Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrKukla2 z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 229777.38 kilometrów w tym 8243.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.36 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2421965 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2021

Dystans całkowity:1269.00 km (w terenie 22.00 km; 1.73%)
Czas w ruchu:56:58
Średnia prędkość:25.71 km/h
Maksymalna prędkość:72.00 km/h
Suma podjazdów:19020 m
Maks. tętno maksymalne:184 (94 %)
Maks. tętno średnie:144 (73 %)
Suma kalorii:33035 kcal
Liczba aktywności:25
Średnio na aktywność:70.50 km i 2h 16m
Więcej statystyk
  • DST 66.00km
  • Czas 02:36
  • VAVG 25.38km/h
  • VMAX 59.00km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 184 ( 94%)
  • HRavg 144 ( 73%)
  • Kalorie 1848kcal
  • Podjazdy 1480m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 26

Sobota, 10 kwietnia 2021 · dodano: 15.04.2021 | Komentarze 0

Weekend miał przynieść przełamanie po kilku słabszych dniach. Z dużymi nadziejami wyjechałem na sobotni trening, już na starcie popełniłem kilka błędów, m.in. wybrałem zły ubiór. Miałem do wyboru w zasadzie dwie trasy albo Salmopol, zjazd do Wisły i powrót albo Żar. Długo się nie zastanawiałem i wybrałem opcję z trzema podjazdami na krótszym dystansie. Początek jazdy wyglądał obiecująco ale później już było coraz gorzej. Przepalenia przed pierwszym Przegibkiem powiedziały mi jedno, w nogach była moc ale nie miałem czym dotlenić mięśni, oddech był płytki i z trudem łapałem powietrze, taki stan oznaczał jedno – kosmicznie wysokie tętno utrzymujące się już w zasadzie od pierwszych minut treningu. Mimo to podjazd na Przegibek zacząłem według planu mocno i utrzymywałem moc 300 – 320 Wat, minąłem sporo kolarzy i nikt nie był w stanie utrzymać mojego tempa. Czas wyszedł najlepszy w tym roku i wreszcie adekwatny do moc, to co dodała waga, zabrał sprzyjający na większej części podjazdu wiatr. Zjazd do Międzybrodzia zdecydowałem się odpuścić, dopiero w drugiej części przypomniałem sobie, że powinienem coś zjeść. Wsunąłem całego banana ale mocy od tego nie przybyło. Dojazd do Czernichowa to najgorszy odcinek na trasie, nie dość, że nierówny i dziurawy to jeszcze pod czołowy wiatr. Jeszcze przed rozpoczęciem podjazdu na Żar byłem przekonany, że na szczyt nie dojadę i dlatego postanowiłem mocno pokonać najtrudniejsze 5 kilometrów, od pierwszego łuku w lewo do początku zjazdu wzdłuż zbiornika. Jechałem w większości z wiatrem ale tętno było kosmiczne, wiedziałem, że to jedynie kwestia układu oddechowego a nie braku mocy w nogach, utrzymywanie 300 – 320 Wat nie stanowiło jednak problemu i starałem się jechać równo. Tylu samochodów i pieszych na tym podjeździe jeszcze nie widziałem, nie stanowiło to problemu do momentu gdy pokonałem ostatni łuk w lewo i do końca podjazdu zostało jakieś 700 metrów po bardzo dziurawej drodze. Nie byłem w stanie uniknąć wszystkich dziur i wybiło mnie to z rytmu, końcówkę pokonałem za mocno ale nie byłem w stanie patrzeć w tym czasie na licznik. Czas na tym kontrolnym odcinku wyszedł bardzo dobry, tylko dwa razy pokonałem go szybciej ale duża w tym zasługa wiatru. Nie wiem co strzeliło mi do głowy i zjechałem w dół do miejsca w którym na drodze leżał śnieg, jak tak dalej pójdzie to przejazd będzie możliwy w maju. Zawróciłem i po raz pierwszy byłem bezradny w kontekście przełożeń i musiałem przepychać przez blisko 400 metrów sztywnego podjazdu. Zjazd musiałem znów odpuścić, samochody, piesi, dziury czy wiatr nie dawały szans na szybką jazdę a podjęcie ryzyka było zbyt niebezpieczne. Zjechałem bezpiecznie w dół i dosyć szybko dojechałem do Międzybrodzia. Ostatni podjazd dnia to Przegibek, dojazd od Międzybrodzia zwykle mnie męczy ale tym razem był ciekawszy. Szybko dojechał do mnie jakiś kolarz i z łatwością mnie wyprzedził. Utrzymywałem go w zasięgu wzroku i dzięki temu nie myślałem o tym ile mi zostało do najtrudniejszych 3 kilometrów podjazdu. Tam ruszyłem mocniej i szybko minąłem kolarza który jednak podjął próbę utrzymania się na moim kole. Nie wiem nawet kiedy został z tyłu, jadąc swoje liczyłem na to, że po 10 minutach będę na szczycie. Byłem jednak szybciej i odcinek mocnej jazdy skróciłem do 9 minut. Zjazd do Bielska znowu odpuściłem i wyszedł bardzo słabo. Chciałem jak najszybciej dojechać do domu, moc w nogach była ale za bardzo sugerowałem się tętnem i oszczędzałem siły. Samochody też nie ułatwiały jazdy i kilka razy byłem bliski dzwona. Jakoś jednak dojechałem do domu i byłem zadowolony z treningu bo założenia zrealizowałem. Problem z układem oddechowym i tętnem jest poważny, nie mogę go lekceważyć. Przyczyny problemu znam ale na razie nie mogę ich wyeliminować. Ten rok jest dla mnie trudny, jak jeden element udaje się poprawić, zaczyna szwankować następny i tak w kółko. Jak wszystko zacznie grać wtedy będę mógł myśleć o formie sportowej i stawiać sobie jakieś cele, może do lata uda się z tym uporać.




  • DST 54.00km
  • Czas 01:52
  • VAVG 28.93km/h
  • VMAX 60.00km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • HRmax 155 ( 79%)
  • HRavg 135 ( 69%)
  • Kalorie 1196kcal
  • Podjazdy 410m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 25

Piątek, 9 kwietnia 2021 · dodano: 12.04.2021 | Komentarze 0

Kolejny dzień w którym coś nie grało jak trzeba. Wyjechałem zaraz po pracy bo później już miałem inne rzeczy zaplanowane i to nie był najlepszy pomysł. Wybrałem taki kierunek aby wracać z wiatrem w plecy oraz trasę którą często przejeżdżałem w ostatnich latach. Na trasie był jednak taki ruch, że nie czerpałem przyjemności z jazdy, nogi też nie pracowały jak powinny i męczyłem się a nie delektowałem jazdą. Przed Skoczowem musiałem odebrać dwa telefony po których jeszcze bardziej mi się nie chciało, zdecydowałem się wyciszyć telefon, wyłączyć powiadomienia w liczniku i już miałem spokój. Walka z wiatrem nie była przyjemna, momentami jechałem całe 22 km/h a zdarzyło się nawet 27 km/h przy mocy około 200 Wat na płaskiej drodze, musiałem się pomęczyć przez 13 kilometrów aby potem wracać z wiatrem. Jeszcze nigdy nie miało to przełożenia na zysk czasowy i tym razem było podobnie, sporo czasu straciłem na skrzyżowanych i przejściach dla pieszych w Ustroniu a później wiatr wiał bardziej z boku i też nie jechałem zbyt szybko jak na warunki. W Skoczowie znów spowolnienia i wybijanie z rytmu a później zaczęły się podjazdy na których znowu walczyłem ale tym razem z samochodami których było tyle, że nie byłem w stanie ominąć wszystkich dziur w drodze. Ostatnie 4 kilometry przed domem sobie odpuściłem. Trening na tej trasie zwykle był szybki ale tym razem tak nie było, nawet na takiej trasie nie zbliżyłem się do 30 km/h. Nie jestem niewolnikiem średniej, nigdy nie skupiałem się na tym ale na poprzednich treningach generowałem średnio 10 Wat więcej, może to przez wiatr który wymuszał ciągłe zmiany przełożenia, jazda na wysokiej kadencji bardzo mi wychodzi ale gdy nie wieje jestem w stanie generować lepsze moce, w tych warunkach utrzymywanie takiej na twardszym przełożeniu oznaczałoby moc w 3 strefie co nie bardzo mi odpowiadało. Plusem jest fakt, że jazda była bardziej równa i więcej czasu kręciłem faktycznie w 2 strefie a nie na granicy 2 i 3 strefy. Liczę, że w kolejnych dniach jazda będzie bardziej przyjemna a organizm będzie chciał współpracować bo ten tydzień od początku przynosi jakieś problemy.




  • Czas 01:00
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 131 ( 67%)
  • HRavg 76 ( 38%)
  • Kalorie 145kcal
  • Aktywność Ciężary

Siłownia 32

Środa, 7 kwietnia 2021 · dodano: 11.04.2021 | Komentarze 0

Wieczorny trening siłowy. Czułem się lepiej jak dzień wcześniej i dlatego nie kalkulowałem i zaaplikowałem naprawdę konkretne obciążenia. Jedyny błąd to zbyt krótka rozgrzewka co wpłynęło na gorszą jakość dwóch pierwszych ćwiczeń ale później już było tylko lepiej, zostałem przy ciężarach jakie stosowałem 2 tygodnie temu ale dołożyłem 1-2 powtórzenia do każdej serii co spowodowało, że ciężko było wytrzymać daną serię i utrzymać dobrą jakość i poprawność wykonania ćwiczenia. Sporo czasu poświeciłem na regenerację po treningową dzięki czemu szybko doszedłem do siebie.




  • DST 54.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 02:26
  • VAVG 22.19km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Kalorie 1090kcal
  • Podjazdy 1130m
  • Sprzęt Hercules
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miasto 14

Wtorek, 6 kwietnia 2021 · dodano: 18.05.2021 | Komentarze 0


Kategoria Miasto


  • DST 42.00km
  • Czas 01:28
  • VAVG 28.64km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • HRmax 175 ( 89%)
  • HRavg 135 ( 69%)
  • Kalorie 951kcal
  • Podjazdy 590m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 24

Wtorek, 6 kwietnia 2021 · dodano: 11.04.2021 | Komentarze 0

Inaczej miał wyglądać ten trening ale widząc prognozy pogody na kolejne dni opadły mi ręce i zdecydowałem się na mocniejszy trening który miałem zaaplikować sobie dopiero w czwartek. Kompletnie mi się nie chciało ale jakoś się zmobilizowałem. Krótko po wyjeździe z domu zaczął znów sypać śnieg i biłem się z myślami czy jechać dalej czy zawrócić. Opady jednak były okresowe i już 2 minuty później nie sypało. Spokojnie dojechałem do ronda w Jaworzu omijając główną drogę i rozpocząłem pierwszą część rozgrzewki, tyle dobrego mogę napisać o tym treningu. Po pierwszej części rozgrzewki było już tylko gorzej. Każdy kolejny wysiłek sprawiał duże problemy, najpierw nie umiałem utrzymać kadencji a za tym poszła także moc. Warunki nie pomagały, zimno, wietrzenie i drobny śnieg sypiący od czasu do czasu. Nie poddałem się jednak i rozpocząłem trening według planu. Nie umiałem wskoczyć na obroty, nogi chciały ale płuca nie dawały rady, coś dziwnego się działo. Każde kolejne powtórzenie wchodziło coraz gorzej i już po trzech chciałem odpuścić, liczyłem jednak na przełamanie i wymęczyłem jakoś kolejne dwa. Pod względem jakości to był najgorszy trening od dawna, nierówna i trochę za niska moc, problemy z utrzymaniem kadencji i niewydajne płuca. Najlepiej wyglądały powtórzenia na niskiej kadencji co w moim przypadku nie oznacza niczego dobrego. Nie chciałem jednak ubijać bardziej mięśni i wykonałem tylko dwa powtórzenia na niskiej kadencji. Po treningu od razu wróciłem do domu, bez kręcenia po okolicy które jeszcze na początku treningu chodziło mi po głowie. Wszystkie pytania na jakie znalazłem w niedzielę odpowiedź znowu powróciły i znowu jestem w punkcie wyjścia. Patrząc jednak na to co dzieje się wokół to nic dziwnego, że mój organizm świruje. Muszę być w ciągu dnia wśród ludzi, nie mam wpływu na ich zachowanie i te problemy mogą być również początkiem infekcji która zajmuje powoli mój organizm.





  • DST 25.00km
  • Czas 01:06
  • VAVG 22.73km/h
  • VMAX 60.00km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 130 ( 66%)
  • HRavg 109 ( 55%)
  • Kalorie 429kcal
  • Podjazdy 350m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd 6

Poniedziałek, 5 kwietnia 2021 · dodano: 10.04.2021 | Komentarze 0

Krótki wyjazd na wyrównanie bilansu kalorycznego. Po raz kolejny wybrałem się na objazd okolicznych dróżek i wiosek. Jedynym utrudnieniem była spora ilość samochodów, musiałem się zatrzymać praktycznie na każdym skrzyżowaniu na trasie. Spodziewałem się sporej liczby pieszych ale ulice i chodniki siały pustkami. Czułem zmęczenie po niedzielnej Równicy ale mimo to wydłużyłem sobie nieco trasę zahaczając m.in. o kilkuset metrowy odcinek ścieżki rowerowej wzdłuż rzeki.




Podsumowanie 14 tygodnia 2021

Niedziela, 4 kwietnia 2021 · dodano: 08.04.2021 | Komentarze 0

Ostatni tydzień był kolejnym ze zmienną pogodą, taki stan zaczyna mnie już irytować, ileż można znosić takie huśtawki pogody, nie wpływa to dobrze zarówno na zdrowie, koncentrację czy motywację do czegokolwiek. Pod względem treningowym był to bardzo dobry tydzień, najlepszy jakościowo w tym roku. Tym razem nie musiałem zmieniać rowerów jak skarpetek i wszystkie aktywności rowerowe przeprowadziłem na swoim najlepszym sprzęcie. Trenowałem w zasadzie w każdych warunkach i każdy trening był inny, zacząłem od jazdy regeneracyjnej w przyjemnej temperaturze i słońcu, następny trening był czysto tlenowy po mokrych i zlanych olejem drogach, kolejny w bardzo przyjemnej temperaturze i na suchej drodze trening z trzema podjazdami na Równicę, później długi tlen w wietrznych warunkach i niskiej temperaturze a tydzień zakończyłem zaliczeniem Równicy w iście zimowej scenerii. Było wszystko zarówno pod względem pogody jak i różnorodności treningów. Udało się uzbierać kolejne 14 godzin treningu co uznaję za świetny wynik biorąc pod uwagę sytuację w jakiej się znajduję. Jeżdżąc sobie po drogach województwa zaliczyłem sporo zapomnianych lub nowych dróg których większość była równa jak stół, czasami warto oddalić się od domu niż krążyć po tych samych drogach które w znacznej części są dziurawe i po jakimś czasie stają się nudne. Zauważyłem także, że większość osób jakie mijam jeździ na topowym sprzęcie, mimo, że mój też nie jest z najniższej półki wygląda czy nich biednie. Na szczęście sprzęt sam nie jeździ, gdyby tak było ja już dawno byłbym statystą w tym sporcie a tak nie jest. Właśnie miał zacząć się sezon startowy na który w zasadzie jestem przygotowany ale sytuacja jest jaka jest i wszystko przesunęło się co najmniej o miesiąc ale nie chce mi się wierzyć, że już w maju jakieś zawody dojdą do skutku. Ten fakt zdecydował, że nie nastawiam się na ściganie w tym roku, jak będę miał ochotę na wyścig i równocześnie będzie opcja wystartowania to zaliczę jakiś wyścig jednak zupełnie nie mam na to ciśnienia. Może skończyć się jak w ubiegłym roku czyli jeden wyścig – TRR oraz kilka czasówek na których radzę sobie całkiem nieźle. Już pierwsza ochota na przepalenie nogi mnie naszła i zaatakowałem mój ulubiony podjazd w okolicy. Nigdy nie jechałem tego podjazdu w tak niskiej temperaturze i płatkami śniegu w tle. Nie nastawiłem się na konkretny czas, nie myślałem o wyniku, koncentrowałem się na utrzymaniu stałej mocy i założonego pułapu kadencji i pod tym względem wszystko wyszło niemal idealnie. Zaliczyłem najszybszy wjazd treningowy od prawie 2 lat, lepsze wyniki osiągałem głównie na różnego rodzaju zawodach i nie spodziewałem się takiej nogi na starcie sezonu, mimo tego do formy wciąż daleko bo inne elementy mniej lub bardziej szwankują ale obawy jakie miałem jeszcze tydzień temu okazały się bezpodstawne i nawet nieco słabiej przepracowana zima daje efekty. Chciałbym dalej trenować tym schematem jaki założyłem jakiś czas temu ale wciąż miesza pogoda a trenażerem już rzygam i mam go serdecznie dość więc w grę wchodzą jedynie treningi plenerowe.
1.Waga w ostatnim tygodniu:
W dalszym ciągu waga utrzymywała się na zbliżonym poziomie. Powoli chyba trzeba myśleć o zwiększeniu mocy niż spadku wagi bo to nie wychodzi. Tętno spoczynkowe i niskie ciśnienie się utrzymało.
2.Obciążenie treningowe:
Utrzymując podobną ilość TSS nastąpił wzrost CTL a także stabilizacja TSB.
3.Najlepsze wartości mocy:
Podczas dwóch treningów generowałem niezłe moce. Moc w zakresie 12-18 minut wyszła najlepsza w tym roku. Wcześniej uzyskałem powtarzalność mocy w czasie 14 minut na poziomie 301 Wat co w tym roku jeszcze mi się nie zdarzyło.
4.Dane liczbowe:

5.Dane o podjazdach:

Pod względem podjazdów był to dobry tydzień ale udało się zaliczyć tylko cztery podjazdy, wszystkie to Równica. Osiągnięty na koniec tygodnia czas klasyfikuje się w najlepszej 10 podjazdów treningowych oraz 20 wszystkich 79 sklasyfikowanych wyników. Jak dotąd aż 15 razy nie złamałem granicy 20 minut, po raz ostatni zdarzyło mi się to w 2016 roku, wycinając początek 2019 roku od blisko 5 lat nie zanotowałem czasu gorszego jak 19 minut a jedyne dwa wjazdy powyżej tej granicy zdarzyły mi się w 2019 roku. Nie bez powodu jest to mój ulubiony podjazd, zazwyczaj idzie mi na nim lepiej jak na innych. Poniżej tabela z najlepszymi 30 wynikami:
Jak widać 18 minut złamałem już w 2010 roku mając 18 lat i zajmując miejsca w ogonie stawki w zawodach. Na czas 17 minut czekałem kolejne 5 lat gdy zajmowałem już miejsca w górnej połowie stawki. Dwa lata później wjechałem poniżej 16 minut, udało się poprawiać swoje czasy w 2019 oraz 2020 roku ale do magicznej 15 minut wciąż brakuje. Czasy z tego podjazdu są moją wizytówką, potwierdzają tylko to, że jestem dobrym góralem i specjalizuję się w czasówkach pod górę, moje wyniki nie są przypadkowe, przez lata stawiałem kolejne kroki na sportowej drabinie i poprawiałem swoje czasy. Być może w tym roku takie próby na tym podjeździe będę wykonywał regularnie aby sprawdzać postępy. Królem Równicy nazwać siebie nie mogę bo są mocniejsi notujący lepsze czasy oraz tacy co Równicę jeżdżą kilka razy w tygodniu. Gdyby ten podjazd był bliżej to jeździłbym częściej ale w obecnej sytuacji wydaje mi się, że podjazd się oddala ode mnie bo nie mam czasu zaliczać go tak regularnie jak jeszcze kilka lat temu.




  • DST 60.00km
  • Czas 02:15
  • VAVG 26.67km/h
  • VMAX 58.00km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • HRmax 178 ( 91%)
  • HRavg 134 ( 68%)
  • Kalorie 1432kcal
  • Podjazdy 910m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 23

Niedziela, 4 kwietnia 2021 · dodano: 06.04.2021 | Komentarze 0

Po dobrym jednak nie tak obwitym w kalorie śniadaniu ruszyłem na trasę. Zazwyczaj po wielkanocnym śniadaniu zaliczam jakąś górę, kiedyś to był Żar, później Przegibek a ostatnimi czasy Równica, oczywiście nie zawsze się dało ale chciałem podtrzymać tą tradycję i postanowiłem zaliczyć Równicę. Pomimo tego, że wczoraj była zła pogoda i w górach pojawił się śnieg nie miałem obaw, że droga będzie nieprzejezdna. Ruszyłem nawet szybciej niż się spodziewałem przy całkiem dobrej pogodzie. Termometr wskazywał 2 stopnie ale wydawało się, że jest więcej. Początek bardzo spokojny bo nie chciałem za bardzo wybrudzić roweru, na głównej jednak było już sucho i można było jechać szybciej. Wtedy też moje nadzieje na słabsze podmuchy wiatru się skończyły bo znów wiatr dawał się we znaki. Do Ustronia miało być cały czas z wiatrem, w sumie lepiej bo mogłem jechać spokojnie ale całkiem szybko. Na drogach niestety było dużo samochodów i momentami niebezpiecznie. Musiałem być skupiony, nie mogłem bujać gdzieś w obłokach. Po około 50 minutach jazdy byłem u podnóża Równicy, zrobiłem krótką przerwę, rozebrałem co się dało i ruszyłem dosyć mocno ale nie na maksa, udało się rozpędzić do 35 km/h ale nic to nie dało bo po chwili zostałem strąbiony przez samochód i odruchowo zjechałem na lewą stronę szosy, nierówności w drodze w połączeniu z rosnącym nachyleniem spowodowały, że w momencie prędkość znacznie spadła, stromy fragment jechałem mocno ale nie na tyle aby się spalić na początku podjazdu. Nie miałem podglądu na czas co mnie motywowało do mocniej jazdy, po około 800 metrach złapałem rytm, ustabilizowałem moc i w dobrym tempie dojechałem do kostki brukowej. Na kostce nie radziłem sobie zbyt dobrze ale starałem się jechać równo i mocno. Za kostką znowu próba ustabilizowania mocy, tym razem krócej to trwało, wydawało mi się, że wolno jadę bo łuk w lewo wciąż był daleko. Do tego momentu droga była całkowicie sucha co mnie trochę zaskoczyło ale nie miałem nic przeciwko temu. Połowa podjazdu minęła bez podglądu na czas, później zaczęły się delikatne schody, przy każdej zmianie nachylenia mieszałem przełożeniami co na pewno wpłynęło na efektywność. Gdy miałem za sobą 2/3 podjazdu i wjechałem w całkowicie zalesioną część podjazdu droga już była mokra, jechało się wyraźnie ciężej, sprawy nie ułatwiali także piesi których na tym odcinku było sporo i kilkoro z nich przechodziło przez drogę tuż przed moim przednim kołem, miałem chwilę zawahania czy dla bezpieczeństwa nie zwolnić ale na szczęście do tego nie doszło. Na ostatnim łuku w lewo pierwszy raz podgląd na czas. Spodziewałem się czasu w okolicy 14 minut co byłoby dobrym wynikiem, było minutę mniej czyli znacznie lepiej niż się spodziewałem, średnia moc też była kosmiczna jak na kwiecień, czułem rezerwy pod nogą ale postanowiłem jedynie utrzymać moc jaką generowałem na przeważającej części podjazdu. Do końca walczyłem o czas poniżej 17 minut, na ostatnich 200 metrach dołożyłem blisko 100 Wat ale to nie wystarczyło, musiałem też zwolnić przed samą kreską bo na szosie pojawił się śnieg. Za kreską odpuściłem i luźno dojechałem do schroniska, ilość ludzi oraz całkowicie mokra droga i opad śniegu który w zasadzie towarzyszył mi już na ostatnich 2 kilometrach podjazdu zniechęciły mnie aby zaliczyć jeszcze Skibówkę. Nie miało to żadnego sensu treningowego a widoków i tak nie było. Postój był krótki i ruszyłem spokojnie w dół, ilość ludzi i samochodów spowodowała, że odpuściłem sobie szybki zjazd, zjechałem bezpiecznie do kostki gdzie utworzył się zator, nie chciało mi się dokładać drogi przez Jaszowiec wiec spokojnie zjechałem do mostu za samochodami. Mimo bardzo wolnej jazdy zmarzłem co było skutkiem tylko mojej głupoty, zapomniałem ubrać kurtkę na zjazd. Zrobiłem to po zjeździe bo temperatura spadła do 0 stopni a gdy ruszyłem to zaczął sypać śnieg, do tego cały czas miałem pod wiatr. Jechałem spokojnie tą samą drogą, po drodze minąłem dwóch kolarzy jadących w przeciwną stronę i dwóch w moim kierunku, jeden z nich na moment złapał koło a drugi nie był w stanie bo jechał cały czas na stojąco, taka jazda ma zastosowanie tylko na podjazdach, na płaskim pod wiatr oznacza to dużo większą powierzchnię oporową i łatwe wytracanie prędkości. Za Ustroniem już nie sypało, temperatura podskoczyła o kilka kresek ale wciąż wiało. W równym tempie dojechałem do domu, wybrałem najkrótszy wariant dojazdu i powrotu z Równicy, wiatr i wolny zjazd zabrał trochę czasu ale miałem jeszcze spory zapas którego jednak nie wykorzystałem. Pierwszy sprawdzian zaliczony, do trenażerowych testów podchodziłem z dużym dystansem ale ten test potwierdził, że jestem coraz bliżej formy. Nie spodziewałem się takiej mocy która przy normlanych warunkach i wadze spokojnie da czas poniżej 16 minut. Osiągnięty jednak czas jest bardzo dobry, lepsze osiągałem wyłącznie w miesiącach letnich lub jesiennych, wciąż jednak mam nad czym pracować by poziom z Równicy przełożyć na inne podjazdy co zazwyczaj było niemożliwe.




  • Czas 01:00
  • Temperatura 21.0°C
  • HRmax 113 ( 57%)
  • HRavg 76 ( 38%)
  • Kalorie 136kcal
  • Aktywność Ciężary

Siłownia 31

Sobota, 3 kwietnia 2021 · dodano: 05.04.2021 | Komentarze 0

Pogoda cały dzień była zmienna i w zasadzie wszystkie możliwe warunki się pojawiły. Wieczorem postanowiłem trochę poćwiczyć, odpuściłem sobie ćwiczenia na nogi i skupiłem się na czterech partiach nad którymi stale pracuję i wciąż są słabe. Na wstępie wydłużyłem rozgrzewkę aby być w 100 % przygotowany do ćwiczeń. To był mądry wybór i już pierwsze ćwiczenia wyglądały dobrze pod względem technicznym i wchodziły bardzo lekko. Lekkie schody zaczęły się w momencie gdy zacząłem ćwiczyć z ciężarami, jednak po chwili się rozkręciłem i dopiero ostatnie powtórzenia w kolejnych seriach były odczuwalne i coraz trudniejsze do wykonania. Podczas 2 ostatnich ćwiczeń miałem już problem z poprawnością wykonywania ćwiczeń. Sporo czasu poświeciłem na regenerację po treningu, mimo to wyraźnie czułem mięśnie.




  • DST 147.00km
  • Czas 05:01
  • VAVG 29.30km/h
  • VMAX 57.00km/h
  • Temperatura 9.0°C
  • HRmax 155 ( 79%)
  • HRavg 130 ( 66%)
  • Kalorie 3039kcal
  • Podjazdy 1050m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 22

Piątek, 2 kwietnia 2021 · dodano: 03.04.2021 | Komentarze 0

Wczoraj dałem organizmowi odpocząć co nie oznacza że nic nie robiłem. Zwykle gdy jest kilka dni dobrej pogody pod rząd jeden z nich wykorzystuję na prace w ogródku i tak też było tym razem. Dobre dwie godziny sprzątałem koło domu po zimie, znalazłem też chwilę na wyczyszczenie rowerów. Jak się okazało był to najcieplejszy dzień tego roku ale nie żałuję, że nie wykorzystałem go na rower. Co nie udało się w czwartek wyszło w piątek. Wykorzystałem pierwszy dzień urlopu w tym roku i zaliczyłem kolejną, ciekawą i długą trasę. Rano miałem kilka rzeczy do zrobienia a później próbowałem bezskutecznie wgrać trasę do licznika i wyjechałem w samo południe, jak się okazało przynajmniej 30 minut za wcześnie. Przez pierwszą godzinę było zimno, wietrznie a miejscami nawet mokro. Ubrałem się na 10 stopni a przez dłuższą chwilę na termometrze były ledwie 4 stopnie i zmarzłem. Można powiedzieć, że po przekroczeniu Wisły pogoda się zmieniła, zrobiło się cieplej, niebo było coraz bardziej pogodne aż wyszło słońce. Noga pracowała bardzo dobrze ale trzymałem się założeń i starałem się nie przekraczać 200 Wat, nie miałem problemów z jazdą na wysokiej kadencji, tętno było zadziwiająco niskie jak na mnie. Przez pierwszą godzinę nie robiłem zbędnych postojów, zatrzymywałem się tylko na skrzyżowaniach ze światłami. Pierwszy dylemat pojawił się po przekroczeniu drogi 933 gdy wjechałem na zapomniany nieco odcinek łączący dwie wojewódzkie drogi. Zatrzymałem się na moment ale po chwili byłem pewny, że muszę jechać na północny wschód i ruszyłem w dalszą drogę. Jak po sznurku dojechałem do drogi 931 na Bieruń, czekało mnie teraz kilkanaście kilometrów jazdy nudną, płaską drogą. Nawierzchnia była dobra, ruch niewielki, wiatr nieodczuwalny i drogi szybko ubywało. Nawet nie wiem kiedy znalazłem się w Bieruniu na skrzyżowaniu z drogą 44. Miałem dwie opcje, skręcić w prawo i przejechać jakieś 300 metrów krajówką lub wybrać nieznany łącznik omijający tą drogę. Stanęło na tej drugiej opcji ale swoje musiałem na skrzyżowaniu odstać. Później miałem jednak zupełnie pustą drogę i nawet na główną na Lędziny wjechałem bezpiecznie i bez długiego stania. Teraz już byłem na drodze którą już jechałem ale ostatni raz blisko 12 lat temu, zaskoczyła mnie jakość tej drogi, bliska obecność kopalni zwykle wpływała na złą jakość nawierzchni a ta droga była dosyć równa i bez dziur. Wiedziałem, że mam jechać prosto aż do Mysłowic a najbardziej charakterystyczny punkt trasy to wzgórze Klimont znajdujące się po lewej stronie trasy. Wypatrywałem go z oddali ale gdzieś go przeoczyłem, trzymałem się jednak głównej drogi i dojechałem do skrzyżowania z drogą na Wesołą, zmylił mnie jednak jeden fakt, byłem pewny, że najpierw muszę przekroczyć S1 a później skręcić w lewo a okazało się, że to właśnie była ta droga którą najszybciej dostanę się na Katowice. Jechałem jednak prosto i coś mi nie pasowało, kierowałem się za bardzo na wschód wzdłuż drogi S1 i w końcu postanowiłem się zatrzymać. Moja pomyłka nie była tak kosztowana jak ostatnio i skręciłem w pierwszą dróżkę w prawo. Nawierzchnia była bardziej nierówna ale bez dziur i dojechałem do drogi która prowadziła na Kostuchnę. Na rondzie z charakterystycznym czerwonym diabelskim kołem zatrzymałem się by odebrać telefon, okazało się, że nawet 60 kilometrów od domu, na rowerze, w kasku i kolarskim stroju zostałem rozpoznany. Ten telefon trochę wybił mnie z rytmu, ale na szybkim odcinku przez las rozkręciłem się na nowo. Gdy minęły 2 i pół godziny jazdy pojawiło się to co zwykle działo się już kilkanaście minut szybciej czyli kryzys tętna, znowu przy podobnej mocy jak wcześniej wartości były o 10-20 uderzeń wyższe, już teraz wiem, że należy olewać ten temat bo na razie nie wymyśliłem na to sposobu. Katowice okazały się dla mnie pułapką nawigacyjną, chciałem jak najszybciej przejechać na Mikołów i dwa razy zjechałem z dobrej trasy na skróty. Druga pomyłka była o tyle kosztowna, że w Mikołowie wylądowałem na dwupasmówce i 300 metrów musiałem pokonać tą drogą. W mieście jakieś remonty, objazdy i ostatecznie lekka modyfikacja trasy, zamiast na Chudów pojechałem na Łaziska wspominając IC na które przyjeżdżałem 8-9 lat temu gdy w Bielsku nie było jeszcze regularnych ustawek. Hopki na trasie zmęczyły mnie bardzo, miałem chwilowy kryzys który minął jednak w Orzeszu, tam jednak popełniłem kolejną wpadkę. Zamiast na Zazdrość pojechałem na Zawiść, dawało to 2 kilometry więcej drogi do Królówki oraz bark otwartego sklepu. W efekcie przez kilka kilometrów jechałem z pustymi bidonami i bez jedzenia. Tam jednak uzupełniłem zapasy, odżyłem ale zmodyfikowałem trasę, zamiast jechać na Wisłę Wielką i Strumień pojechałem najkrótszą drogą na Pszczynę. Na tym odcinku przekonałem się jak zmienny może być wiatr, wiało raz z lewej, raz z prawej, chwilami nawet w plecy. Noga całkiem nieźle podawała, nie przejmowałem się wysokim tętnem i jechałem równym tempem trzymając założoną kadencję. Ostatni podjazd poszedł całkiem sprawnie a później już dobie odpuściłem i spokojnie dojechałem do domu. Zamknięcie Czech ma swoje plusy ponieważ można odwiedzić zapomniane tereny, nie trzeba wcale jeździć stale po tych samych drogach. Ta trasa była niby płaska ale wyszło ponad 1000 metrów w pionie głownie dzięki sekwencji hopek między Katowicami a Orzeszem. W tym roku chciałbym jeszcze odwiedzić Kraków i wtedy wszystkie stare trasy zostaną odświeżone, na drugą stronę GOP na razie nie będę się zapuszczał. Ta trasa mimo , że nie była zbyt atrakcyjna widokowo ale prowadziła w większości po bardzo dobrych asfaltach. Noga na całej trasie była co najmniej dobra ale wciąż czegoś brakuje do pełniej satysfakcji. Kolejne długie trasy już w trudniejszym terenie. Może w końcu waga nieco spadnie. Okres świąteczny będzie wyglądał jak zazwyczaj, sobota po takim dystansie będzie czasem na odpoczynek, w niedzielę jak pogoda pozwoli to atakuję Równicę z myślą o jak najlepszym czasie a w poniedziałek lekki rozjazd przed kolejnymi treningami.