Piotr92blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(13)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Szosa

Dystans całkowity:176758.50 km (w terenie 619.00 km; 0.35%)
Czas w ruchu:6527:23
Średnia prędkość:26.84 km/h
Maksymalna prędkość:750.00 km/h
Suma podjazdów:1954597 m
Maks. tętno maksymalne:205 (179 %)
Maks. tętno średnie:198 (101 %)
Suma kalorii:3659879 kcal
Liczba aktywności:2604
Średnio na aktywność:67.88 km i 2h 31m
Więcej statystyk

Trening 61

Środa, 23 czerwca 2021 Kategoria 50-100, blisko domu, Cube '21, Samotnie, Szosa, Trening 2021
Km: 51.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:58 km/h: 25.93
Pr. maks.: 57.00 Temperatura: 18.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: 1339kcal Podjazdy: 1040m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Pierwszy zaplanowany trening po przerwie, nie ukrywam, że bałem się go bardzo biorąc pod uwagę fakt, że ostatnio miernik mocy nie działa jak należy i podaje chyba niższe wartości co potwierdziło kilka wyjazdów z rzędu. Już na starcie skorygowałem swoje FTP obniżając je o 10 Wat co wydawało mi się słusznym i dosyć dokładnym zabiegiem. Ten trening właśnie oparty był na powtórzeniach FTP z krótką wstawką wyższej mocy i niższej kadencji. Oczywiście nie byłbym sobą gdybym nie popełnił kilku głupich błędów, pierwszym z nich było zbyt luźne podejście do rozgrzewki która ostatecznie była zbyt lekka. Jednym z powodów był znowu szwankujący miernik mocy, przez to pierwszy podjazd na papierze był za mocny a w rzeczywistości poszedł słabiej niż dwa kolejne. Miałem wyraźny problem z przejściem z wyższej kadencji na niższą, nie wstawałem z siodełka, wówczas byłoby łatwej. Po raz kolejny przekonałem się, że jakaś rozbieżność mocy występuje bo przy podobnej jeździe czasy jakie miałem były gorsze i analogicznie teraz potrzebowałem prawie 20 Wat mniej aby uzyskać wynik. Jakoś to po mnie spłynęło, zrobiłem swoje podczas 3 podjazdów. Warunki były trudne więc obrałem kierunek dom. Zjazdy tego dnia sobie podarowałem, na ten moment nie jestem w stanie skupić się jednocześnie na zjazdach i podjazdach. Najważniejsze, że po tym treningu czułem się nieźle bo ostatnie intensywne treningi były bardziej odczuwalne dla organizmu i znacznie dłużej się regenerowałem.

Rozjazd 15

Poniedziałek, 21 czerwca 2021 Kategoria blisko domu, Cube '21, Samotnie, Szosa
Km: 26.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:00 km/h: 26.00
Pr. maks.: 57.00 Temperatura: 28.0°C HRmax: 138138 ( 70%) HRavg 115( 58%)
Kalorie: 536kcal Podjazdy: 190m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Pierwszy po weekendowy wyjazd to tradycyjna ostatnio jazda regeneracyjna, okoliczności sprawiły, że kręciłem wyłącznie po ścieżce rowerowej wzdłuż lotniska. Noga kręciła całkiem nieźle, tętno było nieco wyższe niż zazwyczaj ale to jedyna rzecz do której można mieć zastrzeżenia, na zjazdach sobie nie poszalałem ale nie zawsze się da. Powoli przyzwyczajam się do wysokich temperatur, kiedyś dobrze mi się jeździło w upałach i nie mam nic przeciwko aby znowu tak było. Oczywiście muszę pilnować aby regularnie się nawadniać bo bez tego nawet najlepiej znoszący upał człowiek po jakimś czasie wymięknie. Ostatnio kręcę wyłącznie na lepszym sprzęcie, rezerwowy rower udostępniłem znajomemu który przyjechał na jakiś czas do Bielska i nie ma na czym jeździć bo na stałe mieszka za granicą i nie przywiózł ze sobą roweru. On jest zadowolony a ja nie mam wyboru i muszę korzystać z najlepszego roweru z różnym zestawem kół.

Trening 60

Niedziela, 20 czerwca 2021 Kategoria 100-200, Cube '21, Samotnie, Szosa, Trening 2021, w grupie
Km: 128.00 Km teren: 0.00 Czas: 04:54 km/h: 26.12
Pr. maks.: 67.00 Temperatura: 27.0°C HRmax: 184184 ( 94%) HRavg 138( 70%)
Kalorie: 2977kcal Podjazdy: 2070m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Czekałem cierpliwie na ten dzień w którym mój organizm będzie na tyle mocny, że będę mógł wrócić do bardziej intensywnej jazdy. W zasadzie już tydzień temu mógłbym spróbować mocniejszej jazdy ale wolałem dać sobie jeszcze kilka dni niż za szybko zacząć i przedobrzyć. Po raz pierwszy w tym roku miałem okazję wjechać do Czech i również ją wykorzystałem, kolejna rzecz która zdarzyła się pierwszy raz w tym roku to wspólna jazda z Jas-Kółkami. Sporo rzeczy złożyło się do kupy i nawet jak bardzo nie chciało mi się wcześnie wstawać miałem odpowiednią motywację. Wyjechałem z domu kilka minut później niż zakładałem ale warunki wietrzne były sprzyjające i już w Skoczowie byłem o założonej wcześniej godzinie. Ruch na drogach zerowy więc mogłem cieszyć się jazdą, pierwsze podjazdy na trasie pojechałem spokojnie ale na jednym przed Cieszynem postanowiłem przepalić nieco nogę, coś było nie tak, jechałem bardzo mocno, bardzo szybko pokonałem podjazd ale nie byłem w stanie generować więcej niż 320 Wat a zwykle takie hopki wchodziły w okolicy 400 Wat a wcale szybciej ich nie pokonywałem, będę musiał rozwikłać ten problem w wolniej chwili ale chyba jest coś nie tak z miernikiem. W Cieszynie nieco się zagapiłem i niepotrzebnie wjechałem na chodnik z którego później nie umiałem zjechać. Miałem spory zapas czasowy i zamiast czekać w bliżej nieokreślonym miejscu wyjechałem naprzeciw Jas-Kółkom, akurat gdy postanowiłem się zatrzymać za potrzebą i miałem ruszać dalej nadjechali z przeciwka więc podpiąłem się pod peletonik. W stronę gór dojechaliśmy drogami z których większości nie znałem, były ciekawe podjazdy ale i miejsca gdzie panował przyjemny chłodek w tym skwarze jaki w międzyczasie się zrobił. Tempo nie było równe, zwłaszcza na podjazdach grupka się rozrywała, ale jakiś ataków nie zaobserwowałem. Głównym daniem dnia miała być Godula, planowałem zaliczyć jeszcze dwa inne podjazdy ale tak naprawdę wszystko uzależniałem od tego jaki pójdzie mi ten pierwszy. Przed Godulą na szybko jeszcze skalibrowałem miernik i ruszyłem kilka sekund za innymi. Byłem ciekawy jak wypadnę po miesiącu bez intensywnych treningów na tle osób które regularnie trenowały. Gdzieś tam na horyzoncie widziałem swój najlepszy czas sprzed 2 lat gdy odkrywałem ten podjazd i chciałem do niego nawiązać lub możliwie jak najmniej stracić. Ruszyłem dosyć mocno ale nie było tego widać w Watach, ciąłem równo pierwsze kilkaset metrów zbliżając się do Otfina, po kilometrze jechaliśmy już razem ale chyba nie za długo bo nie bardzo wiedziałem co dzieje się za moimi plecami. Z rytmu wybijały mnie rynny na wodę a także piesi którzy pojawiali się w najmniej spodziewanych momentach. Podjazd zaczął mi się dłużyć, pot lał się ze mnie strumieniami, w nogach przyjemny ból, pojawiały się chwile zwątpienia ale motywowała mnie myśl, że sztajfa którą widzę przed sobą jest już tą ostatnią i tak też było. Przed wypłaszczeniem pierwszy raz spojrzałem na stoper, jechałem na czas około 1:30 lepszy niż poprzednim razem. Nie było sił już dokręcić i niewiele brakło aby złamać 12 minut na segmencie. Z miernikiem chyba jest coś nie tak bo zwykle potrzebowałem 20 – 30 Wat więcej na to aby walczyć o czołowe pozycje na segmencie, trochę Watów zabrały warunki, trochę niższa waga ale wciąż brakuje jakiś 15, gdyby czas był słabszy a odczucia inne to mógłbym powiedzieć, że przerwa w treningach zabrała Waty ale czułem się dobrze, jechałem cały czas równo i mocno, poprawiłem swój o 90 sekund wcale nie generując wyraźnie wyższej mocy. Nie miała to zagadka z tą mocą ale czy ma duże znaczenie, dla mnie nie ma a porównania z innymi nie mają sensu, aby tylko miernik zawsze działał tak samo i pokazywał podobne różnice to niewielka korekta stref i można trenować dalej. Po podjeździe czekałem znowu na resztę, może trochę krócej niż wówczas jak byłem w formie ale niewiele się zmieniło. Na Goduli kofola okazała się idealnym wyborem i jej smak wynagrodził pot i trud włożony w podjazd. Niestety mniej przyjemną nagrodą był zjazd gdzie nie szło mi totalnie i odpuściłem. Na powrocie miałem zaliczyć jeszcze przynajmniej jeden podjazd i sporo hopek. Wahałem się czy jechać Javorovy, Koziniec, Loukcę czy Nydek. Po drodze jednak chciałem znowu nieco przepalić nogę, pokonałem mocno kilka hopek ale bez rezultatów, z trudem przekroczyłem 300 Wat które zwykle wchodziło bez większego wysiłku. W międzyczasie zabrakło mi wody i musiałem zatrzymać się w sklepie. Zrezygnowałem z dodatkowego podjazdu z którego trzeba zjechać tą samą drogą i postanowiłem wjechać na Budzin od Nydka gdzie rok temu zabłądziłem i pomyliłem drogi. Droga w tym kierunku dłużyła mi się strasznie ale w końcu dojechałem do momentu, że pojawiło się trochę cienia ale i nachylenie wzrosło. Teraz już miałem problem z utrzymaniem 300 Wat mimo tego, że jechałem pod wiatr i mocnym tempem, dopiero na końcowym odcinku gdzie przez dłuższy czas nachylenie nie spada poniżej 10 % utrzymywałem 300 Wat. Równo jechać się już nie dało, stan drogi na to nie pozwalał, bezpiecznie dojechałem do granicy a następnie na Budzin gdzie zatrzymałem się na moment. Zjazd w dół był bardzo dziurawy i na jednej z wyrw uszkodziłem koszyk na bidon, na szczęście bidon oparł się na ramie, nie ruszał się i nie musiałem go chować do kieszeni. Trochę żałowałem, że nie pojechałem na Leszną i później w kierunku Skoczowa. Po bardzo słabym zjeździe do Cisownicy ogólnie moja jazda wyglądała mizernie, próba sprintu na hopce potwierdziła to, że jestem słaby, przez 30 sekund utrzymałem ledwo 380 Wat a powinienem znacznie więcej. Nie bardzo oszczędzałem się także później i na podjazdach trzymałem mocne tempo. Na ostatnie 3 kilometry brakło wody ale jakoś dojechałem. Ten wyjazd dał odpowiedzi na wiele pytań ale też pojawiły się kolejne pytania. Najważniejsze z nich jest takie, czy osiągnąłem tak ogromny regres formy, że moje moce spadły o co najmniej 10 % w krótkim czasie czy coś jest nie tak ze sprzętem, że wkładając tyle samo siły wskazania mocy są niższe. Rozwiązań problemu muszę szukać przede wszystkim w ustawieniu bloków i butach, musiałem skorzystać z zapasowej pary gdzie mam inne bloki i nieco inne ustawienia. Jeżeli to nie pomoże to będzie trzeba zrobić sprawdzian i skorygować FTP. Wtedy z czystym sumieniem będę mógł zacząć wszystko od początku bo od kiedy korzystam z miernika mocy zawsze w czerwcu miałem najwyższe moce w sezonie a takie jak teraz się pojawiają generowałem w styczniu czy lutym. Po raz pierwszy znalazłem się w sytuacji, że moce jakie jestem w stanie generować są znacznie niższe niż te jakie powinny przy mojej wadze dawać takie czasy na podjazdach jakie jestem w stanie osiągać. Jeżeli jednak problemu nie uda się rozwiązać nie będę patrzył na to co było, porównywał mocy z życiowymi z poprzednich lat ponieważ zawsze wyjdzie regres. Mimo tego moje odczucia z jazdy są dobre, wciąż towarzyszy mi wysokie tętno ale na to nie mam na razie wpływu, jeszcze jakiś czas temu po jednym mocnym podjeździe byłem ujechany na maksa, obecnie już tak nie jest, po Goduli byłem w stanie mocno pokonać kilka hopek a następnie kolejny wymagający podjazd. Nie jest to jeszcze to co być powinno i do czego jestem przyzwyczajony ale wszystko jest na najlepszej drodze. Powtarzalność jest mi bardzo potrzebna bo już za miesiąc jadę najtrudniejszą trasę życia z kilkunastoma podjazdami gdzie liczyć się nie będzie tylko siła i moc ale też umiejętność rozłożenia sił.

Trening 59

Sobota, 19 czerwca 2021 Kategoria 50-100, Cube '21, Samotnie, Szosa, Trening 2021
Km: 49.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:56 km/h: 25.34
Pr. maks.: 69.00 Temperatura: 31.0°C HRmax: 169169 ( 86%) HRavg 139( 71%)
Kalorie: 1310kcal Podjazdy: 940m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Pracę skończyłem o 2 godziny szybciej niż zakładałem ale i tak w całym tygodniu nazbierało się 50 godzin co jest niezłym wynikiem biorąc pod uwagę, że jest to i tak o 100 % więcej niż w przypadku wielu „kolarzy”. Dzięki temu mogłem ruszyć szybciej na trening. Nie odmówiłem sobie kolejnej okazji do odwiedzenia Międzybrodzia gdzie postanowiłem zrobić sobie bufet kawowy. Już po kilku minutach jazdy stwierdziłem, że znowu pojawił się trend jaki w ostatnich dniach mi towarzyszył. Podczas jazdy moc była w założonych strefach, odczucia do tego pasowały a tętno minimum strefę wyżej. Czas wywalić chyba opaski bo wprowadzają one tylko zamęt i jeszcze większy mentlik w głowie. Przejechałem przez miasto bez zbędnych postojów i dojazd na Przegibek zajął mi kilka minut mniej niż ostatnim razem. Na zjeździe znowu trochę poszalałem, próbowałem dokręcać na prostych ale wpływało to znów na to, że wolniej wchodziłem w zakręty musząc przed nimi hamować więc czasowo wyszło na to samo a w zjazd włożyłem więcej wysiłku. Druga część zjazdu wolna ze względu na przeciwny wiatr ale cały czas kręciłem, w ten sposób zapracowałem sobie na ten postój. Dojeżdżając do Międzybrodzia jeden bidon był już pusty a w drugim resztki więc zrobiłem wszystko aby się nie odwodnić. Mając dużo czasu pozwoliłem sobie na dłuższy postój, uzupełniłem kalorie, poziom płynów i bidony i ruszyłem w powrotną drogę. Upał robił swoje, lało się ze mnie jak z fontanny, przez ponad 20 minut podjazdu opróżniłem trzeci już bidon i w ciągu ledwie 100 minut wypiłem prawie 2500 ml płynów. Podjazd na Przegibek szedł mi całkiem nieźle, jedynie tętno nie pasowało do reszty danych i odczuć. Chyba jednak odzwyczaiłem się od upałów i mój organizm tak reaguje a może to skutek niedawnych problemów zdrowotnych. Nie zastanawiałem się jednak nad tym i postanowiłem znowu poszaleć na zjeździe. Tym razem zyskałem kilka sekund ale mogłem bardziej dokręcać na prostych i uniknąć błędu w jednym zakręcie. Miałem jeszcze do załatwienia sprawy w centrum więc skręciłem w ul. Brzóski tam zatrzymałem się by pomóc kolarzowi który stał na poboczu. Problem jednak nie był do rozwiązania na drodze więc po kilku minutach ruszyłem dalej. W mieście dosyć mały ruch jak na pogodę i porę. Trochę pokombinowałem z wyborem drogi powrotnej i nie wybrałem najbardziej optymalnego wariantu. Ostatnie 2 kilometry jechałem już bez wody ale nie zatrzymywałem się po drodze bo w domu płynów było pod dostatkiem. Jeszcze kilka tygodni temu po takiej jeździe w takich warunkach czułbym zmęczenie lub dyskomfort a teraz tego nie było. To chyba oznaka, ze wszystko idzie ku dobremu.

Rozjazd 16

Piątek, 18 czerwca 2021 Kategoria 0-50, blisko domu, Cube '21, Samotnie, Szosa
Km: 10.00 Km teren: 0.00 Czas: 00:28 km/h: 21.43
Pr. maks.: 50.00 Temperatura: 24.0°C HRmax: 139139 ( 71%) HRavg 106( 54%)
Kalorie: 159kcal Podjazdy: 90m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Po bezskutecznym poszukiwaniu urwanej śruby do korby i kilku próbach modyfikacji napędu które okazały się nieudane postanowiłem stworzyć własne rozwiązanie które przywróci korbę do użytku. Najgorzej było zamontować korbę bo nie chciała ułożyć się tak aby łańcuch nie spadał z małej tarczy i jednocześnie wskakiwał na blat, musiałem wymienić osłonę dystansową łożyska i problem zniknął, dokręciłem korbę maksymalnie jak się dało, oryginalna śruba wymagała 35-40 Nm a w tym przypadku wystarczyło 30 Nm i dobra kontra, luzów nie ma ani na łożyskach ani na ramionach korby. Miernika mocy jeszcze nie montowałem jakby to rozwiązanie się nie sprawdziło. Kolejna rzecz jaką zrobiłem przed jazdą to kolejna zmiana napędu, w tym roku testuję nowe rozwiązanie, przez tydzień będę jeździł na karbonowych kołach, kasecie Shimano Ultegra 11-28 i łańcuchu KMC x11 a przez kolejny na treningowym zestawie kół z chińską kasetą Sunshine 11-32 i łańcuchem SUMS SX11. Właśnie wypadała zmiana na chiński zestaw. Musiałem także korygować ustawienie tylnej przerzutki bo łańcuch przeskakiwał na kilku koronkach, lekka korekta wystarczyła aby przeskakiwanie występowało tylko na 2 koronkach. Wyjechałem dosyć późno i udało się zrobić jedną rundkę wokół lotniska. Korba na razie działa jak należy, nic się nie działo podczas jazdy, nieco czasu musiałem poświęcić aby wyeliminować przeskakiwanie łańcucha na dwóch największych koronkach, ostatecznie odsunięcie górnego kółka od kasety pomogło. Już wcześniej profilaktycznie skróciłem łańcuch o dwa ogniwa mniej niż przy drugim zestawie i teraz obyło się bez kolejnych korekt. Przy lekkiej jeździe ciężko wyłapać wszystkie problemy i dopiero mocniejsze treningi pokażą czy chiński łańcuch nadaje się w ogóle do bardziej intensywnej jazdy.

Trening 58

Czwartek, 17 czerwca 2021 Kategoria 50-100, Cube '21, Samotnie, Szosa
Km: 62.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:11 km/h: 28.40
Pr. maks.: 64.00 Temperatura: 26.0°C HRmax: 159159 ( 81%) HRavg 135( 69%)
Kalorie: 1548kcal Podjazdy: 770m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Po wczorajszym dniu wahałem się czy kolejna jazda ma jakiś sens ale zmobilizowałem się i wyjechałem tym razem w kierunku Skoczowa. Byłem zmęczony już przed jazdą więc chciałem się po prostu przejechać nie zwracając uwagi m.in. na to, że powrót będzie z silnym wiatrem w twarz. Miałem kilka koncepcji tras w głowie ale ostatecznie postawiłem na wariant który jechałem już w ubiegłym roku tylko w drugą stronę. Miałem także alternatywę pozwalającą ominąć Skoczów w razie dużego ruchu na drodze. Było jednak na tyle spokojnie, że nie musiałem nic kombinować i bez problemów znalazłem się w Skoczowie. Za miastem na moim kole pojawił się jakiś turysta na elektryku, później się zrównał ze mną, chciałem go puścić do przodu ale wówczas też zwalniał, najwyraźniej bawiło go to, że ja muszę się męczyć z podjazdem a on jedzie sobie bez wysiłku. Na szczęście nasze drogi rozeszły się w Międzyswieciu gdzie ja pojechałem prosto a towarzysz w prawo na Iskrzyczyn. Irytowało mnie to, że po raz kolejny nie byłem w stanie wykorzystać sprzyjającego wiatru, na zjeździe musiałem hamować z powodu dziur lub samochodów jadących dużo wolniej a na podjeździe brakowało rozpędu aby wjechać szybko bez wchodzenia w wyższe strefy. Nawet nie było zawiesić na czym oczu bo góry były zamglone i ledwo dojrzałem Lysą Horę w oddali. Gdy tylko zjechałem z głównej drogi w prawo już poczułem niesprzyjający wiatr, miałem jeszcze czas aby się przyzwyczaić do tego, że przez najbliższą godzinę będę miał stały opór przed sobą. Na podjazdach starałem się trzymać w 2 strefie mocy ale zazwyczaj wchodziłem na moment do 3, kadencja też była cały czas wysoka a tylko momentami gdy wstawałem z siodełka spadała poniżej 80. Nie musiałem nawet pilnować tego elementu i mogłem się skupić na innych. Gdy jechałem pod wiatr każdy podjazd wydawał się dużo trudniejszy, nawet na płaskim nie byłem w stanie jechać równo. W poprzednich latach przychodził moment, że wiatr przestał robić na mnie wrażenie i radziłem sobie dobrze w każdych warunkach, w tym roku jeszcze ten moment nie nadszedł. Mimo to starałem się jak mogłem aby utrzymać dobry poziom do końca treningu. Nie wszystko jednak wyszło jak trzeba, tą trasę miałem przejechać na 2 bidonach ale już po 54 kilometrach nie było wody wiec zatrzymałem się w sklepie. To już chyba ten czas, że bez postoju po wodę się nie obędzie nawet podczas krótkich treningów, zabieranie bardziej pojemnych bidonów tez nie zawsze rozwiąże sprawę. Po postoju jechałem już spokojniej, temperatura zrobiła się bardziej przyjemna ale nie zdecydowałem się na wydłużenie jazdy bo z planowanych 2 godzin zrobiło się 10 minut więcej. Po treningu nie byłem bardziej zmęczony niż przed, noga podawała całkiem fajnie to kolejny znak, ze wszystko idzie w dobrym kierunku i jest duża szansa na dobrą nogę jesienią tego roku.

Trening 57

Środa, 16 czerwca 2021 Kategoria 50-100, Cube '21, Samotnie, Szosa
Km: 63.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:25 km/h: 26.07
Pr. maks.: 65.00 Temperatura: 25.0°C HRmax: 159159 ( 81%) HRavg 134( 68%)
Kalorie: 1503kcal Podjazdy: 930m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Po raz kolejny wybrałem się na Przegibek z zamiarem powrotu przez Kobiernice. Jednak już po paru minutach żałowałem, w każdym możliwym miejscu stałem, sporo jechałem w korku i do Straconki jechałem dłużej niż podczas jazd regeneracyjnych. Dopiero od Przegibka mogłem trzymać dobre i równe tempo, podjazd poszedł mi słabo ale lepszy był zjazd, mimo wiatru w twarz cisnąłem cały czas równo starając się nie wychodzić z 2 strefy, Na końcu zjazdu wypadła mi lampka z uchwytu, w ostatniej chwili ją złapałem ale by włożyć spowrotem w uchwyt musiałem się zatrzymać. Będąc w Porąbce skręciłem na Bukowiec, dołożyłem jeden podjazd i zarazem zjazd. Znowu na zjeździe szło lepiej jak pod górę, nagle nie stałem się zjazdowcem tylko podjazdy po prostu mi w tym momencie nie wychodzą. Przez remonty w Kętach i Kozach postanowiłem wrócić główną drogą do Lipnika by zaliczyć jeszcze jeden szybki zjazd. Podjazdy męczyłem tak jak wcześniejsze, zjazdy wyglądały dobrze ale czegoś brakło, najbardziej tego, że nie mogłem puścić hamulców i pójść na całość tylko musiałem w kilku miejscach zwolnić z powodu samochodów. Ten zjazd pokonałem już na sucho, bez wody więc postój w sklepie był konieczny. Przejazd przez Bielsko znowu w korkach i utrudnieniach, powinienem sobie darować jazdę wokół lotniska ale tradycyjnie przejechałem jedną pętlę. Tempo był strasznie szarpane, w kilku miejscach robiło się naprawdę niebezpiecznie, nie codziennie komuś ucieka deskorolka spod nóg i jedzie wprost pod koła mojego roweru, gdybym nie depnął dostałaby się idealnie między przednie a tylne koło a tak uderzyła w tylne i skończyło się na strachu. Cały dzień był jakiś dziwny, nerwowy, bez ładu i składu, zadowolony mogę być jedynie z odcinka między Straconką a Lipnikiem, wtedy faktycznie wszystko składało się do kupy, ponad połowa czasu to jednak walka o przetrwanie na drodze. Czas chyba zmienić kierunek i popołudniami jeździć na Skoczów, Cieszyn, Goleszów a Przegibek zostawić sobie na weekendy lub dni kiedy treningi będą przed południem.

Rozjazd 14

Poniedziałek, 14 czerwca 2021 Kategoria 0-50, blisko domu, Cube '21, Samotnie, Szosa
Km: 30.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:21 km/h: 22.22
Pr. maks.: 52.00 Temperatura: 20.0°C HRmax: 134134 ( 68%) HRavg 108( 55%)
Kalorie: 641kcal Podjazdy: 410m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Spokojny wyjazd na drugą stronę miasta, Wybrałem chyba najbardziej optymalną trasę przejazdu i stałem tylko na kilku skrzyżowaniach tracąc relatywnie mało czasu. Okazało się, że wyjechałem godzinę za wcześnie wiec odwiedziłem znajomego z którym nie widziałem się jakiś czas, w sumie planowałem być w domu na drugą połowę meczu ale okazało się, że nic nie straciłem bo nie było co oglądać. Wracając do domu zahaczyłem tradycyjnie o lotnisko, zrobiłem rundkę i wróciłem do domu już w całkiem przyjemnej temperaturze.

Trening 56

Niedziela, 13 czerwca 2021 Kategoria 50-100, Cube '21, Samotnie, Szosa, Trening 2021
Km: 60.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:01 km/h: 29.75
Pr. maks.: 57.00 Temperatura: 14.0°C HRmax: 138138 ( 70%) HRavg 120( 61%)
Kalorie: 1350kcal Podjazdy: 420m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Luźny wyjazd po solidnej dawce snu której brakowało w ostatnich dniach. Nie miałem zbyt wielu czasu a temperatura nie zachęcała do postojów więc przejechałem cały dystans ciągiem zahaczając o kilka odcinków dróg z nową nawierzchnią. Ta niższa temperatura podziałała na mnie bardzo mobilizująco bo jechało mi się całkiem nieźle. Powoli te tlenowe treningi zaczynają wychodzić mi bokiem. Czasami chociaż warto zrobić odmianę i pojeździć trochę po płaskim. Wyjechałem dosyć późno i pustek na drogach nie było, duży ruch też to nie był ale to wystarczyło aby pojawiło się kilka niebezpiecznych sytuacji. Pierwszy odcinek z nową nawierzchnią to słynny lasek między Pierścem a Iłownicą, takie fragmenty dróg często są problemem bo nie wiadomo kto faktycznie za nie odpowiada i pewnie dlatego wcześniej odnowiono drogi dochodzące do tego miejsca a około 500 metrowy odcinek został bez zmian. Wyczyszczony rower został zabrudzony bo w lesie było mokro i trochę błota, na szczęście to jedyny taki punkt na trasie. Dalej walczyłem już ze zmiennym wiatrem, zahaczyłem o takie miejsca które zazwyczaj omijam szerokim łukiem, np. Czechowice-Dziedzice. Miałem jeszcze czas i siły więc wróciłem przez Bestwinę, zaskoczony byłem, że przez kilka kilometrów nie minął mnie żaden samochód i to na terenie Bielska. Wracając już przez miasto postanowiłem sprawdzić łącznik między al. Andersa a Hulanką, kawałek jechałem główną drogą na której teoretycznie jest zakaz jazdy rowerem. W pewnym momencie podbiło mi rower, wypadł korek z kierownicy który został zmiażdżony przez koło wyprzedzającego mnie samochodu. Ostatni sprawdzony odcinek to wreszcie otwarta dla ruchu ulica Cieszyńska, na zjeździe rozpędziłem się zbyt mocno i miałem problem z wyhamowaniem przed rondem. Trochę było mi zimno, ale do domu blisko więc od razu po jeździe zafundowałem sobie ciepłą herbatę. Po tej jeździe znowu uwierzyłem w to, ze coś dobrego mnie w tym roku jeszcze czeka. Ja taki stan się utrzyma to za tydzień wracam do wyższych obciążeń treningowych i akcentów ponad progowych.


Trening 55

Sobota, 12 czerwca 2021 Kategoria 100-200, Cube '21, Samotnie, Szosa, Trening 2021
Km: 118.00 Km teren: 0.00 Czas: 04:21 km/h: 27.13
Pr. maks.: 74.00 Temperatura: 23.0°C HRmax: 159159 ( 81%) HRavg 131( 67%)
Kalorie: 2855kcal Podjazdy: 1570m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Pierwszy od jakiegoś czasu trening z którego mogę być zadowolony. Postanowiłem chociaż w pewnym sensie nawiązać do tego co było jeszcze miesiąc temu i pojechałem trasę o podobnej długości, poziomie trudności i w bardzo podobnym tempie. Przed wyjazdem wahałem się czy jechać po raz kolejny Pętlę Beskidzką, nieco mniej kilometrów i więcej przewyższenia czy wybrać się w Beskid Żywiecki i dojechać do Korbielowa. Ten drugi wariant był bardziej kuszący wiec nie zastanawiałem się dłużej. Początkowo strasznie się męczyłem i dlatego do Żywca dojechałem najprostszą drogą. Po wyjeździe z Bielska jechało mi się zadziwiająco lekko, według prognoz miało wiać z południowego zachodu a widocznie wiało z północy i stąd szybka jazda aż do Żywca. Za Żywcem pojawiły się jednak podjazdy które o dziwo poszły gładko, potrzebna była prawie godzina spokojnej jazdy bez wymagających odcinków aby noga zaczęła kręcić. Po pierwszym podjeździe był bardzo krótki zjazd na którym poćwiczyłem hamowanie, pojawiło się nagle kilka samochodów i korek do skrzyżowania w Juszczynie gotowy. Drugi podjazd również poszedł nieźle, nagrodą był piękny widok na góry z Babią na czele, nie zatrzymywałem się jednak, na zjeździe puściłem się zbyt odważnie i cudem wyhamowałem przed skrzyżowaniem. Na tym zjeździe coś stało się z miernikiem mocy i przestał pokazywać dane o mocy i kadencji, nie zauważyłbym tego gdybym stale nie monitorował ilości obrotów korbą. Musiałem się więc pierwszy raz zatrzymać. Szybko wyeliminowałem problem, poza spadkiem o kilka Wat średniej mocy nie wpłynęło to w żaden sposób na dalszą jazdę. Po zjeździe do Jeleśni spodziewałem się dużego ruchu na tarsie do Korbielowa, ale nie było tak źle. Przez moment wahałem się czy nie jechać na Koszarawę i odkryć podjazd na Klekociny gdzie jeszcze mnie nie było. Nie zmieniłem jednak trasy i ciąłem dosyć szybko w kierunku Słowacji. Nawet nie wiem kiedy znalazłem się w Korbielowie. Ostatnie 2500 metrów jest bardziej wymagające i po gorszej nawierzchni, zupełnie zapomniałem jak wygląda ten podjazd bo nie jechałem go chyba 5 lat. Na przełęczy było sporo ludzi, symbolicznie przekroczyłem granicę i zawróciłem. Przed zjazdem się zatrzymałem, odcinek w dół podobnie jak ostatnimi czasy wyglądał dobrze technicznie ale nie dokręcałem na maksa na prostych. Po wyjeździe z lasu przekonałem się, że dobrze szło na podjeździe głównie dzięki pomocy wiatru. Oczywiście nie byłbym sobą gdybym nie popełnił choćby jednego, głupiego błędu na trasie. Takim okazał się skręt w nieznaną dróżkę do Sopotni Wielkiej. Starałem się jechać jak najlżej ale gdy nachylenie skoczyło do 15 % musiałem pogodzić się z ugniataniem mięśni. Już po minucie takiej jazdy wcale nie na wysokiej mocy bardzo czułem nogi, skupiłem się na tym aby nie bujać za bardzo rowerem ale i tak efektywność jazdy wynosiła maksymalnie 50 % czyli połowa mocy szła w gwizdek. Na tym odcinku były aż trzy ścianki z kilkunasto % nachyleniem. Jakoś przetrwałem ten czas ale później długo dochodziłem do siebie a czekały mnie jeszcze dwie ścianki. Przed nimi jednak musiałem zatrzymać się w sklepie bo bidony były już puste. Postój nie był zbyt długi ale nieco się zregenerowałem. Powrót do domu był całkiem przyjemny, na ściankach już się tak nie męczyłem ale brak przełożeń zmusił mnie do bardzo twardej jazdy. Na przełęczy u Poloka zatrzymałem się na moment by zrobić zdjęcie pięknie oświetlonej Babiej Góry. Był to ostatni postój na trasie, później już ciąłem prosto do domu, zjazdy starałem się pojechać dobrze technicznie i szybko, wyszło tylko to pierwsze bo samochody i kierowcy nie pozwolili na szybszą jazdę. Problemy cały czas się pojawiały i najpierw był to zakorkowany Żywiec, później silny wiatr który strasznie mnie hamował, a miało na tym odcinku wiać z boku lub w plecy a następnie kolejni kierowcy wymuszający pierwszeństwo na zjeździe zmuszający mnie do hamowania. Jak tak dalej pójdzie to nowe okładziny hamulcowe zużyją się po 2 tygodniach jazdy. W Bielsku tradycyjnie zahaczyłem o ścieżkę rowerową wokół lotniska i wróciłem bezpieczniejszą drogą chociaż nawet tam pojawił się samochód zaparkowany na środku ścieżki rowerowej bo przejście kilkuset metrów po to by znaleźć się nad wodą to dla niektórych za dużo. W normalnych warunkach cieszyłbym się z takiego treningu jakby w kalendarzu był marzec, obecnie muszę być zadowolony bo wiem na co w tym momencie stać mój organizm.

kategorie bloga

Moje rowery

TCR Advanced 2 2021 10148 km
Zimówka 9414 km
Litening C:62 Pro 18889 km
Triban 5 54529 km
Astra Chorus 2022 12644 km
Evo 2 8629 km
Hercules 13228 km
Ital Bike 9476 km
Trek 17743 km
Agree GTC SL 21960 km
Cross Peleton 44114 km
Scott 9850 km

szukaj

archiwum