Wpisy archiwalne w miesiącu
Maj, 2021
Dystans całkowity: | 1543.00 km (w terenie 1.00 km; 0.06%) |
Czas w ruchu: | 60:45 |
Średnia prędkość: | 25.84 km/h |
Maksymalna prędkość: | 73.00 km/h |
Suma podjazdów: | 23560 m |
Maks. tętno maksymalne: | 189 (96 %) |
Maks. tętno średnie: | 142 (72 %) |
Suma kalorii: | 38074 kcal |
Liczba aktywności: | 21 |
Średnio na aktywność: | 77.15 km i 2h 53m |
Więcej statystyk |
Trening 40
Sobota, 8 maja 2021 Kategoria 50-100, Cube '21, Samotnie, Szosa, Trening 2021
Km: | 54.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:21 | km/h: | 22.98 |
Pr. maks.: | 67.00 | Temperatura: | 6.0°C | HRmax: | 182182 ( 93%) | HRavg | 138( 70%) |
Kalorie: | 1639kcal | Podjazdy: | 1310m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Krótki ale treściwy trening z podjazdami w roli głównej. Już na starcie problemy sprzętowe przez które wyjechałem kilka minut później. Po ostatniej jeździe rower stał ponad dobę i to wystarczyło aby zeszło powietrze z przedniego koła. Miałem do wyboru trzy opcje, zmienić dętkę, zmienić koło na karbonowe i dodatkowo klocki lub skorzystać z rezerwowego, wysłużonego i nie tak lekko kręcącego się koła jak pozostałe. Wybór padł na trzecią opcję bo była najszybsza w realizacji. Pogoda nieznacznie się poprawiła ale wciąż było zimno i wiało. Nie przeszkodziło mi to jednak w niczym, noga od startu była całkiem niezła. Mimo to pierwszy podjazd na Przegibek wjechałem bardzo spokojnie, zachodni wiatr sprawił, że raz było pod wiatr, raz z wiatrem ale nie było to to samo jakby wcale nie wiało. Na zjeździe trochę poszalałem ale samochody skutecznie utrudniały techniczną jazdę. Pierwszy mocny akcent nastąpił na lokalnym, krótkim ale wymagającym podjeździe pod Walusiów, jechałem bardzo mocno cały czas i podjazd skończył się szybciej niż myślałem, osiągnąłem lepszy czas niż w ubiegłym roku i także najlepszy na Stravie. Kolejny podjazd był blisko i nie zdążyłem się zregenerować. Na początku podjazdu miałem problemy z łańcuchem, tak się dzieje jak szybko zmieniam przełożenie i łańcuch spada na małą tarczę nie w tym miejscu gdzie powinien. Na starcie straciłem kilka sekund i nie umiałem się rozkręcić, podjazd był w kilku miejscach zakorkowany i kilka razy musiałem nawet przestać pedałować. Mimo to również poprawiłem swój czas na tym odcinku. Prawdziwy sprawdzian czekał mnie jednak chwilę później na jednym z najtrudniejszych odcinków w Międzybrodziu. Tam już jednak walczyłem z wiatrem ale także z grawitacją. Sam początek odpuściłem ale gdy zrobiło się stromo i łańcuch powędrował w górę kasety wzrosła moc. Równym tempem jechałem cały najtrudniejszy odcinek, wśród drzew nie czuć było wiatru który jednak dawał się we znaki w końcówce i wraz z narastającym zmęczeniem skutecznie utrudniał walkę z podjazdem, gdy zorientowałem się, że jadę niewiele gorzej od rekordu docisnąłem na końcówce, ostatecznie brakło kilkunastu sekund ale moc jaką wygenerowałem przez ponad 11 minut podjazdu była bardzo dobra nawet przy wyższej wadze. Cała ta sytuacja miała także drugą, bardziej ciemną stronę, po tym podjeździe mój organizm odmówił posłuszeństwa, nie umiałem zejść z tętna i początek podjazdu na Przegibek pokonałem na tętnie wyższym o strefę od mocy, nie miałem już czasu i musiałem ograniczyć się do jednego podjazdu, dołożyłem za to 25 Wat do mocy ale na nic to się zdało bo warunki nie pozwoliły na zbyt wiele, tegoroczny najlepszy czas na podjeździe poprawiłem o 6 sekund generując ledwie 30 Wat więcej niż przy tamtej próbie, zjazd do Straconki też nie był szybki ani nawet dobry technicznie. Przejazd przez Bielsko tez był walką o dojechanie w jakimś rozsądnym tempie i próba podniesienia kadencji która jedna nie była zbyt efektywna. Zmęczenie jakie towarzyszy mi po każdym, pojedynczym zrywie trwa zbyt długo i to wystarczający argument aby stwierdzić, że formy nie ma i nie ma widoków aby wkrótce pojawiła się na horyzoncie. Niestety w trakcie podjazdu pokonywanego siłowo i momentami na stojąco znowu poczułem ból w plecach.
Trening 39
Piątek, 7 maja 2021 Kategoria 50-100, Cube '21, Samotnie, Szosa, Trening 2021
Km: | 86.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:16 | km/h: | 26.33 |
Pr. maks.: | 68.00 | Temperatura: | 8.0°C | HRmax: | 178178 ( 91%) | HRavg | 138( 70%) |
Kalorie: | 2259kcal | Podjazdy: | 1670m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pierwszy od dawna dzień w tygodniu pracy kiedy miałem do dyspozycji większą ilość czasu i postanowiłem wykorzystać tą sytuację. Przy wyborze podjazdu na trening FTP wziąłem pod uwagę m.in. wiatr, myślałem o tym aby zaliczyć trzy razy podjazd na Przegibek ale ale jakoś nie byłem przekonany do tego pomysłu, Równicę w tym roku już trenowałem, więc pozostał Salmopol do którego przekonał mnie silny wiatr z południowego - zachodu. Aby dojechać do Szczyrku czekało mnie wiele minut walki z wiatrem, pozwoliło to zrobić solidną rozgrzewkę. Jadąc przez Szczyrk zastanawiałem się czy miernik dobrze działa, trzymają podobną moc jak zwykle jechałem aż 5 km/h wolniej. Odpowiedzi na to pytanie nie znalazłem tak szybko, miałem na czym się skupić i przestałem myśleć o bzdurach. Pierwszy podjazd szedł topornie, był za to równy i moc odpowiadała 95 - 105 % FTP, starałem się trzymać równą kadencję ale tutaj już tak dobrze nie było. Źle oceniłem odcinek pomiarowy i trochę z musu wydłużyłem czas powtórzenia z 16 do 17 minut. Przed zjazdem zatrzymałem się tylko na moment, ubrałem kurtkę, zjadłem batona i zacząłem zjazd. Zjazd też nie wyglądał dobrze, nie umiałem się dobrze ułożyć technicznie i zbyt często korzystałem z hamulców. Zjazdy nie były celem na ten dzień więc szybko zapomniałem o tym co poszło nie tak. Na podjeździe nie czułem jakiegoś wyraźnego wpływu wiatru, momentami jechało się lżej ale końcówka znów nie szła tak dobrze jak powinna. Generowałem nieco wyższą moc i podjazd skończyłem niemal po 17 minutach wspinaczki. Nie jest to poziom jaki był w tamtym roku ale warunków na razie nie ma na lepsze czasy. Na Salmopolu tak wiało, że miałem problem by ubrać kurtkę i męczyłem się z tym chyba z 2 minuty, drugi zjazd nie różnił się w niczym od pierwszego. Ostatni podjazd poszedł chyba najlepiej, generowałem znowu kilka Wat więcej, kadencja była bardziej równa ale końcówka znów słaba. W tym roku tracę tam gdzie zwykle zyskiwałem czyli w samych końcówkach. Potrafię równiej pokonywać podjazdy ale na samym końcu tracę cenne sekundy. Ostatni zjazd jaki mnie czekał był strasznie dziurawy. Od zeszłego roku zmieniło się dużo na gorsze i w zasadzie dopiero po 2 kilometrach można puścić hamulce. Nagrodą z wysiłek była lufa w plecy aż do wyjazdu ze Szczyrku, przez wiele kilometrów jechałem około 50 km/h lekko pedałując ale w Szczyrku samochody przerwały tą sielankę, przed Buczkowicami wiatr zmienił się na boczny i już tak szybko nie było. Trochę czasu zyskałem na zjeździe więc postanowiłem wracać przez Rybarzowice, z wiaterkiem kręciło się całkiem fajnie ale skręciłem o jedno skrzyżowanie za wcześnie i musiałem kawałek przejechać nierówną i wąską drogą. Dojazd do Bielska również z wiaterkiem ale ostanie kilometry to już walka z żywiołem, nie taka jak na dojeździe do Salmopolu ale jednak walka. Nogi były już zmęczone i postanowiłem wracać najkrótszą drogą. Nawet zjazdy sobie odpuszczałem, w domu byłem nawet szybciej niż zamierzałem i to wydłużyło czas regeneracji przed weekendem.
Siłownia 37
Środa, 5 maja 2021
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:02 | min/km: | |
Pr. maks.: | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | 125125 ( 64%) | HRavg | 71( 36%) | |
Kalorie: | 168kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Ciężary |
Wymagający trening siłowy ze zmianą planu w trakcie. Myślałem pracować tylko nad górnymi partiami ciała ale w trakcie zmieniłem zdanie i na koniec dołożyłem ćwiczenie na nogi na najwyższym jak dotąd obciążeniu. Nogi aż zapiekły ale ćwiczenia weszły idealnie. Regeneracja była bardzo powolna co mnie zaczęło zastanawiać bo zazwyczaj szybko dochodziłem do siebie.
Miasto 17
Wtorek, 4 maja 2021 Kategoria Miasto
Km: | 55.00 | Km teren: | 1.00 | Czas: | 02:25 | km/h: | 22.76 |
Pr. maks.: | 49.00 | Temperatura: | 11.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 1090kcal | Podjazdy: | 1330m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trening 38
Wtorek, 4 maja 2021 Kategoria 50-100, Cube '21, Samotnie, Szosa
Km: | 57.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:02 | km/h: | 28.03 |
Pr. maks.: | 73.00 | Temperatura: | 14.0°C | HRmax: | 144144 ( 73%) | HRavg | 127( 65%) |
Kalorie: | 1434kcal | Podjazdy: | 780m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pogoda zmieniła się diametralnie przez kilkanaście godzin i było całkiem ciepło, pogodnie ale wietrznie. Wiało z południowego - zachodu więc obrałem kierunek Cieszyn. Wreszcie mogłem zrzucić grube ciuchy i wyjechałem w letnim stroju nie zapominając o rękawkach. Niezbyt dokładnie wyczyściłem rower po wcześniejszej jeździe i gdzieś jeszcze znalazł się piasek. Już na starcie problemy z licznikiem i przez kilka minut walczyłem z podłączeniem czujników, w końcu się udało i po kilometrze na którym wiatr wiał idealnie w plecy dopiero rozpocząłem pomiar. Pierwsze kilometry były z wiatrem bocznym i nie było tak ciężko jak się spodziewałem, im bliżej Skoczowa jednak to wiatr bardziej zachodni i już tak lekko nie było. Trzymałem się założonej mocy, z kadencją był delikatny problem ale nie skupiałem się na tym. O dziwo jechało się dużo lżej i lepiej, w sumie pierwszy raz od jakiegoś czasu temperatura mi odpowiadała i strój był idealnie dobrany do pogody. Oczywiście wiatr rozdawał karty i nie dało się za szybko jechać ale jechałem cały czas założonym tempem nie zwracając uwagi na prędkość. Do Ustronia dojechałem najkrótszą trasą ale nie najszybszą, momentami na podjeździe jechałem całe 10 – 12 km/h z lufą w twarz. Tętno było bardzo niskie, trochę to dziwne i zastanawiające ale jak noga podawała to nie miało to żadnego znaczenia. Za Ustroniem wiatr wiał idealnie z boku i kilka razy miałem problem z utrzymaniem roweru, teren w większości był otwarty i to w niczym nie pomagało, podjazdy jednak szły jak zwykle w tym roku czyli bardzo przeciętnie. Niby ważę tylko 2 kilogramy więcej ale robi to kolosalną różnicę jeżeli Watów nie ma więcej. Szczególnie przekonałem się o tym na kolejnych kilometrach. Z Cieszyna do Skoczowa jest do pokonania kilka hopek o różnej długości i nachyleniu, będąc solidnie rozpędzonym z góry nie byłem w stanie szybko i efektywnie pokonać podjazdów nawet z wiatrem w plecy, trzymałem się jednak Watów i musiałem zaakceptować to, że obecnie nie stać mnie na więcej, wszystkie podjazdy w zasadzie wyglądały podobnie. Jak już przywykłem do górek wjechałem do Skoczowa, to był błąd, mogłem minąć główne skrzyżowanie i ronda gdzie utknąłem w korku ale tak wydawało mi się szybciej głównie ze względu na silny wiatr w plecy który tutaj bardziej pomógł niż na drugim wariancie. Za Skoczowem już wiało bardziej z boku a momentami nawet zaciągało od przodu i już tak efektywnie nie było, podjazdy jakoś poszły ale to nie jest mój poziom, nie chciałem dokładać Watów bo zmieniłoby to charakter treningu i trzymając się Watów wytracałem dużo prędkości już na początku podjazdów a później trzymałem w miarę stabilny poziom. Ostatnie kilka kilometrów pokonałem już na luzie, spróbowałem nawet jechać nową ścieżką rowerową ale nie bardzo się dało. Trening w sumie niezły, bardziej równe tempo niż zwykle na pagórkach ale brakuje czegoś aby wybić się z przeciętności. Na ten moment widzę dwie opcje, albo spróbować podnieść FTP lub zrzucić z wagi aby wrócić do tego co było w ostatnich latach gdy takie pagórki pokonywałem wyraźnie szybciej, dynamiczniej wcale nie generując dużo wyższych mocy.
Trening 37
Poniedziałek, 3 maja 2021 Kategoria 100-200, Cube '21, Samotnie, Szosa
Km: | 110.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:18 | km/h: | 25.58 |
Pr. maks.: | 65.00 | Temperatura: | 4.0°C | HRmax: | 155155 ( 79%) | HRavg | 131( 67%) |
Kalorie: | 2867kcal | Podjazdy: | 1720m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Mimo niepewnej pogody wyjechałem na kolejny długi trening. Już na początku straciłem godzinę na zastanawianie się czy w ogóle jechać i zdecydowałem się na skrócenie trasy o 20 kilometrów czyli jakieś 50 minut jazdy. Na termometrze było ledwie kilka stopni więc znowu sięgnąłem po cieplejsze ciuchy chowając jeszcze wiatrówkę czy grubsze rękawice do kieszeni. Ostatnio unikam płaskich tras i raczej staram się zaliczyć na trasie przynajmniej jeden podjazd, tym razem w planie była Ochodzita która pominąłem ostatnim razem. Po ostatniej jeździe nie zdemontowałem błotników które na trasie sprawdziły się połowicznie. Do Milówki postanowiłem dojechać unikając głównej drogi od Żywca, najpierw trzymałem się blisko gór zaliczając sporo bocznych, pustych uliczek w Lipowej czy Ostrem, na mapie była ciekawa przecinka z Przybędzy do Węgierskiej Górki więc skusiłem się na jazdę tą drogą, nie wziąłem pod uwagę faktu, że właśnie trwa budowa obwodnicy Węgierskiej Górki i trafiłem na zamknięty dla ruchu odcinek, nie było żadnych znaków informacyjnych na skrzyżowaniu i dopiero tablica z zakazem wjazdu spowodowała, że musiałem zawrócić. Jazda główną drogą nie była taka zła, ruchu praktycznie nie było. Ostatnio wpadam na pomysły które nie należą do najlepszych i takim wyborem był zjazd na Trakt Cesarski, przez kilka kilometrów ledwie 500 metrów prowadziło po równym asfalcie a momentami brnąłem w kilkucentymetrowym błocie. Rower wyglądał jak po kąpieli i napęd stał się bardzo głośny. Pominąłem ostatni fragment Traktu i ostatnie 1500 metrów do ronda pokonałem już w dużym ruchu główną drogą. Gdy skręciłem na zachód dostałem silny, zimny podmuch wiatru w twarz. Cały podjazd na Ochodzitą to walka z wiatrem a w końcówce także ze śniegiem. Po drodze kilka razy padało ale nie tak mocno jak na podjeździe, gdy dojechałem do końca podjazdu przestało sypać a droga zrobiła się nagle sucha. Podjąłem decyzję o powrocie przez Wisłę zamiast objechania Ochodzitej i jazdy przez Kiczorę czy Nieledwię. Pomysł z początku wydawał się dobry ale później znowu żałowałem, że wybrałem trudniejszy wariant. Przed podjazdem na Kubalonkę znowu zaczęło padać, w połowie podjazdu deszcz zamienił się w śnieg. Na zjeździe jechałem bardzo wolno ale i tak zmarzłem okrutnie, w Wiśle zatrzymałem się na moment by dać odjechać samochodom które jechały strasznie wolno. Odechciało mi się powrotu przez Salmopol, długiego zjazdu do Szczyrku i przedzierania się przez korki. Jadąc przez Wisłę spotkało mnie tylko to ostatnie, większość korków minąłem bocznymi drogami i tylko wjazd na główną zabrał mi trochę czasu. Później już cały czas jechałem i to całkiem niezłym tempem, o dziwo dobrze mi się kręciło w tych warunkach. Ostatnia godzina jazdy wyglądała podobnie jak poprzednie, temperatura wahała się od 2 do 6 stopni, co chwilę padało, w bidonie woda była lodowata i piłem zdecydowanie za mało. O dziwo nie było żadnego kryzysu a przejechanie tej trasy nie sprawiło żadnych, większych problemów. W nagrodę za wytrwałość ostatnie 10 kilometrów jechałem z wiatrem w plecy. Po drodze walcząc z warunkami chciałem już całkowicie rzucić kolarstwo ale będąc już w domu szybko mi przeszło i poświęciłem się regeneracji.
Podsumowanie 18 tygodnia 2021
Niedziela, 2 maja 2021 Kategoria Podsumowanie Tygodnia
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m |
Słaby tydzień zakończyłem dniem wolnym od roweru. Pogoda płatała figle na każdym kroku i w zasadzie żadna z trzech jazd jakie udało się zaliczyć nie odbyły się w normalnych warunkach. Przywykłem już do niskich temperatur, wiatru czy małej ilości słońca ale powoli mam już dość jazdy w takich warunkach. Treningów było mniej niż zwykle, jakość była także niezbyt dobra, nie mogę wszystkiego zwalać na warunki bo gdyby była jakakolwiek forma to znaczenie warunków spadłoby do minimum. Ostatnio skupiałem się na regularności i najwięcej radości dawały mi niedzielne, długie treningi na ciekawych trasach. Tym razem tego zabrakło i dlatego tego tygodnia nie mogę zapisać po stronie udanych i dobrze spożytkowanych nie tylko pod kątem roweru. Jestem na etapie poszukiwań rozwiązań które przywrócą mój organizm do używalności, sporo rzeczy testuję ale żadna z nich nie przynosi oczekiwanego efektu przełamania. Sprawdzone rozwiązania w tym momencie nie działają, zaczyna brakować wiary we własne możliwości co jest dużym problemem. Jeszcze miesiąc temu byłem na dobrej drodze, czułem, że idę we właściwym kierunku a później pojawiły się okoliczności których przewidzieć nie byłem w stanie i wpadłem w dołek z którego ciężko wyjść. Droga na szczyt jest ciężka i wyboista, przekonałem się o tym wiele razy i gdzieś z tyłu głowy mam myśl, że każdy kryzys się kiedyś kończy i moja niemoc nie może trwać wiecznie biorąc pod uwagę pracę jaką wykonałem nie tylko w ostatnich miesiącach ale przez kilka poprzednich lat.
1.Waga w ostatnim tygodniu:
Waga wreszcie poszła w dół ale do poziomu do jakiego jestem przyzwyczajony jeszcze brakuje.
2.Obciążenie treningowe:
Mimo mniejszej ilości treningu wartości CTL czy ATL nie spadły znacząco, wahania TSB były jednak duże.
3.Najlepsze wartości mocy:
Moce również nie różniły się od tych z poprzednich tygodni, zaczyna pojawiać się powtarzalność ale na stabilizację tego poziomu będę musiał jeszcze poczekać.
4.Dane liczbowe:
5.Informacje o podjazdach:
Podjazdów zaliczyłem kilka. Wpadły dwa rekordy na mniej znanych podjazdach oraz jeden nowy odcinek. Mam jednak prawo liczyć i oczekiwać po sobie więcej.
1.Waga w ostatnim tygodniu:
Waga wreszcie poszła w dół ale do poziomu do jakiego jestem przyzwyczajony jeszcze brakuje.
2.Obciążenie treningowe:
Mimo mniejszej ilości treningu wartości CTL czy ATL nie spadły znacząco, wahania TSB były jednak duże.
3.Najlepsze wartości mocy:
Moce również nie różniły się od tych z poprzednich tygodni, zaczyna pojawiać się powtarzalność ale na stabilizację tego poziomu będę musiał jeszcze poczekać.
4.Dane liczbowe:
5.Informacje o podjazdach:
Podjazdów zaliczyłem kilka. Wpadły dwa rekordy na mniej znanych podjazdach oraz jeden nowy odcinek. Mam jednak prawo liczyć i oczekiwać po sobie więcej.
Trening 36
Sobota, 1 maja 2021 Kategoria 50-100, Cube '21, Samotnie, Szosa, Trening 2021
Km: | 81.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:16 | km/h: | 24.80 |
Pr. maks.: | 72.00 | Temperatura: | 8.0°C | HRmax: | 179179 ( 91%) | HRavg | 142( 72%) |
Kalorie: | 2159kcal | Podjazdy: | 1770m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dłuższy weekend majowy podobnie jak w ubiegłym roku przyniósł bardzo złą pogodę która w sumie nie odbiegała od tego co było w ostatnich tygodniach. Była szansa na poprawę pogody po południu więc rano poświęciłem czas na obowiązki i prace domowe i o 14 mogłem już jechać. Zdecydowałem się na jazdę z błotnikami, po deszczu w wielu miejscach mogło być mokro, szkoda zarówno roweru jak i ciuchów, w tym miejscu popełniłem duży błąd bo błotniki były niepotrzebne i jeszcze dwa razy się musiałem zatrzymać bo gdzieś obcierało. Drugi wyraźny błąd to ubiór, mogłem ubrać lżejszy zestaw ciuchów i zabrać dodatkową warstwę do kieszonki, na pewno bym na tym nie ucierpiał a komfort by się poprawił, człowiek jednak jest mądry po szkodzie. Chciałem nieco przepalić nogę na podjazdach, miałem do wyboru kilka wariantów tras wyrysowanych wcześniej. Postawiłem na najbardziej optymalną trasę i ruszyłem w kierunku Szczyrku. Po drodze nie zrobiłem żadnej rozgrzewki co było kolejny błędem jaki popełniłem. Pierwszy podjazd poszedł mi dobrze, chociaż nie jechałem na maksa, poprawiłem swój czas o ponad minutę uzyskując najlepszy czas na segmencie. Kolejne podjazdy już nie poszły tak dobrze, nie umiałem się zregenerować po tym podjeździe a dodatkowo pojawił się problem z lewym blokiem i musiałem bardzo ostrożnie jechać aby nie wypinać co chwilę nogi. Ten problem towarzyszył mi już do końca treningu. Drugi podjazd również nie należy do popularnych, jechałem już go 3 raz i także poprawiłem swój najlepszy czas o ponad minutę. Na stromych fragmentach jechałem na granicy możliwości generując ponad 5,5 W/kg a momentami ponad 6 W/kg, na wypłaszczeniach nie byłem w stanie dawać z siebie odpowiednio dużo, nawierzchnia też nie pozwalała na wiele a tłumy pieszych skutecznie mnie spowalniały. Z podjazdu byłem zadowolony, zjazd był wolny i ostrożny. Później miałem do zaliczenia Salmopol, w tym roku jechałem go tylko raz, spokojnym tempem, teraz trzymałem moc na granicy 4 i 5 strefy. Po raz pierwszy od dawna czułem, że moc miała jakieś przełożenie na osiągnięty czas podjazdu, wyszedł całkiem niezły jak na okoliczności. Po wjeździe na przełęcz gdzie było pełno samochodów i ludzi nie zatrzymywałem się i od razu zjechałem do Wisły. Podjazd od południa zwykle bardziej mi odpowiadał ale teraz szło ciężko i zwłaszcza w końcówce dużo czasu straciłem. Wjechałem w najgorszym od prawie 2 lat czasie mimo niezłej mocy. Zjazd na Szczyrk to tragedia w moim wykonaniu, mijanie dziur zwykle mi idzie ciężko a w dodatku nie umiałem się ułożyć technicznie na lepszych jakościowo fragmentach i o tym zjeździe muszę prędko zapomnieć. Ostatnim daniem dnia a raczej głupotą z mojej strony był podjazd pod Orle Gniazdo. Planowałem wjechać tylko do Sanktuarium ale puściłem się dalej i zaliczyłem nieznany mi jeszcze wariant z łatwiejszą końcówką. Podjazd wjechałem już na oparach, przy próbie jazdy na stojąco znowu plecy dały o sobie znać, organizm sypie się coraz bardziej i nawet jak coś zaczyna wychodzić to zaraz inna rzecz przestaje działać i tak w kółko. Miałem już ten trening ocenić jako pozytywny ale ostatni podjazd powiedział całą prawdę o mojej dyspozycji i miejscu w jakim się aktualnie znajduję. Powrót pod silny wiatr do Bielska nie należał do przyjemnych, już w Szczyrku pojawił się komunikat o słabej baterii Di2, wracałem na małej tarczy z przodu ale tył działał do końca. Wybrałem inny wariant przejazdu przez Bielsko, ale nie był ani szybszy ani przyjemniejszy. Na przełamanie muszę jeszcze poczekać, pojawiają się przebłyski dobrej dyspozycji ale to za mało aby zaliczyć dobry, jakościowy i stabilny trening.