Piotr92blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(13)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Samotnie

Dystans całkowity:168642.50 km (w terenie 3271.00 km; 1.94%)
Czas w ruchu:6299:29
Średnia prędkość:26.37 km/h
Maksymalna prędkość:750.00 km/h
Suma podjazdów:1926964 m
Maks. tętno maksymalne:205 (179 %)
Maks. tętno średnie:198 (101 %)
Suma kalorii:3577516 kcal
Liczba aktywności:2631
Średnio na aktywność:64.10 km i 2h 25m
Więcej statystyk

Trening 23

Czwartek, 22 marca 2018 Kategoria Trening 2018, Szosa, Samotnie, 50-100
Km: 51.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:05 km/h: 24.48
Pr. maks.: 57.00 Temperatura: 3.0°C HRmax: 183183 ( 93%) HRavg 143( 73%)
Kalorie: kcal Podjazdy: 600m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Ciężki dzień, byłem niewyspany i za mało zjadłem przed jazdą. Pogoda do jazdy dobra, słaby wiatr i słońce. Chciałem wyznaczyć swoje maksymalne moce na 5 sekund, minutę i 5 minut. Największą uwagę przywiązywałem do 5 minutowej jazdy, wiedziałem, że na krótkich odcinkach jestem słaby i nie pomyliłem się. Od początku miałem bardzo wysokie tętno, wypoczęty organizm i nowa bateria w opasce zrobiły swoje. Pierwszy zryw już po 10 minutach jazdy zaraz za rondem w Jaworzu. Brakło chyba twardszego przełożenia, chociaż wiele więcej bym nie wycisnął. Po kilku minutach spokojniejszej jazdy, na jednej z górek w Grodźcu zrobiłem minutowy wysiłek. Tutaj poszło trochę lepiej, chociaż też słabo. Na 5 minutowy odcinek musiałem pojechać do ustronia, może znalazł bym coś bliżej ale znalazłem ciekawy podjazd i chciałem go sprawdzić. Nie byłem pewny czy ten podjazd jest wystarczająco długi i jako alternatywę miałem w obwodzie jeszcze Równicę. Do podnóża tego podjazdu dojechałem bez mocniejszych akcentów, rozebrałem jedną warstwę ciuchów i ruszyłem. Podjazd miał zmienne nachylenie a im dalej tym gorszą nawierzchnię, pod koniec się wypłaszczyło i brakło około 100 metrów sztywniejszego odcinka. Skojarzyłem, że już kiedyś jechałem ten podjazd będąc na rozwidleniu, do szczytu zostało jeszcze około 200 metrów ale nie jechałem do końca i po ubraniu się zacząłem zjazd w dół. Był to pierwszy tak długi i tak mocno pojechany podjazd w tym roku, brakuje jeszcze do optymalnego poziomu, dodatkowe kilogramy też nie pomagają. Będzie nad czym pracować. Później dołożyłem kilka podjazdów, jeden pojechałem mocno a resztę bez specjalnego napięcia. Na koniec wydłużyłem sobie jazdę.





Trening 22

Czwartek, 15 marca 2018 Kategoria Trening 2018, Szosa, Samotnie, 50-100
Km: 61.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:13 km/h: 27.52
Pr. maks.: 50.00 Temperatura: 4.0°C HRmax: 165165 ( 84%) HRavg 133( 68%)
Kalorie: kcal Podjazdy: 300m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Pierwszy popołudniowy dłuższy wyjazd w tym roku. Ciężki dzień pod wieloma względami, przez co przyjemność z jazdy była znikoma. Na dzień dobry zapomniałem w domu kilku potrzebnych rzeczy, następnie dosyć spory ruch i szybka decyzja co do kierunku jazdy. Nie miałem żadnej koncepcji więc wybór padł na Goczałkowice. Nie był to zbyt rozsądny pomysł bo dobre 70 % trasy to była walka z wiatrem. Ostatnio udało się wyjść na remis a dzisiaj to wiatr wiódł prym. Na trasie kilka akcji które nie powinny się wydarzyć, pierwsza którą da się jakoś zrozumieć wydarzyła się na pierwszym podjeździe który chciałem pokonać równym tempem. Samochód w poprzek drogi i musiałem się zatrzymać, trwało to chwilę i kierowca przeprosił za utrudnienia. Później trochę nerwowo na skrzyżowaniach i gdy wyjechałem w bardziej odkryty teren to zorientowałem się, że mocno wieje. Po kilku kilometrach walki z wiatrem na moim kole pojawił się jakiś kolarz, próbowałem go zachęcić do jazdy po zmianach, bezskutecznie. Nie przypuszczałem jednak, że zrobi mi świństwo. Myśląc, że wychodzi na zmianę i będąc pewnym, że skrzyżowanie jest puste chciałem jechać za nim. Nagle pojawił się samochód, dobrze, że zmniejszyłem prędkość na tyle, że udało mi się zatrzymać. Kierowca też zachował się przytomnie i mimo, że to on miał pierwszeństwo i wcale nie musiał wyhamowywać do zera, zrobił to. Skończyło się na strachu, nie wiem czy to było przez przypadek czy umyślnie spowodowane ale mogło zakończyć się tragicznie bo to skrzyżowanie jest bardzo niebezpieczne. Nie miałem ochoty nawet tego " dupka " gonić, dla mnie nie jest on całkiem poważnym człowiekiem, nie chodzi tu o unikanie zmian, bo blisko połowa osób na wyścigach jedyne zmiany daje na linii mety i idąc tym tropem musiałbym tych wszystkich kolarzy przestać traktować jak godnych rywali. Nie wiem po co próbował odjechać, jak nawet nie umie zasygnalizować o swoim zamiarze, może nie umie jeździć w grupie ale zjechanie z głównej drogi powinno się sygnalizować i wyjeżdżając przed szereg powinno się o tym pamiętać. Kawałek dalej sięgając do kieszeni po jedzenie zorientowałem się, że zostało w domu. Trudno, czekała mnie jazda na samej wodzie. Taki mały test który przy tych warunkach nie należał do najłatwiejszych. Myśląc, że nic złego mnie już nie spotka, myliłem się, na ścieżce rowerowej w Goczałkowicach musiałem się znowu przymusowo zatrzymać, dowiedziałem się, że ta ścieżka służy także jako podjazd do parkowania samochodów przed wjazdem na teren posesji, wjechać można a o zatrzymywaniu się nie słyszałem, chyba jakiś nowy przepis o którym jeszcze nikt nic nie wie. Nie chciałem się kłócić i dalej pojechałem drogą, widząc radiowóz i słysząc za sobą klaksony przy najbliższej okazji wróciłem na ścieżkę, nie na długo bo przy następnej bocznej uliczce znowu jakiś typ mnie strąbił, że niby nie ustąpiłem mu pierwszeństwa przejazdu którego nie miał. Przyjemność z jazdy spadła już do minimum. Dalsza droga już bez większych przygód, zaczynało mi się robić trochę zimno. Ponad 10 kilometrowy odcinek z wiatrem poszedł mi bardzo słabo. To był mały przerywnik bo dalej to momentami boczny a przez znaczną część pod wiatr. Pod koniec dodatkowo doszły podjazdy, w tym jeden długi ponad 5 minutowy, jak na samopoczucie to poszedł nieźle. Końcówkę trasy też utrudniłem nieco i pagórki w połączeniu z wiatrem dały niezły wycisk. Mógłbym tą trasę przejechać szybciej, mocniej ale nie było źle. Cały trening można spokojnie nazwać lekcją przetrwania, przygody, wiatr, brak jedzenia i zbyt lekki ubiór. Na kolejny wyjazd będę musiał poczekać do następnego tygodnia. Mam nadzieję, że ten weekendowy atak zimy będzie krótki a zarazem ostatni i później już pogoda pozwoli jeździć normalnie. Zwłaszcza, że etap budowania bazy mam już praktycznie za sobą i czas na intensywniejsze treningi.


Miasto 5

Czwartek, 15 marca 2018 Kategoria 50-100, blisko domu, Samotnie
Km: 77.00 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: 1530kcal Podjazdy: 350m Sprzęt: Zimówka Aktywność: Jazda na rowerze

Trening 21

Wtorek, 13 marca 2018 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, Trening 2018
Km: 170.00 Km teren: 0.00 Czas: 06:02 km/h: 28.18
Pr. maks.: 58.00 Temperatura: 12.0°C HRmax: 168168 ( 86%) HRavg 139( 71%)
Kalorie: kcal Podjazdy: 930m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Zdecydowanie najlepszy trening w tym roku, trasa wymyślona na szybko, bardzo ciekawa. Miałem do wykorzystania zaległy dzień urlopu i korzystając z dosyć dobrej pogody postanowiłem przeznaczyć go na dłuższą jazdę. Wyjechałem o 8:30 na około 5 i pół godziny jazdy, trening mógł być zarówno skrócony jak i wydłużony. Na trasie rządził wiatr i to z nim musiałem się dzisiaj zmierzyć. Kierunek obrałem taki by wracając wiatr nie przeszkadzał, wiązało się to z ciągłą walką z żywiołem przez ponad 60 kilometrów. Trasę wgrałem do licznika i nie zwróciłem większej uwagi na drogi jakimi mam jechać. Początek był pagórkowaty i złapanie jakiegoś rytmu było trudne, kilka podjazdów poszło nieźle a na zjazdach nie mogłem się zbytnio rozpędzić, skupiłem się na kadencji przy podjazdach i wyglądało to obiecująco. Pierwszy postój za Marklowicami, krótki na wyjęcie kanapki i dalsza jazda. Pierwsza przygoda to zamknięty most w Detmarowicach i musiałem szukać objazdu, wkopałem się nieco bo pojechałem drogą która na mapie wyglądała na lepszą i okazała się terenowa. Było tego około 300 metrów i znalazłem się na właściwej drodze. Ufając nawigacji musiałem przejechać przez Bohumin, całe miasto pokonałem ścieżkami rowerowymi. Chałupki minąłem szybko i drogą znaną z zeszłorocznej wyprawy na Pradziada znowu wjechałem do Czech. Po kilku kilometrach skręciłem w prawo na Hat i mogłem na chwilę odpocząć od wiatru. Fajna droga, kilka hopek i w końcu długi zjazd. Po wjeździe do Polski bardzo niebezpieczna sytuacja, pomyliłem się i zasygnalizowałem skręt w prawo, kierowca jadący z lewej strony ruszył, ja pojechałem prosto i ledwo zdążyłem przejechać, mogłem tam skręcić bo ta droga też prowadziła do Krzyżanowic. Skończyło się na strachu. Nagrodą za dotychczasowe siłowanie z wiatrem był zjazd do Krzyżanowic. Prawie 50 km/h na liczniku bez wysiłku. Trochę się zagapiłem i omyłkowo skręciłem w prawo, licznik dał sygnał, że źle jadę, nawrót wcale nie był taki łatwy, sporo pojazdów było na drodze i trochę trwało zanim ruszyłem we właściwym kierunku. W bidonach zrobiło już się pusto, miałem jedną butelkę wody w kieszeni i po skręcie na drogę wzdłuż Odry zatrzymałem się. Jeden bidon był pełny i zacząłem już myśleć o jakiejś wizycie w sklepie. Przez kilka kilometrów jechałem z bocznym wiatrem, były krótkie odcinki gdzie bardziej pomagał, ale też takie gdzie hamował. Cały czas jechałem za nawigacją i jakoś mnie prowadziło bocznymi dróżkami. W Olzie stanąłem w sklepie po wodę i trochę jedzenia. Dalej jechałem bokami, praktycznie bez aut. Pojawił się trudniejszy podjazd i chcąc zrzucić na najmniejszą tarczę, spadł łańcuch, chcąc, czy nie, musiałem się zatrzymać. Byłem trochę zdziwiony, bardzo ciekawe tereny odwiedziłem, nigdy tam nie byłem, w sumie jest to trochę daleko od miejsca mojego zamieszkania. Dobre się skończyło i musiałem wrócić na główną drogę, pojawił się nawet znak zakazu dla rowerów, nie wiem czemu, w pobliżu była autostrada a wjeżdżało się na nią przez rondo. Jechałem dosyć szybko i po przejechaniu ronda kierowałem się już na Godów, drogą wzdłuż granicy dojechałem aż do Jastrzębia. Przed wjazdem do miasta spotkałem jakiegoś kolarza i wspólnie dojechaliśmy do Bzia. Obrałem kierunek Strumień, na otwartych terenach z wiatrem w plecy mogłem się konkretnie rozpędzić. Po przejechaniu przez Wiślankę podjąłem decyzję o wydłużeniu jazdy. Czułem się bardzo dobrze i miałem dobry zapas czasowy w odniesieniu do tego co planowałem. Odcinek wzdłuż jeziora był szybki, pomimo wiatru który był bardziej boczny niż pomagający. Widząc mały zator na drodze w kierunku Goczałkowic pojechałem prosto i boczną drogą dojechałem do właściwej trasy. Kawałek walczyłem z wiatrem i miałem wrażenie, że wiał mocniej niż wcześniej. Odcinek do zapory tradycyjnie pokonałem ścieżką rowerową. Na zaporze nawet mało ludzi i szybko przejechałem, zrobiło się chłodniej, strasznie zimny wiatr szalał nad zbiornikiem, może to przez resztki lodu zalegające na powierzchni wody. Dalej jakby trochę cieplej, szacując w głowie czas jaki mi pozostał by dojechać do domu, stwierdziłem, że chcąc zaliczyć 6 godzinną jazdę muszę jeszcze coś dołożyć. Skręciłem na Bronów i tam wiatr wiał chyba jeszcze silniej. Jazda powyżej 25 km/h była raczej niemożliwa. Znalazłem ciekawą drogę i postanowiłem ją sprawdzić. Oczywiście się pomyliłem i skręciłem za wcześnie. Po trafieniu na właściwy szlak stwierdziłem, że nawierzchnia jest znośna i dojechałem tą drogą do Międzyrzecza. Następnie boczną drogą z podjazdem do Mazańcowic, znowu na początku podjazdu problemy z łańcuchem. Jakoś się tak złożyło, że od tego momentu do domu było cały czas pod wiatr. Jakby było mało przygód to na wjeździe do miasta gigantyczny korek, jakoś go minąłem i boczną, częściowo terenową drogą wydostałem się z zakorkowanej okolicy. Ostatni kilometr już na zupełnym luzie. Super jazda i dyspozycja, żadnego kryzysu i przy umiejętnym zaplanowaniu czasowym i żywieniowym, 7 czy 8 godzinna jazda nie byłaby problemem. Patrząc na prognozy na najbliższe dni to ten trening to był super pomysł. Nawet przy braku pogody na jazdę i konieczności skorzystania z trenażera, zrobienie objętości podobnej do zeszłotygodniowej nie będzie dużym problemem. Dopóki pogoda jest dobra to jest nadzieja, że niekorzystne prognozy się nie sprawdzą. 


Trening 20

Niedziela, 11 marca 2018 Kategoria w grupie, Trening 2018, Szosa, Samotnie, 50-100
Km: 98.00 Km teren: 0.00 Czas: 03:23 km/h: 28.97
Pr. maks.: 57.00 Temperatura: 14.0°C HRmax: 166166 ( 85%) HRavg 134( 68%)
Kalorie: kcal Podjazdy: 450m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Mogłem wyjechać dopiero po 10 i nie miałem specjalnego planu na trasę. Zapowiadali całkiem wiosenną temperaturę, jednak wolałem ubrać się cieplej niż wskazywał termometr. Zamontowałem miernik mocy, z jednym czujnikiem niby kalibracja udana a wartości jakieś niskie. Chodziło mi o kadencję, moc miała drugorzędne znaczenie. Spodziewałem się większego ruchu pieszych i rowerzystów w często obleganych miejscach, z tego powodu też minąłem zaporę w Goczałkowicach. Za Czechowicami minąłem grupkę kolarzy ze Skoczowa. Na deptaku w Centrum Goczałkowic nie było wcale lepiej i musiałem bardzo uważać. Po przejechaniu dwupasmówki było już lepiej. Jechałem przed siebie i za Miedźną minąłem sporą około 20 osobową grupę kolarzy z Tychów, jechali dosyć szybko i nawet nie myślałem by do nich dołączyć. Kawałek dalej spotkałem dwóch Andrzejów i zawróciłem. Tempo jakim jechaliśmy było zbliżone do mojego i czas szybko leciał. Po 15 kilometrach wspólnej jazdy odłączyłem się i pojechałem na Wolę. Znowu przypomniałem sobie kilka dawno nie odwiedzanych dróg i obrałem kierunek Wilamowice. Drugi raz spotkałem kolarzy z Tychów, tym razem jechali jeszcze szybciej i już dosyć mocno podzieleni. Za Wilamowicami już czuć było wiaterek a na termometrze prawie 18 stopni. Było mi za ciepło i nie rozbierałem się, bo ta pogoda jest zdradliwa. Pomimo zwracania większej uwagi na jedzenie i picie znowu po 3 godzinach miałem podwyższone tętno.
Po tych dwóch dniach jazdy na szosie, stwierdzam, że jest nieco lepiej niż rok temu. Nie wiem jak na podjazdach i ile w tym jest zasługi dodatkowych 2 kilogramów, przekonam się już za 2-3 tygodnie. Wyszedł bardzo dobry tydzień treningowy, jeszcze jeden podobny i będę mógł zmniejszyć objętość podnosząc intensywność treningów.







Trening 19

Sobota, 10 marca 2018 Kategoria Trening 2018, Szosa, Samotnie, 100-200
Km: 112.00 Km teren: 0.00 Czas: 03:50 km/h: 29.22
Pr. maks.: 51.00 Temperatura: 9.0°C HRmax: 168168 ( 85%) HRavg 136( 69%)
Kalorie: kcal Podjazdy: 590m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Pierwsza jazda na szosie od ponad 2 miesięcy, całkiem inna jazda niż na ciężkiej zimówce. Największą różnicę robią koła. Nie byłem całkiem pewny pogody i nie przełożyłem pomiaru mocy. Wyjechałem dosyć późno bo dopiero o 10 i planowałem około 3 i pół godziny jazdy. Wiał słaby wiatr więc kierunek dla mnie był bez znaczenia. Nie miałem informacji o kadencji, ale starałem się jechać miękko, największej tarczy użyłem zaledwie kilka razy. Jechało się bardzo dobrze, z czasem okazało się, że wiatr jest nieco silniejszy i później był to niewielki problem z którym jakoś sobie poradziłem. Cały czas jechałem równym tempem, bez zbędnych przyśpieszeń, kilka spowolnień było, m.in. w Żorach, Pszczynie czy Brzeszczach. Z Pszczyny miałem jechać prosto na Brzeszcze, pojechałem jednak w nieco innym kierunku i nadłożyłem trochę dystansu. Zbadałem fajną drogę którą dojechałem prawie do Brzeszcz i jest to ciekawy skrót. Brzeszcze też minąłem znaną już trasą rowerową i później przez ostatnio często odwiedzane rejony Kaniowa do Bestwiny. Pary starczyło na 3 godziny, chyba niezbyt dobrze dawkowałem jedzenie i picie. Nie był to jakiś duży kryzys ale tętno było dużo wyższe niż wcześniej. Inną przyczyną może być fakt, że jeszcze nie jestem gotowy na dłuższe jazdy. Na koniec zafundowałem sobie dwa podjazdy które pokonałem w dobrym tempie. Na koniec zrobiło się trochę za ciepło.

Trening 18

Czwartek, 8 marca 2018 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, Trening 2018
Km: 63.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:29 km/h: 25.37
Pr. maks.: 49.00 Temperatura: 6.0°C HRmax: 164164 ( 84%) HRavg 129( 66%)
Kalorie: kcal Podjazdy: 510m Sprzęt: Zimówka Aktywność: Jazda na rowerze
Ciężki dzień, nie mogłem się skupić na jeździe i myśli krążyły zupełnie gdzie indziej. Nie sprawdziłem dokładnie roweru przed jazdą i miałem przez to później problem. Początek był obiecujący, równa jazda pod wiatr do momentu gdy zauważyłem problem z tylnym błotnikiem, mocowanie popuściło a takiego klucza nie wożę ze sobą, dokręciłem ile mogłem ręcznie i wystarczyło na kilka kilometrów. Gdy sytuacja uległa powtórzeniu zdecydowałem się na powrót do domu. Po drodze mocowanie całkiem puściło i bałem się, że będzie haczyć o koło. Znalazłem w kieszeni plastikową opaskę zaciskową i prowizorycznie przymocowałem błotnik, nie było to zbyt trwałe. Jak już jechałem w stronę domu to nie chciało mi się zawracać i pojechałem w kierunku Rudzicy a następnie Pierśćca. Pokrążyłem po bocznych dróżkach, przez około 10 kilometrów nie spotkałem żadnego samochodu. Drogi częściowo mokre i brudne, jednak na tym rowerze to nie ma znaczenia. Później przyjemna jazda z wiatrem, można było trochę odpocząć, zrobiłem jeden odcinek testowy, nie chodziło o moc, prędkość czy tętno, skupiłem się na trzymaniu kadencji około 95 i na odcinku 11 minutowym udało się osiągnąć zamierzony cel. Miałem w planie jeszcze pojechać podjazd z zamierzoną kadencją, w najgorszym możliwym momencie błotnik o sobie przypomniał i musiałem drugi raz użyć opaski zaciskowej. Ostatni odcinek to walka z wiatrem i lekkim nachyleniem i ponad 10 minut luźnej jazdy do domu. Miernik mocy znowu nie działał jak trzeba, nie chciało mi się z nim bawić, dokładnego pomiaru będę potrzebował później przy konkretnych ćwiczeniach. Solidnie przepracowane trzy dni, treningi nie były zbyt mocne ale dobra podstawa pomoże zbudować lepszą i trwalszą formę. W weekend jak będzie sucho to wyciągam szosówkę.


Trening 15

Niedziela, 4 marca 2018 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, Trening 2018
Km: 78.00 Km teren: 0.00 Czas: 03:04 km/h: 25.43
Pr. maks.: 48.00 Temperatura: °C HRmax: 169169 ( 86%) HRavg 141( 72%)
Kalorie: kcal Podjazdy: 360m Sprzęt: Zimówka Aktywność: Jazda na rowerze
Wreszcie jakaś jazda na powietrzu, czy było świeże to nie wiem bo jechałem w kominiarce. Wyjechałem o 10 i -8 stopni a później stopniowo coraz cieplej. Nie wiedziałem czego się spodziewać, w okolicy drogi oblodzone, a dalej mogły być mokre i dlatego wybrałem najgorsze ciuchy jakie mam i ubrałem się nawet za ciepło. Na początek miałem 200 metrowy spacer, nie dało się po tym lodzie jechać i później już dużo lepiej, sucho. Drogowcy nie szczędzili soli i sporo dróg białych, dziur też przybyło i nie żałowałem, że szosa została w domu. Nie zamontowałem pomiaru mocy i jazda była " bez cyferek ". Ruch niewielki i bez problemu przez całe Bielsko, podjazd poszedł nieźle. Za miastem już wiatr był odczuwalny i nieco więcej samochodów. Temperatura powoli rosła, za Kaniowem krótki postój by wyjąć coś do jedzenia. Do Brzeszcz walczyłem z wiatrem by do Pszczyny korzystać z podmuchów w plecy. Po drodze suport zaczął coraz bardziej hałasować, na skrzyżowaniu sprawdziłem i zauważyłem lekki luz. Kolejna rzecz do wymiany w tym rowerze. Miałem jechać już prosto do domu, zrobiło się na tyle ciepło, że jazda była bardzo przyjemna i zrobiłem dodatkową pętelkę w Pszczynie. Fajna droga bez samochodów z dobrym asfaltem skończyła się na głównej i w sumie ponad 6 kilometrów dodatkowej jazdy wyszło. Za rondem spora grupa kolarzy, chyba wszyscy na szosach, jechali w przeciwną stronę, pewnie i tak bym się z nimi nie utrzymał i pojechałem na Goczałkowice. Ścieżka też sucha i bez żwiru. Nie potrzebnie władowałem się na wał przy zaporze w Goczałkowicach, ludzi jak mrówek i mały problem z przejazdem. Kolejny odcinek z bocznym wiatrem nie należał do najprzyjemniejszych. Wydłużyłem lekko jazdę skręcając na Mazańcowice. Zaliczyłem dobrym jak na ten okres tempem, dawno nie pokonywany podjazd i znaną drogą do Bielska. Siły cały czas były, nie miałem zamiaru wydłużać bardziej jazdy i skończyłem po 3 godzinach. Pogoda coraz lepsza, forma idzie ku lepszemu i kolejny dobry tydzień zaliczony. Następny będzie mam nadzieję podobny, trzy jazdy przed weekendem i dwa długie treningi w weekend. Trenażer chyba się już nie przyda.


Miasto 4

Środa, 28 lutego 2018 Kategoria 50-100, blisko domu, Samotnie, Zima
Km: 71.00 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: 1410kcal Podjazdy: 300m Aktywność: Jazda na rowerze

Trening 14

Środa, 21 lutego 2018 Kategoria Samotnie, Szosa, Trening 2018, Zima
Km: 64.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:41 km/h: 23.85
Pr. maks.: 47.00 Temperatura: -4.0°C HRmax: 159159 ( 81%) HRavg 130( 66%)
Kalorie: 1886kcal Podjazdy: 440m Sprzęt: Zimówka Aktywność: Jazda na rowerze
Pogoda gorsza niż dzień wcześniej. Brak słońca, drobne opady śniegu i wiatr. Nie zdecydowałem się na jedną dłuższą pętlę i pojechałem na rundy w okolicy Bronowa. Tam wiatr nie był tak odczuwalny i całkiem dobrze szła jazda. Było ciężko jak to zwykle u mnie bywa w takich warunkach, jestem takim typem człowieka, że im jest cieplej tym dla mnie lepiej. Po 4 rundach spokojniejszym tempem pojechałem do domu zaliczając jeszcze jeden podjazd. Kolejny dobry trening, kiedyś w takich warunkach nie ruszałbym się z domu i sam wyjazd to już sukces. Szwankował za to pomiar mocy. Przy w miarę równej jeździe pokazywał, że ponad 70% mocy jest z lewej nogi. Przekłamało to pomiar i moc wyszła za wysoka.



kategorie bloga

Moje rowery

TCR Advanced 2 2021 10148 km
Zimówka 9414 km
Litening C:62 Pro 18889 km
Triban 5 54529 km
Astra Chorus 2022 12644 km
Evo 2 8629 km
Hercules 13228 km
Ital Bike 9476 km
Trek 17743 km
Agree GTC SL 21960 km
Cross Peleton 44114 km
Scott 9850 km

szukaj

archiwum