Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrKukla2 z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 229777.38 kilometrów w tym 8243.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.36 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2421965 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2019

Dystans całkowity:1109.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:49:58
Średnia prędkość:23.24 km/h
Maksymalna prędkość:76.00 km/h
Suma podjazdów:15390 m
Maks. tętno maksymalne:188 (96 %)
Maks. tętno średnie:170 (87 %)
Suma kalorii:21206 kcal
Liczba aktywności:27
Średnio na aktywność:46.21 km i 1h 51m
Więcej statystyk
  • DST 73.00km
  • Czas 03:00
  • VAVG 24.33km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Kalorie 1450kcal
  • Podjazdy 660m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozgrzewka i rozjazd

Sobota, 12 października 2019 · dodano: 18.12.2019 | Komentarze 0


Kategoria Szosa, Samotnie, Cube 2019


  • DST 53.00km
  • Czas 01:53
  • VAVG 28.14km/h
  • VMAX 68.00km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 188 ( 96%)
  • HRavg 170 ( 87%)
  • Kalorie 1448kcal
  • Podjazdy 1220m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Puchar Równicy 2019

Sobota, 12 października 2019 · dodano: 14.10.2019 | Komentarze 0

Nieplanowany wcześniej start. Pomysł na wystartowanie w tym wyścigu wpadł mi do głowy w czwartek ale wtedy jeszcze nie byłem do końca przekonany. Głównym czynnikiem który zdecydował to pogoda. Ze względu na to, że jestem w trakcie roztrenowania a formy pozwalającej na skuteczną jazdę w wyścigu nie ma już od ponad miesiąca a konkretnie od dnia w którym zdecydowałem się wykorzystać trenażer, musiałem poszukać innych celów na ten wyścig. Jednym z nich była eliminacja błędów i poprawa tego co jest moją pietą achillesową na wyścigach i powoduje, że dużo lepsze rezultaty notuje na czasówkach.
Prognoza pogody się sprawdziła i od rana było ciepło, ale wietrznie, co zapowiadało bardzo ciekawy przebieg rywalizacji. Ubrałem się zachowawczo, w końcu mamy październik i nawet prawie 20 stopni na termometrze nie jest takie same jak podobna temperatura latem, w górach też mogło być inaczej odczuwalne ciepło i dlatego postanowiłem jechać w rękawkach a na zjazd z mety zabrałem jeszcze kurtkę. Od kilku tygodniu próbuje zmienić nawyki żywieniowe, na razie udało się tak dobrać produkty aby nie podjadać nic między posiłkami, w pewnym stopniu wpłynęło to na redukcje tkanki tłuszczowej oraz wagi która w ostatnich dniach osiągnęła najniższy od blisko pół roku poziom. Dzięki temu nie miałem żadnych problemów z dobraniem produktów przedstartowych. Przed wyjazdem na rozgrzewkę zjadłem dwa solidne posiłki a trzeci jeszcze miałem skonsumować godzinę przed startem. Ostatnio również pojawił się problem z nawadnianiem, przyjmuje większe ilości wody i częściej muszę korzystać z toalety, w ciągu trzech godzin byłem w toalecie aż 5 razy i nie wiedziałem jak to będzie wyglądać podczas wyścigu. Nawet przed wyjazdem nie byłem jeszcze w 100 % pewny czy wystartuje wiec przygotowałem większą ilość jedzenia, jeden bidon wody a także gotówkę w dwóch walutach jakbym jednak wybrał się pojeździć po czeskich górkach.
Wyjechałem kilka minut wcześniej niż planowałem i już szybki zjazd do głównej drogi nie wróżył przyjemnej i lekkiej jazdy w kierunku Ustronia. Gdy tylko skręciłem w lewo to poczułem siłę wiejącego wiatru. Noga niby nie była najgorsza ale jazda była strasznie mecząca. Możliwie najkrótszą drogą dojechałem do Ustronia, starałem się jechać spokojnie ale w obecnej formie wymagałoby to jazdy z prędkością około 15 km/h i mocą rzędu 1 W/kg. Mając jeszcze lekki zapas czasowy postanowiłem sprawdzić warunki na trasie i skręciłem w lewo w ul. Lipowską a następnie w prawo w ul. Spokojną. Siła wiatru była ogromna i samotne pokonanie tego odcinka było meczące. Nieco mocniej pokonałem krótki podjazd wąską drogą gdzie usytuowany był punkt kontrolny i bufet. Dalszej części rundy już nie sprawdzałem i pojechałem w kierunku rynku gdzie było usytuowane biuro zawodów. Po kilku minutach rozmyślania zdecydowałem się na start. Szybkie załatwienie formalności i ostatni większy posiłek przed startem który miał nastąpić za około godzinę. Po krótkim odpoczynku ruszyłem na drugą, ważniejszą część rozgrzewki. Aby zrobić ją w spokoju, bez problemów pojechałem w kierunku podjazdu na Równicę. Cała właściwa rozgrzewka trwała 11 minut. Udało się zrobić dwa 2 minutowe powtórzenia na dobrej mocy ale bez przekonania czy stać mnie na więcej. Podczas jazdy w kierunku centrum zatrzymałem się w sklepie w celu uzupełnienia bidonu i ruszyłem już w kierunku startu. Tam małe zamieszanie i brak możliwości ustawienia się w sektorze. Czekałem dosyć długo, w końcu wszyscy zaczęli ustawiać się przed wjazdem do sektora, zrobiłem tak samo zajmując miejsce w pierwszej linii. Zgodę do wjazdu do sektora dostaliśmy kilka minut później, przede mną zaplątał się fotograf który nie wiedział co zrobić aby nie zostać potrącony przez rzucających się do przodu kolarzy. Przez to zamieszanie straciłem kilkanaście pozycji pozwalając słabszym zawodnikom na ustawienie się z przodu sektora. Kilka osób oczywiście weszło z przodu ale byli to czołowi kolarze wiec ich miejsce było z przodu. Start opóźnił się o kilka minut i dało się zauważyć coraz większe nerwy u kilku zawodników co już dawało dużo do myślenia.
Gdy ruszyliśmy to już jakiś zator zrobił się po lewej stronie, na szczęście byłem z prawej i udało się przeskoczyć kilka miejsc do przodu. Rondo bezpiecznie przejechałem, przed przejazdem kolejowym pierwsze hamowanie i rozpędzanie roweru, ja zastosowałem inną technikę i jechałem cały czas równo, może straciłem na tym kilka pozycji ale zachowałem cenne siły. Na ul. Sportowej tradycyjnie utrudnienia, tym razem był to autobus z przeciwka który spowodował zwężenie drogi i większy ścisk przede mną. Udało się bezpiecznie przejechać ten odcinek ale przy skręcie w prawo miałem już dużego stracha. Niewiele brakło abym uderzył w krawężnik i skończył swoją jazdę. Najważniejsze, że jeszcze czołówka nie zdołała odjechać, ominiecie pierwszego wjazdu na punkt kontrolny i ul. Źródlanej miało zarówno swoje plusy i minusy. Plusem było to, że nie straciłem od razu kontaktu z najlepszymi a minusem to, że duży peleton wjechał na pierwszą rundę. Po starcie ostrym wszyscy ruszyli mocno do przodu, ja nie miałem takich rezerw mocy i powoli ale sukcesywnie się rozpędzałem. Na początek straciłem kilkanaście pozycji a później powoli nadrabiałem chociaż ni było to takie łatwe, nogi nie pozwalały na wiele a wyprzedzanie innych przypominało slalom. W pewnym momencie nie byłem w stanie przedostać się przez 3 jadących obok siebie, podobną prędkością zawodników, na moje komendy nie reagowali i zrobiła się luka. Jak już mi się udało to dociągłem do rozciągniętego już peletonu tracąc dużo sił. Na zjeździe też nie mogłem pokazać 100 % możliwości jadąc za słabiej zjeżdżającymi ode mnie osobami. Zjazd rozciągnął peleton który podzielił się na grupy na ul. Spokojnej. Już wtedy miałem starte do najlepszej grupy ale zagiąłem się po raz kolejny i dociągłem, nie zdążyłem nawet porządnie złapać oddechu i już była kolejna dziura. Jedyne co byłem w stanie zrobić to wyprzedzić wszystkich co odpadli ale zaczął się zjazd i szansa na jakąś akcje była marna. Zaprzestałem prób do wjazdu na drugą rundę. Na pierwszym punkcie pomiaru czasu zameldowałem się jako jeden z ostatnich w grupie pościgowej. Gdy tylko zrobiło się szerzej ruszyłem mocniej i na moim kole utrzymał się tylko Marcin. Dosyć długo pracowałem na czele i straciłem kolejne siły ale czołówka wciąż była w zasięgu. Udało się dojechać do Darka który został za grupą i dzięki temu szybko pokonaliśmy zjazd. Na podjeździe jednak znowu zostałem tylko z Marcinem ale z przodu też pojawiły się pojedyncze osoby tracące kontakt z grupą i postanowiłem jechać na tyle mocno aby przed zjazdem dogonić. Nie udało się to w 100 % bo brakło kilkanaście metrów które zniwelowałem na zjeździe i początku ul. Spokojnej. Wtedy też wciągnąłem pierwszego żela i byłem gotowy do współpracy w grupce. Było nas mało ale dla mnie była to komfortowa sytuacja zwłaszcza, że każdy dawał zmiany i to dawało szanse na współprace także na kolejnych rundach. Na ul. Spokojnej zmiany były krótkie ale szyk wyglądał całkiem nieźle i można było po zejściu ze zmiany na chwile osłonić się przez wiatrem. Trochę posypało się na krótkim zjeździe gdzie nie czułem się komfortowo ale nadrobiłem niewielkie starty na dojeździe do kolejnej rundy. Tym razem na krótką ściankę wjechałem jako pierwszy z 5 osobowej grupki i dopiero po wjeździe na szerszą drogę odpuściłem. Nie miałem większych problemów z utrzymaniem koła na kolejnym ciekawym odcinku. Wiatr na podjeździe ul. Szpitalną był odczuwalny i jazda lewą stroną jezdni pozwalała na zaoszczędzenie większej ilości sił. Tutaj jeden z kolegów zbyt długo zwlekał ze swoją zmianą i Marcin próbował przeskoczyć z trzeciej pozycji na czoło tracąc bardzo dużo sił. Moja zmiana miała miejsce tuż za technicznym zakrętem w lewo. Mocno jechałem aż do ul. Źródlanej, to był idealny moment na sprawdzenie sytuacji. Pierwszej grupy już nie było widać ale z tyłu również nie było nikogo wiec nie pozostało nic innego jak trzymanie się tej grupy. Po szybkim zjeździe zauważyłem, że Marcin zaczyna mieć problemy z utrzymaniem tempa, miałem dylemat, zwolnić i jechać z nim pozwalając odjechać pozostałym 3 zawodnikom czy kontynuować współprace w grupie w której dobrze mi się jechało. Nie zastanawiałem się długo i kontynuowałem wcześniejszą jazdę. Zostało nas 4, na podjeździe trochę się rozjechaliśmy ale nikt nie chciał na razie odjeżdżać wiec po zjeździe znowu jechaliśmy wspólnie. Na szczęście problem z częstym odwiedzaniem toalety nie dawał o sobie znać i mogłem się skupić na jak najlepszym osłanianiu się od wiatru. Sił już było znacznie mniej i miałem już problemy z efektywną jazdą, coraz częściej traciłem zbyt dużo po zejściu ze zmiany i więcej sił na dociąganie. Mimo to byłem w stanie w tej grupie dojechać do kolejnej rundy. Na krótkim podjeździe jechałem z tyłu ale na szerszej drodze znów dałem zmianę chociaż już zacząłem kalkulować czy lepiej nie odpuścić i nie jechać własnym tempem ale cel w jakim przyjechałem na ten wyścig dał mi jeszcze motywacje do mocniejszej pracy. Na zjeździe znalazłem się na trzecim miejscu i utrzymując kontakt z dwójką jadącą z przodu dojechałem do kolejnego podjazdu. Po wjeździe na główną drogę odjechał jeden zawodnik, jakoś nie było zainteresowania gonitwą. Równym tempem jechaliśmy w kierunku zjazdu. Na krótkim odcinku przez las dogoniliśmy jeszcze Bartka który wcześniej jechał z najlepszymi. Na zjeździe narzuciłem niezłe tempo i jako pierwszy przyjąłem na siebie wiatr na ul. Spokojnej. Po zjechaniu na tył szybko wciągnąłem kolejnego żela którego konsumpcja zajęła mi trochę za dużo czasu i zaczynałem tracić kontakt z grupą. Udało się opanować sytuacje ale na zjeździe główną drogą znowu miałem problemy z utrzymaniem tempa. Na ostatnią rundę wjechałem w grupie i jeszcze byłem w stanie dawać zmiany. Na zjazdach nie traciłem, pod górę byłem w dalszym ciągu dawać zmiany wiec nic niepokojącego się nie działo. Dopiero po przyjęciu kolejnego żela i kilku krótkich zmianach zacząłem odczuwać zbliżające się skurcze. Decyzja była jedna, odpuściłem dalszą jazdę w tej grupie. Do mety około 9 kilometrów, jechałem swoim tempem, bliskość skurczów poczułem znowu na podjeździe przed punktem kontrolnym. Cały czas widziałem trójkę kolarzy w zasięgu wzroku ale nie goniłem ich chcąc jak najlepiej wjechać na Równicę. Na odcinku dojazdowym do trudniejszego fragmentu traciłem sporo czasu, nie byłem w stanie dogonić słabszych zawodników jadących tylko 4 rundy. Gdy wjechałem na główną drogę włączyłem stoper będąc ciekawym czasu jaki zajmie mi dojazd do mety. Jechałem na tyle mocno, na ile pozwalały nogi. Na razie nie czułem skurczów ale w każdej chwili mogły one wrócić. Odcinek z kostki brukowej męczył mnie strasznie, poczułem ulgę gdy się skończył i od tego momentu zacząłem nadrabiać czas. Byłem w stanie dogonić tą trójkę z którą jechałem przez ostatnie dwie rundy. Na podjeździe nawet dawaliśmy sobie zmiany co też mnie trochę odciążyło. Wiedziałem, że na finiszu nie mam większych szans ale do tego nawet nie doszło. Towarzysze omyłkowo ruszyli na ostatnich 200 metrach przed wypłaszczeniem jakby to był finisz. Wtedy też zdołałem wyprzedzić jeszcze jednego zawodnika, dwójka odjechała a nie było szans dogonić przez bardzo dużą ilość samochodów blokujących całą szerokość jezdni. Na ostatnich 300 metrach zacząłem finiszować zapominając na moment o skurczach które zaatakowały na moment moje nogi na linii mety wiec musiałem przestać kręcić korbami. Skurcze szybko minęły, wypiłem dosyć dużą ilość wody, coś zjadłem, ubrałem się na zjazd i ruszyłem w dół. Zjazd był chyba najwolniejszy w życiu, nie dało się na dłużej puścić klamek i około 10 minut zjeżdżałem z mety do początku kostki brukowej. Po zjechaniu do Jaszowca ruszyłem w kierunku Polany w bardzo wolnym tempie. Później postój po wodę, jazda na posiłek, kręcenie się po rynku i spokojny powrót do domu.
Podsumowując był to jeden z najlepszych wyścigów w moim wykonaniu. Jedyny element jaki tym razem nie zagrał była forma a raczej jej brak. Nie byłem w stanie odpowiednio mocno przejechać pierwszego podjazdu aby być wyżej przed zjazdem, nie byłem w stanie dać z siebie więcej na pierwszej rundzie aby załapać się do najlepszej grupy, nie byłem w stanie dać z siebie więcej na trasie i ostatnim podjeździe na Równice. Brakowało w każdym przypadku przynajmniej 20 Wat. Po okresie roztrenowania i dłuższym czasie bez treningów ukierunkowanych na wyścigi lepiej być nie mogło. Dałem z siebie wszystko na trasie i jedynie finisz zepsuty przez samochody pozostawił niedosyt bo 2 miejsca wyżej w klasyfikacji OPEN mógłbym być. Jestem zadowolony z tego dnia z wielu powodów:

  • 1.Rozgrzewka była odpowiednia i dzięki temu mogłem dać z siebie maksymalnie dużo na pierwszym podjeździe czego często brakowało. Nad tym elementem pracowałem dosyć długo i już robię go prawie jak z automatu i jestem w stanie dobrać obciążenie odpowiednie do formy, specyfiki i długości wyścigu czy czasówki.
  • 2.Siły były rozłożone idealnie, byłem w stanie jechać cały czas odpowiednio mocno, sił nie brakło na ostatni podjazd który zwykle jechałem już na oparach. Dałem z siebie wszystko, nie pozostawiając żadnych rezerw w nogach co skutkowało skurczami których by nie było gdybym inaczej podszedł do tzw. BPS.
  • 3.Bardzo dobrze czułem się na zjazdach, nie tracąc nic do rywali a nawet dyktując swoje warunki. W tym elemencie są jeszcze rezerwy ale w ciągu ostatnich miesięcy zrobiłem wyraźne postępy w tym elemencie.
  • 4.Coraz lepiej czuje się w grupie i peletonie. Oczywiście lepiej wyglądam wtedy jak jest mniej ludzie, w małej grupce jechało mi się dobrze, mogłem pracować nad odpowiednim ustawieniem się, wychodzeniem czy schodzeniem ze zmiany czy poczuć się swobodnie w grupie. Dużo pracy mnie czeka m tym elemencie ale cieszę się, że udało się zrobić malutki krok naprzód. W dużym peletonie wygląda to jeszcze gorzej, zwłaszcza gdy pojawiają się słabsi, mniej doświadczeni i gorzej jeżdżący zawodnicy ode mnie. Nad tym mam zamiar pracować na początku przyszłego sezonu.
  • 5.Dobrze dobrałem ilość jedzenia i picia zarówno przed, w trakcie jak i po wyścigu. Nie wiem czy większa ilość picia zapobiegłaby skurczom ale byłem dosyć solidnie nawodniony przed startem wiec o odwodnieniu nie mogło być mowy.
  • 6.Walczyłem od startu do mety bez większych chwil zwątpienia, zrealizowałem wszystkie cele na ten dzień i przekonałem się do tego, że w przyszłym roku warto wrócić do większej ilości startów choćby w celu poprawy techniki jazdy w której mam ogromne braki których nadrobienie da mi więcej niż tylko poprawa umiejętności.




  • DST 32.00km
  • Czas 01:19
  • VAVG 24.30km/h
  • VMAX 58.00km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • HRmax 178 ( 91%)
  • HRavg 130 ( 66%)
  • Kalorie 538kcal
  • Podjazdy 500m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Roztrenowanie 7

Piątek, 11 października 2019 · dodano: 14.10.2019 | Komentarze 0

Krótki wyjazd w celu sprawdzenia czy coś w nogach jeszcze zostało po sezonie i prawie dwóch tygodniach roztrenowania. Po wczorajszym słabszym dniu pozostało tylko wysokie tętno ale z tym chyba na razie nic nie zrobię i nie mogę brać tego faktu jako decydującego o aktualnej dyspozycji.
Udało się wyjechać o dosyć wcześniej porze i nie potrzebowałem przygotowanych wcześniej lampek. Wybrałem się w końcu na dosyć dawno nie odwiedzany Przegibek. Przejazd przez miasto to była tragedia, tylu samochodów na bocznych drogach nie widziałem już dawno. Gdy w końcu dojechałem do Straconki o zrobiło się trochę spokojniej ale nie na długo. Gdy ruszyłem mocniej to znowu pojawiło się więcej samochodów. O dziwo byłem w stanie generować niezłą moc, do wyników sprzed miesiąc czy dwóch brakowało ale nie był to tak niski poziom jakiego się spodziewałem. Po 3 minutach w miarę równej jazdy odpuściłem, tętno powoli szło w dół i mniej więcej strefa tętna równała się strefie mocy z czym przy równej jeździe ostatnimi czasy był problem. Prawdziwym testem był drugi odcinek 3 minutowy. Ruszyłem dosyć ociężale ale już po chwili zebrałem się i jechałem mocniej. Udało się utrzymywać podobną moc jak na pierwszym odcinku przez ponad 2 minuty, do szczytu brakowało niewiele i dlatego postanowiłem jechać do samego końca podjazdu i na odcinku o prawie 20 sekund dłuższym wygenerowałem nieco lepszą moc niż przy pierwszym podejściu. Czułem, że trzeci raz byłby już słabszy ale nie miałem go nawet w planach wiec spokojnie ruszyłem w dół. Samochodów jakby mniej ale im bliżej głównej tym gorzej. Szybko zjechałem na ścieżkę rowerową i przedostałem się na drugą stronę bardzo zatłoczonej Olszówki. W drodze powrotnej czekały na mnie jeszcze dwa sprinty po około 15 sekund. Tutaj już nie spodziewałem się cudów i wyniki poniżej 10 W/kg do nich nie należały. Mimo wszystko w nogach coś zostało chociaż forma już jest daleko z tyłu.




  • DST 32.00km
  • Czas 01:20
  • VAVG 24.00km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • HRmax 133 ( 68%)
  • HRavg 116 ( 59%)
  • Kalorie 465kcal
  • Podjazdy 300m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Roztrenowanie 6

Czwartek, 10 października 2019 · dodano: 10.10.2019 | Komentarze 0

Ubrałem się nieco lżej niż w ostatnich dniach ale mimo to jechało się bardzo ciężko. Wyjechałem bez specjalnego planu na trasę, po 17 zapowiadali jakieś opady deszczu wiec musiałem się sprężać. Dawno nie jechałem typowej regeneracyjnej jazdy i taki pomysł zrodził się zaraz po wyjeździe. Postanowiłem jechać na zachód i czy to był dobry pomysł to nie wiem. Całą trasę jechałem w dużym ruchu samochodowym, w wielu miejscach musiałem hamować, dwa razy nawet zatrzymywałem się. Nie lubię jeździć w takim ruchu zwłaszcza poza miastem gdzie tych samochodów jest relatywnie mniej. Głównym powodem jazdy poza miasto a nie na Przegibek była moja dyspozycja. Tak źle nie jechało mi się już dawno, nie wiem skąd takie osłabienie organizmu, jeszcze kilka tygodni temu nie miałem problemów z taką jazdą a teraz aby była to jazda regeneracyjna musiałem trzymać w niektórych momentach maksymalnie 1,5 W/kg co jest wynikiem fatalnym zwłaszcza dla kogoś o takich możliwościach jak ja. Gdyby to był środek sezonu to mógłbym się tym faktem martwić chociaż mógł to być po prostu słabszy dzień. Jutro może znowu uda się pokręcić. Jak noga będzie dużo lepsza to w sobotę pojawię się na starcie wyścigu w Ustroniu chociaż taką możliwość odrzuciłem. Duży wpływ ma na to pogoda która ma być taka jaką lubię a dodatkowo podczas wyścigu będę miał okazję potrenować to co idzie mi najsłabiej czyli jazdę w grupie. Jak będzie podobnie jak dziś to pojadę na czeskie podjazdy podziwiać widoki.




  • Aktywność Jazda na rowerze

Przegląd sprzętu cz.1

Środa, 9 października 2019 · dodano: 09.10.2019 | Komentarze 0

Pomysł na stworzenie dodatkowej kategorii wpisów pojawił się w momencie gdy stwierdziłem, że na komputerze mam zbyt dużo różnych plików z nieuporządkowanymi danymi zabierającymi sporo miejsca na dysku. Postanowiłem to wszystko uporządkować i na pierwszy rzut poszedł sprzęt a dokładnie informacje o serwisie, wymianach części do czego dodałem opis i odczucia z użytkowania poszczególnych rowerów.
Przegląd sprzętu zaczynam od roweru startowego. Moje początki przygody z rowerem sięgają okolic 2003 roku, wtedy zacząłem więcej jeździć ale nie przywiązywałem dużej wagi do sprzętu na jakim jeżdżę. Przez lata niewiele się zmieniło i dopiero w 2016 roku postanowiłem zainwestować w lepszy sprzęt i po kilkumiesięcznych poszukiwaniach zakupiłem pierwszy rower z karbonową ramą, wyższej klasy osprzętem i kołami ze średniej półki. Rower kupiłem używany, regularnie serwisowany, bez ukrytych wad ale z pewnymi niedoróbkami np. Pomylone prowadzenie linek hamulca czy brak śruby dokręcającej lewe ramię korby. Rower był złożony według potrzeb i życzeń klienta na framsecie Cube Agree GTC SL z 2015 roku. Stał na kołach FSA Vission Team 30 i osprzęcie Ultegra 6800 ( klamkomanetki i przerzutki ), 105 5700 ( hamulce) i FSA ( korba ). Cały zestaw ważył około 8500 gram bez pedałów i koszyków na bidon. Od początku dobrze mi się jeździ na tym sprzęcie i na razie nie myślę o większych zmianach. W 2017 i 2018 roku rower służył głównie do startów i często oszczędzałem go, poza drobnymi inwestycjami jak: wymiana łańcucha, linek, klocków hamulcowych czy opon nie zmieniłem nic w konfiguracji. Pierwszą poważną awarią było uszkodzenie haka i jego mocowania w ramie. Przez to dwa miesiące nie mogłem korzystać z tego roweru. Drugą awarią wymagającą wkładu finansowego było uszkodzenie tylnej przerzutki, działała coraz gorzej aż pękła. Przy okazji wymieniłem także kasetę oraz tarcze w korbie. Dobrane komponenty nie współpracują ze sobą zbyt dobrze i po roku zmagań z problemami z napędem postanowiłem wymienić osprzęt, przede wszystkim mechanizm korbowy i klamkomanetki sprawiają dużo problemów. Na razie nie wiem czy wymienię cały osprzęt, czy tylko korbę , manetki i hamulce, czy zostanę przy Shimano, czy przejdę na Sram; czy zamienię mechaniczne przerzutki na elektryczne.
Dokładny opis komponentów:

1. RAMA: Przejście z aluminiowej ramy na karbon było zauważalne. Najbardziej widoczne jest to w sztywności i komforcie jazdy. Nie wiem czy zmiana materiału ramy wpłynęła na szybkość bo nie przywiązuje do tego większej wagi. Geometria ramy od razu bardzo mi spasowała, mimo faktu, że do mojego wzrostu dedykowany jest większy rozmiar jeździ mi się dobrze i komfortowo zarówno podczas podjazdów, zjazdów, przejazdów grupowych czy jazdy na czas. Jak dla mnie ta rama jest uniwersalna, nie zagłębiam się w szczegóły, np. Ile tracę podczas jazdy na czas w porównaniu do ramy aero. Gdybym kiedyś był zmuszony zmienić ramę to szukałbym czegoś w bardzo zbliżonej geometrii. Zupełnie nie ma dla mnie znaczenia napis i znaczek na ramie. Framset Cube Agree GTC SL będący najwyższym modelem tej marki w 2015 znacząco nie różni się od produktów topowych matek Trek, Specialized czy Giant. Pomimo wielu obaw przed przesiadką z aluminium na karbon raczej już nie wrócę do aluminiowej ramy. Nawet po awarii i naprawie ramy nie zauważyłem nic niepokojącego i materiał dalej posiada swoje właściwości. Jedyna wada jaka mi przychodzi do głowy to ograniczone zastosowanie opon. Gumy szerokości 25 milimetrów to maksimum jakie mieści się w widelcu. Szczególnie niemiłą sytuację miałem z oponami Michelin Pro 4 w rozmiarze 25, przód nie mieścił się w widelcu a tył wchodził na styk i musiałem regulować naciąg linki w tylnym hamulcu aby opona przeszła. Problem z szerokością opon był jedną z przyczyn zakupu kół na szytki.
2.KOŁA: Rower kupiłem na kołach Vission Team 30, w 2018 zakupiłem drugi zestaw kół z karbonowymi obręczami na szytkę a w 2019 komplet kół aluminiowych o niskim profilu mający służyć jako treningowy a także wyścigowy w gorszych warunkach i terenie. A. Koła Vission Team 30 – moim zdaniem koła mają więcej wad niż zalet. Pierwszy problem to aluminiowy bębenek wymagający częstego serwisu i raz już musiałem go wymienić
Drugim problemem jest trudność założenia opon. Większość opon jakie próbowałem założyć na te obręcze wchodziło bardzo ciężko i kilka razy uszkodziłem dętkę przy zakładaniu. Opaska ochronna jest bardzo słabej jakości i często się przeciera i w ten sposób zaliczyłem kilka kapci, zwykle wtedy gdy pompowałem do maksimum. Kolejna wada to miękkość, przy mniejszym ciśnieniu i mocnej jeździe ciągle towarzyszy uczucie „miękkości” w tylnym kole. Najmniej istotną dla mnie ale istotną dla innych sprawą jest waga zestawu kół która wynosi niecałe 2000 gram. Z pozytywnych cech można wymienić tutaj trwałość, po około 10000 kilometrów jazdy po różnej jakości drogach z zaliczeniem wielu dziur koła nadal są proste i nie wymagają centrowania. Dobrej jakości piasty i łożyska maszynowe pierwszego serwisu wymagały dopiero po 10000 kilometrów. Komplet kół który użytkuje pochodzi z 2016 roku, nie miałem styczności z nowszymi i być może są lepsze niż sprawdzony przeze mnie model. Koła klasyfikowane są w środkowej półce cenowej jeżeli chodzi o aluminiowe koła przeznaczone do jazdy treningowej. Komplet można nabyć za około 1000 złotych.
B. No Limited Sprint 38 – Koła z niższej półki cenowej służące głównie jako wyścigowe . Podobnie jak w przypadku ramy długo nie mogłem się przekonać do karbonowych obręczy. Był to dla mnie zbyt drogi i nietrwały materiał. Z czasem dałem się przekonać do zakupu karbonowych kół a w wybór rodzaju obręczy zależał od wielu czynników. Ostatecznie zdecydowałem się na kolejną rzecz która mnie nie przekonywała czyli szytki. Po przesiadce z kół aluminiowych pierwsze co zauważyłem to przyśpieszenie oraz sztywność. Tego mi brakowało w poprzednich kołach i przeniosło mnie to na wyższy poziom komfortu a dzięki sztywności rower stał się bardziej zrywny i zyskałem więcej pewności podczas zjazdów i jazdy w grupie. Podjazdy też stały się przyjemniejsze a uczucie „miękkości” zniknęło. Ostatnim dylematem jaki miałem przed zakupem to wysokość obręczy. Postawiłem na uniwersalizm i wybrałem taką obręcz która sprawdzi się zarówno w górach, na pagórkach jak i płaskich czasówkach. Wysoki stożek oznacza wyższą wagę i tak naprawdę lepiej sprawdza się tylko na płaskim terenie w bezwietrznych warunkach a w pozostałych sytuacjach wysokość obręczy w minimalnym stopniu przekłada się na szybkość. Wybrany rozmiar 38 był kompromisem pomiędzy bardzo niską wagą a wyglądem i osiągami. Poza sztywnością oraz przyśpieszeniem zaskoczyła mnie skuteczność hamowania niezależnie od warunków. Okazała się ona niewiele gorsza niż w przypadku obręczy aluminiowych. W komplecie otrzymałem okładziny hamulcowe jednak nie byłem co do nich przekonany i dopiero po kilku jazdach stwierdziłem, że wymienię je dopiero gdy się zużyją. Przez lata wyrobiłem sobie różne głupie i złe nawyki których ciężko się teraz pozbyć. Jednym z nich jest nierówne używanie hamulców i tym samym przednie okładziny szybciej się zużyły niż tylne. Starałem się oszczędzać te koła jak tylko mogłem. Najbardziej cierpiały na zawodach ale biorąc pod uwagę moje szczęście które w ostatnich latach wybitnie mi sprzyjało nie miałem przyjemności cieszyć się tymi kołami zbyt długo. Zaliczyłem wiele nierównych i dziurawych dróg i nic się nie działo a raz przytrafiło mi się najechać na kamień co spowodowało pęknięcie obręczy. To jest jedna z wad tego materiału, na aluminiowych obręczach nie musiałem się bać o uszkodzenie koła a karbon jest bardziej podatny na uszkodzenia. Jednak widzę więcej zalet niż wad tych kół. Do wad należy tylko trwałość zarówno podatność na uszkodzenia mechaniczne jak i eksploatacyjne m.in. łatwość przegrzania się obręczy i szybsze zużywanie się powierzchni hamowania. Poza tym można tutaj wymienić cenę, niska wagą, sztywność a także jakość wykonania i osiągi muszą kosztować i dlatego koła zbudowane na obręczach karbonowych są droższe niż aluminiowe. Do cech które wymieniłem wcześniej należy dodać dobrej jakości piasty oraz płynnie pracujący bębenek pomimo jazdy w różnych warunkach. Koła nabyłem w niezłej cenie i nawet perspektywa wymiany obręczy zupełnie mnie nie przeraża. Dużym plusem tego zestawu kół jest waga która nie przekracza 1200 gram. C. Dt Swiss PR 1600 SP 700C RB 23 5/100 – nie planowałem zakupu trzeciego kompletu kół ale pojawiły się sprzyjające okoliczności i nabyłem solidne i mające niezłe opinie koła. Koła posiadają dobrej jakości piasty i szprychy łatwe w wymianie. Obręcze przystosowane pod system Tubless dają więcej możliwości przy wyborze ogumienia. Na razie nie miałem możliwości ich testować więc nic więcej o nich powiedzieć nie mogę. Zamierzam przetestować system bezdętkowy i tym samym mieć trzy rodzaje ogumienia w kołach. Niski profil obręczy i niezła waga stawia te koła pomiędzy NO LIMITED SPRINT a Vission Team 30. Koła mają służyć głównie treningowej jeździe w terenie górskim i pagórkowatym, niewykluczone że wykorzystam je także na wyścigu. W kołach aluminiowych ciężko osiągnąć dobrą wagę, 1550 gram to niezły wynik w przypadku kół stojących w środkowej półce cenowej.
Kończąc temat kół stwierdzam że waga nie jest najważniejsza. Dobrej jakości piasty i łożyska działające płynnie bez oporów, sztywność oraz szybkość i jakość hamowania na dobrym poziomie to cechy dobrych kół, za wagę trzeba płacić a dobre parametry mają także koła z niższej półki. 3.OSPRZĘT: Bardzo ważną częścią roweru jest osprzęt, niepoprawnie działający napęd lub hamulce w dużym stopniu wpływa na komfort jazdy i osiągi roweru. Nie ukrywam że najwięcej defektów i problemów w rowerze miałem właśnie z osprzętem. Rower miał osprzęt dobrany przez poprzedniego właściciela i stanowił on mieszankę Shimano Ultegra i 105 a także FSA. Z czasem dołożyłem komponenty takich firm jak Sram czy KMC. Zastosowanie linek różnych producentów niewiele zmieniło w płynności pracy układu hamulcowego czy napędowego. Największe problemy pojawiły się po wymianie tylnej przerzutki i tarcz w korbie, od tego czasu mam problem ze spadającym łańcuchem i ciągłym rozregulowywaniem się przerzutek. Osprzęt roweru składa się z kilku współpracujących ze sobą elementów.: A.MECHANIZM KORBOWY – ważny element przenoszący siłę z nóg przez łańcuch i kasetę na koła. Bardzo ważną rolę odgrywa także suport. Rama Cube Agree GTC SL jak większość ram z włókna węglowego jest przystosowana pod suport w standardzie Pressfit. Z tym komponentem nigdy nie miałem większych problemów. Łożyska jakie były w suporcie gdy kupowałem rower po około 3 tysiącach zaczęły wydawać dźwięki i nie pracowały jak powinny. W serwisie wymieniono je na jakiś chińskie zamienniki które po dosłownie 2 miesiącach nie nadawały się do użytku. Kolejna wymiana łożysk miała miejsce przed sezonem 2018. Tym razem udało się przejechać cały sezon na jednych łożyskach. Być może dałoby radę więcej ale podczas wizyt w serwisie mechanicy nie stwierdzili potrzeby ingerencji w suport a sam bałem się z tym robić. Przed sezonem 2019 rama dostała nowy suport łącznie z miskami i tulejkami ochronnymi. Cały sezon intensywnej jazdy w różnych warunkach nie był w stanie załatwić łożysk które bez żadnego serwisu nadal pracują płynnie. Nie wiem od czego zależy taka rozbieżność w długości funkcjonowania łożysk ale od tego w dużej mierze zależy jakość pracy całego napędu. Wracając już do tematu korby, w momencie zakupu sprzętu w rowerze zamontowany był mechanizm korbowy firmy FSA GOSAMMER o długości ramion 172,5 mm i tarczach 50 i 34 zęby. Przez półtora roku jeździłem na tej korbie bez żadnych zmian i problemów. Kilkakrotnie rozebrałem cały mechanizm w celu konserwacji. W lipcu 2018 roku wpadłem na pomysł modernizacji napędu i w tym celu zakupiłem taką samą korbę z tarczami Stonlight 36 i 52 zęby. Nie sprawdziłem tylko jednej rzeczy – długości osi a ta okazała się za krótka i zmuszony byłem przełożyć tylko tarcze. Po wymianie blatów napęd już nie działał tak dobrze jak wcześniej a z czasem podczas intensywnego użytkowania korba zaczęła się odkształcać, zarówno tarcze jak i ramiona korby nie są już idealnie proste i dla prawidłowego funkcjonowania napędu konieczna jest wymiana na bardziej sztywny model. B.ŁAŃCUCH – częsta przyczyna problemów z napędem. Próbowałem wielu modeli łańcuchów, do żadnego w 100 % się nie przekonałem, łańcuch wymieniałem średnio co 2000-3000 kilometrów w momencie gdy łańcuch nie był jeszcze wyciągnięty. Przy zakupie rower miał założony łańcuch Shimano Ultegra. Później wypróbowałam łańcuch Sram PC 11-10 a następnie wyższy model tego producenta. Produkty Sram były łatwiejsze w konserwacji ale pracowały głośniej niż wcześniej użytkowany łańcuch Shimano. Później postawiłem na KMC ale to także był niewypał, przy każdym dokładniejszym czyszczeniu miałem problem z odpowiednim założeniem łańcucha. Innym problemem było ciągłe rozpinanie się łańcucha na spince. Wadą tego modelu był fakt że jest dostępny tylko w wersji na spinkę. Szybko odrzuciłem ten łańcuch mimo niskiego przebiegu i braku wyciągnięcia. Ostatecznie wróciłem do Shimano i wypróbowałem tańszy model – Shimano 105. Pierwszy łańcuch założyłem na początku roku w wersji na spinkę. Łańcuch przetrzymał wiele treningów w bardzo trudnych warunkach i zużył się szybciej niż przypuszczałem. Pozostałem przy tym modelu ale wybrałem wersję na pin. Jakoś nie przekonałem się do tego typu łańcucha głównie z powodu utrudnionego czyszczenia więc znowu wróciłem do spinek. Jedyny problem jaki miałem to rozpięcie się spinki podczas Road Trophy i wtedy zainwestowałem w lepsze spinki i problemy znikły. Do wypróbowania zostały mi jeszcze łańcuchy firmy Connex oraz Campagnollo.
Informacje o używanych łańcuchach:

C. KASETA – napęd w moim rowerze jest przystosowany do 11 przełożeń. Fabrycznie zamontowana kaseta Shimano Ultegra miała zakres 11-25. Na sztywnych ściankach brakowało mi przełożeń i w 2018 postanowiłem zmienić kasetę na bardziej górską. Postawiłem na tańszy model – Shimano 105 w zakresie 11-32. Inne stopniowanie biegów spowodowało, że na początku miałem problemy z przystosowaniem się do nowego napędu. Od tego momentu dużo łatwiej jeździ mi się na wysokiej kadencji, wcześnie miałem z tym problem i pracowałem nad tym kilka lat. W trosce o kolana raczej nigdy nie wrócę do kasety z mniejszymi koronkami. Po wymianie kasety napęd nie działa dobrze na większych przekosach. Jazda na mniejszej tarczy z przodu i mniejszych koronkach kasety powoduje przeskakiwanie łańcucha. Może po wymianie korby problemy znikną.
Informacje o używanych kasetach:

D.PRZERZUTKA TYLNA – jedna z przyczyn modernizacji napędu. Przerzutka jaka była w rowerze posiadała krótki wózek przystosowany do maksymalnej koronki kasety 25 zębów. Wraz z czasem użytkowania przerzutka działała coraz gorzej. Na początek przyczyniła się do uszkodzenia haka a następnie uległa uszkodzeniu. Wtedy kupiłem taką samą przerzutkę z dłuższym wózkiem przystosowanym do zastosowania kadencji z maksymalną ilością zębów wynoszącą 34 zęby. Nie szczególnie to działa a przerzutka często się rozregulowuje i często muszę ją ustawiać. Powoli mnie zaczyna to denerwować. E.PRZERZUTKA PRZEDNIA – jeden z niewielu elementów w tym rowerze które jeszcze nie były wymienione. Z początku nie narzekałem na działanie tej przerzutki, po przesiadce z trzyrzędowej Sory dwurzędowa Ultegra działała jak złoto. Z czasem pojawiły się problemy przy zmianie biegów. Regularne czyszczenie i regulacja nie wyeliminowały problemów z ocierającym i spadającym łańcuchem. F.KLAMKOMANETKI – nie wymieniony jak dotąd komponent z którym także mam problemy. Po przesiadce z dużo niższej klasy osprzętu zauważyłem dużą różnicę podczas zmiany przełożeń która była szybka i płynna. Z czasem jednak precyzja zmiany przełożeń uległa widocznemu i odczuwalnemu pogorszeniu. Częsta wymiana i regularna konserwacja linek i pancerzy pozwala na zmniejszenie tego problemu ale nie wyeliminowuje go całkowicie. Już kilkakrotnie miałem problem z zablokowaną linką przerzutkową a dwa razy nawet ją zerwałem. Przednia klamkomanetka działa bez zarzutu a tylna potrafi się zaciąć i często podczas zmiany przełożeń wyczuwalne są luzy. Raz przewrócił mi się rower i uszkodził plastikowy korpus klamkomanetki ale mechanizm jest cały i wątpię aby miało to jakiś wpływ na wadliwe działanie. Częsta konserwacja i czyszczenie manetek również nie są w stanie wyeliminować problemów. Jedyną opcją przywrócenia prawidłowego działania jest wymiana klamkomanetek. G.LINKI I PANCERZE – najczęściej wymieniane części w rowerze. Wypróbowałam już wiele produktów różnych firm. Nie jestem w stanie powiedzieć która firma oferuje najlepsze linki. Najczęściej stosuję linki teflonowe, wymieniam je dwukrotnie w ciągu roku. Miałem już do czynienia z linkami które po kilku dniach użytkowania pękły. Nie ma chyba reguły która mówi o żywotności linki, regularna konserwacja może przedłużyć okres użytkowania. Duży wpływ na żywotność linek przerzutkowych mają przede wszystkim wadliwe klamkomanetki. Z linkami hamulcowymi nie miałem większych problemów. Pancerze nie były wymieniane tak często jak linki. Duży wpływ na to miała konieczność zdejmowania owijki przy każdej wymianie pancerza. Przynajmniej raz w roku wymieniam pancerze i myślę że to wystarczy, regularnie czyszczę i smaruję linki które pracują bez żadnego tarcia i płynnie i wątpię aby miało to jakiś wpływ na problemy z łańcuchem.
Wewnętrzne prowadzenie linek ma zarówno swoje plusy i minusy. Do plusów należy fakt że nie są narażone na warunki atmosferyczne a minusem jest bardziej skomplikowana wymiana. H.HAMULCE – niesprawiający żadnych problemów element roweru. Rower kupiłem na hamulcach 105 5700. Porównania do Ultegry nie mam ale w odniesieniu do hamulców Tektro jakie miałem w poprzednim rowerze, te hamulce działają dużo precyzyjniej i sprawniej. Jedynym rzucającym się w oczy faktem jest to że hamulce nie pasują do reszty osprzętu. 4.KIEROWNICA: Bardzo wygodny i ergonomiczny kształt kierownicy bardzo mi spasował. Kierownica nie jest super lekka i w tym zakresie mógłbym oszczędzić trochę gram. W połączeniu z mostkiem pochylonym pod kątem 40 stopni układ spełnienia swoje zadanie zarówno podczas długich dystansów, podjazdów jak i czasówek. Istnieje również możliwość odwrócenia mostka lub wyjęcia nawet 4 podkładek co obniża pozycję nawet o 8 centymetrów. Najlepiej jeździ mi się z mostkiem ustawionym w najwyższym możliwym punkcie. Zastosowanie kierownicy, mostka i podkładek wykonanych z karbonu pozwoli zmniejszyć masę o sporą ilość gram. 5.STERY – element z którym miałem już wiele przeżyć. W poprzednich rowerach często wymieniałem łożyska sterowe bo były najczęściej wątpliwej jakości. W tym rowerze stery posiadają łożyska maszynowe z którymi są dużo mniejsze problemy. Na oryginalnych sterach przejechałem prawie 2 sezony. Pod koniec 2018 roku luzy były już duże a łożyska nie pracowały już tak płynnie jak wcześniej. Na początku 2019 roku wymieniłem stery na nowe. Przy jeździe po nierównych i dziurawych drogach często musiałem dokręcać luzujące się stery. Po kilku miesiącach intensywnego użytkowania łożyska nadal pracują równie dobrze jak na początku gdy były nowe.
6. OPONY: Próbowałem wiele różnych opon. Na kołach w momencie zakupu były założone OPONY Continental Ultra Sport szerokości 23 mm. Dobrze spisywały się na suchych drogach a w mokrych warunkach nie było dobrej przyczepności. Po kilku niebezpiecznych sytuacjach zdecydowałem się na zakup innych opon. Drugi komplet jaki użytkowałem w tym rowerze to Hutchinson Epsilon Reinfornac w rozmiarze 25 mm. Opony spisywały się dużo lepiej, podobnie jak poprzednie dosyć łatwo wchodziły na obręcz a także swobodnie mieściły się w widełkach. Niestety po kilkuset kilometrach najechałem na ostry kant tylnym kołem i rozciąłem oponę tak że nadawała się tylko do kosza. Do końca sezonu jeździłem na zapasowej, niezużytej jeszcze Michelin Pro 3 szerokości 23 mm. Zakup kolejnych opon okazał się drobnym niewypałem. Opony Michelin Pro 4 w rozmiarze 25 okazały się za szerokie. Tył wszedł na styk i musiałem regulować naciąg linki w hamulcu a przód mieścił się w widelcu tylko wtedy gdy w oponie było maksymalnie 40 PSI czyli flak. Zmuszony byłem wrócić do dobrej jeszcze opony Hutchison na której nie złapałem kapcia przez ponad 10000 kilometrów. Tylna opona poszła do kosza po około 3000 kilometrów z powodu dosyć dużego rozcięcia. Na drugiej przejechałem ponad 6000 kilometrów z dwoma kapciami spowodowanymi uszkodzoną opaską. Dopiero uszkodzenie koła karbonowego zmusiło mnie do zakupu nowych opon. Zużytą i kwadratową już oponę Michelin Pro 4 i wytartą i wysłużoną Hutchison zastąpił komplet sprawdzonych opon Michelin Pro 3 w rozmiarze 23 milimetry. Duży problem z założeniem opony na obręcz to jedna z niewielu wad tych opon a raczej kół Vission Team 30. Nie bardzo miałem czas na szukanie innych niesprawdzonych jeszcze opon. Przy okazji opon miałem także duży dylemat odnośnie dętek. Próbowałem tanie dętki z Decathlonu ale także dętki innych producentów. Tanie dętki oznaczają się słabą wytrzymałością i bardzo słabo chwytają łatki co powoduje że przebitą dętkę wyrzucałem od razu do kosza. Inne dętki również mają swoje wady. Wadą produktów Michelin są niewkręcalne wentyle a w dętkach Continental często pęka przy wentylu, może miały na to wpływ słabe opaski kół. Większość kapci złapałem właśnie przez uszkodzoną opaskę pompując ponad 100 PSI. Najbardziej przywiązywałem się do dętek Continental i takie zastosowałem przy ostatniej wymianie opon.
Informacje o używanych oponach:

Przy okazji zakupu karbonowych kół miałem po raz pierwszy styczność z szytkami. Kupiłem średniej klasy gumy o szerokości 23 milimetry. Na początku miałem obawy czy nie są za wąskie ale już po kilku jazdach zmieniłem zdanie. Przed założeniem szytek pojawił się problem z ułożeniem ich na obręczy. Bawiłem się z tym długo i w momencie gdy stwierdziłem, że lepiej ich nie jestem w stanie ustawiać przykleiłem gumy do obręczy przy pomocy taśmy Tufo. Szytki od razu chwyciły i trzymały jak diabli. Wraz z użytkowaniem na tylnej szytce zaczął wychodzić klej z taśmy, poza aspektem wizualnym nie miało to żadnego wpływu na jakość użytkowania. W ciągu kilku miesięcy złapałem tylko jednego kapcia z którym szybko i sprawnie poradził sobie uszczelniacz Tufo Extreme.
Po uszczelnieniu w ciągu 2 miesięcy musiałem dwukrotnie uzupełnić ilość uszczelniacza i za każdym razem ciśnienie w szytce utrzymywało się i nie była konieczna wymiana. Pomimo braku uwag dotyczących tego modelu szytek w następnym sezonie chciałbym wypróbować produkt innego producenta.
Informacje o używanych szytkach:

7.PEDAŁY: Rower kupiłem oczywiście bez pedałów i przez pierwszy sezon użytkowałem jeden z tańszych modeli pedałów Spd Sl z oferty Shimano a mianowicie Pd540. Nie miałem do nich żadnych zastrzeżeń i zrezygnowałem z nich tylko dlatego że szukałem uniwersalnego miernika mocy i kupiłem pedały Garmin Vector 2 z czujnikami mocy. Główną zmianą były inne, mniejsze bloki co spowodowało, że pedały Shimano poszły w odstawkę. Przez dwa lata użytkowania nie miałem większych problemów z miernikiem. Jedynie czujniki mocy są bardzo podatne na uszkodzenia i czułe na warunki atmosferyczne i już dwukrotnie uszkodziłem czujniki a coraz częściej pojawia się problem z słabymi bateriami i gubieniem sygnału. Na dzień dzisiejszy nie planuję zakupu innego miernika mocy przynajmniej do czasu poważniejszej awarii.
8.OWIJKA: Pierwsza owijka zamontowana w rowerze była trwała, łatwa w konserwacji i sądząc po obecności oryginalnych taśm była na kierownicy od początku. Nie jestem w stanie stwierdzić producenta owej owijki i dlatego ciężko było mi kupić dokładnie taki sam model.
Owijka dobrze tłumiła wszystkie drgania i dlatego nie mogę być z niej niezadowolony. Nie byłem jak dotąd zwolennikiem dokładnej konserwacji owijek i ich ponownego wykorzystywania więc kupiłem na początku 2018 roku nową owijkę, tani model z Decathlonu o wyglądzie karbonu. Po raz pierwszy zastosowałem dwie owijki. Na starszą założyłem nowszą ale jakiegoś dużego wpływu na jakość użytkowania to nie miało więc przed kolejnymi sezonem wróciłem do opcji z jedną owijką. Zainwestowałem w lepszy produkt firmy Fizik i z użytkowania jestem bardzo zadowolony i na razie nie myślę o zmianie na inny produkt. Poprzednie owijki znalazły swoje przeznaczenie. Pierwsza pojawiła się na lemondce a drugą wykorzystam w drugim rowerze.
9.DODATKI:
A.KOSZYKI NA BIDON: W tym elemencie mam duże rezerwy. Rower kupiłem z jednym koszykiem pasującym kolorystycznie do roweru. Koszyk wykonany jest z trwałego plastiku o niezbyt niskiej wadze. Bidon trochę ciężko wchodzi ale gdy jest włożony poprawnie to nie ma szans aby wypadł. Zazwyczaj podczas jazdy korzystałem z dwóch bidonów więc musiałem skombinować drugi koszyk. Wybór padł na sprawdzony już, lżejszy produkt z Decathlonu. Możliwość delikatnego korygowania kształtu pozwala na przewożenie nie tylko bidonów ale także innych zbliżonych kształtem i wielkością pojemników. Zdarzyło się że bidon wypadł ale można temu zapobiec zwiększając powierzchnię styku dzię8ki czemu bidon pewniej siedzi. Dodatkowo przy zakupie roweru otrzymałem uchwyt na pompkę firmy Lezyne, podobnie jak w przypadku koszyków na bidon dużo zależy od ułożenia pompki. Dobrze zamocowana siedzi pewnie, źle włożona potrafi wypaść.
Na razie nie potrzebuję ani lepszych ani lżejszych koszyków na bidon i zostanę przy tych które obecnie posiadam mimo rezerw zwłaszcza wagowych jakie mam w tym zakresie.
B.LICZNIK: od dłuższego czasu niezbędny dla mnie element wyposażenia roweru. Krótko po zakupie roweru nabyłem LICZNIK Mio Cyclo 105. Nie mając miernika mocy licznik był dla mnie wystarczający. Ogólnie jego komunikacja z czujnikami była słaba. Często gubił sygnał z czujnika tętna czy prędkości a z miernikiem mocy w ogóle się nie zaprzyjaźnił. Jego cena równała się jakości. Po pierwszym mocniejszym deszczu licznik odmówił posłuszeństwa a po kolejnych odkleiła się część obudowy co znacznie zaburzyło funkcjonalność. Po namyśle postanowiłem kupić używany licznik Garmin. Wyłowiłem w okazyjnej cenie Edge 800 i użytkuje już go już prawie 2 lata. Ma wszystko co mi jest potrzebne i praktycznie nie zawodzi. Już kilkakrotnie musiałem przywracać ustawienia fabryczne m.in. z powodu szybko rozładowującej się baterii. Dopóki nie ulegnie większej awarii to nie wymienię go na inny.
C.TOREBKA PODSIODŁOWA: Jak dotąd korzystałem z tanich torebek dosyć słabej jakości. Mieściło się wszystko co trzeba i to mi wystarczało. Dużą wadą tych produktów było to że uszkodziłem przez nie kilka par spodenek. W ostatnim czasie zacząłem korzystać z etui w kształcie bidonu ale jest to rozwiązanie tylko na treningi gdy mam możliwość częstego tankowania podczas jazdy z jednym bidonem. Najbliższym czasie muszę zainwestować w lepszą torebkę podsiodłową. Na temat pompek i zawartości torebki podsiodłowej nie będę się rozpisywał.
Wychodzi na to że mam dużo rezerw w sprzęcie ale na razie wymienię tylko to co jest konieczne do prawidłowego funkcjonowania sprzętu czyli przede wszystkim osprzęt. Po różnych doświadczeniach z mechanikami pozostanę przy samodzielnym serwisie sprzętu. Posiadam praktycznie wszystkie specjalistyczne narzędzia i doświadczenie nabyte przy serwisie innych moich rowerów. Jestem w stanie zrobić wszystko poza centrowaniem kół i wymianą suportu typu Pressfit i tylko te czynności będę zlecał wykwalifikowanym mechanikom.
Specyfikacja roweru (stan na wrzesień 2019):




  • DST 36.00km
  • Czas 01:38
  • VAVG 22.04km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Temperatura 9.0°C
  • Kalorie 710kcal
  • Podjazdy 550m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miasto 27

Poniedziałek, 7 października 2019 · dodano: 18.12.2019 | Komentarze 0




  • DST 66.00km
  • Czas 02:16
  • VAVG 29.12km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • HRmax 158 ( 81%)
  • HRavg 130 ( 66%)
  • Kalorie 1031kcal
  • Podjazdy 370m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Roztrenowanie 5

Poniedziałek, 7 października 2019 · dodano: 08.10.2019 | Komentarze 0

Żal było marnować kolejny dzień dosyć dobrej pogody wiec pojechałem na kolejną przejażdżkę. Byłem dosyć mocno zmęczony i nie byłem w stanie czerpać 100 % przyjemności z jazdy. Wyjechałem tak szybko jak mogłem bo przed 18 musiałem być w domu a jazda miała trwać nie dłużej niż 2 godziny. Ubrałem się podobnie jak w niedzielę, z drobnymi zmianami, jesienno-zimowe ochraniacze na buty zastąpiłem letnimi i wziąłem grubsze rękawiczki. Pierwsze kilka kilometrów przejechałem ścieżką mijając częściowo korek do dwupasmówki a dalej już dobrze znaną drogą w kierunku Międzyrzecza i Mazańcowic. Dopiero po pierwszym zjeździe na trasie poczułem siłę zimnego, północnego wiatru i poczułem się jak na początku marca. Zerknąłem z ciekawości na licznik i zauważyłem, że pomiar mocy działa znów poprawnie mimo tego, że nic w tym temacie nie robiłem. Dobrałem optymalne przełożenie pozwalające na spokojną jazdę z kadencją około 90 ale nie byłem w stanie jechać równo i często zmieniałem przełożenia. W Zabrzegu wpadłem na głupi pomysł i zamiast jechać prosto na Goczałkowice skręciłem na Czechowice i zrobiłem dodatkową niepotrzebną pętle. Już wtedy wiedziałem, ze kierunek wiatru jest inny niż prognozowany i tak łatwo jak się spodziewałem nie będzie. Od Goczałkowic do Strumienia jechałem teoretycznie z wiatrem ale jakoś tego nie czułem, jechało się ciężko i czułem jakiś dziwny, lodowaty przeciąg. Przed Strumieniem dodatkowo pojawił się problem z butem i musiałem się zatrzymać. Naprawiłem drobną usterkę tracąc kilka minut cennego czasu i wtedy też uświadomiłem sobie, że czeka mnie trudna przeprawa przez Jasienicę lub dłuższa droga np. przez Łazy. Od razu wybrałem wariant drugi i jechało się jakoś lżej aż do początku podjazdu w Rudzicy. Po drodze małe spowolnienie na przejeździe w Chybiu, rzadko kiedy trafiam tam na otwarty szlaban. Podjazd pojechałem trochę mocniej i trochę się zgrzałem. Nie czułem mocy pod nogą, to chyba oznacza, że formy już nie ma i pozostają takie spokojne jazdy. Jazda bocznymi drogami w kierunku Łazów i Jasienicy poszła sprawnie i w międzyczasie temperatura spadła o kilka stopni i zaczynało się robić ciemno a ja oczywiście bez lampek. W dobrym tempie dojechałem do Bielska walcząc z nieprzyjemnymi podmuchami wiatru. Z dwugodzinnej planowanej jazdy zrobiło się nieco więcej, dobrze wykorzystałem ten dzień na chyba ostatni trening popołudniowy tej jesieni. Doszły mi pewne obowiązki przez które trudno będzie mi wygospodarować większą ilość czasu na jazdę. Może jeszcze przed weekendem uda się coś pojeździć aby w sobotę nie być całkiem świeżym.




Podsumowanie 41 tygodnia 2019

Niedziela, 6 października 2019 · dodano: 06.10.2019 | Komentarze 0

Pierwszy tydzień roztrenowania przebiegł całkiem spokojnie, głównym czynnikiem który decydował o liczbie i długości poszczególnych jazd była pogoda. Jazdy były spokojne, zdarzyło się kilka razy mocniej pociągnąć ale żadnego znaczenia treningowego to nie miało. Powoli ładuje akumulatory przed startem przygotowań do następnego sezonu. Jedyne czego brakło w tym tygodniu to jazda w terenie górskim na którą czekałem cały tydzień ale pogoda w weekend nie pozwoliła a tylko wtedy mam czas na dłuższe jazdy. Trochę rzeczy już przemyślałem i wiem nad czym się skupić w najbliższym czasie. Nie udało się przedłużyć sezonu startowego o tydzień, powodem tego jest pogoda. Mając z tyłu głowy problemy zdrowotne jakie miewałem w poprzednich latach nie widzę sensu żyłowania swojego organizmu w październiku, w deszczowych warunkach i temperaturze około 5 stopni. Zakończyłem sezon bardzo dobrymi występami i nie chce tego psuć. Najważniejsze, że podczas każdej jazdy starałem się czerpać przyjemność i cieszyć czasem spędzonym na świeżym powietrzu w aktywny sposób. W większym stopniu się to udało i podobny cel stawiam przed sobą na najbliższe dwa tygodnie roztrenowania.
1.Waga w ostatnim tygodniu:

Pomimo tego, że nie skupiałem się na wadze nie zaszły żadne istotne zmiany w tej kwestii.
2.Obciążenie treningowe:

Zanotowałem niewielki spadek obciążenia treningowego co widać po spadku CTL i wzroście TSB.
3.Najlepsze wartości mocy:

Wartości mocy 15 sekundowej, minutowej i 2 minutowej podczas treningu są wzięte z powietrza i spowodowane problemami z miernikiem mocy. Najlepsze moce wygenerowałem podczas treningu z podjazdem na Równice.
4.Intensywność treningów:

Intensywność i długość poszczególnych aktywności była na podobnym poziomie.
5. Dane liczbowe:
5.1.Dane z programu Golden Cheetach:
5.1.1.Dane ogólne:

5.1.2.Czas w strefach:

5.1.3.Dane szczegółowe:

5.2.Wstępny rozpis na 42 tydzień 2019:
W najbliższym tygodniu zamierzam kontynuować okres roztrenowania. Dużo będzie zależeć od pogody ale chciałbym zaliczyć jeden górski trening i zaatakować podjazd na Kocierz jako jeden z ostatnich krótkich i mocnych akcentów w mijającym sezonie. Czeka mnie także wyjazd szkoleniowy i na pewno w czwartek i piątek nie siądę na rower. Na niedziele też już ma inne plany i zostają cztery dni do wykorzystania.
5.3.Podsumowanie podjazdów:

Bardzo skromna ilość podjazdów, to chyba znak, że zbliża się zima.
5.5.Posezonowe przemyślenia:
Jak już wcześniej pisałem sezon startowy mogę uznać za zakończony. Niby są jeszcze w okolicy zawody na których mógłbym się sprawdzić ale nie chce robić nic na siłę i popełniać błędów z poprzednich lat gdy będąc bez formy, zdrowia a nawet kontuzjowanym decydowałem się na start w zawodach co zazwyczaj kończyło się dla mnie fatalnie. Ostatnie występy dały mi dużo pewności siebie i motywacji do ciężkiej zimowej pracy a ewentualne niepowodzenie mogłoby to wszystko zniszczyć. Wiele problemów z którymi się borykałem w ostatnich latach leży w mojej głowie np. jazda w peletonie i na razie wygląda to źle i start w zawodach niewiele tutaj teraz pomoże. Świadomie rezygnuje ze startu w Pucharze Równicy czyli wyścigu w którym startowałem w każdej edycji ze zmiennym szczęściem i nigdy nie osiągnąłem tam rezultatu na miarę możliwości. Wiele czynników wpłynęło na tą decyzje:
a.Trasa – runda zaproponowana przez Organizatora zupełnie mi nie pasuje i podobnie jak w ubiegłym roku skończyłbym wyścig już na rundzie honorowej. Po raz ostatni normalna i odpowiadająca mi trasa była w 2015 roku. Pomijam już fakt po raz kolejny pojawiający się w przypadku imprez RM czyli stanu dróg na 2 tygodnie przed zawodami. Remonty dróg i szybka, robiona po łepkach naprawa dróg przed samymi zawodami pojawia się już po raz kolejny. Wiem, że nad wszystkim nie da się zapanować ale takie remonty są planowane i konsultowane dużo wcześniej i dlatego wszelkie zmiany trasy i potwierdzenia robione na ostatnią chwile nie świadczą dobrze o Organizatorach i odstraszają wielu zawodników którzy wolą ścigać się gdzie indziej.
b.Organizacja Startu – brak podjazdu na początku wyścigu powoduje, że wśród najlepszych plączą się zawodnicy którzy prezentują niższy poziom sportowy i powodują niebezpieczne sytuacje na trasie. Niby da się tego uniknąć stając z przodu i trzymając się czuba co w moim przypadku na ten moment jest niemożliwe.
c.Dyspozycja – moja forma już od jakiegoś czasu nie pozwala na efektywną jazdę na dłuższym dystansie i nie daje żadnych nadziei na wynik lepszy niż połowa stawki co w moim przypadku jest wynikiem niezadowalającym.
d.Klasyfikacja – włączanie tego wyścigu do sezonu 2020 jest bez sensu. Dla mnie sezon 19 i 20 to dwa zupełnie różne sezony i nie chce w żaden sposób ich ze sobą wiązać. Dla wielu osób zmienia się kategoria wiekowa i punkty według tego sezonowych zasad są bezwartościowe. Z drugiej strony oznacza to, że nie będzie koniecznych dla przywrócenia popularności tego cyklu zmian zasad i dalej punkty będą przyznawane za miejsca w kategoriach wiekowych a nie jak to ma miejsce w przypadku większości wyścigów za miejsca w OPEN odzwierciedlające rzeczywisty poziom reprezentowany przez danego zawodnika a chyba o to chodzi aby wygrywali najlepsi zarówno w klasyfikacji indywidualnej jak i drużynowej a w tej chwili wystarczy przejechać większą liczbę imprez bez jakichkolwiek znaczących wyników i znaleźć się w czołówce klasyfikacji a w Drużynówce mieć skład złożony z zawodników słabiej obsadzonych kategorii i być na podium a nawet wygrać.
e. Wszystkie powyższe argumenty skłaniają mnie do odpuszczenia walki o jakiekolwiek generalki i skupienie się na każdym wyścigu osobno i walce o jak najwyższe miejsce OPEN. Prawdopodobnie w następnym roku podobnie jak w tym nie będę częstym uczestnikiem imprez RM, nie podobają mi się zasady rozgrywania zawodów i mam prawo wyrazić swoje zdanie i startować tam gdzie mi się podoba.
Do następnego sezonu zamierzam się przygotować na 100 %, konieczne będą zmiany w przygotowaniach a także poświecenie większej ilości czasu i sił treningom w okresie zimowym. Powoli formuje już ogólny kalendarz startów z podziałem na rodzaje imprez na bazie którego będę wybierał imprezy w których zamierzam wystartować. Powoli także kończę prace nad rankingiem podjazdów z 2019 roku. Zrobienie tego teraz pozwoli zaoszczędzić czas w grudniu kiedy zaczną się już mocniejsze, bardziej specjalistyczne treningi wymagające większej uwagi.




  • DST 70.00km
  • Czas 02:34
  • VAVG 27.27km/h
  • VMAX 67.00km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • HRmax 159 ( 81%)
  • HRavg 129 ( 66%)
  • Kalorie 1186kcal
  • Podjazdy 780m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Roztrenowanie 4

Niedziela, 6 października 2019 · dodano: 06.10.2019 | Komentarze 0

Na koniec kiepskiego pogodowo weekendu udało się wyjechać na przejażdżkę. Dużej motywacji nie było zwłaszcza po sprawdzeniu temperatury na zewnątrz. Sięgnąłem głębiej do szafy i wyjąłem grubsze ale jeszcze nie zimowe ciuchy. Wyjechałem o bardzo nietypowej jak na niedziele godzinie i nie był to najlepszy pomysł. Mimo ciężkich warunków ciągnęło mnie w góry, nad szczytami były bardzo ciemne chmury i dlatego na początek postanowiłem zaliczyć kilka krótszych podjazdów. Już od samego początku jechało mi się ciężko, noga niby podawała nieźle ale warunki i grube ciuchy robiły swoje, moja jazda była bardzo asekuracyjna, w takich warunkach na mokrych drogach nietrudno i upadek. Po zjeździe z głównej drogi już żałowałem tej decyzji bo musiałem walczyć zarówno z samochodami jak i chmarą pieszych. Myślałem, że to chwilowy problem ale pomyliłem się. Po około 3 kilometrach na pierwszym zjeździe musiałem bardzo mocno hamować i niewiele brakowało abym wylądował na asfalcie. Nie lubię takich momentów ale gdyby kierowca jadący z naprzeciwka był ostrożny i dostosował prędkość do warunków to do tej sytuacji by nie doszło. Od tego momentu jechałem dużo bardziej asekuracyjnie i na każdym skrzyżowaniu czy łuku zwalniałem praktycznie do zera. Na poprawę warunków na drodze musiałem trochę poczekać, w Jaworzu wszystkie drogi były mokre i pełno pieszych i samochodów wiec postanowiłem jechać bardziej na zachód. Dalej nie było wiele lepiej, kolejne podjazdy po wąskich drogach były także przepychaniem się przez pieszych ale na szczęście nawierzchnia była już sucha wiec nie musiałem tak dużej uwagi skupiać na drodze. Wtedy też na liczniku pojawiła się informacja o braku połączenia z miernikiem mocy. Wyłączyłem wszystkie powiadomienia i nie zwracałem uwagi na niepoprawnie działający miernik. Kontynuowałem jazdę po mniej uczęszczanych drogach z podjazdami. Na dwóch kolejnych sytuacja wyglądała podobnie i dlatego po stwierdzeniu, że w kierunku ustronia nie ma się co puszczać zmieniłem zupełnie kierunek jazdy i czekało na mnie wiele praktycznie płaskich kilometrów z urozmaiceniem w postaci czołowego wiatru. Na bocznych drogach nie był on odczuwalny a gdy wyjechałem na drogę w kierunku Skoczowa to poza spowalnianiem skutecznie wychładzał organizm. Mimo to złapałem fajny rytm i trzymałem go przez dłuższy czas. Kilka trudniejszych fragmentów na płaskim odcinku było dzisiaj odczuwalne. Nie żałowałem jednak, że zrezygnowałem z jazdy po pagórkach i podjazdach bo miałem praktycznie puste drogi i mogłem się skupić tylko na jeździe bez odwracania uwagi na pieszych czy samochody. Dosyć szybko dojechałem do Ligoty gdzie postanowiłem sprawdzić stan robót na odcinku prowadzącym do Międzyrzecza. Już po chwili żałowałem, ze tam pojechałem, same uskoki i sporo miejsc bez asfaltu i tak aż do skrzyżowania z drogą na Bronów. Dalej już zupełny brak asfaltu i nie miałem chęci jazdy szutrowym odcinkiem wiec skręciłem w lewo i dobrze znanym odcinkiem z podjazdem dojechałem do Mazańcowic i Bielska gdzie wjechałem na ścieżkę rowerową. Temperatura już zaczęła spadać, robiło mi się zimno wiec skierowałem się w kierunku domu. Ostatnie kilka kilometrów ciągło mi się strasznie, dodatkowo przekonałem się, że jest już jesień bo jakość powietrza nie była najlepsza.






  • DST 60.00km
  • Czas 02:07
  • VAVG 28.35km/h
  • VMAX 59.00km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • HRmax 158 ( 81%)
  • HRavg 132 ( 67%)
  • Kalorie 992kcal
  • Podjazdy 680m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Roztrenowanie 3

Piątek, 4 października 2019 · dodano: 06.10.2019 | Komentarze 0

Po dniu wolnym spowodowanym brakiem czasu i niepewną pogodą znowu udało się zaliczyć spokojną rundkę w typowo jesiennej aurze. Tym razem już nie obyło się bez rękawiczek z długimi palcami i nogawek a dobrany zestaw ciuchów po raz kolejny okazał się idealny. Rano było jeszcze mokro i wyjechałem dopiero po 9 po przeschniętych już drogach. Jak tylko dojechałem do Jaworza to drogi były całkiem mokre i rower po chwili był brudny. Wiało słabiej niż w poprzednich dniach ale wciąż z podobnego kierunku wiec obrałem podobny kierunek jak podczas ostatnich dni. Na początek nieco łatwiejszy teren i mniej podjazdów aby noga mogła się odpowiednio rozkręcić. Już w Skoczowie kręciło się nieźle, lepiej niż w środę a poprawiająca się aura dodała mi skrzydeł. Główne drogi były już suche ale na bocznych było gorzej i cała uwaga musiała być skupiona na drodze a nie na otaczających widokach. W Ogrodzonej na końcu podjazdu zrobiłem krótki postój przed szybszą częścią trasy. Dobra i równa jazda, bez kryzysów pozwoliła czerpać bardzo dużo przyjemności i cieszyć się bardzo dobrą pogodą która nagle się pojawiła a rano nic na to nie wskazywało. Szybko znalazłem się w okolicy domu i na deser dołożyłem sobie trudniejszy wariant powrotu z długim podjazdem i odcinkiem terenowym. Szkoda, że nie miałem większej ilości czasu bo z chęcią pojeździłbym dłużej.