Rajcza Tour 2012
Sobota, 15 września 2012 Kategoria 100-200, Maraton, Road Maraton 2012, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: | 111.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:04 | km/h: | 27.30 |
Pr. maks.: | 69.00 | Temperatura: | 11.0°C | HRmax: | 191191 ( 96%) | HRavg | 153( 77%) |
Kalorie: | 3423kcal | Podjazdy: | 1200m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny maraton zaliczony. Mój występ lepiej przemilczeć. Zamiast leżeć z łóżku męczyłem sie na trasie. Niestety jazda z grypą to zły pomysł.
W Rajczy zjawiłem się o 8:00. Było trochę zimno-8 stopni. O 10:00 zrobiłem krótką rozgrzewkę i ustawiłem się na starcie. Stanąłem z tyłu, ponieważ nie lubię przepychanki jaka była w czubie i ruszyliśmy na trasę. Po około 2 kilometrach już pierwsze ofiary leżały na asfalcie i zostałem przyblokowany, ledwo ich wyminąłem, o zatrzymaniu nie było mowy, gnałem dalej, peleton już był mocno rozciągnięty, do Nieledwi dojechałem w ogonie i pod Kotelnicę cisnąłem i udało się nadrobić kilka pozycji, na stromym i krętym zjeździe w kierunku Tarlicznego znowu trochę odstałem, po drodze znowu kilka ofiar, stało na poboczu. Tam skończyło się dobre, dalsza jazda była już męcząca, nie mogłem wejść na normalne obroty, tętno skakało. Do Milówki dojechałem z Przemkiem z Krakowa a dalej jechałem sam przez większosć trasy. Zjazd w kierunku Węgierskiej Gorki poszedł fatalnie, cały czas zaledwie 25-30km/h. Kolejne odcinki to już tylko wolniej i wolniej. Trochę odżyłem na podjeździe pod Poloka. Na zjeździe dwa razy hamowałem ponieważ ktoś leżał na asfalcie i dalsza jazda była już podobna. Do Korbielowa dojechałem sam i tam w 3 wjechaliśmy na bufet i ruszyliśmy dalej goniąc jeszcze jedna osobę, znowu gleba kolarza przy moim zejściu ze zmiany i dalej we trzech gnamy w kierunku Namiestowa. W Połowie zjazdu zostaję sam, jeden złapał kapcia a drugi odjechał. przez Namiestowo jechaliśmy we dwóch a potem zostałem sam i zaczekałem na dwójkę. We trzech zgodnie współpracujac dojechaliśmy do Nowota, tam jeszcze kogoś złapaliśmy i razem dojechaliśmy prawie do mety. Przed kreska mija nas czołówka z GIGA z Kamilem Majem na czele, rozpocząłem sprint i wjechałem tuz za Kamilem do mety.
Chwila odpoczynku, bufet i zjazd w towarzystwie dużo lepszych kolarzy do Rajczy.
Makaron trochę postawił mnie na nogi, wypiłem kilka herbat i wróciłem do domu.
W Rajczy zjawiłem się o 8:00. Było trochę zimno-8 stopni. O 10:00 zrobiłem krótką rozgrzewkę i ustawiłem się na starcie. Stanąłem z tyłu, ponieważ nie lubię przepychanki jaka była w czubie i ruszyliśmy na trasę. Po około 2 kilometrach już pierwsze ofiary leżały na asfalcie i zostałem przyblokowany, ledwo ich wyminąłem, o zatrzymaniu nie było mowy, gnałem dalej, peleton już był mocno rozciągnięty, do Nieledwi dojechałem w ogonie i pod Kotelnicę cisnąłem i udało się nadrobić kilka pozycji, na stromym i krętym zjeździe w kierunku Tarlicznego znowu trochę odstałem, po drodze znowu kilka ofiar, stało na poboczu. Tam skończyło się dobre, dalsza jazda była już męcząca, nie mogłem wejść na normalne obroty, tętno skakało. Do Milówki dojechałem z Przemkiem z Krakowa a dalej jechałem sam przez większosć trasy. Zjazd w kierunku Węgierskiej Gorki poszedł fatalnie, cały czas zaledwie 25-30km/h. Kolejne odcinki to już tylko wolniej i wolniej. Trochę odżyłem na podjeździe pod Poloka. Na zjeździe dwa razy hamowałem ponieważ ktoś leżał na asfalcie i dalsza jazda była już podobna. Do Korbielowa dojechałem sam i tam w 3 wjechaliśmy na bufet i ruszyliśmy dalej goniąc jeszcze jedna osobę, znowu gleba kolarza przy moim zejściu ze zmiany i dalej we trzech gnamy w kierunku Namiestowa. W Połowie zjazdu zostaję sam, jeden złapał kapcia a drugi odjechał. przez Namiestowo jechaliśmy we dwóch a potem zostałem sam i zaczekałem na dwójkę. We trzech zgodnie współpracujac dojechaliśmy do Nowota, tam jeszcze kogoś złapaliśmy i razem dojechaliśmy prawie do mety. Przed kreska mija nas czołówka z GIGA z Kamilem Majem na czele, rozpocząłem sprint i wjechałem tuz za Kamilem do mety.
Chwila odpoczynku, bufet i zjazd w towarzystwie dużo lepszych kolarzy do Rajczy.
Makaron trochę postawił mnie na nogi, wypiłem kilka herbat i wróciłem do domu.