Wpisy archiwalne w miesiącu
Lipiec, 2011
Dystans całkowity: | 1611.00 km (w terenie 27.00 km; 1.68%) |
Czas w ruchu: | 59:52 |
Średnia prędkość: | 25.67 km/h |
Maksymalna prędkość: | 75.00 km/h |
Suma podjazdów: | 11150 m |
Suma kalorii: | 29056 kcal |
Liczba aktywności: | 39 |
Średnio na aktywność: | 41.31 km i 2h 08m |
Więcej statystyk |
Trening szosowy Katowice
Środa, 13 lipca 2011 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: | 189.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 06:41 | km/h: | 28.28 |
Pr. maks.: | 66.00 | Temperatura: | 27.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 3323kcal | Podjazdy: | 1120m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Bielsko-Kozy-Pisarzowice-Hecznarowice-Wilamowice-Stara Wieś-Czechowice Dziedzice-Goczałkowice Zdrój-Pszczyna-Piasek-Kobiór-Wyry-Mikołów-Katowice-Mikołów-Łaziska Górne-Wyry-Tychy-Katowice(pociąg)-Bielsko Biała-Wilkowice-Łodygowice-Buczkowice-Bystra-Bielsko Biała-Jaworze-Jasienica-Bielsko
Wyjazd przed 15:00. Początkowo miałem jechać do Katowic i tam kręcić przed treningiem lecz wypadek na głównej drodze na Katowice i zakorkowane pół miasta zmusiły mnie do zmiany planów i pojechałem na wioski ale tam też remonty dróg, korki i światła i musiałem uważać. Dopiero za Wilamowicami mogłem normalnie jechać. Trochę czasu straciłem i bałem się że się spóźnię, nie chciałem cisnąć bo potem bym tego żałował. Przez Pszczynę przejechałem sprawnie i potem już 1 w kierunku Katowic, w Kobiórze odbijam na Mikołów i kręcę spokojnym tempem, mocniej tylko za Wyrami na górkach. Z Mikołowa wyjeżdżam za kolarzem który skręca potem na Rudę Śląską a ja kręcę. Do centrum dojeżdżam o 17:55, postanawiam się zatrzymać na rondzie na Mikołowskiej i czekam na grupę. Peleton składał się dzisiaj z 50 osób, fajnie to musiało wyglądać. W peletonie jest kilku znajomych, m.in Michał z RMT i Karol. Początkowo tempo ,,spokojne" i idzie utrzymać się w peletonie, z początku troszkę odstawałem ale później przesunąłem się do środka i było dobrze, w Piotrowicach odpadłem i już mogłem pomarzyć o dojechaniu do Mikołowa w czubie. Na podjeździe w kierunku Mikołowa wyprzedziłem sporo osób ale złapały mnie światła i musiałem stać i reszta dojechała i razem ruszyliśmy w kierunku Łazisk, na podjeździe odstawiłem grupę i na czele dojechałem do Łazisk ale na zjeździe do Wyr wyprzedziły mnie trzy osoby. Nie zdołałem ich dojść i na skrzyżowaniu odjechali i zgubiłem drogę, nawrót i jadę w kierunku Tych, po drodze wyprzedzają mi ściganci i kiedy przejechała druga grupka to siadłem im na koło i jechałem kilka km, lecz przed Tychami stchórzyłem ponieważ z dwóch stron jechały samochody a inni pchali się przede mnie i puściłem koło i już nie zdołałem złapać nawet kolejnych grupek i ścigałem resztę aż na Podlesie, w Kostuchnie doszedłem dwóch kolarzy którzy odpadli i w trójkę dojechaliśmy do Katowic, dwa razy zgubiliśmy drogę, przed metą koledzy osłabli a ja dojechałem n metę w połowie stawki. Średnia z treningu 33km/h. Odpocząłem, chwilę porozmawiałem z kolarzami i w drogę na dworzec. O 20:40 wsiadłem w pociąg. O 21:45 wysiadłem na dworcu w Bielsku i ruszyłem jeszcze dokręcić kilka km, pojechałem do Łodygowic a potem przez Buczkowice do Bielska i rundka w okolicy i w domu byłem o 23:15. Udany trening. Już lepiej jeździ mi się w grupie ale jeszcze muszę potrenować. Dzięki wszystkim za jazdę.
Wyjazd przed 15:00. Początkowo miałem jechać do Katowic i tam kręcić przed treningiem lecz wypadek na głównej drodze na Katowice i zakorkowane pół miasta zmusiły mnie do zmiany planów i pojechałem na wioski ale tam też remonty dróg, korki i światła i musiałem uważać. Dopiero za Wilamowicami mogłem normalnie jechać. Trochę czasu straciłem i bałem się że się spóźnię, nie chciałem cisnąć bo potem bym tego żałował. Przez Pszczynę przejechałem sprawnie i potem już 1 w kierunku Katowic, w Kobiórze odbijam na Mikołów i kręcę spokojnym tempem, mocniej tylko za Wyrami na górkach. Z Mikołowa wyjeżdżam za kolarzem który skręca potem na Rudę Śląską a ja kręcę. Do centrum dojeżdżam o 17:55, postanawiam się zatrzymać na rondzie na Mikołowskiej i czekam na grupę. Peleton składał się dzisiaj z 50 osób, fajnie to musiało wyglądać. W peletonie jest kilku znajomych, m.in Michał z RMT i Karol. Początkowo tempo ,,spokojne" i idzie utrzymać się w peletonie, z początku troszkę odstawałem ale później przesunąłem się do środka i było dobrze, w Piotrowicach odpadłem i już mogłem pomarzyć o dojechaniu do Mikołowa w czubie. Na podjeździe w kierunku Mikołowa wyprzedziłem sporo osób ale złapały mnie światła i musiałem stać i reszta dojechała i razem ruszyliśmy w kierunku Łazisk, na podjeździe odstawiłem grupę i na czele dojechałem do Łazisk ale na zjeździe do Wyr wyprzedziły mnie trzy osoby. Nie zdołałem ich dojść i na skrzyżowaniu odjechali i zgubiłem drogę, nawrót i jadę w kierunku Tych, po drodze wyprzedzają mi ściganci i kiedy przejechała druga grupka to siadłem im na koło i jechałem kilka km, lecz przed Tychami stchórzyłem ponieważ z dwóch stron jechały samochody a inni pchali się przede mnie i puściłem koło i już nie zdołałem złapać nawet kolejnych grupek i ścigałem resztę aż na Podlesie, w Kostuchnie doszedłem dwóch kolarzy którzy odpadli i w trójkę dojechaliśmy do Katowic, dwa razy zgubiliśmy drogę, przed metą koledzy osłabli a ja dojechałem n metę w połowie stawki. Średnia z treningu 33km/h. Odpocząłem, chwilę porozmawiałem z kolarzami i w drogę na dworzec. O 20:40 wsiadłem w pociąg. O 21:45 wysiadłem na dworcu w Bielsku i ruszyłem jeszcze dokręcić kilka km, pojechałem do Łodygowic a potem przez Buczkowice do Bielska i rundka w okolicy i w domu byłem o 23:15. Udany trening. Już lepiej jeździ mi się w grupie ale jeszcze muszę potrenować. Dzięki wszystkim za jazdę.
Do/z pracy
Środa, 13 lipca 2011
Km: | 4.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 47.00 | Temperatura: | 28.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 87kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Ital Bike | Aktywność: Jazda na rowerze |
Regeneracja
Wtorek, 12 lipca 2011 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa
Km: | 55.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:08 | km/h: | 25.78 |
Pr. maks.: | 60.00 | Temperatura: | 27.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 836kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Bielsko-Jasienica-Grodziec-Skoczów-Górki Wielkie-Brenna-Górki Wielkie-Grodziec-Biery-Jaworze-Bielsko
Kolejny dzień regeneracji. Znowu źle się czuję bo do czasu uzyskanego na Pętli Beskidzkiej dodano mi 15minut i są tacy co się ze mnie śmieją a sami by nawet tej trasy nie przejechali.
AVG CAD:88
Kolejny dzień regeneracji. Znowu źle się czuję bo do czasu uzyskanego na Pętli Beskidzkiej dodano mi 15minut i są tacy co się ze mnie śmieją a sami by nawet tej trasy nie przejechali.
AVG CAD:88
Do/z pracy
Wtorek, 12 lipca 2011
Km: | 4.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 42.00 | Temperatura: | 23.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 86kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Ital Bike | Aktywność: Jazda na rowerze |
Regeneracja
Poniedziałek, 11 lipca 2011 Kategoria 0-50, Samotnie, Szosa
Km: | 50.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:01 | km/h: | 24.79 |
Pr. maks.: | 52.00 | Temperatura: | 27.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 912kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Bielsko-Jasienica-Grodziec-Skoczów-Ustroń-Brenna-Górki Wielkie-Grodziec-Jasienica-Bielsko
Drugi dzień regeneracji, jazda cały czas na małej tarczy. Końcówka w desczu ale nie zmokłem.
AVG CAD:76
Drugi dzień regeneracji, jazda cały czas na małej tarczy. Końcówka w desczu ale nie zmokłem.
AVG CAD:76
Po mieście
Poniedziałek, 11 lipca 2011 Kategoria blisko domu
Km: | 30.00 | Km teren: | 2.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 58.00 | Temperatura: | 25.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 488kcal | Podjazdy: | 300m | Sprzęt: Ital Bike | Aktywność: Jazda na rowerze |
Regeneracja
Niedziela, 10 lipca 2011 Kategoria 0-50, Samotnie
Km: | 20.00 | Km teren: | 1.00 | Czas: | 01:00 | km/h: | 20.00 |
Pr. maks.: | 46.00 | Temperatura: | 29.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 321kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Ital Bike | Aktywność: Jazda na rowerze |
Krótka przejażdżka na rozruszanie nóg. Znowu upał i nie wiem jak będzie dalej. Zastanawiam się czy nie zrezygnować ze startu w kolejnych maratonach, czuję że wczorajsza jazda sprawiła problemy kilku osobom i wiem że było to nie w porządku.
Rozgrzewka i rozjazd
Sobota, 9 lipca 2011
Km: | 18.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:49 | km/h: | 22.04 |
Pr. maks.: | 60.00 | Temperatura: | 25.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 282kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Maraton ,,Pętla Beskidzka"
Sobota, 9 lipca 2011 Kategoria 100-200, Maraton, Szosa, w grupie
Km: | 166.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 06:24 | km/h: | 25.94 |
Pr. maks.: | 67.00 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 2977kcal | Podjazdy: | 3500m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny maraton za mną, trasa trudna ale taka miała być. Cały sezon trenowałem pod ten maraton, ale formy jak zwykle nie ma, udało się dotrzeć do mety, sporo osób zrezygnowało.
Kiedy rano wstałem było przyjemnie ale zapowiadało się na upał i tak było. Od kliku lat na Pętli jest dobra pogoda i ciepło, temperatury dochodziły do 30 stopni. Kilka dni temu bałem się ze dalej będzie zimno i brzydka pogoda.
O 8:30 wyjechałem w kierunku Istebnej, na początek lekki podjazd w Koniakowie i jechało się fajnie, zatrzymałem się w sklepie po napoje i przekąski. Chciałem jechać do Istebnej drogą którą prowadzi końcówka trasy dla 160km, ale pomyliłem skręty i zjechałem w dół w ślepą drogę i potem musiałem wracać, podjazd miał na oko 25% nachylenia. Już wiedziałem że końcówka będzie bardzo ciężka i bałem się czy to przetrwam. Dojechałem do głównej drogi łączącej Istebną z Koniakowem i zjechałem do centrum Istebnej i wjechałem do Amfiteatru pod Skocznią gdzie było Biuro Zawodów.
W Biurze czekały na mnie nowe opony które miałem założyć na start, pomogli mi chłopcy z Dobrych Sklepów Rowerowych i oponki założyliśmy. Zrobiłem krotką przejażdżkę by je sprawdzić i dobrze się jeździ.
Przed startem była jeszcze chwila by porozmawiać ze znajomymi i o 9:50 ustawiliśmy się na linii startu.
Odcinek do Kubalonki miał charakter Rundy Honorowej, przed peletonem jechał samochód Wieśka Legierskiego. Na samym początku zostałem trochę z tyłu, jakoś nie miałem sił kręcić. Najbardziej bałem się odcinka przez Połom, wąsko żwir i tlum kolarzy, jednak sprawnie udało sie przejechać i przed Stecówką zacząłem odrabiać.
Zjazd do Czarnej Wisełki nieciekawy ale jakoś zjechałem i niewiele straciłem. Podjazd pod Zameczek poszedł mi słabo, noga nie podawało i czas 10minut i 40sekund, wyprzedziłem tylko 5 osób. Zjazd z Kubalonki do Wisły, doskonale mi znany poszedł też słabo przez sznury samochodów jadące z dwóch stron i trochę osób mnie doszło ale wiele nie straciłem. Na zjeździe wykręciłem maksa 67km/h. Całą Wisłę przejechałem w grupce dostosowanej do moich możliwości jakie miałem tego dnia. Dopiero na podjeździe pod Salmopol odjechałem tej grupce i wyprzedzałem kolejne osoby, czas wyszedł całkiem dobry 18minut i 45 sekund. Na szczycie był pierwszy bufet, nie zatrzymałem się i zacząłem zjeżdżać razem z Pawłem i zostałem i przyłączyłem się do trzyosobowej grupki która jechała za mną i razem jechaliśmy aż do Lipowej, po drodze dołączyło kilka osób. Podjazd pod forty w Węgierskiej Gorce dał mi po dupie ale wyjechałem, na szczycie był bufet i tam z tej grupki już nic nie zostało. Zatrzymałem się na bufecie, wypiłem napój, napełniłem bidony i włożyłem banany do kieszonek i ruszyłem. Do Milówki jechało się bardzo dobrze i średnia w Milówce wynosiła ponad 28km/h. Podjazd na Kotelnicę dal mi ostro w dupę, wyprzedziłem dwie osoby ale wlekłem się 8-10km/h na przełożeniu 39x25. Zjazd poszedł sprawnie nikt mnie nie wyprzedził i udało się złapać kogoś i we dwójkę jechaliśmy w kierunku Tarlicznego, tam doszliśmy Andrzeja, mijałem go już kilka razy. Zjazd do Milówki wziąłem bardzo spokojnie, prawie zgubiłem numer z pleców i przy skręcie do Kamesznicy zatrzymałem się na skrzyżowaniu i przyczepiłem go lepiej i ruszyłem dalej, oczywiście wyprzedziło mnie kilku zawodników, w tym część z dystansu 100km. W Kamesznicy spotkałem Dobrego który przyjechał turystycznie a nie startować i razem jechaliśmy aż do granicy czesko-polskiej.
Podjazd z Kamesznicy był ciężki, łańcuch nie chciał mi wskoczyć na ostatnia zębatkę i jechałem na 39x25 do czasu kiedy na drodze pojawił się traktor. Z jednym z zawodników zeszliśmy na bok ale potem nie szło ruszyć i kawałek podprowadziliśmy i dopiero można było jechać, pod koniec udało się wrzucić łańcuch na ostatnią zębatkę i wjechałem, na zjeździe nie miałem siły jechać dalej, do Lalik jakoś dojechałem, na kolejnym podjeździe w kierunku Zwardonia minąłem Mikołaja z Katowic. W Pewnym momencie droga skręca w prawo w las i prawie przeoczyłem skręt i ledwo wyrobiłem. Kolejne kilkanaście kilometrów jadę znowu z Andrzejem, dopiero na podjeździe w Jaworzynce odjeżdżam. W Jaworzynce spotykam Krzyska z Bikeholików i wskazuję mu drogę na Ochodzitą. Dobrze ze przed granica był bufet, moim zdaniem odległość między 2 a 3 bufetem była za duża. Średnia na bufecie 27km/h, trochę czasu tracę, uzupełniam bidon, napełniam kieszonki, jem owoce i piję napój. Z bufetu ruszyłem z Dobrym i Mikołajem, jeszcze przed granicą Mikołaj odpadł i jedziemy we dwójkę. Przejazd przez Czechy poszedł szybko i wiele średni nie spadła, po drodze mijamy kolarzy który miał już 3 defekt na trasie, jednak przed granicą nas wyprzedza. Na ostatnim podjeździe w Czechach 12% Dobry zostaje i jedzie prosto na Ochodzitą, zaraz za granicą wyprzedza mnie jakiś kolarz i jedziemy razem do Istebnej, an podjeździe znowu odjeżdżam i sam kręcę w kierunku Koniakowa. Do kościoła jakoś dojechałem a na kolejnym stromym podjeździe mnie odcięło i musiałem zejść z roweru. Ostatni zjazd na trasie i ostateczny podjazd na Koczy Zamek. Początek stromy po płytach jakoś wjechałem potem kolejna ścianka i wypłaszczenie, zjazd. Kolejna ścianka pod Koniakowską którą już ledwo wjechałem, nóg już nie czułem i kiedy zobaczyłem ze Andrzej schodzi z roweru tez zszedłem , na 100% bym nie wjechał. Na wypłaszczeniu wsiadamy na rowery i razem przekroczyliśmy linię mety.
Bylem tak wyczerpany że nie miałem sił utrzymać roweru, posiedziałem chwilę na bufecie i ruszyłem na obiad i pod prysznic. Obiad smakował, prysznic trochę postawił mnie na nogi. Spakowałem rzeczy i pojechałem na dekorację do Istebnej, obyło się bez schodzenia z roweru i po kilkunastu minutach bylem w Amfiteatrze. Odebrałem koszulkę i wrzuciłem numer do losowania. Nic nie wylosowałem. Po dekoracji kolega odwiózł mnie i rower do bielska. W domu bylem przed 21:00.
Świetna impreza, super z organizowana, dziękuję wszystkim co przyczynili się do jej organizacji, podziękowania dla policji i straży pożarnej za zabezpieczenie trasy, da się zatrzymywać samochody a nie kolarzy jak miało to miejsce w Ustroniu. Za rok muszę pojechać lepiej, trzeba mniej jeździć a intensywniej pod konkretny maraton i nie przemęczać organizmu.
Kiedy rano wstałem było przyjemnie ale zapowiadało się na upał i tak było. Od kliku lat na Pętli jest dobra pogoda i ciepło, temperatury dochodziły do 30 stopni. Kilka dni temu bałem się ze dalej będzie zimno i brzydka pogoda.
O 8:30 wyjechałem w kierunku Istebnej, na początek lekki podjazd w Koniakowie i jechało się fajnie, zatrzymałem się w sklepie po napoje i przekąski. Chciałem jechać do Istebnej drogą którą prowadzi końcówka trasy dla 160km, ale pomyliłem skręty i zjechałem w dół w ślepą drogę i potem musiałem wracać, podjazd miał na oko 25% nachylenia. Już wiedziałem że końcówka będzie bardzo ciężka i bałem się czy to przetrwam. Dojechałem do głównej drogi łączącej Istebną z Koniakowem i zjechałem do centrum Istebnej i wjechałem do Amfiteatru pod Skocznią gdzie było Biuro Zawodów.
W Biurze czekały na mnie nowe opony które miałem założyć na start, pomogli mi chłopcy z Dobrych Sklepów Rowerowych i oponki założyliśmy. Zrobiłem krotką przejażdżkę by je sprawdzić i dobrze się jeździ.
Przed startem była jeszcze chwila by porozmawiać ze znajomymi i o 9:50 ustawiliśmy się na linii startu.
Odcinek do Kubalonki miał charakter Rundy Honorowej, przed peletonem jechał samochód Wieśka Legierskiego. Na samym początku zostałem trochę z tyłu, jakoś nie miałem sił kręcić. Najbardziej bałem się odcinka przez Połom, wąsko żwir i tlum kolarzy, jednak sprawnie udało sie przejechać i przed Stecówką zacząłem odrabiać.
Zjazd do Czarnej Wisełki nieciekawy ale jakoś zjechałem i niewiele straciłem. Podjazd pod Zameczek poszedł mi słabo, noga nie podawało i czas 10minut i 40sekund, wyprzedziłem tylko 5 osób. Zjazd z Kubalonki do Wisły, doskonale mi znany poszedł też słabo przez sznury samochodów jadące z dwóch stron i trochę osób mnie doszło ale wiele nie straciłem. Na zjeździe wykręciłem maksa 67km/h. Całą Wisłę przejechałem w grupce dostosowanej do moich możliwości jakie miałem tego dnia. Dopiero na podjeździe pod Salmopol odjechałem tej grupce i wyprzedzałem kolejne osoby, czas wyszedł całkiem dobry 18minut i 45 sekund. Na szczycie był pierwszy bufet, nie zatrzymałem się i zacząłem zjeżdżać razem z Pawłem i zostałem i przyłączyłem się do trzyosobowej grupki która jechała za mną i razem jechaliśmy aż do Lipowej, po drodze dołączyło kilka osób. Podjazd pod forty w Węgierskiej Gorce dał mi po dupie ale wyjechałem, na szczycie był bufet i tam z tej grupki już nic nie zostało. Zatrzymałem się na bufecie, wypiłem napój, napełniłem bidony i włożyłem banany do kieszonek i ruszyłem. Do Milówki jechało się bardzo dobrze i średnia w Milówce wynosiła ponad 28km/h. Podjazd na Kotelnicę dal mi ostro w dupę, wyprzedziłem dwie osoby ale wlekłem się 8-10km/h na przełożeniu 39x25. Zjazd poszedł sprawnie nikt mnie nie wyprzedził i udało się złapać kogoś i we dwójkę jechaliśmy w kierunku Tarlicznego, tam doszliśmy Andrzeja, mijałem go już kilka razy. Zjazd do Milówki wziąłem bardzo spokojnie, prawie zgubiłem numer z pleców i przy skręcie do Kamesznicy zatrzymałem się na skrzyżowaniu i przyczepiłem go lepiej i ruszyłem dalej, oczywiście wyprzedziło mnie kilku zawodników, w tym część z dystansu 100km. W Kamesznicy spotkałem Dobrego który przyjechał turystycznie a nie startować i razem jechaliśmy aż do granicy czesko-polskiej.
Podjazd z Kamesznicy był ciężki, łańcuch nie chciał mi wskoczyć na ostatnia zębatkę i jechałem na 39x25 do czasu kiedy na drodze pojawił się traktor. Z jednym z zawodników zeszliśmy na bok ale potem nie szło ruszyć i kawałek podprowadziliśmy i dopiero można było jechać, pod koniec udało się wrzucić łańcuch na ostatnią zębatkę i wjechałem, na zjeździe nie miałem siły jechać dalej, do Lalik jakoś dojechałem, na kolejnym podjeździe w kierunku Zwardonia minąłem Mikołaja z Katowic. W Pewnym momencie droga skręca w prawo w las i prawie przeoczyłem skręt i ledwo wyrobiłem. Kolejne kilkanaście kilometrów jadę znowu z Andrzejem, dopiero na podjeździe w Jaworzynce odjeżdżam. W Jaworzynce spotykam Krzyska z Bikeholików i wskazuję mu drogę na Ochodzitą. Dobrze ze przed granica był bufet, moim zdaniem odległość między 2 a 3 bufetem była za duża. Średnia na bufecie 27km/h, trochę czasu tracę, uzupełniam bidon, napełniam kieszonki, jem owoce i piję napój. Z bufetu ruszyłem z Dobrym i Mikołajem, jeszcze przed granicą Mikołaj odpadł i jedziemy we dwójkę. Przejazd przez Czechy poszedł szybko i wiele średni nie spadła, po drodze mijamy kolarzy który miał już 3 defekt na trasie, jednak przed granicą nas wyprzedza. Na ostatnim podjeździe w Czechach 12% Dobry zostaje i jedzie prosto na Ochodzitą, zaraz za granicą wyprzedza mnie jakiś kolarz i jedziemy razem do Istebnej, an podjeździe znowu odjeżdżam i sam kręcę w kierunku Koniakowa. Do kościoła jakoś dojechałem a na kolejnym stromym podjeździe mnie odcięło i musiałem zejść z roweru. Ostatni zjazd na trasie i ostateczny podjazd na Koczy Zamek. Początek stromy po płytach jakoś wjechałem potem kolejna ścianka i wypłaszczenie, zjazd. Kolejna ścianka pod Koniakowską którą już ledwo wjechałem, nóg już nie czułem i kiedy zobaczyłem ze Andrzej schodzi z roweru tez zszedłem , na 100% bym nie wjechał. Na wypłaszczeniu wsiadamy na rowery i razem przekroczyliśmy linię mety.
Bylem tak wyczerpany że nie miałem sił utrzymać roweru, posiedziałem chwilę na bufecie i ruszyłem na obiad i pod prysznic. Obiad smakował, prysznic trochę postawił mnie na nogi. Spakowałem rzeczy i pojechałem na dekorację do Istebnej, obyło się bez schodzenia z roweru i po kilkunastu minutach bylem w Amfiteatrze. Odebrałem koszulkę i wrzuciłem numer do losowania. Nic nie wylosowałem. Po dekoracji kolega odwiózł mnie i rower do bielska. W domu bylem przed 21:00.
Świetna impreza, super z organizowana, dziękuję wszystkim co przyczynili się do jej organizacji, podziękowania dla policji i straży pożarnej za zabezpieczenie trasy, da się zatrzymywać samochody a nie kolarzy jak miało to miejsce w Ustroniu. Za rok muszę pojechać lepiej, trzeba mniej jeździć a intensywniej pod konkretny maraton i nie przemęczać organizmu.
Koniaków
Piątek, 8 lipca 2011 Kategoria 50-100
Km: | 57.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:18 | km/h: | 24.78 |
Pr. maks.: | 60.00 | Temperatura: | 25.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 823kcal | Podjazdy: | 660m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Bielsko-Jasienica-Grodziec-Skoczów-Ustroń-Wisła-Przełęcz Kubalonka-Olecki-Istebna-Koniaków
Wyjechałem z domu o 16:00. Jechałem bardzo spokojnie by się nie ujechać, w Ustroniu minął mnie Michał samochodem. Na Kubalonkę wjechałem spokojnie w 12minut i 24 sekundy. Zjazd też bardzo spokojny. Zatrzymałem się w Biurze Zawodów po odbiór pakietu startowego i później pojechałem na nocleg do Koniakowa.
Wyjechałem z domu o 16:00. Jechałem bardzo spokojnie by się nie ujechać, w Ustroniu minął mnie Michał samochodem. Na Kubalonkę wjechałem spokojnie w 12minut i 24 sekundy. Zjazd też bardzo spokojny. Zatrzymałem się w Biurze Zawodów po odbiór pakietu startowego i później pojechałem na nocleg do Koniakowa.