Piotr92blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(13)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2021

Dystans całkowity:1580.00 km (w terenie 11.00 km; 0.70%)
Czas w ruchu:62:14
Średnia prędkość:25.39 km/h
Maksymalna prędkość:74.00 km/h
Suma podjazdów:21650 m
Maks. tętno maksymalne:184 (94 %)
Maks. tętno średnie:141 (72 %)
Suma kalorii:37834 kcal
Liczba aktywności:27
Średnio na aktywność:58.52 km i 2h 18m
Więcej statystyk

Miasto 21

Poniedziałek, 21 czerwca 2021 Kategoria Miasto
Km: 47.00 Km teren: 4.00 Czas: 02:12 km/h: 21.36
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: 17.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: 401kcal Podjazdy: 400m Sprzęt: Hercules Aktywność: Jazda na rowerze

Rozjazd 15

Poniedziałek, 21 czerwca 2021 Kategoria blisko domu, Cube '21, Samotnie, Szosa
Km: 26.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:00 km/h: 26.00
Pr. maks.: 57.00 Temperatura: 28.0°C HRmax: 138138 ( 70%) HRavg 115( 58%)
Kalorie: 536kcal Podjazdy: 190m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Pierwszy po weekendowy wyjazd to tradycyjna ostatnio jazda regeneracyjna, okoliczności sprawiły, że kręciłem wyłącznie po ścieżce rowerowej wzdłuż lotniska. Noga kręciła całkiem nieźle, tętno było nieco wyższe niż zazwyczaj ale to jedyna rzecz do której można mieć zastrzeżenia, na zjazdach sobie nie poszalałem ale nie zawsze się da. Powoli przyzwyczajam się do wysokich temperatur, kiedyś dobrze mi się jeździło w upałach i nie mam nic przeciwko aby znowu tak było. Oczywiście muszę pilnować aby regularnie się nawadniać bo bez tego nawet najlepiej znoszący upał człowiek po jakimś czasie wymięknie. Ostatnio kręcę wyłącznie na lepszym sprzęcie, rezerwowy rower udostępniłem znajomemu który przyjechał na jakiś czas do Bielska i nie ma na czym jeździć bo na stałe mieszka za granicą i nie przywiózł ze sobą roweru. On jest zadowolony a ja nie mam wyboru i muszę korzystać z najlepszego roweru z różnym zestawem kół.

Podsumowanie 25 tygodnia 2021

Niedziela, 20 czerwca 2021 Kategoria Podsumowanie Tygodnia
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: min/km:
Pr. maks.: Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m
Zasadniczo ten tydzień nie różnił się zbytnio od poprzedniego. Podobna ilość treningów, godzin w siodle ale nieco więcej TSS za sprawą jednego bardziej intensywnego treningu na który czekałem cierpliwie bo od ostatniego minęło dokładnie 27 dni. Mogę mieć obecnie mieszane uczucia bo jest lepiej niż było wcześniej, lepiej niż się spodziewałem ale po raz kolejny pojawiły się problemy które muszę jak najszybciej rozwiązać albo znaleźć jakiś kompromis. Od kilku lat a dokładnie momentu w którym zrobiłem duży krok do przodu pozwalający na walkę o czołowe lokaty w czasówkach gdzie w dużej mierze decydują możliwości organizmu zacząłem dużą uwagę przywiązywać do sprzętu. Z każdym rokiem go ulepszam skupiając się na drobnych szczegółach i detalach. Bardzo ważną rolę odgrywa napęd z którym miałem już wiele problemów, ostatnie zmiany komponentów w tym zakresie wyniknęły z wielu czynników. W ubiegłym roku gdy wyciągnięty już łańcuch spadł mi miedzy kasetę a ramę szarpnąłem urywając hak przerzutki, uszkadzając ramę i wózek przerzutki. Stąd wyniknęła zmiana wózka bo stary był krzywy, niekompletny i powodował częste problemy ze zmianą przełożeń. Brak dostępności części zamiennych do Shimano postawiłem na KCNC Jockey Wheel System, trafiłem na okazyjną ofertę i nie zastanawiałem się, z początku nie chciało to działać więc zamontowałem do tego wózka stare kółka z Ultegry i chodziło to lepiej. Dopiero wymania łańcucha na KMC X11 pozwoliła zamontować większe kółka i ustawić przerzutkę tak aby działała z resztą napędu. Wózek kupiony trochę z przymusu zwiększył sztywność napędu, poprawił wygląd roweru i przyniósł zysk mocy na poziomie 1 Wat. Sporą różnicę zrobił materiał wózka, Aluminium 7075 jest nieco twardsze niż to zastosowane w Ultegrze. Idąc tym tropem szukałem także nowej korby, wymienić musiałem tarcze bo 50/34 to dla mnie trochę mało przy obecnym poziomie a i długość 175 mm przy moim stylu jazdy wydawała się bardziej odpowiednia więc szukałem czegoś nowego i oczywiście bardziej sztywnego niż Ultegra. Miałem na widelcu Cannondale Holowgram czyli najsztywniejszy mechanizm korbowy ale nie byłem w stanie skompletować całości zestawu z odpowiadającymi mi komponentami i trafiłem na okazyjną ofertę Rotor Aldhu i znów się nie zastanawiałem. Całą korbę bez oryginalnego opakowania kupiłem za około 40 ?ny, taniej niż np. same ramiona czy tarcze. Korba jest niesamowicie sztywna, skręcana wyłącznie na 2 śrubach, wykonana z Aluminium 7075.Komfort jazdy wzrósł, sztywność napędu także a zysk mocy to kolejny 1 Wat. Kolejna wymiana mająca na celu poprawić komfort jazdy to pedały, stary, wysłużony już miernik mocy w pedałach Vector działał już na oparach, lewy pedał miał duże luzy na łożyskach a prawy wypinał się nawet na oryginalnych blokach. Przez ostatni rok szukałem części zamiennych i znowu w dosyć dobrej cenie kupiłem korpusy i łożyska do Vectorów i wymieniłem. Korzystając z dwóch par butów na różnych blokach nie obserwowałem dużych zmian mocy. Dopiero po wymianie korpusów i łożysk oraz bloków na oryginalne Look wskazana mocy zmalały o jakieś 10-15 % w zależności od butów. Próbowałem korygować ustawienia aby punkt podparcia był możliwie blisko środka osi pedału ale na wiele to nie pomogło. W porównaniu do ubiegłego roku przy podobnych wynikach na podjazdach generuję średnio 10-20 Wat mniej przy tej samej wadze i nie jestem przekonany, że za tym wszystkim stoi ulepszenie sprzętu. Dużo informacji dostałem gdy zacząłem korzystać z Garmina Edge 830 który okazał się prawdziwym kombajnem a program do analizy Connect przewyższa używanego dotąd GoldenCheetach. Wiele wskazuje na to, że za spadkiem mocy stoją głównie kwestie sprzętowe i konfiguracyjne a w mniejszym stopniu spadek możliwości mojego organizmu. Na razie nie ma za bardzo okazji aby sprawdzić się w warunkach wyścigowych i przekonać co tak naprawdę kryje się za tym nagłym spadkiem Watów. Lubię rozwiązywać zagadki i tą też prędzej czy później rozwiążę, nie zależy mi na tym aby Waty wróciły na ten poziom na jakim były, ważne, że dają niezłe wyniki a ich stabilność pozwoli trenować bez zastanawiania się czy na pewno trzymam odpowiednią moc czy jadę za lekko lub za mocno. Najważniejsze, że mam czym się zajmować, nie muszę myśleć już o poprawie zdrowia czy samopoczucia i wreszcie mogę normalnie trenować, reszta jakoś sama się ułoży, jeszcze dobre 3 miesiące do końca sezonu i co najmniej dwa ważne wydarzenia rowerowe na których chciałbym pokazać się z dobrej strony więc motywacja jest wysoka. Na ten moment wszystko podporządkowane jest Małopolskiej 250, czegoś takiego jeszcze nie jechałem. Trasa bardzo ciekawa, najeżona sporą ilością podjazdów i w końcu będę mógł poprawić rekord dziennych przewyższeń który osiągnąłem w 2010 roku na poziomie 4100 metrów w pionie. Wielu z tych podjazdów nie znam więc poznam także nowe, ciekawe wzniesienia. Najważniejsze, że jazdy po górach dają mi dużo przyjemności. Po tym wydarzeniu na tapetę wyjdzie Tatra Road Race, mój trzeci raz na tym wyścigu może być pierwszym bez żadnych przygód na trasie i taki jest cel na ten wyścig. Więcej na razie nie planuję, będzie mi się chciało ścigać lub przepalić nogę na czasówce to wystartuję. Do czasów kiedy spinałem się na wyścigi i chciałem ich zaliczyć jak najwięcej już nie wracam. Może nie mam zbyt ambitnych planów ale ten rok przyniósł mi wiele niespodziewanych zdarzeń i sytuacji i nie stać mnie na podjęcie większego ryzyka i postawienia wszystkiego na jedną kartę.
1.Waga w ostatnim tygodniu:
Waga wreszcie zaczyna wracać na właściwe tory, poziom tłuszczu chyba nigdy nie był tak niski. Parametry krwi czy serca również są bardzo dobre więc nie ma się czym martwić.
2.Obciążenie treningowe:

Obciążenie wreszcie nieco wzrosło, wzrost będzie stopniowy aby nie przedobrzyć. Wahania TSB były widoczne.
3.Najlepsze wartości mocy:
Mimo powrotu do mocnych treningów moje moce są dalekie od tych jakie pojawiały się jeszcze w kwietniu czy na początku maja.
4.Dane liczbowe:
5.Podjazdy:
Pierwsze mocniejsze podjazdy od dłuższego czasu i od razu nowe rekordy czasowe, może jednak nie jest tak źle jak mi się wcześniej wydawało.

Trening 60

Niedziela, 20 czerwca 2021 Kategoria 100-200, Cube '21, Samotnie, Szosa, Trening 2021, w grupie
Km: 128.00 Km teren: 0.00 Czas: 04:54 km/h: 26.12
Pr. maks.: 67.00 Temperatura: 27.0°C HRmax: 184184 ( 94%) HRavg 138( 70%)
Kalorie: 2977kcal Podjazdy: 2070m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Czekałem cierpliwie na ten dzień w którym mój organizm będzie na tyle mocny, że będę mógł wrócić do bardziej intensywnej jazdy. W zasadzie już tydzień temu mógłbym spróbować mocniejszej jazdy ale wolałem dać sobie jeszcze kilka dni niż za szybko zacząć i przedobrzyć. Po raz pierwszy w tym roku miałem okazję wjechać do Czech i również ją wykorzystałem, kolejna rzecz która zdarzyła się pierwszy raz w tym roku to wspólna jazda z Jas-Kółkami. Sporo rzeczy złożyło się do kupy i nawet jak bardzo nie chciało mi się wcześnie wstawać miałem odpowiednią motywację. Wyjechałem z domu kilka minut później niż zakładałem ale warunki wietrzne były sprzyjające i już w Skoczowie byłem o założonej wcześniej godzinie. Ruch na drogach zerowy więc mogłem cieszyć się jazdą, pierwsze podjazdy na trasie pojechałem spokojnie ale na jednym przed Cieszynem postanowiłem przepalić nieco nogę, coś było nie tak, jechałem bardzo mocno, bardzo szybko pokonałem podjazd ale nie byłem w stanie generować więcej niż 320 Wat a zwykle takie hopki wchodziły w okolicy 400 Wat a wcale szybciej ich nie pokonywałem, będę musiał rozwikłać ten problem w wolniej chwili ale chyba jest coś nie tak z miernikiem. W Cieszynie nieco się zagapiłem i niepotrzebnie wjechałem na chodnik z którego później nie umiałem zjechać. Miałem spory zapas czasowy i zamiast czekać w bliżej nieokreślonym miejscu wyjechałem naprzeciw Jas-Kółkom, akurat gdy postanowiłem się zatrzymać za potrzebą i miałem ruszać dalej nadjechali z przeciwka więc podpiąłem się pod peletonik. W stronę gór dojechaliśmy drogami z których większości nie znałem, były ciekawe podjazdy ale i miejsca gdzie panował przyjemny chłodek w tym skwarze jaki w międzyczasie się zrobił. Tempo nie było równe, zwłaszcza na podjazdach grupka się rozrywała, ale jakiś ataków nie zaobserwowałem. Głównym daniem dnia miała być Godula, planowałem zaliczyć jeszcze dwa inne podjazdy ale tak naprawdę wszystko uzależniałem od tego jaki pójdzie mi ten pierwszy. Przed Godulą na szybko jeszcze skalibrowałem miernik i ruszyłem kilka sekund za innymi. Byłem ciekawy jak wypadnę po miesiącu bez intensywnych treningów na tle osób które regularnie trenowały. Gdzieś tam na horyzoncie widziałem swój najlepszy czas sprzed 2 lat gdy odkrywałem ten podjazd i chciałem do niego nawiązać lub możliwie jak najmniej stracić. Ruszyłem dosyć mocno ale nie było tego widać w Watach, ciąłem równo pierwsze kilkaset metrów zbliżając się do Otfina, po kilometrze jechaliśmy już razem ale chyba nie za długo bo nie bardzo wiedziałem co dzieje się za moimi plecami. Z rytmu wybijały mnie rynny na wodę a także piesi którzy pojawiali się w najmniej spodziewanych momentach. Podjazd zaczął mi się dłużyć, pot lał się ze mnie strumieniami, w nogach przyjemny ból, pojawiały się chwile zwątpienia ale motywowała mnie myśl, że sztajfa którą widzę przed sobą jest już tą ostatnią i tak też było. Przed wypłaszczeniem pierwszy raz spojrzałem na stoper, jechałem na czas około 1:30 lepszy niż poprzednim razem. Nie było sił już dokręcić i niewiele brakło aby złamać 12 minut na segmencie. Z miernikiem chyba jest coś nie tak bo zwykle potrzebowałem 20 – 30 Wat więcej na to aby walczyć o czołowe pozycje na segmencie, trochę Watów zabrały warunki, trochę niższa waga ale wciąż brakuje jakiś 15, gdyby czas był słabszy a odczucia inne to mógłbym powiedzieć, że przerwa w treningach zabrała Waty ale czułem się dobrze, jechałem cały czas równo i mocno, poprawiłem swój o 90 sekund wcale nie generując wyraźnie wyższej mocy. Nie miała to zagadka z tą mocą ale czy ma duże znaczenie, dla mnie nie ma a porównania z innymi nie mają sensu, aby tylko miernik zawsze działał tak samo i pokazywał podobne różnice to niewielka korekta stref i można trenować dalej. Po podjeździe czekałem znowu na resztę, może trochę krócej niż wówczas jak byłem w formie ale niewiele się zmieniło. Na Goduli kofola okazała się idealnym wyborem i jej smak wynagrodził pot i trud włożony w podjazd. Niestety mniej przyjemną nagrodą był zjazd gdzie nie szło mi totalnie i odpuściłem. Na powrocie miałem zaliczyć jeszcze przynajmniej jeden podjazd i sporo hopek. Wahałem się czy jechać Javorovy, Koziniec, Loukcę czy Nydek. Po drodze jednak chciałem znowu nieco przepalić nogę, pokonałem mocno kilka hopek ale bez rezultatów, z trudem przekroczyłem 300 Wat które zwykle wchodziło bez większego wysiłku. W międzyczasie zabrakło mi wody i musiałem zatrzymać się w sklepie. Zrezygnowałem z dodatkowego podjazdu z którego trzeba zjechać tą samą drogą i postanowiłem wjechać na Budzin od Nydka gdzie rok temu zabłądziłem i pomyliłem drogi. Droga w tym kierunku dłużyła mi się strasznie ale w końcu dojechałem do momentu, że pojawiło się trochę cienia ale i nachylenie wzrosło. Teraz już miałem problem z utrzymaniem 300 Wat mimo tego, że jechałem pod wiatr i mocnym tempem, dopiero na końcowym odcinku gdzie przez dłuższy czas nachylenie nie spada poniżej 10 % utrzymywałem 300 Wat. Równo jechać się już nie dało, stan drogi na to nie pozwalał, bezpiecznie dojechałem do granicy a następnie na Budzin gdzie zatrzymałem się na moment. Zjazd w dół był bardzo dziurawy i na jednej z wyrw uszkodziłem koszyk na bidon, na szczęście bidon oparł się na ramie, nie ruszał się i nie musiałem go chować do kieszeni. Trochę żałowałem, że nie pojechałem na Leszną i później w kierunku Skoczowa. Po bardzo słabym zjeździe do Cisownicy ogólnie moja jazda wyglądała mizernie, próba sprintu na hopce potwierdziła to, że jestem słaby, przez 30 sekund utrzymałem ledwo 380 Wat a powinienem znacznie więcej. Nie bardzo oszczędzałem się także później i na podjazdach trzymałem mocne tempo. Na ostatnie 3 kilometry brakło wody ale jakoś dojechałem. Ten wyjazd dał odpowiedzi na wiele pytań ale też pojawiły się kolejne pytania. Najważniejsze z nich jest takie, czy osiągnąłem tak ogromny regres formy, że moje moce spadły o co najmniej 10 % w krótkim czasie czy coś jest nie tak ze sprzętem, że wkładając tyle samo siły wskazania mocy są niższe. Rozwiązań problemu muszę szukać przede wszystkim w ustawieniu bloków i butach, musiałem skorzystać z zapasowej pary gdzie mam inne bloki i nieco inne ustawienia. Jeżeli to nie pomoże to będzie trzeba zrobić sprawdzian i skorygować FTP. Wtedy z czystym sumieniem będę mógł zacząć wszystko od początku bo od kiedy korzystam z miernika mocy zawsze w czerwcu miałem najwyższe moce w sezonie a takie jak teraz się pojawiają generowałem w styczniu czy lutym. Po raz pierwszy znalazłem się w sytuacji, że moce jakie jestem w stanie generować są znacznie niższe niż te jakie powinny przy mojej wadze dawać takie czasy na podjazdach jakie jestem w stanie osiągać. Jeżeli jednak problemu nie uda się rozwiązać nie będę patrzył na to co było, porównywał mocy z życiowymi z poprzednich lat ponieważ zawsze wyjdzie regres. Mimo tego moje odczucia z jazdy są dobre, wciąż towarzyszy mi wysokie tętno ale na to nie mam na razie wpływu, jeszcze jakiś czas temu po jednym mocnym podjeździe byłem ujechany na maksa, obecnie już tak nie jest, po Goduli byłem w stanie mocno pokonać kilka hopek a następnie kolejny wymagający podjazd. Nie jest to jeszcze to co być powinno i do czego jestem przyzwyczajony ale wszystko jest na najlepszej drodze. Powtarzalność jest mi bardzo potrzebna bo już za miesiąc jadę najtrudniejszą trasę życia z kilkunastoma podjazdami gdzie liczyć się nie będzie tylko siła i moc ale też umiejętność rozłożenia sił.

Trening 59

Sobota, 19 czerwca 2021 Kategoria 50-100, Cube '21, Samotnie, Szosa, Trening 2021
Km: 49.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:56 km/h: 25.34
Pr. maks.: 69.00 Temperatura: 31.0°C HRmax: 169169 ( 86%) HRavg 139( 71%)
Kalorie: 1310kcal Podjazdy: 940m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Pracę skończyłem o 2 godziny szybciej niż zakładałem ale i tak w całym tygodniu nazbierało się 50 godzin co jest niezłym wynikiem biorąc pod uwagę, że jest to i tak o 100 % więcej niż w przypadku wielu „kolarzy”. Dzięki temu mogłem ruszyć szybciej na trening. Nie odmówiłem sobie kolejnej okazji do odwiedzenia Międzybrodzia gdzie postanowiłem zrobić sobie bufet kawowy. Już po kilku minutach jazdy stwierdziłem, że znowu pojawił się trend jaki w ostatnich dniach mi towarzyszył. Podczas jazdy moc była w założonych strefach, odczucia do tego pasowały a tętno minimum strefę wyżej. Czas wywalić chyba opaski bo wprowadzają one tylko zamęt i jeszcze większy mentlik w głowie. Przejechałem przez miasto bez zbędnych postojów i dojazd na Przegibek zajął mi kilka minut mniej niż ostatnim razem. Na zjeździe znowu trochę poszalałem, próbowałem dokręcać na prostych ale wpływało to znów na to, że wolniej wchodziłem w zakręty musząc przed nimi hamować więc czasowo wyszło na to samo a w zjazd włożyłem więcej wysiłku. Druga część zjazdu wolna ze względu na przeciwny wiatr ale cały czas kręciłem, w ten sposób zapracowałem sobie na ten postój. Dojeżdżając do Międzybrodzia jeden bidon był już pusty a w drugim resztki więc zrobiłem wszystko aby się nie odwodnić. Mając dużo czasu pozwoliłem sobie na dłuższy postój, uzupełniłem kalorie, poziom płynów i bidony i ruszyłem w powrotną drogę. Upał robił swoje, lało się ze mnie jak z fontanny, przez ponad 20 minut podjazdu opróżniłem trzeci już bidon i w ciągu ledwie 100 minut wypiłem prawie 2500 ml płynów. Podjazd na Przegibek szedł mi całkiem nieźle, jedynie tętno nie pasowało do reszty danych i odczuć. Chyba jednak odzwyczaiłem się od upałów i mój organizm tak reaguje a może to skutek niedawnych problemów zdrowotnych. Nie zastanawiałem się jednak nad tym i postanowiłem znowu poszaleć na zjeździe. Tym razem zyskałem kilka sekund ale mogłem bardziej dokręcać na prostych i uniknąć błędu w jednym zakręcie. Miałem jeszcze do załatwienia sprawy w centrum więc skręciłem w ul. Brzóski tam zatrzymałem się by pomóc kolarzowi który stał na poboczu. Problem jednak nie był do rozwiązania na drodze więc po kilku minutach ruszyłem dalej. W mieście dosyć mały ruch jak na pogodę i porę. Trochę pokombinowałem z wyborem drogi powrotnej i nie wybrałem najbardziej optymalnego wariantu. Ostatnie 2 kilometry jechałem już bez wody ale nie zatrzymywałem się po drodze bo w domu płynów było pod dostatkiem. Jeszcze kilka tygodni temu po takiej jeździe w takich warunkach czułbym zmęczenie lub dyskomfort a teraz tego nie było. To chyba oznaka, ze wszystko idzie ku dobremu.

Rozjazd 16

Piątek, 18 czerwca 2021 Kategoria 0-50, blisko domu, Cube '21, Samotnie, Szosa
Km: 10.00 Km teren: 0.00 Czas: 00:28 km/h: 21.43
Pr. maks.: 50.00 Temperatura: 24.0°C HRmax: 139139 ( 71%) HRavg 106( 54%)
Kalorie: 159kcal Podjazdy: 90m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Po bezskutecznym poszukiwaniu urwanej śruby do korby i kilku próbach modyfikacji napędu które okazały się nieudane postanowiłem stworzyć własne rozwiązanie które przywróci korbę do użytku. Najgorzej było zamontować korbę bo nie chciała ułożyć się tak aby łańcuch nie spadał z małej tarczy i jednocześnie wskakiwał na blat, musiałem wymienić osłonę dystansową łożyska i problem zniknął, dokręciłem korbę maksymalnie jak się dało, oryginalna śruba wymagała 35-40 Nm a w tym przypadku wystarczyło 30 Nm i dobra kontra, luzów nie ma ani na łożyskach ani na ramionach korby. Miernika mocy jeszcze nie montowałem jakby to rozwiązanie się nie sprawdziło. Kolejna rzecz jaką zrobiłem przed jazdą to kolejna zmiana napędu, w tym roku testuję nowe rozwiązanie, przez tydzień będę jeździł na karbonowych kołach, kasecie Shimano Ultegra 11-28 i łańcuchu KMC x11 a przez kolejny na treningowym zestawie kół z chińską kasetą Sunshine 11-32 i łańcuchem SUMS SX11. Właśnie wypadała zmiana na chiński zestaw. Musiałem także korygować ustawienie tylnej przerzutki bo łańcuch przeskakiwał na kilku koronkach, lekka korekta wystarczyła aby przeskakiwanie występowało tylko na 2 koronkach. Wyjechałem dosyć późno i udało się zrobić jedną rundkę wokół lotniska. Korba na razie działa jak należy, nic się nie działo podczas jazdy, nieco czasu musiałem poświęcić aby wyeliminować przeskakiwanie łańcucha na dwóch największych koronkach, ostatecznie odsunięcie górnego kółka od kasety pomogło. Już wcześniej profilaktycznie skróciłem łańcuch o dwa ogniwa mniej niż przy drugim zestawie i teraz obyło się bez kolejnych korekt. Przy lekkiej jeździe ciężko wyłapać wszystkie problemy i dopiero mocniejsze treningi pokażą czy chiński łańcuch nadaje się w ogóle do bardziej intensywnej jazdy.

Trening 58

Czwartek, 17 czerwca 2021 Kategoria 50-100, Cube '21, Samotnie, Szosa
Km: 62.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:11 km/h: 28.40
Pr. maks.: 64.00 Temperatura: 26.0°C HRmax: 159159 ( 81%) HRavg 135( 69%)
Kalorie: 1548kcal Podjazdy: 770m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Po wczorajszym dniu wahałem się czy kolejna jazda ma jakiś sens ale zmobilizowałem się i wyjechałem tym razem w kierunku Skoczowa. Byłem zmęczony już przed jazdą więc chciałem się po prostu przejechać nie zwracając uwagi m.in. na to, że powrót będzie z silnym wiatrem w twarz. Miałem kilka koncepcji tras w głowie ale ostatecznie postawiłem na wariant który jechałem już w ubiegłym roku tylko w drugą stronę. Miałem także alternatywę pozwalającą ominąć Skoczów w razie dużego ruchu na drodze. Było jednak na tyle spokojnie, że nie musiałem nic kombinować i bez problemów znalazłem się w Skoczowie. Za miastem na moim kole pojawił się jakiś turysta na elektryku, później się zrównał ze mną, chciałem go puścić do przodu ale wówczas też zwalniał, najwyraźniej bawiło go to, że ja muszę się męczyć z podjazdem a on jedzie sobie bez wysiłku. Na szczęście nasze drogi rozeszły się w Międzyswieciu gdzie ja pojechałem prosto a towarzysz w prawo na Iskrzyczyn. Irytowało mnie to, że po raz kolejny nie byłem w stanie wykorzystać sprzyjającego wiatru, na zjeździe musiałem hamować z powodu dziur lub samochodów jadących dużo wolniej a na podjeździe brakowało rozpędu aby wjechać szybko bez wchodzenia w wyższe strefy. Nawet nie było zawiesić na czym oczu bo góry były zamglone i ledwo dojrzałem Lysą Horę w oddali. Gdy tylko zjechałem z głównej drogi w prawo już poczułem niesprzyjający wiatr, miałem jeszcze czas aby się przyzwyczaić do tego, że przez najbliższą godzinę będę miał stały opór przed sobą. Na podjazdach starałem się trzymać w 2 strefie mocy ale zazwyczaj wchodziłem na moment do 3, kadencja też była cały czas wysoka a tylko momentami gdy wstawałem z siodełka spadała poniżej 80. Nie musiałem nawet pilnować tego elementu i mogłem się skupić na innych. Gdy jechałem pod wiatr każdy podjazd wydawał się dużo trudniejszy, nawet na płaskim nie byłem w stanie jechać równo. W poprzednich latach przychodził moment, że wiatr przestał robić na mnie wrażenie i radziłem sobie dobrze w każdych warunkach, w tym roku jeszcze ten moment nie nadszedł. Mimo to starałem się jak mogłem aby utrzymać dobry poziom do końca treningu. Nie wszystko jednak wyszło jak trzeba, tą trasę miałem przejechać na 2 bidonach ale już po 54 kilometrach nie było wody wiec zatrzymałem się w sklepie. To już chyba ten czas, że bez postoju po wodę się nie obędzie nawet podczas krótkich treningów, zabieranie bardziej pojemnych bidonów tez nie zawsze rozwiąże sprawę. Po postoju jechałem już spokojniej, temperatura zrobiła się bardziej przyjemna ale nie zdecydowałem się na wydłużenie jazdy bo z planowanych 2 godzin zrobiło się 10 minut więcej. Po treningu nie byłem bardziej zmęczony niż przed, noga podawała całkiem fajnie to kolejny znak, ze wszystko idzie w dobrym kierunku i jest duża szansa na dobrą nogę jesienią tego roku.

Trening 57

Środa, 16 czerwca 2021 Kategoria 50-100, Cube '21, Samotnie, Szosa
Km: 63.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:25 km/h: 26.07
Pr. maks.: 65.00 Temperatura: 25.0°C HRmax: 159159 ( 81%) HRavg 134( 68%)
Kalorie: 1503kcal Podjazdy: 930m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Po raz kolejny wybrałem się na Przegibek z zamiarem powrotu przez Kobiernice. Jednak już po paru minutach żałowałem, w każdym możliwym miejscu stałem, sporo jechałem w korku i do Straconki jechałem dłużej niż podczas jazd regeneracyjnych. Dopiero od Przegibka mogłem trzymać dobre i równe tempo, podjazd poszedł mi słabo ale lepszy był zjazd, mimo wiatru w twarz cisnąłem cały czas równo starając się nie wychodzić z 2 strefy, Na końcu zjazdu wypadła mi lampka z uchwytu, w ostatniej chwili ją złapałem ale by włożyć spowrotem w uchwyt musiałem się zatrzymać. Będąc w Porąbce skręciłem na Bukowiec, dołożyłem jeden podjazd i zarazem zjazd. Znowu na zjeździe szło lepiej jak pod górę, nagle nie stałem się zjazdowcem tylko podjazdy po prostu mi w tym momencie nie wychodzą. Przez remonty w Kętach i Kozach postanowiłem wrócić główną drogą do Lipnika by zaliczyć jeszcze jeden szybki zjazd. Podjazdy męczyłem tak jak wcześniejsze, zjazdy wyglądały dobrze ale czegoś brakło, najbardziej tego, że nie mogłem puścić hamulców i pójść na całość tylko musiałem w kilku miejscach zwolnić z powodu samochodów. Ten zjazd pokonałem już na sucho, bez wody więc postój w sklepie był konieczny. Przejazd przez Bielsko znowu w korkach i utrudnieniach, powinienem sobie darować jazdę wokół lotniska ale tradycyjnie przejechałem jedną pętlę. Tempo był strasznie szarpane, w kilku miejscach robiło się naprawdę niebezpiecznie, nie codziennie komuś ucieka deskorolka spod nóg i jedzie wprost pod koła mojego roweru, gdybym nie depnął dostałaby się idealnie między przednie a tylne koło a tak uderzyła w tylne i skończyło się na strachu. Cały dzień był jakiś dziwny, nerwowy, bez ładu i składu, zadowolony mogę być jedynie z odcinka między Straconką a Lipnikiem, wtedy faktycznie wszystko składało się do kupy, ponad połowa czasu to jednak walka o przetrwanie na drodze. Czas chyba zmienić kierunek i popołudniami jeździć na Skoczów, Cieszyn, Goleszów a Przegibek zostawić sobie na weekendy lub dni kiedy treningi będą przed południem.

Miasto 20

Poniedziałek, 14 czerwca 2021 Kategoria Miasto
Km: 43.00 Km teren: 2.00 Czas: 01:51 km/h: 23.24
Pr. maks.: 50.00 Temperatura: 18.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: 1112kcal Podjazdy: 390m Sprzęt: Hercules Aktywność: Jazda na rowerze

Rozjazd 14

Poniedziałek, 14 czerwca 2021 Kategoria 0-50, blisko domu, Cube '21, Samotnie, Szosa
Km: 30.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:21 km/h: 22.22
Pr. maks.: 52.00 Temperatura: 20.0°C HRmax: 134134 ( 68%) HRavg 108( 55%)
Kalorie: 641kcal Podjazdy: 410m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Spokojny wyjazd na drugą stronę miasta, Wybrałem chyba najbardziej optymalną trasę przejazdu i stałem tylko na kilku skrzyżowaniach tracąc relatywnie mało czasu. Okazało się, że wyjechałem godzinę za wcześnie wiec odwiedziłem znajomego z którym nie widziałem się jakiś czas, w sumie planowałem być w domu na drugą połowę meczu ale okazało się, że nic nie straciłem bo nie było co oglądać. Wracając do domu zahaczyłem tradycyjnie o lotnisko, zrobiłem rundkę i wróciłem do domu już w całkiem przyjemnej temperaturze.

kategorie bloga

Moje rowery

TCR Advanced 2 2021 7779 km
Zimówka 9414 km
Litening C:62 Pro 18889 km
Triban 5 54529 km
Astra Chorus 2022 9586 km
Evo 2 7927 km
Hercules 13228 km
Ital Bike 9476 km
Trek 17743 km
Agree GTC SL 21960 km
Cross Peleton 44114 km
Scott 9850 km

szukaj

archiwum