Po prawie tygodniu bez jeżdżenia zrobiłem krótką przejażdżkę. W sumie jechałem spokojnie z dwoma wyjątkami gdzie trochę przyśpieszyłem na podjazdach. Wnioski z Road Trophy już wyciągnięte, mam nadzieję, że w przyszłości tych samych błędów już nie popełnię. Po weekendzie zaczynam znowu trenować, kolejne cele to starty w GMJ, XI Rajdzie na Równicę i Rajczy Tour.
Ostatni etap, na początku miałem trochę pecha i niestety wynik był dużo gorszy niż się spodziewałem, ale na zjazdach i na płaskim samotnie to w moim przypadku jest 100% porażka w gonieniu i uciekaniu. Po kilku kraksach na początku etapu, pierwszy podjazd zaczynałem z ogona i niewiele udało się nadrobić, kolejny podjazd to niestety wleczenie się, wszyscy jechali tam kilka km/h i nie pozwalali się wyprzedzić i znowu starciłem, kolejny zjazd to dokręcanie na maksa a grupa i tak odjechała, ma podjazdach zyskiwałem na zjazdach traciłem, przed Jaworzynką prawie dogoniłem dużą grupę zawodników których mogłem ograć pod górę, na zjeździe mi odjechali i po gonitwie do granicy odpuściłem i spokojnie dojechałem samotnie do mety, wyprzedzając kilka osób. W tym roku etapówka dla mnnie bardzo nieudana, wszyscy robili ze mną co chciel, nawet czasowcy i sprinterzy, czyli biorąc pod uwagę cały sezon, moje wyniki na górskich maratonach wysnuwa się wniosek, że jestem tylko turystą a nie kolarzem amatorem, amatorzy to wygrywają wyścigi. Starta do lidera to aż 1h i 40 min na 260km, czyli sporo.