Trzeci etap, ustawiłem się z tyłu i na początku jeszcze traciłem, pierwszy podjazd bardzo nerwowo i niestety nogi odmówiły posłuszeństwa, na zjeździe ktoś mi wjeźdża do koła, już wiem kto, spadł mi łańcuch i wypadł bidon, bidon znalazłem a łańcuch nałożyłem i jechałem dalej, starty już spore a na zjazdach się powiększały, do granicy nikogo nie dogoniłem, dopiero jazda na kole jednego z faworytów Road Trophy Damiana Głowni który złapał kapcia i gonił czołówkę, pomogła mi dojechać do kogoś, okazuje się,że był to Rafał z RMT, na bufet wjechaliśmy razem a potem każdy już swoim tempem, większość trasy pokonałem samotnie, w Kamesznicy jak zaczęło padać to zatrzymałem się na dwie minuty na przystanku autobusowym, Koczy Zamek wszedł mocno w nogi, tam wyprzedziłem kilka osób, kolejna runda podobnie, dłuższy postój na bufecie i potem samotnie do mety, dopiero pod Koczy Zamek wyprzedzłem kilka osób i nie zmęczony wjechałem na metę.
Kolejna etapówka Road Trophy. W tym roku format jest nieco zmieniony, czasówka na start i trzy krótsze niż zwykle etapy. Fizycznie przygotowany byłem dobrze, niestety psychicznie było znacznie gorzej, dodatkowo nie byłem do końca wypoczęty na starcie. Po rozgrzewce ustawiłem się na starcie, byłem bojowo nastawiony. Początek pojechałem spokojnie i po 800m już zostałem wyprzedzony przez zawodnika startującego 30 sekund po mnie. Potem przyśpieszyłem i wyprzedziłem kilka osob, na metę wjechałem po 11min i 11 s co dało dobre 34 miejsce w OPEN i 5 w kategorii H. Wyprzedziłem wiele dobrych zawodników co trochę dodało mi otuchy przed kolejnymi etapami. Po wjechaniu wszystkich na metę zjechałem do miejsca startu w lekkim deszczu. To był jedyny etap z ktorego jestem zadowolony, potem było już znacznie gorzej.
Po udanej czasówce, miałem prawo startować z drugiego sektora, ustawiłem się zaraz za pierwszym sektorem z dobrą pozycją startową, początek był lekko pod górę i czołówka jechała mocno, starałem się utrzymać z przodu, udawało się to przez około 1km, potem juz ludzie się rozpychali i w końcu czołówka odjechała, początkowo próbowałem gonić, tracąc sporo sił, na zjeździe z Jaworzynki odstałem od reszty, potem małe zamieszanie, kilka osób leży, parę kapci i zrzuconych łańcuchów, pożyczam pompkę i dwie dętki i jadę dalej, w międzyczasie wyprzedziło mnie sporo osób w tym wszyscy rywale z kategorii, na podjeździe pod Zapasieki sporo podgoniłem, jak tylko zaczął się zjazd to kręcąc z dużą kadencją i tak zostałem z tyłu, niestety zjazdy to w dalszym ciągu moja pięta achillesowa, kolejne rundy przejechałem w dobrym tempie, stopniowo trochę nadrabiając, gdyby nie zjazdy to czas byłby o około 10-12min lepszy a to dałoby mi dobry wynik. Ostatecznie to był najlepszy etap ze startu wspólnego na tym wyścigu w moim wykonaniu.
Krótki, spokojny rozjazd po ostatnich treningach. Jechało się bardzo przyjemnie, nie musiałem się niczym przejmować, kadencją, prędkością, tętnem, powtórzeniami, czasem, itp. Forma jest dobra, może nie tak dobra jak w czerwcu ale jestem dobrej myśli. Jutro serwis rowerka, we wtorek jeszcze jedna przejażdżka i potem od czwartku w górach.
Standardowa pętelka przez Salmopol i Zameczek. Początkowo jechało sie ciężko, w Szczyrku się rozkręciłem i na Salmopol wjechałem w dobrym tempie co dało najlepszy czas od 2011roku, 13min i 55s. Zjazd bardzo wolny i postój przed podjazdem na Zameczek, ten podjazd wjechałem siłowo w 9min i 2s. Potem już zjazd, nieco szybszy niż z Salmopolu i ze zmiennym wiatrem do Bielska. Jutro jakiś spokojny rozjazd i potem odpoczynek przed nastepnym weekendem.
Pogoda dzisiaj bardzo niepewna, bałem się, że nie uda mi sie przejechać zaplanowanej trasy. Wyjechałem z domu o 7:15. Początkowo jechało się ciężko, potem się rozkręciłem, do Wisły dojechałem spokojnym równym temem kręcąc z wysoką kadencją. W Wiśle zaczęło dosyć mocno padać, popatrzyłem na niebo i nad Istebną było jasno, więc pojechałem dalej, za rondem zaczęło padać a po 2km już było sucho, jechałem równym tempem, podjazd zacząłem twado jadąc siłowo, po pierwszym łuku zmieniłem przełożenie i jechałem z wysoką kadencją do ostatniego zakrętu a potem znowu siłowo. Zjazd spokojnie i skręciłem w doline Zaolzianki, ruch tam dzisiaj spory, dojechałem do nieczynnego schroniska Zaolzianka i na chwilę się zatrzymałem. Po chwili ruszyłem w kierunku Pietraszonki, cały czas w górę z lekkimi wypłaszczeniami i dwoma zjazdami. Ogólnie podjazd fajny, jedynie trochę żwirku i poprzeczne rowki odprowadzające wodę trochę mogą przeszkadzać. Później zjechałem przez Dolinę Czarnej Wisełki do Nowej Osady i w prawo na Salmopol. Dokazd spokojny a potem już róźnie, początkowo z wysoką kadencją, ostatnie dwa kilometry już siłowo, trochę energii brakowało, banan pomógł i jechało się lepiej. Zjazd przez Szczyrk po mokrym asfalcie też spokojny, od Buczkowic do Bielska już na luzie, w Bielsku nawet przejechałem 5km ścieżką rowerową i bez napinki dojechałem do domu. Forma jest ok, trezba będzie jeszcze lekko popracować nad regeneracją i odpocząć i powinno być dobrze, ale co ma być to bedzie.
Niestety nie udało mi się pojechać do Katowic. Szkoda, czasu niestety brak. Wieczorem zrobiłem krótki trening, popracowałem dzisiaj nad kadencją i fajnie się tak równo jechało, forma jest dobra. Jeszcze parę treningów i etapówka. Jutro rano jadę do Istebnej.
Planowałem dzisiaj przejechać trasę czasówki na Road Trophy. Z powodu niesprzyjającej aury, niskiej temperatury i chmur zmieniłem plan i kręciłem się w najbliższej okolicy. Postanowiłem pojeździć na rundach, wymyśliłem rundę długości 3,3km z podjazdem i zjazdem. Na zjeździe pełno żwiru i mokro, więc odpuścilem wszystkie zjazdy. Po pięciu rundach zrobiłem jeszcze kilka powtórzeń na ul. Południowej, krótki 300 metrowy podjazd z nachyleniem 7%. Później wjechałem jeszcze Doliną Wapienicy do końca asfaltu i wróciłem do domu. Nazbierało się ponad 900 metrów w pionie. Jutro wybieram się pokibicować kolarzom do Katowic a później być może zaliczę jeszcze IC. Czasówkę RT przejadę w czwartek.