Puchar Równicy-nieudany start
Sobota, 21 maja 2011 Kategoria Maraton, Szosa, w grupie
Km: | 31.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:58 | km/h: | 32.07 |
Pr. maks.: | 67.00 | Temperatura: | 23.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 455kcal | Podjazdy: | 380m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wystartowałem w kolejnym maratonie. Tym razem ,,Puchar Równicy" w Ustroniu. Na miejscu byłem po 8:00, łącznie z Dobrym i Michałem. Odebraliśmy pakiety startowe, przywitaliśmy znajomych i zaczęliśmy przygotowania do startu. Wypakowaliśmy rowery i w tym czasie dojechali Andrzej, Tomek i Mirek. Kiedy byliśmy gotowi to ruszyliśmy na rynek na start. Dojechał Łukasz i ustawiliśmy się z przodu. Start. Zostaję z tyłu, tracę, wyprzedzają mnie kolejni zawodnicy, straty zaczynam odrabiać na podjeździe, podjazd w kierunku Równicy pokonuję na blacie. Zjazd ul.Wczasową i stop. Policjant zatrzymał wszystkich i zaczął wypuszczać po 15 osób co 200m.Wyruszyłem w trzeciej grupie. Początek podjazdu jadę spokojnie, po 100m zaczyna mi szwankować tylna przerzutka, co próbowałem mocniej nacisnąć na pedały to przerzutka szwankowała, odpuściłem, wyprzedziły mnie dwie grupy, co dal mnie jest porażką. Zacząłem odrabiać straty do reszty, w Górkach złapałem grupę, ale zostali z tyłu bo wyjechałem na górkę na blacie i przed Skoczowem złapałem dwójkę i jechaliśmy dalej sami. Potem dojechało jeszcze dwóch i dwóch złapaliśmy. Przez kładkę przejechaliśmy spokojnie, tylko jeden z naszych rozpędzony wpadł na schody i musiał zrezygnować. Dalej jechaliśmy po zmianach, grupa była idealna jak dla mnie. W Bładnicach kiedy wychodzilem na zmianę przy prędkości 40km/h zablokowało mi przerzutkę a ja jeszcze do tego nacisnąłem na pedały i z przerzutki zostały części, ledwo zdążylem się wypiąć. Było po zawodach, szkoda. Forma jest. Godzina jazdy, pół godziny czekania i potem transport do Ustronia. W Ustroniu jeszcze strzeliła mi dętka. Siedziałem i czekałem, potem zjadłem grochówkę i obserwowałem zakończenie. Potem sprzątanie i do domu. Ten dzień jest pechowy, rano guma, potem przerzutka i znowu guma. Znowu sobie nie pojeździłem.