Kolejna czasówka z cyklu Road Maraton, znana mi już z przed kilku lat kręta runda w okolicy Sieroszewic. W porównaniu do sobotniej czasówki, zmieniłem trochę pozycję i jechało się nieco lepiej, po wymianie dętki, powietrze trzyma i nie trzeba się przejmować nierównościami jakie na tej trasie występowały dosyć często. Po około 40 minutowej rozgrzewce ustawiłem się na starcie, od startu jechałem w miarę spokojnym równym tempem, które zamierzałem podkręcać, pierwszy odcinek do Parczewa przejechałem ze średnią 37km/h, potem na długiej prostej z wiatrem straciłem aż dwie pozycje, przez głupotę kierowców musiałem dwa razy zwalniać do zera i się rozpędzać, końcówkę przejechałem już równym mocnym tempem pod wiatr i ostatecznie wykręciłem czas 27min i 44s, co dało 8/11 miejsce w kategorii i 47/81 w OPEN. Czasówka w ruchu otwartym to jest loteria i niestety znowu wyciągnąłem zły los. Jak widać po wynikach jestem bardzo słabym czasowcem , tutaj liczy się przede wszystkim sprzęt, siła w nogach i rozgrzewka, ja poza rozgrzewką w pozostałych aspektach jestem na straconej pozycji. Dobrze,że udało się odzyskać podium w klasyfikacji, została jeszcze jedna czasówka, na całe szczęście górska, więc utrzymanie trzeciego miejsca nie będzie aż takie trudne. Trzeba się zabrać za treningi bo forma ostatnio bardzo kiepska.
Na tą czasówkę pojechałem nie dlatego, że jestem dobrym czasowcem tylko w celu odzyskania podium w klasyfikacji generalnej czasówek. Zaopatrzyłem się w lemondkę, która miała mi pomóc w wywalczeniu trochę lepszego czasu. Trasa była ciekawa, ale kierunek wiatru był taki, że pierwszą część jechaliśmy z wiatrem a drugą pod wiatr. Przed startem zrobiłem rozgrzewką, około 40 minut, zauważyłem, że mam mało powietrza w przednim kole, przed samym startem jeszcze dopompowałem i ustawiłem się na rampie. Po starcie był krótki odcinek zjazdu, po którym nastąpił skręt w lewo i długa prosta z wiatrem, niestety powietrze znowu uciekło i w przednim kole miałem około 2 atmosfery, czyli prawie nic, mimo to ostro szarpałem a prędkość to ledwie 40km/h, po około 2,5km już zostałem wyprzedzony przez zawodnika startującego minutę po mnie, jak się później okazało zwycięzcę kategorii. Po nawrocie prędkość nieco spadła, jechałem 34-38km/h, nikt mnie już nie wyprzedził, n a mecie jestem z czasem 20min i 36s, co dało 10/13 miejsce w kategorii i 59/98 miejsce OPEN, zbyt dużo straciłem w pierwszej części trasy i potem już nie bardzo miałem gdzie nadrobić. Gdyby nie ten kapeć w przednim kole to urwałbym około 1-2min.
Kolejna edycja Pętli Beskidzkiej już przeszła do historii. W tym roku byłem kompletnie bez formy, zdziwiłem się,że aż tyle potrafiłem z siebie wykrzesać. Co do zajętego miejsca to zostawię to bez komentarza. Pogoda w tym roku była tradycyjna, czyli słońce i wysoka temperatura. Na starcie stanęło prawie 400 osób z czego 250 pojechało dystans PRO a około 130 wybrało dystans MARATON. Przed startem zrobiłem długą rozgrzewkę i dopiero ustawiłem się w sektorze. Po starcie nadrabiałem pozycje, pod Zameczek jechałem mocnym tempem i znalazłem się gdzieś w połowie stawki, złapałem grupę i razem jechaliśmy w kierunku Stecówki. Pierwszą rundę przejechałem asekuracyjnie tracąc kilka miejsc, na kolejnych już jechałem swoje, o dziwo nie traciłem zbyt wiele na zjazdach. Po każdej rundzie brałem kubek z wodą na bufecie i od razu wypijałem, w bidonach też wody ubywało. Na przedostatniej rundzie na zjeździe z Stecówki, o mały włos nie doszło do kraksy i tam odpadłem od grupki, złapałem ich na Połomiu i dalej znów jechaliśmy razem. Ostatnią rundę przejechałem już samotnie, niestety kilometr przed metą złapał mnie taki skurcz,że prawie spadłem z roweru, co chwilę musiałem stawać i straciłem na tym ponad minutę lub nawet więcej. W sumie to wyścig można zapisać na plus. Jeżeli byłbym w formie to może byłoby lepiej. Teraz czas na dwie czasówki, trzeba odzyskać podium w klasyfikacji a potem już góry do końca sezonu. Od dzisiaj zaczynam solidnie trenować by za miesiąc była forma.