, utrzymywałem wagę na zbliżonym poziomie a pozostałe parametry osiągały również stabilne, książkowe wartości.
Po wyjeździe treningowo – krajoznawczym w Alpy Julijskie znowu złapałem potrzebną świeżość, nie było okazji sprawdzić się już w zawodach ale kilka razy sprawdziłem nogę na podjazdach i dołożyłem kolejne rekordowe wyniki m.in. na flagowym dla mnie podjeździe pod Równicę gdzie w końcu, po 17 latach od pierwszego wjazdu złamałem granicę 15 minut. To właśnie ten podjazdu uświadomił mi, że drzemie we mnie potencjał bo już w 3 wjeździe, w 2007 roku mając 15 lat wjechałem poniżej 20 minut, ciemna strona tego pamiętnego wjazdu na Równicę jest taka, że zaliczyłem fatalnie wyglądający upadek na zjeździe i nigdy nie byłem w stanie zjeżdżać tak dobrze jak podjeżdżam. Kończyłem ten sezon z dobrą nogą i spokojną głową która pozwala teraz spokojnie przechodzić proces rehabilitacji po zabiegu.
Po zabiegu kilka dni spędziłem w łóżku, niewiele się ruszając a następnie stopniowo zwiększałem aktywność w ciągu dnia. Po 2 tygodniach, po zdjęciu szwów zacząłem pracować nad ruchliwością mięśni, stawów, ścięgien, odciążając jednocześnie mięśnie brzucha i okolice operowanej przepukliny brzusznej. Z każdym dniem obserwuję delikatny progres. Po 22 dniach od zabiegu pierwszy raz wsiadłem na trenażer, chociaż mogłem to uczynić już tydzień szybciej. Miałem jednak obawy i wolałem się trochę rozruszać przed powrotem do znanej mi bardzo dobrze dyscypliny sportu.
Przez najbliższe 2 tygodnie będę kontynuował rehabilitację po zabiegu. Chodzenie nie przynosi już dyskomfortu i udało się wydłużyć już czas aktywności do 2 godzin. To pozwoli podczas zimowych wieczorów bez problemu wytrzymywać 2 godzinne sesje na trenażerze. Na sezon mam już gotowy ogólny plan treningowy. Oczywiście na razie nie ma mowy o wysoko zawieszonej poprzeczce, zamierzam powoli, krok po kroku łamać kolejne bariery i w spokoju budować formę na sezon startowy. Z 2024 roku wyciągnąłem masę wniosków, każdy udany trening i start analizowałem bardzo dokładnie, analizowałem dany dzień pod względem żywienia, nawodnienia, odczuć treningowych i błędów jakie popełniałem w trakcie treningów czy startów. Jestem dużo mądrzejszy i mimo bardzo dobrego sezonu sporo rzeczy da się poprawić i udoskonalić.
Plan treningowy podzieliłem sobie na kilka bloków. Pierwszy właśnie trwa i ma na celu rehabilitację i powrót organizmu do pełnej ruchliwości. Drugi to podstawy treningowe typu budowa wytrzymałości tlenowej, głównie na trenażerze oraz podstaw do treningów siłowych które czekają mnie w styczniu. Zimą znowu mam w planie wyjazd treningowy, jest kilka opcji do rozważenia ale raczej będzie to jak co roku kontynentalna Hiszpania, być może w 2 tygodniowych turnusach. Wiosną w zależności od dyspozycji zamierzam przeprowadzić kilka eksperymentów treningowych które mają przygotować organizm do treningów w wysokich strefach gdzie mam ogromne rezerwy. Jak nic się nie wydarzy to po latach chciałbym wrócić do treningów grupowych których brakowało w poprzednich latach. Jak wszystko pójdzie zgodnie z zamysłem to w przyszłym sezonie moje przygotowanie do startów wspólnych będzie znacznie lepsze niż w tym roku gdzie poza świetnym FTP i zdolnością do jazdy ze stałą mocą nie byłem w stanie być konkurencyjny dla innych i dlatego miałem wyniki tylko w czasówkach. Z utrzymaniem FTP nie powinno być większych problemów bo jestem już tak doświadczonym zawodnikiem, że nawet brak treningów których celem jest poprawa FTP ( jak w sezonie 2023 ) pozwala mi na czasówkach walczyć o czołowe miejsca.
Najbliższy czas poświęcam także na optymalizację sprzętów. Rozważam zakup nowych kół do Basso a także lżejszego kokpitu do Gianta aby zejść z wagą tego sprzętu poniżej 7 kilogramów. Startować mam zamiar na obu sprzętach, w zależności od długości, ukształtowania terenu i ogólnej charakterystyki trasy. Basso lepiej radzi sobie na długich dystansach i tam gdzie potrzeba szybkości a Giant daje minimalną przewagę na podjazdach gdzie liczy się waga i nie potrzeba hamulców tarczowych. Różne warianty ustawień będę sprawdzał na treningach i wyjazdach treningowych. W tym roku zaniedbałem nieco temat ogumienia, szytki Continental Competition używałem przez 3 lata i bieżnik jest już niemal zupełnie zdarty, do pierwszej gumy nie planuję wymiany. Na drugich kołach do Gianta miałem również już 3 sezon zamontowane opony – Continental Ultra Sport w rozmiarze 30 milimetrów. Toporne opony poza komfortem nie dawały odczucia szybkości, jedyną gumę złapałem w Hiszpani na podjeździe. W Basso stosowałem opony Pirelli P Zero i po 2 pełnych sezonach złapałem pierwszą gumę. Opony są już jednak zużyte ponad 10000 kilometrów na nich przejechałem i miałem wrażenie, że w tym sezonie straciły już swoje właściwości. Nowych opon jeszcze nie wybrałem, w Basso pozostaję jednak przy 28 milimetrach a w podstawowym zestawie kół do Gianta wracam do 25 milimetrów, po wymianie osprzętu na Campagnolo, 30 wchodzą na styk a gdy pojawi się trochę brudu na oponach lub hamulcach już słychać tarcie. W szosie pozostaję jednak przy dętkach, system bezdętkowy mam w MTB i to mi wystarczy, w treningowych kołach Gianta zmierzam przetestować dętki TPU które są najlżejszymi dostępnymi na rynku. Na razie rozważam wszystkie za i przeciw odnośnie wszelkich inwestycji w sprzęt, w przypadku braku większych inwestycji fundusze zaoszczędzone na sprzęcie mam zamiar przeznaczyć na dodatkowy zimowy wyjazd treningowy.